WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
SCENA I
(Ferdek wychodzi z mieszkania. Widzi Paździocha biegnącego do WC.)
Ferdek: Stop Kurde! Panie Paździochu, stop!!!
Paździoch: Co się stało?
Ferdek: Ten nasz odwieczny wyścig do WC jest nieuczciwy, bo pan masz bliżej!
Paździoch: A pan jesteś młodszy, to się wyrównuje...
Ferdek: Ja właśnie w sprawie tego wyrównania... Ścigamy się od mojego progu i mamy równą drogę!
Paździoch: Ale to co pan robi, to ...
Ferdek: Ja nie wiem co ja kurde robię, ale za to wiem co pan robisz jak pana szanownej małżonki nie ma i w każdej chwili jej to mogę powiedzieć i urządzi panu taką drakę, o której się fizjonomom nie śniło...
Paździoch: Nie urządzi...
Ferdek: Tak? A skąd ta pewność?
Paździoch: Bo pan będzie zajęty ściganiem się ze mną z pana progu i nie będzie miał pan czasu donosić na swojego kochanego sąsiada.
Ferdek: No... Wreszcie pan kurde gadasz jak człowiek... A właśnie- jak sąsiad taki kochany, to może ja wystartuję z pana progu, a pan z mojego...
Paździoch: Kochany, ale nie głupi! Nie rozpędzaj się pan za bardzo! Obaj biegniemy z tego samego miejsca i szybciej karwasz twarz, bo zaraz popuszczę!
Ferdek: O! To je dobry pomysł! Przetrzymałem pana jak Jagiełło Krzyżaków pod Grunwaldem i teraz se pan śmiało popuszczaj, a ja idę do WC! To się sprawa sama rozwiązała...
Paździoch: Nie chrzanić od rzeczy, tylko biegać!!! Nie wytrzymam zaraz!!! Na start migusiem!!!
(idą na start)
Paździoch: Do startu... Gotowi... (rusza nogą)
Ferdek: Zara! Stop! Dlaczego pan już biegniesz, jak jeszcze startu nie było kurde?
Paździoch: Ja? Biegnę? Skurcz nogi tylko miałem, bo za długo tu z panem tracę czas.
Ferdek: Dobre dobre... Ja będę mówił, bo pan kantuje...
Paździoch: No dobra, tylko szybko!
Ferdek: Gotowi... Do startu...
Paździoch: Stop! Pan stoisz trzy czwarte centymetra przede mną!
Ferdek: Jakie trzy czwarte? Ewentualnie połowę i to przez przypadek!
Paździoch: Ja mówię, oszuście!
Ferdek: No dobre, tylko szybko...
Paździoch: Gotowi... Do startu... 3... (Ferdek biegnie) Stop! Falstart! Wygrałem!
Ferdek: A dlaczego?
Paździoch: Bo pan pobiegłeś na 3, a jest jeszcze 2, 1 i dopiero start!
Ferdek: Ja pobiegłem, bo po do startu jest start. Są 2 wersje- albo gotowi, do startu albo 3...2...1... a pan to pomieszałeś i to ja wygrałem, bo pan oszukuje!
Paździoch: Dobra, to jeszcze raz.
Ferdek: Ale ja mówię!
Paździoch: Ale...
Ferdek: Ja kurde mówię, bo pan nie umiesz! Gotowi... Do startu... Start! (biegnie)
Paździoch: Stop! To było z zaskoczenia! Nie liczy się!
Ferdek: Dobre, to jeszcze raz. Ale i tak ja mówię!
Paździoch: To mów pan wreszcie szybciej!
Ferdek: To raz za szybko, raz za wolno... Jak z babą...
Paździoch: Mów pan!
Ferdek: Gotowi... Do startu... Start! (biegną, Paździoch wygrywa)
Paździoch: No i co? Pana próg, pan mówił, a kto ostatecznie wygrał?
Ferdek: Do powtórki, bo się potknąłem po drodze.
Paździoch: Ale...
Ferdek: Pan też się fajnie po pijaku potykasz, jak małżonka jest w SPA...
Paździoch: No dobra, ale jak mówię!
Ferdek: Niech już będzie w drodze wyjątku... Znaj pan moje dobre serce...
Paździoch: 3...2...
Ferdek: Zara! Stop! Dlaczego pan zmienił formułę?
Paździoch: Nie! Nie! Nie!!! Tak nie dojdziemy do ładu! Ktoś trzeci nam to musi mówić!
Ferdek: Ale ja wybieram!
Paździoch: Pan? Jeszcze czego?!
(wchodzi Boczek)
Boczek: Dzień dobry!
Ferdek: O sam się wybrał!
Paździoch: Panie Boczek! Panie Boczek!
Boczek: Już już... Za moment pogadamy...
(idzie do WC)
Ferdek: I coś pan najlepszego narobił? Coś pan kurde zrobił?
Paździoch: Ja? To panu się chce zawsze wtedy kiedy mnie!
Ferdek: O nie! To pan zawsze chcesz wtedy kiedy ja muszę!
Paździoch: O! Bardzo dobrze, że pan wspomniał o chceniu i muszeniu, bo mi się nie tylko siku chce...
Ferdek: A daj mie pan spokój! Mnie pana kuchenno-gastryczne rewolucje nie obchodzą!
Paździoch: Mnie się jeszcze chce te 15 zł, co pan mi musisz oddać!
Ferdek: Wczoraj pan dostał!
Paździoch: No tak... Rzeczywiście... Co prawda pan jako bezrobotny pijak nie miał z czego dać, ale pani Halina oddała.
Ferdek: Ja sobie nie życzę!
Paździoch: A to nie jest koncert życzeń. Ale kto mi w takim razie nie oddał?
Ferdek: Może Boczek?
Paździoch: No tak! On to mi nawe 20 zł wisi...
Ferdek: Ojej... Mi się właśnie przypomniało, że mi 30 kurde złotych polskich i jeszcze o kradzież pamiątkowego dolara od mojego brata go oskarżam, bo mi ostatnio zginął...
Paździoch: Przepiłeś pan i nawet pan nie wiesz kiedy...
Ferdek: Panie! My się teraz nie kłóćmy, tylko razem działajmy! Trzymaj pan drzwi! (razem blokują drzwi od Wczoraj)
Boczek (po chwili szarpie): Wypuśćcie mnie w mordę jeża! Ludzie! Ludzie! Afera jest! Porwali mnie i sprzedadzą na organy!
Ferdek: Prędzej na szynkę.
Paździoch: Wypuścimy pana, jak pan oddasz mi pieniądze!
Ferdek: I mi kurde też!
Paździoch: Dobra... Panu Ferdkowi też pan ewentualnie możesz...
