WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
No, świetna komedia. Można się pośmiać. Teksty są rozwalajaca, albo niektóre sceny np. z kurą, czy jak Von Nogay'a do kibla wkładają itd. Albo śpiewanie hymnu . Jedna z lepszych polskich komedii.
Zawsze jak to leci w TV oglądam to. Poziom jak w odcinkach "Kiepskich" z lat 90.
Najlepsze momenty:
- Von Nogay w szpitalu - "Twierdzę kategorycznie że to jest osioł" - padam ze śmiechu
- "Ich weiß nicht" Benedeka
- Akcja z papugą von Nogaya podczas inspekcji (karmiona przez Baldiniego): "Nieder Österreich! Kaiser idiot! General idiot!"
- Rozmowa von Nogaya z kpt. Wagnerem też mistrzowska "Pan się do sądu dla ludożerców nie kwalifikujesz"
- Nauka hymnu
- "Do wojska macie iść jak do ślubu!" - inspektor do nieogolonych żołnierzy
- "Ty włoska małpo!"
A zresztą, co będę wymieniał. Film jest świetny i tyle.
Ostatnio zmieniony 2013-07-22, 21:55 przez GigiLacrimoso, łącznie zmieniany 1 raz.
Właśnie oglądam kontynuację czyli Złoto Dezerterów i nawet po latach fajny film się wydaje.
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?
Polecam książkę Kazimierza Sejdy, na podstawie której został nakręcony film. Śmiało twierdzę, że 100 razy lepsza jak jej adaptacja. Jest teraz audiobook, czytany przez Wiktora Zborowskiego, zachęcam do zapoznania się.
Jedna z fajniejszych scen:
Przed każdym stolikiem stała kolejka i podoficer, nie podnosząc głowy, zadawał szybkie lakoniczne pytania, a odpowiedzi wpisywał w odpowiednie rubryki arkusza. Kiedy miała przyjść kolej na Hładuna, ten od wrócił się i szeptem oznajmił:
- Zaraz będziecie mieli przedstawienie.
Twarz wykrzywił w grymas ogromnej głupoty, opuścił dolną wargę, otwarzył usta i z przygasłymi oczyma podszedł do stolika, kładąc na nim karteczkę.
- Imię i nazwisko? - zapytał podoficer szybko, nie patrząc na niego.
- Pantelejmon Durnycia - odpowiedział Hładun ze smarknięciem.
- Wie? Wiederholen sie dass... (Jak? Powtórzcie to...).
- Pantelejmon Durnycia.
Podoficer oderwał głowę od arkusza i uważnie patrzył na jego usta.
- Jeszcze raz powtórzcie,
- Pantelejmon Durnycia,
- Aha, Pantelmon Durnisia. Geboren? (Urodzony?).
- Ich weiss nicht. (Nie wiem). Cugsfirer znowu podniósł głowę.
- He? Gdzie jesteście urodzeni? - powtórzył pytanie podoficer.
- Nie wiem.
- Toś mi zdrowego ćwieka zadał, człowieku! Nie wie, gdzie się urodził! Panie feldfebel, może pan pozwoli do mnie! Jest tutaj taki jeden ananas, że sobie z nim nie poradzę.
Do stołu podszedł feldfebel.
- Jakiej narodowości jesteście?
- Nie wiem.
Fedfebel otworzył szeroko oczy.
- No - powiedział, patrząc na idiotyczną minę Hładuna - mędrzec z ciebie, jak widzę.
- Kto zna tego człowieka? - zapytał, zwrócony do stojących w tyle.
- Ja go trochę znam - zameldował Kania.
- Czy to idiota?
- Nie wiem. Śpi ze mną na jednej sali. Wiem tylko, że nie umie po niemiecku.
- Jakiej on jest narodowości?
- Hucuł, panie feldfebel.
Hładun pociągnął nosem z takim hałasem, że podoficer zżymnął się.
- Nie masz chustki, idioto? Kapie mu z tego nosa jak z wodospadu. Pewno mu ten zjełczały mózg tak przez nos wycieka. Cóż to za naród ci Huculi, kapralu? Jeszcze nie słyszałem o czymś podobnym.
- Mieszkają na granicy serbskiej - bez wahania odpowiedział Kania - to taki ludek na wymarciu. Bardzo mało ich jeszcze jest na świecie.
- Na wymarciu... hm... Dlaczego ta bestia żyje wobec tego? Potraficie się z nim rozmówić?
- Spróbuję, panie feldfebel...
- No to tłumaczcie pytania i odpowiedzi. Zapytajcie go, gdzie się urodził. Kania spojrzał na Hładuna znacząco i rzekł po polsku:
- Gadaj, że nie wiesz. Dobrze to robisz.
- Ich weiss nicht - odpowiedział przedstawiciel wymierającego narodu.
Kania rozłożył ręce bezradnie.
- Zdaje mi się, że to jednak idiota, panowie. Powiada, że nie wie.
Feldfebel splunął.
- Musimy jednak ten arkusz wypełnić w jakiś sposób, do stu diabłów! Gdzie ci Huculi mieszkają, kapralu?
- Na granicy serbskiej.
- Trzeba będzie, cugsfirerze, pójść potem do kancelarii batalionu i znaleźć na mapie jakąś miejscowość graniczną. Wpisze mu to pan jako miejsce urodzenia. Zapytajcie go, kapralu, o imię ojca.
- Ty, bracie swoje - zwrócił się Kania do Hładuna i ten zaraz posłusznie odpowiedział jak przedtem.
- Ich weiss nicht.
- Nie wie, jakie jest imię jego ojca? - zdziwił się feldfebel. - A masz ty w ogóle ojca? Żyje twój ojciec, bałwanie?
