S02e12 (24) "REWANŻ"
OPIS: Boczek w wyniku wielu układów zostaje kierownikiem bazaru na którym pracuje Paździoch, Ferdek radzi mu żeby zwolnił Paździocha, ten tak robi. Bohaterowie nie wiedzą, że to prawdziwy szczyt góry lodowej ich problemów i perypetii.
Odcinek długi jak sam sk*rwesyn, tak tylko uczulam
W rolach głównych:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Paździoch - Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Gościnnie:
Heinrich Von Wunderwaffel - Krzysztof Dracz
Inspektor Stefan Zakapior - Krzysztof Dracz
Hiroshima - jakiś chińczyk, wszystko jedno
______________________________________________
SCENA I
PRZEDPOKÓJ - NOC
Rozlega się pukanie, a nawet równolegle rozlega się wszędy także wk*rwiony głos Ferdka
[ FERDEK ]: No idę kurde, czecia w nocy jest do cholery !
W drzwiach stoi ku waszemu zaskoczeniu Paździoch. Jest mocno pijany, widać, że jest nieco poirytowany, ale przez dużą ilość alkoholu we krwi, raczej bardziej zrezygnowany. Mimo to mówi dość energicznie i jest przyjaźnie nastawiony do Ferdka.
[ PAŹDZIOCH ]: Panie Ferdku, to ja
[ FERDEK ]: No niestety kurde widzę. Czego ?
Paździoch bez zastanowienia wyjmuje pół litra.
[ PAŹDZIOCH ]: Można ?
Ferdek dodaje stanowczo:
[ FERDEK ]: Panie Paździoch, jeżeli Pan myśli, że ja o tej porze chce się alkoholizować z kimś tak idiotycznym jak pan.. to dobrze pan myśli, zapraszam
______________________________________________
SCENA II
KUCHNIA - NOC
Typowa scena nocno-kuchenna.
Na stole dwa kieliszki, jedna 500-tka i słoik ogórków. Paździoch zachwyca się właśnie nad aromatem jednego z nich.
[ PAŹDZIOCH ]: Panie Ferdku, muszę Panu powiedzieć, że świetne ogórki, dawno tak wybornych kiszonych nie jadłem
[ FERDEK ]: No wiadomo Panie, w końcu to domowa robota
[ PAŹDZIOCH ]: No, Panie ja pamiętam jak z matką sam takie kisiłem, w kamionce, w taaakiej wielkiej, Panie Ferdku. Achh no to se ne vrati
[ FERDEK ]: No ta no kiedyś to było, znaczy w zasadzie nic nie było, ale było...
[ PAŹDZIOCH ]:... było lepiej
Dokończył Paździoch.
[ FERDEK ]: Tak, tak, tak panie Marianie zgadzam się w całej rozciągliwości. Moja żona, na ten przykład to teraz zarabia dwa tysiące, a kiedyś proszę pana to zarabiała dwadzieścia milionów, i to niby kiedyś była komuna ?
[ PAŹDZIOCH]: Nie, dzisiaj jest panie Ferdku komuna, zgadzam się z panem, a teraz to tylko ta korupcja, wyścigi szczurów i tak dalej
[ FERDEK ]: No
[ PAŹDZIOCH ]: Ale zaraz, tak jeszcze wracając do tych ogórków, to z tego co widziałem, tak jeszcze wczoraj, to w swojej szafce piwnicznej, w ogóle już nie masz Pan ogórków, yyy to znaczy...
Paździoch dopowiada od razu energicznie.
[ PAŹDZIOCH ]: ...Znaczy, oczywiście, wiem o tym przez całkowity przypadek
[ FERDEK ]: hah, Panie bo to nie moje są
[ PAŹDZIOCH ]: Tak ? A czyje ?
[ FERDEK ]: Panie ja to z piwnicy zapieprzyłem, to Boczka
Paździoch wypluwa momentalnie spożywane warzywo i wyciera język o koszulkę.
[ FERDEK ]: Nie no panie nie przesadzaj Pan, tez gnoja nie lubię, ale akurat ogórki to robi dobre, zresztą kradzionemu koniu się w zęby nie zagląda kurde
[ PAŹDZIOCH ]: Nie no Panie niech Pan nawet nie mówi nic o tym zasranym Boczku
[ FERDEK ]: Ta ? A co on znowu tragicznego zmajstrował ?
[ PAŹDZIOCH ]: Panie powiem panu, tylko mi pan najpierw nalej bo mnie rozniesie zaraz karwasz twarz !
[ FERDEK ]: A oczywiście, oczywiście, nalewać to ja zawsze z przyjemnością mogę
Ferdek nalewa do obu kieliszków, wznosi toast
[ FERDEK ]: No, to Panie: żyrafy wychodzą z szafy
Oboje się krzywią, Ferdek zakąsza ogórkiem, a Paździoch nie
[ FERDEK ]: Panie weź se Pan ogórem zakąś , bo to jakaś mocniejsza sprawa jest panu powiem
[ PAŹDZIOCH ]: Niee w życiu, Panie Ferdku, nie tym badziewiem od Boczka
[ FERDEK ]: Nie to nie. No to mów pan, bo ja nie mam całej nocy na pana. W zasadzie to umowa jest taka, że dopóki jest wódka, to pana słucham.
[ PAŹDZIOCH ]: No dobrze, to zaczęło to się miesiąc temu yyy bo pan ogólnie wiesz, gdzie teraz pracuje Boczek ?