Ferdek: I tego dolara pamiątkowego!
Boczek: Za 2 godziny!
Paździoch: Straty taty!
Boczek: Serio mówię! Zaraz idę na odczyt testamentu mojej nieodżałowanej cioci, to wam dam!
Ferdek: A jak nic panu nie zostawiła? Ja bym panu nie zostawił...
Boczek: Zostawiła, zostawiła. Miała tylko mnie jednego!
Ferdek: My też pana mamy i o jednego za dużo kurde...
Boczek: Jak mówię, że zostawiła, to zostawiła! Bogata ciocia!
SCENA II
(Kuchnia. Ferdek i Paździoch czekają na Boczka.)
Paździoch: Coś długo nie przychodzi... Może kłamał?
Boczek (wchodzi): Dzień dobry się z panami!
Ferdek: Witamy witamy! Co tam u pana bogatej cioci słychać?
Boczek: Bogata to ona była, ale wszystko przepiła. Zostawiła mi tylko działkę pod Wrocławiem.
Paździoch: To pan sprzedaj i wyskakuj z kasy!
Boczek: Eee... Tego nikt nie kupi. Ale mam inny pomysł! W domku na działce ciocia ma bogaty barek! Zapraszam panów na tygodniowe balowanie!
Ferdek: Pan to masz łeb?
Paździoch: Tylko co zrobimy z żonami? Nie puszczą nas! Tego już łeb nie przewidział, bo go nikt nie chce i nie ma takiego problemu...
Boczek: Nie obrażaj pan, dobre?
Ferdek: Co zrobimy... Co zrobimy... Możemy nawet zabić! Ja tam muszę jechać!
Paździoch: Ja Helenę codziennie próbuję i nie da rady.
Ferdek: Ojej, to tylko taka metafora była... Trzeba pomyśleć i się coś wymyśli kurde...
Pazdzioch: Myslmy wiec!
Halina (slychac jej glos z przedpokoju): Czesc Ferdek, wrocilam! Pomoz mi z tymi zakupami!
Ferdek: (krzyczy do Haliny) Juz ide! Juz! (mowi do sasiadow): Dobre panowie, tylko niestety musze sie z wami pozegnac na pol godziny i dopiero za pol godziny wszystko ustalimy co i jak.
Boczek: A dlaczego?
Ferdek: Bo musze teraz zrobic cos bardzo, ale to bardzo waznego.
Boczek: A co?
Ferdek: To jest takie wazne, ze ja nie wiem czy moge panu powiedziec i nie wiem czy by pan to nawet zrozumial nawet jakby pan wiedzial...
Boczek: Ale co?
Ferdek: No wlasnie o tym mowie...
Pazdzioch: Panie Boczek! Nie badz pan natretny! Pol godzin to pol godziny- nie rozumiesz pan po ludzku? Wytrzymasz pan, a skoro pan Ferdek mowi, ze musi zrobic cos waznego, to...
Halina (wchodzi z zakupami): No dziekuje ci za pomoc jelopie!
Ferdek: W polowie drogi juz bylem, tylko sie musialem wrocic, bo mnie cos pilnego zatrzymalo...
Boczek: Pozory myla... Pan Ferdek niby bezrobotny, a taki zajety... Nigdy bym nie podejrzeal... Ciagle musi robic cos waznego...
Halina: Ta... waznego... Teraz to o obiad chodzi, tylko moj goscinny maz nie chce sie z wami podzielic bigosem.
Pazdzioch i Boczek: Tu chodzi o obiad?
Ferdek: A obiad, obiad! Przeciez mowie, ze to wazne! Obiad jest najwazniejszym punktem dnia! No... moze zaraz po piciu piwa...
Boczek: A przepraszam... Czy wspomniala pani o bigosie? O tym pani legendarnym bigosie, ktorym pani kiedys poczestowala Sebastiana Mile jak tutaj byl. Podobno Mila od tego czasu jadl bardzo wiele bigosow, ale zaden nie smakowal mu tak bardzo jak pani specjal...
Halina (usmiecha sie zawstydzona): No tak... Wlasnie o tym mowie... Pan taki mily...
Ferdek: Ale i tak pan nie dostanie!
Pazdzioch: Mila! No tak! To jest pomysl!
Halina: Jaki pomysl?
Pazdzioch: A nie... nie wazne... To pani nie zainteresuje- takie meskie tematy... A panow po obiedzie prosze o chwile rozmowy...
Boczek: Czyli jednak bedzie obiad?
Ferdek: Jak se pan zrobisz! Nie dla psa kielbasa kurde!
SCENA III
(Piwnica. Pazdzioch czeka na Ferdka i Boczka. Po chwili przychodza.)
Ferdek: No i co to za odkrycie? My o naszym planie teraz mamy myslec, nie o meczach.
Pazdzioch: Nie o meczach, tylko o sobowtorach!
Boczek: Co?
Pazdzioch: Ach... Wiedzialem, ze pan nie zrozumiesz... Pamietasz pan dlaczego bylo zamieszanie z tym Sebastianem Mila?
Boczek: Bo byl podobny do Waldusia.
Pazdzioch: No wlasnie! I teraz my znajdziemy osoby podobne do nas. Rozumiesz pan? Dobra... Nie musisz pan odpowiadac... Przez tydzien mnie i pana Ferdka bedzie zastepowac dwoch sobowtorow i nasze zony nie zauwaza naszego znikniecia.
Boczek: To moze dla mnie tez by sie ktos znalazl? Jak tu kiedys przestalem na jakis czas przychodzic, to sie od razu wielkie zamieszanie zrobilo. Moze mnie tez niech ktos zastapi tak w razie czego... Lepiej dmuchac na zimne...
Pazdzioch: No wreszcie pan zaczales myslec! To jest dobry pomysl.
Ferdek: A mnie sie nie podoba!
Pazdzioch: A dlaczego?
Ferdek: Bo ja nie wiem czy ten moj zastepca bedzie godny swojej roli...
Pazdzioch: Bedzie bedzie... O to sie pan nie martw. Moj stary znajomy ze szkoly to rezyser w Hollywood. Zadzwonilem do niego jak pan jadles i zastapia nas gwiazdy swiatowego formatu.
Ferdek (smieje sie): To gitara!
Pazdzioch: No nie do konca, bo to nie sa tanie rzeczy...
Ferdek: Trudno! Raz sie zyje! I jak juz tyle kasy wydajemy, to jeszcze po Mile zadzwonie, zeby Waldus mogl jechac z nami kurde!
Boczek: Ale skad wezmiemy tyle kasy?
Ferdek: To akurat bardzo latwe... Pozyczymy od pana Pazdziocha!
