WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Ferdek: Idę kurde nie pali się kurde.
Paździoch: Dzień dobry.
Ferdek: Czego?
Paździoch: Panie Ferdku chciałbym panu coś dać.
Ferdek: Panie jak masz pan wódke to pan dawaj, a jak jakieś duperele to wypierdzielaj pan stąd bo ja czasu na pierdoły nie mam.
Paździoch: Niestety nie mam dzisiaj alkoholu.
Ferdek: To do widzenia.
Paździoch: Zaraz panie Ferdku. Nie mam teraz co prawda fizycznie alkoholu, ale mam dla pana ten banknot (daje Ferdkowi banknot o nominale 50 zł)
Ferdek: Zara panie jak to tak mnie pan to dajesz?
Paździoch: Normalnie. Wolę dać panu niż pozwolić przepieprzyć Helenie moje ciężko zarobione pieniądze. Do widzenia. Może pan wypić moje zdrowie.
Ferdek: Hehe o kurde.
Scena 2. Ferdek idzie korytażem. Z kibla wychodzi Boczek.
Boczek: O dzień dobry panie Ferdku. A gdzie to pan se idzie.
Ferdek: Do dupy se idę. Nie interesuj się pan.
Boczek: A mnie się zdaje, że pan na wódkie idzie.
Ferdek: No może idę, a może nie. Gówno to pana obchodzi.
Boczek: Panie bo ja też bym się wódki napił.
Ferdek: Panie to sie pan napij jak pan chcesz.
Boczek: Ale ja nie mam.
Ferdek: Panie ja też nie mam.
Boczek: Ale pan będziesz miał bo pan po wódkie idziesz.
Ferdek: Panie o co się panu kurde rozchodzi.
Boczek: Panie bo jak pozwolisz mnie pan ze sobą pić to ja nic pani Halineczce nie powiem a jeśli pan mnie nie pozwolisz to ja wszystko powiem.
Ferdek: Dobra panie czekaj pan tu, będę wracał to pomyślimy.
Boczek: Dobre w mordę jeża.
Scena 3. W sklepie u Stasia.
Ferdek: Pani Malinowska! Pani Malinowska.
Malinowska: No co się drze na zapleczu jestem przecież.
Ferdek: Pani Malinowska 2 razy 0,5.
Malinowska: A pieniądze ma?
Ferdek: Jak nie ma jak ma. (daje banknot)
Malinowska: Zaraz panie... co mi pan tu dajesz. Przecież to falsyfikant jakiś k#$@a mać.
Ferdek: Zaraz jaki falsyfikant kurde?
Malinowska: A no normalny do kryminału.
Scena 4. Korytaż. Policja prowadzi Ferdka do mieszkania. Z kibla obserwuje to Boczek.
Ferdek: Panie, ale ja żem nie wiedział, że to jakieś falsyfikanty są, ja żem to dostał, ja żem nie wiedział no kurde.
Boczek: O mordę jeża.
Gdy policja wchodzi do Kiepskich. Boczek wychodzi z kibla i zaczyna pukać do Paździochów.
Boczek: Panie! Panie! Afera jest.
Paździoch: Panie co się pan drzesz? Jaka afera znowu karwasz twarz?
Boczek: Panie pana Ferdka tu normalnie policjanty przywiezły bo falsyfikantami płacić za wódkię chciał(chichot)
Paździoch: Panie! No i czemu pan rżysz? Tu nie ma nic śmiesznego.
Boczek: Panie jak nie śmieszne jak śmieszne. Teraz go do więzienia zamkną do kryminału, że pieniędze kryminalne miał.
Paździoch: Panie wypieprzaj pan stąd i to w podskokach.
Boczek śmiejąc się opuszcza korytaż
Scena 5 Sypialnia.
Halina: Ferdek tyś na głowę upadł. Fałszywymi pieniędzmy płacić za wódkę? Czy ty wiesz co ci teraz w ogóle grozi. Skąd ty w ogóle takie pieniądze miałeś.
Ferdek: Halinka, ja żem ci mówił, że to Paździoch mi te pieniądze dał a nie ja sobie dałem.
Halina: Ferdek ja cię proszę po co Paździoch miałby ci pieniadze dawać. Jak on nigdy nikomu nic nie dał.
Ferdek: Nie wiem po co Paździoch miałby mi dawać, dał to wziąłem. Co ty byś nie wzięła jakby ci dawał? (pukanie)
Ferdek: Zresztą jak cię tak ciekawi po co mi dał to otwórz mu i się spytaj czemu mi pieniądze dał.
Halina: A żebyś wiedział, że pójdę i się spytam.
Przedpokój.
Halina: Idę.
Helena: O dobry wieczór pani Halinko.
Halina: Dobry wieczór pani Helenko. Myślałam, że to pani mąż.
Helena: Marian? Już dawno śpi dziadzisko. Ale to dobrze bo to o nim chciałam porozmawiać.
Halina: Ja właśnie dziś się dowiedziałem, że ponoć pani mąż dał dziś mojemu mężowi jakieś fałszywe 50 zł.
Helena: No ja właśnie w tej sprawie. Można? (wyciąga wino)
Halina: No zasadniczo ja o tej godzinie alkoholu nie spożywam, no ale prosze.
Scena 6 Kuchnia.
Helena: Mamy z Marianem będąc szczera lekkie problemy finansowe.
Halina: Ale co do tego ma mój mąż.
Helena: Marian chcąc spłacić swoje zadłużenie zdecydował się na pewne drastyczne kroki.
Halina: Chce pani powiedzieć, że podrobił sobie trochę pieniędzy.
Helena: Oj tam podrobił od razu to takie cięzkie słowo. Dorobił sobie.
Halina: No, ale czemu dał Ferdkowi to fałszywe 50 zł.
Helena: No i tutaj dochodzimy do końca a happy endu nie ma. Okazało się, ze nawet w monopolowym tutaj u Stasia Malinowska nie przyjęła tego banknotu. Znaczy, że te pieniądze nie nadają się do użytku.
Ferdek wchodzi.
Ferdek: No ja żem kurde wiedział, że wy mnie chcecie oszukać pieniędzmi falsyfikantami kurde mnie chcecie zrujnowac.
Helena: Panie Ferdku to nie tak miało być.
Ferdek: A jak miało być?
Helena: Inaczej. Zresztą ja chciałabym zaproponować państwu układ. Słyszałam, że mają państwo całkiem pokaźne oszczędności. Dajcie je nam. A my wam damy więcej jak tylko dojdziemy do wprawy w przemyśle mennickim.
Ferdek: Wypierdzielać. Nie będę w wasze brudne interesy wchodził.
Halina: No faktycznie to trochę niedorzeczne pani Helenko... Musimy to poważnie przemyśleć z mężem.
Ferdek: Ja nic przemyślać nie musze. Nie kategoryczne i prosze stąd wypierdzielać i proszę mnie już więcej nic nie dawać bo sobie nie życzę kurde.
Helena: W każdym razie jak się państwo zdecydują to wiecie gdzie nas szukać.
Scena 7. Obiadek.
Halina: No to jest po prostu niedorzeczne.
Ferdek: Pieniędze będą nam oferować nielegalne, żeby nas do wpierdla wpieprdzieli. Paździoch się zadłużył to co to moja wina. Nie trzabyło gaci lewych handlować na bazarze.
Jolasia: Ale zaraz o co chodzi bynajmniej bo ja nie wiem o czym tatuś z mamusiom tak dyskutują namiętnie natrętnie?
Mariolka: A Paździochowie ponoć pieniadze se drukują.
Jolasia: Jak drukują kuźwa?
Ferdek: A tak se drukują try try drukarką i se falsyfikanty dają bo się boją płacic by ich do pierdla nie wpieprzyli.
Jolasia: A ile to oni sobie już tego dodrukowali raczej dużo czy raczej mało.
Ferdek: A co ja to w dupie mam ile se nadrukowali. Halinka dawaj drugie danie bo głodny żem jest.
Jolasia: Niech nam mamusia kurczaka do słoika zapakuje bo my z Waldemarem się spieszymy bynajmniej.
Waldek: Gdzie zaraz?
Jolasia: Waldemar spakuj jedzenie..
Ferdek: Zaraz co było w tym domu zrobione w domu tym zostaje bez opuszczanie terenu tego.
Jolasia: To jak tatuś nam żałuje to ja nie będę nalegać. Cycu idziemy!!
Scena 8. Korytaż. Jolaśka i Waldek wychodzą od Kiepskich.
Waldek: Zaraz! Jolancia może ja se chciałem kotleta zjeść co?
Jolasia: W dupie te kotlety mam. Interesa mamy tutaj.
Waldek: Zara jakiego ty se chcesz normalnie pieniędzów nielegalnych od Paździocha dodrukowywać?
Jolasia: Bynajmniej bo jakbym ja miała pieniążków więcej to ja bym se pupcię dupcię taką zrobiła ładną.
Waldek: Ale przecież ładną pupcię masz Jolańcu.
Jolasia: Po prostu stój uśmiechaj się i nic nie mów.
Waldek: Ale..
Jolasia: Cicho siedź parobku. (puka do Paździochów)
Paździoch: Słucham pani Jolanto.
Jolasia: Panie bo ja propozycję mam do pana.
Paździoch: Jako wielbiciel kobiecych kształtów adoruję pani urodę, ale obawiam się, że jestem już trochę za stary.
Waldek: Zaraz panie.
Jolasia: Co ja ci mówiłam stój i się uśmichaj!! Panie Marianie nie o to mi chodziło.
Paździoch: To o co karwasz twarz?
Jolasia: O pieniądze.
Scena 9. Łóżkowa.
Halinka: Ferdek ty się ciesz, że ja wzięłam mecenasa Pierdziela bo inaczej ty byś gnił za to płacenie fałszywkami.
Ferdek: Halinka, przecież wiesz, że to nie ja a Paździoch dał mi.
Halinka: Tyle już nie chcę słyszeć nic więcej o falsyfikatach w tym domu.
Do sypialni wbiega Boczek.
Boczek: Ludzie! Ludzie! Afera jest!
Halinka: Panie Boczek co pan tu robisz?
Boczek: Pani! Bo Afera jest. Synową waszą zamkli do więzienia.
Ferdek: Panie bo to złodziejka była to zamkli.
Boczek: Panie, ale to nie za złodziejstwo.
Ferdek: A za co?
Boczek: A za dupę.
Scena 10. W mieszkaniu Pupcińskich. Zapłakany Walduś. Ferdek i Halinka siedzą obok niego.
Waldek: No Jolaśkę mnie zamkli za pieniądze fałszywe od Paździocha.
Ferdek: Boś debilu z debilką pieniądze fałszywe z Paździochem drukował bo zamkli.
Waldek: A co ja teraz zrobię tutaj bez Jolaśki bo jej się dupy robić zachciało.
Ferdek: No jak co będzie w pierdlu siedziała jeszcze przy okazji się powie, że Frytkownicę mnie ukradła to już w ogóle dożywocie jej dopierdzielą i spokój będzie.
Halinka: Ale Ferdek, czemu jeszcze nikt nie zgłosił Paździochów na policję?
Ferdek: O własnie Paździochów to też się normalnie podpieprzy na kolegium i jeszcze Boczka można by przy okazji bo sie wypróżnia w kiblu, a mowiło się mu a ii tak się wypróżnia.
Waldek: A co z Jolaśką będzie teraz?
Ferdek: Co no gówno.
Waldek: Ja się musze napić normalnie muszę się napić teraz.
Scena 11. Policja przychodzi do Paździochów.
Policjant: Policja wydział kryminalny. Aspirant Leon Szopa.
Paździoch: Słucham panów czemu zawdzięczam tę wizytę.
Policjant: Doszły nas słuchy, żeee ponoć pan se tu normalnie pieniądze drukuje drukarką.
Paździochowa: Marian co tu się znowu dzieje?
Policjant: Nic nic Helutka... Panie Aspirancie (sięga do kieszeni i wyciąga plik banknotów) dogadamy się jak biznesmeni?
Paździochowa: Marian cholera jasna nie ta kieszeń dziadu!!!
Scena 12. Złomowisko.
Ferdek: No i panie tak to było z tymi pieniędzmi.
Badura: A ja panu powiem czy to oryginał czy to panie falsyfikat to wszystko jedno.
Ferdek: Panie co pan pierdzielisz panie Badura?
Badura: Patrz pan to jest oryginalna kierownica do małego fiata. Jest?
Ferdek: No jest, ale ja dalej nie rozumiem.