[ FERDEK ]: No szczerze, to wie Pan Panie Paździoch, ja to mu tylko raczej tak na podwórku "Dzień dobry" powiem, albo pod kiblem prawda yyy na przykład: "wypierdzielaj stąd" albo tak wie pan, tak po prostu "ty erosomański grubasie" no wie pan to kurde niski poziom człowieka jest jak dla mnie, najniższy, zero można by rzec. Więc ja tam nie wiem za bardzo z nim nie gadam prawda, a co ? To on już nie rzeźnik kurde ?
[ PAŹDZIOCH ]: Ach, rześnik, rzeźnik, Panie Ferdku. On... dokładnie miesiąc temu zatrudnił się na bazarze... na moim bazarze, znaczy na tym na którym pracuję rzecz jasna.
[ FERDEK ]: No nie pierdziel pan
Ferdek się śmieje
[ FERDEK ]: Hahaha, druga menda bazarowa kurde. A on jako co tam jest ?
[ PAŹDZIOCH ]: No, ma szczękę na przeciwko wejścia, handluje głównie wyrobami mięsnym, no wie pan jakaś wędlina, schab, boczek
[ FERDEK ]: Hahaha Boczek. Nie, no ale to to tak pana wkurzyło ?
[ PAŹDZIOCH ]: Oj nie panie, jest znacznie gorzej. Przyznam się panu, że korzystam z tego, że mam szczękę obok tej budki takiej w której siedzi nasz kierownik: Heinrich Von Wunderwaffel
[ FERDEK ]: To ten taki co jak ten Dracz z telewizji wygląda ?
[ PAŹDZIOCH ]: Yyy jaki Dracz ?
[ FERDEK ]: No, nie ważne, mów pan o co się rozchodzi, bo ja nie mam całej nocy na pana
[ PAŹDZIOCH ]: No tak, no to mówię, że korzystam z tego i nie raz przysłuchuję się jego rozmowom, tak z nudów wie pan. I od miesiąca jego najczęstszym gościem jest Boczek.
[ FERDEK ]: Haha, a co opierdziel świnia jedna złodziejska dostaje od Wafela, co ?
[ PAŹDZIOCH ]: A, panie, chciałbym żeby tak było. Za każdym razem Boczek przychodzi do niego z kwiatami, z goździkami konkretnie, czasem jeszcze jakaś reklamóweczka z drogą wędliną, za darmo dojdzie. I oczywiście:
Paździoch zaczyna naśladować głos Boczka
[ PAŹDZIOCH ]: "Kochany panie kierowniku w mordę jeża to, w mordę jeża tamto"
[ FERDEK ]: No patrz pan, a to świnia wazeliniarska jedna
[ PAŹDZIOCH ]: Ha panie a to jeszcze nie wszystko, grubas jeden ostatnio mu nogi mył, raz widziałem jak Kwaśniewską jechałem jak ten grubas normalnie jego teściową na wózku ciągnie wzdłuż chodnika.
[ FERDEK ]: Nie no panie, to juz jest poniżej wszelkiego poziomu krytyki kurde, nawet ja SWOJEJ teściowej nie ciągne na spacery
[ PAŹDZIOCH ]: No właśnie ta świnia, coś kombinuje, tylko karwasz twarz nie wiem co. Wczoraj na przykład to mu mówił, że "o panie kierowniczku kochany pan to się marnuje na tym bazarze, pan to jakimś papieżem powinien zostać, w mordę jeża albo prezydentem.
[ FERDEK ]: No nie, no panie nawet mnie pan nie denerwuj, papieżem ?
[ PAŹDZIOCH ]: No dokładnie, panie Ferdku, ale to jeszcze nic. Od miesiąca on całym bazarem trzęsie, ostatnio musiałem w trakcie pracy wyjść z mojej szczęki, bo akurat ktoś zaparkował takim samym wartburgiem jak mój na parkingu, a mi ktoś urwał jedno lusterko, no to myślę sobie to ja też komuś urwę, jak to ten sam model, to wiadomo że będzie pasować
[ FERDEK ]: No ta no logiczne
[ PAŹDZIOCH]: No, a ten pornograficzny świniak już na paluszkach do kierownika i oczywiście naskarżył. I tak każdemu, a ten zasrany Wunderwaffel to tylko "Marian robisz to źle, bierz przykład z Pana Arnolda", całym bazar trzyma w garści.
[ FERDEK ]: Wie pan co ja panu powiem, że ja całe życie uważałem, że ten Boczek to dno społeczne
[ PAŹDZIOCH ]: No
[ FERDEK ]: Ale teraz proszę pana uważam, że nazywając go tak, obrażam wszystkie dna społeczne. Bo to jest po prostu kurde dno dna proszę pana
[ PAŹDZIOCH ]: No dokładnie sąsiedzie
[ FERDEK ]: I ja panu powiem, że jak ja tylko gdzieś spotkam tego Boczka, to mu takiego, o takiego kopa w dupę zasadzę !
______________________________________________
SCENA III
PRZEDPOKÓJ - DZIEŃ
Znowu rozlega się pukanie, tym razem jednak Ferdek ma gościa w dzień.
[ FERDEK ]: Kurde no spokojnie, nie pali się, przecież się nie rozerwię
Ferdek otwiera, w drzwiach stoi Boczek w garniturze, w reku trzyma setkę wódki
[ BOCZEK ]: Dzie...
[ FERDEK ]: Czego ?
[ BOCZEK ]: Panie bo wódkia mi się do ręki przykleiła i nie mam z kim jej wypić
[ FERDEK ]: No ciekawe, bardzo ciekawe panie, a co pan żeś się w ogóle przystroił tak jak Tadzik Norek na otwarcie kanała ?
[ BOCZEK ]: haha, panie to pogadaj pan ze mną, przy...
