WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
I znów... oto scenariusz do ŚWK: OJCOWSKA TĘSKNOTA Konwencja: Sam nie wiem. Teoretycznie sezon 28, oczywiście przerobiony po mojemu, z założenia ma to być podróż sentymentalna do 1 sezonu ale wykonana w sposób realistyczny:
Fabuła: Ferdek, tęskniąc za dawnymi czasami, postanawia obejrzeć ze swoim synem mecz jak za starych dobrych czasów. Okazuje się jednak, że z pozoru tak błaha rzecz jest prawie niemożliwa do zrealizowania...
Scena 1:
Salon Kiepskich, dzień. W mieszkaniu trwają generalne porządki. Halina chodzi wszędzie ze ścierką, wyciera kurze, bibeloty, itd. Gdzieś leży wyjęty odkurzacz, gdzie indziej jakieś szmaty. Ferdek, jak to Ferdek, siedzi w fotelu w nogami na podnóżku i pije sobie piwo, oglądając TV. Halina: Ferdek! Ferdek! FERDEK! Ferdek:(jakby wybudzony z transu) Cooo, co Halincia, co? Halina: Wziąłbyś mi pomógł te książki z góry zdjąć, bo nie dosięgam, półkę za nimi wytrzeć trzeba, bo kurzu i brudu tam tyle, że pomidory można sadzić. Ferdek: A to Halincia ja żem mówił, że to takie drabinkie trzeba kupić, podeścik, to będzie można sprzątać normalnie... Halina: Ty weź nie piernicz, tylko mi pomóż! Ferdek: No człowiek nie może se normalnie jednego dnia odpocząć... Idę, idę! Ferdek niechętnie wstaje i powoli podchodzi do meblościanki, gdzie stoi Halina. Sięga po książki, ale te nieoczekiwanie spadają na ziemię. Halina: No i co żeś narobił! Co! Idź stąd, idź, bo ty do dupy się nadajesz, wiesz? Jełop! Ferdek: Ale ja żem Halincia nie chciał, ręką żem sięgnął, a że książki się spadły i rozdupcyły o ziemię to co mogie poradzić, nic nie mogie. Halina: Idź, idź! Na nic nie mogę liczyć z twojej strony w tej chałupie! Tylko ciągły zapiernicz jak w kamieniołomie! Ferdek: A co, Halincia, nie pomagam, jak ja pomagam normalnie, żem wczoraj zakupy zrobił, prawda, kiełbasę żem kupił, prawda, a to normalnie i tak postępowo robię, bo normalnie kiedyś to mężczyzna nic nie robił, ze pracy wracał i kobita czekała, obiada zrobiła, wódkie nalała... Halina: A idźże, bo jak cię szmatą trzepnę, to zobaczysz! Zaraz! Stój! Weź mi najpierw posprzątaj ten burdel! Ferdek niechętnie zbiera książki i idzie z nimi do kuchni.
Scena 2:
Kuchnia Kiepskich. Ferdek siedzi przy stole wraz ze stosem książek i duma. Ferdek: Halinciaaaa! A tego obiada to se kiedy zrobisz? Bo ja bym już zjadł, kurde, bo od rana to żem nic od śniadania nie jadł! Halina:(z offu) WEŹ MI JESZCZE RAZ COŚ POWIEDZ TO POPAMIĘTASZ! Ferdek: Dobre! Dobre, już! Ferdek podchodzi do lodówki i bierze z niej kiełbasę, odwija z papieru i zaczyna przegryzać. Ferdek: Że to normalnie, kurde obiada kurntularnie nie można zjeść, kurde, tylko same kiełbasę... Ferdek bierze jeszcze jeden kęs, po czym odkłada kiełbasę z niesmakiem. Ferdek: Halinciaaaa! A ta kiełbasa to kurde sucha jakaś, chrząstkowata, glutowata! Halina gniewnie wchodzi do kuchni i zdziela Ferdka ścierką. Halina: Już! Paszoł won! Wychodzisz z tej chałupy, ale już! W trybie natychmiastowym!