Badura: A to jest panie taka sama kierownica do chińskiej podróbki małego fiata zwanego Ćink Cionk Ciarz zresztą panie modelu na baterie.
Ferdek: No i panie o gówno tu chodzi?
Badura: Panie jak o gówno. Dwie kierownice pan masz, ale nigdzie pan nie pojedziesz bo nie masz pani ani fiata ani podróby. A co to znaczy?
Ferdek: No właśnie kurde nie wiem.
Badura: A ja wiem. Że obie są gówno warte.
KONIEC.
FERDEK - ANDRZEJ GRABOWSKI
HALINA - MARZENA KIPEL SZTUKA
WALDEK - BARTOSZ ŻUKOWSKI
MARIOLA - BARBARA MULARCZYK
JOLASIA - ANNA ILCZUK
PAŹDZIOCH - RYSZARD KOTYS
PAŹDZIOCHOWA- RENATA PAŁYS
BOCZEK - DARIUSZ GNATOWSKI
BADURA - LECH DYBLIK
MALINOWSKA - ZOFIA CZERWIŃSKA
POLICJANT - JERZY MULARCZYK
Ostatnio zmieniony 2017-03-05, 22:02 przez Mungo Jerry, łącznie zmieniany 7 razy.
Moim zdaniem scenariusz lepszy od "Karmy". Z początku trochę mnie zdziwiło, że Paździoch oddaje pieniądze Ferdkowi, ale przeczuwałem, że coś knuje. Dobre nazwisko - mecenas Pierdziel, nie ma co porównywać do ogranego Pierdzimąki ze "Złotym pociągu". Pupcińscy tak sobie, ale dobrze że Jolaśkę zaaresztowano, no i tekst o frytownicy. Malinowska ci wyszła niezła, chyba by nie zirytowała w odcinku. Wśród postaci gościnnych tylko Badura mi się niezbyt spodobał.
Niech będzie 8,5/10.
Ostatnio zmieniony 2017-03-05, 22:02 przez kacrudy, łącznie zmieniany 2 razy.
Pierwsza scena zapowiadała bardzo dobry scenariusz, bo wiadomo było, że pojawi się jakaś intryga. Ta intryga rzeczywiście była dobra. Marian miał zabawne teksty. Doceniam, że Halina i Helena też dobrze wypadły, bo to nie zawsze się zdarza w rzeczywistości. Boczka za mało, ale jak już był, to śmieszył. Tylko bohaterowie gościnni trochę zepsuli. Co prawda gdybyś ich nie wprowadził, to Jolaśka by nie poszła siedzieć - taka mała osłoda dla mnie - ale i tak zepsułeś "dychę" zbędnymi głupotami. To już trzeci twój scenariusz, do którego się zamierzyłem. Dwóch pierwszych nie doczytałem, bo mnie zniechęcili bohaterowie gościnni. Widziałem w tematach oficjalnych odcinków, że trochę narzekasz na nowe, więc nie mógłbyś pisać swoich w starym stylu?
Pabfer pisze: Widziałem w tematach oficjalnych odcinków, że trochę narzekasz na nowe, więc nie mógłbyś pisać swoich w starym stylu?
.
To jest istny paradoks. Jednak mam na to wytłumaczenie.
Rzecz biorąc jedyni Kiepscy jakich obecnie oglądam to nowe odcinki by móc je ocenić. Nie mam czasu by pooglądać stare. W ten sposób chcąc nie chcąc zaczynam w swoich scenariuszach przejmować ten język i nawyki twórców choć nie zawsze mi się to podoba. Zawsze staram się wycisnąc jak najwięcej nawet z tych słabych postaci.
W gruncie rzeczy też nie lubię się cofać. Lubię pisać coś co ma jakiś sens. Znaczy mogłoby być wykorzystane w obecnych odcinkach (choć wiadomo, że to sfera fikcji). Także wątpię czy napisałbym odcinek z udziałem np. Babki skoro wiem, że stworzenie takiego odcinka jest po prostu nierealne.
Przecież i tak nie wykorzystają. Z tym stylem to jest racja, miałem podobnie, ale możesz robić nowe odcinki bez Pupcińskich patrz 22. Sezon. A oprócz tego bez innych zbędnych zapchajdziurowych bohaterów. A ci, co wystąpią, będą mieli nowe wersje charakteru, skoro tak ci łatwiej. Co prawda te nowe wersje są trochę gorsze, ale nie zawsze rażą- zależy od sytuacji, a ty wymyślasz dobre sytuacje.
Pewnie, że mogę, ale ja po części rozumiem wprowadzenie tej liczby postaci do odcinków i ankcentuje to na plus o ile są porządnie wykorzystane - a nie jako zapchajdziury. Owszem zdarza mi się czasem wrzucić do scenariusza jakąś zapchajdziurę by go wydłużyć, ale myślę, że akurat tutaj jest to zrobione w sposób rozsądny rozplanowane i żadna postać nie jest "na siłę".
Co do Pupcińskich tak jak napisałem wyżej - skoro te postacie występują w odcinkach - ja oglądając odcinek i wpadając na pomysł scenariusza widzę to takimi oczyma i jesli widzę sens wprowadzenia ich to wprowadzam. Pomimo, że widząc takie zachowanie w oryginalnych odcinach raczej nie spodobało by mi się to.
A po ostatnie primo bawi mnie to. Jak słabe by te scenariusze nie były to próbowanie odwzorowania języka wszystkich bohaterów jest dla mnie świetnym zajęciem i nie ważne czy próbuję pisać językiem Ferdka czy Jolaśki to tak samo trudne wyzwanie.
Ostatnio zmieniony 2017-03-05, 22:58 przez Mungo Jerry, łącznie zmieniany 1 raz.
Ty akurat rzeczywiście rozsądnie tego używasz i na pewno twoja praca nie ma równo 22 minut i na pewno się nie starałeś żeby miała, ale jestem na tym punkcie trochę przewrażliwiony z powodu oficjalnych odcinków, które muszą trwać 22 minuty, a jak trwają tylko 2, to trzeba wstawić 20-minutową historię Jolaśki (specjalnie przesadzam, ale niektóre odcinki to rzeczywiście zbiór chaotycznych scen o niczym ).
Początek odcinka zapowiadał się nieźle, myślałem że będzie to epizod w stylu sezonów 5-7, później zdziwiła mnie scena u Stasia, wtedy pomyślałem że będzie to coś w stylu początkowych odcinków Yoki, ale kiedy pojawiła się scena obiadkowa no to od razu mi się to skojarzyło z nowymi odcinkami, takimi w stylu od 2011 roku, czyli z Jolaśką. Końcówka też taka w nowym stylu, z Badurą, ale i tak wyszło to dużo lepiej niż większość nowych odcinków. Oceniam ten scenariusz na 5/10 za kilka dobrych scen i zabawnych tekstów, na minus Jolaśka z Waldkiem, i takie urwane zakończenie, odcinek był za krótki i bardzo przypominał odcinek "Powiększenie", tam Jolaśka też chciała się upiększyć za wydrukowane pieniądze.
Teraz coś o stylu odcinka, widzę że łączysz style, są bohaterowie gościnni i greenboxy, czyli masz podobną wizję do mojej, robisz odcinki które mogłyby powstać obecnie, ale robisz to w lepszym stylu niż Yoka z Sobiszewskimi którzy dają dużo zapchajdziur, za bardzo skupiają się na bohaterach gościnnych itd.
Scena 1. Halinka leży na łóżku. Po chwili zaczyna szukać Ferdka. Jednak nie znajduje go.
Halinka: Ferdek? Ferdek?
Halinka: No i gdzie ten jełop się podział?
Salon.
Halinka: Ferdek?
Kuchnia
Halinka: Ferdek!!
Halinka wychodzi na korytaż.
Halinka: Ferdek!!
Halinka idzie do kibla, ale jest zamknięty.
Halinka: O tu jest. Gdzie mógł pójść dalej. Gruby wyłaź z tamtąd!!
Wychodzi Boczek.
Boczek: Dobry wieczór pani Halinko, a co pani taka nie miła jak pani zawsze miła jest.
Halinka: A to pan panie Boczek.
Boczek: No ja, ale ja już sobie z tąd idę tylko, żem tu był wyjątkowo.
Halinka: Spokojnie panie Boczek, nie widział pan gdzieś mojego męża?
Boczek: Że pana Ferdka?
Halinka: No tak Ferdynanda Kiepskiego mojego męża takiego tuszy jak pan z wąsem.
Boczek: Znaczy...
Halinka:No mów pan.
Boczek: Znaczy to ja se tak wiem, ale tak normalnie mnie przez gardło przejść nie chce.
Halinka: Jezu Maria to co on znowu zrobił?
Boczek: Nie pan Ferdek tylko we mnie we brzuchu normalnie ja na głodnego to opowiadać nie mogę bo mnie się normalnie w brzuchu kiszkowie kręcą.
Halinka: Panie co pan chcesz?
Boczek: Kiełbasę.
Salon.
Boczek je kiełbasę, Halinka wyraźnie sie niecierpliwi.
Boczek: Dobra naczonskowana taką jaką lubię w morde jeża.
Halinka: Dobra panie Boczek mów pan co pan wiesz.
Boczek: Ale, że co kuźwa?
Halinka: No widziałeś Pan mojego męża? I co pan o nim wiesz?
Boczek: No widziałem se go parę razy....
Halinka: Gdzie! Mów pan. Bo panu wezmę tę kiełbasę.
Boczek szybko dojada kiełbasę.
Boczek: No żem se go widział tu i na korytażu żem se go widział.
Halinka: Ale co pan wiecej o nim wiesz?
Boczek: No pani Halinko co wiem. No wąsa se nosi, piwo pije o i tu se jeszcze siedzi gdzie se pani siedzi i se tak nogi na tym obertasie trzyma a we tej ręce co se pani tego pączka trzymie to on se pilota trzymie. O tak właśnie (wyciąga Halinie pączka z ręki i wkłada pilot, a sam zjada pączka)
Halinka: Panie wiesz pan? Może mojego męża tu nie ma, ale ja wiem co by on zrobił w takiej sytuacji.
Boczek: Że co niby?
Halinka: Wynocha mnie stąd.
Scena pod Stasiem. Badura i Złomiarze siedzą.
Badura: Stasiek no i co tam ciekawego dzisiaj nazbierałeś.
Stasiek: A gówno szefie nieciekawe takie jakieś bambosze.
Badura: Pokaż no te bambosze.
Bocian: To normalne góralskie łapucie są to za to będzie będzie
Badura: No ze dwa wina to za to będą raczej. Dobra ładować to na wózek i jedziemy z tym na złom.
Podchodzi Halinka.
Bocian: O dzień dobry Pani Halinka co pani tak się szwęda w tym szlafroku po nocy.
Halinka: No męża szukam, myślałam, że może tutaj chleje.
Badura: Pani Halinko tutaj nikt nie chleje tutaj interesy poważne międzynarodowe są. W ogóle nie chciała by pani takich papuci?
Halinka: Nie.. Panie Badura widział pan dziś mojego męża?
Badura: Stasiek widzieliśmy dziś pana Ferdka.
Stasiek: A, że którego?
Badura: Jak którego karwa kafka tego z wąsem takiego.
Bocian: Szefie, tego to nie widzieliśmy już od tygodnia.
Badura: No nie widzieliśmy pana Ferdka męża pani szanownego, ale mam dla pani coś w zamian do zaooferowania.
Halinka: A co niby?
Badura: Robot kuchenny wszystko zrobi za panią. Chleb upiecze, zupę odgrzeje. I na co pani mąż.
Scena na korytażu. Halinka przybija na kiblu zdjęcie Ferdka z napisem "Zaginął" Z kibla wychodzi Paździoch.
Paździoch: Pani? Co pani tu bije. Na to trzeba mieć pozwolenie odgórne od administracji.
Halina: Panie nie wtrącaj się pan. Mąż mi zaginął.
Paździoch: No i bardzo dobrze. Mam nadzieję, że już się nie znajdzie. Pewnie zachlał się gdzieś i popłynął z nurtem rzeki.
Halina: Panie nie bądź pan taki bezduszny. Bo nawet jeśli to kto go w te stany alkoholowe regularnie wprowadzał.
Paździoch: A czy ktoś go namawiał to były tylko niewinne propozycje z których niechybnie systematycznie korzystał.
Halina: Panie Paździoch? Pan coś wiesz gdzie jest mój mąż?
Paździoch: Nie wiem nic sąsiadko. A nawet jakbym wiedział to i tak bym nie powiedział. Przynajmniej za darmo.
