WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
SCENA I Dzień. Ferdek i Marian stoją z groźnymi minami naprzeciwko WC. Z WC wychodzi Boczek.
Boczek: O! Dzień dobry, sąsiedzi! (śmieje się)
Ferdek: Pana noga już tu więcej nie postanie!
Boczek (zmieszany ze zdziwioną miną): A gdzie postanie?
Marian: A nawet na Lateranie! Ale nie tu!
Boczek: Ale jak?
Ferdek i Marian (razem): Srak!
Boczek (wystraszony) : Do widzenia! (ucieka do siebie na górę)
SCENA II Noc. Sypialnia. Halina i Ferdek śpią. Nagle Halina się budzi.
Halina: Ferdek! Ferdek! Śpisz?
Ferdek: Nie, czołga se kurde naprawiam!
Halina: Ty słyszałeś to, co ja?
Ferdek: Czyli że co?
Halina: No szmery takie, szelesty…
Ferdek: A idźże idźże…
Halina: O nie! Ty idźże! Zaraz tam pójdziesz i sprawdzisz co tam…
Ferdek: Hipopotam…
Halina: Ferdek… Ty mnie nie uruchamiaj, bo się spotkamy sam wiesz gdzie…
Ferdek: Nie wiem, dobranoc! Trzeba spać żeby rano… (walenie do drzwi) Aaaalbo wiesz co, Halincia… Ja se pójdę i se sprawdzę… A może to włamywacz jaki? I po co ma ci krzywdę zrobić? A ja se z nim kurde poradzę! O tak! (boksuje powietrze)
Halina: O nie! Już ja znam tych twoich włamywaczy! Przyszedł Paździoch z wódką! A te szmery to pewnie też on na korytarzu! Wiesz co? Ja się już przestałam bać i ja otworzę!
Ferdek: Żeby ci się czasem krzywda jaka nie stała…
Halina: A co ty się tak nagle o mnie martwisz?
Ferdek: Nagle? Ja się całe życie martwię o małżonkę moję najukochańszą…
Halina: Tak? I ciekawe jak się to objawia…
Ferdek: No jak to jak? A kto zamykał Babkie do szafy żeby cię nie ugryzła?
Halina: Ty nie bądź bezczelny… Szczególnie jak mówisz o mojej mamusi!
Ferdek: To chodź, pogonimy tego włamywacza razem! Ja ciupagą, ty wałkiem!
Halina: No… W ostateczności… Jednak nie licz na to, że się czegokolwiek napijesz, bo już ja cię tym wałkiem przypilnuję!
(wstają i otwierają drzwi razem)
Boczek: Dzień dobry, to ja se jestem, w mordę jeża!
Halina: No widzę, że nie papież!
Ferdek: Jaki dzień? Trzecia w nocy jest! I jaki dobry, skoro pan dupę zawracasz?
Boczek: Ja se w ważnej sprawie przyszłem!
Ferdek: Ta? Ciekawe jakiej?
Halina: Ale Ferdek, daj panu Boczkowi powiedzieć…
Boczek: Bo pani Halineczka to zawsze bardzo dobra dla mnie była i ja se to zawsze będę w modlitwie pamiętał, ale pan żeś mnie po raz ostatni spod kibla wypierdzielił! Zapowiadam panu komisyjnie, przy świadkach, w mordę jeża! Ostatni raz!
Ferdek: No i gitara! Ja po to panu gadam żeby za którymś razem zadziałało! Szczerze mówiąc, to już dawno zwątpiłem w pana osobę, ale skoro jednak się pomyliłem, to przepraszam i do widzenia się z panem!
Halina: Brawo, panie Boczek! Brawo! Wreszcie pan zrozumiał!
Boczek: Ale zara! To nie tak! Bo ja se coś jeszcze…
Ferdek: A gówno to kogo obchodzi! (zamyka mu drzwi przed nosem)
Halina: Ferdek! Nie można tak!
Ferdek: I co mu grubas zrobi? Ekskomunikuje mnie, kurde? (śmieje się pod nosem)
SCENA III Dzień. Salon. Ferdek przysypia na fotelu przed telewizorem
Ferdek (mruczy do siebie): Nie dał się wyspać grubas jeden, świnia pornograficzna i teraz nie będę wiedział, co się dzieje na świecie…
Reporterka (off, bo kamera jest skierowana na Ferdka): Witam Państwa, zapraszam na wiadomości ze świata i okolic! Proszę Państwa, sensacja rewelacja! Habemus Papam! Po nagłej abdykacji papieża tej nocy, wybrano już w trybie ekspresowym następcę! Jest nim Arnold Boczek z Wrocławia! Co prawda rzeźnik, nie kardynał, ale bardzo religijny! Kościół postanowił iść z duchem czasu i przeprowadzić eksperyment!
Ferdek: Ta, jasne… (wyłącza TV, przewraca się na drugi bok i zasypia) Nawet w snach mnie będzie świnia prześladować… (Ferdek chwilę śpi i chrapie, kamera cały czas na niego. Nagle słychać z off bardzo głośny dźwięk spuszczanej wody) No nie! No nie! Miał tu nie przychodzić, a dalej przychodzi! Już ja z nim zrobię porządek! Popamięta! (zrywa się i niemalże biegnie pod WC, po drodze bierze ciupagę) Panie, wyłaź pan! (wali ciupagą w drzwi) To jest łamanie konstytuncji przenajświętszej! Wyłaź pan w podskokach, ale już!
Marian (wychodzi z WC): Panie Ferdku, gratuluję obywatelskiej postawy, ale tym razem to ja, a z tego, co się orientuje, to mnie na tym piętrze wolno, kiedy chcę!
Ferdek (zbity z tropu): No… Zasadniczo to prawda… Wolno panu zawsze wtedy, kiedy pan chce, z wyjątkiem momentów, kiedy ja muszę… Jednak wiesz pan, z kim pana pomyliłem…
Marian (śmieje się przyjaźnie): Wiem, wiem… Nie szkodzi! Jeszcze raz gratuluję obywatelskiej postawy i szybkiej reakcji! Ja też chciałem sobie kiedyś taką ciupagę sprawić, ale w obecnej sytuacji to już nie będzie konieczne.
Ferdek: W jakiej, przepraszam, sytuacji?
Marian: Był u mnie tej nocy i obiecał już tu więcej nie przychodzić!
Ferdek: O! U mnie też był!
