Nie ma o czym mówić, odcinek kapitalny i tyle.
Pierwszy akapit recenzji Bździucha generalnie rozłożył wszystko i ciężko mi cokolwiek dodać, ale będę się starał.
Zdecydowanie ten odcinek wyróżnia się ilością humoru, tyle żartów słownych nie było nawet w poprzednim, genialnym odcinku.
Nawet pierwsza scena łóżkowa, wydawałoby się że będzie jednak oklepana i nieangażująca, a ona, mimo swej długości, była bardzo udana.
No a potem to już jazda bez trzymanki i to w dodatku na głowie - Paździoch lepiący coś kształtem przypominające to, co należy jednak wydalać w pomieszczeniu obok, o dziwo jednak udało się obejść bez żartów kałowych, w których potem scenarzyści będą się lubować. Jedyny tekst o tymże, czyli "takie coś to się w kiblu robi i nie takie duże" bardzo na plus, wiedzieli, kiedy się zatrzymać i chwała.
Potem oczywiście zdrowie sponsora i ta akcja z górką usypaną w piwnicy, cała ta rozmowa o wędrówce Ferdka po Giewoncie genialna.
Lot balonem świetny, no i "Szumią jodły na gór szczycie" w wykonaniu Ferdka jak zwykle wspaniałe.
Dziwny ten wątek Haliny słyszącej Ferdka, ale uznajmy że to kolejny rąbnięty wątek tego rąbniętego odcinka.
Program TV genialny, najpierw świetny tekst o najstarszych góralach, a jak bohaterowie przemykali przez Giewont, no to już gęba się cieszy.
Zawsze chciałem wiedzieć, o co chodzi w zakończeniu i może kiedyś się dowiem, póki co powiem tyle, że ładnie zrobione efekty specjalne i genialna reakcja Ferdka i Boczka na przylot spodka, zawsze żałuję, że przekleństwa są cenzurowane.
9/10.