- Scenariusz częściowo powstał już dawno temu, ostatnio mnie naszło jakoś żeby do niego wrócić. Na początku był planowany jako "remake" odcinka "Jesień Średniowiecza", stąd być może jakieś podobieństwa, ale zrezygnowałem z tego pomysłu na rzecz powiedzmy półżartem, że remaku Powrotu Do Przyszłości.
- Scenariusz jest pisany, a przynajmniej starałem się go pisać, jakoś tak w 12, może 11 sezonie. Na pewno jest to przed przyjazdem Waldusia, ale już za Yoki. Tak to bym ujął. Powracam też do robienia sztucznych zdjęć z "odcinka", jak za starych scenariuszy, to było ciekawe po prostu .
Scenariusz 31 (S03e07)
"Powrót Do Teraźniejszości"
Paździoch zaczyna wypytywać sąsiadów o dziwne szczegóły z
ich życia, a także zaczyna studiować życiorysy znanych ludzi sukcesu.
Wyjawia Ferdkowi, że chce przenieść się w czasie i naprawić
wszystkie błędy zarówno swoje, jak i całej ludzkości, jednak
sytuacja wymyka się spod kontroli i okazuje się, że Paździoch
nie był do końca z nim szczery.
Andrzej Grabowski w roli: Ferdka
Marzena Kipiel-Sztuka w roli: Haliny
Ryszard Kotys w roli: Paździocha i syna Paździocha
Renata Pałys w roli: Heleny
Dariusz Gnatowski w roli: Boczka
Barbara Mularczyk w roli: Marioli (ale rym)
Lech Dyblik w roli: Badury
Jakub Kamieński w roli: zomowca I
Paweł Czajor w roli: zomowca II
Sławomir Sulej w roli: ochroniarza
Aleksandra Zienkiewicz w roli: sekretarki
i inni
ɪ
- Przedpokój - Noc
Słyszymy pukanie. Ferdek wychodzi radosny z sypialni
Ferdek: Idę idę
Ferdek otwiera drzwi, po drugiej stronie stoi ku zdziwieniu wszystkich Paździoch. Ma na sobie zielony szlafrok i okulary.
Ferdek: O, panie Paździochu właśnie żem czekał, tak mnie suszy, kurde!
Paździoch: O nie nie sąsiedzie, ja tym razem nie w tej sprawie
Ferdek: No to na cholerę mi pan dupę zawracasz panie, jest trzecia w nocy. Trzeba wstać żeby rano spać
Paździoch: Wiem wiem sąsiedzie, ja na prawdę nie zajmę dużo czasu
Ferdek: No dobre, a o co się rozchodzi?
Paździoch: Chciałbym tylko wiedzieć w którym roku pan poznał swoją małżonkę, Halinę
Ferdek: Panie no...no nie wiem no. Co mnie to gówno obchodzi, a przede wszystkim panie, co pana to gówno obchodzi?
Paździoch: ale panie Ferdku, ja na prawdę bardzo, bardzo bym chciał wiedzieć.
Ferdek: No nie wiem no, Halincia! Halincia!
Słysząc brak reakcji, Ferdek idzie do sypialni, za nim idzie Paździoch
Ferdek: No głuche to to na stare lata, Halinka!
- Sypialnia - Noc
Ferdek podchodzi do Haliny, szturcha ją parę razy, ta nawet nie otwiera oczu
Halina: Jezu no zaraz, o co ci chodzi Ferdek
Ferdek: Halina bo Paździoch ma do ciebie ważne pytanie
Halina: Ferdek powiedz temu debilowi, że nocny dyżur mam i nie ma mnie w domu
Paździoch: Pani Halino
Halina od razu otwiera oczy i widząc zbliżającego się do niej Paździocha zakrywa górną część nocnej garderoby kołdrą.
Paździoch: obiecuję, nie zajmę długo czasu
Halina patrzy wymownie na Ferdka, potem wraca wzrokiem na Paździocha
Paździoch: Pani Halino, niech mi pani powie; gdzie i kiedy państwo się poznali, znaczy pani z panem Ferdkiem
Halina: A co to pana obchodzi panie Marianie?
Ferdek: No właśnie Halincia, ja żem to samo mówił, tylko ja żem dodał jeszcze gówno
Halina: Aha, czyli ty Ferdek nie wiesz kiedy, tak?
Ferdek: Halincia no kurde, a skąd mam wiedzieć to było jeszcze jak ty młoda byłaś, Halincia to tego to nawet najstarsi górnicy nie pamiętają
Paździoch przypatruje się uważnie rozmowie patrząc raz na jednego, raz na drugiego
Halina: Ferdek ja się nawet nie dziwę, że ty tego nie pamiętasz, wiesz?
Ferdek: Ta? A bo co?
Halina: A bo tak się schlałeś na urodzinach Kubiaka, że założę się, że ty w tamtym momencie nic Ferdek nie pamiętałeś
Ferdek: Kubiaka? Aaaa u Kubiaka, no ta, 52 urodziny miał chłopaczyna, świętej pamięci, to ja wiem.
Ferdek zwraca się do Paździocha z oczami skierowanymi do góry i gestykulując
Ferdek: Panie Paździochu to to było 12 marca 1972 roku, na południowym Wrocławiu, na sali tanecznej "Barbara" w klubie "Bananowe słońce", przy ulicy bodaj Włodzimierza Lenina 64, tylko dzisiaj się nazywa ta ulica, no...
Paździoch: Kaczyńskiego
Ferdek: O no, no
Paździoch: Bardzo dziękuję panu za tą informację, jestem dozgonnie wdzięczny, do widzenia
Ferdek: O no, panie to flaszkę mi pan postawisz i będziemy kwita
Paździoch: No, oczywiście! To do widzenia
Paździoch wychodzi
ɪɪ
- Kuchnia - Dzień
Halina stoi w szlafroku przy szafce i robi sobie kanapki na desce do krojenia, Ferdek siedzi przy stole z gazetą z nagłówkiem: "Leniwa mama urodziła 20-latka". Na stole leży talerz z kotletem, którego Ferdek od czasu do czasu sobie poje.
Ferdek: Halincia, no ale co ty się tak bździuchasz, przecież ty wiesz, że ja datę początku naszego wspólnego pożycia to obudzony o trzeciej w nocy z pamięci wyrecytuję
Wchodzi Mariola w swoim kolorowym szlafroku i zagląda do lodówki, w trakcie rozmowy rodziców wyjmuje sobie sałatkę, sztuciec z szafki i siada na lewo od Ferdka.
Halina: No ta, tylko że Ferdek wczoraj zostałeś obudzony o trzeciej w nocy i cienko śpiewałeś, oj cienko wiesz?
Halina siada z kanapkami do stołu
Ferdek: Halincia, no jak cienko jak przecież żem wyśpiewał wszystko jak na spowiedzi świętej przecież. Mnie to bardziej zastanawia jedno Halincia, na co tej mendzie łysej to wiedzieć
Mariola: O, a to was też się Paździoch pytał?