Boczek wyjmuje drugą setkę
[ BOCZEK ]: ...małym co nie co
[ FERDEK ]: No właśnie, panie cosik małe to co nieco
[ BOCZEK ]: Jak małe, to możemy trochę powiększyć
Boczek kładzie jedną setkę na podłodze i wyjmuje z reklamówki pół litra
[ FERDEK ]: No, przyznaje teraz ilość alkoholu jest odpowiednia, prawda. Ale !..... Jeżeli pan myślisz, że ja napiję się z kimś kto jest tak wredną świnią wazeliniarską i która tak skrzywdziła mi sąsiada.... to dobrze pan myśli, zapraszam kurde zapraszam
______________________________________________
SCENA IV
KUCHNIA - DZIEŃ
Ferdek i Boczek siedzą przy stole w kuchni, na stole dwa kieliszki, ten sam słoik ogórków, dwie setki i pół-litra. Boczek delektuje się właśnie jednym z ogórków ze słoika.
[ BOCZEK ]: Mmm. Panie toż to ambrozja jest, w morde jeża !
[ FERDEK ]: A no ta panie, bo to prawdziwe, domowe takie
[ BOCZEK ]: No, panie ja takie same se robię, też tyle kopera dodaje. Tylko mi ktoś zapieprzył ostatni słoik z piwnicy...
[ FERDEK ]: No tak panie, ja słyszałem że to ten złodziej Paździoch
[ BOCZEK ]: A to świnia jedna ! Nie gadaj pan
[ FERDEK ]: No, ale na prawdę, mówił że to za to że pan całym bazarem trzęsiesz, no świnia panie mściwa jedna
[ BOCZEK ]: A właśnie panie Ferdku, już pamiętam, co miałem panu powiedzieć !
[ FERDEK ]: No dobre, to zaraz tylko się napijemy, bo wie pan my tu pierdu pierdu, a tu procenty sobie uciekają do ciepłych krajów
Ferdek rozlewa trunek do kieliszków. Wznosi toast.
[ FERDEK ]: No, to wpadła Krysia do betoniarki
Sąsiedzi się krzywią. Oboje zagryzają ogórkami
[ BOCZEK ]: No, bo pan se tak pijesz, a pan nawet nie wiesz z kim se pan tak pijesz
[ FERDEK ]: No jak z kim, no z panem, z normalnym pospolitym Arnoldem Boczkiem, przecież nie z Barbarą streisand
[ BOCZEK ]: No właśnie panie wcale nie z takim normalnym
[ FERDEK ]: A jakim ? Nienormarnym ?
[ BOCZEK ]: Z Arnoldem Boczkiem - kierownikiem panie !
Ferdek pluje spożywanym ogórkiem, z zaskoczenia
[ FERDEK ]: Jak ? Że niby gdzie ?
[ BOCZEK ]: Na bazarze, a ! bo pan przecież nic nie wiesz...
[ FERDEK ]: Wiem wiem panie, mów pan o co się rozchodzi
[ BOCZEK ]: A no bo wie pan poprzedni kierownik, Heinrich Von Wunderwaffel ten taki, wie pan co wygląda jak ten Dracz z telewizji
[ FERDEK ]: No wiem wiem panie, do rzeczy kurde, bo ja nie mam całego dnia na pana
Boczek mówi podekscytowany
[ BOCZEK ]: No to on se stwierdził, że zostanie albo papieżem, albo jakimś prezydentem i mi oddał tą posadę, mówiąc, że tylko ja się nadaję, w mordę jeża !
Ferdek śmieje się nieprzerwanie przez najbliższe parę sekund.
[ BOCZEK ]: Panie Ferdku, wszystko w porządku, w mordę jeża ?
[ FERDEK ]: Hah, panie w jak największym. Panie Boczku ja mam do pana wielką ogromną prośbę, żeby pan to dla mnie zrobił, jak już pan tym kierownikiem żeś jest.
[ BOCZEK ]: Że niby co zrobił ?
[ FERDEK ]: No ja chciałbym Panie Boczek żeby pan taką jedną, przyznaję nie miłą mi i dość wredną osobę zwolnił
[ BOCZEK ]: Że niby jaką ?
Ferdek szepcze coś Boczkowi na ucho.
______________________________________________
SCENA V
SYPIALNIA - NOC
Ferdek lezy na łóżku i czyta gazetę z nagłówkiem "Piękny gest terrorysty. Czy incydent ze spaloną stodołą to hołd dla piosenki Czesława Niemena ?" Pod tym sporym nagłówkiem, zdjęcie płonącej stodoły i parę Islamskich terrorystów.
Halina natomiast wstaje z toaletki, zdejmuje szlafrok i w piżamie kładzie się do łóżka.
[ HALINA ]: Ferdek
[ FERDEK ]: No ?
[ HALINA ]: Ale ty odłóż tą gazetę, bo ja sobie mogę mówić, a ty i tak nie będziesz słuchał
Ferdek poirytowany odkłada gazetę
[ FERDEK ]: Halina przecież wiesz, że i tak czy siak ciebie nie słucham.
[ HALINA ]: No no, bo rozmawiałam słuchaj z tym Boczkiem...
[ FERDEK ]: No ? I co ?
[ HALINA ]: No i się go pytałam czy jak już jest tym kierownikiem to czy by ci pracy nie załatwił
[ FERDEK ]: Nie no Halina, nie no kurde jak ty mogłaś się go o coś takiego pytać ?!
[ HALINA ]: Ale o co ci chodzi ?
[ FERDEK ]: No jak o co mi chodzi. No Halincia, no on ma wiesz swoje problemy, ma jakieś tam te swoje papierki, srerki, prawda. A ty mu jeszcze dupę zawracasz moją osobą.
[ HALINA ]: No, ale on powiedział, że właśnie mu się miejsce zwolniło.
