(to dość stare jest, ale co tam, może ktoś da jakąś konstruktywną krytykę co powinienem dopracować
)
Kto ukradł pocztę?
Scena 1.
(Przedpokój. Rozlega się pukanie do drzwi. Ferdek podchodzi do drzwi.)
Ferdek: No zara, no przecie nie rozerwie się
(Ferdek otwiera drzwi, w których stoi Kozłowski.)
Kozłowski: Puk puk
Ferdek:Kto tam?
Kozłowski:Wódka
Ferdek:Jaka wódka?
Kozłowski:Powódka
(Kozłowski się śmieje, ale Ferdkowi wyraźnie nie jest do śmiechu)
Ferdek:Panie no ale jaka wódka ja się pytam?
Kozłowski:No wie pan to był taki żarcik słowny.
Ferdek:Zaraz, to pan nie ma wódki przy sobie?
Kozłowski:To nie tak jak pan myślisz
(Ferdek zamyka Kozłowskiemu drzwi przed nosem)
Kozłowski:Panie Ferdku zaczekaj pan.
(Ferdek ponownie otwiera drzwi)
Kozłowski:Naprawdę pan myślał że mogę przyjść do wyborcy będąc tak nie przygotowanym?
(Andrzej wyciąga wódkę, obaj panowie się śmieją)
Scena 2
(Ferdek i Kozłowski siedzą w kuchni,trwa libacja alkoholowa)
Kozłowski:Mam do pana takie malutkie pytanie, tylko błagam odpowiedz pan szczerze, to jest kwestia wagi państwowej.
(Ferdek zwraca głowę w kierunku Andrzeja i wykonuje gest oznaczający ‘’tak?’’(kiwie głową czy coś nie mam pojęcia jak się robi taki gest xddd))
Kozłowski:Jak pan byłby skłonny ocenić moje działania jako prezesa w ostatniej kadencji? Wie pan coraz bliżej wybory..
Ferdek:Powiem panu tak - ja żem jest osobiście bardzo zadowolony, a jak doliczymy do tego że to 9 kadencja aktualnie to w ogóle pan jesteś najlepszym prezesem jakiego kiedykolwiek poznałem na tym osiedlu.
Kozłowski:Oj panie, no nie przesadzaj pan z tym najlepszym, po prostu brak konkurencji.
(Obaj się śmieją)
Kozłowski:No ale jak już se tak siedzimy i gadamy to jestem zmuszony zapytać - chciałby pan może przeprowadzić sondę?
Ferdek:No proszę bardzo ale co to w zasadzie jest sonda?
Kozłowski:To takie badanie na określony temat przeprowadzane wśród ludzi żeby się dowiedzieć co myślą.
Ferdek:Takie jakby np. kto ukradł żarówkę z kibla?
Kozłowski:No nie do końca ale mniej więcej. Otóż panie Ferdku właśnie jak już mówiłem wybory się zbliżają i jak zawsze chcę takie badanie zrobić, wie pan tak żeby się dowiedzieć co tam ludzie myślą o mnie. Tylko tu jest problem kurka wódka bo Kieliszkowski co zawsze to organizował, jakieś 2 tygodnie temu wypadł z okna i na dodatek ktoś postawił na chodniku maszynę do mielenia mięsa. I pomyślałem że może pan byłby zainteresowany. Rzecz jasna z góry mogę powiedzieć że pieniądze będą nie małe.
Ferdek:Ale no tak konkretnie to ile by mógł pan zapłacić?
(Kozłowski zaczyna się śmiać)
Kozłowski:Panu?Panie tu nie chodzi o wynagrodzenie, tylko o wyborców. Dostaniesz pan z 2 tys. tak na wszelki wypadek. Np.taki Paździoch ostatnim razem chciał 5 stów za powiedzenie jednego zdania w dodatku pojedynczego nierozwiniętego.
Aczkolwiek jeśli panu bardzo zależy, to oczywiście będzie pan mógł zatrzymać to co zostanie.
Ferdek:A w zasadzie czemu to ja akurat mam te sondię robić?
Kozłowski:Panie Ferdku,ale co to znowu za pytanie. No przecież pan jesteś jak brat dla mnie, jedyny człowiek któremu ufam bezgranicznie, a na dodatek słyszałem że ma pan obecnie nadmiar wolnego czasu.
Ferdek: No w zasadzie w telewizji ostatnio nic ciekawego nie leci.