Halina: jak to też?
Ferdek przenosi wzrok znad gazety
Ferdek: Ciebie też Paździoch pytał kiedy się z matką poznałaś?
Mariola: Spotkałam go w warzywniaku wczoraj i on taki podniecony do mnie podchodzi...
Ferdek z impetem wbija widelec w kotleta, jakby właśnie przed chwilą upolował to przetworzone na kotlet zwierze.
Ferdek: Jak to podniecony, co?! Jak podniecony, czym podniecony?!
Mariola: jezu ojciec, mam mówić dalej?
Halina: (z jedzeniem w ustach) Mów mów Mariola, nie zwracaj uwagi na ojca, na niego nikt właśnie nie zwraca uwagi i dlatego tak reaguje
Ferdek kręci głową i odkłada gazetę za siebie, na pralkę. Przysłuchuje się Mariolce.
Mariola: no i on mówi do mnie normalnie "Mariolciu jak ty pięknie wyglądasz, a jaka zgrabniutka się zrobiłaś" to mu powiedziałam; gary move out, odstosunkuj się pan od mojej osoby
Ferdek: no, dobrze mu powiedziałaś, mądra głowisia po tatusiu
Mariola: i na koniec jeszcze zapytałam go czy ktoś mu kiedyś zasadził kopa w dupę
Ferdek wybucha śmiechem
Ferdek: Widzisz Halincia mówiłem ci, jaka ta młodzież dzisiejsza mądra jest dzisiaj, serce tatusia duma rozpiera kurde
Mariola: a on do mnie, że go źle zrozumiałam bla bla i żebym przyszła do niego na drinka
Ferdek: ha i co i konował jeden myślał, że przyjdziesz, nie? heh kurde
Mariola: a dlaczego miałabym na drinka nie przyjść, może ja lubię drinki ojciec, co?
Ferdek: jak to dlaczego Mariolka, nie tak cię ojciec uczył, Mariolka: nie chodź z nieznajomymi w podejrzane miejsca
Mariola: Ojciec ojciec, jedyne czego ty mnie nauczyłeś w dzieciństwie to żeby jedząc ogórki kiszone odgryzać te końcówki i wypluwać do śmietnika
Ferdek: tak tak bo tak się je własnie je, bo te końcówki to o dupę potłuc można, to mi się mądrze powiedziało wtedy, bo wiesz te końcówki to czasem takie gorzkie są i...
Halina: No i co on ci powiedział na tym drinku?
Mariola: no w ogóle jazda totalna, Paździochowa mu laptopa zabrała i chciał żebym mu wygoglowała w telefonie pierdoły takie typu: w którym roku urodził się Stalin, albo Hitler, albo w którym roku były protesty robotników na Ursusie, o sekretaży PRL mnie pytał; kto kiedy u władzy był, no takie pierdoły
Halina: A na cholerę mu to potrzebne jest?
Mariola: No, a skąd ja mam to wiedzieć?
Halina: No, ale to nie zapytałaś go po co mu to wiedzieć, albo dlaczego cię o to pyta?
Mariola: A co mnie to gówno obchodzi, o albo jeszcze pamiętam jedno: na czym dorobił się Bill Gates się mnie pytał, haha
Ferdek się śmieje
Ferdek: Z niego to taki Bill Gates...
Halina: Jak i z ciebie Ferdek.
Mariola wypuszcza szybciej powietrze nosem
Halina: No tak, tylko do czego to może być mu potrzebne.
Mariola: Może sklerozę ma, ja kiedyś słyszałam w galileo, że taki jeden emeryt z Bydgoszczy to miał se sklerozę i on ciągle zapominał po co on w ogóle żyje i jak się żyje i on normalnie tak z nudów egzystencji zaczął przepisywać pareset razy encyklopedię aż odzyskał pamięć
Halina: A to ja też ten odcinek oglądałam, tylko załapałam się tylko na końcówkę jak nagrodę nobla odbierał
Mariola: O o, właśnie o noblistów też się pytał i kupił na allegro przez mój telefon biografię Lecha Wałęsy
Ferdek: Ta, bo z niego to taki Wałęsa właśnie, kurde
Mariola: o i tego, Polańskiego jeszcze
Ferdek: Z niego...
Halina: Ferdek, zamknij się już
Mariola: Paździoch to normalnie nawet do siebie mówić zaczął
Halina: No coś ty?
Mariola: No normalnie, słyszałam ostatnio jak w kiblu gadał sam do siebie. A jak ktoś gada sam do siebie, no to to mówi samo za siebie
Halina: Wariat. Mariola, wariat i dno społeczne, na nizinie egzystencyjnej, ja Mariola zabraniam ci chodzić z tym osobnikiem na drinki
ɪɪɪ
- Korytarz - Dzień
Pusty korytarz, z klatki wychodzi Paździoch z Heleną, niosą torby z zakupami. Oboje w ciepłych ubraniach, a Paździoch dodatkowo w swoim berecie.
Paździoch jest wykończony. Odkłada siaty na podłogę i siada obok, kładąc rękę na kręgosłupie.
Paździoch: Helena, zaczekaj karwasz twarz, nie zapieprzaj tak jak motocykl żużlowy, ja ci przypominam, że jestem od ciebie starszy i bardziej się z tego powodu męczę
Helena: ale za to ja bardziej się męczę- z tobą Marian, od tylu lat
Paździoch: Helena....Ja nie czuję nóg!
Helena: A gówno mnie to obchodzi Marian
Helena zabiera swoje siaty do mieszkania, za chwilę wraca i bierze torby Paździocha
Helena: Aha i żeby mi było jasne ty stary pierdzie, jak będziesz mi cały weekend na dupie siedział i stękał co to cię znowu nie boli, to nie zdziw się jak cię na tę dupę wyrzucę!
(dodaje pod nosem idąc w stronę swojego mieszkania) A nie, będę się męczyć z dziadem jednym...
Helena wraca do mieszkania i trzaska drzwiami
Paździoch: Już nie długo Helena, uwierz mi, już nie długo. Sama zobaczysz.
Paździoch wstaje z trudem, jednak i tak musi podpierać się o ścianę. Słyszymy dźwięk spłuczki, z toalety wychodzi Ferdek.
Ferdek: O, Panie Marianie wcześnie pan zaczął dzisiaj
Paździoch: Panie! To w ogóle nie jest śmieszne, ta wiedźma mnie do grobu wpędzi
Ferdek: No cóż panie Paździochu, widziały gały co brały
Paździoch: A co pan możesz wiedzieć, pan masz żonę młodą, uczynną i sympatyczną
Ferdek: Oj panie Marianie, chyba faktycznie się pan źle czujesz, a właśnie. Panie Marianie, a może dzisiaj wieczorem na te pana plecki lekarstwo wypijemy, co? Zwłaszcza, że przypominam, że mi pan wisisz
Paździoch: Niby co?
Ferdek: Alkohol
Paździoch: Wieczorem, znaczy się o 3 w nocy?