Marian: I gitara! (śmieje się)
Ferdek: No nie wiem czy taka gitara, panie Marianku… Co najwyżej grzechotka paragwajska… Bo on mnie teraz w głowie siedzi i nie chce wyleźć… Dzisiaj rano mi się śniło… (śmieje się i macha ręką) To nawet wstyd powtarzać, wie pan… (śmieje się i macha ręką) ale śniło mi się… (śmieje się i macha ręką)… że… że… grubas se papieżem został!
Marian (łapie się za serce) : Panie Fe… Fe… Fe… Feferdku… Mam zawał!
Ferdek: Aż tak się pan o mnie martwisz? A ja zawsze myślałem, że się nie lubimy, tylko czasem musimy współpracować dla wyższego dobra…
Marian: To prawda! Darzę pana nienawiścią szczerą, czystą, bezinteresowną i z tego powodu nad wyraz piękną… Brzydzę się każdym pana centymetrem i dlatego nie lubię z panem współpracować nawet dla wyższego dobra… Jednak jeśli panu się śniło to samo, co mi i w tym samym czasie, co mi, to to najprawdopodobniej nie był sen!
Ferdek (łapie się za serce) : O kurde! To ja w takim razie mam ze 2 zawały! Albo i 3!
Marian: Już się pan nie licytuj, bo panu się zawsze chce tego, co mnie i wtedy, kiedy mnie…
Ferdek: O nie! To panu się zawsze chce wtedy, kiedy ja muszę!
SCENA IV Salon Kiepskich. Ferdek i Marian siedzą na fotelach z bladymi minami i kompresami na głowie.
Ferdek: Panie Marianku, to co robimy w zaistniałej sytuacji?
Marian: Spokojnie, Księga Apokalipsy wszystko to przewidziała! Nie sądziłem, że to się wydarzy w naszych czasach i że będzie aż tak brutalne, ale w Piśmie jest wszystko napisane!
Ferdek: A co?
Marian: A już nie pamiętam z tego wszystkiego, ale morał jest taki, że się źle dzieje i tak nie wolno!
Ferdek: I co w związku z tym?
Marian: Muszę pomyśleć… Widzisz pan, że ledwo żyję…
Ferdek: No ale trzeba coś kurde wymyślić!
Marian: Nie wiem! Nieomal nie umarłem, a pan mi tu…!
Ferdek: To nie ja! To sytuacja jest bardzo poważna!
Marian: Wiem! I dlatego jestem nią w tej chwili zbyt przytłoczony, aby trzeźwo myśleć… Porozmawiamy za kilka dni albo tygodni… Idę do siebie, do widzenia! (wstaje i bardzo powoli, noga za nogą idzie do siebie, potem się odwraca i krzyczy w stronę kuchni) Pani Halineczko, bardzo dziękuję za pomoc!
Halina (off): Jak się pan czuje, panie Marianie?
Marian: Źle!
Halina (off): Ojej! To proszę zostać!
Marian: Bardzo dziękuję, ale w domu będzie mi lepiej! W domu się telewizor zepsuł, więc sobie odpocznę od obecnej sytuacji.
Halina (podbiega) : To ja panu pomogę wrócić do siebie (łapie Mariana za rękę)
Marian: Bardzo dziękuję! (wychodzą)
SCENA V PLANSZA: MIESIĄC PÓŹNIEJ
Piwnica. Ferdek wybiera ziemniaki.
Marian (wchodzi): Dzień dobry!
Ferdek: O! Dzień dobry! I co lepiej panu?
Marian: Na ciele lepiej, ale na duszy coraz gorzej…
Ferdek: Czyli nic żeś pan nie wymyślił?
Marian: Panie Ferdku… Nie mogę…
Ferdek: A może tu nie ma co myśleć, tylko najprościej jak się da- zamach stanu i tyle i Habemus New Papam czy jak to tam mówią kurde!
Marian (śmieje się): O nie, panie Ferdku! To wcale nie jest najprościej jak się da!
Ferdek: A dlaczego?
Marian: Jak to dlaczego? Pomyśl pan! Szwajcarzy panu zrobią jesień z dupy Średniowiecza!
Ferdek: Szwajcarzy? To Boczek do króla Watykanu jeszcze se dołożył króla Szwajcarii? To może zaraz będzie Austria, a wąsik charakterystyczny on już ma, fryzurkie też złowieszczą i wiesz pan, co dalej…
Marian: Panie, nie kompromisuj się pan!
Ferdek: A on mi kiedyś mówił, że się malarstwem interesuje! Na kiblu zaczął jakieś bazgroły kreślić, ale żem dziada w porę pogonił!
Marian: Panie, sytuacja jest wystarczająco absurdalna bez pańskich dzikich wymysłów!
Ferdek: To wymyśl pan coś!
Marian: Kiedy nie mogę…
Ferdek: Ale miesiąc już minął i po miesiącu pan dalej nie możesz?
Marian: To sam pan wymyśl, jak pan taki mądry!
Ferdek: Kiedy ja też nie mogę…
Marian: A widzisz pan!
Ferdek: Ale dlaczego pan potrafisz na bazarze klientów oszukiwać, a teraz pan nie potrafisz grubego debila wykiwać?
Marian: Po pierwsze to sobie nie życzę, bo to są kłamstwa i kalumnie i nic pan na mnie nie masz, a po drugie, to po prostu nie mogę żyć z poczuciem winy!
Ferdek: Jakiej winy?
Marian: A pamiętasz pan, jak mu kiedyś powiedziałem, że nie wiem, gdzie jego noga postanie, ale może być nawet na Lateranie, ale nie tutaj?
Ferdek: No i jakby się pana posłuchał, to by dołączył do tej sekty Marcina Laterana, a grubas jak zwykle zrobił zupełnie odwrotnie! Już bym wolał żeby zamieszkał na stałe u nas w kiblu niż takie cyrki odstawiał!
Marian (doznaje olśnienia) : Pan się nieustannie i z uporem maniaka kompromisujesz, ale czasem z tego coś dobrego wyjdzie!
Ferdek: Nie obrażaj pan, dobre?
Marian (śmieje się) : Ależ panie Ferdeczku, to był komplement!
Ferdek: A co dobrego ma wyjść?
Marian: Mam pomysła! Sekta! Mówi to panu coś?
Ferdek (robi przerażoną minę oraz znak krzyża): Panie, nie bluźnij pan! (odsuwa się 2 kroki w tył od Mariana)
Marian: Panie, bluźnierstwo to jest Arnold Boczek, a my nie będziemy przecież taką sektą jak z amerykańskich horrorów…
Ferdek: Tak? A jaką?
