WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
SCENA I
(Noc. Kuchnia. Ferdek, Paździoch, potem Halina)
Paździoch: Do widzenia!
Ferdek: Ciii... nie tak głośno kurde! Do jutra.
Paździoch: Jutro pana kolej aby postawić.
Ferdek: No mówiłem panu, żeby pan był cicho kurde!
Paździoch: Oj... Przepraszam...
Ferdek: No dobre, lubię pana, więc możemy uznać, że tego ostatniego zdania nie było- tego o stawianiu.
Paździoch: Ale...
Ferdek: Ciii... (wypycha sąsiada za drzwi)
Halina (zachodzi Ferdka od tyłu): Nie macie co się skradać. I tak was słyszę!
Ferdek: Ciii...
Halina: Nie ,,ci'', tylko mi powiedz dlaczego ciągle pijesz w nocy z tym Paździochem!
Ferdek: No przecież sam nie mogę. To ty nie wiesz, że to pierwszy krok do alkoholizmu? No Halinka...
Halina: Ech... Dobra... Widzę, że jesteście niereformowalni i i tak was nie zmienię, ale nie możesz przynajmniej go zapraszać w dzień, żeby mnie nie budzić?
Ferdek: Nie. W dzień to ja Paździocha nie lubię, bo mi kibel zajmuje! Że też zawsze jemu musi się chcieć zawsze wtedy kiedy mnie...
Halina: A w nocy go lubisz?
Ferdek: Tak, bo mi wódkę przynosi! Akurat mu się jej chce zawsze wtedy kiedy mnie kurde!
Halina: Dobra... Dogadajmy się. Mam pomysł, dzięki któremu nam obojgu będzie żyło się lepiej.
Ferdek: No... Boję się...
Halina: Przez miesiąc... albo nie! Nie! Tyle nie wytrzymasz. Przez 2 tygodnie możesz tu sprowadzać Paździocha po nocach i nie będę marudzić, ale...
Ferdek: Nie chcę.
Halina: Ale...
Ferdek: Nie chcę kurde!
Halina: Dlaczego?
Ferdek: Bo tu jest haczyk.
Halina: No pewnie, że jest! A jak inaczej? Ale to nie jest jakiś duży haczyk...
Ferdek: I tak nie chcę.
SCENA II
(Noc. Sypialnia. Ferdek i Halina śpią. Słychać pukanie)
Ferdek (po cichu i bardzo ostrożnie się wymyka): Witam pana, panie Paździoch.
Paździoch: Masz pan szczęście. Wczoraj mi kuzyn przywiózł drogą brandy z Australii i dzisiaj znowu ja stawiam. Ale ostatni raz!
Halina (zachodzi ich od tyłu) A pewnie, że ostatni raz! Do widzenia panu, panie Paździoch!
Ferdek: Ale...
Halina: Do widzenia!
Ferdek: Ale...
Halina: Paszoł von!
Ferdek: Dobre, Halinka! Co to za haczyk kurde?
Halina: Nie będziesz marudził jak nas dzieci odwiedzą.
Ferdek: Ale ja nie mam dzieci.
Halina: No i znowu zaczynasz. Do widzenia panu, panie Paździoch!
Ferdek: A nie... Przypomniało mi się, że jednak mam... Ach ta skleroza... To wszystko od tego mięsa...
Halina (uśmiecha się): W takim razie serdecznie pana witamy, panie Paździoch! (przechodzą do kuchni, Halina zapala światlo) proszę się rozgościć (stawia na stole 2 szklanki), idę spać, postaram się za głośno nie chrapać, żeby wam nie przeszkadzać. (wychodzi)
Ferdek (krzyczy): Mariolka! Słyszałaś? Wydało się, że to matka cię co noc budzi chrapaniem, a nie ja!!!
Mariolka (krzyczy ze swojego pokoju): Akurat teraz to ty mnie ojciec obudziłeś, więc jest remis!!!
Paździoch: Ojej... Trochę mi głupio, że przeze mnie ma pan takie problemy. To nawet flaszka nie jest tego warta, zwłaszcza, że tylko jedna...
Ferdek: Czyli następnym razem znowu pan stawiasz?
