V-CE PREZES
OPIS: Odcinek dobry, bo krótki
OBSADA:
Krzysztof Dracz we wszystkich rolach. Dosłownie wszystkich!
SCENA I
Salon. Ferdek śpi na fotelu. Pukanie
Mariolka (off, ale i tak głosem Dracza. Tak! Nawet z offu!): Ojciec, otwórz!
Ferdek (mamrocze przez sen): Otwarte kurde!
Boczek (wchodzi): Nawet pan nie sprawdziłeś! A jakby było zamknięte, w mordę jeża?
Ferdek: To byś mi pan gitary nie zawracał i bym se dalej spał kurde i by był spokój
Boczek: Trochę wrażliwości, panie Ferdku. Problem mam i potrzebuję pomocy.
Ferdek: Jak każdy, panie Boczek... jak każdy... Dobranoc mnie pan stąd, bo pan masz swój fotel u siebie na górze...
Boczek: Jakie dobranoc? 15 jest!
Ferdek: Ale ja mam mongolskie korzenie, a tam teraz noc jest...
Boczek: Pewnie mnie pan kłamiesz w mordę jeża... Zaraz sprawdzimy we Internecie czy noc czy nie...
Ferdek: W mongolskie korzenie pan uwierzyłeś, a w noc pan nie wierzysz...
Boczek: A no tak, racja... Mongolskie korzenie też zaraz jakoś sprawdzimy...
Ferdek: Co żeś się mnie pan tak uczepił kurde?
Boczek: Bo pan nic nie robisz, więc pani Halineczka...
Ferdek: Już mi się nie chce słuchać w koło tego samego kurde... Słyszałem co powiedziała i widziałem jak pana bigosem do tego przekupiła, bo ja tu nie śpię, tylko aktywnie działam kurde!
Boczek: Ciekawe jak, w mordę jeża...
Ferdek: Tajemnica państwowa
Boczek: To nie żadna tajemnica, że Państwo Kiepscy to margines społeczny
Ferdek: Prezesowi pomagam w tajnej misji i to tajemnica jest
Boczek: O! Jak Prezesowi, to może mógłby pan...
Ferdek: Nie!
Boczek: Dlaczego?
Ferdek: Bo przychodzisz pan do mnie w dniu urodzin mojej córki i prosisz, bym panu pomagał za pieniądze!
Boczek: Za pieniądze?
Ferdek: Już nie kompromisuj się pan. Do widzenia!
Boczek: Czyli nie pomożesz mi pan?
Ferdek: Czy ja się niejasno wyrażam?
Boczek: Nie pomożesz mi pan z tym moim pół litra...
Ferdek (wesoło): No przecież się jasno wyraziłem, że z pół litra to zawsze i wszędzie!
Boczek: Wiedziałem! Bo mi się przypaliło te pół litra bigosu, co mi dała pani Halineczka i taka skorupa się na dnie zrobiła i nie chce zejść, a to pana garnek więc...
Ferdek: No dobre... Jak pan masz mi tak mandolinę zawracać, to już pomogę panu z tą skorupą.
Boczek: Serio?
Ferdek: Tak
Boczek: Ale że serio serio?
Ferdek: Tak! (zapraszam do drzwi)
(Podchodzą do drzwi, Boczek wychodzi, Ferdek jeszcze nie)
Boczek: Ale że tak serio serio serio?
Ferdek: Nie!!!
(zamyka mu drzwi przed nosem)
Boczek (dobija się i krzyczy):Pan to jesteś jak ten Prezes Kozłowski, wiesz pan!!! Taki sam!!! On mnie tak samo oszukał!!! Wczoraj mnie na 10 złotych oszukał!!! Całe 10!!! Banknot mi upadł, a on na nim stanął i tak stał godzinę i udawał, że szuka, a ja potem widziałem ten banknot przyklejony do podeszwy!!! Na gumę do żucia se przykleił dziad jeden moją fortunę i pan taki sam jesteś!!! Taki sam!!! A w pośredniaku pan byłeś?
SCENA II
Przedsionek mieszkania Paździochów. Helena i Marian podsłuchują ze szklankami przy uchu.
Marian: 10 zł... Amator (chichocze)
Helena: To frajer jeden! (wachluje się kilkoma pięćsetkami P.S. To chyba debiut pięćsetki w tym serialu, wielkopomna chwiła!!!
)
SCENA III
Przedsionek mieszkania Kiepskich. Ferdek stoi i myśli
Ferdek: Jak Prezes... A to dobre jest... To nawet bardzo dobre jest! Ja mam pomysła! (chichocze)
SCENA IV
3 w nocy. Prezes idzie korytarzem Kiepskich, stąpa na palcach, rozgląda się na boki, kuka 3 razy po cichu przy drzwiach Ferdka
Ferdek (off zza drzwi, szeptem): Otwarte jest
Prezes: Nawet pan nie sprawdziłeś
Ferdek: No mówię panu, że otwarte jest
Prezes: A jak będzie zamknięte?