Z mieszkania wychodzi Helena.
Helena: Marian co ty tak pieprzysz pod kiblem. Już czas musisz wejśc do klatki dzisiaj jest wyjątkowo nieposłuszny.
Paździoch: Już idę Helena. Do widzenia.
Obiadek.
Mariolka: Że co, że Paździochy normalnie ojca przetrzymują w klatce?
Halinka: Ja nie wiem ja się tylko domyślam.
Jolasia: Ale, że jak to w ogóle raczej nie inaczej?
Halinka: Ja nie wiem, ale ja muszę to sprawdzić.
Walduś: Ale zaraz to może by do ojca na komórkię zadzwonić to byś się dowiedziała.
Halinka: Walduś ty chyba nie wiesz ile razy ja próbowałam. Policja też nic nie wie. Zero.
Walduś: No to co teraz będzie kurna se z nim?
Jolasia: Albo nie daj boże co z nim było gdyż stan tatusia jest nieznany tajemnicą owiany.
Halinka: Wypluj to Jolaśka - ojciec żyje i się gdzieś na dniach znajdzie. I ja się wcale nie zdzwiwię - jak faktycznie jest za ścianą.
Walduś: To normalnie by tam komandosów wysłać by sprawdzili?
Mariolka: Ale do tego do nakaz potrzebujesz.
Walduś: A co tam ja to bym se normalnie z dyńki nakopał o.
Jolasia: A ja to bym raczej już trumne dla Tatusia szykowała.... takie sprawy zawsze kończą się tak samo.
Walduś: Że co ty Jolańcia pierdzielisz co?
Jolasia: Ciało w wodzie... pływa sobie, brzuszyskiem do góry. (śmiech)
Sypialnia. Halinka. Próbuje zasnąć.
Paździoch (zza ściany) : Jedz Ferdynand musisz być silny.
Helena: Marian! Weź go trzymaj a ja mu normalnie to wpieprzę do pyska.
Halina: Nie no tak dalej być nie będzie.
Korytaż. Halinka wychodzi i zaczyna walić do Paździochów.
Halinka: Panie Paździoch otwieraj pan.
Paździoch: Czego?
Halinka: Przyszłam po męża, którego państwo tutaj przetrzymujecie wbrew jego woli.
Paździoch: Co? O czym pani wygaduje?
Halinka: Słyszałam zza ściany wyraźnie padło tutaj imię Ferdynand.
Paździoch: A Ferdynand. Wygląda na to że zaszło małe nieporozumienie.
Halinka: Jakie nieporozumienie.
Paździoch zapraszam. Tylko proszę niech pani to założy. (daje Halince maseczkę na twarz).
Mieszkanie Paździochów wygląda jak stajnia. Wszędzie dużo siana. Na środku stoi zagroda z bykiem.
Paździoch: I to jest Ferdynand proszę pani. W gruncie rzeczy niewiele się różni od tego pani męża, którego pani szuka w brakuje tylko wąsa.
Halina: Panie Paździoch bo co panu byk tutaj w mieszkaniu i co tak strasznie śmierdzi?
Paździoch: Gówno. Ferdynand akutalnie ma bardzo bolesną obstrukcję, ale pod nie chcę spożyć pokarmu mającego umożliwić mu zaprzestanie wydalania.
Helena: Marian masz tutaj w strzykawce. Wstrzyknij mu to bo ja już nie mam siły. Dwa razy przypieprzyłam mu łopatą po łbie a ten dalej nic.
Paździoch: Myślę, że akurat między nami jest specjalistka do wbijania igieł.
Helena: O dzień dobry pani Halinko. Poznała pani już Ferdynanda? Jednego ubyło drugi przybył.
Halina: No, ale proszę państwa po co panu taki byk?
Paździoch: No jak to po co karwasz twarz - zrobimy sobie rodeo. Co nie Helutka.
Helena: Tak prosze pani Marian na stare lata postanowił ujeżdzać byka i zostać torreadorem. Na początku ten pomysł mi się nie spodobał. Bo Ferdynand wcale nie był taki tani, ale Marian wytłumaczył mi, że może zostać rozszarpany przez zwierzę. Wtedy zgodziłam się od razu.
Paździoch: Uważaj Helutka! Lepiej zdjem te czerwone korale bo Ferdynand najpierw rozszarpie ciebie.
Ferdynand: Muuuu!
Salon. Halinka rozmawia z Prezesem.
Prezes: Pani Halinko ja naprawdę zarzekam, że poszukiwania pana Ferdka są wzmożone.
Halinka: Ale Panie Prezesie jak to możliwe, że on tak się rozpłynął przepadł w sekundzie.
Prezes: No właśnie tego nie wiemy. Ale ja tam mam pani szanowna układziki nie układziki i jak mówię wszyscy na sygnałach w gotowości.
Ferdynand (zza okna) : Muuu!
Prezes: A co to kurka wódka. Krowe żeście se kupili?
Halinka: Nie my, a Paździochowie. Rodeo sobie robią.
Prezes: To gdzie tą krowę trzymają? Przecież tu nie ma warunków normalnie na takie coś?
Halinka: U siebie w mieszkaniu. I to muczy, skrzęczy, brzęczy w akompaniamencie ich kłótni małżeńskich.
Paździoch (zza okna) : Panie Boczek!! Coś pan narobił.
Boczek: Panie, ale to nie ja sam se normalnie między kraty rogi włożył i se uciekł.
Paździoch: Panie mnie to gówno obchodzi - gdzie jest mój byk.
Boczek: Panie, ja nie wiem ja nie chciałem on chciał mnie normalnie tutaj w morde jeża rozszarpać jak kot ptaka.
Paździoch: Panie to na cholerę, żeś pan te czerwone spodnie zakładał po co to panu. Do straży pan idziesz!?! Karwasz twarz?
Boczek: Panie pan za to też jakiś teraz czerwony jesteś.
Paździoc: Helena! Mam zawał.
Prezes: Hmm.. Pani Halinko pani jako służba zdrowia raczej powinna tam iść zobaczeć.
Halinka: Teraz to ja jestem nie na służbie więc...
Prezes: Więc może się napijmy takie winko czikolinko za szybkie znalezienie pana Ferdka.
Korytaż. Paździoch przybija na miejscu. Zaginął Ferdek plakat zaginął Ferdynand.
Halinka: Panie co pan robisz. Czemu pan to zalepiasz?
Paździoch: Jak to po co trzeba znaleźć Ferdynanda.
Halinka: Zgadzam owszem, ale myślę, że nie tego o którym pan mówi.
Paździoch: Pani Halinko, mój Ferdynand to potężny kary byk. A nie taki alkoholik jak pani Ferdynand.
Halinka: Przypominam, że w przeciwieństwie do pana Ferdynanda - mój Ferdynand to znaczy Ferdek jest człowiekiem, a nie krową.
Paździoch: Ale mój Ferdynand...
Halinka: Spokój panie Paździoch. Po prostu pan nie zaklejaj mojego plakatu, bo ja tu byłam pierwsza.
Paździoch: Ta to gdzie ja mam to niby nakleić karwasz barabasz?
Halinka: Nie wiem nie interesuje mnie to najlepiej na dupie.
Sypialnia. Halinka śpi. Do sypialni wbiega Boczek.
Boczek: Pani Halinko! Pani Halinko! Znalazł się.
Halinka: Jezus Maria panie Boczek gdzie?!
Boczek: A za sklepem był. Na wypróżnieniu.
Halinka: Jak to na wypróżnieniu nie rozumiem.
Boczek: No bo pani Paździoch go to źle karmił i obstruckcji dostawał bolesnej.
Halina: Zaraz nie rozumiem co to ma wspólnego z moim mężem.
Boczek: A... bo to nie pan Ferdek się znalazł tylko Ferdynand.
Halina: Panie Boczek - ja pana tylko ostrzegam, że jak pan jeszcze raz w nocy wejdziesz do mojej sypialni to ja złożę na pana doniesienie za molestowanie seksualne. Zrozumiałeś pan?
Boczek kiwa głową.
Ferdynand (zza ściany) : Muuu!
Scena nad rzeką. Jolasia siedzi nad brzegiem na leżaku, a Waldek w stroju akwalunga nurkuje.
Waldek: Jolańca ja żem ci mówił przecież, że nie ma tam już ojca, a w ogóle skąd wiesz, że on se leży gdzieś na dnie a może se żyje jeszcze co?
Jolaśka: Nie bądź durniem durniu jeden to oczywsite, że ojczulek tatulek już dawno gdzieś z rybkami pływa.
Waldek: No, ale zaraz, ale to nawet jeśli se pływa to po co szukać go chcesz.
Jolaśka: By śmierć jego udokumentować i spadek jego szybciej odziedziczyć.
Waldek: Jolasia jaki spadek przecież ojciec to se nic nie miał saturatora se miał do oranżady. Też mi spadek.
Jolaśka: Dobra zamilcz parobku cymbale jeden i tam nurkuj.
Waldek: Że tu?
Jolaśka: No mówię, że tam.
Waldek: Jolańca mam że coś chyba tu.
Jolaśka: No pokazuj na co czekasz.
Waldek: (trzyma w ręku laczka) Kurna chyba ojcowe faktycznie.
Jolaśka: Raczej kuźwa nie inaczej.
Salon. Wszyscy siedzą ubrani na czarno i płaczą (oprócz Paździochów ich nie ma w tej scenie i Jolaśki która się cieszy).
Prezes: Zebraliśmy się tu by uczcić pamięć o panu Ferdku. Obywatelu tego osiedla zasłużonym obywatelu tego osiedla człowieka o wielkim sercu i gołębim rozumie. Dziś jego drogi z tym światem się kończą, a my powinniśmy już zawsze zapmiętać go jako człowieka czynu - bo taki właśnie był Ferdynand Kiepski.
Boczek: (chichot)
Halinka: Panie Boczek jak pan masz się czelność śmiać?
Boczek: Pani, ale to nie z pana Ferdka świętej pamięci, ale z Paździocha.
Walduś: Panie, a co ma Paździoch teraz co?
Boczek: Bo się Paździoch z byka wypierdzielił w mordę jeża (wszyscy patrzą do okna)
Helena (zza okna) : Marian rozszarpał cie już stara pierdoło?
Paździoch: Jeszcze nie Helena!!
Ferdynand: Muuuu!
Jolasia: Dobra tutaj pierdu pierdu, a ja bym chciała wiedzieć czy tatuś zapisał w spadku cokolwiek dla kogokolwiek?
Halina: Niestety Jolasiu, tatuś nie zapisał niczego w spadku dla nikogo?
Jolasia: Ale jak to kuźwa nic a saturator?
Halina: Że tak się wyrażę o zmarłych się źle nie mówi.
Badura: Tak jest pani Halinko, tak jest, a saturator a tam dupa karwa kafka.
Noc korytaż. Widać nadchodzący cień. Nie widzimy kto to. Po chwili można zobaczeć, że to Ferdek, wchodzi on do mieszkania. Wchodzi do sypialni po czym kładzie się spać do łóżka. Wraz z Halinką.
Halinka zaczyna wyczuwać obecność Ferdka.
Halinka: Ferdek?
Ferdek: Co?
Halinka: Ferdek ty żyjesz?
Ferdek: Halinka co ty za głupoty pierdzielisz kurde czemu miałbym nie żyć.
Halinka: Ferdek jełopie gdzieś ty był.
Ferdek: Jak to gdzie Halinka, wszędzie żem był tu żem był we Warszawie żem był, we Gdańsku żem był u wujka Władka żem był.
Halinka: Ferdek?
Ferdek: No?!
Halinka: A w pośredniaku byłeś?
Ferdek: (chrapanie)
Halinka przytula się do Ferdka.
Ferdynand (z zewnątrz): Muuu!
Helena: Marian już?
Paździoch: Jeszcze nie.
Helena: Marian łysa pierdoło mówiłam ci, abyś się ubrał na czerwono.
Ferdynand: Muuu![/b]
Fabuła podobna do odcinka "Marsz". Razi mnie jeden błąd językowy: korytaż zamiast korytarz. Dobra Halinka naklejająca plakat i jej rozmowa z Paździochem. Obiadek ujdzie w tłoku. Dobra Halina myśląca, że Paździochowie trzymają jej męża, ale przewidywalny rezultat. Złomiarze tak sobie, Prezes niezły. Pupcińscy przy obiadku nie irytowali, natomiast scena nad rzeką trochę słaba, ale przynajmniej coś wniosła. Zakończenie średnie, po co Ferdek łaził po Polsce? Też podobne do "Marszu".