[ FERDEK ]: Tak ? o kurde !
Ferdek się śmieje
[ FERDEK ]: ... kurde czyli jednak się udało...
[ HALINA ]: Co się udało ? I z czego ty tak rechoczesz, bo ja nie rozumiem
[ FERDEK ]: Nie nic nic Halincia, nic.
[ HALINA ]: No, to co ty na to ?
[ FERDEK ]: Że niby na co ?
[ HALINA ]: No żeby cię zatrudnił na tym baza...
[ FERDEK ]: Nie no kurde Halinki, nawet mnie nie obrażaj, przecież to obarcza w moją godność osobistą
[ HALINA ]: Jaką znowu godność Ferdek ?
[ FERDEK ]: Halincia nie dowcipkuj, dobre ? Jak w jaką kurde godność, no Halincia no ja nie będę gaciów brudnych sprzedawał nawiedzonym emerytom, kurde Halinka no ja jestem stworzony do wyższych celów
[ HALINA ]: A od kiedy grzanie fotela przed telewizorem jest wyższym celem ?
[ FERDEK ]: Oj Halincia, ty biedna dziewczyno, Pan Bóg mnie przeznaczył do ważnego celu tu na ziemi, o którym ty mały człowieczek jeszcze nie wiesz.
[ HALINA ]: No ciekawe niby po co
[ FERDEK ]: Halincia, po co to się nogi nocą
Słyszymy pukanie do drzwi
[ FERDEK ]: Kurde Halincia ktoś puka
[ HALINA ]: Może to Bóg, przyszedł wyjawić mi cel twojego istnienia
[ FERDEK ]: Oj Halincia, ty tylko dowcipkujesz i dowcipkujesz... to Paździoch pewnie
Ferdek powoli wstaje z łóżka i zakłada klapki. Ktoś dalej puka
[ HALINA ]: Ta, Paździoch, pewnie z butlą !
[ FERDEK ]: No Halincia no co zrobisz, taki kraj no, no idę kurde, czekać mi tu ! Halincia, laczka gdzieś zgubiłem
Ferdek szuka kapcia pod łóżkiem
[ HALINA ]: To idź boso do cholery, przecież ja muszę rano wstać, a i w ogóle jeżeli to faktycznie Paździoch, to proszę mi go natychmiast stąd wyrzucić !
[ FERDEK ]: Halincia ja bym chciał, ale nie mogię
[ HALINA ]: Owszem możesz, dość tego chlania dzień i noc, kiedy ty w ogóle trzeźwiejesz ?!
[ FERDEK ]: O Halincia jest skubaniec
Ferdek zakłada kapcia i idzie do przedpokoju
[ FERDEK ]: No idę kurde, noc jest kurde, co jest kurde i ten tego, o
Ferdek robi zaskoczoną minę, w drzwiach stoi nie Paździoch, a nawet nie Boczek, tylko Helena.
[ FERDEK ]: O Pani Paździochowo dzień dobry, a co panią sprowadza w moje skromnę kurde progi ?
[ HELENA ]: A Panie Ferdku, bo przyszłam po żelazko
[ FERDEK ]: Aaaa żelazko.... yyy żelazko ?
[ HELENA ]: No żelazko pożyczyć
[ FERDEK ]: Nie no to jak pożyczyć, to nie mam i nie dam, a nawet jakbym miał to bym też nie dał, skoro bym sam miał. A poza tym to trochę kurde nie za późno na prasowanie ?
[ HELENA ]: Nie, nie Panie Ferdku, pan mnie źle zrozumiał, to nie do prasowania
[ FERDEK ]: Ahaaa... a ale, że niby do czego ?
[ HELENA ]: A do wieszania, Marian chce się powieśić
[ FERDEK ]: A to trzeba było tak od razu, proszę, proszę poczekać.
Ferdek idzie do salonu, Paździochowa się niecierpliwi, Ferdek wraca po chwili z żelazkiem
[ HELENA ]: O, dziękuję panie Ferdku
[ FERDEK ]: A to nic, wie pani... tylko to do zwrotu !
[ HELENA ]: Nie no jak do zwrotu, jak...
[ FERDEK ]: No dobre no wystarczy pół litra, a a prosze mi jeszcze powiedzieć. Co temu staremu debilowi odbiło z tym wieszaniem, a no i oczywiście, dlaczego tak późno
[ HELENA ]: A Panie Ferdku, szkoda gadać, wszystko przez Boczka, kierownik zasrany jeden zwolnił Mariana....
Ferdek wybucha śmiechem
[ HELENA ]: Panie Ferdku, wszystko w porządku ?
[ FERDEK ]: Tak tak, Pani Paździochowo, aha i jakbym miał się w czymś przydać, to mnie prosze nie wołać, bo ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego
[ HELENA ]: A w zasadzie... w zasadzie to wie pan co ?
Ferdek dalej lekko się śmiejąc odpowiada pytaniem:
[ FERDEK ]: No, no co ?
[ HELENA ]: Jest taka sprawa, tylko to na taki bardziej neutralny teren
[ FERDEK ]: A to Pani Paździochowo, to ja znam takie bardzo ustronne miejsce, proszę, proszę za mną kurde
______________________________________________
SCENA VI
KORYTARZ - NOC
Ferdek prowadzi Paździochową w stronę kibla.
[ FERDEK ]: O tędy proszę
[ HELENA ]: Zara Panie to pan mówiąc o ustronnym miejscu to miałeś kibel na myśli ?
[ FERDEK ]: No, a niby co kurde
[ HELENA ]: Gówno, wszyscy jesteście tacy sami, ehh no dobra właź pan
Ferdek z Heleną wchodzą do toalety.