Paździoch: No no... Nie rozpędzajmy się... Za to mogę panu pomóc w pana problemie.
Ferdek: Jak?
Paździoch: Zakupiłem różne trutki na Helenę, tylko trochę za dużo i nie mam gdzie ich trzymać, więc część panu tanio odsprzedam.
Ferdek: Obawiam się, że tak tanio, że nawet za darmo...
Paździoch: Jak to?
Ferdek: A mam na pana donieść?
Paździoch: Świnia!
Ferdek: Nauczyłem się od najlepszych kurde!
Halina (wchodzi): Takie ciastka w szafce znalazłam i pomyślałam, że wam przy.. (ślizga się, upada) Aaaaaaaaaa!!!
SCENA III
(Sypialnia. Noc. Ferdek śpi. Słyszy pukanie, otwiera, widzi Paździocha z wódką i kartonem.)
Paździoch: Witam. Niech będzie, że znowu ja, bo mi głupio z powodu pani Halinki. Co jej jest?
Ferdek: Trafiła na 2 tygodnie do szpitala z nogą i ręką w gipsie.
Paździoch: Ale przecież z tym można chodzić po domu.
Ferdek: Niby tak, ale uznaliśmy w dwójkę, że lepiej będzie jak od siebie odpoczniemy na pewien czas. Poza tym w takiej sytuacji łatwiej będzie otruć Jolaśkę.
Paździoch: No właśnie. Przyniosłem panu trucizny (otwiera karton) A tak z ciekawości- co pan użyje na Jolaśkę, a co na Waldusia?
Ferdek: No wiesz pan co? Mojemu synkowi mam krzywdę robić? Mojemu kochanemu syneczkowi kurde? Pan chce, żebym ja synusiowi dokuczył? O nie! paszoł von mi stąd!
Paździoch: Ale wódka idzie ze mną!
Ferdek (bierze wódkę i chowa za plecy): Obiecałeś pan, że pan stawiasz? Obiecałeś...
SCENA IV
(Mieszkanie Jolaśki i Waldka. Waldek grzebie w szafie, a Jolaśka siedzi na łóżku.)
Walduś (wyjmuje plecak): Taki może być?
Jolaśka: Nie! Za mały!
Walduś (wyjmuje bardzo duży plecak): A taki?
Jolaśka: No... Już lepiej... Ale w razie czego weźmiemy oba. I jeszcze tę skrzynkę.
Walduś: No dobre, ale gdzie weźmiemy? Na co po co?
Jolaśka: To ty nie pamiętasz co dzisiaj jest?
Walduś (śmieje się): No jak nie pamiętam, jak pamiętam! Obiadek normalnie!
Jolaśka: No właśnie!
SCENA V
(Salon Kiepskich. Ferdek w stroju kucharza kładzie na stole różne smakołyki. Za stołem siedzi Paździoch.)
Ferdek: kurde ! A żem się narobił !
Paździoch (uśmiecha się ironicznie): no tak, dla kogoś z Pana wykształceniem, podgrzewanie to wręcz Syzyfowe prace, już nie wspomnę o tym ze Pan żeś to przypalił !
Ferdek: Panie jakie przypadło, przecież to takie słodziutkie takie !!!
( Ferdek bierze gryza
Paździoch (lekko poddenerwowany): Yyy Panie Ferdku niech pan nie zapomina co jest w tych słodkościach - silna trucizna której skutki są... wręcz nieobliczalne !
Ferdek: Panie nie strasz nie strasz, bo wiesz Pan co… (Zjada sporo i mówi po chwii)
a poza tym Panie taki kawałek to co mi może... (Ferdka skręca ) O kurde !
Paździoch: Hahaha ! Przyszła kryska na matyska !
Ferdek: Panie weź Pan nie pierdziel, bo ja zaraz nie wyczymie !
Paździoch: Panie Ferdku coś mi mówi że musi Pan się udać do ubikacji
Ferdek: O tak !
(Ferdek kuśtyka i powoli zatacza się do drzwi. Chce otworzyć drzwi od WC.Z toalety rozlega się głos Boczka)
Boczek: Zajęte, w mordę jeża!