Ferdek: No jak nie jak tak
ɪᴠ
- Kuchnia - Noc
Nocna degustacja alkoholu wysokoprocentowego w kuchni Kiepskich. W rolach głównych: Andrzej Grabowski oraz Ryszard Kotys.
Ferdek: Panie Paździoch, powiedz mnie pan o co się panu rozchodzi, co?
Paździoch: ale że niby z czym?
Ferdek: No panie, no z ta datą jak się poznałem z małżonką, z tym Hitlerem, stanem wojennym, panie na cholerę to panu wszystko, panie przecież sklerozę to pan miałeś już wcześniej i o takie pierdoły się nikogo pan nie wypytywałeś
Paździoch: Panie Ferdku, ja wszystko panu wytłumaczę, ale musisz pan obiecać, że nikomu pan nie powiesz tego co panu zaraz powiem
Ferdek: Nie powiem czego?
Paździoch: Zaraz panu powiem, tylko ja tego nikomu miałem nie mówić
Ferdek: No to mów pan
Paździoch: Panie Ferdku, czy myślał pan kiedyś o...przeniesieniu się w czasie?
Ferdek: Panie, no jak nie jak tak, pewnie że tak, bo kiedyś w ogóle lepiej było. Ja bym się proszę pana przeniósł do roku 1960 i jak tylko dożyłbym 1989 to od nowa cofałbym się do lat 60-tych
Paździoch: Panie Ferdku, a zdaje pan sobie sprawę jaka odpowiedzialność spoczywa na takim podróżniku w czasie?
Ferdek: Panie no jak nie jak tak, taki podróżnik w czasie to prawie jak astronauta jest, przecież tylko że nie we kosmosie, a we...w czasie. Ale zaraz, panie, nie rozśmieszaj mnie pan. Pan chcesz mi chcesz wmówić, że pan chcesz się przenieść w czasie, tak? haha
Paździoch: Owszem, chcę.
Ferdek: Panie, pan żeś jest jak dziecko: stary i głupi.
Paździoch: Niech mnie pan choć raz wysłucha. Dotąd... uważano, że jedynym możliwym w przyszłości na to sposobem, jest w nieznany jeszcze nauce sposób zapisywania rzeczywistości i potem w szeroko rozumiany sposób "odtwarzanie" jej, nawet pareset lat później, ale przecież, panie Ferdku, na ziemi są już takie zapisy przeszłości, istnieją. To budynki, drzewa, głazy pamiętające świat jakiego dziś nie pamięta nikt i zawierające szczątki atomów, pyłów i mikroorganizmów tamtych czasów, ale przede wszystkim jest gle ba, i jej bogate wnętrze, które jest niezmienne i było tam zawsze i jest swojego rodzaju pamięcią przenośną i wraz z moim szanownym kolegą z technikum, Mariuszem który jest wybitnym informatykiem, wymyśliliśmy innowacyjny system komputerowy, który przy pomocy rozszczepu...
Ferdek: Panie, panie, pomijając to, że to takie pierdalamento, to weź pan przewiń do istotnej części i mów pan szybciej o co się panu rozchodzi bo ja tu zaraz zasnę kurde
Paździoch: Powiem krótko, dzisiaj w nocy planuję przenieść się w czasie
Krótka cisza. Ferdek powstrzymuje się od śmiechu.
Ferdek (z ironią w głosie): Co pan nie powie?
Paździoch: Powiem więcej, planuję naprawić to co zniszczyła rasa ludzka, przywrócić wiarę i tradycję, przywrócić ład i porządek na tej planecie! Przywrócić prawo i sprawiedliwość!
Ferdek: Panie, ale to już byli tacy, pan wiesz jak to się skończyło
Paździoch: Panie Ferdku mam dla pana propozycję nie do odrzucenia, początkowo tego nie planowałem, ale...chciałby pan ze mną rządzić?
Ferdek: Ale co rządzić, co że rządzić, nie rozumie
Paździoch: Razem...
Paździoch wyciąga do Ferdka prawą rękę
Paździoch: ...stworzylibyśmy wielką potęgę, możemy rządzić tym całym tałatajstwem, a przede wszystkim godnie żyć
Ferdek: Nie no panie, nie bądź pan śmieszny, opił się pan i pan pierdzieli jak zresztą zawsze
Paździoch: panie Ferdku nic nie pierdzielę, ale skoro pan tak stawia sprawę to nie pozostaje mi nic innego...
Paździoch bierze butelkę wódki i nalew ostatnie kieliszki, butelka jest pusta
Paździoch: Napić się i pożegnać się z panem, raz na zawsze!
Ferdek: Proszę, proszę bardzo. Bardzo Miło mi to słyszeć, no, to sole mio!
Oboje wznoszą toast, wypijają zawartość.
Ferdek: No to ten tego, do niezobaczenia
Paździoch: Yy jeszcze tylko zapytam, pan miał kiedyś taką kronikę sportową, almanach taki
Ferdek: No panie, pewnie, ja żem to dostał od Grześka Lato, mojego bliskiego zresztą przyjaciela, to to wielka pamiątka jest
Paździoch: Krótko. Ile?
Ferdek wybucha śmiechem.
Ferdek: panie nie rozśmieszaj mnie pan, przecież to nie jest w ogóle na sprzedaż, to pamiątka narodowa jest panie, to to w ogóle bezcenne jest
Paździoch kładzie na stół dwie "pięćdziesiątki"
Paździoch: A teraz?
Ferdek: Aaa no teraz to zmienia postać rzeczy, wszystko ma swoją cenę jak to mówią prawda, zaraz panu przyniosę
ᴠ
- Sypialnia - Noc
Scena łóżkowa, Halina śpi, Ferdek nad czymś rozmyśla, zaraz przekonamy się nad czymś
Ferdek: Halincia, śpisz?
Halina: No śpię, bo co?
Ferdek: Halincia, powiedz ty mnie, chciałabyś ty się przenieść w czasie?
Halina: Ferdek, no co to za pytanie.
Ferdek: No tak tylko pytam
Halina: Oczywiście, że bym chciała!
Ferdek: O, a dlaczego?
Halina: No jak dlaczego. Wszystko bym zmieniła, przede wszystkim nie ożeniłabym się z tobą i uniknęłabym tych wszystkich nieszczęść jakie mnie dzisiaj spotykają
Ferdek: Halincia, ty to tylko jadem potrafisz pluć, jak ten wąż bibilijny, wiesz?
Halina: Ty biblii w to nie mieszaj
Ferdek: Halincia, gdybyś ty mnie nie poznała, to w ogóle niczego by nie było, wiesz?
Halina: No ciekawe czego?
Ferdek: No jak to czego, naszych dzieci pięknych by nie było, Mariolki na przykład naszej kochanej co sobie przez telefon fajnie tak gada na fotelu, ani tego domu pięknego by nie było, drzewa co żem zasadził na podwórku by nie było
Halina: No no nie rozpędzaj się Ferdek i nie pogrążaj się na prawdę, gdybym ja ciebie nie poznała to teraz siedziałabym w wilii z basenem i emeryturą wyższą niż to co ja zarobię teraz w kwartał
Ferdek: No ciekawe, niby z kim
Halina: A z Januszem Pomiotem
Ferdek: Jakim Pomiotem, tym ze szkoły? Tym profesurkiem?