Scena 3:
Korytarz Kiepskich. Ferdek wychodzi z mieszkania i siada sobie na stołku koło WC. Po chwili z toalety wychodzi Janusz. Janusz: O, dzień dobry, panie Ferdku... Ferdek: Jaki dobry, panie, jaki dobry, jak niedobry normalnie, żona człowiekowi wilkiem, tylko krzyka, wrzeszczy, a idź panie! Janusz: Żona? Cóż, panie Ferdku, nie może pan liczyć na całkowitą pobłażliwość ze strony płci pięknej. Wszak emancypacja już od dawna jest faktem, a system patriarchalny, czy pan tego chce, czy nie, odszedł do lamusa! Ferdek: A co ja żem se jest patriafialnin jakiś, jak ja człowiek normalny, mąż, który przez całe życie pracował ciężko na utrzymanie domu, panie, a mnie żona jak wywalała, tak wywala i to proszę pana skandal jest, Sodomia i Gomoria normalnie! I ja tego tak nie popuszczę! Janusz: A o co tak właściwie poszło, panie Ferdku? Ferdek: A o tego, o obiada, bo nie ma obiada, a ja głodny jestem, żołądek już mam stary, zara wyschnie mi i tyle będzie ze mnie, normalnie! Janusz: Obiad? Panie Ferdku... Żyjemy w XXI wieku. Brak obiadu w domu to nie problem... Nie słyszał pan o zamawianiu jedzenia za pośrednictwem sieci internetowej? Ferdek: Ja panie żem może i słyszał, ale ja panie nie umiem i umieć nie chcem, bo ja nie jakiś komputronik i się na komputronach nie znam i panie, daj mi pan w ogóle spokój. Janusz wyciąga smartfon i zaczyna w nim grzebać. Janusz: O, proszę, panie Ferdku. Trzy kliknięcia i mamy: Kuchnie z całego świata. Niechże pan tylko powie, co pana interesuje... Kuchnia polska, włoska, tajska, chińska, japońska, francuska, turecka, amerykańska? Ferdek: I tu, kurde normalnie można jedzenie kupować? Janusz: Wszystko można, panie Ferdku! Technologia absolutnie przyjazna człowiekowi, zwłaszcza głodnemu. No, na co ma pan ochotę? Ferdek chwilę myśli. Ferdek: No... Ja bym se tego, no, pitcę bym se zjadł na ten przykład. Janusz: To świetnie się składa! Proszę, pizzeria Giovanni Salmonelli, wszystkie rodzaje do wyboru! Tutti-frutti, cztery sery, wegetariańska. Ferdek: A taką ze mięsem pan znajdź, co ja se jestem, królik jakiś, żeby sałatę na pizzy jeść? Janusz: Proszę bardzo, mięsna! Raz, dwa, trzy - i zamówione! Nawet jest trzydzieści procent rabatu. To ja zapłacę przelewem, a pan mi elegancko gotóweczkę przekaże i będziemy kwita. Ferdek: Panie, a wódki tam jakiej nie ma, co? Janusz: Niestety, zamawianie alkoholu on-line jest jeszcze na słabym etapie rozwoju, ale jestem pewien, że wkrótce może to ulec zmianie... A jeśli o mnie chodzi, to jest mi pan winien trzydzieści złotych. Ferdek: Złodziejstwo normalnie, panie, złodzieje jedne tam robią tylko, placka panie z emulugatorem panie dadzą, szynkie nałożą i już, trzydzieści złotych! Kiedyś to za trzydzieści złotych to ja bym jedzenia miał potąd, o potąd! Janusz: Cóż mogę poradzić... Ferdek niechętnie sięga do portfela i wręcza Januszowi pieniądze. Janusz: Dziękuję... A co do pani Halinki... Niech pan taki surowy dla żony nie będzie, kluczem do szczęścia w związku jest wzajemne poszanowanie! Ferdek: Może... może... być może.
Scena 4
Kuchnia Kiepskich. Ferdek zajada się pizzą, na stole nadal są rozrzucone książki. Do kuchni wchodzi Halina. Halina: FERDEK! Co ja mówiłam o... Zaraz, a skąd ty tą pizzę masz? Ferdek: A skąd, a skąd, a kupił żem se przez interneta normalnie! Halina: Ty i internet? Ty w ogóle wiesz co to takiego? No, przynajmniej ogarnąć siebie potrafisz, bo już i w to zaczynałam wątpić! Ferdek: A co ja jestem, ja normalnie jestem człowiek nowoczesny, ja se zamawiam, prawda, kupuję prawda, w końcu XXI wiek jest, demokracja i Polska rozwija się pięknie, prawda, domy nowe, autostrady... Ferdek bierze ze stołu małego uschniętego kwiatka i podaje go Halinie. Ferdek: I ja ogólnie, Halinkia, chciałem przeprosić kurde, żem ja te książki rozdupcył, ale ja to kurde wolę wolną i dobrą żem miał i żem chciał pomóc tylko, no nie gniewaj się, Halincia! Halina wzdycha, ale po kilku sekundach się nieco rozchmurza. Halina: No, są w tobie jeszcze resztki człowieczeństwa. Tylko mi te książki zbierz i zanieś z powrotem. A ja na wieczór racuchów nasmażę, no! Ferdek: No właśnie, Halincia, bo ja też pomagać chcem, tylko nie mogę czasami, bo to a ręka, a nogia boli, prawda, już nie te lata, ale ja patriarchata nie chcę wprowadzać, bo prawda równość i poszanowanie musi być! Nagle do kuchni wchodzi Boczek. Boczek: Dzień dobry, ja se wszedłem, bo normalnie drzwi otwarte byli na oścież! Ferdek: Panie, ale kto tu pana zapraszał, kurde, wypierdzielaj pan do siebie na gó... Halina: Ferdek! Weźże bądź cicho! Witam, witam, panie Boczek, co pana do nas sprowadza? Boczek: A bo ja żem normalnie widział jak ten piccaman se normalnie przyjechał motorem pod kamienicę i żem zapacha poczuł, to se myślę, że, w mordę jeża, ktoś kupił, to se myślę, że przyjdę na poczęstunek! Ferdek: Panie, a dupa, co to pana gówno obchodzi, kto co se zamawia, a jakby panie, prostytutkie se ktoś zamówił, to co? Boczek: Panie! Ale nie obrażaj pan, dobre? Bo pan żeś ode mnie w niedzielę kabanosa se wziął, o! Ferdek: Ale panie, to nie są tanie rzeczy, a poza tym wypierdzielaj pan do siebie. Halina: Ferdek, uspokójże się! Ja sama widziałam, jak to pan Boczek ostatnio przyszedł, przyniósł kabanosy, to żeś tak jadł, że aż ci się dupa trzęsła! Boczek: O, o, o! Więc dej pan jednego kawałka, w mordę jeża! Halina: Tak, niech się pan częstuje, panie Boczek. A ty, Ferdek, tyle byś też nie jadł, bo ci zaraz bebzon wyskoczy jak dawniej! Aha, ja idę mop nowy kupić, bo się popsuł. Ferdek: No, to do widzenia Halincia, do widzenia!