(śmieją się)
Scena 3
(Korytarz. Ferdek stoi na środku z notesem i długopisem w ręce,z mieszkania wychodzi Marian Paździoch we własnej osobie.)
Ferdek:O dzień dobry panie Paździoch, ja mam tylko takie małe pytanko do zapytania.
Paździoch:Panie Ferdku, przecież już ustaliliśmy że to nie ja kradnę panu pocztę.
Ferdek:A to swoją drogą, ale mnie się rozchodzi o kwestie polityczne.
Paździoch:A co pana tak nagle wzięło na kwestie polityczne? Pan se dobrze zdajesz sprawę jakie mam poglądy, zresztą nawet pan nie myśl że dam się panu zagitować.
Ferdek:Panie ale ja żem chciał się tylko zapytać co pan sądzi o obecnej kadencji wspaniałomyślnie zresztą obecnie urzędującego nam prezesa Andrzeja Kozłowskiego.
Paździoch:Kozłowski? Powiem panu w dużym skrócie - menda, komuch, złodziej, świnia, zdrajca narodowy i kanalia. Aczkolwiek jednak gdy odrzucimy okołopolityczne kwestie to jestem zmuszony uznać go za bardzo poczciwego i sympatycznego człowieka oraz świetnego partnera do picia.
Zanotowałeś pan?
(Ferdek kończy notować)
Ferdek:Ja żem bardzo chciał w imieniu naszego obecnie urzędującego prezesa spółdzielni mieszkaniowej Andrzeja Kozłowskiego, podziękować panu za szczerą opinię.
Paździoch:Proszę bardzo. Aha i pamiętaj pan że jakbyś go spotkał, to przekaż mu ode mnie gest Kozakiewicza.
(Ferdek notuje mamrocząc pod nosem ‘’gest Kozakiewicza’’)
Scena 4
(Złomowisko, Ferdek zażywa ukojenia życiowych trosk w alkoholu, wraz ze swym przyjacielem menelem Badurą)(dodajmy że wszędzie walą się wódka której wartość na oko można wycenić na … 2 tys zł może)
Badura:Panie Ferdku skąd pan miałeś w ogóle tyle pieniędzy?
Ferdek:No panie Kazimierzu muszę panu przyznać że ciekawa historia bo nasz obecnie urzędujący prezes spółdzielni mieszkaniowej Andrzej Kozłowski poprosił mnie żebym sondę przeprowadzał i dał przy okazji 2 tyś jakby ktoś był mendą i chciał pieniędzy za odpowiedź, no ale tak wyszło że póki co nikt nie był mendą a prawie wszyscy przepytani, więc no tak wyszło ogółem.
Badura:Chwila, mówisz pan że pan sondę dla prezesa robisz? Ale to zawsze Kieliszkowski spod piątki robił karwa kawka.
Ferdek:No niestety stała się smutna sytuacja bo Kieliszkowski wypadł przez okno i się rozdupcył w maszynce do mięsa, jak wyławiali parówkę to nie wiadomo było gdzie jest twarz a gdzie dupa.
Badura:Oj znam ten ból. Szwagier Staśka tak odszedł.
Ferdek:Panie ale przecież nikt po nim nie płacze.
Badura:W sumie. Po szwagrze Staśka zresztą też nie.
Ferdek:No… więc co ma pan do powiedzenia o obecnie urzędującym prezesie spółdzielni mieszkaniowej Andrzeju Kozłowskim?
Badura:Ja się wstrzymuję od głosu ze względu na fakt teoretycznie nie jestem mieszkańcem osiedla.
Ferdek:No ale co z tego? Ja żem ostatnio w telewizji oglądał taki film o bezdomnej sierotce co na końcu filmu znalazła se rodzinę, nie bioligoliczną ale jednak… Na marginesie wyjątkowe gówno… No bo ogółem o to tu chodzi że teoria i praktyka to dwie różne rzeczy.
Badura: No niestety masz pan trochę racji.. Ten film to było wyjątkowe gówno.
Scena 5
(Ferdek stoi na korytarzu i przegląda notatki, nie został nikt oprócz Boczka)
(Wtem Boczek mężnie wychodzi z kibla)
Ferdek:Panie Boczek!
Boczek:Panie ja se nie kradnę panu poczty to już było ustalone.
Ferdek:Kurde no co wszyscy z tą pocztą, ja żem chciał tylko polityczne pytanie zadać.
Boczek:A nie, jak polityczne to na pewno nie do mnie.
Ferdek:Panie ale to prościutkie pytanko małe, możesz pan nawet mówić własnymi słowami.