Daję 6,5/10.
PS Genialny Boczek mówiący Halinie, że Ferdynand-byk się odnalazł.
Odcinek zaczął się od razu, zabawna była pomyłka Haliny, jak powiedziała grubasie do Boczka, bo myślała, że to Ferdek , dobry też Boczek szybciej dojadający kiełbasę, jak się dowiedział, że mu ją Halina zabierze .
Dobry dialog: "Halinka: Ale co pan wiecej o nim wiesz?
Boczek: No pani Halinko co wiem. No wąsa se nosi, piwo pije o i tu se jeszcze siedzi gdzie se pani siedzi i se tak nogi na tym obertasie trzyma a we tej ręce co se pani tego pączka trzymie to on se pilota trzymie. O tak."
Scena pod Stasiem niepotrzebna moim zdaniem, złomiarze kompletnie mnie nie rozśmieszył, a nawet przeciwnie, zanudzili . Zabawny pomysł z plakatem "Zaginął Ferdek" . Zabawny Paździoch cieszący się, że Ferdek zaginął , stara dobra menda-Paździoch. Kolejna scena to po raz drugi klimat nowych odcinków i znowu jest nieśmiesznie, na szczęście Jolasia powiedziała tylko góra trzy zdania, ale nie spodobało mi się z tą trumną i jego ciałem .
Dobrze jakby ją ktoś nieźle opierdzielił, ale faktycznie w nowych odcinkach nikt by nie zareagował .
Zabawne Paździochy za ścianą . Scena u Paździochów mocno dziwna, ale zabawna. Rozmowa z prezesem neutralna, nie wiem czemu, ale to mnie rozśmieszyło: "
Ferdynand (zza okna) : Muuu!
Prezes: A co to kurka wódka. Krowe żeście se kupili?
Halinka: Nie my, a Paździochowie. Rodeo sobie robią. "
Przezabawna scena kiedy Boczek wszedł do sypialni Haliny .
Nie spodobała mi się scena nad jeziorem i nie dlatego, że była Jolaśka, tylko dlatego, że była nudna i trochę irytująca, podobnie jak znów Jolasia w następnej scenie z tym testamentem. Choć i tak dobrze, że się prezesowa nie pojawiła.
Scena w sypialni chyba najlepsza:
"Halinka: Ferdek jełopie gdzieś ty był.
Ferdek: Jak to gdzie Halinka, wszędzie żem był tu żem był we Warszawie żem był, we Gdańsku żem był u wujka Władka żem był.
Halinka: Ferdek?
Ferdek: No?!
Halinka: A w pośredniaku byłeś? "
Niepotrzebne trochę z tymi Paździochami, ja bym zakończył na tej scenie łóżkowej. Podobnie jak "Kwiat konopii" dobry, po prostu dobry odcinek, zdecydowanie czegoś zabrakło, no i za dużo postaci takich jak Jolasia. Na zachętę 7/10. Podobieństwa do "Marszu" mi nie przeszkadzają.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
SCENARIUSZ DO ŚWIATA WEDŁUG KIEPSKICH
PT."SONAR"
BY.MUNGO JERRY
SCENA 1. FERDEK ŚPI W SALONIE. DO SALONU WCHODZI HALINKA Z SIATKAMI Z ZAKUPAMI. FERDEK SIĘ BUDZI.
FERDEK:
O Halinka! Kochanie moje! A gdzieś ty była Halincia tak długo?
HALINKA:
A gdzie mogłam być? W robocie byłam. Bo w przeciwieństwie do ciebie mój drogi ja coś robię by wyżywić te nieszczęsne mordy w tym domu.
FERDEK:
Halincia! Kochanie moje. Dej mi te torby to ja je potargam do kuchni. Co się będziesz tak z tym kurde pieprzyć sama.
HALINA:
Ferdziu. Ty się nie przymilaj. Bo ja ci żadnych pieniędzy na wódkę nie tam. Do odwołania.
FERDEK:
A ja żem nie chciał żadnych pieniędzy, tylko żem ci chciał pomóc w dzwiagniu tych toreb z dobroci mego serca. Tylko i wyłącznie.
HALINA:
No to prosze bardzo. Bierz. (Kładzie torby na stół)
FERDEK:
Teraz to ja już nie chcę. Bo jak ja żem chciał ci pomóc to ty żeś mnie oskarżała o alkoholizm. I teraz to ja se nigdzie nie idę.
HALINA:
O nie kochany ty nie masz wyjścia i właśnie idziesz. I to do pośredniaka! Bo jak nie..
FERDEK:
Czekaj! Halinka! Czekaj! Bo ja nie jestem pewien ale kurde mnie się zdaje, że ty w tej torbie to małpkię masz. (zaczyna szukać w torbie po czym znajduje małpkę) O kurde!
SCENA 2. SYPIALNIA.
HALINA:
Ferdek powiedz ty mi chłopie bo ja dalej nie wiem jak ty żeś wiedział, że ja tą ćwiartkę mam w torbie.
FERDEK:
No jak tak jak żem ci mówił. Słyszałem.
HALINA:
Jak, żeś słyszał?
FERDEK:
No jak normalnie żem słyszeł uchem żem słyszał. Nie wiesz jak się słucha. Uszmi się słucha przeciez nie dupą.
HALINA:
Ja wiem, ty pewnie wiedziałeś jak ja czytałam przepis na to ciasto co je właśnie trzeba wódka zamaić.
FERDEK:
Halinka, ja żem nic nie widział nic nie czytał po prostu słyszałem o tak jak ty do mnie mówisz to ja żem słyszał.
HALINA:
Ale co, żeś słyszał.
FERDEK:
No normalnie, żem słyszał takie (wydaje dźwięk) takie bull bull bull.
HALINA:
Jezus Maria ty żeś z tego nieróbstwa już ogłupiał do reszty.
FERDEK:
Czekaj Halinka, słyszysz?
HALINA:
No, co mam słyszeć.
FERDEK:
Boczek.
HALINKA:
Co Boczek?
FERDEK:
Czekaj Halinka zaraz wracam.
SCENA 3. Korytarz. Ferdek stoi pod kiblem. Z kibla wychodzi Boczek.
BOCZEK:
O dobry wieczór panie Ferdku? Pan se też za potrzebą?
FERDEK:
Panie co pan tu znowu robisz jak pan żeś dostał zakaz odgórny kategoryczny dożywotni zakaz defekecji w tym więźle?
BOCZEK:
Ja... ja żem tylko patrzył..
FERDEK:
Na co pan żeś patrzył. Na gówno żeś pan patrzył.
BOCZEK:
Ja... ja...
FERDEK:
Dobra panie opróżnij pan kieszenie i zapominamy o sprawie.
BOCZEK:
Panie, ale to ostatnie dziesięć złoty mam. A do wypłaty jeszcze długo panie. Za co ja będę jadł jak panu dam?
FERDEK:
Panie nie ta kieszeń. Ta druga.
BOCZEK:
(wyciąga małpkę z kieszeni) Panie, ale to też ostatnie mam.
FERDEK:
Tak to ja panu też komunikuję, że to było pana ostatnie wypróżnienie na wolności panie. Już dzwonię do prokuratory i pan będziesz do wiaderka załatwiał swoje potrzeby.
BOCZEK:
Dobra panie, pij pan. Ale ja też chcę chociaż łyka kuźwa.
FERDEK:
Panie Boczku... Ja też bym wiele rzeczy chciał, a nie mam.
BOCZEK:
Ta, a co na przykład?
FERDEK:
Byś pan stąd wypierdzielał i to w trybie natychmiastowym.
SCENA 4
Obiadek.
HALINKA:
No jedźcie dzieci. Patrzcie jakie ciasto ugnietłam. Z alkoholem.
WALDEK:
No to se zaraz ojciec pół ciasta wpierdzieli (śmiech)
FERDEK:
Milcz wężu jeden. Ja nie jadam ciastek bo ja żem na diecie jest.
MARIOLKA:
Jak na diecie jak wczoraj to wpierdzieliłeś z dziesięc parówek.
FERDEK:
Milczeć glucie bo ja ci nie wyliczacz impulsów telefonicznych, które wydzwaniusz do kolesi jakichś kurde.
JOLASIA:
A ja ci mamciś powiem... że coś jakby takie niedopieczone niedokończone to ciasteczko takie spadłe opadłe.
HALINKA:
No faktycznie tak jakby za mało tego alkoholu było. Ale przecież dałam pół ćwiartki.
JOLASIA:
No to chyba coś za maluśko... co nie tatuśko?
FERDEK:
Że co niby?
JOLASIA:
Ja nie chcę nic tu sugerować, ale może tatuś wypił wódkeczkę i na kranóweczkę zamienił podmienił?
FERDEK:
Proszę mi tu nic nie insynuować. Tylko prosze mnie tu frytownicę oddać co mnie żeście ukradli węże jedne!
JOLASIA:
Wie... mamusia ja to bym sprawdziła czy ja nie mam dobrych przeczuć wobec tatusia...
SCENA 5
Kuchnia. Halinka wydziera się na Ferdka.
HALINKA:
Ferdek! Już nie chodzi o to, że wypiłeś. Ale jak ty żeś to znalazł. Dałam to celowo do gazety na stronę z ofertami pracy. Przecież ty byś chłopie nigdy tam nie zajrzał.
FERDEK:
No Halinka przecież żem ci mówił, że żem to słyszał jak pipczy.
HALINKA:
Co pipczy wódka pipczy. Ferdek ty masz jakiś problem z głową.
FERDEK:
No, ale Halinka co ja ci poradzę, że ja alkohol słyszę.
HALINKA:
Tak Ferdek, najpierw słyszysz alkohol, potem zaczniesz widzieć białe myszki, a potem.
FERDEK:
A potem co niby?
HALINKA:
No jak to co potem cię ubiorą w kaftan i wywiozą.
FERDEK:
Gdzie?
HALINKA:
No jak to gdzie do wariatkowa.
SCENA 6
SCENA U PSYCHOLOGA. FERDEK SIEDZI Z HALINKA PRZY BIURSKU.
LEKARZ (DRACZ):
Więc.. w czym... w czym... jest... jest... pro pro problem?
HALINKA:
Mąż słyszy jakieś dźwięki..
FERDEK:
Może ja powiem Halinka co.. Bo panie doktorze...
HALINKA:
Mój mąż regularnie upiera się, że słyszy wódkę i jest ja w stanie zlokalizować.
DOKTOR:
To.. to.. to... gdzie gdzie gdzie jest pro pro problem. Bo ja nie nie nie wi wi widze pro pro problemu.
FERDEK:
No ja też zasadniczo problema tu nie widzę, ale kurde..
HALINKA:
Panie doktorze czy nawet jeśli by to było możliwe że mój mąż słyszy ten alkohol to czy dało by się to jakos wyleczyć. Bo jak on słyszy to pije, a jak by nie słyszał.
DOKTOR:
To to to by by by nie nie pi pi pił. Ro ro rozumiem. Ale ja musze się najpierw u u pew pewnić. Czy czy pa pani mąż na na prawdę sły sły słyszy alko ho hol. Panie Fe Fe Ferdku. Czy sły sły słyszysz pan tu tu tu alkholol?
FERDEK:
No słyszę tak jakby tu w szufladzie.
DOKTOR:
A jaki pan pan pan alkohol tu sły sły słyszysz?
FERDEK:
No tak małpkę jakby.
DOKTOR WYCIĄGA MAŁPKĘ PIJE POTEM DAJE FERDKOWI HALINKA PATRZY ZNIESMACZONA,
DOKTOR:
A czy czy czy teraz pan pan sły sły słyszy alkhol?
FERDEK:
No tak jakby w tej drugiej szufladzie.
DOKTOR WYCIĄGA DRUGA MAŁPKĘ I POWTARZA SIĘ CAŁA SYTUACJA.
DOKTOR:
Rze rze rzeczywiście pani mą mą mąż słyszy alkohol. Ale ale nie wiem gdzie gdzie jest pro pro problem.
HALINKA:
Ale panie doktorze przecież to nie jest normalne.
DOKTOR:
A a a droga pani co co co jest normalne dzi dziś? Dwie dwie dwieście złoty za za po ra ra dę.
SCENA 7 ZŁOM.
BADURA:
Powiem panu panie Ferdku, że żem też kiedyś różne rzeczy słyszał.
Ferdek:
Ta, a że niby jakie.
BADURA:
Żem słyszał panie rzeczy różnorakie stalowe, miedzianie mosiężne. Panie nic tylko zbierać. Wśród zbieraczy ludzie nazywali mnie sonar.