Marian: No… Tak naprawdę to nic się nie zmieni, poza tym, że nie uznamy wyboru najnowszego papieża, tylko tymczasowe bezkrólewie i poprzeciągamy wiernych na naszą stronę, a potem jak nas będzie więcej, a Boczek i Szwajcarzy zostaną sami, to ich się ogłosi sektą, a nas normalną denominacją i się wybierze nowego papieża, tylko tym razem tradycyjnie- spośród kardynałów i tak sobie będziemy funkcjonować jako normalna denominacja i tyle! Kwestia kilku lat!
Ferdek (waha się) : No dobre… Normalną degeneracją to ja mogie być, tylko czy ona na pewno będzie normalna? A pamiętasz pan jak tydzień temu ksiądz Maślaczek z ambony gromił Marcina Laterana, a pan żeś mu przyklaskiwał z pierwszej ławki i potem przez tydzień pan o tym męczyłeś gitarę? A teraz chcesz pan zostać takim drugim Lateranem?
Marian (oburzony) : Panie Ferdku! Przywołuję pana do porządku! To jest zupełnie co innego!
Ferdek: Tak? A dlaczego?
Marian: Bo on miał powód, a ja nie! Eeee! To znaczy odwrotnie! On nie miał powodu, a ja mam!
Ferdek (zrezygnowany) : No tak, powód faktycznie jest i to kurde gruby…
Marian: I gwarantuję panu, że dostaniemy oficjalne poparcie od ks. Maślaczka i do nas dołączy, a w przyszłości… kto wie… może nawet zostanie kardynałem, a potem… kto wie… kto wie…
Ferdek: Jeszcze pan dobrze tej sekty nie założyłeś, a już pan stołki rozdzielasz!
Marian: Panie Ferdku, ja sobie nie życzę! Poza tym to Boczek należy do sekty, a ja do jedynej słusznej denominacji!
Ferdek: No dobre, zaryzykuję i wstąpię do tej pana degeneracji, bo jak mam wybierać między dżumą, a cholerą, to już wolę pana niż Boczka, ale jak tam zobaczę coś podejrzanego, to się natychmiast wypisuję!
Marian (klepie Ferdka po plecach i się śmieje): Bardzo słuszna decyzja, panie Ferdku! Po raz kolejny gratuluję obywatelskiej postawy!
Ferdek: Ale pan nie będziesz papieżem, bo ja na to nie pozwolę!
Marian: Panie Ferdku… Ja nie jestem kardynałem… Ani rzeźnikiem, całe szczęście…
Ferdek: I gitara! A ja se wreszcie nie będę bezrobotny, tylko zostanę charytatywnym działaczem społeczno-religijnym! A już myślałem, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem…
Marian: I gitara! (obaj się śmieją i wychodzą z piwnicy, poklepując się po plecach)
SCENA VI Korytarz. Ferdek i Marian rozwieszają plakaty o treści: UWAGA!!! NOWA KATOLICKA SEKTA!!! ZAPRASZAMY NA SPOTKANIE ORGANIZACYJNE W NOCY DO PIWNICY!!!
Halina (wchodzi z dworu): Nie kompromisuj się jełopie! Pół Wrocławia się z ciebie śmieje!
Ferdek: A jutro obkleję drugie pół, tylko najpierw poprawię to, co pani Helena tutaj zdarła!
Helena (wychyla się z mieszkania): Zaraz drugi raz zedrę! Nie łudźcie się, dziady!
Marian: Von do piekła, k… wściekła!
Helena: Coś ty, dziadu powiedział? (podbiega i okłada Mariana torebką)
Marian: Nie boję się ciebie! Właśnie w tej chwili zostaję męczennikiem za wiarę, santo subito! Rób pan zdjęcie, panie Ferdku, rób pan zdjęcie!
Ferdek: Mam lepszego pomysła, panie Marianku! Boczek ma Szwajcarów oraz nasze żony, a my mamy Niemców! Walduś!
(otwierają się drzwi na klatkę schodową, a tam Walduś spuszcza ze smyczy 4 owczarki niemieckie, które atakują Helenę)
Walduś: No tatu! Miałeś rację, że tak będzie! Warto było się tam czaić cały dzień i całą noc!
Ferdek: Bo tatuś zawsze ma rację!
Halina: Zaraz! Stop! Coś ty, jełopie powiedział? Boczek wcale nas nie ma, tylko po prostu wstyd nam za was…
Ferdek: Czyli przyznajesz, Halinka, że Arnold Boczek to jest… no… jakby to kurde powiedzieć… no… krótko mówiąc… Arnold Boczek?
Halina: Oczywiście, że tak!
Marian: I przyznaje pani, że skoro tak, to nie jest żadnym papieżem?
Halina: A tego to akurat nie wiem… Za mało wiem o sposobie funkcjonowania Watykanu…
Marian: I co w związku z tym?
Halina: No po prostu! Modlę się dalej jak się modliłam i tyle! W Kościele najważniejszy wcale nie jest papież ani Boczek, tylko Pan Bóg! Rozmawiam z nim sobie codziennie rano i wieczorem, chodzę na msze ks. Maślaczka i tyle! Nie rozumiem, co się dzieje, ale nie muszę! Czekam na nowego papieża i tyle!
Ferdek: OOOO! Czyli jesteś z nami? To dlaczego nam baner połamałaś?
Halina: O nie! Co to to to nie! Ja też jestem rozczarowana najnowszą decyzją kardynałów i też uważam, że Arnold Boczek to krótko mówiąc Arnold Boczek, ale nie jestem z wami, wywrotowcami! Ja zamierzam po prostu przecierpieć obecną sytuację w nadziei na nową, lepszą!
Marian: I myśli pani, że ta nowa sytuacja się sama zrobi? Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia!
Halina: Ale czy to wy od tego jesteście? Kim wy w ogóle jesteście żeby się brać za reformy? Skończyliście teologię? Oczywiście, że ktoś to musi zmienić, ale ktoś mądrzejszy od nas!
Marian: Ale my chcemy po prostu po staremu! Żadnych nowości! A tyle lat działało po staremu i było dobrze!
Halina: Tak się zaczyna, a kto wie jak się skończy…
Ferdek: To co poradzić na ten problem? Sama żeś mówiła, że jestem nierób i żebym się za coś wziął, to się kurde wziąłem! A jak się już wziąłem, to też źle!
Marian: Potwierdzam! Takie słowa niejednokrotnie padły nawet przy mnie!
