ŻAŁOŚĆ NIE RADOŚĆ
SCENA 1: Ferdek wychodzi na korytarz nocą, gdzie pod kiblem stoi smutny Boczek.
Ferdek: Panie Boczek, robisz pan czy nie?
Boczek: Nie wiem, panie Ferdku. Żyć mi się nie chce…
Ferdek: Jak pan już chce mówić, to streszczaj się pan bo ja się chcę załatwić.
Boczek: Nie powiem, o! Tragedia wydarzyła się, ale ja panu nic nie powiem, bo pan będzie komentował i się śmiał!
Ferdek: No, ja panu nie obiecuję poważnej reakcji, no ale niech pan mówi.
Boczek: Mówię, że nie powiem. A zresztą, daj mi Pan spokój, załatwiaj się pan.
Ferdek: No jak już pan tak nalega, to dobre.
Ferdek wchodzi do kibla.
Boczek: Panie, daj pan papieru toaletowego ze kibla, muszę se nosa wytrzeć.
Ferdek: Teraz to się pan odwal!
Boczek: Panie, nie bądź pan chryja – aby jednego kawałeczka. (pociąga nosem).
Ferdek: Powiedziałem nie! Jak Bóg Abrahamowi, tak Bóg Jezusowi, jak mówi stare polskie przysłowie.
Boczek: Panie, ja stąd nie pójdę dopóki nie dostanę kawałka papieru!
Ferdek: (uchyla głowę z drzwi toalety): No dobra, masz pan. Ale nie za nic.
Boczek: A za co?
Ferdek: Pół litra.
Boczek: (wyciąga pewnym ruchem papier z ręki Ferdka): Pan mnie nie pogrążaj, tylko dawaj ten papier!
Ferdek: (wychodzi z kibla): Świnia.
Boczek: Pijak!
SCENA 2: Nadal noc, do drzwi Ferdka ktoś puka.
Ferdek: Idę, idę, przecież noc jest.
Ferdek otwiera drzwi , w nich Paździoch.
Ferdek: Czego?
Paździoch: Powiem krótko – sprawa sąsiedzka (wyciąga wódkę).
Ferdek: Wejść.
Sąsiedzi kierują się w stronę kuchni.
SCENA 3: Ferdek i Paździoch piją wódkę w kuchni.
Paździoch: Widział pan w ostatnich dniach zachowanie Arnolda Boczka?
Ferdek: No widziałem, i co z tego?
Paździoch: To smutny człowiek, powiem nawet – wrak człowieka. Nic dobrego nie mówi, tylko płacze pod tym kiblem.
Ferdek: No to niech płacze, grubas ma kryzysa życiowego, każdy ma.
Paździoch: Właśnie nie, widział pan płaczącego Boczka kiedyś?
Ferdek: Tak, a kiedy Balcyrewicz nie odchodził to co robił? Stał smutny pod tym kiblem i ryczał. Jak się nam zwierzał że w jego kiblu straszy? Też ryczał.
Paździoch: No dobrze, tu przyznam panu rację. Ale zawsze odkrywał nam powody swoich żalów, teraz nic nam nie chce powiedzieć.
Ferdek: No to niech nie mówi, co będziemy go zmuszać?
Paździoch: No dobrze, zmuszać go nie musimy, ale czy pan chce codziennie słuchać smutów Boczka pod kiblem? Czy panu to nie przeszkadza, do jasnej cholery?
Ferdek: No przeszkadza, trzeba coś z tym zrobić. Co pan ma na myśli?
Paździoch: Ja uważam, że trzeba poprawić mu humor. Ma pan jakieś pomysły?
Ferdek: Oczywiście, ale najpierw napijmy się.
Wypijają po kieliszku.
Ferdek: A więc, uważam że Boczka trzeba wziąć na jedzenie. Trzeba kupić w łamańcu kiełbasę najlepszą, jakieś serdle najlepiej, tylko nie u Stasia, bo tam niedobre są.
Paździoch: No i co dalej?
Ferdek: No nie domyśla się pan, głupi żeś pan jest czy co? Zobaczy taką mięsistą dobrą kiełbachę i już mu się ciepło na sercu zrobi.