Pazdzioch: Wlasnie takiego pomyslu sie obawialem... Ale trudno! Raz sie zyje! Jedziemy do USA!!!
Ferdek: To pan, panie Boczek masz działkę w USA? A mówiłeś pan, że pod Wrocławiem... W USA też mają Wrocław?
Boczek: Ja nie wiem co oni tam mają, ale moja działka jest tu- na piastowskiej ziemi!
Paździoch: Musimy najpierw jechać do Hollywood żeby sobie wybrać sobowtórów. Ten mój znajomy widział mnie kilkadziesiąt lat temu, a was wcale.
Ferdek: A nie można mu zdjęcia wysłać laptokiem internetem? No... chyba, że pan nie umiesz, to ja poproszę Mariolkę i panu pomoże...
Paździoch: To pan nie umiesz, skoro nie pan mi pokażesz tylko Mariolka! Ja wszystko umiem, ale...
Ferdek: No? Ale co?
Paździoch: Ale chcesz pan sobie odpuścić wycieczkę życia?
Ferdek: No nie...
Boczek: No właśnie w mordę jeża!
Ferdek: Ale to wszystko nie ma sensu! Wyjazd do USA jest droższy niż 30 zł, nawet jak się do tego doliczy mojego dolara i nawet jak się uzna, że skoro jest pamiątkowy, to Boczek mi wisi 10 dolarów, a poza tym na czas tego wyjazdu też potrzebujemy sobowtórów, a nie mamy. Źle pan kurde wymyśliłeś...
Paździoch: Jeszcze raz powtórzę- po pierwsze primo- chcesz pan sobie odpuścić wycieczkę życia?
Ferdek: Nie kurde...
Boczek: No właśnie!
Paździoch: A po drugie primo-grubasowi chcesz pan dług odpuścić, choćbyś miał pan dopłacać?
Ferdek: Tym bardziej nie, kurde!!!
Boczek: No wła... aaa... nie ważne w mordę jeża...
SCENA IV
(Ferdek, Paździoch i Boczek wysiadają z samolotu. Ich dostojny spacer pokazany w spowolnionym tempie. W tle ,,We are the champions''. 30 sek.)
SCENA V
(Ferdek, Boczek i Paździoch w Hollywood w jednym ze studiów filmowych)
Roman (przyjaciel Paździocha woła go z drugiego końca studio): Maniek! Maniek! Tu! To nie to studio! Tu film kręcą! My się spotykamy w innym pomieszczeniu!
(Ferdek i Paździoch po cichu, dyskretnie wychodzą, Boczek chamsko paraduje przed kamerą i robi głupie miny na drugim planie)
Ferdek (pod nosem) Idiota...
Paździoch: Czyli tu pasuje.
SCENA VI
(Inne studio filmowe w Hollywood. Sąsiedzi wybierają sobowtórów wśród znanych aktorów)
Roman: No... Wybierajcie, przebierajcie!
Ferdek: Zaraz zobaczę czy ktoś tu potrafi wziąć na swe barki tak trudną rolę jak moje życie... Pokazywać głupio jęzor przed kamerą to każden jeden potrafi, a wyżyć za moją pensję i wyżywić całą rodzinę to ni ma komu...
Paździoch: Ale pan nie masz pensji.
Ferdek: Nie ważne. Wybieraj pan, nie marudź. Pan masz trudniej. Tu takiego brzydkiego jak pan nie ma...
Paździoch: To ja wybieram Woody'ego Harrelsona.
Ferdek: To ja... Moment... A nie ma Chucka Norrisa?
Roman: Był, ale jak się dowiedział, że może na pana trafić to odmówił.
Paździoch (śmiejąc się): Bardzo słusznie! Nie dziwię się!
Roman: Powiedział, że ta rola jest dla niego za trudna.
Ferdek: W takim razie ja też się nie dziwię. To ja biorę... Ja biorę... Ja kurde biorę Leonardo di Caprio!
Boczek: To mi by został Louie Anderson? Bez sensu... Wymień się pan, panie Paździoch.
Paździoch: To by dopiero było bez sensu! Przecież pan nie jesteś łysy.
Boczek: Ale gruby też nie jestem w mordę jeża!
Ferdek: Dobre, nie kompromisuj się pan! Ustalone! Wracamy!
SCENA VII[/b
(Po drodze Boczek wybiega do poprzedniego studio i znowu robi głupie miny.)
SCENA VIII
(Aktorzy przechodzą charakteryzację. Podkład muzyczny. 1 min.)
SCENA IX
(Korytarz. Sąsiedzi i aktorzy. Ferdkowi dzwoni telefon.)
Ferdek (odbiera): Dzień dobry panie Prezesie! (...) Bardzo chętnie (...) oczywiście (...) a kiedy? (...) Ojej... Jutro to kurde nie mogę (...) Dlaczego? No jak dlaczego? Dlatego kurde, że kurde no kurde jakby to panu kurde...
Paździoch: Prezes to nasz człowiek! Jemu pan może śmiało prawdę powiedzieć.
SCENA X
(Piwnica. Sąsiedzi, Prezes, aktorzy)
Prezes: Mi o czymś takim nie powiedzieć? No wiecie co panowie... Jak mnie nie przyłączycie do tego planu, to się pogniewamy!
Paździoch: Chcielibyśmy, ale nie wiemy czy da radę, ten mój znajomy zna dużo aktorów, ale tylko z małą grupą ma dobry kontakt. Prawie nikt go nie lubi!
Prezes: Chcieć to móc! Dzwoń pan, tylko szybko, bo moja foka za kilka godzin wraca ze SPA i musimy zdążyć przed nią- wtedy będzie znacznie łatwiej.
Paździoch (dzwoni): Hallo! Mhm... Mhm... Mhm... Bye, tkanks!
Ferdek: Przecież Roman zna polski.
Paździoch: No tak... Czasem zapominam...
Prezes: Nieważne! Co pan ustalił? Ja stawiam jakby co...
Boczek: A mi też by pan postawił?
Prezes: Jak się uda, to pomyślimy...
Paździoch: Jest taka jedna...
Prezes: Chyba taki jeden...
Paździoch: Właśnie problem w tym, że taka jedna i do tego Murzynka...
Prezes: Kto?
Paździoch: Whoopi Goldberg.
Prezes: Ale ona nie jest do mnie ani trochę podobna!
Paździoch: Nieważne. Hollywoodzcy charakteryzatorzy czynią cuda! (dzwoni mu telefon, odbiera) Halo... Co? O nie!
(kończy rozmowę telefoniczną, zwraca się do Prezesa) Problem jest. Wybielili ją pudrem prawie całą, ale puder się skończył i okolice górnej wargi wciąż są czarne.