Halina: A tak, oświadczył mi się zanim ciebie poznałam
Ferdek: Ha! Też mi coś narzeczona Frankensteina
Halina: A wiesz kim ty byś był Ferdek?
Ferdek: No kim?
Halina: Bezdomnym, i byś ze swoimi kolegami o ostatnie wino się bił pod mostem zwierzynieckim, wiesz?
Ferdek: O nie Halincia! tak dalej być nie będzie! Obraziłaś mnie i moich bezdomnych przyjaciół spod mosta zwierzynieckiego, a ja ci powiem więcej Halincia, wiesz co by było jakbym ja ciebie nigdy nie poznał?!
Halina: No co, ciekawa jestem!
Ferdek: Halincia eldorando by było! Jakbym tylko chciał to mógłbym mieć każdą, o każdą! A wybierać miałem z czego, że hoho!
Halina: Ciekawe, to idź do nich proszę
Ferdek: Halincia, nawet nie wiesz ile razy w myślach do nich szłem i zawsze kończyło się to hepi endem, a z tobą to co najwyżej neverdending story
Halina: Paszoł won stąd!
Ferdek: Z przyjemnością Halincia! Ja se pójdę do Paździocha i przeniosę się w czasie i wymarzę ciebie z mojego życiorysu, o!
Halina: A proszę, zachlej się najlepiej z tym Paździochem, proszę bardzo
Ferdek: A bardzo proszę, własnie sobie idę
Halina: I bardzo dobrze, i arrivederci futuro!
ᴠɪ
- Korytarz - Noc
Ferdek wychodzi z mieszkania trzaskając drzwiami
Ferdek: Będzie mnie we własnym domu, na który ciężko zarobiłem obrażać. Całe życie zmarnowane...
Ferdek puka do Paździochów. Wychodzi Helena w szlafroku.
Helena: Czego?
Ferdek: Jest małżonek?
Helena: Oj nie chciałabym być w jego skórze gdyby tu był
Helena odwraca się w stronę swojego mieszkania
Helena: Marian! Jesteś gnoju?
Nie słychać odpowiedzi
Helena: Na szczęście go nie ma, albo był, ale go zabiłam i zapomniałam z natłoku obowiązków
Ferdek: Aha, no tak. A przepraszam, a o co chodzi pani Paździochowo z panem Marianem?
Helena: O laptopa
Helena wyraźnie się denerwuje
Helena: Wie pan, zabrałam mu laptopa bo proszę pana znowu jakieś dzieciaki oszukiwał na fałszywych aukcjach no to pogoniłam dziada i mu go zapieprzyłam
Ferdek: No i co?
Helena: No i gówno, teraz on zapieprzył mi mojego
Ferdek: No dobre, to jest bardzo ładna historia, ale ogólnie to rozumiem, że nie wie pani gdzie jest mąż?
Helena: Nie, przykro mi
Ferdek: Mi również jest przykro, dobranoc.
Helena: Aha! Ale gdyby pan już by go spotkał
Helena uderza pięścią w otwartą rękę
Helena: To niech mu pan powie, że czekam na niego z niecierpliwością
Helena zamyka drzwi śmiejąc się iście wiedźmiczo, nie mylić z wiedźminem
ᴠɪɪ
- Piwnica- Noc
Po lewej stronie kadru stoi Paździoch w okularach i wyjściowym płaszczu (tym co był w odcinkach Diabelski Młyn i Złota Rączka), przy rozkładanym stoliku z krzesełkiem, na stoliku leży laptop, obok stolika stoją dwie czarne walizki, właśnie próbuje jedną zamknąć.
Słowem wyjaśnienia; sposobu na przeniesienie się w czasie które przede wszystkim będzie sensowne także w jednej z późniejszych scen szukałem baaardzo dużo, o czym potwierdzi kacrudy pytany o "pomysły na przeniesienie się w czasie" w kwietniu czy tam maju XDD. I wybrałem metodę strasznie głupią i idiotyczną, czyli po prostu wpisanie daty w laptopie, przepraszam za tą niedorzeczność, ale chyba nikt nie będzie się spierał o niedorzeczność sposobu...przeniesienia się w czasie
Ferdek: o tu pan żeś jest
Paździoch: O panie Ferdku, jak dobrze że pana widzę, pomożesz mi pan?
Ferdek: ale że niby w czym?
Paździoch: Weź stań pan na walizce, a ja ją przymknę, bo cholera sam nie dam rady
Ferdek: No dobre
Ferdek staje na walizce, Paździoch schyla się i próbuje ją zamknąć
Ferdek: Za dużo fałszywych banknotów panie Paździoch hehehe, musisz pan oddać połowę swojemu sąsiadowi
Paździoch: A żebyś pan się nie zdziwił. A w ogóle to po co mnie pan szukał?
Ferdek: Panie, zabierz mnie pan ze sobą
Paździoch: Yyy dobrze, nie ma problemu, zaraz panu pokażę wszystko, tylko ja muszę najpierw się przenieść, a potem dopiero pan
Ferdek: No dobre, tylko mi pan wytłumacz jak się robi.
Paździoch: Dobrze, zaraz zaraz, tylko tu...
Paździoch wyjmuje notatnik
Paździoch: Muszę jedną rzecz zapisać
Ferdek Aha i jeszcze jedno, żona pana szuka
Paździoch: Wiem, hah panie Ferdku, na razie mnie szuka za schowanie laptopa
Paździoch lekko powstrzymuje śmiech
Paździoch: Ale jeszcze nie wie, że zapieprzyłem jej sporą gotóweczkę!
Paździoch się śmieje. Słyszymy krzyk z oddali
Helena: Marian, ja cię zabiję! Gdzie jesteś?!
Paździoch: Jezus!
Paździochowi wypada notes z rąk, szybko go podnosi i chowa go w kieszeń płaszcza
Paździoch: Panie Ferdku, nie ma czasu, przenoszę się tu i teraz!
Ferdek: Panie, ale co ze mną kurde, bo ja nie umiem
Paździoch: To bardzo proste, wpisuj pan, byle szybko
Ferdek podchodzi szybko do laptopa, Paździoch łapie się za walizki
Paździoch: pisz pan: wu wu wu, golimezczyzni kropka pe el
Ferdek: Zara! Panie pan se nie rób ze mnie jaj, dobre?!
Paździoch: Nie, nie panie Ferdku, to nie tak, zrozum pan; domeny internetowe są bardzo drogie! A ta była akurat po okazji...
Helena: Marian słyszę cię, już po ciebie idę złodzieju!
Paździoch (mówi szybko): Masz pan stronę i wpisujesz pan rok i osoba która chce się przenieść klika enter, odsuń się pan
Ferdek się odsuwa, Paździoch szybko coś wpisuje, wstaje, łapie obie walizki w jedną rękę (trzymając je na podłodze) i klika enter, Paździoch znika. W tym samym czasie wchodzi Helena.