Halina: Ty nie mieszaj pojęć, jełopie! To prawda, że wielokrotnie i na różne sposoby wysyłałam cię do jakiegoś zajęcia, ale…
Ferdek: Ale za kasiorę, a w czynie społecznym, to ci się nie podoba, bo ty chciwa jesteś kurde!
Halina: Nie przerywaj mi, jełopie! Ale trzeba najpierw rozeznać na co można coś zaradzić, a na co nie? Możesz coś zaradzić na przykład na swoje bezrobocie. Na przykład zamiatając liście pod blokiem. Do tego nie potrzeba wyższych studiów z liściologii, ale tam, gdzie potrzeba jakiegoś rozeznania, tam zostaw sprawy mądrzejszym od siebie.
Ferdek: I KTO JEST KU**A MĄDRZEJSZY ODE MNIE? ARNOLD ZASRANY BOCZEK SPOD KOZICH TRĄBOWIC W POWIECIE ŚWIŃSKO-EROSOMAŃSKIM?
Halina: Nie, w żadnym wypadku nie Arnold zasrany Boczek. Ale na przykład Pan Bóg?
Ferdek: A czy ty jesteś pewna, że to, co się stało, było Wolą Bożą? Przecież nie zawsze Wola Boża się dzieje, tylko czasem wola człowieka, a nawet szatana! Tak, Halincia, węża rogatego!
Halina: To prawda, Ferdziu! Wcale nie wiem czy to Wola Boża, ale wiem, że Pan Bóg sobie z tym poradzi, tylko należy pozostać mu wiernym!
Marian: To my właśnie pozostajemy! Tylko po naszemu!
Halina: No właśnie. Po waszemu. A ma być po Bożemu!
Marian: A to nie jest po Bożemu?
Halina: A to bardzo łatwo sprawdzić.
Marian: A jak?
Halina: Otóż tak się zajęliście tą sprawą, że zapomnieliście o całej reszcie świata. A wiecie, co się wczoraj stało?
Ferdek: No plakaty nam wczoraj pani Helena zdarła, a co?
Helena: I zedrę jeszcze raz!
Halina: Spokojnie, pani Halinko, to trzeba na spokojnie i dyplomatycznie. Nie o to mi chodzi, jełopie, tylko o coś znacznie poważniejszego.
Ferdek: Tak? A o co?
Halina: To poczekaj tu, sekundkę, jełopie. Coś ci pokażę! (biegnie do mieszkania i zaraz wraca z gazetą) Tutaj! (otwiera gazetę) Czytaj!
Ferdek: Cu… Cud w…
Marian (wyrywa mu) : Daj pan to! (czyta) Cud eucharystyczny we Wrocławiu taki jak w Sokółce i Legnicy… No i co w związku z tym, pani Halino?
Helena: Jajco!
Halina: Spokojnie, to trzeba dyplomatycznie… Panie Marianie, cud się stał wczoraj, a Boczek urzęduje od miesiąca. Czyli cud się stał za jego kadencji, tak czy nie?
Marian: No… niby tak…
Halina: Nie niby, tylko tak. I o czym to świadczy?
Marian: Że ksiądz, który tego cudu dokonał, popiera nasz ruch?
Halina: Panie Marianie, cudu nie dokonał ksiądz, tylko Bóg. I świadczy to o tym, że Bóg wciąż działa w Kościele. Nawet pod rządami Boczka! I chwała mu za to! Alleluja!
Marian: Tak? To niech pani sama posłucha tego grubasa! Zaraz będzie wygłaszał orędzie!
SCENA VII Salon. Helena, Halina, Marian, Ferdek, Walduś i Mariolka przed TV.
Boczek (off, bo kamera jest skierowana na widzów programu): Przyjrzyjmy się, bracia i siostry, poważnemu problemowi, jakim jest II Wojna Światowa…
Ferdek: No nie! Kurde no nie! Kościół miał się do polityki nie mieszać i ks. Maślaczek się nie miesza, a Boczek się miesza!
Halina: Cicho!
Boczek: To wielka tragedia dla Narodu Niemieckiego! Naród Niemiecki to jeden z najwspanialszych narodów pod Słońcem! Naród poetów, pisarzy, filozofów…
Helena: Wiesz co, Marian? Ja cię bardzo przepraszam… Mogę jeszcze dołączyć do tego twojego ruchu oporu?
Marian: No… Pomyślę…
Boczek: II Wojna Światowa zrujnowała ten jakże piękny wizerunek Niemiec… A do tego poszkodowane zostały także niewinne osoby… Ilu Niemców zginęło podczas tego konfliktu? Jednak może ich śmierć to łagodniejszy dopust Boży niż oglądanie tego, co się stało z ich państwem…
Helena (pada na kolana) : MARIAN!!! PRZEPRASZAM!!!
Marian: Córko, odpuszczają ci się twoje grzechy! Idź i nie grzesz więcej! (głaszcze ją po głowie)
Helena: Dziękuję, Marianku! Dziękuję!
Halina: Ale zaraz… Przecież Pan Boczek… tzn. Pan Papież… Tzn. Ojciec Święty ma rację! Ofiarami Hitlera byli nie tylko Polacy i Żydzi, ale też sami Niemcy! Przecież nie każdy Niemiec popierał Hitlera, a jak nie popierał, to był rozstrzeliwany tak samo, jak Polacy! I teraz spójrzmy z perspektywy takiego sprawiedliwego, rozstrzelanego przez rodaków Niemca: Zginął za ojczyznę, a bandyci zepsuli wizerunek i jemu i jego ukochanej ojczyźnie. A tego, że ta ojczyzna wniosła bardzo wiele do dorobku kulturalnego Europy i całego świata, bez względu na to, ile razy napadała na Polskę, to nie trzeba tłumaczyć tak wykształconej i oczytanej osobie jak pan, panie Marianie…
Marian: To jest tylko pani interpretacja, ale grubas nie sprecyzował czy chodzi mu o to czy o to, że najpierw alianci zabijali Niemców i tworzyli satyryczne plakaty przeciwko nim, a potem podzielili Niemcy między siebie i pośrednie skutki tego podziału są widoczne nawet dzisiaj, dawno po zjednoczeniu. A to przecież była sprawiedliwa kara za ich zbrodnie i nie ma co ich żałować!
Halina: No faktycznie nie sprecyzował… Ale pasuje i moja interpretacja i pana…
Marian: No widzi pani… Czyli moja też pasuje!
Halina: Ale moja też!
Ferdek: Cicho, bo teraz coś o Marcinie Lateranie mówi!