Ferdek: To co za problem? Wąsy się doklei! Pana żony nie było w domu ze 3 tygodnie, to mógł pan zapuścić w tym czasie.
Prezes: Problem w tym, że zawsze jedzie na 3 tygodnie, a teraz tylko na 2 dni.
Ferdek: Nie szkodzi. Zdolny pan jest. Polak potrafi!
SCENA XI
(Korytarz. Aktorzy, Sebastian Mila, Ferdek, Walduś, Paździoch, Boczek, Prezes)
Ferdek: Do widzenia panie Badura! Pilnuj pan ich żeby żadnej wpadki nie było.
Badura: Się wie! Do widzenia!
Sebastian Mila: Dzięki Walduś, że mnie zastąpiłeś w ostatnim meczu. Nie dałbym rady po urodzinach. Miłej zabawy!
Walduś: Spoko, żaden problem. Trzymaj się!
SCENA XII
(Działka Boczka. Sąsiedzi piją i śpiewają. 30 sek.)
SCENA XIII
(Piwnica. Aktorzy)
Louie Anderson: I don't speak Polish, and you?
Reszta: We neither!
Louie Anderson: hmm...
Leonardo di Caprio: We could simmulate a sore throat.
Reszta: Good idea!
Badura (wchodzi): Dzień dobry. Teraz państwu wytłumaczę jak się państwo ma zachowywać. Niestety nie znam angielskiego, ale będę mówił powoli, głośno i wyraźnie, więc jak się państwo skupią, to może zrozumieją. Ja-sne? To za-czy-na-my! Po pierwsze primo: mało mówcie. Po drugie primo: dużo pijcie. Po trzecie primo:...
SCENA XIV
(Działka Boczka. Sąsiedzi piją i śpiewają. 30 sek.)
SCENA XV
I po ostatnie, czyli sto-sie-dem-dzie-sią-te-ó-sme primo - ojej... Zapomniałem... No nic, nie ważne, poradzicie sobie. W ra-zie wątpliwości wie-cie gdzie mnie szu-kać.
Whoopi Goldberg: What is he telling us?
Harrelson: Poor man ask for money.
(Aktorzy odchodzą, po drodze każdy daje Badurze plik banknotów)
Badura (śmieje się): Te podróbki są lepsze niż oryginały!
SCENA XVI
(Kuchnia. Halina, Mariolka, Sebastian Mila i Leonardo di Caprio jedzą obiad)
Mariolka: My z mamą zawsze takie rozgadane, teraz ty coś powiedz, ojciec.
Halina: Ojciec nigdy nie miał nic ciekawego do powiedzenia (di Caprio uśmiecha się, przytakuje) Przynajmniej jest szczery i świadomy swojego braku wykształcenia i związanego z tym braku pracy (di Caprio uśmiecha się, przytakuje) A to już było bezczelne...
Mila: Tatę gardło boli.
Halina: Ale na leki niech sobie zarobi sam.(do di Caprio) Rozumiesz jełopie? (di Caprio uśmiecha się, przytakuje) Co robotę znalazłeś? (di Caprio uśmiecha się, przytakuje) Niemożliwe! Gdzie?
Mila: Trenerem piłkarskim został.
Mariolka: Łaaał! Gratuluję!
SCENA XVII
(Mila i aktorzy czekaja pod WC)
Mila: Ach... Juz drugi dzien, a wam sie chce zawsze wtedy kiedy mnie... Co to? Jakis zorganizowany amerykanski spisek? Co ja zrobilem waszemu prezydentowi?
Aktorzy (razem): What?
Mila: Nothing, nothing...
Louie Anderson: If all of us is here, who is there?
Mila: I thought that you. You are Arnold Boczek. If nit you, I don't know...
Badura (wychodzi z WC): Hallo! Hallo! Zna-laz-lem kilka slow-ni-kow. Nie wszyst-kie sa polsko-angielskie, ale jakos sobie pora-dzi-cie. Moj znajomy prze-tlu-ma-czyl tez dla was moje wska-zowki. Niestety na niemiecki, bo on po an-giel-sku nie umie, ale jakos sobie pora-dzi-cie. (rozdaje, wychodzi z kamienicy)
SCENA XVIII
(Mieszkanie Kozlowskich. Prezesowa i Goldberg)
Prezesowa: O! Andrzej! Ty wasy zapusciles! I schudles? W dwa dni? Jak to mozliwe? A... nie wazne, moze juz wczesniej to zrobiles, tylko nie zauwazylam. W zasadzi to mnie to nie obchodzi, tylko chcialam jakos zaczac rozmowe w sprawie tego naszyjnika, to mi obiecales dac jak wroce. Gdzie on jest? (Whoopi Goldberg patrzy sie zdezorientowana) Naszyjnik gdzie jest? (Whoopi Goldberg patrzy sie zdezorientowana) Na-szyj-nik dawaj! Nie rozumiesz po polsku, Andrzej? Co mam do ciebie po angielsku gadac? (Whoopi Goldberg patrzy sie zdezorientowana) No co sie glupio gapisz? Dawaj! (Whoopi Goldberg patrzy sie zdezorientowana) No dobra, jak po polsku nie rozumiesz, to sprobuje po angielsku. Necklace! Dawaj mi necklace!
Whoopi Goldberg (usmiecha sie, wyjmuje z kieszeni podluzny balonik, taki z ktorych na odpustach skreca sie pieski albo miecze i owija Prezesowej wokol szyi, a nastepnie skreca, zeby sie trzymalo, smieje sie glosno): Here you are, honey!
SCENA XIX
(Mieszkanie Pazdziochow. Helena i Woody Harrelson)
Pazdziochowa: Nie odzywaj sie do mnie lysy dziadu! Zapomniales o urodzinach mojej mamusi! Za kare nie odezwe sie do ciebie przez miesiac!
Woody Harrelson (kartkuje slownik od Badury, zamyka, mruczy pod nosem): Lucky me, lucky me...
SCENA XX
(Salon Kiepskich. Halina, Mariolka, Mila i di Caprio ogladaja ,,Titanic'')
Halina: Ferdek, ale ty jestes podobny do tego jednego kochanka! Ze tez wczessniej nie zuwazylam... Pokaz no sie... No wykapany di Caprio...
Di Caprio (kartkuje slownik, zamyka): Masz... ra-cje...
Halina: Wiem, ze mam, bo ja jestem madra, a ty glupi. On w tym filmie zginal marnie i ty tez zginiesz marnie jak nic w tym swoim kiepskim zyciu nie zmienisz...
