Dobry odcinek, wcale nie był niekomediowy, był całkiem zabawny, ale dalej zgadzam się ze swoim postem z 2017: nawiązania do Siódmej Pieczęci były zupełnie niekreatywne, a humor wyjątkowo wymuszony w tych scenach. Natomiast od pomysłu, po klimat po parę pojedynczych scen to to jest całkiem udane dziełko.
Na największy minus zmarnowany potencjał czyli grzeszna podróż Ferdka i śmierci po przeszłości tego pierwszego, nie była aż tak zła (poza słabymi greenboxami), ale wierzę, że dało się lepiej. Podobał mi się tekst "ksiądz spóźnił się na chrzest, przez co dzieciak wyrósł na ateistę i komunistę! W zasadzie jedyną dobrą sceną w Żabieńcu (i to jak!) była scena z piciem z towarzyszem Pietruchą, cała na plus! Ogólnie fajnie, że coś innego się działo choć raz, fajnie się oglądało ten sen Ferdka (ale czy na pewno sen?
), na minus jedynie to skakanie "bunga bunga" i ta Luśka
- no dawno takiej żenady nie widziałem. W drugiej częsci kończy się już silenie na śmieszność, ale no dalej dupy nie urywa jak to się mówi, Na plus wszystkie sceny w kościele, ciekawe reguły panujące na spowiedzi, świetne były te wzajemne wymienianie się ilością grzechów jakby to były naklejki świerzaków
. Jedynie na minus niepotrzebne powtarzanie tego z tą pielgrzymka, odcinki Kiepskich nie są na tyle długie żeby widz zapomniał, że ksiądz wysyła komunistów na pielgrzymkę.
Na minus scena u Badury, donos Paździocha dobry. Ostatniej sceny szczerze mówiąc nie rozumiem, nie wiem czy to błąd mój oczu moich, czy montażystów, ale dlaczego Ferdek stał się na koniec tym Draczem? W sensie no rozumiem; komunista-na pielgrzymkę, Ferdek idzie na pielgrzymkę więc jest jak ten towarzysz Pietrucha, nawet wygląda tak samo-ale po co to? Oświećcie mnie.
6-/10 za klimat pierwszej części odcinka.