Paździoch: Racja, panie Ferdku! To niezły pomysł! Spróbujmy jak najszybciej, czyli jutro.
Ferdek: Dobrze, a więc napijmy się.
Wypijają po kieliszku.
SCENA 4: Ferdek wychodzi na korytarz z kiełbasą, gdzie stoi smutny Boczek.
Ferdek: Panie Boczek! Witam pana sąsiada, mam coś dla pana!
Boczek: Niby co?
Ferdek: Kiełbasę, podwawelską! Pana ulubioną.
Boczek: Ech, no to niech pan daje…
Ferdek: Panie, nie smuć się pan, drugi raz nikt panu jedzenia za darmo nie da!
Boczek: (rozweselony) A, no w sumie! To daj pan!
Boczek konsumuje.
Boczek: Hmm… mm.. (wychodzi na klatkę schodową)
Ferdek: No i gitara, chyba się udało!
Ferdek puka do drzwi Paździocha, wychodzi Marian.
Paździoch: No, słucham?
Ferdek: Panie Paździoch, chyba się udało! Grubas złapał przynętę!
Paździoch: A jaką mu pan kiełbasę dał?
Ferdek: Podwawelską z łamańca.
Paździoch: To chyba niezły wybór, no nic, zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. Jestem dobrej myśli, ale muszę wracać do domu, bo robota czeka.
Ferdek: To do widzenia.
SCENA 5: Jest noc, rozlega się pukanie do drzwi.
Ferdek: Idę, idę, noc jest, zara!
Otwiera drzwi, za nimi Boczek z kiełbasą.
Ferdek: Czego? Yyy, znaczy słucham pana sąsiada.
Boczek: Bo ja chciałem panu oddać tą kiełbasę.
Ferdek: Niby czemu?
Boczek: No, ja doceniam pana gest, ale…
Ferdek: Jakie ale? No mów pan!
Boczek: Bo ona taka, słabo naczoskowana jest. Ma pan bardziej naczoskowaną może w domu?
Ferdek: Miarka się przebrała, WON STĄD TY NIENAŻARTY… znaczy niech pan przyjdzie może innym razem, bo jest godzina 3 w nocy, to porozmawiamy. Dobranoc.
Boczek: To do widzenia, panie Pierdku, yy.. Ferdku.
Ferdek trzaska drzwiami i wraca do sypialni.
Halina: Na kogo ty się tam tak darłeś?
Ferdek: Aj tam, na Boczka.
Halina: A co on ci takiego zrobił?
Ferdek: To zrobił, że smutny chodzi już drugi tydzień i go się pocieszyć nie da.
Halina: A co próbowałeś z tym robić?
Ferdek: Kiełbasę mu dałem, podwawelską, ale oddał i narzekał, że za mało naczoskowana.
Halina: No to z nim jest chyba naprawdę źle, a mówił czemu się smuci?
Ferdek: No właśnie nie, kurde.
Halina: Ja mam plan, dam ci pieniądze i jutro kupisz z 5 kilo kiełbasy dobrze naczosnkowanej, to może ci w końcu powie! Tylko nie przepij tego, bo ja cię dobrze znam!
Ferdek: Dla dobra sąsiada, nie zrobię tego. Dobranoc.
SCENA 6: Ferdek wychodzi z klatki schodowej pełen kiełbasy, kładzie ją na krześle obok kibla i próbuje do niego wejść. Zamknięte. Z kibla po chwili wychodzi Boczek.
Ferdek: Panie Boczku, mam dla pana 5 kilo kiełbasy dobrze naczoskowanej całkowicie za darmo, to dla pana.
Boczek: Ale tak naprawdę za darmo? Nie wierzę panu…
Ferdek: Tak, za darmo. Bierze pan czy nie? Bo ja mogę ją zawsze do siebie do bigosu wziąć.
Boczek: To biere.
Boczek bierze całą laskę kiełbasy i zaczyna ją jeść, przedtem zacierając ręce.
Boczek: Taka kiełbaska to ja rozumiem (rozweselony), dziękuję Panie Ferdku jest pan kochany. Do widzenia! (wychodzi na klatkę schodową)
Ferdek: Jest, jest, jest! I gitara (wychodzi do toalety śpiewając „Akukaracza, idę do sracza”).