SCENA XXI
(Korytarz. AKtorzy i Mila, Wchodzi Edzio Listnosz)
Edzio: Rachunki niose dla moich milych panow, tylko sie troche boje, bo im z kultura zawsze bylo daleko do Amerykanow. Nie wiem co sie ze mna zaraz stanie moi mili, mam nadzieje, ze dlaej bede mial wszystkie konczyny...
(Leonardo di Caprio milo sie usmiecha, bierze listy od Edzia, daje mu za to banknot, znowu sie milo usmiecha)
Edzio (zdezorientowany): Co sie dzieje? tego nawet w kinach nie grali.
Mila (szepcze di Caprio na ucho):No! No! You can't be nice! Ferdek don't like him!
Leonardo di Caprio (wyjmuje pistolet, strzela Edziowi 4 razy w piers): Yippie kay yay and hasta la vista kurde!!!
Mila (lapie sie za glowe): Nosz k#$@a, ale nie az tak...
Jolaśka (wchodzi): Waldemar, gdzie ty... (di Caprio strzela w nią, marnując cały magazynek)
Mila: A jej akurat nie lubił ,,aż tak''. Ja też jej nigdy nie lubiłem, ale...
Di Caprio: Are you talking to me?
Mila (dzwoni): Panowie... Mamy problem... Musicie wracać...
SCENA XXII
(Piwnica. Ferdek i Paździoch)
Paździoch: Sytuacja wymknęła się spod kontroli...
Ferdek: Mnie tam akurat Jolaśki nie szkoda...
Paździoch: Mi też nie, ale co zrobimy z ciałem? Kurdupla się dało gdzieś upchnąć, ale z nią jest problem...
Ferdek: No dobra, to jest racja. To jesteśmy w ciemnej dupie...
Paździoch: Ale powiem panu na pocieszenie, że Boczek jest w ciemniejszej. My jesteśmy inteligentni i zawsze sobie jakoś poradzimy, ale on... Debil skończy jeszcze gorzej niż my...
Ferdek: Hahaha! Racja! Dobrze tak prosiakowi!!! (obaj się śmieją)
SCENA XXIII
(Boczek wyprowadza psa w parku. W tym czasie grupa 50 dwudziestolatek ogląda na tablecie film, w którym Boczek wepchnął się na drugi plan.)
Kobieta I: Patrzecie! To ten Amerykanin z telewizji!!!
(Wszystkie piszczą, otaczają go)
Boczek: Tylko mi Fifafusia nie podepczcie, bo ja to bardziej wolę czyste hot dogi niż brudne w mordę jeża!
(Piszczą i go przytulają.)
CIEKAWOSTKI:
Pierwotnie aktorzy mieli zastrzelić wszystkie żony osób, pod które się podszywały.
Sceny XX i XXI zostały zamienione miejscami
Pierwotnie mieli występować tylko Ferdek, Walduś, Boczek i Paździoch.
Walduś miał być po rozwodzie i dostać większą rolę, ale wyszło inaczej.
Aktorzy gościnni mieli wystąpić w 20 krótkich gagach, ale zabrakło mi pomysłów.
Pisałem scenariusz przez 3 dni na 3 komputerach. Na jednym z nich nie było polskich znaków.
Ostatnio zmieniony 2016-09-22, 18:56 przez Pabfer, łącznie zmieniany 2 razy.
Witam ! Nigdy nie komentuje fanowskich scenariuszy ale tu nikt nie komentuje to ja to zrobię Pomysł ciekawy ,dosc abstrakcyjny i trochę absurdalny. Nie widzę sensu po co Ci Amerykańscy aktorzy mieli by zabijać Edzia i żony ,no chyba że czegoś nie zrozumiałem. Fabuła dość dziwna. Świetne te zauważenie w pierwszej scenie ze Paździoch jest nie uczciwy bo ma bliżej do kibla tego nie było i jest to bardzo ciekawe spostrzeżenie. Wyjątkowo mnie rozbawiła scena 13 jak się okazało że tak naprawdę nikt po polsku nie mówi i tekst Badury - mało mówcie,dużo pijcie . Dużym minusem jest też to że bohaterowie mówili inaczej niż w serialu ,ich kwestie nie pasowały do nich. Mimo że nie było powalającej sceny ale czytało się to z uśmiechem na twarzy. Odcinek oczywiście nie realny ,zarówno jako historia jak i sam serial. A no i nie rozumiem jeszcze tekstu Boczka ,,Dzień dobry się z panami'' pewnie zjadłes ,,witam i tu znowu mamy brak charakteru postaci ,mimo to musisz wiedzieć że oceniam często surowo niestety. Szkoda że Edzio nie rymował ,ale cóż nie każdy rodzi się poetą Ale dam takie naciągane pięć łamane na sześć.
Ostatnio zmieniony 2016-10-04, 16:07 przez Bździuch, łącznie zmieniany 2 razy.
Rzeczywiście śmierć Edzia miała mały sens, ale miało się coś stać, żeby sytuacja wymknęła się spod kontroli i akurat coś takiego wymyśliłem. Ciesz się, że nie zrealizowalem pierwotnego planu i nie wybiłem połowy Sando... eee... Wrocławia ,,Dzień dobry się z panami'' jest niepoprawne, ale specjalnie to dalem, słyszałem to kiedyś w jakiejś innej komedii. Nierealne to było, ale miało być. Język rzeczywiście dało się dopracować, ale za to Ferdek często powtarzał ,,kurde''.
Dzięki za ocenę
Odpowiedziałem nie dla marudzenia, tylko dlatego, że lubię się odnosić do ocen innych w innych moich scenariuszach też
Ostatnio zmieniony 2016-10-04, 16:37 przez Pabfer, łącznie zmieniany 2 razy.
Scenariusz absurdalny w stylu pierwszych odcinków, pomieszany trochę z okresem średnim i najnowszym serialu. Inaczej ocenia się napisany scenariusz od obejrzanego gotowego odcinka, więc nie będę tu wymieniał plusów i minusów tylko powiem ogólnie, że rozbawiła mnie scena pierwsza i to jak ostatecznie do WC wszedł Boczek. Było dość sporo śmiesznych tekstów. Ciekawy pomysł z amerykańskimi aktorami. Spodobała mi się wzmianka o Chucku Norrisie i Whoopi Goldberg jako prezes Kozłowski. 6/10, bo jakoś im później tym jakoś mniej mi się podobał. Ale masz potencjał w każdym razie żeby pisać dobre scenariusze. Wybacz, że dopiero teraz oceniam, bo prosiłeś mnie o to już dawno, ale dopiero teraz dostałem natchnienia żeby przeczytać w całości.