Boczek: Wielu z was nurtuje pytanie kto ma rację- papież czy Marcin Luter…
Marian: Mnie ani trochę nie nurtuje…
Ferdek: Mnie też nie!
Helena: Ani mnie!
Walduś i Mariolka: Ani nas!
Boczek: Otóż sytuacja jest prosta! Ani Kalwin nie ma racji, ani król Henryk VIII!
Marian: I co to za odpowiedź?
Halina: No Kalwin i Henryk VIII byli tacy sami jak Luter, więc jeśli oni nie mają racji, to Luter też nie ma!
Marian: To jest pani interpretacja! Ale to nie padło wprost! Równie dobrze może to być cwane omijanie tematu w celu ukrycia prawdziwych, wywrotowych poglądów!
Halina: No może być…
Marian: Czyli moja interpretacja pasuje!
Halina: Tak, ale moja też pasuje!
Marian: I co w związku z tym?
Halina: A ja wciąż wierzę, że Pan Bóg sobie ze wszystkim poradzi! Nawet z grubasem pornograficznym! Nawet niech świnia teraz powie, że to Polacy gazowali Niemców, a nowym papieżem powinien zostać Putin, to i tak wierzę, że Pan Bóg jest od tego wszystkiego mocniejszy! A on się na nas nie obraził, bo dokonał cudu i to w sąsiedniej parafii! A u ks. Maślaczka, który was wspiera i liczy na stołek u was- nie!!!
(Nagle staje się wielka światłość, wszyscy mrużą oczy, a do salonu wchodzi Archanioł Gabriel)
Archanioł Gabriel: Siema!
Marian: O! Przyszli mnie żywcem kanonizować! Santo subito!
Ferdek: I mnie! I Waldusia!
Archanioł Gabriel: Owszem, potwierdzam, że wykopali mnie do tej waszej nory w celu natychmiastowej kanonizacji!
Ferdek i Marian: Hurra!
Marian: Proponowałbym jednak najpierw dokończyć nasze dzieło, a nagroda może poczekać. Trochę zły czas Pan Bóg wybrał. Ja się poświęcę i mogę odebrać tę nagrodę dopiero za kilka lat i nic się nie stanie…
Ferdek: Ja też se mogie poczekać… Dla sprawy, kurde!
Archanioł Gabriel: Ale nie waszej, jełopy jedne, tylko Szanownej Pani Haliny!
Ferdek i Marian: Co?!?!?!
Archanioł Gabriel: Czy wy, jełopy, myślicie, że Pan Bóg sobie z tym wszystkim nie poradzi?
Ferdek (podbiega do szafy i wyjmuje z niej wodę święconą i kropidło): To nie anioł, to szatan! Giń, przepadnij, maro nieczysta, kopciarzu jeden!!!
Archanioł Gabriel (otrzepuje się z wody) : Nie kompromisuj się pan, panie Ferdku! I uważaj pan na mój nowy mundur!
Ferdek: AAA! Panie Marianku, woda nie działa!
Marian: A była święcona?
Ferdek: Była!
Marian: A może pan żeś wylał wodę i nalał tam wódki żeby zamaskować kolejną flaszkę przed małżonką?
Ferdek: A to dobre jest, kurde, ale niestety na to nie wpadłem!
Marian: To może osikowy kołek?
Ferdek: Kołek się gdzieś jakiś znajdzie, ale sam se pan na niego sikej, bo publicznie to ja się wstydzę!
Archanioł Gabriel (robi facepalm) : Panie Ferdku, nie kompromisuj się pan!
Ferdek: Czyli nie zgadza się pan ze stwierdzeniem, że Arnold Boczek to jest krótko mówiąc, za przeproszeniem Arnold Boczek, tak?
Archanioł Gabriel: Oczywiście, że się zgadzam! I właśnie w tym problem! Z jednym jełopem już mamy problemy, a teraz nie chcemy mieć z kolejnymi, dlatego mnie wypchnęli do tej waszej nory, abym was upomniał.
Ferdek: Jak to? To Pan Bóg jest z nami czy przeciwko?
Archanioł Gabriel: Pan Bóg jest po stronie wszystkich. Jest i z wami i z tym opasłym idiotą.
Ferdek: To co to za Pan Bóg?
Archanioł Gabriel: Miłosierny, niestety… Ja to już dawno bym to wszystko piorunem pier*****ł… I Boczka i was… Ale mi nie wolno…
Marian: No i co w związku z tym?
Archanioł Gabriel: No i jajco! Słyszycie mnie? Pan Bóg sobie jak zawsze ze wszystkim poradzi! Czasem odstawia takie akcje jak niedawno żeby przypomnieć ludziom, że cały świat się trzyma w posadach nie dzięki nim, tylko dzięki niemu… Boczek to krótko mówiąc, nie przymierzając, za przeproszeniem Boczek, ale Bóg w niego wierzy i mu kibicuje. Przy czym nie jest naiwny i wie, że będzie burdel, ale to nie szkodzi, bo Bóg sobie z tym burdelem poradzi…
Ferdek: To my chcemy Panu Bogu pomóc i ten burdel posprzątać!
Archanioł Gabriel: Wy? Nierób jełopowaty i menda bazarowa?
Marian: No no! Ja sobie nie życzę!
Archanioł Gabriel: A to nie jest koncert życzeń, psia jego mać! Nie ma niczego bardziej podatnego na korupcje, defraudacje i inne wypaczenia niż wasze przedsięwzięcia, nawet jeśli chcecie szlachetnie!
Ferdek (ucieszony): Czyli pan wie, że chcemy szlachetnie, tak?
Archanioł Gabriel: Ja tam nie wiem, ale Pan Bóg twierdzi, że tak… Ja Ja to już dawno bym to wszystko piorunem pier*****ł… I Boczka i was… Ale mi nie wolno… Za to Bóg ma dla was propozycję.
Ferdek i Marian: Dla nas?
Archanioł Gabriel: Tak, bo w was wierzy, jełopy zasrane…
Ferdek i Marian: A jaką?
Archanioł Gabriel: Pan Marian dostanie 3 razy większy bazar, a pan Ferdek dostanie frytownicę i otworzy stoisko z frytkami przy wejściu do kamienicy i to będą wasze nowe zajęcia, a grubasowi dajcie spokój, bo on ma wystarczająco dużo problemów bez was- sam ze sobą.
Ferdek i Marian: Hurra!
Archanioł Gabriel: Czyli deal?
Ferdek i Marian: Deal!