Ferdek( ohrypiałym głosem): Panie Boczku to sprawa życia i śmierci !
Boczek: Panie, a co mnie to gówno obchodzi, ja se też tu bolesne sprawy życiowe mam
Ferdek( ohrypiałym głosem): Pan tu nie mieszkasz, kurde Panie, kupię panu psiego sadła ,tego Pana ulubienego, tylko wychodź Pan szybko!
(Dźwięk spłuczki, Boczek wychodz)i
Boczek: A wiesz Pan ze mnie jakoś przeszło tak dziwnie (Ferdek wbiega do toalety)To co z tym sadłem?
Ferdek: Panie idź Pan stąd, zajęty jestem! SCENA VI
(Ferdek w WC słyszy jak Jolaśka i Walduś wchodzą na korytarz)
Jolaśka: A może jednak się wróćmy po tę taczkę. Nigdzie nam się nie spieszy.
Walduś: Mnie tam się spieszy! ja głodny jestem! Poza tym pewnie mi każesz pchać! Nie! Nie wracamy się! Plecaki i skrzynka nam wystarczą!
Ferdek (śmieje się pod nosem): Ciekawe co tam włożycie kurde...
Jolaśka (puka) To my! (upływa chwila, znowu puka) To my! Otwierać!
Ferdek (śmieje się pod nosem): Dobrze wam tak!
Jolaśka: Nie ma go!
Walduś: No trudno, to przyjdziemy jutro.
Jolaśka: Ale tym razem z taczką! (wychodzą)
Ferdek (wychodzi z WC): I gitara kurde! Ale fajnie wyszło kurde!
SCENA VII
(Salon. Ferdek, Walduś i Jolaśka jedzą obiad. Obok stołu stoi taczka, na taczce skrzynka, w skrzynce 2 plecaki.)
Ferdek: Smacznego dzieci.
Walduś: Dziękuję! (sięga po kotleta)
Ferdek: Nie! Nie kurde! Nie!
Walduś: Co?
Ferdek: Nie pamiętasz Cycu jak cię uczyłem? Najpierw kobiecie się nakłada. (nakłada Jolaśce bardzo dużo)
Walduś: Stop! Stop! Dla nas nic nie starczy!
Ferdek: Nie szkodzi. Ważne, że Jolasia się naje.
(Nagle wbiega Boczek ubrany na czarno, z rajstopą na głowie, trzyma w ręku pistolet na kulki)
Boczek: To jest napad w mordę jeża! (zabiera Jolaśce talerz i ucieka)
Jolaśka: Jak nie ma nic do jedzenia, to idziemy!
Walduś: Zara... Czekaj... To na policję trzeba dzwonić i zapewnić tacie ochronę do czasu przyjazdu funkcjonariuszy!
Jolaśka: Taty problem. Waldemar, idziemy!
SCENA VIII
(Korytarz na piętrze Boczka. Ferdek puka do Boczka)
Ferdek (puka): Tu Ferdynand Kiepski! Otwierać!
Boczek (z mieszkania): Właściciela nie ma w domu w mordę jeża!
Ferdek: Tak? to z kim rozmawiam?
Boczek (z mieszkania): Z jego... eee... jeżem... w mordę jeża...
Ferdek: No nie dogadam się z debilem... Nie dogadam się kurde... (skręca go) Ojej... Chyba mi jeszcze nie przeszło po wczorajszym kurde! (biegnie do WC Boczka)
Boczek (wychodzi z domu): E! Gdzie? Tu nie wolno! Pan masz swoje na dole!
Ferdek: O! Tak szybko pan wróciłeś? To dobrze, bo ja przyszedłem panu podziękować za ten napad?
Boczek (zmieszany): Ja-jaki napa-pad w mo-mordę jeża?
Ferdek: Nie dawaj pan. Wszyscy pana poznali! Dzięki panu krócej siedzieli i mnie nie zdążyli zdenerwować. Przyniosłem panu w podziękowaniu Mocnego Fulla (wyjmuje piwo z kieszeni i mu daje). Dziękuję!
Boczek: To ja dziękuję w mordę jeża!