Helena: Jest tu ten idiota mój mąż?!
Kamera odwraca się w stronę drzwi od piwnicy
Ferdek: Nie, nie ma
Helena: A pan to kto jesteś w ogóle?
Ferdek: Ja?
Helena: A co ja? Zresztą gówno mnie to obchodzi, dobranoc
Helena wychodzi z piwnicy, wracamy do kadru pełnego piwnicy, na stoliku nie ma już laptopa, co właśnie zauważa Ferdek. Zamiast niego, jest doniczka z kwiatami.
Ferdek; Kurde, co jest?
Z szafy wychodzi Boczek
Boczek: Poszła?
Ferdek: Co? Helena? Poszła
Boczek: Uff no całe szczęśćie
Boczek nieśmiało wychodzi z ukrycia
Ferdek: Panie Boczek, co pan żeś przeskrobał, że pana ta wiedźma z miotłą gania?
Boczek: Panie, a pan skąd wiesz jak ja mam na nazwisko, w mordę jeża?
Ferdek: No jak skąd panie, co wy se żarty ze mnie robicie?
Słyszymy jakieś kroki i wrzaski
Boczek: W mordę jeża, ZOMO!
Ferdek: Jak ZOMO? Pan się dobrze czujesz panie Boczek?
Boczek: Panie cicho pan bądź
Wchodzi dwóch ZOMO-wców
Zomowiec 1: Co to za prywatne publiczne zgromadzenie?
Zomowiec 2: Pokazać identyfikatory, jakie macie numery?
Boczek: Ja to mam taki sam jak kod kreskowy w tych orzeszkach ziemskich solonych we kerfurcie, ale żem se zapomniał
Zomowiec 1: Stasiu to jest: 4568...
Boczek: i 2
Zomowiec 1: i 2
Zomowiec 2: Dobrze, a ten tutaj?
Ferdek: co to za maskarada jest, kurde?
Boczek: Ten tutaj jest niemową
Zomowiec 1: Znaczy się, że nic pan nie mówi?
Boczek: Tak, on nic wam nie może powiedzieć
Zomowiec 1: Panie, nie pana pytam! Mam wyciągnąć pałę?! Proszę pana, pan jest niemową?
Ferdek: Tak
Zomowiec 2: Aha, a panie, znasz pan jego numer?
Boczek: To jest ten yyy 781224
Zomowiec sprawdza coś w elektronicznym urządzeniu
Zomowiec 2: Dobrze, dziękuję.
Zomowcy robią salut rzymski, po chwili Boczek robi to samo
Zomowiec 1 i 2: Chwała Wielkiej Potędze Mariana Paździocha!
Boczek: Chwała Wielkiej Potędze Mariana Paździocha!
Ferdek jest w szoku, zomowcy wychodzą
Ferdek: Panie Boczek, mam zawał
ᴠɪɪɪ
- Złomowisko - Noc
Jest burza. Złomowisko Badury, z tym że jest znacznie bardziej zagracone złomem, w tle widzimy fabryki, pełno smogu i czarno-czerwoną barwa nieba wiem, że na zdjęciu na początku tematu jest inna). Ferdek siedzi po prawej stronie z piwem w ręku na stołku, a po lewej stoi Badura przy dość zniszczonej tablicy szkolnej i rysuje kredą linię, na środku linii pisze napis "teraźnieszość", po lewej "pszeszłość", a po prawej "pszyszłość".
Badura: Panie Ferdku, wyobraź pan sobie, że to jest linia czasu, o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, rozumie pan?
Ferdek (sztucznie): No jak nie jak tak, a co to ja dziecko jestem kurde czy co?
Badura: No to dalej. Przed punktem o nazwie "rzeczywistość" linia zakrzywiła się i stworzyła alternatywną teraźniejszość, a w zasadzie to stworzył ją pański sąsiad Marian Paździoch, rozumie pan?
Ferdek: Panie no ja głupi nie jestem, pan mnie lepiej powiedz jakim cudem pan wiesz kim ja jestem, jak tu żadne nie wiedzą kto ja jestem
Badura: No panie, bo dla mnie tu jest dokładnie tak samo jak było wcześniej, więc i ja się nie zmieniłem, jedno co że ludzie więcej złomu przynoszą
Ferdek: Jak więcej?
Badura: No normalnie, w kraju jest legalna kradzież i ludzie przynoszą wszystko czego dusza zapragnie
Ferdek: Panie, ale to przecież jest normalnie nienormalnie
Badura: Nie, dlaczego? Ja pana mogę okraść
Badura zabiera mu piwo. Ferdek robi oburzoną minę
Badura: Ale pan też może okraść mnie
Ferdek: A mogę pana okraść z tego co pan mnie okradł?
Badura: Panie Ferdku, no jak nie jak tak
Badura wyciąga rękę z piwem, Ferdek pełen ekstazy zabiera mu puszkę piwa z powrotem i pije ją do dna.
Badura: Ale musisz pan wiedzieć, że u nas...
Badura wyciąga ze sterty złomu karabin z tłumikiem
Badura: Jest legalne posiadanie broni
Ferdek krztusi się piwem. Badura odkłada broń i śmieje się menelsko, ukazując swoje braki w uzębieniu
Ferdek: To wcale nie jest śmieszne panie, jedyne pocieszenie w tym, że mnie pan przynajmniej nie zagryziesz na śmierć
Badura ściera tablicę
Ferdek: Panie Kazimierzu, a powiesz mi pan coś więcej o Paździochu?
Badura odpowiada prawie krzycząc
Badura: No panie no łysy taki, po 60-tce...
Ferdek: Panie, ale ja się pytam co on tu u was robi takiego
Badura: Panie, ale ja sam se gówno wiem, bo on tutaj to jest uważany za bóstwo i o takich rzeczach jak Paździoch się nie mówi, bo można stracić głowę
Ferdek: Panie mnie się to śni, prawda?
Badura: Uszczypnąć pana?
Ferdek: Nie panie sam se mogę to zrobić
Ferdek się szczypie
Ferdek: Ała.
Badura siada na przeciwko Ferdka i bierze wino.
Badura: tu się uważa, że Paździoch jest nieśmiertelny, dlatego mógł dokonać tak wiele ważnych rzeczy w dosłownie każdej epoce
Ferdek: O jezu
Badura: On proszę pana rozpoczął wojnę, on zakończył wojnę
Ferdek: O jezu
Badura: Podobnoż proszę pana wynalazł też: kinematograf, telefon, drukarkę czy tam druk, to jest proszę pana podobno najbardziej wpływowy człowiek w historii, powiedziałby pan panie Ferdku, karwa kawka? Haha
Ferdek: A komputry?
Badura: Co, co komputry?