Archanioł Gabriel: I żeby była jasność! Pan Bóg oczywiście wie, że te wasze biznesy nie będą idealne. Że pan Marian będzie oszukiwał jeszcze więcej osób, a panu Ferdkowi nie będzie się zawsze chciało iść do sklepu kupić świeżych ziemniaków, więc jak znajdzie czasem pod śmietnikiem jakieś nieświeże, to zrobi frytki właśnie z nich, ale Pan Bóg sobie z tym wszystkim poradzi. To jest chaos kontrolowany! Jest pewne zamieszanie, ale nie przekroczy ono niebezpiecznych granic. Pan Bóg wynagrodzi pokrzywdzonym klientom, a was będzie motywował do coraz lepszej pracy. Tylko nie traktujcie tego jako usprawiedliwienie dla waszych machlojek! Jak wam coś przypadkiem nie wyjdzie, to Bóg wam wybaczy, ale jak z premedytacją będziecie źle działać, to piorunem w dupę i się skończy El Dorado!
Ferdek: No… Dobre…
Marian: Będzie Francja elegancja! Obiecujemy!
Archanioł Gabriel: No… Francja to może niekoniecznie, bo tam zboczeńcy są… Wystarczy jak będzie normalnie!
Ferdek i Marian: Będzie dobrze!
Archanioł Gabriel: To ja lecę, a wy sobie zapamiętajcie raz na zawsze- na świecie był, jest i będzie chaos, ale to chaos kontrolowany i…
Ferdek i Marian: Pan Bóg sobie zawsze ze wszystkim poradzi!!!
Archanioł Gabriel (zdziwiony) : O! Załapaliście! A myślałem, że będzie gorzej! Już taki fajny piorun ognisty szykowałem, ale mi nie wolno… To nara!
(odlatuje przez okno, a wszyscy mu machają na pożegnanie)
SCENA VIII Noc. Sypialnia Kiepskich.
Ferdek: Halinka, śpisz?
Halina: Śpię, bo co?
Ferdek: Bo ja nie mogę…
Halina: A co?
Ferdek: I nie poszłaś w końcu do tego Nieba?
Halina: Poprosiłam anioła o odroczenie, bo się martwię o ten twój nowy biznes i chcę cię przypilnować żebyś niczego nie zepsuł. Pomogę ci od czasu do czasu ziemniaki strugać... Ale pamiętaj, że tylko od czasu do czasu, bo to twój interes jest, a ja mam swoje u siebie w szpitalu, jełopie!
Ferdek: Dziękuję ci bardzo, Halinciu złota... Ty to cud kobita jesteś! Tylko, że ja se spać kurde nie mogie...
Halina: Co znowu? Nie wystarczy ci wrażeń?
Ferdek: No właśnie wystarczy, ale one same nie chcą się skończyć…
Halina: Co znowu? Śpij, bo jutro do roboty!
Ferdek: No ja właśnie w tej sprawie! Bo ja żem się najpierw ucieszył z tego biznesa, ale tera do mnie dotarło, że to oznacza wczesne wstawanie i tachanie kartofli ze sklepu, a potem obieranie tych kartofli i stanie z nimi na dworze czy to upał czy mróz czy ulewa czy gradobicie… I się skończy El Dorado! I jak tak, to ja już wolę żeby mnie się ta frytownica zepsuła albo żeby mi ją ukradli kurde!
Halina (śmieje się) : Dorwało jaśnie pana dorosłe życie! Lepiej późno niż wcale! Ale nie martw się- Pan Bóg sobie zawsze ze wszystkim poradzi!!! (śmieje się, zbliżenie na jej twarz)
No, no! Chyba mi w myślach czytasz bo też miałem gdzieś z tyłu głowy scenariusz o Boczku-duchownym, tylko w mojej wersji miał być mnichem albo proboszczem
Ciekawy scenariusz. Klimat raczej typowo "klasyczny". Dużo absurdu, ale miałem wrażenie, że czasami aż nazbyt dużo.
Szkoda, że Boczka było w gruncie rzeczy tak niewiele. Aż by się prosiło o Boczka w stroju papieskim, z wizytą apostolską w kamienicy! Albo Boczka przesyłającego apostolskie pozdrowienie na Placu Św. Piotra
A teraz biurokratycznie: PLUSY:
-Mylenie Lutra z Lateranem - bardzo pasowało
-Plan Ferdka i Boczka na zamach stanu na Watykanie i tekst o Szwajcarach
-Boczek jako papież (samo z siebie śmieszne)
-Łacińskie wstawki u bohaterów
-Plakatowanie (zerżnięte ode mnie, szczególnie tekst "Pół Wrocławia w plakatach" ) MINUSY:
-Trochę dużo akcji, a miałem wrażenie że scenariusz był za krótki
-Momentami dziwny język, chociaż i tak dużo lepszy niż ostatnio
-Kazanie Boczka o II wojnie światowej - tak średnio pasowało i zbyt "mądrze" brzmiało w ustach Boczka-papieża
-Archanioł Gabriel momentami był dziwny
Ode mnie 6,5/10, ale dam 7/10 głównie przez koncept Boczka-księdza
Janusz powinien być profesorem na Uniwersytecie Warszawskim
Fajny odcinek, niepabferowy taki.
Już sama koncepcja że Boczek ni z gruchy ni z pietruchy zostaje papieżem - fabuła pisze się sama.
No i sam odcinek mimo paru klasycznych dziwactw całkiem zabawny - Ferdek i Paździoch zakładający odłam (choć czy to się od razu kwalifikuje pod sektę nie jestem pewien ), agresywna Helena i wizyta Archanioła, choć nie wiem na ile był dobrze odwzorowany, no ale jako że miał trzy występy to powiedzmy że uznaję.
A morał spoko - może i nie raz się coś zwali w organizacji, ale zawsze ktoś nad tym czuwa i zostaje nam nadzieja na lepsze jutro.
6,5/10
Dzisiaj tak bez rozpisywania się, no ale nie znalazłem nic co bym mógł mocno zjechać.
Jasny gwint, teologia w Kiepskich, tego jeszcze nie grali.
Pomysł super, bo odjechany, ale ja takiej realizacji kompletnie nie kupuje.
Aluzja do Franciszka jakby nie patrzeć, świetnie, bo subtelnie, natomiast to ile mądrości wpompowałeś w ten odcinek to gruba przesada.
Nigdy w życiu czegoś takiego, by Halina nie powiedziała, Boczek jako papież też.
