Trochę tego odcinka nie doceniłem, dlatego postanowiłem sobie, że ocenię go jeszcze raz, a co.
Z początku mogłoby się wydawać, że będzie to kolejny odcinek z przesadzonym chamstwem i "zdziadzieniem" Ferdka, aczkolwiek jest tak chyba tylko częściowo, bo całość o dziwo ma swój duży urok i jest po prostu niezwykle zadowalająca.
Dialogi bywają naprawdę wyśmienite, w końcu pochodzą ze złotego okresu serialu, ale no naprawdę, ile w tym odcinku jest udanych żartów słownych, jak np. tekst Marioli o "zamachu na media publiczne", po tym jak Ferdek rozpieprzył telewizor, czy też moment, w którym Halina pod koniec sceny stwierdza, iż "Ferdek jest cały żółty", a Helena scenę później mówi, że "zalała go żółć".
Film to zapychacz, ale fajnie do niego nawiązali potem w śnie Ferdka, że śnią mu się osoby, które widział w ciągu dnia, to zawsze dodaje dużo realizmu do odcinka.
Nie jestem pewien, czy poza widocznym przekazem o tym, że Polacy są zazdrośni i chamscy w stosunku do nagrodzonych, a gdy sami otrzymają nagrodę, burzą się na każde słowo krytyki, twórcy nie chcieli też uderzyć w jakiś inny cokół. Bo przecież Bednarczyk, rzekomo niezasługujący na nagrodę ze względu na nieznajomość podstaw matematyki, w śnie wypowiada słowa ewidentnie nawiązujące do Wajdy (i do mitu o Pawliku i misiu z okienka
), czyżby twórcy do niego w jakiś sposób pili? Albo do krytyków jego filmów? Nie wiem tak szczerze.
Bardzo dobry wątek ogródków działkowych i dwa genialne dialogi: pierwszy o pokazaniu Mariana w telewizji, gdzie okazało się, że żadne to było główne wydanie wiadomości, a wiadomości lokalne o 13.
Drugi to ten dialog Ferdka z Paździochem o "polskim piekiełku", hipokryzja ukazana w sposób doskonały.
Pomysłowe zakończenie, że tak zacytuję sam siebie, nie było do bólu przewidywalne.
Najsłabsze sceny to film i retrospekcja - poza tym odcinek byłby doskonały.
9/10.