Helena mówi bardzo cichym głosem
[ HELENA ]: Panie Ferdku, to jest taka bardzo delikatna sprawa
[ FERDEK ]: A przepraszam, jak bardzo delikantna ?
[ HELENA ]: Bardzo, chodzi o mojego męża
[ FERDEK ]: O Jezu...
[ HELENA ]: Ale panie, poczkej pan, w grę wchodzą niemałe pieniądze
[ FERDEK ]: A to przepraszam, to proszę mówić
[ HELENA ]: Panie Ferdku, bo ja bym mu nie pozwoliła na to samobójstwo tak normalnie, no wie pan jednak zawsze mam się na kim wyżyć, no i zawsze to dwa tysiące miesięcznie więcej w kieszeni.... Ale chodzi o to, że wiem, że Marian zaczął spisywać testament, a z kolei wczoraj wypłacił z bankomatu...
Helena mówi Ferdkowi kwotę na ucho.
Ferdkowi, włosy stają dęba, dosłownie.
[ FERDEK ]: O, o, o kurde. A a a skąd państwo tyle mają ?
[ HELENA (Poirytowana, mówi szybko) ]: A gówno to pana obchodzi !
[ FERDEK ]: No dobre no, no ale co ja mam z tym wspólnego ?
[ HELENA ]: No bo przecież ja nie wiem komu on chce te pieniądze zapisać w testamencie, jak mi: to niech zdycha dziad w konwulsjach, a jak nie mi: to sama mu te konwulsję zafunduję, dopóki nie zmieni testamentu !
[ FERDEK ]: No dobre kurde, ale co ja dalej kurde nie rozumie co mam z tym wspólnego
[ HELENA ]: Panie Ferdku, bo mój mąż to wie pan co najwyżej do mnie powie, że jestem "głupia małpa"...
Ferdek się cieszy
[ FERDEK ]: Ta
[ HELENA ]: Albo "wredna flądra"
[ FERDEK ]: No tak tak
[ HELENA ]: O, albo "Stara wyliniała szczurzyca"
[ FERDEK ]: No, albo ja jeszcze słyszałem kiedyś o pani yy o o takie yy....
Ferdek próbuje sobie przypomnieć
[ FERDEK ]: O! "Stara gruba rura"
[ HELENA ]: O, a tego to ja nie słyszałam
[ FERDEK ]: A widzi pani
[ HELENA ]: No właśnie, sam pan widzi, a do pana to zawsze coś miłego powie
[ FERDEK ]: Nie no....
[ HELENA ]: ....Wódeczki się napije
[ FERDEK ]: A to tak, to tak to muszę przyznać
[ HELENA ]: Więc jakby mógł pan z nim, tak delikatnie porozmawiać i tak delikatnie go zapytać, komu on chce zapisać tę niebagatelną prawda sumę, to wie pan....
[ FERDEK ]: No dobre, ale to nie sa tanie rzeczy wie pani
pani Paździochowo
Helena zmienia wyraz twarzy, jest mniej przyjaźnie nastawiona, krzyżuje ręce.
[ HELENA ]: Ile ?
[ FERDEK ]: Pół
[ HELENA ]: Tysiąca ?
[ FERDEK ]: Nie, litra
[ HELENA ]: A to w porządku. Aha i niech pan nie wspomina mojemu mężowi nic o Boczku
[ FERDEK ]: Pani Paździochowo, ja nie mam w zwyczaju rozmawiać o tym złodzieju
[ HELENA ]: A właśnie i jeszcze a propos złodzieji, czyli mojego męza, Panie Ferdku ja bardzo proszę żeby pan tak mówił, żeby on się nie domyślił, że to ja pana prosiłam
[ FERDEK ]: No tak, ale to to pani Helenko, kosztuje dodatkowo
[ HELENA ]: Do cholery, dobra ile tym razem ?
[ FERDEK ]: sto
[ HELENA ]: W sensie, że setkę ?
[ FERDEK ]: W sensie, że złotych
[ HELENA ]: Panie idź Pan, pan chyba jesteś nie normalny !
[ FERDEK ]: No, ale Pani paździochowo, chyba za coś muszę kupić alkohol, dla pana Mariana, bo wie pani to straszny alkoholik jest, z nim się nie da wogle bez wódki rozmawiać
Helena wydaje odgłos zdenerwowania w stylu "Yhhh!" i wyjmuje banknot pięćdziesięcio złotowy z kieszeni
[ HELENA ]: Masz pan te swoje zasrane PIĘĆDZIESIĄT złotych i ani grosza więcej ! Ale jak się pan do jutra się nie dowiesz to mi pan masz oddać, i ostrzegam: z zaliczką !
[ FERDEK ]: Pani Paździochowa, wszystko będzie tip hop,, kurde !
oboje wychodzą z kibla.
Kiedy wychodzą na korytarz, ze swoich mieszkań wychodzą kolejno Halina i Paździoch. Paździoch ma na szyi urwaną pętlę sznurka.
[ HALINA ]: Ferdek ! Gdzie ty się szlajasz po nocy, i co ty robiłeś z Panią Heleną w kiblu ?
[ PAŹDZIOCH ]: Helena, jak mnie zdradzasz z kimś takim jak Kiepski, to ja ci ręczę że tym bardziej się zabiję !
[ HELENA ]: Marian, nie pierdziel, bo ci pikawa siądzię, a do pewnego czasu mi jeszcze będziesz potrzebny, won do siebie kartofle obierać !
[ PAŹDZIOCH]: Nie no, ja nie wytrzymam...
[ HALINA ]: Panie Paździoch, wszystko w porządku ? Co pan taki bez życia ?
