No i co ? Da się zrobić mądry odcinek z humorem, bez zrzędliwego Badury i bez plagiatów wybitnych dzieł ? Da się ! Tylko trzeba pomyśleć, a z tym Sobiszewcy od paru lat mają zdecydowany problem.
Pierwszą świetną satyrą jest przedstawienie Halinki i Boczka jako społeczeństwa które żyje światem mediów; gwiazd i telewizji. Największym wydarzeniem jest ślub jakiejś gwiazdy, znają oni tylko utopijny świat przedstawiony w telewizji, sama Halina co chwila nuci "życie życie jest nowelą" z plebani, i nawet głupie słowo Ferdka "Przyjemność" kojarzy jej sie od razu z reklamą twarożka i zaczyna śpiewać jej treść, wzbudza to w nich smuek i podziw, że oni mają tyle a my nic nie mamy, choć w ogóle nie zauważają, plusów ich pozycji społecznej.
Odwrotnie przedstawiono Ferdka i Paździocha. Oni stoją w kontrze i są zawistni, zazdroszczą mieszkańcom wyimaginowanej utopii z telewizji, denerwuje ich to, że komuś się powodzi.
Nie zauważają jednak, że oboje stoją na tym samym podłożu, chcą być lepsi społecznie, chcą sobie dogodzić, ale jest to jedynie iluzja luksusu.
Świetnie przedstawione bierne społeczeństwo, wszystkim mieszkańcom kamienicy ledwo co starcza do przysłowiowego pierwszego, ale mimo to próbują taplać się w jak to nazywają luksusach. Jednak jak się okazuje ich drogie zabawki nie są niczym specjalnym, a jedynie może sprawiać wrażenie o ich wysokim statusie społecznym. Na przykład Ferdek który jako jedyny stwierdził, że drzewo sandałowca (lub sandałowe według Boczka
) śmierdzi i jest bezużyteczne, ale mimo to podwyższało nieco w hierarchii społecznej Paździochów zwłaszcza w oczach takiego na przykład Boczka.
Na koniec Ferdek jako jedyny nie musi sobie dogadzać, bo ma wszystko, jemu niewiele potrzeba do szczęścia ot piwo po prostu. Jednak kapitalizm obecny w społeczeństwie i mediach naciska go żeby miał, nie ważne co, ale żeby miał.
Ale oprócz tego była masa świetnych żartów; wspomniane drzewko sandałowe Boczka, Boczek jak nie chciał się podzielić pizzą
.
I co mnie zszokowało
nie było głupiego Badury który zasiadłby na jakiejś starej oponie i zwracając się do Ferdka tłumaczył głupiemu widzowi co właśnie miał do przekazania twórca, a mimo to jakoś da się oglądać, mimo, że nawet raz nikt nie pierdnął, ani nie beknął, no jak to ten Okił robi, no niesamowite. I aż dziwne, że scenariusz tu popełnili Sobiczewscy, jak dla nich nierealne jest się śmiać bez dobrego dowcipu o bąku czy o kupie, nie wspominając o tym, że każde słowo musi być zastąpione "dupą" (Gadał dziad do obrazu, a obraz do dupy ni razu") albo zastępować każde słowo wyrazem "zesrał się" (Mikser się zesrał, ketchup się zesrał) bo przecież boże jakie to śmieszne, normalnie wieś tańczy i śpiewa.
Oj przepraszam uniosłem się
8/10