Ferdek: Ale jutro pan tego nie rób, to to jedzenie jest zatru...
Boczek (skręca go): Ojej... A co to się dzieje?
Ferdek: Byłem pierwszy kurde! (wchodzi do WC i się zamyka)
Boczek: Dlaczego mu się zachciało akurat wtedy kiedy mnie w mordę jeża?
SCENA IX
(Salon. Ferdek ogląda telewizję. Słyszy krzyki Paździocha: ,,Skandal! Skandal!!!'', wychodzi na korytarz)
Paździoch: Panie Boczek! Ja od pana świeże mięso z rzeźni zamawiałem, a to co mi pan tu przyniosłeś to co to ma być?
Boczek: Co?
Paździoch: Gówno! Przeterminowane, stęchłe, cuchnące!
Boczek: Ale tylko trochę.
Paździoch: Jak pan śmiesz? Nie kupię i jeszcze doniosę, że pan to ukradłeś i na czarno sprzedajesz!
Ferdek: Przeterminowane i śmierdzące? To ja chętnie kupię!
Paździoch: A na co to panu?
Ferdek: Będę miał gości, a pana specyfiki muszę oszczędzać- jeszcze się nie jeden raz przydadzą na synową, na żonę albo nawet na pana!
Paździoch: ja sobie nie życzę!
Ferdek: A to nie jest koncert życzeń kurde!
Boczek: Dobre- to bierzesz pan czy nie? Bo jak tak, to trzy dychy!
Ferdek (bierze mięso): jak Halinka wróci, to panu zapłaci! (idzie do domu)
SCENA X
(Salon. Ferdek siedzi przy zastawionym stole)
Ferdek (sam do siebie): tym razem nic nie jedz... tym razem nic nie jedz... tym razem nic nie jedz...
Walduś (wchodzi sam ze słoikiem): Cześć tatu!
Ferdek: Sam idziesz?
Walduś: Sam. Jolaśka chora.
Ferdek: Jedzeniem się zatruła?
Walduś: Nie. Katar ma. Może jutro przyjdzie, najpóźniej pojutrze, bo ją zawsze krótko trzymie.
Ferdek (nakłada mięso do słoika): To masz tu dla niej do słoika dużą porcję żeby zdrowiała jeszcze szybciej!
Walduś: Dzięki. To cześć!
Ferdek: Czekaj. Dawno sam tu nie byłeś. Siadaj, pogadamy se!
Walduś: Ale ja mam jeszcze mniej pieniędzy niż ty. Nie dam, bo nie mam...
Ferdek: Atam pieniądze... Pieniądze to nie wszystko... Z tobą chciałem czas spędzić. Jak ta twoja baba jaga jest, to się ciągle kłócimy. Jak teraz jej nie ma, to sobie możemy pogadać jak ojciec z synem... Kiedy ostatnio byłeś w zoo albo w cyrku albo w wesołym miasteczku albo w takim basenie z piłeczkami w figloraju?
Walduś: Ty się tatuś chyba źle czujesz. Pójdę już żeby cię nie denerwować.
Ferdek: ty mnie nigdy nie denerwujesz. Nawet jak na ciebie krzyczę, to o niej myślę. Ona mnie wkurza! A jak jej nie ma, to możemy sobie pogadać. Szkoda, że z tobą do tej Ameryki nie pojechałem. Byśmy razem więcej czasu spędzili, a do tego byś może głupot nie narobił...
Walduś (zdezorientowany): Wiesz co... Ja mleka na gazie zostawiłem. Muszę lecieć! Cześć!
Ferdek: No dobre, ale jutro też przyjdź sam!
Walduś: Dobre! Cześć! (tłucze słoik)
Ferdek: Albo nie. Jednak przyjdź z żoną.
SCENA XI
(Noc. Kuchnia. Ferdek i Paździoch)
Paździoch: I jak te moje trucizny?
Ferdek: Nie udało się jeszcze wypróbować. Ciągle coś przeszkadza. Dzisiaj już tak dobrze szło, to się musiał słoik potłuc i niestety jutro też będę musiał oglądać tą jej krzywą mordę...