Boczek:Panie Ferdku, kiedy ja ani razu w życiu nie byłem na wyborach, ja se nawet nie znam nazwiska naszego prezydenta.
Ferdek:Panie pierdzielić prezydenta. Mnie się rozchodzi tylko o Kozłowskiego.
Boczek:Panie no w mordę jeża, ile można powtarzać, że ja se wiem tyle co se zjem.
Ferdek:Jakbyś pan wiedział tyle co żarł, to byłbyś pan profesorem na Uniwersytecie Warszawskim.
(Ferdek kieruje się w stronę mieszkania)
Scena 6
(kuchnia, Ferdek z Kozłowskim analizują notatki, rzecz jasna nie na sucho)
Ferdek:No i co pan myśli panie prezesie?
Kozłowski:No ładnie, bardzo ładnie.
Ferdek:Panie jak ładnie, widziałeś pan ile tam wyzwisk jest?
Kozłowski:Oj wiem, wiem ale nie zapominaj pan że nie można krytykować uczciwej i konstruktywnej krytyki.Z tymże mam taki malutki zarzut bo tu ciągle jest słowo ‘’świnia’’ a przecież to nieprawda przecież samcem jest knur..
Ferdek:A właśnie, apropo knura to żem Badury i Boczka nie przepytał.
Kozłowski:No i dobrze bardzo że pominąłeś pan Badurę jak on teoretycznie głosu nie ma.. ale czemu Boczek nie odpowiedział?
Ferdek:A bo wiesz pan, Boczek to jest debil, on pewnie nawet nie wie jak się pan nazywa.
Kozłowski:Nie no jak się nazywam to on na pewno wie.
(cutaway rodem z Family Guy’a)
(Boczek idzie do mieszkania (mieszka sam na swoim piętrze) na wszystkich drzwiach napis ‘’te drzwi ufundował Andrzej Kozłowski’’)
(Koniec cutawaya rodem z Family guy’a)
Kozłowski:Panie Ferdku a nie spostrzegł pan np. czy się dziwnie zachowywał jak pan go pytał?
Ferdek:Nie no, taki troglodyta jak zawsze.
Kozłowski:A co jeśli np. on to wszystko udaje?
Ferdek:Jak udaje, bo nie rozumiem.
Kozłowski:Wiesz pan, Boczek równie dobrze może pozorować debila, a jednocześnie knuć spisek celem obalenia władzy.
(Ferdek się śmieje)
Ferdek:No panie jaki spisek jak on jest na to za głupi, on dopiero 2 lata temu nauczył się jak otwierać drzwi, a nauczycielem była krowa z inteligencją poniżej przeciętnej,
Kozłowski:No i proszę bardzo, śmiej się pan śmiej, ale jak przyjdzie co do czego to tak wesolutko już nie będzie.
Scena 7
(Ferdek i Kozłowski stoją na korytarzu. Ferdek trzyma gazetę, widać napis ‘’Czy twój sąsiad z góry jest debilem?’’ ‘’Test przyjazny niepełnosprawnym umysłowo’’)
Ferdek:Proszę bardzo, zaraz pan zobaczysz
(Na korytarz wchodzi Boczek)
Ferdek:Świetnie że pana widzę ja tu takie pytanka mam tylko.
Boczek:Panie no ile razy..
Ferdek:Ale mnie się nie rozchodzi o politykę, tylko o takie ogólne pytania, wiedza o świecie.
Boczek:No dobre no, pytaj pan
Ferdek:Czy partner twojego sąsiada wie ile to 33-17?
Boczek:No nie wiem bym się go zapytać musiał
Ferdek (szeptem) do Kozłowskiego:Widzisz pan.
Ferdek:Kolejne pytanie : Czy partner twojego sąsiada umie rozróżnić kwadrat i prostokąt?
Boczek:Panie no nie wiem jego pan zapytaj
Ferdek:Okk pytanie numer 3 - czy partner twojego sąsiada wie co się stanie jak zmieszamy mentosy i colę?
Kozłowski:Em panie Ferdku może pan jeszcze raz zerknij na nazwę
(Ferdek patrzy na nazwę i widzi ‘’Czy twój sąsiad z góry jest Z debilem?’’)
Ferdek:Nie no kurde, muszę się napić, bo mnie rozerwie zaraz.
Scena 8
(Ferdek i Halina siedzą w salonie i oglądają telewizję.Nagle słychać alarm pożarowy.)
