Dzisiaj sobie obejrzałam ten odcinek w ramach przypomnienia i wywołał u mnie takie same odczucia jak wtedy, kiedy widziałam go po raz pierwszy. Jest po prostu do dupy
Słaby, marny, nieśmieszny, mierny, idiotyczny, żałosny, nudny, smętny, ponury itp., itd. Stanowi początek totalnego upadku serialu - wrócił Waldek, totalny debil, idiota i pedał, doszczętnie zniszczony przez Amerykę. Jolaśki tu co prawda jeszcze nie poznaliśmy, ale i tak była porażka i gniot. Już sam początek odcinka nie napada optymizmem i nie daje nadziei na lepszy dalszy ciąg. Ten powrót Waldka to niewypał, tak samo jak i jego postać (niczym nie przypomina starego, dobrego Cyca). Aha, i tytuł jest tak samo bezsensowny co odcinek.
Plusy:
- "żeby się zesrali chytrusy jedne (...) w mordę jeża" Boczka
- zachowanie i teksty Mariolki - dobrze, że była taka niezadowolona z powrotu Waldka
- "ojciec, to może ty kacora masz" Mariolki
- słowa Halinki o zachowaniu Ferdka (nic śmiesznego to nie było, ale prawdę powiedziała)
- "daj mnie wody... nie tej, ognistej" Ferdka w ostatniej scenie
Minusy:
- idiotyczny program na początku!
Co to miało być? Pojawił się tam tylko jeden fajny tekst o bladych facetach w czarnych sukienkach (spodobał mi się, ale nie rozśmieszył), reszta to porażka i żenada, że aż brak mi słów. W dodatku się dłużył jak cholera...
- Ferdek od początku do końca zachowujący się jak stary dziad. Mówił jakby naprawdę był ciężko chory i umierający (chodzi mi nie tyle o treść, co o sam sposób mówienia)
Jego udawanie umierającego było żałosne i w ogóle reakcja na to, że syn wraca... Przecież powinien skakać z radości i szykować Mocne Fulle na powrót, a nie odstawiać jakieś szopki...
- nikt nie powiedział tak naprawdę wprost, że Waldek wraca i nie dowiedzieliśmy się, skąd oni to wiedzą (zadzwonił/ przysłał list itp.)
- Halinka, która cieszyła się bardziej z powrotu Waldka niż Ferdek - powinno być na odwrót (tzn. Halinka oczywiście też mogłaby być szczęśliwa, ale bez przesady)
- to całe szykowanie imprezy powitalnej - wszystko nudne, nieciekawe, bez polotu
- postać Waldka brutalnie zniszczona przez scenarzystów i reżysera
- impreza powitalna
Co tam robił Badura, Kozłowski i Malinowska?! Po cholerę oni tam?! W ogóle cała ta otoczka mi się nie spodobała - jakieś wystawne przyjęcie, dekoracje, jakieś debilne góralskie przyśpiewki
Ta piosenka na powitanie, mimo, że mi się podoba, to ani mi nie pasuje do tej okazji, ani w ogóle do serialu komediowego.
- szopka z Ferdkiem na łożu śmierci i przepraszaniem przez Waldka
- odniesienia do pisma świętego i cytaty - nuda, nuda i jeszcze raz nuda
- przyjęcie w salonie Kiepskich - główną rolę odgrywali Kozłowski, Malinowska i Badura, reszta była jakoś w cieniu (poza Waldkiem, który odpowiadał na pytania trzech w/w postaci). Nie podobały mi się też ponowne przyśpiewki góralskie (nienawidzę tego)
- śmiech Malinowskiej przy stole
Brr...
- zakończenie - Ferdek mądre słowa mówił, ale już za dużo filozofowania w tym odcinku było, więc minus za tę scenę, niestety.
Zupełnie inaczej sobie wyobrażałam powrót Waldka i gdy zobaczyłam odcinek po raz pierwszy w dniu premiery, byłam strasznie zawiedziona i rozczarowana. Z żalem muszę przyznać, że to jeden z najgorszych odcinków w historii ŚwK. Nie było w nim nic śmiesznego, nawet to co wymieniłam w plusach mnie nie rozśmieszyło (co najwyżej dwa teksty wywołały u mnie lekki uśmiech, ale to tyle). Doszłam też do wnioski, że odkąd wrócił Waldek, z dzieci Kiepskich bardziej wolę Mariolkę (polubiłam ją bardziej).
Ocena -1/10, na więcej to to nie zasługuje...