Ferdek:
A panie czemu sonar?
BADURA:
No bo panie ja byłem jak taki sonar. Lokalizowałem jak ten GPS.
Ferdek:
No panie, a teraz to se czemu pan już przestałeś słyszeć.
BADURA:
Panie kiedyś była zimna noc. I usłyszałem taki głośny dźwięk. I poszedłem za nim.
(RETROSPEKCJA) Zima. Badura idzie wraz złomiarzami w zamieci.
STASIEK:
Kazimierz, ja już nie daję radę tak piździ a ty nas gdzieś wleczesz k#$@a mać.
BOCIAN:
Właśnie lepiej było na złomie siedzieć.
BADURA:
Ja słyszę coś naprawdę dużego. Takiego, że karwa kafka nawet nie jestem w stanie sobie wyeamiganować.
Złomiarze docierają. Widzą wielkie stalowe skrzynki z winem.
BOCIAN:
O ja pierdzielę szefie. Miałeś rację. Ile złomu.
STASIEK:
A ile nie złomu w złomie.
FERDEK:
No i panie co było dalej.
BADURA:
No panie popiliśmy tego wina. I jak już się obudziłem to już nie słyszałem. Przeminęło w wiatrem.
FERDEK:
No i co panie nie żałujesz pan?
BADURA:
Żałuję, dlatego panie Ferdku. Musisz być pan czujny byś pan nie stracił tego daru - daru od pana.
FERDEK:
Amen.
SCENA 8
Noc przedpokój. Ktoś puka.
Ferdek:
Kurde. Trzecia w nocy jest. Kurde.
MARIAN:
Dobry wieczór.
FERDEK:
(trzaska drzwiami) Dobranoc. (Ferdek patrzy przez wizjer. Paździoch wraca do mieszkania po czym wraca z wódką i zaczyna pukać ponownie)
FERDEK:
Zapraszam panie Marianie.
SCENA 1O Kuchnia.
MARIAN:
Panie Ferdku tak się stało, że obiło mi się o uszy o pana niezwykłem umiejętności.
FERDEK:
No wie pan, taki człowiek jak ja został po latach w końcu obdarzonym jakiś darem.
MARIAN:
Panie Ferdku tak się złożyło, że mam dla pana właśnie z tym związaną propozycję wpsółpracy.
FERDEK:
Ta a niby jaką?
MARIAN:
Nie wiem czy pan słyszał, ale na Polsacie jest taki program gdzie to ludzie prezentują jakieś dziwne umiejętności i myślę że pan ze swoim darem pasowalby tam idealnie.
FERDEK:
No dobra panie, ale w tej sytuacji to ja se mogę tam iść sama bez pana .
MARIAN:
Panie Ferdku umówmy się do telewizji i to jeszcze takiej jak Polsat to się pan nie dostaniesz z tym swoim kiepskim życiem.
FERDEK:
Ta a pan sie niby dostaniesz co kurde?
MARIAN:
Tak sie składa, że znam tam bardzo wpływową osobę.
FERDEK:
No ciekawe kogo?
MARIAN:
Krzysztofa Ibisza. Mówi to panu coś?
FERDEK:
No dobra panie, ale ile pan za to chcesz?
MARIAN:
50%.
FERDEK:
45.
MARIAN:
Stoi.
SCENA 11. STUDIO TELEWIZYJNE. FERDEK SIEDZI NAPRZECIWKO REDAKTORKI.
REDAKTORKA (RAKOWSKA)
Panie Ferdku. Mam dla pana teraz zadanie. Musi pan usłyszeć i zlokalizować gdzie mam ukrytą małkpę. Czy rozumie pan zasady gry?
FERDEK:
No rozumiem kurde, tylko, że co, że ja mam powiedzieć gdzie małpka jest.
REDAKTORKA:
No tak właśnie o to chodzi musi pan zlokalizować małkpkę oczywiścię chodzi o ćwiartkę a nie o małpkę taką z zoo na przykład.
FERDEK:
No to ja rozumiem.
REDAKTORKA:
A więc panie Ferdeczku gdzie jest ta małpka?
FERDEK:
Tylko pani redaktor bo ja nie wiem czy tu można przeklinać czy nie.
REDAKTORKA:
Oczywiście, że można panie Ferdeczku to nie publiczna.
FERDEK:
To ja żem chciał zakomunikowac i oświadczyć, że ćwiartka zwana małpką jest koło pani dupy przy lewym pośladku.
REDAKTORKA:
Prosze państwa. Pan Ferdynand Kiepski właśnie.... zgadł położenie małpki. Brawo panie Ferdku zanim wręczymy panu czek na 100 tysięcy złotych niech pan powie co pan zrobi z taką kwota. Wakacje samochód a może coś zupełnie innego?
FERDEK:
Zasadniczo to ja pani Redaktor się jeszcze żem kurde nie zastanawiał nad tym, ale.. powiedzmy, że mam takiego plana.
REDAKTORKA:
Jaki plan pan sobie przygotował?
FERDEK:
Pani Redaktor... ja bym chciał oświadczyć, że związany z pani lewym półdupkiem a właściwie z przedmiotem na nim znajdującym się.
SCENA 12
Noc. Ferdek siedzi z Badurą na złomie.
BADURA:
I panie Ferdku nie było panu żal tak zapić daru?
FERDEK:
Wie pan co źle by się to skończyło panie sława reportery i brak prywatności panie Badura, a ja prywatność to se cenię nad życie panie. Nad życie.
BADURA:
Ale panie mogłeś pan lokalizować alkohol. Takie coś to nie jeden by chciał mieć.
FERDEK:
Panie jest jeszcze wiele rzeczy na tym świecie co ja bym chciał mieć a se nie mam. Czasami jest coś mieć a potem nie mieć by doceniać że się miało przez chwilę. Popatrz pan gdybym ja teraz poszedł to roboty to ja bym był szczęśliwy nie?
BADURA:
No chyba... tak.
FERDEK:
Ale jakbym tak pochodził z miesiąc to już był panie obolały bo robota w Polsce to nie jest panie robota dla ludzi z moim wykształceniem. I bym docenił czasy kiedy inteligentnie pieniadze w domu żem zarabiał.
BADURA:
Panie to trochę jak ze mną. Ja to bym chciał może mieć dom. Ale.. jakbym miał dom to bym stracił tą niezależność tą wolność, która mam tutaj na złomie.
FERDEK:
No to co panie Sonar? Wypijmy za tą wolnośc.
BADURA:
Za wolność panie Sonar.
KONIEC.
OBSADA
FERDEK- ANDRZEJ GRABOWSKI
HALINKA- MARZENA KIPEL - SZTUKA
WALDEK- BARTOSZ ŻUKOWSKI
JOLASIA - ANNA ILCZUK
MARIOLKA - BASIA MULARCZYK
PAŹDZIOCH - RYSZARD KOTYS
BOCZEK - DARIUSZ GNATOWSKI
BADURA - LECH DYBLIK
REDAKTORKA - BEATA RAKOWSKA
DOKTOR - KRZYSZTOF DRACZ
Ferdek ma tutaj podobny dar do tego z Bo dziś Andrzeja i Ferdydurke. W różnych odcinkach ma różne niezwykłe zdolności i zawsze mnie to ciekawi, dlatego do tego odcinka też nastawiłem się pozytywnie. Piczątek rzeczywiście był ciekawy i zabawny. Nawet s do sceny z marudzeniem Halinki bawiły. Potem Boczek też był zabawny. Ferdek ma do niego podejście takie jakie ma, ale rozegrałeś to zabawnie i bez awantury. Paździoch też dobrze wyszedł. No jak mógłby wyjść źle? Tylko niestety potem się posypało... Po co komu Jolaśka i Badura? Ty też ich nie lubisz, a ich namiętnie wtryniasz żeby było dopasowane do nowego stylu. To ciekawy zabieg, ale w tym nowym stylu raz na jakiś czas się trafi perełka bez bohaterów drugoplanowych i mógłbyś produkować właśnie takie perełki, a nie upodabniać się na siłę do syfu. Liczyłem na jakieś ciekawe wykorzystywanie daru Ferdka i zarabianie na nim i rzeczywiście trochę tego było, ale w szczątkowej formie. Akcja natomiast skupiła się na nudach, czyli na braku akcji. Szkoda. Całokształtu to jednak na szczęście nie zepsuło, jest nieźle.
7/10
Ostatnio zmieniony 2017-07-24, 11:40 przez Pabfer, łącznie zmieniany 1 raz.
A ja powiem tak - to pisanie w nowym stylu całkiem nieźle ci wychodzi. Na pewno lepiej niż Sobiszom. Ferdek jako sonar - to jest dość pomysłowe. Postać grana przez Dracza zwykle ma jakąś wade wymowy lub ma zabawny akcent. Nie inaczej było tutaj, ale momentami trochę za dużo się jąkał. Zbędni Pupcińscy i złomiarze - podejrzewam, że wciskasz ich, by naśladować nowy styl odcinków, ale mógłbyś dawać np. bardziej znośnego Kozłowskiego. Paździocha mało, Boczka też. Ferdek w programie niezły, szczególnie rozbawiło mnie "koło pani dupy przy lewym pośladku", Paździoch chwalący się znajomościami z Ibiszem i tekst o telewizji publicznej.
Wypisałem więcej minusów niż plusów, ale uważam, że scenariusz na przyzwoitym poziomie. 7/10. Proszę, napisz też coś bez Pupcińskich.
Pierwsze dwie sceny trochę mnie nudziły, choć zabawny był Ferdek z tymi torbami , no i przede wszystkim jak mu wódka "pipczała" . Za to dobra już ta z Boczkiem. Szkoda, że znowu wystąpiły postacie epizodyczne, mieli tu co prawda jakieś znaczenie, ale jednak dałoby się inaczej to poprowadzić. Po scenie obiadku już tylko lepiej (Prócz Badury). Rzadko się śmieję na głos, ale tekst: " Ale jak ty żeś to znalazł. Dałam to celowo do gazety na stronę z ofertami pracy." Rozwalił mnie całkowicie. Świetny pomysł z Ferdkiem słyszącym gdzie psycholog ma i jaką wódkę
Zawiodła mnie scena z Badurą, strasznie w stylu takich sezonów 13-19 wtedy było dużo takich scen, a ich nie lubię. Dobrze, że Marian się w końcu pojawił i to w scenie nocnej wizyty, i to zresztą bardzo dobrej.
Dobry tekst: "Panie Ferdku umówmy się do telewizji i to jeszcze takiej jak Polsat to się pan nie dostaniesz z tym swoim kiepskim życiem. " choć zdecydowanie na minus, ta i jeszcze parę innych wspomnień stacji. Osobiście niesamowicie mnie to irytuje w serialu, mogłeś zmienić na jakiś nieistniejący kanał, sorry, że się czepiam, ale tyle zabawnych sitcomów wspominając nabijają się w na prawdę zabawny sposób ze swoich stacji (Simpsonowie, Married with Children, Hotel Zacisze, Monty Python itd.)
i wychodzi to stacji na lepsze moim zdaniem, jak słyszę jak bohaterowie wychwalają pod niebiosa Polsat, mnie to strasznie odstrasza od niego. No, ale sorry, że się czepiam.
Co do sceny w telewizji świetna ! Ale ja bym dał Kurdziel zamiast Rakowskiej, gdyby gadała tak jak w "15 Minut" wyszłoby jeszcze zabawniej. Świetny tekst Ferdka który zlokalizował wódkę: "jest koło pani dupy przy lewym pośladku .
Zakończenie strasznie słabe, sam nie wiem jakbym ja to zakończył, bo faktycznie trudno by było, ale na pewno nie Badurą Szkoda, że tak mało Boczka.
Przyjemnie i szybko zleciło mi się czytanie. Mimo paru minusów, dam lekko naciągane 8/10 za teksty i pomysł.
Nie spodobał mi się za to wizualnie, poprzednie rozmieszczenie kwestii i styl był lepszy.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
Fajny scenariusz. Bardzo dobry pomysł na fabułę, język bohaterów bardzo dobrze odwzorowany. No i świetny tekst: "To ja żem chciał zakomunikować i oświadczyć, że ćwiartka zwana małpką jest koło pani dupy przy lewym pośladku."
Świetna rola u psychiatry, myślę że na ekranie świetnie by to wyszło z Draczem.
Boczek też dobry: "Ja se tylko patrzę"
Na minus jednak obiadek i scena na złomowisku. Zakończenie na złomie również słabe.