Paździoch: Mogłeś jej pan dać to samo, tylko w nowym słoiku. Ja zawsze chciałem dać swojej synowej obiad z odłamkami szkła, tylko niestety jeszcze nie mam synowej.
Ferdek: I testuje pan na żonie.
Paździoch: Pan się śmiejesz, a to twarda sztuka! Poza tym ona na mnie też testuje! Wszystko dla dobra naszego przyszłego dziecka!
Ferdek (śmieje się): Wyobrażam sobie jakby taka Jolaśka chciała okraść panią Helenę...
Paździoch: To byłby jej ostatni skok. Syn by musiał sobie nową kobitę znaleźć!
SCENA XII
(Salon. Ferdek ogląda telewizję. Wchodzi Walduś.)
Walduś: Wiesz co tatu... Jednak masz rację... fajnie tak razem. Szkoda, że od mojego wyjazdu do USA mamy tak mało czasu dla siebie.
Ferdek: No pewnie, że fajnie kurde! Z tatusiem zawsze fajnie!
Walduś: Dlatego przyszedłem z tobą mecz se obejrzeć.
Ferdek: To siadaj synek i oglądamy!
Walduś: Ole ole ole ole! Zesramy się! Nie damy się!
2 GODZINY PÓŹNIEJ
Ferdek: Może byś został jeszcze…
Walduś: Chciałbym, ale niestety Jolaśka tam na mnie chora czeka. Nałóż jej tam co masz i idę.
Ferdek: No dobre. Ale jutro też jest mecz! (śmieją się obaj)
SCENA XII
(Salon. Ferdek, Boczek i Paździoch oglądają mecz. Piją Mocnego Fulla. )
Paździoch i Boczek (razem): GOOOOOOOL!
Ferdek (markotnie): Która godzina?
Boczek: Panie! Nasi strzelili! Nie cieszysz się pan?
Ferdek (poddenerwowany): Która godzina.
Paździoch: Chyba rozumiem o co chodzi. Niech się pan nie denerwuje. Słyszę kroki na korytarzu, to chyba on.
Walduś (wchodzi): Cześć tatu! Dzień dobry panom.
Ferdek (wesoło): Cześć Cycu!!! (zatroskany) Gola przegapiłeś! A taki ładny był, że ho ho… Nie codziennie takie wpadają…
Walduś: Wyszedłem trochę później, bo Jolaśce się pogorszyło.
Ferdek: Coś z żołądkiem? Jelitami?
Walduś: Nie. Tylko przeziębienie mocniejsze ma. Zawsze ją krótko trzymało, a teraz…
Ferdek: Nie bój się… Złego licho nie bierze. Oglądaj sobie, a ja ci już od razu naszykuję prowiant.
SCENA XIII
(Noc. Kuchnia. Ferdek i Paździoch przy wódce)
Ferdek: Ale jakim cudem jej nie zaszkodziło?
Paździoch: Może jej pan za mało wlałeś…
Ferdek: Wlałem dziewięć razy za dużo dla pewności. A może pana oszukali?
Paździoch: Nie ma mowy. To moi kumple z podstawówki. Znają mnie od wieków!
Ferdek: I właśnie dlatego mają powody żeby pana nie lubić.
SCENA XIV
(Salon. Ferdek, Paździoch i Boczek oglądają mecz. Piją Mocnego Fulla.)
Ferdek: No gdzie on jest?
Walduś: Tatu! Jolaśce się jeszcze bardziej pogorszyło!
Ferdek: Panie Paździoch, masz pan jeszcze Sralutan albo Rozdupan, bo mi się akurat wszystko skończyło…
Paździoch: Mi akurat też.
Boczek: A ja akurat (Ferdek go kopie pod stołem): A ja akurat też se nie mam. Mogłeś wczoraj poprosić to może by się jeszcze coś znalazło, ale dzisiaj już nic nie mam w mordę jeża!
Walduś: A to nie szkodzi. Jej się kaszel pogorszył, a z żołądkiem wszystko w porządku.
Ferdek: To jej coś uszykuję żeby nie osłabła.
SCENA XV
(Noc. Ferdek i Paździoch przy wódce)
Ferdek: Już siódma trucizna na nią nie działa! Rozumiesz pan? Siódma! Co to za babsko dziwne?