Ferdek: No czy komputry też wymyślił i interneta
Badura: A wie pan tutaj nie mają dostępu do sieci internetowej, do laptopów i komputerów tak samo, a wie pan szkoda, bo niektóre części komputera mają dużo miedzi i przydałyby mi się na złomie
Ferdek: A czyli tak się wycwaniła menda jedna. A pan nie chciałby sam stworzyć komputera i zbić na tym majątek?
Badura: Panie, mnie na tym nie zależy, a poza tym człowiek używa, a nie wie jak to działa. Panie Ferdku, dajmy na to: przeniósłby się pan do roku 1450, umiałby pan wytłumaczyć jak działa komputer
Ferdek: Panie, no nie umiałbym
Badura: A widzisz pan. A wracając do Paździocha, to jeszcze wymyślił podobno też komunizm
Ferdek: Proszę pana ja zawsze powtarzałem, że to komuch jest
Badura: Ale panie zaczekaj pan; potem wymyślił także solidarność i przegonił komuchów, więc wybrali go demokratycznie jako władcę państwa
Ferdek: W dupie się mu poprzewracało panie, może jeszcze koło wymyślił, co?
Badura: Wie pan podobno wymyślił, ale tutaj akurat są pewne nieścisłości, a wie pan dostępu do historii tu nie ma, to i jak sprawdzić nie ma
Smutna muzyka.
Ferdek : Historii nie ma, widzi pan. A mówił już poeta Jan Matejko, że "Naród bez historii nie ma przyszłości", no i widzi pan? Nie ma przyszłości, jest nowa teraźniejszość
Badura: Jeszcze, żem słyszał, że tutejsi ludzie myślą, że on jest wszechwiedzący i zna wyniki każdego meczu, takie jaja, wie pan
Ferdek: O kurde, mój almanach... Panie, a ja kim se jestem w tej waszej rzeczywistości ?
Badura jest zmieszany. Muzyka ucicha.
Badura (sztucznie): Nie, nie wiem, ja nic nie wiem o panu, w pałacu Paździocha są teczki na każdego, tam byś pan pewnie przeczytał, ale nie radzę panu próbować się tam dostać, już wielu...denatów próbowało. A jak chcesz się pan czegoś więcej dowiedzieć o Paździochu to musisz pan iść do Heleny tej sąsiadki pańskiej, bo ona tam przez wiele lat pracowała na stanowisku niewolnicy, to ona pewnie więcej panu o nim powie
Ferdek: Przepraszam panie Badura, na jakim stanowisku?
Badura: No niewolnicy, panie mówię panu: tutaj wszystko jest legalne; handel ludźmi, niewolnictwo, ale panie nie ma tego złego, morderstwo nie jest, chociaż w sumie i tak więzieniów nie ma, więc gówno komu zrobią. O, patrz pan
Badura wskazuje palcem na skryte w cieniu miejsce na złomie
Ferdek: Co?
Badura: Ciii
Badura bierze z powrotem swój karabin
Badura (cicho): Stasiek z rewiru obok ciągle mnie nachodzi i freon z lodówek mnie kradnie, tym razem go złapię karwa kawka.
Badura idzie z bronią w prawo, poza kadr, Ferdek wstaje, bierze wino Badury i idzie w przeciwnym kierunku.
ɪx
- Korytarz - Noc
Korytarz Kiepskich tylko bardziej zagracony, może nie jest to korytarz z "Czułych Słówek", ale powiedzmy, że blisko. na żadnych z drzwi nie ma tabliczki, drzwi od mieszkania Kiepskich są zabite deskami. Ferdek puka do Paździochów.
Helena: Zara, przecież się nie rozerwę
Drzwi otwierają się na długość łańcuszka w nich. Helena stoi w uchylonym skrawku z papierosem w ustach i nożem w ręcę
Helena: Czego?
Ferdek: Dzień dobry pani Helenko
Helena (oschle): Przepraszam, my się znamy?
Ferdek: No jak nie jak tak. Mąż jest?
Helena: Nie chciałabym być w jego skórze gdyby był. Arnold! Jesteś stara pierdoło?! A wiem. Poczekaj pan chwilę.
Helena chowa nóż w kieszeń szlafroka i na chwilę zamyka drzwi, słyszymy jak otwiera co najmniej 5 zamków, zajmuje to chwilę.
Ferdek: Arn...Arnold?
Drzwi wreszcie drzwi się otwierają. Helena wychodzi i wali pięścią w drzwi od kibla.
Helena: Arnold wyłaź ty gruby szczurze!
Słyszymy dźwięk spłuczki. Wychodzi Boczek
Boczek: Czego się drzesz Helena, w mordę jeża?!
Helena: Ile można w kiblu siedzieć?
Boczek: Helena, zatrzasłem się, jak boga kocham
Helena: Nie łżyj gruba świnio! Znowu żarłeś po kryjomu jak szczur którym zresztą jesteś!
Helena robi zamach ręką jakby chciała go uderzyć
Boczek: Ała, nie bij, nie bij
Ferdek: Czyli Pani i Pan Boczek, i pani i pan...pan Boczek hahaha
Ferdek nie może powstrzymać śmiechu.
Helena: I z czego pan tak gębę cieszysz?!
Boczek: Kto to jest Helutka?
Helena gasi papierosa w popielniczce.
Helena: Nie wiem, ale po zapachu, aparycji i inteligencji sądzę że to ktoś do ciebie
Boczek: Ja go nie znam
Helena: I gówno mnie to obchodzi, załatw co masz załatwić i wracaj do domu, znowu nas okradli!
Ferdek znowu się śmieje.
Boczek: Znowu? Patrz Helena, drugi raz w ciągu dnia, co za złodziejski kraj. A co ukradli?
Helena: Nie wiem, ale dziurę w ścianie zrobili, więc domyślam się, że weszli i coś zapieprzyli
Boczek (zwraca się do Ferdka): A to pewnie rzucali jakimiś bombkami po prostu w blok, a moja żona...
Ferdek znowu nie może powstrzymać śmiechu
Boczek:... to by wszystkich od złodziei wyzywała
Helena: Bo tu sami złodzieje są, ja coś o tym wiem. Dobra, lecę, jak będziesz wracał to pukaj bo zamykam
Helena wraca do mieszkania, Trzaskając drzwiami, słyszymy zamykanie każdego z zamków po kolei.
Boczek: No to co tam pan ode mnie chciałeś?
Ferdek: To znaczy wie pan, bo to trochę pomyłka jest, bo ja żem nie wiedział, że pan i pani Helena
Boczek: Ale o co się panu rozchodzi konkretnie? A w ogóle to jak się pan nazywasz w mordę jeża?
Ferdek: Ferdynand Kiepski
Boczek robi wielkie oczy
Boczek: ten Ferdynand Kiepski?
Ferdek: No ten, a że niby któren?
Boczek stuka w drzwi od swojego mieszkania
Boczek: Helena! Helena!
Drzwi uchylają się znowu na długość łańcucha
Helena: Czego się drzesz grubasie?
Boczek: Helena ty wiesz kto tu stoi?
Helena: Nie wiem i gówno mnie to obchodzi
Ferdek wyciąga rękę do Heleny
Ferdek: No Ferdynand. Ferdynand Kiepski bardzo mi miło państwa znowu poznać
Helena: Jasny ch*j.