Ferdek: Nie chciało mi się zamykać
Prezes: A... no to chyba, że tak... Ale ja bym jednak zamykał, bo Paździoch grasuje (pcha drzwi) O! Pańska żona była mądrzejsza i zamknęła przed Paździochem...
Ferdek: Proszę pociągnąć, nie pchać...
Prezes (wchodzi do mieszkania): O! To jednak nie była mądrzejsza...
Ferdek: Ona by w ogóle beze mnie zginęła na tym świecie... To ja jej byt zapewniam.
Prezes: W jakiej sprawie mnie pan tu zawołałeś w najgłębszej konspiracji?
Ferdek: Właśnie w sprawie zapewniania bytu. Zapraszam na salony, czyli do kuchni, bo w salonie by nas było za bardzo słychać.
Prezes: Nie rozumiem...
Ferdek: Bo widzisz pan, panie Prezesie... Pan się lubisz ze mną spotykać, co nie?
Prezes: No jak nie, jak tak?
Ferdek: Ja z panem też.
Prezes: Więc...
Ferdek: Więc może spotykalibyśmy się trochę częściej...
Prezes: Ja mam żonę...
Ferdek: Ja też i właśnie w tym problem. Ciągle mi truje, że nic nie robię, tylko piję, a panu pańska żona pewnie tak samo truje, prawda?
Prezes: No jak nie, jak tak...
Ferdek: To może bym se został u pana v-ce prezesem i mi by nie truła, że piję, bo bym miał pracę, a panu tez by nie truła, bo byś pan mówił, że ja panu za dużo truję i nie ma pan kiedy pić.
Prezes: Ale w rzeczywistości byśmy nic nie robili i pili, tak?
Ferdek: No jak nie, jak tak kurde...
Prezes: To zgoda! Bardzo chętnie!
Ferdek: O! A myślałem, że gorzej pójdzie...
Prezes: Ja to nawet bardzo chętnie, bo ostatnio koszmary miewam. Wyobraź pan sobie, że idę na debatę, a tam Talarek. To jest jeszcze normalne, ale słuchaj pan dalej... Wracam z debaty, idę do Stasia, a tam nie ma ani Malinowskiej ani Stasia, tylko Talarek! Za ladą stoi i wódę sprzedaje trzy razy drożej niż Malinowska, czyli 10 razy drożej niż normalnie! Przeraziłem się, pomyślałem, że t znak... Idę więc do kościoła czynić pokutę, a tam Talarek mszę odprawia! Wybiegam jak oparzony, po drodze przypadkiem potrącam trzech Talarków, przebiegam obok szkoły, gdzie przez okno widzę jak duży Talarek uczy małe Talarki, chcę się zwierzyć dawnej koleżance ze szkoły, a nawet ona mówi do mnie z offu głosem Talarka! Nawet z offu, rozumiesz pan?! Otwieram w domu lodówkę, a tam Talarek! Włączam telewizję, a tam Talarek! Otwieram portfel żeby policzyć czy mam na prywatnego zabójcę na zlecenie z licencją 007, a tam talarków brak!!! Rozumiesz pan? Jak potrzeba, to brak! To pewnie z pracoholizmu... Jak pan myślisz, to pracoholizm?
Ferdek: Oj tak, tak... Znam to z autopsji...
Prezes: I tak sobie pomyślałem... Jakbyś mnie pan odciążył w tej mojej pracy, to ja bym tych białych myszek widział mniej...
Ferdek: Bardzo chętnie, kurde! To kiedy oficjalna nominacja?
Prezes: Za jakiś tydzień będę znowu w telewizji... Oby tym razem bez Talarka... To może być wtedy... Tak triumfalnie, kameralnie!
Ferdek: A najlepsze, że ja powiedziałem grubasowi jednemu, że my już razem od jakiegoś czasu pracujemy i uwierzył...
Prezes: Tacy obywatele będą dla nas pożyteczni w tej kampanii! (śmieją się obaj)
Ferdek: No dobre... To kończymy flaszkę i do widzenia.
Prezes: Tylko drzwi pan za mną zamknij, bo Paździoch grasuje! (śmieją się)
SCENA V
Przedsionek mieszkania Paździochów. Ciemność. Światło tylko na twarz Mariana
Marian: Ja wam tu zaraz pograsuję! (złowieszczy śmiech) Helena, ścisz na telewizor, bo mi ich zagłuszasz!
SCENA VI
Prezes wychodzi z mieszkania Kiepskich, wesoło podskakuje. Otwiera drzwi do WC. Tam si Paździoch. W pomieszczeniu jest ciemno. Światło tylko na twarz Mariana.
Prezes: AAAAAA!!!
Paździoch: Ćśśśśiiii... Już dobrze...
Prezes: Coś pan?
Paździoch: Wszystko słyszałem!
Prezes: Co?
Paździoch: Wszystko! Ja chcę być v-ce Prezesem!
Prezes: Mnie tak od zawsze zastanawia... Dlaczego panu się zawsze chce tego, co komu innemu i w tym samym czasie, co komu innemu...
Paździoch: Naczynia połączone!