Paździoch: No bardzo dziwne, bo na Helenie użyłem tego samego i też na początku nie działało, ale udało się ją podtruć już za piątym razem i teraz lata jak mały traktorek w te i we w te do WC, a ja mam spokój.
Ferdek: to zwracam honor- jednak ta chemia działa. Tylko dlaczego nie na Jolaśkę?
Paździoch: Próbuj pan dalej! Kiedyś musi się udać! Na takiego Edzia Listonosza zadział nawet sam zapach i nawet nie musial nic jeść.
Ferdek: Na nim też pan próbowałeś?
Paździoch: A myślałeś pan, że dlaczego on już tu nie przychodzi?
SCENA XVI
(Salon. Ferdek i Boczek)
Ferdek: Ostatnio się trochę kłóciliśmy, więc stwierdziłem, że zaproszę pana na obiad na zgodę.
Boczek: Ooo! Dziękuję!
Ferdek: Proszę sobie nakładać (Boczek już zaczął jeść prosto z miski) albo i nie- jak panu wygodniej… Gość w dom- Bóg w dom!
Boczek (zielenieje): Co jest w mordę jeża?
Ferdek: (do siebie): Na niego też działa, a na nią nie… (do Boczka) Może masz pan uczulenie na to. Zjedz se pan co innego.
(Boczek je różne rzeczy. Robi się niebieski, fioletowy, żółty, głowa mu się nienaturalnie zmniejsza, zwiększa, rośnie mu dziwna broda, wyrastają mu zajęcze uczy, nos zamienia się w marchew, Boczek nieudolnie próbuje ugryźć się w nos, powiększają mu się oczy, uśmiech mu się nienaturalnie rozszerza, wyrastają mu kły, kurczy się do rozmiarów myszy, wraca do swoich rozmiarów, wyrastają mu skrzydła, nos zamienia się w ryjek, skrzydła znikają, ryjek znika )
Boczek: Aaaa! Co się ze mną dzieje w mordę jeża?
Ferdek: (do siebie) Na grubasa wszystko działa, a na czarownicę nic… Na mnie też wtedy zadziałało, a na nią jakoś nie może… Dziwne…(do Boczka) Mam jeszcze taką potrawę. Mam nadzieję, że na to pan nie będzie uczulony.
(Boczek je, starzeje się)
Boczek: A co to ja chciałem powiedzieć? Nic nie pamiętam… Kim pan jest? Ale mnie stawy bolą… Gdzie ja jestem?
Ferdek: Zmiana wieku! To jest myśl! Mam pomysła!!! I to takiego kurde pomysła, że wam wszystkim w pięty pójdzie!!!
SCENA XVII
(Salon. Ferdek i Walduś oglądają mecz. Piją Mocnego Fulla.)
Ferdek: I jak ci się u mnie mieszka, synuś?
Walduś: No jak nie, jak tak! (śmieje się)
Ferdek: i gitara! (śmieje się)
Walduś: Ogólnie bardzo dobrze to tatuś wymyśliłeś, ale dlaczego ona też się musiała przeprowadzić?
Ferdek: Ano widzisz Cycu… Taką mądrość życiową ci powiem- nie ma róży bez kolców!
Walduś: Czyli?
Ferdek: Inaczej matka by mnie utłukła.
(Szafa się trzęsie, ktoś w nią wali i kopie)
Walduś: Cicho babka, bo przedłużymy Babce karę o następny tydzień albo nawet 2 i się już Babka nie załapie na ostatni odcinek ,,Koziołka Matołka’’! Na co to Babce? Proszę w Lidze Mistrzów nie przeszkadzać!
Ferdek (śmieje się): i gitara! A drugą wiedźmę, jak wróci ze szpitala, zamkniemy w szafie Paździocha! Będzie miała miłe towarzystwo pani Heleny kurde!
Walduś: GOOOOOOOOOOOOOL!!!
Ostatnio zmieniony 2016-10-22, 09:11 przez Pabfer, łącznie zmieniany 2 razy.