Scena 5
Kuchnia Kiepskich, wieczór. Pizza jest zjedzona, a na stole leżą opróżnione kieliszki po wódce i pusta butelka. Ferdek: Panie Boczek... Pan to se zły człowiek normalnie nie jesteś, panie, tylko pan się nie wpierdzielaj tak w życie cudze i nie łaź pan tu ciągle się wypróżniać panie, ja to panu od lat mówię, a nie ze złości, panie, tylko z ostrzeżenia, aby te mendy Paździochy donosa se nie złożyły. Ferdek polewa do kieliszków. Boczek: A jak, normalnie! No, panie Ferdku, to siup! Ferdek: To siup! Ferdek i Boczek opróżniają kieliszki. Boczek: Panie, a pan tu se książków tyle masz, o! Pan żeś to czytał wszystko? Ferdek: A co żem nie czytał, jak żem czytał, bo ja kunlturalny człowiek jestem, panie, a to literatura nasza polska, narodowa. Boczek: Ale to, panie, to musi być! Grube takie, jak panie, Pismo Święte we kościele jakimś! Boczek otwiera jedną z książek, ale okazuje się być ona starym albumem na zdjęcia. Ferdek jest pozytywnie tym zaskoczony. Ferdek: Panie! Panie! A to żeś pan otworzył albuma rodzinnego panie! Jak tu zdjęcia są piękne rodziny naszej, prawda, stare, panie, ze dwadzieścia lat mają! Ferdek bierze album i przegląda go - w środku jest dużo zdjęć Ferdka i rodziny Kiepskich w młodości, w rzeczywistości mogą być to fotosy albo nawet zrzuty ekranu z odcinków I sezonu z nałożonym filtrem vintage. Jedno ze zdjęć pokazuje Ferdka z synem przed telewizorem z podpisem: "Mecz Anglia-Polska 1999" Ferdek: Panie... to mój syn kochany, Cycu mój, co ja żem go na własnym łonie wychował, panie, tyle lat minęło, a on już stary byk, żonę ma, panie, dom ma panie... Ferdek wzrusza się na poważnie. Boczek: Panie, ja to se normalnie życiem teraźniejszym żyję, ja se sentymenta nie przeżywam, bo ja rodziny i dzieci nie posiadam, o! Ferdek: A bo pan jesteś zwykła świnia, panie i erosoman! (nieco spokojniej) Piękne czasy... piękne czasy! To już nie wróci kurde... To już nie wróci...
Scena 6
Korytarz Kiepskich, wieczór. Smutna, sentymentalna muzyka. Ferdek powoli idzie korytarzem. Z mieszkania Paździochów (które jest otwarte) słychać jakieś dźwięki. Ferdek zagląda tam i widzi Janusza i Paździocha siedzących razem przed telewizorem i oglądających mecz. Bez zmiany sceny Ferdek pojawia się na zewnątrz, w parku. Widzi jak młody ojciec bawi się z synem piłką. Robi mu się przykro. Pojawia się retrospekcja, która utrzymana jest w stylizacji vintage. Przedstawia to samo miejsce w parku, gdzie Ferdek (grany przez mocno ucharakteryzowanego Grabowskiego) w analogiczny sposób bawi się ze swoim synem, Waldkiem, którego gra jakiś dziecięcy, ewentualnie nastoletni aktor. Młody Ferdek: Dajesz, dajesz, Cycu! Kopiesz piłkę do tatusia, kopiesz! Młody Waldek: Tatu, a ja se normalnie będę tym, piłkarzem jak dorosnę! Młody Ferdek: A będziesz kurde, będziesz, Cycu! Brameczki będziesz strzelał na Orliku, kurde jak Deyna, kurde! Młody Ferdek i Młody Waldek kopią do siebie jeszcze przez moment piłkę. Ferdek: A weź, Cycu, tatuś ci da piniędza, weź kup piwko tatusiowi, bo upał taki, skwar, kurde, że oddychać się nie da! Młody Waldek podchodzi do Młodego Ferdka i bierze od niego pieniądze, po czym Walduś podchodzi do budki z piwem w stylu PRL, daje sprzedawcy monetę, a ten wręcza mu butelkę Mocnego Fulla. Po chwili retrospekcja rozmywa się i pokazuje Ferdka stojącego w samotności w parku.