Scena 1. Znakomita choć muszę wytknąć że te podkiblowe przepychanki nie miały znaczenia dla fabuły. Pozytywnie zaskoczyło mnie że potrafiłeś wziąć na warsztat znany motyw wyścigu do kibla i wymyślić coś oryginalnego w tym temacie. Czyli:
- Ferdek który zauważa: Ten nasz odwieczny wyścig do WC jest nieuczciwy, bo pan masz bliżej!.
- zorganizowanie wyścigu do kibla,
- to jak nie mogli go rozpocząć bo ciągle coś komuś przeszkadzało. Dobrze wymyślone, zabawne tego powody, np.: Pan stoisz trzy czwarte centymetra przede mną! ... Bo pan pobiegłeś na 3, a jest jeszcze 2, 1 i dopiero start! ... Do powtórki, bo się potknąłem po drodze. Dobre teksty nie licząc tych podczas wyścigu do kibla to: - Ferdek: ..Mnie pana kuchenno-gastryczne rewolucje nie obchodzą!
- Ferdek: ...jeszcze o kradzież pamiątkowego dolara od mojego brata go oskarżam, bo mi ostatnio zginął. - Boczek ...Wypuśćcie mnie w mordę jeża! Ludzie! Ludzie! Afera jest! Porwali mnie i sprzedadzą na organy!
- Ferdek: Prędzej na szynkę.
- Ferdek: A jak nic panu nie zostawiła? Ja bym panu nie zostawił...
Boczek: Zostawiła, zostawiła. Miała tylko mnie jednego!
Ferdek: My też pana mamy i o jednego za dużo kurde...
Na minus niezrozumiały fragment: Ferdek: ...Trzymaj pan drzwi! (razem blokują drzwi od Wczoraj) ... Boczek (po chwili szarpie). Czyli co? Czas dla Ferdka i Paździocha płynie inaczej niż dla Boczka? Oni go blokują kilkanaście godzin a on następnie chce się wydostać po chwili od zamknięcia? Powinno być odwrotnie: najpierw Boczek chce po chwili od wejścia się wydostać a potem jest informacja że sąsiedzi go nie chcą wypuścić i blokują drzwi od wczoraj. Zresztą pomysł że Ferdek i Paździoch go tak długo trzymają w kiblu jest zwyczajnie głupi. Scena 2. Równie dobra jak poprzednia. Pomysł że któryś z bohaterów jest winny innemu pieniądze to nic nadzwyczajnego, na szczęście był on tylko wstępem do dobrego pomysłu głównego z sąsiadami którzy postanawiają zorganizować libację alkoholową na działce Boczka. Scena po brzegi została wypełniona dobrymi pomysłami, czyli:
- Boczek który w ramach spłaty długu proponuje ,,tygodniowe balowanie" i Ferdek zachwycony pomysłem,
- Ferdek który wyprasza sąsiadów bo jak mówi ma ważną sprawę do zrobienia i Halina która wyjaśnia o co mu chodzi: Halina: Ta... waznego... Teraz to o obiad chodzi, tylko moj goscinny maz nie chce sie z wami podzielic bigosem.
Dobre było tłumaczenie Ferdka gdy wyszło na jaw co to za ważna sprawa: Ferdek: A obiad, obiad! Przeciez mowie, ze to wazne! Obiad jest najwazniejszym punktem dnia! No... moze zaraz po piciu piwa...
- Boczek chwalący bigos Haliny bo ma na niego ochotę: A przepraszam... Czy wspomniala pani o bigosie? O tym pani legendarnym bigosie, ktorym pani kiedys poczestowala Sebastiana Mile jak tutaj byl. Podobno Mila od tego czasu jadl bardzo wiele bigosow, ale żaden nie smakowal mu tak bardzo jak pani specjal...
- słowa Paździocha: ..A panów po obiedzie prosze o chwile rozmowy... Aż mi się żal zrobiło Boczka który tak bardzo chciał bigosu że te słowa stały sie dla niego iskierką nadziei i naiwnie zapytał: Czyli jednak bedzie obiad? Niestety Ferdek brutalnie pozbawił go złudzeń: Jak se pan zrobisz! Nie dla psa kielbasa kurde!
- Paździoch który wpada na jakiś pomysł. Zaciekawiło mnie co to konkretnie będzie choć tu już można sie domyślać jaki to mniej więcej pomysł. Scena 3. Paździoch organizuje taką akcję i jeszcze zamierza ją sfinansować aby tydzień popić sobie alkohol na działce Boczka, trochę to naciągane. Dobrze że pabfer miałeś tego świadomość co wyraziłeś słowami Ferdka: Ale to wszystko nie ma sensu! Dzięki temu postarałeś się logicznie plan Paździocha uzasadnić. Wyjaśnienie Paździocha że jest to dla niego pretekst aby urządzić ,,wycieczkę życia" mnie przekonało. Logicznie tez Paździoch przekonał sceptycznie nastawionego Ferdka, czyli: A po drugie primo-grubasowi chcesz pan dług odpuścić, choćbyś miał pan dopłacać?Podsumowując: naciągany, absurdalny pomysł na wycieczkę bohaterów do Hollywood uznaje za strawny. Na plus jeszcze: wysokie mniemanie o sobie Ferdka: Bo ja nie wiem czy ten moj zastepca bedzie godny swojej roli... Ferdek wyciągający błędne wnioski po słowach Paździocha: Ferdek: To pan, panie Boczek masz działkę w USA? A mówiłeś pan, że pod Wrocławiem... W USA też mają Wrocław?Na minus to że dla sąsiadów wielkim problemem jest wyjechanie na działkę pod miastem ale wycieczka za ocean to nic wielkiego. Scena 4. Sąsiedzi dostali się do USA banalnie łatwo. W poprzedniej scenie się na to zdecydowali a tu już są na miejscu. Nie pasowało mi zatem pokazanie bohaterów jakby czegoś wyjątkowego dokonali i teraz maszerują dumnie niczym zwycięzcy. No i 30 sekund w odcinku tv. to byłoby zbyt długo jak na taką scenę. Scena 5 i 7. Świetny pomysł z Boczkiem który pojawia się na planie filmu. Jakby tak twórcy ŚWK zdobyli pozwolenie na wykorzystanie materiału z planu (tzw. making off) jakiejś Hollywodzkiej produkcji ze znanymi aktorami i dokleili tam Boczka, byłyby niezłe jaja. Coś w stylu filmu Forrest Gump gdzie głównego bohatera doklejali do historycznych nagrań. Scena 6. Najlepszy pomysł z Chuckiem Norrisem który w inernetach znany jest jako ten co wszystko może (np.: ile pompek zrobi Chuck Norris? Wszystkie.) a tutaj stwierdza że rola Ferdka jest dla niego za trudna. Na plus jeszcze celna uwaga: Boczek: Ale gruby też nie jestem w mordę jeża!. Bo jak wiadomo aktor Dariusz Gnatowski schudł i określenie ,,grubas" teraz bardziej pasuje do postaci Ferdka czy Paździocha którzy mają większe bębny niż on. Dobre teksty to: Ferdek: Zaraz zobaczę czy ktoś tu potrafi wziąć na swe barki tak trudną rolę jak moje życie...