SCENA 7: Ferdek wychodzi na korytarz, a z klatki schodowej wychodzi Paździoch.
Paździoch: Witam panie Ferdku, nie jest dobrze.
Ferdek: A co się stało, panie sąsiedzie?
Paździoch: Grubas jest taki smutny, że przegonił wszystkie dzieci z piaskownicy i zaczął płakać do piachu!
Ferdek: Jak to jest możliwe, jak jeszcze godzinę temu wziął ode mnie 5 kilo kiełbasy i się cieszył jak głupi?
Paździoch: Nie wiem! Może po prostu kilo kiełbasy go raduje na jedną minutę? A 5 kilo na 5 minut? Jedzenie nie poskutkuje. Musimy coś innego wymyślić.
Ferdek: Mam pomysła, chodźmy do mnie do domu, bo fajnego programa naukowego chyba teraz dają.
Ferdek i Paździoch kierują się w stronę do domu, w salonie na fotelu siedzi Mariolka.
Ferdek: Mariolka zejdź z fotela i zmień kanała, mamy ważny program z panem Marianem do obejrzenia.
Mariolka: Czekaj ojciec, aby koncert życzeń dooglądam.
Ferdek: A długo ci to córeczko zajmie?
Mariolka: Niee, z dwie minuty max.
Ferdek: To chodź pan Panie Paździoch do kuchni, to jeszcze sobie strzelimy po kieliszku.
Widok na telewizor Okił.
Redaktor: A teraz kolejne życzenia, od pani Wioli Coli z Radomska, do swojego zięcia Adama Stoicko-Spokojskiego: Życzę ci znalezienia porządnej pracy, abyś przestał wykradać mi rentę po kryjomu, ty deklu herbaciany! I na koniec od Mikołaja Kopernika z Wrocławia do Marioli Kiepskiej: Mariola, ty nie zasługujesz na żadnego łysola, ani na żadnego gościa z pornola, ty zasługujesz na Andyego Warhola, a jestem nim ja, artysta Mikołaj! Życzę ci abyś się ze mną ożeniła jak najszybciej!
Mariola: (łapie się za głowę i schodzi z fotela): Ojciec, już wolne!
Ferdek i Paździoch siadają na fotelach i zmieniają kanał.
Redaktorka: A więc terapia elektrowstrząsowa to bardzo dobry wybór w gwałtownych sytuacjach, rozumiem?
Doktor: Oczywiście, więcej mogą państwo przeczytać w mojej książce pt. Elektrowstrząsy – na wytrząsy i oczopląsy, ze sprzętem gratis! Książka kosztuje tylko 29,98 i pół. Polecam, doktor Jarosław Krzesło-Postaw.
Redaktorka: Kończymy zaś nasz program, a ja zapraszam na teleturniej „Koło zadumy”. Do widzenia.
Paździoch: Panie Ferdku, to świetny pomysł. Podłączymy Boczka do maszyny elektrowstrząsowej, nastawimy odpowiednio i znów będzie miłym człowiekiem co pyta „Jak tam zdrówko”!
Ferdek: No niby tak, ale skąd weźmiemy na to pieniądze?
Paździoch: Możemy się złożyć, ja dam 15 złotych i pan da 15 złotych.
Ferdek: Zara zobaczę, ile mam drobniaków. (wyciąga z kieszeni monetę 5-cio złotową). Trochę za mało, ale mam pomysła (wykręca na telefonie stacjonarnym numer do Waldka).
Ferdek: Walduś, ojciec ma ważną sprawę do ciebie, przyjedź szybko. Ale sam.
SCENA 8: Ferdek, Waldek i Paździoch skończyli składać maszynę.
Ferdek: Panie Boczek, chodź pan już!
Smutny Boczek wchodzi do salonu.
Boczek: No i co ja mam niby robić?
Waldek: No to panie Boczku, siadaj se pan tu i zakładaj kaska.
Boczek: Ale po co?
Paździoch: Po co Panie Boczek, to się nogi nocą. Siadaj pan i nie gadaj.
Boczek siada i zakłada kask, Paździoch zagląda do książki, przekręca kilka stron.