- Ich weiss nicht - ze smarknięciem zadeklarował Hładun.
Wszyscy znajdujący się w kancelarii podoficerowie i szeregowcy patrzyli teraz na niego, jakby oglądali mastodonta. Feldfebel był stropiony.
- Podobnego kretyna spotykam w swojej służbie po raz pierwszy, cugsfirerze.
- Rzeczywiście, rzadki okaz - potwierdził cugsfirer - nie wiadomo teraz, jak napisać w tej rubryce “ojciec”. Nie wiadomo, żyje czy nie żyje. Jeżeli żyje, musiałby mieć imię, a tego, jak widać, nie dojdziemy do śmierci z tym idiotą.
- Pisz pan krzyżyk i fertig, panie cugsfirerze. Gdyby nawet miał ojca, to już pewno umarł ze zmartwienia, że takiego głupiego draba spłodził. Pytać o matkę nie ma sensu, bo nam to samo odpowie. W rubryce “matka” maluj pan tak samo krzyżyk. Kaput, bracie Durnisia, z twoimi rodzicami! Oficjalnie ich teraz do grobu wkładamy, verstanden? Sierotą zostałeś, Pantelemonie! Patrz pan! Ja do niego gadam, a on sobie afisze na ścianie ogląda. Zapytajcie go, kapralu, jakiego wyznania... Chociaż nie potrzeba, bo się od niego nie dowiemy. Jakiego oni są wyznania?
- Mahometanie, panie feldfebel - bez zająknięcia zameldował Kania - ale trafiają się miedzy nimi także chrześcijanie.
- Znowu klin - westchnął cugsfirer - diabeł wie, w co to bydlę wierzy.
- Pantelmon, hm... Pantelmon - mamrotał feldfebel - dziwne imię, co? To będzie prędzej chyba tureckie niż katolickie. Rypnij mu pan, cugsfirerze, wyznanie muzułmańskie.
- Zawód? Co tutaj napisać? Feldfebel popatrzył znowu na Hładuna.
- Jaki w ogóle zawód może mieć takie bydlę? Zawodowy idiota, należałoby napisać... Czym się trudnią ci Huculi, kapralu?
- Wyrabiają łapki na myszy i wędrują po całym państwie z różnymi wyrobami drucianymi.
- Kropnij pan w arkuszu “druciarz”! Czy to oni nie chadzają w takich łykowych albo rzemiennych sandałach, kapralu?
- Tak jest, panie feldfebel, to są ci sami.
- Teraz już wiem. - Feldfebel skinął głową. - Ale to są dosyć sprytni ludzie. Jeden mi raz wsadził fałszywą monetę, kiedy mi wydawał resztę. A ten to widać jakiś wyrzutek, jakaś oferma narodowa. Co tam dalej idzie, cugsfirerze?
- Wykształcenie.
- No, filozofii chyba nie studiował z tą swoją głupią jadaczką. Pisz pan “analfabeta”. Dalej?
- Dalej idzie opis osoby.
- Dosyć płynnie idzie nam ta ewidencja z tobą, Durnisia. Pisz pan opis osoby.
- Twarz?
- Powinno się napisać “morda” albo “paszczęka” i dodać w nawiasie “prosi o uderzenie cegłą”... Czy to można nazwać twarzą? Czego smarkasz tak, ty muzułmański ośle? Nos ci spuchnie.
Huculski muzułmanin stał w milczeniu przed stołem, a na twarzy miał wyraz bezdennie idiotycznego roztargnienia i w ogóle nie reagował na wypowiadane pod jego adresem uwagi. Przy rubryce “znaki szczególne” feldfebel wzruszył ramionami.
- Z tą rubryką kłopotu wielkiego nie ma także... napisze pan: “idiota” albo lepiej “kretyn”.
- Nie wiem, czy w instrukcji jest coś o tym powiedziane. W tej rubryce ma się pisać, panie feldfebel, cechy fizyczne, a to będzie cechą umysłową.
- Pisz, człowieku, na moją odpowiedzialność “kretyn”. To jest najtrafniejszy znak szczególny... Teraz niech odciśnie palec swój na arkuszu i niech idzie do cholery! Tak. Spal się, idioto! Przez ten czas można było dziesięć arkuszy wypełnić!
Hładun pożegnał się wyjątkowo solennym smarknięciem i odszedł od stołu.
Ostatnio zmieniony 2014-12-02, 14:03 przez Przemek77, łącznie zmieniany 1 raz.
- No wiesz pan na te erosy
- Jakie erosy?
- Normalne panie: gumiaki, prezerwatiwy. Tu se pan piniążka wrzucasz a tam se balon wylatywa, kondon!
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?
Kultowa komedia. Prawie wszystko tam bawiło. Akcja bardzo ciekawa. Do tego pouczająca, bo film ukazywał realia historyczne. Fantastyczna gra aktorska, dzięki świetnej obsadzie. Dobre zakończenie. Sequel wyszedł gorzej, ale na tle innych filmów nawet ten sequel wyróżnia się bardzo pozytywnie. Szczególnie w czasach odgrzewania utartych schematów oraz paradokumentów.
O ile bardzo lubię stare polskie komedie, tak ta nie bardzo przypadła mi do gustu. Nie rozbawił mnie tak ten film. Oczywiście, gra aktorska bardzo dobra, niezły Kondrat, świetny Zborowski i rewelacyjny Pokora. Zdarzały się lepsze momenty, np. Pokora w psychiatryku i tekst: "Twierdzę kategorycznie, że to jest osioł... to znaczy kura". Ale mimo wszystko wolę inne filmy.
Daję mocne 5/10.