Udana komedia. Po 1989 r. - rzadkość. Komedia na poziomie. Rzecz w III RP praktycznie niespotykana.
Znakomicie uchwycony klimat polskiej prowincji lat 90-tych. Tradycyjna polska wieść spod znaku wiary i tradycji. Sąsiadujące i przyjaźnie koegzystujące ze sobą społeczności katolicka i prawosławna. Proboszcz wybierający wójta, zakonnice na długich rowerach, krajobrazy niczym z "Chłopów" Reymonta i "Pana Tadeusza" Mickiewicza, kresowe akcenty, życie według pór roku, spokój, cisza.
We wspomnianą idyllę coraz bardziej wdziera się jednak nowoczesność, niosąca emigrację do większych ośrodków, wyludnianie się wsi, jak też przemiany społeczne i technologiczne. Najbardziej polskiej prowincji zagrażają jednak charakterystyczne dla lat 90-tych patologie - duża przestępczość, gangsterzy ze Wschodu pod przywrództwem Gruzina, nielegalne interesy i prostytucja. Na tym tle mamy miłość młodego organisty do poszkodowanej Rosjanki. A wszędzie wokół unosi się disco-polo z zabaw w remizie.
Świetny scenariusz autorstwa Tadeusza Chmielewskiego został w 1998 r. znakomicie zekranizowany przez mało znanego wówczas Jacka Bromskiego. Ten dopisał i nakręcił dwie udane, choć już nie tak dobre, kontynuacje. A w latach 2000-nych zapanowała moda na polską wieś.
Na koniec jeden z najlepszych polskich filmowych cytatów kinowych 1989+: "To ty nie wiesz, że policjant, k#$@a i złodziej na jednym jadą wozie?!"
Moja ocena to 5/6 i 8/10.