Helena otwiera drzwi, znowu słyszymy masę zamków, trochę to zajmuje
Helena: Czyli to prawda.
Ferdek: Niby co?
Helena: Wie pan, jak pracowałam u Mariana Paździocha
Boczek (składa ręcę): Miłooo-ściwie nam panującego oo
Helena: Oj zamknij się Arnold, przecież nie ma tu gestapo idioto, wracaj pilnować chałupy, ale już!
Boczek wchodzi do mieszkania.
Helena (za Boczkiem): Tylko kiełbasy tyrolskiej nie wyżryj, wszystko policzone jest złodzieju jeden! No to Panie Ferdku, to już mówię, bo jak pracowałam u Paździocha, to słyszałam z rozmów, że przyjdzie kiedyś Ferdynand Kiepski i że może dziwnie się zachowywać
Helena lustruje go wzrokiem
Helena: I że jest na liście
Ferdek: Jakiej znowu liście, nie rozumie
Helena: Przed wejściem do pałacu jego goryle sprawdzają czy jesteś pan na liście, na liście jest dosłownie 5 lub 6 nazwisk, tylko te osoby wpuszczają. Pan jesteś na tej liście i zawsze wszyscy zastanawiali się kim pan jesteś, wiem też że przekazywał Paździoch coś swojemu dzieciakowi na pana temat, jakieś instrukcje coś takiego, ale nie pytaj mnie pan o nic więcej bo nie wiem, musisz pan tam pójść i się samemu przekonać.
Ferdek: No dobre, ale jak.
Helena: Arni!!!
Z mieszkania wychodzi Boczek.
Boczek: Czego się drzesz Helena, w mordę jeża
Helena: Zaprowadzisz pana Kiepskiego do Paździocha
Boczek: Jezusie święty tylko nie tam...
Ferdek: A ja przepraszam, skoro Pani Helena jest Boczkową, to kto jest żoną Paździo....o kurde....
ᴠɪɪɪ
Na początku jest takie ujęcie: Budynek przypominający kamienicę Kiepskich (przypomnijcie sobie ujęcie z "Umcia Umcia"). Tyle, że jakby wydłużona do 20 pięter. Można powiedzieć wieżowiec na ulicy podwale
Przechodzimy do ujęcia na korytarz... tak jakby. Mamy korytarz Kiepskich z tą różnicą, że ściany pokryte są gdzieniegdzie arrasami, na podłodze leży czerwony dywan, a w miejscu drzwi od toalety jest niewielka marmurowa fontanna, tam gdzie nie ma arrasów króluje egzotyczna roślinność, głównie afrykańska. Pod każdą ze ścian stoją mężczyźni z teatralnymi maskami na twarzach i w strojach ochroniarzy.
Gra arabska muzyka.
Zamiast drzwi na klatkę są drzwi od windy, wychodzi z nich Ochroniarz prowadząc Ferdka za rękę, zostawia go pod fontanną i idzie pod pomalowane na złoty kolor drzwi od mieszkania Kiepskich. To nie jedyna różnica, zamiast napisu "Kiepscy" widnieje napis "Paździoch - biuro". Ochroniarz puka. Chwilę czekamy. Drzwi otwierają się, a w drzwiach stoi Paździoch w szlafroku.
Paździoch: Czego?
Ochroniarz: Dobry wieczór
Paździoch: Jaki wieczór? Jest trzecia w nocy, karwasz twarz!
Ochroniarz patrzy na mężczyzn na korytarzu, mówi do Paździocha szeptem.
Ochroniarz: Przyszedł Kiepski Ferdynand.
Paździoch robi wielkie oczy i spogląda w stronę Ferdka. Ten jest ewidentnie zdenerwowany na Paździocha, stoi z założonymi rękami koło fontanny. Paździoch pokazuje mu żeby podszedł
Paździoch: Czekałem na pana wiele, wiele lat. Musimy porozmawiać.
Paździoch zaprasza gestem Ferdka do siebie, ochroniarzowi pokazuje ręką żeby został na korytarzu.
- Salon - noc
Salon przypominający do złudzenia salon Kiepskich, Paździoch prowadzi Ferdka na kanapę
Paździoch: Czuj się pan jak u siebie w domu
Ferdek rozgląda się po pokoju
Ferdek: No, ale kurde bez przesadyzmu
Paździoch siada na fotelu Ferdka
Paździoch: Ojciec dużo opowiadał o panu
Ferdek: W sensie ksiądz? A któren?
Paździoch: Nie, pan mnie źle zrozumiał, mój ojciec Marian
Ferdek: Zara to pan nie jesteś pan?
Paździoch: Znaczy się kto, bo nie rozumiem
Ferdek: Marian no a kto
Paździoch: Nie no oczywiście, że nie, ale powiem panu, że mój ojciec miał rację, zawsze mnie to zaskakuje, że ludzie tak łykną każdą propagandę. nie, nie jestem Marianem Paździochem, on nie jest wcale bóstwem panie Kiepski, jak pan pewnie wiesz i nie żyje wiecznie, ja, czyli jego syn zastępuję go teraz pod jego imieniem. Moja godność to Janusz Marian Paździoch. Natomiast oficjalnie Janusz Marian Paździoch przepadł gdzieś kiedyś, rozumie mnie pan?
Ferdek: A, że on Marian Janusz Paździoch, a Pan jest Janusz Marian Paździoch, a to dobre, to to zwinne takie, to chyba moja żona wymyśliła panu to imię
Paździoch: Kto? A nie, nie to akurat mój ojciec, moja matka proponowała Waldka, ale się Paździoch nie zgodził, mówiła mu że powiedział jej, że kojarzy mu się to z marginesem społecznym
Ferdek: Oż ty gnoju jeden ty!
Ferdek wstaje z kanapy
Paździoch: Ale nie rozumiem, o co się panu rozchodzi
Ferdek: Nie no panie, nie mogię, pan wyglądasz zupełnie jak on
Ferdek siada z powrotem na kanapę.
Ferdek: Dobra gadaj pan, co Paździoch chciał ode mnie.
Paździoch: Ojciec przewidział że przyjdziesz pan tego roku, dokładnie tego miesiąca, tylko on podawał jutrzejszą datę, nie dzisiejszą
Ferdek: Kurde. Twój tatuś to nigdy we mnie nie wierzył wiesz Januszku? Powiem ci dziecko moje, że ty masz oczy po mamusi
Paździoch: Dziękuję, ale przejdźmy może do rzeczy, zaraz mam mieć spotkanie, właśnie dlatego odsypiałem, przepraszam za ten szlafrok.
Paździoch wstaje.
Paździoch: Chciał panu przekazać ten oto...
Paździoch podchodzi witrynki z której wyjmuje pudełko z bombonierkami, a z niego dwie kartki
Paździoch: Ten oto list
Ferdek: A co to za gówno?
