Chyba najlepszy odcinek kiepskich. 10/10
Fabuła taka sobie, aczkolwiek dialogi to istne Dom Pérignon w swojej klasie.
"ja nie, ja teraz biore antybiotyk"
"No to wyjmuj pan te wagoniki i jedziemy z tym pociągiem"
"Panie Boczek... gardze panem"
"No skup sie pan i nie rób pan takiej głupiej miny jak małpa w lesie
Ale panie, co ja pic nie umiem? No to co, chluśniem bo uśniem
Panie, ale to nie jet takie zwykłe zalewanie mordy tylko kulturalne spożycie. Tam siedzi mój przyjaciel ze wschodu - Dymitr, z którym mam zawrzeć kontrakt mojego życia i musze panu powiedzieć, że gdybym nie był na antybiotyku sam bym do niego przypił i pańskie szemrane usługi nie byłyby mi potrzebne, jasne?"
"i wytrzyj pan kopyta, bo nie jesteś pan u siebie w chlewie'
- ostry pojazd po grubasie
'Prosze opuścić to pomieszczenie
Ale panie, jest ta impreza czy jej nie ma, bo ja bym sie tego kurakao napił
Niech pan zapomni o tym całym kurakao, WON STĄD
Panie, pan mnie traktujesz jak ŻWIERZE, a ja panu przysiegam ze ja sie tego kurakao napije i to prędzej niż pan
Po moim trupie"
"Panie ferdku, ide se pić kurakao, a pan nie" - i ta mina ćwiercdebila Boczka
"Ja wiem jakie, na placu zabaw dziecinnych"
, Boczek ostry menel i głupek w jednym
Ale ich odpieprzyli w te garniturki z lumpeksów jak mieli iść na libacje
"no do ludzi ide, to co w lackzach pójde?" - Ferdek czeszący wąsy, typowy polski chłop
"Co, zezwymiotowała sie swinia pod stół i jeszcze obrós ściągła" - nawet łatwo to wsobie wyobrazić, grubas wygląda na najprymitywniejszego mieszkańca tej kamienicy
Genialne 10/10, nie znudzi sie nigdy, panie Boczek, gardze panem