Scena 7
Salon Kiepskich. Ferdek dzwoni przez telefon. Ferdek: Cycu! A weź, kurde, Cycu, przyjechałbyś do ojca może, co? Sceny przełączają się na mieszkanie Pupcińskich w zależności, kto mówi. Waldek: Cześć, tatuś, ale ja se normalnie nie mogę przyjechać, normalnie, bo ja se ze Jolantą idę do kina na tego nowego filma amerykańskiego... Ferdek: Ale Walduś, jakiego filma, jakiego filma! Filma to we telewizorze se możesz obejrzeć albo we komputroniku, a weź przyjedź do domu, do ojca, kurde! Waldek: Ale tatuś, ja se normalnie nie mogę, kurde, bo ja czasu nie mam. Ferdek: Jak nie masz, Cycu, jak masz, weź przyjedź, kurde, no! Waldek: No ale ojciec, nie mogę, jak tłumaczę, że nie mogę, to nie mogę! A po tym filmie to idziemy ze kolegami do baru na piwo, a potem z Jolantą do tej no restauracji na sushi normalnie! Ferdek: Sush... Jakie sushi, co, jak! Przyjedź, Walduś, to normalnego obiada polskiego se zjesz, jak za dobrych starych czasów, prawda, mamusia kompociku nagotuje, kurde, a nie se będziesz kupował ryby jakieś surowe popsute co to kurde przenterminowane jest i jakiejś kurde salmonellozy dostaniesz jeszcze... (Z offu)Jolasia: CYCUUUU!!! Waldek: Dobre, tatuś, ja se nie mogę teraz normalnie rozmawiać, bo mnie ta, Jolanta woła, no to ja żegnał się będę, cześć! Waldek rozłącza się, a Ferdkowi jest zauważalnie przykro.
Scena 8
Piwnica. Ferdek wchodzi do środka, ale nieoczekiwanie zauważa Kozłowskiego w roboczym stroju z wielkim workiem. Ferdek: Aaaaaa! Kozłowski: Co, jest, kurka, wódka! Ferdek: A to pan, panie prezesie kochany! Kurde, ja żem se tu po ogórki kiszone przyszedł i żem pomyślał, że to jakiegoś panie poltergejsta żem se zobaczył, bo tu ciemno panie, jak w dupie u murzyna, a pan tu... A co pan tu robi, panie prezesie? Kozłowski: Czyn społeczny, panie Ferdku! Obecnie w spółdzielni trwa akcja oczyszczania piwnic. Wie pan, ze śmieci jakichś, drobiazgów niepotrzebnych. Ludzie głupi wyrzucają wszystko, pierdolnik robią, że potem ani dupą obrócić się nie da! Ferdek: Ale pan, panie prezesie? A to jakaś sprzątaczka panie nie może robić? Kozłowski: Może, panie, może, wszystko może, ale wyzysk panie, wyzysk! Foka mnie do roboty zagania, abym coś w życiu robił, bo jeszcze się elektorat obrazi, że prezes nic nie robi, więc ja muszę świecić przykładem jak prawdziwe... słońce spółdzielni! Ferdek: A to się rozumie, panie prezesie, rozumie się, normalnie, to dobrze, bo żona moja Halina też porządki robiła, a to śmiecie jakieś sprzątała, wszystko powypierdzielała, meblościankę panie wybebeszyła. Kozłowski: No i dobrze, kurka wódka! A i tu się przyda posprzątać, brud tutaj, syf i malaria! Ferdek: A bo to przychodzą Paździochy panie i Boczek i zostawiają, panie i syf jest i to trzeba najlepiej na milicję zgłosić. Kozłowski: Nic nie trzeba, nic nie trzeba, posprzątać trzeba! Patrz pan, co ludzie trzymają! O, co ja tu w worku mam, panie! Bigos panie w słoiku przeterminowany, data - 1989! Ferdek: No, o! Narobią, narobią, a potem jeść nie ma komu. Kozłowski: Albo to! Widział pan? Buciory jakieś, dziurawe panie jak ser szwajcarski, to tylko do wypierdzielenia i na spalarnię się nadaje! Kozłowski wyjmuje z worka parę starych, dziurawych adidasów. Ferdek: PANIE! ALE PANIE TO SĄ NORMALNIE BUTY MOJEGO SYNA, WALDUSIA, PANIE CO JA ŻEM MU KUPIŁ JAK MIAŁ PIĘTNAŚCIE LAT! Kozłowski: I co z tego? Nosi to, czy nie, kurka wódka? Dziurawe to, nawet na dzieci biedne wstyd dawać, kto w tym chodził będzie! Ferdek: Panie, ale nie wypierdzielaj pan tego, bo to pamiątka rodzinna jest, bo to Walduś mój, Cycu w tym biegał, piłkie kopał, panie, to cenne jest panie sentymentalnie! Kozłowski: Sentymenty sentymentami, a śmieci śmieciami! Jak to stare buciory, wypierdzielić trzeba, a syna pan masz dorosłego, panie Ferdku, to sobie nowe buty może sam kupować. Ferdek: Panie, ale nie ruszaj pan, kurde, nie ruszaj! Kozłowski: Panie Ferdku! Zostaw pan te śmiecie, ja jestem prezes, czy pan? No! Posłuszeństwo musi być, panie! Ja to robię dla elektoratu, więc i dla pana! Ferdek przez moment zaczyna się siłować z Kozłowskim o buty Waldka, ale w końcu Kozłowski je wyrywa i wrzuca do worka. Kozłowski: Śmiecie to śmiecie, panie Ferdku! A syf trzeba posprzątać, bo jak ta nasza Polska będzie wyglądać? Tyle panie brudu, oszustw, krętactw, ale żeby dookoła siebie porządek zrobić to nikt nie zrobi! Ferdek: Panie, wie pan co, panie prezesie? Ja se idę stąd bo tu normalnie się Polaka uczciwego, ojca i głowy rodziny szanuje i ja idę, panie i ja dłużej w tej sytuacji tu przebywać nie mogię!