(Kiepscy wybiegają z mieszkania, podobnie Paździochowie)
(Nagle słychać Boczka z kibla)
Boczek:Ludzie pomóżcie, zatrzasłem się.
(Mieszkańcy osiedla wybiegają na podwórko, na scenę wchodzi prezes Kozłowski)
Kozłowski:Proszę państwa, tylko spokojnie, fałszywy alarm.
Halina:Jezus Maria, jaki fałszywy alarm?! To można zawału od takiego czegoś dostać.
Kozłowski:Pani Halinko, naprawdę, proszę się uspokoić, we wszystkich budynkach na osiedlu zarządziłem fałszywy alarm i to w konkretnym celu.
Paździoch:Jakim znowu konkretnym celu karwasz twarz, wiesz pan jak się wystraszyłem że banknoty które trzymam w materacu spłoną?
Kozłowski:Otóż niepokoi mnie pewna osoba, mianowicie Arnold Boczek. Jak państwo myślicie - on jest głupi a może jednak tylko zgrywa durnia?
Ferdek:Panie prezesie, no ileż można, no weź pan daj żyć.
Kozłowski:Właśnie daj żyć to dobre słowo w kontekście całej sytuacji.
Paździochowa:Pan sugerujesz że Boczek to jakiś psychopata?
Kozłowski:Ja nie sugeruję ja wiem!
Malinowska:Daj pan spokój, ostatnio jak u mnie kiełbasę kupował, to nawet nie skapnął się że wydałam mu za małą resztę.
Kozłowski:Ale o to tu chodzi właśnie, omamić człowieka by potem wbić mu nóż w plecy. Bo jak państwo myślicie czemu Boczek nie wyraził swej opinii w sondzie?
(Wszyscy odchodzą wkurzeni, nawet nie słuchając Prezesa)
Paździoch:I widzisz pan jak to w życiu bywa? Nawet jak chcesz dobrze to wychodzi do dupy. Pomijając fakt że pan nawet nie chcesz dobrze.
Kozłowski:No wiem, ciężkie życie… A tak z innej beczki mógłby pan pożyczyć materac? Bo mój jakoś wysiadł ostatnio.
Scena 9
(Kozłowski siedzi na drzewie przed kamienicą i spogląda przez lornetkę na Boczka gotującego w mieszkaniu gulasz)
Kozłowski:No pokaż grubasie co tam gotujesz…
(z dołu słychać krzyki Badury na którego zresztą Kozłowski spogląda w dalszej części sceny)
Badura:Panie prezesie wszystko tam dobrze u pana? Bo ostatnio jakoś pan…
Kozłowski:Nie, u mnie wszystko świetne.
Badura:To dlaczego pan siedzi na drzewie z lornetką i gapi się ludziom w mieszkania?
Kozłowski:A co dziwnego jest w tym że stary prezes osiedla siedzi na drzewie z lornetką i wypatruje czy u ludzi wszystko dobrze?
Badura:No jeśliby się nad tym tak filozoficznie zastanowić…
(Nagle pod Kozłowskim pęka gałąź, prezes spada na ziemię)
Kozłowski:A teraz nie jest już tak dobrze, weź pan pomóż.
Badura:Ale ja jestem za słaby by pana podnieść w pojedynkę.
(Nagle Badura spostrzega idącego Ferdka)
Badura:Panie Ferdku pozwól pan, Kozłowski tu z drzewa spierdzielił.
(Ferdek podchodzi bliżej i oboje pomagają Kozłowskiemu wstać)
Ferdek:A właściwie to co pan tam robił? No bo chyba pan nie… O ja pierdzielę.
Kozłowski:I myślisz pan że niby sam spadłem? Temu osobnikowi źle z oczu patrzy, jego trzeba wyeliminować.
Badura:Aha w sensie sugeruje pan, że Boczek ma telepatyczne moce i pana wypchnął umysłowo?
Kozłowski:Dokładnie.
Ferdek:Panie Kazimierzu, może jednak spróbujmy gdzieś zadzwonić, tak po poradę?
Kozłowski:Ale po jaką znowu kurka Boczek wódka poradę u mnie jest wszystko wspaniale.
(Kozłowski odchodzi)
Ferdek:Słyszałeś pan co on powiedział?
Badura: Tak. Ten człowiek jest już tak chory, że nawet źle akcentuje wyrazy.
(panowie kręcą głowami)
Scena 10
(Noc. Ferdek kieruje się w stronę kibla. Przechodząc na korytarzu słyszy dziwne odgłosy z pustostanu.)