Paździoch: O, to będzie dobre! Panie Ferdku, weź mu pan naciśnij ten zielony guziczek z tyłu po lewej stronie i nastaw pokrętło na 90!
Ferdek: No dobre to Panie Boczek, zaczynamy!
Boczek zaczyna się trząść i krzyczeć, z kasku wylatuje dym.
Waldek: Dobra tatuś, chyba starczy nie?
Ferdek: Dobrze to panie Boczek, jak pan się czuje?
Boczek (wysokim głosem): Wspaniale, sąsiedzi.
Boczek otwiera szafę i wyciąga szlafrok Haliny, na głowę zakłada starą czapkę górnika, zaczyna tańczyć kujawiaka.
Boczek: Dalej więc do kujawiaka
Stawaj zuchu, stań dziewuchu
Do mazura ognistego
Do tańca polskiego
Hej ha, krew gra, do tańca stoją pary
Hej ha, krew gra, młodym i starym
Hej ha, krew gra, i wspomnień budzi roje
Hej ha, krew gra, boli serce moje
Ferdek: Panie Paździoch coś pan narobił? Jak pan to ustawił?
Paździoch: Ja wszystko dobrze zrobiłem, tylko pan coś źle nakręcił! I WIDZI PAN CO BOCZEK ROBI! TEGO JUŻ NIE WYLECZYMY!
Walduś: Cicho, panie Paździoch. Na-najlepiej to pana Boczka zawstrząsować tak jeszcze raz.
Ferdek: Widzi pan, Walduś dobrze mówi. Panie Boczek, siadaj pan.
Boczek: Hej ha, krew gra, do tańca stoją pary
Hej ha, krew gra, młodym i starym….
Paździoch: Dobra, to chyba trzeba dziada siłą posadzić…
Ferdek, Waldek i Paździoch siłą usadzili Boczka na krześle.
Paździoch: Ja proponuję tak samo ustawić jeszcze raz.
Ferdek: Pan to już lepiej nic nie proponuj, ja zobaczę.
Ferdek przewraca stronami książki.
Ferdek: O, to będzie dobre! To ustawiamy!
Ferdek włącza guziki i ustawia pokrętło. Boczek zaczyna się trząść i krzyczeć, z kasku wylatuje dym.
Walduś: Dobra, to wyłączamy nie?
Boczek schodzi z krzesła, zdejmuje czapkę górnika i szlafrok Haliny. Zakłada zaś okulary przeciwsłoneczne i zaczyna podrygiwać.
Boczek: Teraz będzie numer jeden, a mnie jest na imię Edek, przeleć mnie w tej koniczynie. Teraz będzie numer dwa, ona wciąż ochotę ma, przeleć mnie w tej koniczynie. Przeleć mnie w tej koniczynie, przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz. Przeleć mnie w tej koniczynie, przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz. (pozdro Brady, ukłony za pracę włożone w swoje scenariusze)
Walduś: No i pany, chyba jest jeszcze gorzej.
Ferdek: Masz rację, Walduś. Panie Paździochu, jak pan sądzi, jest jakieś wyjście?
Paździoch: Ja zawsze mam w głowie plan B. Usadź pan go na fotelu, włącz pan wszystkie guziki i dawaj pokrętło na 0!
Ferdek: No dobre, ale jak mu się coś stanie i już nie powstanie?
Paździoch: A chcesz pan mieć śpiewaka disco-polo w kamienicy?
Ferdek: No nie.
Wszyscy trzej usadzają Boczka i przeprowadzają operację. Boczek z tego wszystkiego mdleje.
Ferdek: A nie mówiłem, że to się tak skończy?
Do salonu wchodzi Halina, która wróciła z pracy.
Halina: Co tu się dzieje do jasnej cholery?
Ferdek: Halinka, bo to długa historia jest.
Halina: Mów szybko, jełopie!
Ferdek: Bo my z Panem Paździochem postanowiliśmy przeprowadzić terapię elektrowstrząsową, aby Pan Boczek smutny nie był…
Halina: Dobra, skończ! Dzwoń szybko na pogotowie!
SCENA 9: Ferdek i Halina leżą w sypialni.