Scena 9
Salon Kiepskich. Ferdek siedzi zasmucony w fotelu. Nagle ktoś puka do drzwi. Ferdek: Otwarte! Do salonu wchodzi Walduś. Waldek: Cześć, tatuś, ja żem se przyszedł normalnie, bo ta, Jolanta to normalnie się zaziębiła i żeśmy nigdzie nie posz... Ferdek: Cycu kochany! Walduś! Ferdek podchodzi do Waldka i obejmuje go jakby nie widział go wiele lat. Ferdek: Nareszcie żeś, synu mój, przyszedł do ojca, chodź, ja żem normalnie tęsknił za tobą, Cycu, bo ja żem normalnie cię wychował, prawda, na Polaka, katolika, prawda, obywatela polskiego! Waldek: No jak nie, jak tak, tatuś, kurde! Ferdek: A chodź, Walduś, tatuś nam normalnie nakupował prawda, niespodzianków! Ferdek i Waldek idą do kuchni, a Ferdek otwiera lodówkę. Cała jest wypełniona piwem. Waldek: Ale żeś, tatuś, nakupował! Ferdek: Jak nie jak tak, jak nie jak tak, Cycu, kurde!
Scena 10
Salon Kiepskich. Ferdek i Waldek piją sobie piwo, a Ferdek przełącza pilotem kanały. Waldek: Kurde, a co ty se, ojciec, normalnie robisz? Byś tak nie przełączał, bo żeś filma ciekawego amerykańckiego prawda ominął. Ferdek: A ja mecza szukam, mecza, żebyśmy obejrzeli mecza, jak żeśmy dawniej oglądali w tym domu, kurde! Waldek: Ale ojciec, tu normalnie meczów tera nie będzie, bo to tego Mundiala nie ma normalnie i nie puszczają! Możemy se telelenowelę obejrzeć, o! Ferdek: Jaką, Walduś, telenowelę, teresrelenowelę, jak tu normalnie mecza bym se chciał obejrzeć z tobą, o! Waldek: Ty, ale to tatuś, pakieta trzeba mieć, myśmy se z Jolantą pakieta telewizyjnego kupili, to tam są kanały normalnie sportowe różne, mecze grają w kółko, o! Ferdek: A ty se masz Walduś tego, dekodedera? Waldek: Jak nie mam, jak se mam normalnie dekodera. Ferdek: A to się da przynieść? Waldek: A może się da, ale to się zejdzie, to daleko, kurde, tatuś jest, to nie ma co przynosić, tu zara będzie leciał ten, paradokument, o! Ferdek: Ale ja se, Cycu, nie będę sraradokumenta oglądał, ja chcę mecza obejrzeć, mecza normalnego, normalnie, że piłka jest okrągła, prawda, a bramki są dwie! Nie chcesz się Walduś, tramwajem przejechać i mi tego dekodedera przywieźć? Walduś: A mogę, ojciec, mogę...
Scena 11
Mieszkanie Pupcińskich. Jolasia leży chora w łóżku, Walduś majstruje przy telewizorze i próbuje odpiąć dekoder. Jolasia: A ty co grzebiesz, Cycu cycowaty przy tym telewizorku raczej nie inaczesz kabelki odpinasz, wizję telewizyjną mi zabierasz? Waldek: A nic, kurde, żem se chciał telewizora obejrzeć z ojcem, mecza normalnie, bo mecza żadnego nie puszczają, a tu pakiety są sportowe... Jolasia: A ty mi kanałów sportowych nie zabieraj, bo ja choruśka jestem słabuśka i rozrywki innej nie mam niż telewizorek, bo ty mi bynajmniej nie udzielasz wdziękiem swym mizernym rozrywki żadnej. Waldek: Jolaśka, my żeśmy na spółkę tego dekodera kupowali i on jest kurde tak samo twój jak i mój, o! Jolasia: Tak? Dekodera mi zabierzesz, to szansę na pożycie ze mną sobie odbierzesz, raczej nie inaczej, kuźwa! Waldek: Jolanta, ty mnie nie denerwuj, nie denerwuj mnie, o! Jolasia: Idź ty Cycu cycowaty, nieatrakcyjny bynajmniej, rozrywki mi nie zabieraj i ziółka mi zaparz mniamniuśne, póki z choróbska nie usnę!