[ HELENA ]: Pani Halinko jeszcze nie bez życia, ale już blisko !
Helena się śmieje. Halina kręci głową i wraca do sypialni, a Paździoch wraca do mieszkania, Helena zwraca się do Ferdka.
[ HELENA ]: No i ani słowa o naszej rozmowie ! I nie upij go pan za bardzo, bo jeszcze dziadyga odzyska chęć do życia !
[ FERDEK ]: Pani Paździochowo, ja alkoholu nie lubię, i na pewno nikogo nie będę upijał, dobranoc
______________________________________________
SCENA VII
SALON - DZIEŃ
Halina ceruje skarpetki, jest nadąsana, zza zamkniętych drzwi w kuchni słyszymy Paździocha i Ferdka śpiewającego:
Jeszcze po kropelce
Jeszcze po kropelce
Póóóóóki wódka
jest w butelce
Pijmy do wieczora
Pijmy do wieczora
I śpiewajmy sto lat sto lat
Do salonu wchodzi Helena.
[ HELENA ]: O, dzień dobry pani Halinko, nie widziała pani mojego mężą ?
[ HALINA ]: Widziałam pani Helenko, mój jełop właśnie się zabarykadował z nim w kuchni i go upija do nieprzytomności wódką, piją tak od czwartej rano
[ HELENA ]: No nie no. A to świnia jedna...
[ HALINA ]: Słucham ?
[ HELENA ]: A nie nic, nic to ja przyjdę później, do widzenia !
Helena wychodzi
______________________________________________
SCENA VIII
KUCHNIA- DZIEŃ
Przenosimy się do kuchni, sąsiedzi przestali już śpiewać, są zupełnie pijani, mówią dość niewyraźnie i zioną alkoholem
Na stole leży potłuczony słoik z ogórkami, parę pustych flaszek i sporo pustych puszek[/b
[ FERDEK ]: panie Paździochu, ja panu powiem, że ten Boczek, za to co panu zrobił to powinien zgnić w pierdlu
[ PAŹDZIOCH]: Oczywiście, że tak panie Ferdku, trudno mi się z panem nie zgodzić. Panie, trzydzieści lat tam pracowałem i co ? I to tyle, przez takiego jednego grubasa pronograficznego ? To niech się nie dziwią, że chcę ze sobą skończyć
[ FERDEK ]: A no właśnie, panie Marianie, bo bym zapomniał. Ja oczywiście nie oddalam pana od samobójczej prawa wizji, ale mógłby pan z tym trochę poczekać, dopóki pan nie dokończy niektórych spraw, prawda
[ PAŹDZIOCH]: Ale jakich spraw, co pan ma na myśli ?
[ FERDEK ]: No cóż panie Marianie, nie będę obwiniał w bawełnę, jest pewna osoba która zleciła mi śledztwo żebym się dowiedział komu pan chcesz zapisać tyle tych euro, w testamencie i jeszcze ta osoba mnie prosiła żebym nie zdradzał, że to pana zona Helena
[ PAŹDZIOCH]: Panie Ferdku, czy pan jesteś na prawdę tak naiwny żeby myśleć, że ja, dam cokolwiek tej złej kobiecie w spadku ?
[ FERDEK ]: To znaczy, no wie pan, mnie od początku wydawała się ta sprawa śmierdząca, ale wie pan no jak wódkię proponują to grzech odmówić. A przepraszam, jak mógłbym się pana zapytać, kurde no to po co panu taka kasiora, co pan chcesz ze tym zrobić ?
[ PAŹDZIOCH]: Panie Ferdku, bardzo przepraszam, że będę musiał pana rozczarować, ale nie mogę tego panu zdradzić, ale mogę panu powiedzieć, że na pewno nie zapisuję tego swojej żonie
[ FERDEK ]: Dobre to ja proponuję po lampce wódki
[ PAŹDZIOCH]: Bardzo proszę
Ferdek nalewa do obu kieliszków. Wznosi toast.
[ FERDEK ]: No, to panie Paździoch: Zupa z trupa !
Oboje się krzywią, Paździoch po chwili łapie za całą butelkę pół-litrówki, jest ona w połowie pełna (Lub w połowie pusta)
[ PAŹDZIOCH]: Wie pan co, panie Ferdku ? Mam w dupie to wszystko !
Paździoch dopija do końca pozostałość butelki.
[ FERDEK ]: Zara panie, pan jesteś normarny czy nie normarny ?
Paździoch krzywi się wręcz teatralnie i jest już zupełnie pijany
[ PAŹDZIOCH]: Panie Ferdku, powiem więcej, ja jeszcze nigdy nie byłem normalniejszy, pan swoją wódką otworzyłeś mi oczy, życie jest piękne !
[ FERDEK ]: Nie, nie panie, panie życie jest okrutne, paskudne !
[ PAŹDZIOCH]: Nieprawda !
[ FERDEK ]: Panie, a co z testamentem, panie co ze spadkiem ?!
[ PAŹDZIOCH]: Wie pan co, moge testament sporządzić, ale nawet nie licz pan na moje samobójstwo
Ferdek nalewa sobie samemu do kieliszka i wypija
[ PAŹDZIOCH]: Panie Ferdku, ale za to ja miałbym do pana taką małą prośbę
[ FERDEK ]: No ?
[ PAŹDZIOCH]: Wie pan, tak jak mi pan mówiłeś o tym, że pana żona rozmawiała z Boczkiem w sprawie pracy
[ FERDEK ]: No, ale że niby co ?
[ PAŹDZIOCH]: Chciałbym żeby pan zatrudnił się na bazarz....
[ FERDEK ]: O nie, panie, o nie ! Panie pan mnie teraz normarnie kurde obraża mnie i moją godność osobistą !