Halina: Skąd ci do głowy przyszedł taki durny pomysł? Elektrowstrząsowiec się znalazł.
Ferdek: Ale Halinka, to było jedyne wyjście. Nie mogłem patrzeć na naszego smutnego sąsiada, pana Arnolda Boczka.
Halina: Masz szczęście, że wyszedł z tego szpitala, bo nie wiem jak twoje sumienie by się teraz miewało.
Ferdek: Ty myślisz, że ja się nie bałem? Przecież to była sytuacja najwyższego stopienia!
Halina: Najważniejsze, że jest u siebie. Czy smutny, czy radosny, ważne że nie żyje.
Z korytarza słychać krzyki.
Paździoch: LUDZIE! UDAŁO SIĘ! W KOŃCU SIĘ UDAŁO!
Ferdek: O co tej mendzie łysej się rozchodzi?
Halina: No nie wiem, to ty z nim ostatnio pracowałeś, idź sprawdź!
Ferdek: Dobre, to idę.
SCENA 10: Ferdek wychodzi na korytarz, tam stoją Paździoch i Boczek. Paździoch klęczy, Boczek stoi pod kiblem.
Ferdek: Panie Paździochu, o co się zasadniczo rozchodzi?
Paździoch: Nasz sąsiad odżył! Jest znowu sobą.
Boczek: A co ja takiego zrobiłem? Wyszedłem na korytarz, bo chciałem se od pana Paździocha soli pożyczyć, to się zapytałem go jak tam zdrówko.
Paździoch: Właśnie, panie Boczek! Jak tam zdrówko! Pan jest znowu radosny!
Boczek: A kiedy ja żem nie był radosny, w mordę jeża!
Ferdek: Panie Paździoch, on od tych elektrowstrząsów to nic nie pamięta chyba.
Paździoch: A co mnie to gówno obchodzi, odzyskaliśmy prawdziwego sąsiada!
Boczek: No to ja się też z wami cieszę.
Wszyscy się śmieją.
SCENA 11: Halina wchodzi na klatkę schodową z dwoma torbami pełnymi zakupów, z kibla wychodzi Boczek.
Boczek: Oo, witam pani Halinko! Jak tam zdrówko?
Halina: Wie pan co, nie narzekam a pan?
Boczek: Ja również. (zagląda do jednej torby) Oo, widzę, że pani apetyczną kiełbaskię ma! I chyba dobrze naczoskowaną! (bierze całą i zjada).
Halina: Wie pan co panie Boczek? Wstyd! Odsuń się pan.
Halina wchodzi do domu, a potem kieruje się w stronę salonu, gdzie siedzi Ferdek na fotelu.
Halina: Zgadnij, co Boczek zrobił przed chwilą.
Ferdek: A co miał zrobić?
Halina: Perfidnie wziął mi z torby, ukradł i zjadł kiełbasę, co na bigos miała być.
Ferdek: (wstaje z fotela): A to grubas jeden, ukatrupię dziada no!
Ferdek wychodzi na korytarz, gdzie stoi Boczek i delektuje się kiełbasą.
Ferdek: Ja panu dam! Złamał pan właśnie ósme przykazanie – nie kradnij. Żeby niewinnej kobiecie kiełbasę kraść! Niedoczekanie!
Boczek: Panie, ja się oprzeć nie mogłem! Tak apetycznie w tej torbie wyglądała… mniam! (oblizuje się).
Ferdek: Tego już za wiele! Pan pod kiblem stoi! Gdzie się pan wypróżniał?
Boczek: No tutaj, o!
Ferdek: To paszoł won, ma pan swoją toaletę u siebie na piętrze! WON!
Boczek wychodzi z korytarza.
Ferdek (do siebie): Stare, dobre czasy kurde…
WYSTĄPILI:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel-Sztuka
Waldek – Bartosz Żukowski
Mariolka – Barbara Mularczyk
Paździoch – Ryszard Kotys
Boczek – Dariusz Gnatowski
Redaktor – Tomasz Lulek
Redaktorka – Marta Libner
Doktor – Andrzej Buszewicz
Jeśli chodzi o pomysł ze zdjęciami do scenariuszy, to jest to zrobione za zgodą Bździucha