Scena 12
Salon Kiepskich. Zniecierpliwiony Ferdek przełącza kolejne kanały, a tam jak na ironię - same mecze. Ferdek rzuca pilotem. Ferdek: Tera to kurde same mecze se będą leciały, a jak się chce, to puszczać nie ma komu! Do salonu wchodzi Halina. Halina: Co się tak drzesz? Głowa mnie boli, ruszyłbyś lepiej dupsko, do apteki skoczył, tabletki jakieś kupił, bo w domu nic nie ma. Nic! Wszystko ty zżerasz na tę bolącą nogę. I popijasz alkoholem! Ferdek: A przepraszam bardzo! Ty se we szpitalu normalnie pracujesz to se możesz leków potąd przynieść, potąd, o! Halina: To nie idź, ale się nie drzyj tak! Bo mi łeb pęka! Ferdek: Ale jak się mam nie drzeć, jak tu kurde nic nie leci co człowiek chce, a jak człowiek nie chce, to leci to co chce, kurde! Halina: A co ty nagle taki teleman jesteś? Odkąd pamiętam to byle telenowela żeby leciała, to już zadowolony! Byle by było do czego piwsko i wińsko chlać! Ferdek: Ale przepraszam bardzo, ja sobie wypraszam, bo ja mecza kulturalnie ze swoim synem kochanym żem chciał obejrzeć i to jest skandal, że prawda, telewizja leci w nie tej porze co trzeba i że cały dzień gówno nadają, a jak nikogo w chałupie nie ma, to puszczają mecze! Halina: A mnie to nic nie obchodzi. Po prostu cicho bądź! Ferdek: Co cicho, jak cicho! A ciebie to już twój syn nie obchodzi, co? Halina: Ferdek! On już swoje życie ma! Dom i żonę! Wziąłbyś to zrozumiał wreszcie. Daj mi spokój i nie drzyj się, bo mnie głowa boli. Ferdek: A idźże, idźże.
Scena 13
Korytarz Kiepskich, wieczór. Z klatki wychodzi Waldek z dekoderem w ręku. Przechodzi koło drzwi od WC, ale te nagle otwierają się drzwi od toalety, z której wychodzi Boczek. Drzwi potrącają Waldka, ten nie upada, upada zaś dekoder, który roztrzaskuje się w drobny mak. Boczek: O w mordę jeża!
Scena 14
Korytarz Kiepskich. Ferdek, Waldek i Boczek stoją przy drzwiach od WC koło roztrzaskanego dekodera. Boczek: Ale panie! Ja żem to niechcący zrobił! Ferdek: JAK NIECHCĄCY, CO NIECHCĄCY, A WYPRÓŻNIENIE TO PAN TEŻ KURDE NIECHCĄCY USKUTECZNIASZ? PAN JESTEŚ ŚWINIA, PANIE, DEBIL PORNOGRAFICZNY I CHAM! Boczek: Ale nie obrażajta, bo ja se godność swoją mam! I to panie wypadek był i mnie w dupę pocałujta! I ja se idę i moja noga tu już nie postanie, o! Ferdek: DUPA, DUPA, DUPA! PAN TO ZAPŁACISZ NORMALNIE KURDE WSZYSTKO CO DO GROSZA! Waldek: O, o, o, dokładnie, bo mnie Jolanta, kurde, nogi z dupy powyrywa chyba! Boczek: A w dupie to mam! I ja se płacił normalnie nie będę, bo ja niewinny jestem i nietykalność posiadam, panie konstytucyjnie w mordę jeża! Ferdek: Ja konstytucyjnie to panie zaraz panu zasadzę kopa w coś! Waldek: O, dobrze mówisz, ojciec, o, o! Już żem kurde ziółków zaparzył Jolancie, to zasnęła, kurde, to żem dekodera wziął odpiął i przywiózł, a tu już, rozdupczone całe! Ferdek: I to będzie panie policyjnie wszystko spisane, wszystko! Nagle od Paździochów wychodzi Helena. Helena: Co to za wrzaski, kuźwa mać, jakby świnie jakieś zarzynali? Aaaa, to pan, panie Boczek! No, to wiele wyjaśnia! Nawet telenoweli w spokoju obejrzeć nie można. Boczek: A nie można, bo tu oskarżenie niesłuszne pada! Ferdek: Jak niesłuszne, co niesłuszne, jak pan dekodera rozdupczył! Od Paździochów wychodzi Janusz. Janusz: Ciociu, co to za krzyki, co to za hałasy? Aż mi herbatka buzuje! Helena: A bo ja wiem? Dekoder jakiś rozdupczyli i teraz kłótnie wyczyniają! IDŹCIE SIĘ WSZYSCY KŁÓCIĆ NA ZEWNĄTRZ! Waldek: Jak to normalnie dekodera drogiego pan Boczek rozdupczył i płacić nie chce! Janusz: A ktoś potrzebuje dekodera? Ferdek i Waldek patrzą na Janusza wymownie.