(podchodzi pod drzwi)
Ferdek:Halo? Ktoś tam jest?
(Ferdek z wahaniem wchodzi do środka i widzi Prezesa siedzącego przy wielkiej aparaturze gdzie jest m.i.n. monitoring wszystkich pomieszczeń w mieszkaniu Boczka i nie pytajcie co jeszcze nie chce mi się wymyślać.)
Ferdek:Panie Prezesie, co pan tu robi?
Kozłowski:Nic, tylko obserwuję, czekam na ostateczny krok.
Ferdek:Panie no ale 3 w nocy jest, kto o tej godzinie…
(do pomieszczenia wchodzi Paździoch)
Paździoch:Czy ktoś tu powiedział 3 w nocy?
(I w tym momencie włącza się laugh-track przepraszam nie mogłem się powstrzymać xddddddddd)
Kozłowski:Panowie czy tam co to tam idźcie się tej wódy napić zajęty no ten tego jestem.
(Sąsiedzi wychodzą)
Paździoch:Panie on majaczy kompletnie, musimy do specjalisty się z nim udać.
Ferdek:A nic pan nawet nie mów, ja jak raz zaczynam czuć współczucie do grubasa.
Paździoch:Hmmm… A jakby tak bardziej zaangażować Boczka w całą sytuację?
Scena 11
(Piętro Boczka. Ferdek i Paździoch stoją przed drzwiami Boczka, Ferdek puka.)
(wychodzi Boczek)
Paździoch:Dobry wieczór, panie Boczek, przynosimy panu 2 wiadomości - dobrą i złą.
Zła jest taka że Kozłowski postradał zmysły i obserwuje na monitoringu co pan robisz.
Boczek:O w mordę jeża...A ta dobra?
Paździoch:Dobra brzmi ‘’nie ma sytuacji bez wyjścia’’
(Paździoch się śmieje)
Scena 12
(Piwnica. Na początku sceny jest ujęcie na wchodzących do niej sąsiadów.)
Paździoch:Tylko proszę nikomu ani słowa o tym co tu panowie ujrzycie.
(Paździoch podchodzi do jakiejś skrzynki i wyciąga plastikowe wypełnione płynem naczynie, przypominające flaszkę)
Ferdek:No i co to w końcu jest?
Paździoch:Najprawdziwsze i najczystsze w świecie serum prawdy.
Ferdek:No dobre, ale co pan z tym chcesz zrobić?
Paździoch:Otóż sąsiedzi, musimy iść z tym do Kozłowskiego i dać Boczkowi spożyć na jego oczach a wtedy się wyda że Boczek jest po prostu debilem.
Boczek:Panie ale czy on w to uwierzy, a jak pomyśli że to jest podrobione?
Paździoch:Spokojna pana rozczochrana sam pan zobacz.
(Paździoch pokazuje flaszkę dokładniej, jest na niej przyklejona kartka na której widać napis ‘’Serum prawdy - wyprodukowane sterylnie według norm unijnych’’ a pod spodem jest wydrukowany skład)
Boczek:Panie a to na pewno se działa?
Paździoch:Przepraszam, pan mi nie wierzysz?
Ferdek:Ja żem chciał przeprosić, ale muszę się wtrącić, że panu jednak nie ma co wierzyć.
Paździoch:Dobrze,niedowiarki.. Mogę zademonstrować działanie w praktyce.
Scena 13
(Podwórko,ławka pod sklepem u Stasia, a za ławką krzaki w których ukryli się sąsiedzi)
Ferdek:Panie, myślisz pan że Kopciński się nie skapnie, co tam mu pan dolałeś?
Paździoch:On po tym co już wypił, jest tak pijany, że można by było naszczać i by nic nie odczuł.
(Podchodzi Kopciński, bierze kieliszek z wódką ze stolika i pije. Podchodzi Malinowska)
Malinowska:No i jak tam panu wódeczka smakuje panie Kopciński?
Kopciński:Dobra całkiem, tylko trochę smak się zmienił.
Malinowska:A jak już pan tu jest, nie miałby pan ochoty na coś więcej?
(Malinowska robi obleśny uśmiech starej baby)
Kopciński:Wolałbym zeżreć węgorza żywcem, niż robić cokolwiek z panią.
Malinowska: Co k*rwa? Dopiero pan mi pochlebiał.
Kopciński:No tak, ale to było tylko żeby zniżkę dostać.