[ PAŹDZIOCH]: Nie no panie, jaką niby godność osobistą ?
[ FERDEK ]: Ale....
[ PAŹDZIOCH]: Ale panie, przecież czy ja powiedziałem, że za darmo ?
[ FERDEK ]: O, no dobre, a niby za co ?
[ PAŹDZIOCH]: Za skrzynkę
[ FERDEK ]: Czego ?
[ PAŹDZIOCH]: Wódki, rzecz jasna
Ferdek zmienia nastawienie
[ FERDEK ]: A to panie Marianie, coraz cieplej, coraz cieplej, widzę że jest Pan bardzo zdesperiowany, więc proszę, o co chodzi, proszę, słucham
[ PAŹDZIOCH]: No więc chciałbym żeby pan zatrudnił się u Boczka i coś dla mnie zrobił. Niech pan posłucha...
______________________________________________
SCENA IX
NOC - SYPIALNIA
Ferdek ma na głowie kompres i leży na łóżku, z kacem. Halina zdejmuje szlafrok i kładzie się właśnie do łóżka
[ HALINA ]: Wiesz co Ferdek, ty się ciesz, że ci się udało tego Paździocha rozweselić, bo inaczej to bym cię nawet do domu nie wpuściła. Dobrze, że mu przeszła ta depresja
[ FERDEK ]: No ta no Halincia, taki miałem zamiar
[ HALINA ]: Już nawet wybaczam ci tą wódkę, ale wiesz co ?
[ FERDEK ]: No, co ?
[ HALINA ]: Ja ci powiem, że ten Boczek to jest skończona świnia
[ FERDEK ]: No ta no Halincia, trudno się z tobą nie zgodzić, i cham na dodatek jeszcze.
[ HALINA ]: No daj spokój, jak można własnego sąsiada zwolnić
[ FERDEK ]: No tak, ale Halincia, wiesz Paździoch to też święta teresa ze kalkuty to nie jest
[ HALINA ]: Nie no oczywiście, ale to zwykłe świństwo i jak ja spotkam tego grubasa pornograficznego, to ja nie wiem co mu zrobię własnoręcznie, nie wiem chyba cię normalnie po proszę żebyś ty mu zasadził kopa w dupę, Ferdek !
[ FERDEK ]: Nie zagalopowywuj się Halina i go zrozum kurde, no przecież taki Paździoch to na pewno kradł asertywment bazarowy prawda, zresztą jak mu zasadzę kopa w dupę to mnie nie zatrudni
[ HALINA ]: Niby gdzie ?
[ FERDEK ]: No na bazarze, no a niby gdzie kurde
[ HALINA ]: Ferdek oszalałeś ?
[ FERDEK ]: Że niby dlaczego
[ HALINA ]: No jak dlaczego Ferdek, nie pozwolę ci pracować u kogoś kto robi takie złe rzeczy !
[ FERDEK ]: Halincia, no ja ciebie kurde nie rozumię, nie chcę mieć pracy to się czepiasz, chcę mieć pracę to tez się kurde czepiasz, ciąglę się czepiasz. Halincia, jesteś czepliwa jak tramwaj względem trakcji.
[ HALINA ]: Tak ? To prosze bardzo, ale sam sobie z nim rozmawiaj, bo ja nie chcę miec z nim nic wspólnego
[ FERDEK ]: A żebyś se Halinka wiedziała, a żebyś se kurde wiedziała.
______________________________________________
SCENA X
KUCHNIA- DZIEŃ
Ferdek siedzi obrażony na krześle przy stole i ma skrzyżowane ręce, przy lodówce stoi Boczek i wyjmuje kolejno coraz to smaczniejsze rzeczy
[ BOCZEK ]: O, Panie Ferdku i kurkiewy moje ulubiene !
Boczek wyjmuje słoik z lodówki i wsadza do reklamówki, potem wkłada jeszcze talerz wędlin i wyjmuje garnek, kładzie go na stole, i patrzy co jest w środku
[ BOCZEK ]: O Panie Ferdku ! Toż to najprawdziwszy gulasz
[ FERDEK ]: A jaki ma być kurde, panie no nieprawdziwy ?!
[ BOCZEK ]: Panie, ale jak pan se jest dla mnie nie miły, to ja pana nie przyjmię do swojej firmy, w mordę jeża !
[ FERDEK ]: Panie jakiej kurde firmy, jak to zwykły bazar jest.
[ BOCZEK ]: O ! lody o smaku tej stricitilli ! To mój ulubieny smak jest.
[ FERDEK ]: A to to se pan bierz, to Halina nakupywała tego gówna i tylko jej to w biedra idzie
[ BOCZEK ]: O i fasola po brytońsku, w mordę jeża ! Moja ulubiena, wie Pan ?
[ FERDEK ]: Panie może już kurde wystarczy, co ?
[ BOCZEK ]: Panie Ferdku, jak mi pan żałujesz, to ja mogę pana nie przyjmować, ja przypominam, że z pana wykształceniem ja nie mam pracy dla pana
[ FERDEK ]: No dobre kurde, to weź pan jeszcze tej słoniny bo to przeterminowane jest i już kurde starczy
[ BOCZEK ]: O ! faktycznie, słoniny pan masz jeszcze, to ja bierę, a ten pasztet to jakies takie zielone ma na grzbiecie, to chyba grzyb jest
[ FERDEK ]: Panie pan sam jesteś grzyb ! Wie pan ?
Boczek zamyka lodówkę i podnosi reklamówkę z jedzeniem
[ BOCZEK ]: Panie Ferdku, stwierdzam, że pana referencję są odpowiednie i przyjmuję pana na okres podróbny
[ FERDEK ]: I gitara.
