Całkiem dobry odcinek. Dużo się działo, a mało było zbędnego filozofowania przy wódce. Nie jest rewelacyjny i do ideału mu sporo brakuje, ale zasługuje na miano najlepszego w 14 serii.
Plusy:
- dużo akcji zamiast przynudzania i gadania o niczym
- akcja skupiała się na mieszkańcach kamienicy, nie było Badury, Malinowskiej i Kozłowskiego
- Jolaśka poza kilkoma tekstami i rykiem w salonie Kiepskich nie denerwowała jakoś szczególnie
- zamieszanie związane z umową i "gazem" w piwnicy
- jajowodór
- Paździochy mendy
- Ferdek przepieprzył 1450 zł w ciągu 12 godzin
- kłótnie Kiepskich i Paździochów, a później dojście do porozumienia
- kuszenie Boczka kiełbasą
- całowanie Boczka w dupę i pytanie Halinki do Ferdka podczas tej sceny "masz jeszcze wódkę?"
- jak się okazało, że w piwnicy nie ma gazu łupkowego tylko jakieś ścieki
- nocna wizyta Paździocha i tekst "niech mnie pan zastrzeli" do Ferdka
- ostatnia scena, czyli jednak woleli zastrzelić Boczka
Minusy:
- początkowy tekst Ferdka "oglądam se Polsata"
- pedałkowaty Waldek działający przeciwko ojcu i właściwie cały jego występ (on tutaj właściwie był niepotrzebny, nic nie wniósł do tego odcinka i ciągle pozostawał w cieniu Jolaśki)
- w kilku momentach Jolaśka wkurzała, ale tragedii nie było w przeciwieństwie do większości odcinków z jej udziałem
- scena, jak przyszła Jolaśka z Waldkiem i dawali Ferdkowi prezenty
- ze dwa razy wiało nudą momentami
Podczas oglądania zwróciłam uwagę na to, że jak Ferdek się żalił Paździochowi, że codziennie będzie na Boczka patrzył i mu się będzie przypominało całowanie w dupę, a Paździoch na to, że najwyżej kupią mu mieszkanie w Beverly Hills. Czyli mam rozumieć, że Kiepscy i Paździochy będąc milionerami nadal będą mieszkać w starej kamienicy ze wspólnym kiblem na korytarzu?
Ocena 7/10 (w stosunku do całego serialu może trochę za wysoka, ale niech będzie, bo na tle sezonu odcinek wypadł pozytywnie).