Zabawniej by było jakby ta sekta doszła do skutku, jeszcze jakbyś w tym nawiązał do tego salezjanina z Poznania (jeśli wiesz kogo mam na myśli) to by było w ogóle genialnie.
Dla mnie w ŚWK to musi być ogień! I to chyba piekielny
tataraktohely pisze: ↑2023-09-05, 13:30
Aluzja do Franciszka jakby nie patrzeć, świetnie, bo subtelnie
Czekałem kto i kiedy zauważy! Gratulacje! Wygrywasz świnkę morską! A numerek jaki dasz?
MrOLX pisze: ↑2023-09-05, 13:02
Aż by się prosiło o Boczka w stroju papieskim, z wizytą apostolską w kamienicy! Albo Boczka przesyłającego apostolskie pozdrowienie na Placu Św. Piotra
tataraktohely pisze: ↑2023-09-05, 13:30Natomiast to ile mądrości wpompowałeś w ten odcinek to gruba przesada.
Nigdy w życiu czegoś takiego, by Halina nie powiedziała, Boczek jako papież też.
Jakby to był jajcarski odcinek o Boczku-papieżu z lat 1999-2012, to bym się zgodził, ale jako, że napisałem to pod bardzo konkretną tezę, to nie było na to miejsca. Napisałem na tyle, na ile miałem weny, a jak mi na coś brakowało pomysłu, to sobie odpuściłem i skończyłem, bo fan fiki nie potrzebują zapychaczy. Co prawda nie wszystko z powyższych pomysłów jest zapychaczem, ale nie było to konieczne do realizacji mojej tezy, więc sobie odpuściłem. Podsumowując- częściowo zgadzam się z zarzutami, tylko po prostu nie o to tu chodziło, a chciałem przekazać samo mięso w telegraficznym skrócie. Zawsze piszę epopeje, a tym razem z premedytacją postawiłem na minimalizm. Już i tak nawet ta frytownica nie była konieczna, ale brakowało mi pomysłu na zabawne zakończenie, a to mi akurat jako tako pasowało. Jakby się dało jeszcze krócej, to bym zrobił jeszcze krócej, celowo poświęcając niektóre rzeczy, które można było już obejrzeć np. w 346. Po prostu być.
Plusy:
-Scena 1
-Rozmowa Kiepskich w sypialni
-Wspomnienie Babki
-Boczek-ksiądz o 3:00 rano
-Rozmowa Ferdka z Paździochem
-"Panu się zawsze chce wtedy kiedy mnie"
-Zawały Paździocha
-Redaktorka (przeczytałem to jej głosem)
-Zakładanie sekty przez Ferdka i Paździocha
-Klimat starych odcinków Khamidova
-Helena
-Walduś
-Archanioł Gabriel
-Zakończenie
W sumie jedynym minusem był bardzo krótki występ Cyca, a tak poza tym należy się...
10/10
Panie, Pan to jesteś menda, świnia i wrzód na zdrowym organizmie narodu
Kurde, niezłe Ziarno się z tego zrobiło (i nie mam tu na myśli odcinka Kiepskich pod tym tytułem)
Może tym razem zacznę od pochwał - było całkiem dużo śmiesznych tekstów, szczególnie w pierwszej scenie sypialnianej, aż szok że można taką scenę napisać tak śmiesznie Wymienię moim zdaniem najlepsze teksty, tylko po to żeby post był jeszcze dłuższy
Halina: Ferdek! Ferdek! Śpisz?
Ferdek: Nie, czołga se kurde naprawiam!
Ferdek: Nie wiem, dobranoc! Trzeba spać żeby rano… (walenie do drzwi) Aaaalbo wiesz co, Halincia… Ja se pójdę i se sprawdzę… A może to włamywacz jaki? I po co ma ci krzywdę zrobić? A ja se z nim kurde poradzę! O tak! (boksuje powietrze)
Ferdek: Nagle? Ja się całe życie martwię o małżonkę moję najukochańszą…
Halina: Tak? I ciekawe jak się to objawia…
Ferdek: No jak to jak? A kto zamykał Babkie do szafy żeby cię nie ugryzła?
Ferdek: No nie wiem czy taka gitara, panie Marianku… Co najwyżej grzechotka paragwajska… Bo on mnie teraz w głowie siedzi i nie chce wyleźć… Dzisiaj rano mi się śniło… (śmieje się i macha ręką) To nawet wstyd powtarzać, wie pan… (śmieje się i macha ręką) ale śniło mi się… (śmieje się i macha ręką)… że… że… grubas se papieżem został!
Marian (łapie się za serce) : Panie Fe… Fe… Fe… Feferdku… Mam zawał!
Ferdek: Aż tak się pan o mnie martwisz? A ja zawsze myślałem, że się nie lubimy, tylko czasem musimy współpracować dla wyższego dobra…
Marian: To prawda! Darzę pana nienawiścią szczerą, czystą, bezinteresowną i z tego powodu nad wyraz piękną… Brzydzę się każdym pana centymetrem i dlatego nie lubię z panem współpracować nawet dla wyższego dobra… Jednak jeśli panu się śniło to samo, co mi i w tym samym czasie, co mi, to to najprawdopodobniej nie był sen!
Ferdek (łapie się za serce) : O kurde! To ja w takim razie mam ze 2 zawały! Albo i 3!
Ferdek: Szwajcarzy? To Boczek do króla Watykanu jeszcze se dołożył króla Szwajcarii? To może zaraz będzie Austria, a wąsik charakterystyczny on już ma, fryzurkie też złowieszczą i wiesz pan, co dalej…
Marian: Panie, nie kompromisuj się pan!
Ferdek: A on mi kiedyś mówił, że się malarstwem interesuje! Na kiblu zaczął jakieś bazgroły kreślić, ale żem dziada w porę pogonił!
Ferdek: AAA! Panie Marianku, woda nie działa!
Marian: A była święcona?
Ferdek: Była!
Marian: A może pan żeś wylał wodę i nalał tam wódki żeby zamaskować kolejną flaszkę przed małżonką?
Ferdek: A to dobre jest, kurde, ale niestety na to nie wpadłem!