Prezes: Co?
Paździoch: Nieważne. Wiem coś pan nawywijał w Oławie i mam zdjęcia!
Prezes: To pokaż pan!
Paździoch: Fotograf mi jeszcze nie oddał
Prezes: Ta... jasne...
Paździoch: A chcesz pan sprawdzić?
Prezes: To ja się jeszcze zastanowię... Do widzenia...
Paździoch: Do zobaczenia!
SCENA VII
Dzień. Salon Kiepskich. Ferdek i Prezes
Prezes: No i widzisz pan, panie Ferdku... Właśnie dlatego problem jest...
Ferdek: A coś pan robił w tej Oławie? Może się to da jakoś odkręcić czy wywinąć?
Prezes: Właśnie o to chodzi... Jakbym pamiętał, to bym się może mniej bał, a tymczasem mi się film z przepracowania urwał...
Ferdek: A może by ta klin klinem... I obrócimy to na naszą korzyść!
Prezes: Ale że jak?
Ferdek: Mariooooooooooolkaaaaaaaa!!!
Mariolka (wchodzi): Co?
Ferdek: Chodź! Idziemy do Paździocha! (ciągnie ją i Prezesa za rękę, pukają do Paździocha)
Paździoch (otwiera): O! Andrzej! Nie wierzyłeś, że mam te zdjęcia? To patrz! (daje mu do ręki)
Ferdek (wyrywa zdjęcie z ręki): Mariolka! Rób zdjęcie i wrzucamy na Facebooka!
Mariolka i Prezes: Co?
Ferdek: Na Facebooka migusiem na jednej nóżce kurde!
SCENA VIII
Kuchnia. Halina trzyma smartfona Mariolki i czyta posta z Facebooka. Obok stoi zażenowana Mariolka i chichoczący Ferdek
Halina (Dracz w innej peruce niż w przypadku Mariolki i Heleny): O matko! Ale on tu wypadł! Ja nie myślałam, że aż tak!
Ferdek: Czytaj... Czytaj...
Halina: Ja, wasz kochany Prezes sam z własnej woli publikuję kompromisujące mnie zdjęcie... ,,Kompromitujące” chyba...
Mariolka: Ojciec się kłócił, że ,,kompromisujące”
Ferdek: Ale czytaj, czytaj...
Halina: Publikuję to zdjęcie... Bo jestem z wami szczery i nie mam przed wami żadnych tajemnic. To ja, wasz swojski chłop! Głosujcie na mnie i na Pana Ferdynanda Kiepskiego- vice chłopa! Jestem swój i was nie oszukam! Podpisano: Prezes Andrzej Baltazar Wodzisław Kozłowski.
Ferdek: No i co? Zatkało kakao, kurde?
Halina: Podpisano Kozłowski, a widać, że to jest z konta Mariolki...
Ferdek: Oj tam... Nie wnikaj... Nie wiedziałem czy dałbym radę go na to namówić, a Mariolka była akurat pod ręką...
Halina: Doceniam sprytny ruch, ale to zdjęcie chyba jest zbyt kompromitujące żeby takie odwrócenie kota ogonem zadziałało. Wy to przegracie.
Ferdek: E tam... Głupoty gadasz... Nasz duet Prezes i V-ce jest niezniszczalny! Niezniszczalny!
SCENA IX
Salon Kiepskich. Ferdek śpi na fotelu. Pukanie.
Mariolka: Ojciec! Puka ktoś, a ja nie mam jak otworzyć! Wstawaj!
Ferdek (budzi się): Aaa! Kurde! Co jest?
Mariolka: Puka ktoś!
Ferdek: Śniło mi się, że wygraliśmy z panem Prezesem te wybory...
Mariolka: Już nie żyj przeszłością... Minął miesiąc i po takim wstydzie każdy normalny człowiek by jak najszybciej o tym zapomniał a ty rozpamiętujesz i rozpamiętujesz...
Ferdek: No może coś w tym jest...
Halina: No otwórz te drzwi jełopie!
Ferdek: Otwarte kurde!
Boczek (szarpie za drzwi): A dzisiaj akurat zamknięte, w mordę jeża!
Halina: Otwórz panu Boczkowi, jełopie!
Ferdek: Widzicie... Na coś mi się jednak te wybory przydały... Gdyby w ich wyniku nie nastąpiła pewna kłótnia i pewne wyrzucenie z domu, to ja nie wiem co bym teraz zrobił... V-ce jełopie! V-ce jełopieeee!!! Otwórz no panu Boczkowi!!!
Prezes (wstaje z kanapy, wcześniej kamera go nie obejmowała): Już otwieram, panie prezesie! (otwiera drzwi Boczkowi)
Boczek: O! Pan v-ce jełop! Jakby pan mógł przekazać panu prezesowi, że jakby się jednak namyślił w sprawie tego garnka, to...
Ferdek: Andrzejku, proszę rozpocząć procedurę deratyzacyjną!
Prezes: Tak jest, panie prezesie! (zdejmuje ciupagę ze ściany)
Boczek: AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!
KONIEC