Odcinek dość fajny ale po kolei:
Zabrakło wprowadzenia w postaci np. jakiegoś programu w telewizji o złych sąsiadach. Od razu Ferdek, co prawda fajnie bo fajnie ale ni z gruchy ni z pietruchy, gadał o Pażdziochu i Boczku:
- menda, świnia, złodziej
- regularne bydle
W nocy Boczek przylazł
Trochę za miły i za dobry nawet jak na niego.
Ale jaki to placek jak to była babka.
Z piwem dobre, pokazuje dwulicowość ludzką.
Ale Boczek znów za duży frajer, sobie tylko jedno zostawił.
Potem kolejny popis - Ferdek obłudnik zeżarł ciasto aż mu się uszy trzęsły. Ochotę mu dać w mordę mam !
Teraz wiadomo skąd Ferdek ma te nowe laczki
Szkoda Boczka
Fajnie Ferdek z Pażdziochem sobie mówili kto kim dla kogo jest
Major w stanie spoczynku - dobra akcja, pokazująca mendowatość Pażdziocha i jego kolegi.
Dziadek z Wehrmachtu, no cóż trzeba było wybielić trochę Tuska.
Po wygranej PiS-u wszystkie łapska na POkład
Odcinek pierwszy kręcony na zamówienie i na kolanie. Dlatego było tyle niedoróbek i naciągnieć.
Do tego Ferdek zaczął tyć jak świnia, pierwszy odcinek w którym to zauważyłem
Czyli 2005 rok to przełomowa data w dziejach serialu.
Mimo to 7/10.
Oto moje zakończenia alternatywne:
Po tym jak wypomniano Boczkowi jego dobroduszność i uczynność to on powinien stać się mega złym.
Na przykład zamiast placka nasrać na talerz a potem pytać Ferdka czy smakowało
A Ferdek: "Oczywiście, mniam, mniam"
Albo dosypać proszków na rozwolnienie i by się Ferdek z Pażdziochem pobili pod kiblem o pierwszeństwo.