Paździoch: List. Uwaga czytam: Ferdynandzie...przykro mi że nie mogę ci tego powiedzieć w twarz, ale zarazem dzięki temu mogę wreszcie powiedzieć to w całości. Jesteś pan pasożyt, nierób społeczny, zatruwałeś mi pan życie tyle lat...
Ferdek: Panie, a zasadził panu ktoś kiedyś kopa w coś?!
Paździoch: Przecież to nie ja, tylko mój ojciec!
Ferdek: Ale pan wyglądasz jak on! Znaczy poza oczami. Czytaj pan, ale pomiń pan wszystkie wyzwiska na mnie.
Paździoch przewraca kartkę
Paździoch: Dobrze, to tu jest jeszcze na koniec takie zdanie: Twoja żona jest świetna w łóżku.
Paździoch patrzy na Ferdka, ten ledwo siedzi nieruchomo na kanapie.
Ferdek: No czytaj mądralo czytaj
Paździoch: Zwołałem pana tutaj panie Ferdku, bo chcę żebyś pan na własne oczy zobaczył kim pan tak na prawdę jesteś, zapraszam do pokoiku kadrowej.
Ferdek: Znaczy się gdzie?
Paździoch: A tutaj
Paździoch wskazuje na kuchnię
Paździoch: Kadrowej co prawda nie ma, ale pokój jest
x
- "Kuchnia"
Kuchnia, jednak nie taka sama. Zamiast szafek stoją regały z aktówkami i teczkami. Ustawione są alfabetycznie, są ponaklejane karteczki z każdą z liter alfabetu. Paździoch właśnie wchodzi tu z Ferdkiem.
Paździoch: Tu jest dosłownie każdy we Wrocławiu, nic się przed nikim nie ukryje.
Ferdek: Kurde, panie.
Ferdek zwraca uwagę na zamkniętego laptopa na stole
Ferdek: Panie, ale przecież podobno społeczeństwo nie ma laptopów
Paździoch: Cóż, co wolno wojewodzie...
Do "kuchni" wchodzi kobieta ubrana jak sekretarka.
Kobieta: Panie Paździoch przyszedł wirusolog, czeka na piętrze z eksperymentami
Paździoch: A dobrze, już idę, już idę
Kobieta wychodzi.
Paździoch: Musze lecieć
Paździoch podchodzi do regału z literą K, szuka chwilę i daje Ferdkowi cienką aktówkę z napisem "Ferdynand Kiepski", kładzie na stole.
Paździoch: W sumie... wie pan, może i lepiej, że pan to zobaczy sam. Do zobaczenia, będę za jakieś 20 minut. Aha i nie próbuj pan uciekać, służba jest na każdym korytarzu i piętrze.
Paździoch wychodzi. Ferdek patrzy za nim. Wstaje i podchodzi do litery P
Ferdek: Pazdan, Październicki, Paździerzowski, Paździerzowska, Paździochowa - jest!
Ferdek bierze teczkę z napisem "Halina Kiepska"
Ferdek: Nawet własną żonę spisuje, menda jedna
Ferdek otwiera teczkę, zawiera ona tylko zdjęcia z Haliną i Paździochem z wakacji w jakimś egzotycznym kraju, prawie się wysypują z tej teczki. Na każdym ze zdjęć ma szczery uśmiech, a Paździoch na każdym ma na sobie drogi garnitur. Jest na przykład zdjęcie jak Halina się opala, jest zdjęcie jak trzyma beczkę z napisem "ropa naftowa", jest zdjęcie jak się całuje z Paździochem. Ma na sobie drogą biżuterię
Ferdek: Halincia...
Ferdek odkłada zdjęcia do teczki, a teczkę na bok, nie może dalej tego oglądać, otwiera swoją teczkę.
Ferdek: O to już jest coś. Ferdynand Kiepski, urodzony w: brak danych. W okolicach roku 1980 karany za różne występki po alkoholu. Bezdomny, często widywany był przez tak zwanych "meneli spod mostu zwierzynieckiego", wszczynał awantury i nałogowo pił. W latach 1982-1983 przebywał w zakładzie karnym. Zmarł w 1985 na zatrucie alkoholowe po upiciu się do nieprzytomności, w szpitalu zdołał powiedzieć jeszcze, że pił po stracie ostatniego kolegi...
Ferdek zamyka teczkę
Ferdek: Kurde. Teraz wypadałoby się czegoś napić.
Ferdek patrzy na laptopa. Zaczyna się śmiać.
Ferdek: Nie, to nie może być tak proste kurde.
Ferdek otwiera laptopa
Ferdek: No ta oczywiście, że nie jest
Widzimy ekran laptopa z napisem "Hasło: "
Ferdek: Kurde no! No i dupa. D! U! P! A!
Widzimy ekran laptopa z napisem "hasło dodane poprawnie"
Ferdek się śmieje.
Ferdek: No to enter panie Paździoch, hahaha!
xɪ
- Salon Kiepskich - dzień
Mariola siedzi na fotelu. Gada przez telefon.
Mariola: No co ty? No co, co ty? No co ty? NIe gadaj, nie no nie gadaj, nie no no co ty, no co ty? Nie gadaj, co? Nie no nie gadaj
Do salonu wchodzi Ferdek i Halina z zakupami.
Ferdek: Cześć Mariolcia
Mariola: O cześć tatuś, cześć mamuś. Co? Nie, moi starzy z pracy wrócili, no gadaj. No nie gadaj? No co ty?
- Kuchnia - dzień
Halina i Ferdek stawiają siatki z zakupami na stole, Halina wyjmuje z jednej kwiaty i wącha je
Halina: Ale ja ci powiem Ferdek, że ty to taki dżentelmen jesteś, że na prawdę. Aż mi głupio, harujesz jak wół, a i tak robisz dla mnie tyle, a ja dla ciebie w zasadzie nic
Ferdek: Oj Halincia uwierz mi, robisz dla mnie wiele i ja jestem tobie na prawdę kurde dziewczyno wiele wdzięczny
Halina: Ferdziu kochany jesteś
Dają sobie buziaka
Halina: Kochanie, na nikogo bym cię nigdy nie zamieniła!
xɪɪ
- Korytarz - dzień
Ferdek wychodzi ze śmieciami z mieszkania, z mieszkania Paździochów słyszymy kłótnię, Paździoch wybiega z mieszkania, a w zasadzie Helena go wyrzuca.
Helena: Won z chałupy powiedziałam! I nie wracaj dopóki nie zahaczysz o pośredniak, alkoholiku jeden, przebrzydły! O, dzień dobry panie Ferdeczku
Ferdek: Dzień dobry
Helena: Widzisz Marian, patrz jak wygląda przykład człowieka nieupadłego i pracowitego, jełopie jeden
Helena zamyka drzwi z trzaskiem
Marian (nietrzeźwo): Panie, dlaczego w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem?
Ferdek: Panie Paździoch... Dopóki żyję, to pan pracy nie znajdzie, myślę, że byłoby wtedy o jednego nieroba i pasożyta za mało w ekosystemie, hahaha
Koniec.