Ogólnie podobało mi się, 7/10.
SCENA 1. FERDEK IDZIE DO KIBLA. Z KIBLA WYCHODZI BOCZEK.
Boczek: O dzień dobry panie Ferdku.
Ferdek: Panie co pan tu robisz. Jak pan żeś dostał banicję na korzystanie z tego węzła sanitarnego i to dośmiertną panie.
Boczek: Panie, ale to pan Paździoch z panią Helenką mnie pozwolili.
Ferdek: Jak kiedy niby po co kurde?
Boczek: Panie bo ja se urodziny dzisiaj mam.
Ferdek: No i przepraszam bardzo, ale co mnie to gówno obchodzi.
Boczek: No bo panie Paździochy to mnie udostępniły tu toaletę jako prezent.
Ferdek: Panie pan to taki głupi jesteś jak but panie.
Boczek: A wy co mnie data na urodziny co kuźwa.
Ferdek: Gówno. Kopa w dupę. Wypierdzielaj pan stąd. Solenizant zasrany.
SCENA 2. KUCHNIA.
Ferdek: Halinka jak ja ci coś normalnie powiem to ty nie uwierzysz.
Halinka: No słucham pana bardzo dokładnie.
Ferdek: Boczek grubas pieprzony ma urodziny i Paździoch mu do kibla pozwolił wejść jako prezent.
Halinka: No tak Ferdek pan Boczek kończy dzisiaj 50 lat. I wiesz co ja ci jeszcze nie mówiłam, ale właśnie zdecydowaliśmy z sąsiadami, że zrobimy mu jutro takie przyjęcie niespodziankę u nas w mieszkaniu.
Ferdek: Halinka czy ty się słyszysz?
Halinka: Ale nie rozumiem do czego zmierzasz mój drogi?
Ferdek: Czy wyście powariowali grubasowi przyjęcie chcesz robić i to jeszcze u mnie w domu. Po moim trupie.
Halinka: Ferdek. Przypomnij sobie, że pan Boczek w tamtym roku również przygotował dla ciebie na urodziny prosiaka. I nikt go o to nie prosił.
Ferdek: Ale Halinka tu nie o Boczka się rozchodzi.
Halinka: A o co?
Ferdek: Że ty świętować chcesz urodziny Boczka, a moich imienin to nawet mi życzeń nie złożyłaś kurde.
Halinka: Ale przecież ty nie miałeś imienin ostatnia.
Ferdek: Jak nie w czwartek Karola były.
Halinka: Przecież ty nie nazywasz się Karol.
Ferdek: Jak nie jak na 3 mam kurde po bierzmowaniu Kalor mam po papieżu polaku. I ja nie będę w takiej okolicznościach zezwoleństwa wydawał na świetowanie urodzin grubasa i to jeszcze tu.
Halinka: Będziesz będziesz. W ogóle masz tu 50 złoty. Pójdziesz do Stasia i kupisz jaja i mąkę bo musze torta upiec. Tylko bez chlania.
SCENA 3. Korytarz. Ferdek wychodzi z mieszkania. Z kibla wychodzi Paździoch.
Ferdek: O tu pan jesteś panie Paździoch. Sprawę mam.
Marian: Nie dam bo nie mam..
Ferdek: Nie nie o to.
Marian: To o co cholera jasna karwasz twarz?
Ferdek: Po co żeś pan dał zezwoleństwo Boczkowi na korzystanie z kibla panie?
Marian: Bo pan Boczek ma dziś urodziny. I tradcycja tak nakazuje by dla solenizanta być miłym
Ferdek: Panie, ale co mnie to gówno obchodzi. Zresztą pan żeś zawsze powtarzał, że to grubas pornograficzny a teraz pan miły dla niego się robisz panie co?
Marian: Panie Ferdku. Boczek jaki jest taki jest, ale on zawsze pomimo całej nienawiści zawsze pamiętał o naszych urodzinach. Czas pamiętać o jego święcie.
Ferdek: Panie jakim święcie święta to dla świętych są a nie dla Boczka.
Marian: Panie Ferdku masz pan serce twarde jak głaz które jest uwięzione w tej pana egoistycznej główce
Helena: Marian chodź tu. Pomóż mi spakować prezent dla pana Boczka.
Marian: Już idę Helena. Wybaczy pan, ale muszę spakować sarnę i dwa bażanty które dzisiaj upolowałem specjalnie dla pana sąsiada Arnolda. Do zobaczenia sąsiedzie.
SCENA 4. SKLEP U STASIA. KOZŁOWSKI SIEDZI PRZY STOLIKU.
Kozłowski: O pan Ferdek a co pan taki zgryźliwy idziesz?
Ferdek: O panie Prezesie bo panie żona pieniądze marnotrawi.
Kozłowski: Jak że marnotrawi?
Ferdek: Panie sąsiad ten z góry od nas Boczek to se urodziny ma.
Kozłowski: No i bardzo dobrze niech se ma ile to już będzie coś koło 50tki.
Ferdek: No właśnie skończył 50 lat i się cieszy grubas.
Kozłowski: A czemu miałby się nie cieszyć kurka wódka.
Ferdek: No bo z czego panie się tu cieszyć. Przecież on już panie brzuchem w grobie jest.
Kozłowski: A tam panie Ferdku pierdzielisz pan, ale czemu pani Halinka pieniądze marnotrawi opowiadaj pan.
Ferdek: Bo ona panie Prezesie to grubasowi chce przyjęcie zrobić za moje pieniądze.
Kozłowski: I nawet mnie zaprosiła panie Ferdku.
Ferdek: I zgodził pan się ?
Kozłowski: Panie Ferdku ja jako przedstawiciel naszego osiedla w pełni popieram takie inycjatywy wspólnoty sąsiedzkiej. A pan panie Ferdku nie pierdziel pan bo to nie ważne czy pan go lubisz czy nie lubisz. Ważne, że zabawa będzie. A jak zabawa to wiesz pan co jest.
Ferdek: No jak nie jak tak panie Prezesie.
Kozłowski: To jak zdrowie pana Boczka! Pani Malinowska na jednej nóżce.
SCENA 5 ZŁOMOWISKO. Ferdek rozmawia z Badurą.
Badura: Panie ja to panu powiem, że ja to w ogóle lat nie liczę.
Ferdek: Ta, a to czemu?
Badura: Bo panie co mnie to gówno obchodzi.
Ferdek: To se pan na ten przykład wiesz ile pan ma lat czy nie?
Badura: Panie, a po co mi to wiedzieć jak mi powiedzą jak będę chciał.
Ferdek: A kto panu powie?
Badura: No jak to! Stasiek! Bocian. Chodźcie no tu.
Stasiek: Co jest Kazimierz co się tak drzesz?
Badura: Stasiek ile ja mam lat.
Stasiek: A tyle na ile wyglądasz.
Bocian: No tak koło 50 będzie.
Ferdek: A ja przepraszam bardzo a ja na ile to wyglądam?
Badura: Pan? Nie wiem. Bocian?
Bocian: Nie wiem na mój gust to tak na 60 ale jakby pan tego wąsa zgolił to może by było z 50.
Stasiek: No to co panie Ferdeczku ja zaraz tu jakąś brzytwę znajdę co?
SCENA 6.Korytarz. Ferdek wraca z kibla wychodzi Boczek.
Ferdek: Panie co pan tu jeszcze kurde robisz co?
Boczek: Ja?
Ferdek: Nie kur*a ja. Panie mówiłem dzisiaj rano, że masz pan stąd wypieprzać nieodwołalnie na wieki wieków amen a pan tu ciągle kurde jesteś.
Boczek: Panie, ale pan Marian i pani Helenka..
Ferdek: A ja w dupie pana Mariana i panią Helenkę też w dupie mam. A pana to najgłębiej kurde mam.
Boczek: Panie, ale, że co ja panu robię jak ja nic nie robię?
Ferdek: Gówno do klozeta pan robisz kurde. I w ogóle wypierdzielaj pan stąd bo pan mi widnokręga zasłaniasz i krajobraza psujesz.
Boczek: Panie Ferdku jak ja się teraz zarzekam w mordę jeża. Jak pan będziesz miał urodziny czy inne imieniny to ja tez będę dla pana taki niemiły jak pan dla mnie teraz jesteś. O w dupę mnie pocałujta.
Ferdek: A ja oświadczam, że ja se z panem żadnej celebracji mojej z panem świetować nie chcę. Bo ja jeszcze mam z kim.
Boczek: No ciekawe z kim.
Ferdek: Panie z ludźmi ciekawymi, inteligentnymi a przedewszystkim na poziomie a nie takimi wieprzami jak pan grubymi.
Boczek: Panie sam pan jesteś wzdęty jak ryba panie jaka.
Ferdek: Wypierdalaj!!!
SCENA 7. SALON. Do salonu wchodzą Waldek i Jolasia. Ferdek siedzi na fotelu.
Jolasia: Puk puk? Można do środka do domku ośrodku?
Ferdek: Siadać na dupie i słuchać.
Waldek: Ale, że co przecie my nic nie wzięły ostatnio. No przysięgam.
Jolasia: Stól się cycu jeden. Co się stało ojcze nasz wzorcze?
Ferdek: Matka ogłupiała to się stało.
Waldek: Ale, że jak?
Ferdek: Srak! Boczku grubasowi pieprzonemu urodziny będzie robić by żarł grubas za moje pieniądze.
Jolasia: Ale jak to tak to jak ona zrobi Boczkowi urodzinki imieninki to co będą jadły jej dziecinki?
Ferdek: Spokojna głowa. Bo daję ojcowskie zezwoleństwo.
Jolasia: Ale na co to bynajmniej zezwolenie pozwolenie?
Ferdek: Na podpierdzielenie.
SCENA 8.Wieczór. Ferdek. Siedzi w salonie ogląda telewizję i je kiełbasę.
Halinka: Ferdek?! Chodź tutaj.
Ferdek: Czego kurde nie widzisz że zajętym komsumpcją jestem.
Halinka: Natychmiast proszę wziąść swoje tłuste dupsko i udać się do kuchni.
Ferdek wchodzi do kuchni.
Ferdek: No co się drzesz kobieto spokoja mnie zagłuszasz?
Halinka: Ja się pytam gdzie jest tort, schab i sałatka?
Ferdek: Jaka sałatka kurde?
Halinka: Jak to jaka na przyjęcie urodzinowe dla pana Boczka?
Ferdek: No nie wiem. Pewnie Boczek podpierdzielił wczesniej bo poczuł jak się wypróżniał na naszym piętrze nielegalnie zresztą.
Halinka: Ferdek ty obłudny knurze jak ty mogłeś zjeść jedzenie dla pana Boczka od całej wspólnoty sąsiedzkiej?
Ferdek: Jakiej całej wspólnoty od kogo od Paździocha.
Halinka: Wyobraź sobie, że naprzykład od twojego ukochanego Prezesika Kozłowskiego.
(Pukanie)
Kozłowski: Panie Halinko! To ja przyniosłem prowiant (Słychać stukanie butelek)
Halinka: Nie wiem jak ty to odkręcisz, ale lepiej żebyś odkręcił bo jak nie odkręcisz to ja ci tak zakręce kurek że ty sam pójdziesz do pośredniaka.
SCENA 9
Pod mieszkaniem Kiepskich ustawiają się goście. Paździochowie i Kozłowski.
Marian: Pewnie się współgospodarz zapił i wstyd otworzyć gościom.
Helena: Albo sami wpieprzają obydwoje pani Halinka to się też łądnie rozbyła w biedrach.
Kozłowski: No spokojnie państwo. Tu trzeba na spokoju. Goście idą! Goście.
Ferdek: (otwiera drzwi w garniturze) : Szanowni państwo mam dla państwa złą wiadomość.
Kozłowski: Panie Ferdku jak złą jak ja mam całką skrzynkę tego kwiata kurka wódka.
Ferdek: Zachowaj pan to może się na stypę przyda.
Marian: Jezus Maria jaką stypę kto umarł?
Ferdek: Niestety pan Boczek nie doczekał swoich 50 urodzin, przygnietła go szafa trzydrzwiowa z konfiturami, które łapczywie chciał spożyć.
Kozłowski: Jezusie nazaryjski. Panie świeć pan nad jego duszą.
Marian: Helena! To trzeba kupić wieniec.
Helena: Nie trzeba dziadu, weź ten co kupiłam dla ciebie.
Marian: A jak ja umrę to co mi położysz?
Helena: To co przypomina ciebie - chwasty.