Ferdek: Nie ważne. Wybieraj pan, nie marudź. Pan masz trudniej. Tu takiego brzydkiego jak pan nie ma.. Na mały minus choć to specjalnie nie wadziło, brak opisu spotkania z tymi aktorami, przekonywania ich że np. zstąpienie sąsiadów to będzie dla nich ciekawe wyzwanie aktorskie albo oszukanie ich że w kamienicy we Wrocławiu Roman będzie kręcił film w którym wystąpią. Tutaj Roman mówi: No... Wybierajcie, przebierajcie! jakby tym aktorom zwisało co i gdzie będą robić i pozwalają sobą dowolnie dysponować. Scena 8. Pokazanie jak aktorzy przechodzą charakteryzację dobrze uzasadniło dlaczego w dalszej części kobiety nie dostrzegają podmiany. Scena 9. Na mały plusik Ferdek nadużywający słowa ,,kurde". Nic więcej tu nie wymyślę. Scena 10. Pozytywnie absurdalny pomysł aby prezesa Kozłowskiego zastąpiła kobieta i do tego murzynka. Choć ogólnie dołączanie do scenariusza prezesa niepotrzebne, to takie niczemu nie służące rozwlekanie fabuły. Trójka sąsiadów plus Waldek i ich sobowtóry w zupełności by wystarczyli. Scena 11. Dobry pomysł z Badurą który ma pilnować aktorów i Sebastian Mila dziękujący Waldkowi że zastąpił go w meczu. Scena 12 i 14. Pokazanie co się dzieje na działce to dobry pomysł jednak 2 razy po pół minuty patrzeć jak sobie śpiewają to za długo i nic ciekawego. Oglądając to w odcinku tv. uznałbym za klasyczny zapychacz. Scena 13 i 15. Dobre było:
- Badura który nie zna angielskiego ale myśli że go aktorzy zrozumieją jeśli będzie mówił powoli i wyraźnie plus jego tekst: Po pierwsze primo: mało mówcie. Po drugie primo: dużo pijcie.
- Badura który się nagadał: I po ostatnie, czyli sto-sie-dem-dzie-sią-te-ó-sme primo a potem okazało się że aktorzy nic z tego nie zrozumieli i uznali ze prosi ich o pieniądze.
- tekst Badury po tym jak dostał pieniądze: Te podróbki są lepsze niż oryginały! Sceny 16, 18, 19 i 20 Spodziewałem się że gdy dojdzie do interakcji między kobietami a aktorami będą niezłe jaja. Tymczasem wyszło średnio. Choć były ciekawe momenty:
- Mila który mówi ze Ferdek został trenerem piłkarskim,
- Paździochowa która mówi do męża/aktora że nie odezwie się do niego przez miesiąc a dla niego to nie kara tylko wręcz przeciwnie.
- Dobrze ze choć Halina zauważyła że z jej mężem jest coś nie tak. Nadało to wiarygodności bo jakby wziąć do odcinka tv. sobowtórów tych znanych aktorów i przerobić ich na podobieństwo Ferdka, Paździocha i reszty dziwiłoby mnie że żadna z kobiet nie dostrzega nic podejrzanego w ich wyglądzie. Scena 17. Ciekawy pomysł z Badurą który wręczył aktorom te niedorobione słowniki: Zna-laz-lem kilka slow-ni-kow. Nie wszyst-kie sa polsko-angielskie, ...Moj znajomy prze-tlu-ma-czyl tez dla was moje wska-zowki. Niestety na niemiecki, bo on po an-giel-sku nie umie... Choć szkoda że nie wynikły z tego jakieś zabawne, słowne nieporozumienia gdy aktorzy z nich zaczęli korzystać. Coś w tym stylu: https://www.youtube.com/watch?v=lwnJ2AaIhk4 Scena 21. Przykro mi ale muszę to napisać: pomysł że DiCaprio nosi ze sobą pistolet i zabija nim Edzia a potem Jolaśkę był debilny. A jak przeczytałem w ciekawostkach że ,,Pierwotnie aktorzy mieli zastrzelić wszystkie żony osób, pod które się podszywały" to już zupełnie mi ręce opadły. Przyczepię się jeszcze z innej strony do zastrzelenia Jolaśki. Mało kto lubi tą postać więc jej zabicie to takie populistyczne, tanie zagranie. Pomysł z aktorami którzy zabijają swoje pierwowzory mógłby mieć sens gdyby okazało się że aktorom spodobały się role w których zostali obsadzeni i postanowili zostać tymi osobami. Np.: DiCaprio zaczyna się podobać że może cały dzień siedzieć na dupie przed telewizorem i/albo że jest zachwycony obiadami serwowanymi przez Halinę. Harrelson zakochuje się w Helenie bo podobają mu się ostre, dominujące kobiety, itp. Scena 22. Ferdek i Paździoch którzy stwierdzają ze są ,,w ciemnej dupie" ale się cieszą uważając że Boczek będzie miał gorzej niż oni - niezła scenka choć jako jedna z dwóch zamykających fabułę wypada średnio. Scena 23. Dobry pomysł że na całym tym zamieszaniu zyskuje Boczek stając się amerykańską gwiazda telewizji. Przesadziłeś tylko pabfer z ilością tych dwudziestolatek. Aż 50!?. Ło panie! To może od razu trza było napisać 150 . Z dwóch scen kończących scenariusz ta spodobała mi się zdecydowanie bardziej. Na plus jeszcze dobry, absurdalny w tej sytuacji tekst Boczka potwierdzający że nie ma on podejścia do kobiet: (Wszystkie piszczą, otaczają go) Boczek: Tylko mi Fifafusia nie podepczcie, bo ja to bardziej wolę czyste hot dogi niż brudne w mordę jeża! Podsumowując scenariusz bardzo dobry, pozytywnie zakręcony. Choć w wielu momentach był naciągany (np.: Paździoch który zna TEGO Romana, szybka podróż do Ameryki, zupełnie bezproblemowe załatwienie sprawy z wypożyczeniem aktorów i umieszczeniem ich w kamienicy) to jednak naciągany w granicach rozsądku. Znakomicie było do czasu pojawienia się aktorów w kamienicy. Od tej chwili pojawiały się słabsze momenty. Jak napisałeś w ciekawostkach, zabrakło ci pomysłów na większa ilość scenek z aktorami, ja dołożę od siebie że te braki dobrych pomysłów widać było także wśród scen które prezentowałeś. Mówię o scenach gdzie aktorzy spotykają kobiety, na tle innych scen te wyszły nieciekawie zwłaszcza że tu właśnie spodziewałem się największych jaj. Kompletnym nieporozumieniem był natomiast pomysł na zastrzelenie Edzia i Jolaśki. Rozumiem że chciałeś już kończyć scenariusz i potrzebowałeś jakiegoś mocnego zdarzenia, ale te było nietrafione. Dwie ostatnie scenki przyzwoicie kończyły fabułę, choć to na pewno nie było zakończenie warte zapamiętania, wyróżniające się na plus pod jakimś względem od innych. Ocena to aż 8/10 bo jednak plusy scenariusza zdecydowanie górują nad minusami.