Scena 15
Sypialnia Paździochów. W pokoju są Janusz, Ferdek i Waldek. Janusz wyciąga spod łóżka duże pudło pełne jakichś sprzętów. Janusz: Panie Ferdku! Prima sort dekodery produkcji wenezuelskiej. Nie tak dobre jak paragwajskie, ale wciąż świetne. Wtyk - w pełni uniwersalny. Pasuje do każdego modelu od Rubina zaczynając, a na najnowszych zakrzywionych plazmach kończąc. Jakość? Pierwsza klasa. No i co najważniejsze - rozbudowane pakiety kanałów latynoamerykańskich, zwłaszcza sportowych! Ferdek: A to kurde se mecza normalnie można obejrzeć? Janusz: Można, można, wszystko można, panie Ferdku. Co prawda po hiszpańsku, ale to chyba nic nie przeszkadza? Wszak nie od dziś wiadomo, że w sporcie liczy się przede wszystkim dobra rywalizacja, nie zaś narodowe podziały i językowe bariery! Ferdek: Panie, no, jak się nie ma, kurde, co się lubi, to się lubi, co się ma! Waldek: A za tego rozdupczonego dekodera to mi pan Boczek, kurde zapłaci, bo Jolanta to mi nie popuści, nie! Ferdek: Zapłaci, Walduś, zapłaci, a zresztą żona twoja to niech mi frytownicę odda lepiej, bo Walduś pamiętaj, że jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie, kurde. Janusz: To co? Jesteście zainteresowani? Sto pięćdziesiąt za sztukę. Model lux za sto siedemdziesiąt.
Scena 16
Sypialnia Kiepskich. Halina samotnie leży w łóżku z bólem głowy z kompresem na głowie. Wyraźnie zwija się z bólu. W tle słychać lecący mecz i radosne okrzyki Ferdka i Waldka. Halina: Że też człowiekowi żyć nie dadzą! Jak tylko wrócę do siebie, to zatłukę, zatłukę! (Krzyczy) FERDEK! JA TYLKO WSTANĘ TO SPOTYKAMY SIĘ WIESZ GDZIE! Przebitka na salon Kiepskich. Ferdek i Waldek oglądają mecz. Pojawia się zbliżenie na ekran - mecz jest dość niskiej jakości, w dodatku z hiszpańskim komentarzem. Waldek: Ja se kurde ojciec, nic nie rozumiem, co oni tam gadają! Ferdek: A co tam gadają, piłkie kopią, to się liczy! Kurde! FAUL KURDE! FAUL! NO FAUL JEST HISZPANY GŁUPIE! Waldek: No, masz rację, ojciec, o, o, o! Znów przebitka na sypialnię Kiepskich. Halina przewala się z boku na bok, w końcu prostuje się. Halina: NO ŻYĆ NIE DADZĄ! NIE DADZĄ! JUŻ JA GO ZATŁUKĘ! JEDNEGO I DRUGIEGO! NIECH TO! BOŻE! WIDZISZ I NIE GRZMISZ! Nagle pojawia się widok dachu kamienicy Kiepskich. Z nieba uderza piorun, który trafia w antenę satelitarną. Pokazuje się znów salon Kiepskich. Telewizor nagle gaśnie wśród mnóstwa iskier i dymu. Ferdek i Waldek patrzą na siebie wymownie.
DAS ENDE.
Janusz powinien być profesorem na Uniwersytecie Warszawskim
No, niestety ten scenariusz wyszedł słabiej niż poprzedni, ale nie było źle.
Plusy:
+ sporo zabawnych tekstów typu: "jadłeś kabanosy aż ci się dupa trzęsła", czy nazwa pizzerii "Giovani Salmonelli"
+ wszystkie występy Boczka i Janusza (podoba mi się Twój sposób pisania tych postaci)
+ nieco wspominkowy i sentymentalny charakter scenariusza
+ zakończenie
Minusy:
- podobnie jak wcześniej Ferdek za dużo przekręca wyrazów (samemu w swoich scenariuszach zdażało mi się to praktykować w nadmiarze, jednak dopiero na cudzej pracy widzę, że jest to nieco męczące w odbiorze)
- zbyt ostre relacje na linii Halina-Ferdek, w Twoim ostatnim odcinku też się dużo kłócili, lecz przymknąłem na to oko, w drugim scenariuszu z rzędy zaczyna to razić
- zbyt wulgarna Halina - jak wyżej. O ile pod koniec jej irytacja jest uzasadniona, to dla równowagi mogłeś ją trochę złagodzić w pierwszych scenach, bo wyszedł z niej miks Paździochowej z Malinowską
- liczyłem na więcej akcji
Wpadka:
- skąd Ferdek w latach 80/90 wiedział o tym, że na Euro 2012 zaczną w Polsce powstawać Orliki?
Oj nie wiem co sądzić o tym scenariuszu, serio nie wiem.
Zaznaczę że z góry mnie sam pomysł średnio przekonał, nigdy nie lubiłem tego wątku oglądania wspólnie meczyków, mam nadzieję że nie uraziłem teraz jakiegoś fana starych odcinków. No i samo poprowadzenie fabuły lekko kulawe.