SCENA 10
Ferdek zamyka drzwi. Idzie do sypialni.
Halinka: A gdzie ty się pakujesz. Won mnie stąd.
Ferdek: Halinka przecież żem ich trochę uspokoił.
Halinka: A jak bardzo są źli zwłaszcza prezes Kozłowski.
Ferdek: No ja to bym nie wychodził w ogóle póki co z mieszkania. Paździoch to w ogóle stoi z strzelbą i pieniędza za jaja chce z powrotem.
Halinka: Ferdek tak jak ty dzisiaj to mnie jeszcze nikt tak nie zamiódł.
Ferdek: A idźże, idźże. Halinka Boczek to jest grubas i jak mniej żeżre to dłużej pożyje.
SCENA 11. Noc. Ferdek idzie do kibla. Na kiblu wisi zdjęcie Boczka, wieniec, a pod kiblem są zapalone znicze. Na korytarz wchodzi Boczek.
Boczek: O w mordę jeża a co wy tu palita?
Ferdek: Panie Boczek. Ja żem chciał zakomunikować, że to co się tu pali to dla pana się pali na urodziny na które pan w ogóle nie zasługuje. I to jest niespodzianka.
Boczek: Panie ile świeczków. Dziękuję panie Ferdku. Ja to bym se normalnie kuźwa życzenie teraz pomyślał.
Ferdek: No to panie jak dla pana to se pan pomyśl tylko jedno.
Boczek: Panie Ferdku wiesz pan co se pomyślałem?
Ferdek: Panie gówno mnie to obchodzi.
Boczek: Ale panie Ferdku choc mnie raz pan posłuchaj.
Ferdek: No panie to mów pan, ale byle szybko bo mnie ciśnie kurde.
Boczek: Że ja to bym se chciał skorzystać tu z toalety państwa.
Ferdek: Panie Boczek powiniem pana teraz wypierdzielić za manipulancję, ale ponieważ że pan ma dziś te urodziny to ja panu udzielę jednorazowo tego pozwolenia. Ale potem masz pan się tu nigdy nie pokazaywać masz pan się zachowywać jakbyś pan kurde martwy był. Rozumiemy się?
Boczek: Jak nie jak tak panie Ferdku. To ja..
Ferdek: Chwila.
Boczek: Ale, że na co niby?
Ferdek: Lokatorzy tego piętra mają pierszeństwo. (wchodzi do kibla).
KONIEC.
Ostatnio zmieniony 2017-07-25, 14:05 przez Mungo Jerry, łącznie zmieniany 3 razy.
Dobra pierwsza scena, fajny pomysł z toaletą jako prezentem dla Boczka, tylko nie rozumiem tego tekstu: ''A wy co mnie data na urodziny co kuźwa.''. Paździoch jakoś tak dziwnie mówił i nie chodzi mi tu o to, że był miły dla Boczka, ale nawet jak w serialu jest miły to inaczej się zachowuje. O dziwo pierwsza lepsza scena była z Kozłowskim u Stasia. Świetny tekst: ''Panie przecież on już brzuchem w grobie jest'' .
Za to scena na złomie już zbędna. Szkoda, że Ferdek był taki nie miły dla Boczka, może gdybyś rzucił jakimś smieszniejszym tekstem w kłótni to byłoby lepiej. Występ Jolasi i Waldka zbędny, szkoda, że znowu ich dałeś :-\. Dobra akcja z sałatą . Świetny dialog i jaki prawdziwy: ''
Pod mieszkaniem Kiepskich ustawiają się goście. Paździochowie i Kozłowski.
Marian: Pewnie się współgospodarz zapił i wstyd otworzyć gościom.
Helena: Albo sami wpieprzają obydwoje pani Halinka to się też łądnie rozbyła w biedrach.''
Rozwalił mnie portret Boczka i znicze na korytarzu. Zakończenie dobre.
Trochę nierówny odvinek, przez większość był o niczym. Za dużo postaci epizodycznych. Ale serio nie jest źle, choć w poprzednich odcinkach było lepiej. Choć ten pomysł dało się znacznie lepiej poprowadzić Dam 6/10 bo masz lepsze scenariusze, no i za te trochę zbędne postacie epizodyczne.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
Odcinek dużo lepszy od poprzedniego. Już pierwsza scena świetna, oprócz jej zakończenia. Potem dobry Ferdek wmawiający Halinie, że ma na trzecie Karol. Scena z Paździochem niezła. Dobry tekst: "Panie, jakie święto, święta są dla świętych, a nie dla Boczka". . Scena pod sklepem niezła, już raz mówiłem, że Kozłowskiego lubię bardziej niż pozostałe postaci gościnne. Fajny tekst o Boczku: "On już brzuchem w grobie leży". Scena na złomie zbędna i nieśmieszna, Badura nie musi występować w każdym odcinku. Pupcińscy neutralnie, nie było irytujących tekstów. Cała scena 6 genialna! Dobra kradzież sałaty i scena pod kiblem, a zwłaszcza dialog, który wypisał Bździuch, a także ten:
Marian: Helena! To trzeba kupić wieniec.
Helena: Nie trzeba dziadu, weź ten co kupiłam dla ciebie.
Marian: A jak ja umrę to co mi położysz?
Helena: To co przypomina ciebie - chwasty.
Rozwalił mnie! Podobnież zakończenie ze świecami dla Boczka, który myśli, że to prezent.
Byłaby dycha, gdyby nie złomiarze i Pupcińscy. Więc jest "tylko" 9/10.
Bardzo dobry scenariusz, lepszy od poprzedniego. Każdorazowo będę ci marudził, że bez bohaterów drugoplanowych wyszedłby lepiej, ale i tak się śmiałem. Ciekawy pomysł, narzucający dużo Boczka- stawiam plus za sam ten fakt bez względu na resztę, ale na szczęście reszta też bawiła. Początek pod kiblem- niby po staremu, ale inaczej i zabawnie, więc doceniam. Szkoda, że Mariana było tak mało- za mało. Mógłby bardzo dużo wnieść swoimi różnymi pomysłami, czy wypowiedziami. Postaci tak głęboko skonstruowane jak on, zawsze dużo wnoszą. Halina wyjątkowo bawiła. Co prawda marudziła i była zgryźliwa jak zawsze, ale ty potrafisz wycisnąć z tego humor. Miała dobre teksty, a nie uprawiała sztuki dla sztuki (taki sucharek mi się wkradł ). U ciebie to norma, ale piszę w stosunku do oficjalnych odcinków. Sceny z Boczkiem też świetne. Oparte na zbyt często powtarzanym motywie, ale nie denerwowały ani nie nudziły dzięki dobrym tekstom. Niby nie było miło, ale z wyczuciem, więc bardzo dobrze. Kolejny raz w dobry sposób układasz kłótnie i marudzenie. To potrafiło wciągnąć, a nie nużyło tak jak w oficjalnych odcinkach. Doceniam też, że miało sens, bo w serialu rzadko ma. Paździochowie też zabawni, tylko kolejny raz wypomnę, że za mało. Niby solidnie, ale ich sceny niczym się nie wyróżniały, nie stałyby się jakieś kultowe. Szkoda, że potraktowałeś ich po macoszemu. Całokształt był dobry nawet pomimo tej wady, ale można było zrezygnować z bohaterów drugoplanowych na rzecz Paździochów i wtedy byłoby idealnie. Zapchajdziury przemilczę, denerwują mnie i nudzą, każdy już to dawno wie. Zakończenie świetne, dobrze rozegrane, trochę urozmaicone. Był humor i była sensowna akcja, a nie jakaś sobie nijaka scena, która nie podsumowuje odcinka, tylko jest ostatnia zbiegiem okoliczności- zakończenia zawsze były dla mnie ważne i świetnie, że dałeś radę. Zaczęło się tak jak się skończyło- pod WC, ale mimo to dynamicznie. Ładna klamrowa budowa, taki zabieg stylistyczny zawsze jest doceniany przy analizie wiersza. Tu mamy scenariusz, ale nie szkodzi
9/10
Obniżam za zapchajdziury!
Ostatnio zmieniony 2017-07-25, 18:53 przez Pabfer, łącznie zmieniany 2 razy.
Ocena scenariusza "Cink Cionk Ciarz":
Fajny scenariusz. Dobry cały wątek z fałszywym banknotem, który Ferdek otrzymał od Paździocha. Bardzo średnia nocna wizyta Paździochowej i słaby obiadek. Świetne za to nazwisko mecenasa i wbiegnięcie Boczka do sypialni. Scena w mieszkaniu Waldka i Jolasi, szczególnie teksty Ferdka na plus. Zakończenie na złomowisku natomiast takie sobie. Wystawiam 7,5/10.
Ostatnio zmieniony 2017-08-31, 21:47 przez karol piękny, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIAT WEDŁUG KIEPSKICH"
SCENARIUSZ BY MUNGO JERRY
PT. "DEMON"
SCENA 1. Sypialnia Kiepskich. Noc.
Halinka: Ferdek śpisz?
Ferdek: Śpię, a bo co?
Halinka: Bo ja nie mogę. Myślę o Paździochowej.
Ferdek: A na co ty Halinka to tej kobiecie wężowatej myślisz? Na cholerę. Idź spać Halinka bo musisz spać by rano do roboty wstać.
Halinka: Ale Ferdek ja właśnie myślę o tym, że ona taką jedzą jest. Ona jest wręcz nieludzka i niemoralna.
Ferdek: Halinka o co ci się kurde rozchodzi. Co mnie to kurde interesuje?
Halinka: Bo Ferdek ja idę do roboty i idę koło toalety a ona wychodzi i oczy miała takie czerwone jak demon jakiś. I ja jej mówię dzień dobry pani Helenko co tam u pana Mariana słychać. A ona no jeszcze coś słychać ale niedługo mam nadzieję że już słyszeć nie będzie nic.
Ferdek: Halinka ja ci mówię ostatni raz co mnie to gówno interesuje. Ja się w ich problemy małżeńskie wpierdzielać nie będę przecież. Jak se mają problema niech se do adwokata kurde zadzwonią a nie ty se nimi dupę po nocy zawracasz.
Halinka: Ale Ferdek nie bądź taki obojętny bo ja słyszałam o takich przypadkach o opętaniach i jak ci ludzie się zachowywali.
Ferdek: No jak niby?
Halinka: No zabijali swoje ofiary z okrutną premedytacją.
Ferdek: Oj Halinka, Halinka tyż się za dużo tych horrorów w telewizorze naooglądała śpijże już bo już nie mogę kurde słuchać tych pierdół.
(pukanie)
Halinka: No na co czekasz idź otwórz.
Ferdek: Ja nie mogę bo mnie noga boli w biedrze. Idźże Halinka..
Halinka otwiera drzwi. A tam przestraszony Paździoch.
Marian: Dobry wieczór pani Halino. Ja mam pytanie do pani. Nie ma pani trochę wody święconej?
Halinka: Ale panie Marianie po co panu woda święcona o czwartej w nocy.
Marian: Demon który siedzi w mojej żonie musi być wypędzony tu i teraz inaczej już po mnie.
Halinka: Niestety nie mam wody. Ale mam wódkę czystą
Marian: Nada się. Niech pani da!
Halinka: Proszę. A poradzi pan sobie z tym sam?
Marian: Spokojnie pani Halino, lepiej żeby pani tego nie widziała.
Paździoch odchodzi. Halinka zdezorientowana zamyka drzwi i wraca do sypialni.
Ferdek: No i kto tam był?
Halinka: Paździoch po wodę święconą by demona wypędzić.
Ferdek: Jak demona, jakiego demona?
Halinka: Tak jak ci mówiłam w Helenie Paździochowej.
Ferdek: Halinka co ty za głupoty pierdzielisz. W ogóle skąd ja bym mu miał wziąć wodę święcona w środku nocy.
Halinka: Dlatego dałam mu pół litra
Ferdek: Co!! Jak to pół litra mu dałaś?!!!
Halinka: No normalnie przekazałam do rąk.
Ferdek: Halinka ja ci oświadczam, że ta łysa menda cię wykiwała i ja to zgloszę do prokuratory za próbę oszustwa i go do pierdla zamkną.
Marian (zza ściany) : Wypędź z ciała tego zła duszo!!!
Helena: Aaaaa!!
Scena 2. Korytarz. Ferdek wychodzi z siatką do Stasia. Z kibla wychodzi Boczek
Boczek: O pan Ferdek! Panie Ferdku wiesz pan już czy pan se jeszcze nie wiesz?
Ferdek: Co mam se kurde niby wiedzieć.