Znakomite. Ten odcinek zawierałby prosty ale za to skuteczmy sposób na ratowanie Waldla drastycznymi sposobami. Już widziałbym te sceny z Jolasią na sraczu.
Generalnie pomysł sam w sobie jest najlepszy choć zastanawiała mnie co robiłaby Jolasia w czasie meczu podczas ostatniej sceny. Umarłaby z przes.. ??
Ostatnio zmieniony 2016-10-28, 21:34 przez Poland, łącznie zmieniany 1 raz.
Jolaśka się postarzała i w ostatniej scenie została potraktowana tak jak kiedyś Babka. Nie ma co się zastanawiać, bo wiadomo- siedzi w szafie i hałasuje.
Bardzo dobry, śmieszny i ciekawy scenariusz, czytało sie miło, fajnie że pojawiła sie babka. Obiadek jak raz był dobry, nic nie wkurzało, genialne sceny i śmieszne teksty:
Ferdek (krzyczy): Mariolka! Słyszałaś? Wydało się, że to matka cię co noc budzi chrapaniem, a nie ja!!!
Mariolka (krzyczy ze swojego pokoju): Akurat teraz to ty mnie ojciec obudziłeś, więc jest remis!!!
Paździoch: Może jej pan za mało wlałeś…
Ferdek: Wlałem dziewięć razy za dużo dla pewności. A może pana oszukali?
Paździoch: Nie ma mowy. To moi kumple z podstawówki. Znają mnie od wieków!
Ferdek: I właśnie dlatego mają powody żeby pana nie lubić
Korytarz na piętrze Boczka. Ferdek puka do Boczka)
Ferdek (puka): Tu Ferdynand Kiepski! Otwierać!
Boczek (z mieszkania): Właściciela nie ma w domu w mordę jeża!
Ferdek: Tak? to z kim rozmawiam?
Boczek (z mieszkania): Z jego... eee... jeżem... w mordę jeża...
Ferdek: No nie dogadam się z debilem... Nie dogadam się kurde... (skręca go) Ojej... Chyba mi jeszcze nie przeszło po wczorajszym kurde! (biegnie do WC Boczka)
Boczek (wychodzi z domu): E! Gdzie? Tu nie wolno! Pan masz swoje na dole!
Było ich jeszcze parę chociażby dialog Halinki i Ferdka na początku.
świetny motyw z tym jeżem - postać bardzo związana z Boczkiem I motyw Boczka który ,,broni'' swojej toalety - zdecydowanie mój ulubiony moment fajnie że mimo Yokaśki były meczyki z Waldusiem, ale ja bym trochę przedłużył ta sceny. Fabuła tak ciekawa ze czytało się szybko i przyjemnie, nieporównywalne lepsze od średniego ,,Wrocławood'' - No i tak jak tam CI mówiłem że dziwnie mówią bohaterowie, tak tutaj już tego nie zauważyłem. Scena 16 genialna - fajnie by to na ekranie wyglądało
Ferdek wesoły i energiczny, na pewno Grabowski zagrały tu jak w ,,obserwatorze'' każda scena śmieszna i ciekawa, dam 9-/10
Przepraszam za dużo błędów, ale piszę na szybko.
Ostatnio zmieniony 2016-10-28, 22:33 przez Bździuch, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
Scenariusz bardzo dobry. Przede wszystkim dużo zabawnych tekstów, trochę wielowatkowości. Najlepsze było testowanie specyfików Paździocha na Boczku. Dobra była też wizyta Ferdka na piętrze Boczka. Zakończenie idealne, ale nigdy bym nie wpadł na to że ta "Babka" to Jolasia.
Na minus tylko napad Boczka. 9/10
Pabfer, genialny odcinek. Moim zdaniem najlepszy spośród tych Twoich, które do tej pory czytałem. Świetny pomysł z zatruciem Jolaśki, cieszy mnie też, że było dużo Paździocha. No i te słynne nocne spotkania Ferdka z Marianem. Odcinek po prostu mistrzowski Ci wyszedł. Ode mnie masz zasłużone 10/10. Tak patrzę, że 1 marca prosiłeś mnie o ocenę odcinka, przepraszam, że tak długo przybierałem się do oceniania go.