Jakieś 2-3 lata temu wracałem z melanżu, który odbywał się jak zawsze w piwnicy jedynego z kumpli naszej paczki. Przed wyjściem zauważyłem, że nie mam czapki. Była zima. Szukaliśmy jej, ale nigdzie jej nie było. Pomyślałem, że pewnie gdzieś się zawieruszyła i poprosiłem, żeby kolega poszukał na drugi dzień. Dodam tlykoz że nie byłem nawalony jak świnia tylko po prostu byłem po kilku piwach rozłożonych w czasie. Rano miałem jechać na giełdę, więc nie piłem dużo. Była to godzina coś około 2 może 2:30 w nocy. Wyszedłem z bloku i poszedłem skrótem przez osiedle między blokami. Było cholernie zimno, a chciało mi się palić, więc postanowiłem wejść do klatki jednego z bloków i zapalić w wejściu. Blok ten miał 3 klatki Przed środkową stał jakiś mężczyzna w samej bluzie (bez kurtki) w kapturze na głowie i palił fajkę. Jak podszedłem bliżej gość ten odwrócił się o 180 stopni jak jakiś robot i wszedł do klatki. Postanowiłem, że wejdę do klatki z lewej strony, żeby nie dostać opierdzielu za to, że pale w czyjeś klatce. Zapomniałem dodać, że przed blokiem był mały plac zabaw. Wszedłem do klatki. Jak to zazwyczaj bywa w blokach są 2 pary drzwi. Pierwsze gdzie zazwyczaj można znaleźć skrzynkę na listy i drugie prowadzące na schody. Postanowiłem usiąść na schodach, więc otworzyłem te 2 pary drzwi i wszedłem. Stanąłem przy schodach nie usłyszałem jak na górze na schodach rozmawia dwóch mężczyzn. Jeden miał bardzo łagodny i wyższy głos, a drugi był niższy. Nie wiem o czym rozmawiali, ale jeden mówił, a drugi tylko przytakiwał. Nie widziałem wtedy w tym nic dziwnego, ale głosy raptownie ucichły. Nie usłyszałem żadnych kroków, ani zamknięcia drzwi. Nic. Za chwilę w drzwi od piwnicy od wewnętrznej strony uderzyło coś jakby podmuch wiatru. Postanowiłem, że wyjdę i stanę w wejściu gdzie jest skrzynka na listy. Nie pomyślałem wtedy, że to jakieś duchy. Może po prostu w piwnicy było otwarte okno i tyle, a gościach na schodach nic nie myślałem. Nie zwróciłem wtedy na ich szczególnej uwagi. Tak samo z resztą jak na mężczyznę przede sąsiednią klatką. Jednak coś było nie tak stałem i dziwnie się jakoś czułem. Nad drzwiami wejściowymi była taka lampa jak to zwykle bywa w blokach i coś mnie pokusiło żeby na nią spojrzeć. Lampa zaczęła szybko mrygac jak na filmach. Niewiele myśląc cała siła uderzyłem w drzwi i wybiegłem. Gdyby ktoś stał pod klatką to mocno by oberwał. Na zewnątrz przebiegając obok placu zabaw przed samym blokiem (zwolniłem, biegłem truchtem) zobaczyłem czarną postać o czerwonych oczach w kapeluszu i w jakieś szacie. Był to jakby cień. Sylwetka i czerwone oczy. Nic więcej. Nie wiem czemu pomyślałem wtedy, że to strach na wróble. Odwróciłem głowę, a kiedy znowu spojrzałem nic tam nie było. Zacząłem biec nie patrząc na nic. Była straszna mgła i nikogo na ulicach. Biegłem ile sił w nogach. W biegu odmówiłem modlitwę. Było mi zimno w głowę, więc postanowiłem zaciągnąć kaptur. Wtedy na moim lewym ramieniu leżała moja czapka. Wyprasowana jak od żelazka. Założyłem ją i pobiegłem do domu. Opowiedziałem o wszystkim siostrze. Opisałem jej postać, którą widziałem, a ona wpisała to wujku google. I znalazła. Kiedy to zobaczyłem to się popłakałem, a na całym ciele miałem gęsią skórkę. Włosy mi stanęły dęba.
https://www.google.com/search?q=cz%C5%8 ... Ecz37AC7DM
Myślę, że ten z prawej strony to mógł być ten co stal pod blokiem. Są to ludzie cienie. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Pojawiają się ludziom podróżującym w samotności jako przestroga przed czymś. Jak opowiedziałem o tym kolegą to dowiedziałem się, że w tamtym bloku zabił się jakiś mężczyzna. Wyskoczył przez okno z 4 piętra. Było to jakieś 10 lat wstecz, może mniej. Od tamtej pory wierzę w duchy, demony. To się wydarzyło naprawdę. Dziwny gość przed blokiem, głosy, które ucichły, uderzenie w drzwi od piwnicy, migające światło (dokładnie tak samo jak na horrorach), gość w kapeluszu o czerwonych oczach i czapka, która nie wiem jak znalazła się na moim ramieniu. To było straszne przeżycie. Przez długi czas omijałem i to osiedle szerokim łukiem. Kiedy wracałem później do domu to starałem się iść główną drogą, a do tego bloku już nigdy nie wszedłem.