______________________________________________
SCENA XI
SYPIALNIA - NA OKO WCZESNY RANEK, KOŁO GODZINY CZWARTEJ
Dzwoni budzik. Ferdek energicznie się budzi i wstaje, budzi też Halinkę
[ FERDEK ]: Halincia, wstawaj bo trzeba wstać żeby do roboty iść
[ HALINA ]: Ferdek, no ale ja bym normalnie wstawała za godzinę
[ FERDEK ]: Halincia, ale za godzinę to ja muszę być na bazarze
Halina kręci głową, wstaje z poirytowaniem, zakłada kapcie, wstaje, ziewa i idzie do przedpokoju, daje mu plecak stojący na taborecie. Zaczyna pokazywać co ma w plecaku, kiedy mówi to lekko ziewa.
[ HALINA ]: Masz, tu są chusteczki higieniczne, tu to masz dwa złote na bilet, tu masz śniadanie, a tu kiełbasę na obiad
[ FERDEK ]: Jak kiełbasę, Halincia !
[ HALINA ]: No co ? Wszystko z lodówki wyżarłeś, nawet ten spleśniały pasztet, co tak stary był, że jeszcze Wałęsę pamięta żarłoku jeden, to kiełbasa tylko została. Zrobię dzisiaj zakupy.
[ FERDEK ]: Halincia, ale mi nie o to chodzi, że kiełbasa, no Halincia, normany obiad składa się tak: z zupy, schabowego, ziemniaków i oczywiście wódki do zabicia smaku potraw
[ HALINA ]: Ani słowa o wódce Ferdek, jak ja usłysze od kogokolwiek że pijesz alkohol w pracy to nie wiem co ci zrobię, a poza tym nie zapomina jak ten cały Boczek traktuje pracowników
[ FERDEK ]: No niby jak ?
[ HALINA ]: No jak jak, a Paździoch ?
[ FERDEK ]: ha, Paździoch, Halincia, Paździoch. A co z niego za pracownik.
[ HALINA ]: Dobra, zapamiętałeś wszystko ?
[ FERDEK ]: No zapamiętałem kurde Halincia, co ty myślisz że ja mam pięć lat ?
[ HALINA ]: Mam nadzieję, że to było pytanie retoryczne
[ FERDEK ]: Nie dowcipkuj Halincia, nie dowcipkuj. No to "hej ho do pracy by się szło !"
[ HALINA ]: Ferdek, ty jakoś dziwnie się zachowujesz
[ FERDEK ]: Halincia, o co ci kurde chodzi ?
[ HALINA ]: No Ferdek ty nigdy taki wesoły nie byłeś jak szedłeś do pracy. Znaczy, w zasadzie to ty nigdy nie szedłeś do pracy.
[ FERDEK ]: I dlatego Halincia nigdy nie żem nie szedł wesoły. Halincia mam swoje powody
[ HALINA ]: Niby jakie ?
[ FERDEK ]: Halincia, bardzo ważne powody, no cześć Halincia
Ferdek daje jej buziaka w czoło.
[ FERDEK ]: Bo się spóźnię na tramwaja
Ferdek wychodzi i zostawia Halinę samą z podejrzliwą miną. Na korytarzu Ferdek spotyka Paździocha, wychodzi on właśnie z toalety.
KORYTARZ - DZIEŃ
[ PAŹDZIOCH ]: O, sąsiedzie kogo to moje oczy widzą, cóż to za ranny ptaszek wstał
[ FERDEK ]: Panie Paździoch, nie spoufalaj się pan kurde, dobre ?
[ PAŹDZIOCH ]: No to taką postawę rozumiem, skrzynka wódki już czeka na pana
[ FERDEK ]: Panie ciszej, kurde no ciszej !
[ PAŹDZIOCH ]: A, a dlaczego ?
[ FERDEK ]: Panie jakby się moja zona dowiedziała to daj pan spokój, aha i wie pan że podwyższyłem stawkę ?
[ PAŹDZIOCH ]: Słucham ? Nie no, ale dlaczego ja nic o tym nie wiem ?
[ FERDEK ]: Panie ja nie wiem dlaczego pan nic o tym nie wie, ale fakty są takie, że grubas prosze pana wyżarł mi tak: kiszkię mi wyżarł, słoniny, bekon, grzyby wszystkie panie wyżarł, nawet te ze słoików w piwnicy...
[ PAŹDZIOCH ]: No dobrze, dobrze, ile ?
[ FERDEK ]: Dwie... skrzynki
[ PAŹDZIOCH ]: Nie no panie, pan sobie chyba jaja ze mnie robi karwasz twarz ! Pan wiesz ile to jest pieniędzy ?
[ FERDEK ]: Panie Paździoch, chcesz pan żebym zniszczył grubasa ?
[ PAŹDZIOCH ]: No chcę, oczywiście że chcę !
[ FERDEK ]: No to panie, pan mi płaci a ja wymagam
[ PAŹDZIOCH ]: Karwasz twarz, dobra będzie skrzynka wódki i zgrzewka piwa, pasuje ?
[ FERDEK ]: Pasuje, i jeszcze grzybów tych swoich dobrych w occie mnie pan odstąp to wtedy proszę bardzo, bo moje to grubas zeżarł
[ PAŹDZIOCH ]: Co za naród, karwasz twarz ! Co za naród. Za komuny to by pana za jaja i na latarnię wzięli !
Paździoch wraca do mieszkania, trzaska drzwiami. Ferdek się śmieje, słyszymy wesołą muzyckę, Ferdek wychodzi na klatkę.
[ FERDEK ]: No i gitara !
CIĄG DALSZY W NASTĘPNYM POŚCIE