Jeśli chodzi o ogół to ocenę mam bardzo zbliżoną do tataraktohely, do 5. sceny szło to w dobrym kierunku (nagłe wybranie Boczka na papieża, "biznes" Ferdka i Mariana polegający na robieniu sekty). Ale od sceny 6. widać że za bardzo skupiłeś się na tym żeby przekazać morał i tak dalej, no i wyszło zbyt ciężko, za bardzo łopatąlogicznie żeś to nam próbował wbić
Halina rozumiem że po KUL-u, skoro prawiła mądrze jak niejeden ksiądz
Kazania Boczka jeszcze rozumiem bo on to mógł mieć przygotowane przez jakichś kardynałów, takie sprostowania-naprostowania jak to co ostatnio wydał Franciszek po tej wypowiedzi o wielkiej kulturze Rosji
Archanioł Gabriel właściwie mówił tak samo jak Halina, więc był zbędny, ale wolę jego od Haliny
Zakończenie dość przyzwoite i lekkie, przynajmniej tyle
pollen99 pisze: ↑2023-09-06, 11:15
Do 5. sceny szło to w dobrym kierunku (nagłe wybranie Boczka na papieża, "biznes" Ferdka i Mariana polegający na robieniu sekty). Ale od sceny 6. widać że za bardzo skupiłeś się na tym żeby przekazać morał i tak dalej, no i wyszło zbyt ciężko, za bardzo łopatąlogicznie żeś to nam próbował wbić
Właściwie to chodziło mi o sam morał, więc można uznać, że do 5. sceny był wstęp, a dalej część właściwa, ale może faktycznie za bardzo ’’łopatąlogicznie’’
pollen99 pisze: ↑2023-09-06, 11:15
Halina rozumiem że po KUL-u, skoro prawiła mądrze jak niejeden ksiądz
Sytuacja tego wymagała i przynajmniej był na nią jakiś pomysł poza zbędnym marudzeniem Mam wrażenie, że zbyt często jest nijaka, a akurat tu nie była.
pollen99 pisze: ↑2023-09-06, 11:15
Archanioł Gabriel właściwie mówił tak samo jak Halina, więc był zbędny, ale wolę jego od Haliny
Właśnie był potrzebny jakiś autorytet, który potwierdzi słowa Haliny. To wszystko było celowo.
Faktycznie wyszło bardzo mądrościowo, ale w końcu to Pabfer, więc nie ma na co narzekać
Zasadniczo mogę podpisać się pod słowami moich przedmówców, od początku wszystko szło fajnie, choć mocno pabferowo (typu pierwsza scena z najbardziej błyskawicznym wypierdzieleniem wszech czasów ), a od któregoś momentu każdy dialog równał się wbijaniu przekazu do głowy odbiorcy i poczułem się przez to trochę jak głupi uczniak, któremu trzeba wszystko wyjaśniać
Chyba wolałbym, żeby ta sekta powstała i wynikły z tego różne wariactwa i nieporozumienia, na pewno byłoby to ciekawsze niż powstałe dwa słowa na niedzielę Sam morał nie był zły, ale myślę że można było do niego dojść inaczej.
Archanioł Gabriel wypadł dobrze, a że go bardzo lubię, to zaplusowałbym nawet za same chęci Ale jego język nie był zły.
Plusik za nawiązania do współczesności, w tym ostatnich wypowiedzi Franciszka.
W skrócie: nie było źle, ale za mało odjechane, a za bardzo zaleciało niedzielną homilią.
A ilu Krawczyków i Norków tu wystąpiło i ile Jolasiek zginęło? (A korciło... )
kacrudy pisze: ↑2023-09-06, 11:59
Archanioł Gabriel wypadł dobrze, a że go bardzo lubię, to zaplusowałbym nawet za same chęci Ale jego język nie był zły.
Miło słyszeć, bo wiem, że nie wyszło idealnie i się zastanawiałem na ile dobrze
Aleś Pan panie Pabfer poleciał, że nawet nie wiem jak to ocenić i co napisać.
Na początek skupię się na stronie technicznej. Humoru było sporo, i to bardzo absurdalnego nawet jak na Kiepskich, na wyróżnienie zasługuje pierwsza scena łóżkowa i kuriozalna licytacja Ferdka z Paździochem na zawały . Nazywanie Lutra Lateranem też nie wyszło źle. Język standardowo, do "Świata według Kiepskich" średnio pasuje, ale za to do "Świata według Kiepskich według Pabfera" pasuje jak ulał . Bohaterowie sprawiali wrażenie zbyt mądrych jak na siebie, mam tu też na myśli Ferdka porównującego Boczka, do znanego austriackiego akwarelisty. Ja tam raczej miałbym, go za jedną z tych osób dla której ten "Austriak" jest po prostu Niemcem , ale to szczegół.
Problem mam z oceną pod kątem merytoryki, ktora jest filarem tego scenariusza. Morał dobry, ale wyłożony w bardzo dosadny i łopatologiczny sposób. Z drugiej strony, gdyby nie to, pewnie nie byłby on już taki jednoznaczny przez co możnaby go było interpretować na różne, skrajne sposoby, a chyba nie takie były Twoja intencje. Ja jestem jednak zdania, że Kiepscy lepiej żeby sobie robili zwyczajne, narmalne jajca albo zajmowali się bardziej przyziemnymi sprawami niż katechizmem, dogmatami czy ideologicznym schizmatykowaniem . Cyferków nie będe dawał bo nie mam pojęcia jakie miałbym dać w przypadku tak niecodziennego dzieła
Ursus pisze: ↑2023-09-06, 14:17
Język standardowo, do "Świata według Kiepskich" średnio pasuje, ale za to do "Świata według Kiepskich według Pabfera" pasuje jak ulał .
A miałem wrażenie, że pasuje bardziej niż zwykle. Przynajmniej do pewnego momentu. Wydaje mi się, że używałem stałych powiedzonek i pewnych manieryzmów językowych. Jednak jeśli już któraś osobą mi pisze, że nie, to znaczy, że nie
Jak dla mnie dość średni scenariusz. Całkiem udana pierwsza połowa i niestety dużo, dużo słabsza druga. Na pewno można było z tego wycisnąć o wiele więcej, zwłaszcza że potencjał był tutaj naprawdę ogromny.
Plusy:
- pierwsza scena w sypialni i wizyta Boczka
- licytowanie się na zawały
- Ferdek przekręcający słowo "denominacja" na "degeneracja"
- wykorzystanie tekstu z Rancza "Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia"
- występ Archanioła Gabriela
Neutral:
- początkowe wypierdzielenie Boczka na górę
- rozmowa sąsiadów w piwnicy i pomysł z założeniem sekty
- scena końcowa w sypialni
Minusy:
- wymiana zdań na korytarzu odnośnie przedsięwzięcia Ferdka i Paździocha
- oglądanie orędzia Boczka-Papieża
- ogólnie zbyt dużo gadania, a za mało humoru w drugiej części scenariusza