Malinowska:O ty stary…
(Malinowska zaczyna okładać Kopcińskiego, a tymczasem wracamy do sąsiadów w krzakach)
Paździoch:I co panowie myślą?
Ferdek:Cóż.. Działa jak ta lala
(Ferdek się śmieje)
Scena 14
(Salon kiepskich Paździoch stoi koło telewizora, natomiast Ferdek prowadzi Kozłowskiego z zawiązanymi oczami w kierunku fotela)
Paździoch:Panie a ta chusta to na cholerę?
Ferdek:Panie jak na cholerę? Jakby Boczek przyszedł za szybko i on by go zobaczył to wszystko się może zdarzyć.
Kozłowski:Co pan powiedziałeś?
Ferdek:Nic, nic
(Ferdek odwiązuje Kozłowskiemu oczy i sadza go na fotelu)
Ferdek:Panie prezesie, bardzo proszę się zrelaksować,nogi se wygodnie ułożyć, zero stresu
Paździoch (w kierunku kuchni krzyczy):Prosimy
(Do salonu wchodzi Boczek z serum prawdy)
Kozłowski: Zaraz, chwila, co pan tam trzymasz, kwas solny?
Paździoch:Spokojnie, robimy to dla pana dobra. Panie prezesie to jest serum prawdy. Substancja w wyniku działania której każdy kto ją zażyje będzie mówić tylko i wyłącznie prawdę.
Boczek:No i ja żem se pomyślał żeby to wypić, tak żeby pan przestał mnie uważać za psychopatę, w mordę jeża.
Paździoch:No panie Boczek, do dna.
(Boczek pije)
Paździoch:Więc, podobno planuje pan spisek przeciwko prezesowi Kozłowskiemu?
Boczek:Nie
Paździoch:A czemu pan nie głosował w sondzie?
Boczek:Bo ja se tyle wiem co se zjem
Paździoch:I widzi pan panie prezesie, nic z nim nie ma.
Kozłowski:Panie Boczek, a możesz no pan podać tę flaszkę?
(Boczek podaje Kozłowskiemu, który również pije)
Kozłowski:Ja się muszę przyznać że naprawdę nie było żadnej paranoi. Ja po prostu chciałem wiedzieć jak u pana w mieszkaniu wygląda, bo nigdy nie byłem.
Boczek:Panie ale po co to panu było, wystarczyło powiedzieć.
Kozłowski:Widzisz pan no, człowiek stary a głupi. Po prostu ja panu muszę przyznać że zawsze pana bardzo lubiłem, a pan zawsze mnie jakoś unikałeś.
Boczek:A wiesz pan że ja pana też bardzo lubiłem i też nie było okazji gadać?
Kozłowski:Oj przestań pan pierdzielić, tylko daj przytulasa.
(Boczek i Kozłowski się ściskają)
Ferdek:Pan jesteś pewien że to było serum prawdy, a nie koniak?
Paździoch:Oczywiście, Unia nie zaakceptowałaby koniaku.
Ferdek:Nie wiem jak pan, ale ja się zawsze lubię napić.
(Ferdek pije)
Ferdek:Panie Paździoch i panie Boczek, ja bym chciał oznajmić że choć jesteście mendami i świniami i tak lubię was bardziej niż swoje dzieci.
Boczek:O w mordę jeża
Paździoch (ironicznie):Urocze
Ferdek:A tak już przy okazji, weź się pan przyznaj że to pan mi kradniesz listy ze skrzynki.
Boczek:Panie ale mówiłem że to nie ja.
Ferdek:A niby kto?
Boczek:Chupacabra
Ferdek:Co pan pierdzielisz takie coś nawet nie istnieje.
Paździoch:No więc wychodzi na to że pan Boczek jest debilem, albo serum jest do dupy.
Ferdek:Albo oba.
Paździoch:Szkoda karwasz twarz, bo już się chciałem panów trochę podpytać o pieniężne kwestie.
(sąsiedzi się śmieją, jednak po chwili śmiechu ich miny robią się coraz bardziej przerażające)
Kozłowski:No to korzystając z okazji
(Prezes wyciąga flaszkę, sąsiedzi wpadają w zaciesz)
Tu się kończy główna część odcinka gdyż kamera wyjeżdża przez okno i kieruje się w stronę skrzynki na listy umieszczonej na 1 piętrze kamienicy. Widać tam rysy jakiegoś niebezpiecznego stwora… choć również niewykluczone że tylko jakiś menel tamtędy przelazł.
Koniec
The end
Die ende