Dziękuję za ocenę, chciałem się odnieść do jej kilku punktów:
Inseminator pisze:Scena 1. Znakomita choć muszę wytknąć że te podkiblowe przepychanki nie miały znaczenia dla fabuły.
Na minus niezrozumiały fragment: Ferdek: ...Trzymaj pan drzwi! (razem blokują drzwi od Wczoraj) ... Boczek (po chwili szarpie). Czyli co? Czas dla Ferdka i Paździocha płynie inaczej niż dla Boczka?
Scena 3. Paździoch organizuje taką akcję i jeszcze zamierza ją sfinansować aby tydzień popić sobie alkohol na działce Boczka, trochę to naciągane. Dobrze że pabfer miałeś tego świadomość co wyraziłeś słowami Ferdka: Ale to wszystko nie ma sensu! Dzięki temu postarałeś się logicznie plan Paździocha uzasadnić. Wyjaśnienie Paździocha że jest to dla niego pretekst aby urządzić ,,wycieczkę życia" mnie przekonało. Logicznie tez Paździoch przekonał sceptycznie nastawionego Ferdka, czyli: A po drugie primo-grubasowi chcesz pan dług odpuścić, choćbyś miał pan dopłacać?Podsumowując: naciągany, absurdalny pomysł na wycieczkę bohaterów do Hollywood uznaje za strawny.
Scena 4. Sąsiedzi dostali się do USA banalnie łatwo. W poprzedniej scenie się na to zdecydowali a tu już są na miejscu. Nie pasowało mi zatem pokazanie bohaterów jakby czegoś wyjątkowego dokonali i teraz maszerują dumnie niczym zwycięzcy. No i 30 sekund w odcinku tv. to byłoby zbyt długo jak na taką scenę.
Scena 10. Pozytywnie absurdalny pomysł aby prezesa Kozłowskiego zastąpiła kobieta i do tego murzynka. Choć ogólnie dołączanie do scenariusza prezesa niepotrzebne, to takie niczemu nie służące rozwlekanie fabuły. Trójka sąsiadów plus Waldek i ich sobowtóry w zupełności by wystarczyli.
Przyczepię się jeszcze z innej strony do zastrzelenia Jolaśki. Mało kto lubi tą postać więc jej zabicie to takie populistyczne, tanie zagranie.
Pomysł z aktorami którzy zabijają swoje pierwowzory mógłby mieć sens gdyby okazało się że aktorom spodobały się role w których zostali obsadzeni i postanowili zostać tymi osobami. Np.: DiCaprio zaczyna się podobać że może cały dzień siedzieć na dupie przed telewizorem i/albo że jest zachwycony obiadami serwowanymi przez Halinę. Harrelson zakochuje się w Helenie bo podobają mu się ostre, dominujące kobiety, itp.
Pierwsza scena miała pośredni związek- spowodowała drugą scenę, a druga scena już miała bezpośredni wpływ na resztę. Jednak masz rację, że to była lekka zapchajdziura, ale wolę takie niż ,,jolaśkowe''
Z tym ,,od wczoraj'' to mi autokorekta zrobiła kawał- miało być ,,od zewnątrz''
ja specjalnie piszę takie absurdalne scenariusze z całą świadomością ich absurdu Lubię taki styl
Udali się do USA łatwo, bo nie chciałem zbędnie przedłużać i przynudzać, a z tym czasem rzeczywiście masz rację.
Pierwotny plan był właśnie tylko z trójką bohaterów, ale potem stwierdziłem, że Kozłowski dobrze pasuje do wspólnego picia.'
Nie zabiłem Jolaśki tanio i populistycznie, bo ja też bym był wśród tego wiwatującego tłumu, gdyby zginęła w ,,oficjalnym scenariuszu''. Zabiłem ją dla siebie.
Masz bardzo dobry pomysł na odcinek z tym, że aktorzy chcą się stać swoimi rolami- odrobinę przypomina ,,Dziwadło''. Jednak tego nie zrealizuję, bo to by była powtórka tego scenariusza.
......
P.S. Bardzo fajny filmik na YouTube wysłałeś
Ostatnio zmieniony 2016-10-11, 12:28 przez Pabfer, łącznie zmieniany 2 razy.
Udali się do USA łatwo, bo nie chciałem zbędnie przedłużać i przynudzać
Nie o to mi chodziło, wiadomo że nie trzeba dokładnie opisywać każdego działania podjętego przez bohaterów. Można a nawet często trzeba iśc na skróty. Chodziło mi o to że skoro dla sąsiadów podróż do USA nie stanowiła żadnego wyzwania, nie była żadnym wyczynem to pokazanie jak dumnie maszerują w zwolnionym tempie z ,,We Are The Champions" w tle nie miało sensu. Tu jednak nie ma co dalej dyskutować, kwestia gustu. Ty uznałeś ten pomysł za dobry, mi nie podszedł i tyle.
Masz bardzo dobry pomysł na odcinek z tym, że aktorzy chcą się stać swoimi rolami...Jednak tego nie zrealizuję, bo to by była powtórka tego scenariusza.
To nie był pomysł na nowy odcinek. Gdy użyłem mocnych słów że zastrzelenie Edzia i Jolaśki to debilny pomysł, uznałem że warto pokazać wymyślony na poczekaniu przykład jak to mogłeś przedstawić aby nie było debilne i miało jakiś tam sens.
A co do oceniania innych scenariuszy to jestem raczej takim niedzielnym czytelnikiem. Od czasu do czasu coś sobie na poprawę humoru przeczytam, potem powspominam i gdy mam czas, chęci i wenę majstruję recenzję. Zatem nie ma co oczekiwać ode mnie częstych i regularnych wpisów.