Zaczyna się znowu kłótniami Haliny z Ferdkiem i one mogą być zabawne, ale tutaj to było takie standardowe pierdzielenie bez jakiegoś błysku. Wątek z pizzą to w sumie zapychacz, wprowadzony chyba tylko po to by dać gag z nazwą pizzerii (okej, to zabawne było, przyznaję ) i aby dostać jakoś Boczka do mieszkania, wątek tego albumu też wchodzi w fabułę bardzo nagle, podobnie nostalgia Ferdka która wcześniej nie było wspomniana choćby słowem, choć przyznaję - taka niby wzruszająca przebitka na stare czasy mogłaby wyglądać na ekranie sympatycznie, ale liczyłem że odcinek teraz skupi się jakoś na odrodzeniu więzi Ferdka z synem, a tu znowu jakaś kłótnia i dość mocno Sobiszowy występ Jolasi. Ten dekoder też tak nagle zostaje wprowadzony, a zakończenie wręcz niesatysfakcjonująco schematyczne.
No i za dużo tego darcia mordy. Tutaj powieliłeś wadę późnych Sobiszy, czyli zastąpienie pomysłowo-satyrycznego komizmu zwykłym chamstwem i pierdzieleniem non-stop.
Najbardziej jednak zawodzi zmarnowanie potencjału na dobrą opartą na relacjach między postaciami fabułę... odcinkiem co jest o wszystkim i o niczym zarazem, ciężko mi zaangażować się w fabułę gdy ta uderza w każdej scenie w inne tory niż w poprzedniej, to by się przydało porządniej przemyśleć od strony konstrukcji fabularnej.
Ale język wciąż znakomicie odwzorowany, szkoda tylko że się uparłeś na osadzanie akcji w końcówce serialu.
5,5/10
Remake Sonaty Jesiennej z drobnym elementem Niszczyciela. Tak to klimatycznie napisałeś, że aż potrafiłem sobie wyobrazić poszczególne sceny, a prawie nigdy tak nie robię, tylko przelatuję tekst wzrokiem. Za to brawo! Zabawne momenty też się pojawiły- np. skisłem jak Boczek z samego faktu, że ktoś zamówił pizzę, wywnioskował, że powinien się nią z nim podzielić Jednak nie powinno mnie to dziwić Tylko dlaczego żeś wybrał akurat 28 sezon? Dało się gorzej- np. 25 lub 26, a sezony 28-31 nieco nawiązują do Okiła, ale się wybiera sezony 1-12, a nie się cuduje... Nie wolno tak! Źle nie wyszło, tylko Cię muszę ostrzec, że tego typu zachowania łamią Regulamin, więc módl się żeby Widzu nie przeczytał tego scenariusza. Najlepiej napisz 10 innych w klimacie 5 sezonu żeby ten zginął przykryty innymi i może Ci się upiecze
Dam 7/10
Odejmę za Prezesa i Pupcińskich, a reszta spoko. Scena z Prezesem miała sens, jednak powinien w niej wystąpić Marian owładnięty jakąś misją sprzątania, natomiast Jolaśki nawet nie będę komentować...
Niestety znowu powtórzyły się błędy z poprzedniego scenariusza - konkret fabuła wjeżdża zdecydowanie za późno i przemija z wiatrem, niektóre postaci są wciśnięte tylko po to żeby były, np. nie rozumiem osadzenia w roli sprzątacza prezesa Kozłowskiego. Raz, że ciężka praca dla kogoś takiego to coś kompletnie nieprawdopodobnego (Kozłowski znalazłby milion najtańszych sposobów żeby to zwalić na jakichś pomagierów ), a dwa że jego szarpanie się o dziurawy but przypomniały mi nieco creepy przepychanie się Boczka z Paździochem w odcinku "Nieznośna letkość bytu". Zresztą po jaką cholerę Kozłowski miałby robić swojemu względnemu przyjacielowi źle z powodu takiej totalnej pierdoły?
Dwa powiedzonka o dupie w stylu późnych Sobiszów ("bo ty do dupy się nadajesz"; "pierdolnik robią, że potem ani dupą obrócić się nie da") kompletnie zbędne.
Natomiast całkiem nieźle było z Boczkiem i z Januszem, który znowu był bardzo potrzebny dla fabuły, do pisania tej postaci masz zdecydowanie dryg
Co do oceny liczbowej - może się na razie wstrzymam (ale myślałem o czymś delikatnie poniżej 5, bo jednak odcinek mógłby być dużo lepszy, gdyby nie rozbijano tematu o zbyt długie wstępy itp.).
Moim zdaniem najlepszy spośród tych trzech scenariuszy, co jest dla mnie dość miłym zaskoczeniem, bo opis zupełnie tego nie zapowiadał.
Plusy:
- zrzucenie książek na ziemię
- Janusz zamawiający Ferdkowi pizzę przez internet
- Boczek przychodzący do Kiepskich na poczęstunek i tekst Ferdka o prostytutce
- rozmowa telefoniczna z Waldkiem i jego późniejsza wizyta
- występ prezesa Kozłowskiego
- Boczek roztrzaskujący dekoder Waldka
- kłótnia z Boczkiem na korytarzu i tekst Heleny "Co to za wrzaski, kuźwa mać, jakby świnie jakieś zarzynali? Aaaa, to pan, panie Boczek! No, to wiele wyjaśnia!"
- oglądanie meczu z hiszpańskim komentarzem i uderzenie pioruna w antenę satelitarną
Neutral:
- retrospekcja z młodym Ferdkiem i Waldkiem
Do dziesiątki trochę zabrakło, ale 9,5/10 jak najbardziej się należy.