Boczek: Panie bo ponoć to Paździochowa tutaj to jest okupowana przez moce nieczyste panie.
Ferdek: Panie jedyne co w tej kamienicy jest w okupancji to panie kibel przez pana nielegalnie zresztą. Bo się panu mówiło żebyś pan tu nie przychodził, a pan tu ciągle przychodzisz.
Boczek: Panie ja wiem co mówię. Ja żem słyszał w nocy krzyki takie od nich z dołu.
Ferdek: Panie nie wpieprzaj się pan w współżycie ich panie jak pan swojego nie masz to pani się interesuj. I w ogóle wypieprzaj pan stąd.
Boczek: Panie, ale ja pana ostrzegam i rodzinę pana całaś byśta stąd wypieprzały wszystkie stąd bo tu duchi nieczyste.
Ferdek: Panie idź pan zjedz flaków by otrzeźwieć. Żegnam pana.
Scena 3. Sklep u Malinowskiej.
Ferdek: Pani Malinowska. Dwa leśne i to migusiem.
Malinowska: Zaraz! Zaraz! Się nie rozerwę przecież cholera jasna. Co chce?
Ferdek: No mówię dwa leśne przecież.
Malinowska: Nie ma tylko truskawkowe są.
Ferdek: No to daj pani tych truskawkowych już.
Malinowska: 10 złoty. A panie Ferdku pytanie mam.
Ferdek: Że o co niby?
Malinowska: Ta sąsiadka pana Paździochowa to ponoć opętana przez demona została. I chce zabić teraz Paździocha.
Ferdek: Pani Malinowska ja w pierdoły nie wierzę. Ja żem nic nie widział. Ja żem nic nie słyszał. Jedyne co ja chce to se wino w parku pić.
Scena 4. Park. Ferdek siedzi na ławce pije wino. Idzie Prezez Kozłowski.
Prezes: O pan Ferdeczek kochaniutki. Góra z górą się nie zejdzie. A ja to z panem zawsze. Co tam u pana.
Ferdek: A panie Prezesie taka releksacja, wczasy pod gruszą.
Prezes: Panie to tak jak ja. Ja to z Foką to też się kłócę cały czas. Do tych wczasów.
Ferdek: Tak, że niby o co ?
Prezes: No Panie gdzie to jechać kurka wódka. Ja jej tak a ona srak.
(dom prezesa)
Prezesowa: Andrzej a weź ty no może jedźmy na te Karaiby.
Prezes: A na co ty chcesz na te Karaiby jechać. Gówno tam jest.
Prezesowa: To może do tej Ameryki polećmy zobaczyć tą statuę wolnośći co?
Prezes: A co to ja żem w Ameryce nie był. Co ja żem McDonaldów nie widział?
Prezesowa: k#$@a mać. Andrzej to nad Bałtyk jedźmy chociaż.
Prezes: Foka nie denerwuj mnie nawet co ja śmieci będę jechał w gównie się kąpać.
Prezesowa: To wiesz co ja se zaraz zadzwonię do kochanka i se pojadę najdalej od ciebie dziadu.
Prezes: A se jedź co ty myślisz że ktoś cię tu trzyma.?
(park)
Prezes: No i tak to jest panie Ferdku kochany. Kłótnie z babami i kłótnie.
Ferdek: Panie a jak one se coś uroją. To panie... Halinka moja małżonka panie wymyśliła że że Paździochowa to przez demona opętana została i że Paździocha zabić chce.
Prezes: Opętana to znaczy jak?
Ferdek: No jak? Nijak.
Prezes: Bo panie Ferdku czasem są rzeczy których nie wolno lekceważyć. Znałem kiedyś takiego urzędnika. Co go demon opętał, rozdał pieniądze biednym a potem na Krakowskim rynku odciął sobie genitalia.
Ferdek: Ale że jak?
Prezes: Nożyczakami panie. Potym wzięli do w kaftan, wywieźli panie do Watykanu,a tam panie Papież niego wypędził demona. Ale długo juz nie pożył, następnego jak się ocknął wziął sznur i się powiesił w piwnicy.
SCENA 5.
Ferdek wraca. Z kibla wychodzi Paździochowa ubrana w czarne szaty.
Paździochowa: Co pan tak się patrzysz?
Ferdek: Ja?
Paździochowa: No a widzisz pan kogoś tu jeszcze?
Ferdek: No panią se widzę.
Paździochowa: Panie idź pan zjedz bigosu i pan wytrzeźwiej. Do widzenia. Złego dnia życzę.
Ferdek: A dlaczego złego.
Paździochowa: Bo ja jestem zła HAHAHAHA.
Scena 6 Obiadek.
Jolasia: Mnie też kiedyś demon opętał a potem mackami swymi spętał.
Waldek: Zara jaki demon Jolancia co? Jak mu zaraz z dyńki przypierdzielę.
Jolasia: Zamknij się cycu jeden. Z demon wygrać nie raczysz nie potrafisz, on cię złapie, rozszarpię i zbeszcześci w akcie jego uniesienia.
Ferdek: Co ty za głupoty pierdzielisz. Paździochowa to zawsze uniesiona jest. I ona zawsze opętana była tutaj egzorcystę trzeba wezwać i wypędzi dziada.
Halinka: Ale Ferdek może my po prostu przewrażliwieni jesteśmy. Ja rozmawiałam z panią Helenką dziś rano i wydawała się miła i sympatyczna jak zawsze.
Jolasia: Niech się Mamciś nie da zwiesć uwieść. Demon różne postaci przybiera ubiera i kusi namawia do zła czynienia.
Wchodzi Paździoch który krwawi w okolicach serca.
Marian: Pani Halino, demon ugodził mnie boleśnie w serce które oddałem jemu w akcie małżeństwa!!
Halina: Panie Marianie Jezus Maria co się stało?
Marian: Demon zdominował Helenę doszczętnie. Bo chciał wydrzeć moją duszę.
Ferdek: Panie a gdzie demon jest teraz?
Marian: Poleciał, przepadł tłamsić kolejne pokolenia w mrok ciągnąć.
Jolasia: Ojcze najdroższy krucyfiks do mych rączek przekaż a odpędzę demona wnet.
Marian: Nie!! Nie pani Jolanto on panią pochłonię. Wejdzie do pani jak do serca mego wejść chciała!!
Waldek: Jolancia weź ty nie baw się tu w jakiegoś egzorcyste kurna.
Ferdek: Co tu się dzieje kurde!
Do pokoju wchodzi Badura z złomiarzami.
Badura: Demony są wśród nas. Ja jako główny zarządzący kompani przeciwko tym skurwielom zrobię wszystko by je odpędzić z miejsca naszego. Panie Ferdku jest pan nam potrzebny.
Ferdek: Ja, a czemu ja?
Bocian: Bo pan panie Ferdku jest uodporniony przez wypicie hektolitrów alkoholu. A one tego nie lubią.
Stasiek: Jest pan kurcze demonoodporny.
Ferdek się budzi.
Ferdek: Nieee!! Nieee!!!
Halinka: Co się drzesz jełopie?
Ferdek: Paździoch.
Halinka: Co Paździoch?
Ferdek: Paździochowa.
Halinka: Co Paździochowa?
Ferdek: Demony woda święcona Badura.
Halinka: Wiesz co jełopie tobie od tego nieróbstwa już się we łbie poprzewracało.
Ferdek: O jak dobrze, o jak dobrze.
SCENA 7 Korytarz. Ferdek idzie do kibla. Z kibla wychodzi Paździoch.
Ferdek: O dzień dobry panie Paździoch.
Marian: Dla kogo dobry dla tego dobry.
Ferdek: A o co się rozchodzi panie jak nie dobry jak dobry.
Marian: Dla mnie żaden już nie jest dobry. Marzę tylko o wiecznym spoczynku na wieki wieków amen.
Z mieszkania wychodzi Helena.
Helena: Marian dziadu łysu. No co tam pieprzysz pod kiblem. Do chałupy, ale już bo ci kołek w serce wbije.
Marian: Ciesz się pan, że ma pan żonę jaką mam, bo ja mam diabła a nie babę. Do widzenia albo i nie.
Scena 8. Salon Ferdek siedzi z Halinką.
Halinka: Nastrugałeś ziemniaków tak jak ci mówiłam.
Ferdek: No nastrugałżem.
Halinka: A lodówkę tam naprawiłeś tak jak ci mówiłam?
Ferdek: Nie to się nie da bez mechatronika Halinka, a to są już drogię rzeczy uhuhu z 10 zł a może nawet z 20 zł to będzie jak nie 25.
Do salonu wbiega Boczek.
Boczek: Ludzie afera jest! Afera!!!
Ferdek: Panie jaka afera i dlaczego pan w pańskich ognojonych butach do mojego mieszkania wchodzisz co?
Boczek: Panie ksiądz jest u Paździochów. Paździocha coś panie opętało panie jakiś demon nieczyszty. W mordę jeża (przyżegnał się)
Halina: Panie Boczek co pan opowiada jak to gdzie.
Boczek: A pod kiblem.
Scena 9. Pod kiblem Ksiądz- Dracz odprawia egzorcyzmy na Paździochu. Helena się śmieje i pali papierosa.
Paździoch: Ludzie. Patrzcie na mnie oto ja samotny i pozostawiony sam sobie. Jestem na równi z bytem z niewidzialnym i niebieskim. Ja oto Marian Janusz Paździoch. I co powiesz teraz carze?! Co powiesz !!? Kto tu jest teraz szatanem?!! Ja!! Samotny z walce z demonem!
Helena: Proszę księdza a nie łatwiej było by go po prostu zastrzelić?
Ksiądz: Może i łatwiej, ale to nie wyciągnie z niego zła. A ja lubię wyciągać to skurwysyństwo.
Pod kiblem strzela piorun. Paździoch upada.
Marian: Co się stało?
Helena: Gówno do chałupy, ale już.
Ksiądz: k#$@a Mać!
Helena: Czego jescze?
Ksiądz: Demon spierdolił.
Scena 10 Sypialnia.
Ferdek: Wiesz, co Halinka ja to czasem nie wierzę, że takie cholerstwa się kurde przypierdzielą do człowieka.
Halinka: Ja też, ale pan Marian miał demona w sobie, ja myślałem że Paździochowa ona to prędzej mogła by takie coś w sobie mieć
Ferdek: No widzisz Halika, ale są rzeczy na tym świecie które się fizjologom nie śniły. A teraz trzeba spać by rano wstać.
Halinka: No to dobranoc.
Ferdek: Halinka, ale ja nie mogię spać.
Halinka: Jak to nie możesz?
Ferdek: Halinka, bo ja mam jakąś ogromną chęć by iść do pośredniaka.
Halinka: Jezus Maria!!!
Ferdek: (złowieszczy śmiech)
Przykro mi to mówić, bo zazwyczaj cenię zarówno Twoją twórczość, jak i komentarze, ale ta praca jest po prostu fatalna. Pomijając już błędy w zapisie to naprawdę ciężko było dotrwać do końca. Durna fabuła, zakończenie niskich lotów, mało Boczka i żałosne zachowanie Ferdka wobec niego, występ Malinowskiej, obiadku nie skomentuję. Ten scenariusz to po prostu nagromadzenie słabych stron obecnych odcinków. Niestety, 1/10
Pomysł rzeczywiście do bani, więc wykonanie nie mogło być dobre, ale z kolei tragiczne też nie było. Dwie pierwsze sceny na plus, śmieszny Paździoch biorący wódkę zamiast wody święconej. Boczek specjalnie nie rozśmieszył, ale wypadł OK. Dalej się już coś popsuło - jak pojawili się i Malinowska, i Kozłowski, i Pupcińscy, i Badura, i ten klnący ksiądz, to już wszystko się popsuło. Zakończenie w miarę. 3,5/10, ale z minusem jak stąd do Chicago.
Kurczę no słabo.
Zacznijmy od tego, że mało interesujący pomysł na fabułę.
Dialogi bardzo nienaturalne, poza Jolasią która odwzorowana identycznie. Halina nie przypominała zupełnie Haliny, w ogóle nie wypatrzyłem śmiesznych tekstów. Natomiast od sceny 3 wszystko za co nie lubię nowych Kiepskich na raz
Wkurzający Paździoch ( :-O ). A postać księdza neutralna. Zakończenie dobre, choć nieco przewidywalne.
Też lubiłem twoje poprzednie prace, ale przez ten scenariusz ciężko mi było przejść. Z bólem serca wystawiam 1/10 zwłaszcza, że twoje poprzednie scenariusze były udane.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson