Yoki nie ma w serialu już od dobrych kilku sezonów, więc można go już raczej podsumować.
Najpierw ogólnie: jeśli chodzi o reżyserię, to Yoka chyba wypadł w tej roli lepiej niż Okił, zmiany techniczne to akurat zaszły nie przez niego, choć mnie nie przeszkadzają.
Tylko po prostu przejął pałeczkę w momencie, gdy serial się kończył i po kilku dobrych sezonach kręcił już słabiznę, dlatego kojarzony jest głównie jako "zabójca serialu", choć może i się jakoś przyczynił, to na pewno nie w takim stopniu, jak państwo S.
To jedziemy sezonami:
SEZONY 8-9
Przejęcie pałeczki akurat bardzo sprawne - Yoka odświeżył serial w pozytywnym tego słowa znaczeniu, odcinki są lekkie i zabawne, greenboxów jest mało (a w sezonie 8. chyba nawet mniej niż w 7., niech ktoś to policzy
), istna sielanka.
SEZON 10
Ferdek zdziadział i więcej jest greenboxów. Poza pierwszym odcinkiem serii nie ma odcinka z 4-5 bohaterami, jest ich po prostu więcej. Niektóre odcinki już się wyraźnie nie udają, mimo mądrego przekazu są po prostu mało zabawne ("Kochaj albo tańcz", "Skowyt").
SEZON 11
To z kolei mój drugi ulubiony sezon Yoki.
Ferdek znów oddziadział, odcinki są i mądre, i przekomiczne, a klimat jest nie do podrobienia.
Jedynym słabszym epizodem jest tu "Ósme dziecko stróża", ale to podobno ktoś go poszatkował po katastrofie smoleńskiej (to tylko teoria, nie sugerujcie się
). To zdecydowanie ostatni tak klimatyczny sezon.
SEZON 12
O klimacie zwykle decydują detale. Kolory - tutaj zimniejsze niż jeszcze sezon temu. Do tego szara bluzka Ferdka, momentami muzyka Mirowskiego, brak telewizora Okiła (zapewne usuniętego z powodu przejścia Polsatu na obraz w pełni panoramiczny, to i programy TV w Kiepskich były w 16:9)... To wszystko złożyło się na powolne zatracenie klimatu Kiepskich. Tu jeszcze przynajmniej było zabawnie - bo sezon później już tak nie będzie.
SEZONY 13-16
Bardzo słabe sezony. Mirowski ze swoją mroczno-ponurą muzyką dominuje, wraca Waldek (niepotrzebnie!), niepotrzebnie ochajtany z Jolasią, niepotrzebnie wysuwa się bliżej pierwszego planu postaci gościnne, greenboxów jest ogromna ilość, a ich jakość męczy oczy. A no i Ferdek, dziad do kwadratu. Aktorzy byli w formie, to marnowano to fatalnymi odcinkami. Obecnie jest odwrotnie.
SEZONY 17-18
Tu ciut lepiej, greenboxy lepszej jakości i w końcu parę odcinków wartych zapamiętania ("Kanalia", "Gorzelak Kobielak...", "Ferdydurka"), no ale przy tym nadal dużo Pupcińskich i słabych epizodów. Czyli nadal źle.
SEZONY 19-20
Pojawia się kilka tragedii, o których człowiek nie chce pamiętać (tu chociażby "Nacopoco", "Głupi Piotruś", "Świece na wietrze", "Klimakterium"), nie pojawia się taki odcinek, o którym człowiek będzie pamiętał bardzo długo, w sumie to nie ma w tym okresie wiele dobrego, ale za to jest wiele Pupcińskich. Marna pociecha.
SEZONY 21-24
Dość niespodziewanie coś drgnęło na moment i poziom lekko wzrósł. O ile w tym pierwszym się raczej "tylko" zanosiło, tak sezon 22. wybił się dzięki braku wiadomej parki, a dwa następne to parę genialnych epizodów, wspomnę tu przede wszystkim odcinki napisane przez samego Yokę z "Obserwatorem" na czele lub "Masz wiadomość". I taka to była sielanka...
SEZONY 25-26
...Do czasu, gdy niespodziewanie Kotys zachorował i trzeba było migiem pozmieniać scenariusze. To była tragedia - w 25. serii wyeliminowany Paździoch został zastąpiony oficjalnie Heleną, a nieoficjalnie każdym po trochu, wskutek czego w każdym epizodzie była choć mała cząstka czegoś słabego. 26. sezon to koszmar każdego widza - brak humoru i to dosłownie, brak sensu, brak fabuły, do tego ważący 200 kilo Grabowski plus zdziadziały do sześcianu Ferdek. O tym sezonie wolałbym raczej zapomnieć. Może to i lepiej, że to właśnie tu żegnamy się z Yoką...?