WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
(Noc, sypialnia Kiepskich. Halinka i Ferdek śpią. Nagle ktoś puka do drzwi. Ferdek wstaje, żeby otworzyć.)
Ferdek: Co jest kurde, noc jest kurde! Idę kurde, no nie rozerwie się przecie, kurde!
(Ferdek otwiera drzwi, a przed nim stoją Paździoch, Helena i Boczek. Paździochowa w dłoni trzyma siekierę.)
Boczek: Panie Ferdku, afera jest! Ferdek: Jaka znowu afera, o co się rozchodzi?
(Przybiega Halinka.)
Paździoch: W pustostanie jest pająk! Boczek: Ogromny! W mordę jeża!
SCENA 2
(Noc, salon Kiepskich.)
Boczek: I wtedy żem se normalnie z kibla wyszedł i zobaczyłem właśnie tego olbrzyma. Miał se normalnie chyba ze 20 centymeterów. Jak mnie zobaczył, to od razu se do pustostanu spierdzielił. Halinka: Ale że niby jak spierdzielił? Którędy? Przecież drzwi do pustostanu są zamknięte. Jak miał te 20 centymetrów to przecież popod drzwi nie przeszedł. Paździoch: Drzwi były lekko uchylone, byłem tam dzisiaj uporządkować trochę rzeczy i widocznie zapomniałem niestety domknąć drzwi. Ferdek: Dupa gówno. Łżysz pan! Już ja pana znam, widziałem dobrze, że Kozłowski zostawił tam ostatnio trzy rolki papieru! Menda jedna łysa, wrzód na zdrowym organizmie narodu. Paździoch: Co pan pieprzysz?! Ja mam własny papier toaletowy i w przeciwieństwie do pana ciężko haruję, żeby mieć się czym podetrzeć. Siedzisz pan przed telewizorem i pierdzisz pan w fotel całe usrane życie! Ferdek: A pan...
(Halinka przerywa.)
Halinka: Ale przestańcie się kłócić do jasnej cholery bo mnie zaraz szlag jasny trafi! Helena: No właśnie Marian, łysy durniu. Spieprzaj domknąć te wrota żeby nam nie spierdzilił ten mutant, bo ci zaraz rozdupcę siekierą tą łysą czaszkę!
(Paździoch wychodzi obrażony.)
Halinka: No to co państwo proponujecie? Może wezwijmy jakąś ochronę czy coś? Helena: Ale w żadnym wypadku, pani Halinko. Poczekajmy tylko do rana, to zaraz rozdupcę zasrańcowi łeb, tą oto siekierą. Boczek: Pani Helenko, to coś to panią zeżre, normalnie. Helena: Panie Boczek, wiesz pan co? Pan to jesteś normalny zdziadziały dziad stary. Żeby chłop bał się jakiegoś robala... Halinka: Ale pani Heleno, to coś to może jadowite być. Nie wiemy jak, skąd i po co to tutaj przyszło. Może ktoś chce nas tym pająkiem pozabijać? Boczek: O w mordę jeża! Jezusie Nazaryjski! [żegna się] Halina: A ty Ferdek co tak siedzisz cicho jak na jakimś tureckim kazaniu? Masz jakiś pomysł może? Ferdek: Ja proponuję iść spać, bo mi się oczy kleją strasznie. Jutro się dziadowi łeb rozdupcy, z resztą pani Helenka tutaj już z siekierką przyszła to może ukatrupić dziada. Halinka: Ty to jednak prymitywny jesteś. Inaczej będziesz gęgał jak ci w nocy do dupy wlezie to dziadostwo. Ferdek: No przecie nie będziemy w nocy po pustostanie chodzić jak debile jakie za jakimś robakiem zasranym. Helena: Masz pan rację, panie Ferdku. Jutro się spotkajmy wszyscy o siódmej z samego rana. Ukatrupimy skurczybyka. [marszczy siekierę]
SCENA 3
[Wczesny ranek. Kiepscy wychodzą z mieszkania i idą w stronę pustostanu. Tam czekają już Paździochowie. Po chwili przychodzi również Boczek.]
Paździoch: Ooo, dobrze, że państwo przyszli. Halinka: Dzień dobry państwu. I co robimy? Helena: Jak to co? Trzeba tam wejść i rozpierniczyć dziadowi łeb, mówiłam przecież wczoraj. Paździoch: No to właź tam i zabij dziada. Helena: A pieprzę, chłopów trzech to niech który tam wejdzie. Panie Boczek, masz pan siekierę.
[Helena podaje Boczkowi siekierę.]
Boczek: Ale czemu ja, pani Helenko, w mordę jeża? Ferdek: Bo pan żeś jest największy i pana się ten padalec nie przestraszy, o. Paździoch: No właśnie, właź pan a nie trzęsiesz się pan jak jaka galareta wieprzowa. Jak nie, to pan dostaniesz dożywotni zakaz wypróżniania się z toalety na tym piętrze, bo pan tu nie mieszkasz! Ferdek: O, właśnie. Boczek: Panie, nie obrażaj pan, dobre? Już se wchodzę, w mordę jeża...
[Boczek cicho i powoli podchodzi pod drzwi pustostanu i otwiera je. W dłoni trzyma siekierę.]
Boczek: Tu nic nie ma, ciemno jak w dupie u murzyna. Ferdek: No to zaświećże se pan światło, normalnie. Debil jeden... Helena: I co, widzisz pan tam coś? Boczek: Chwila... Skarpety śmierdzące jakieś, chyba Kozłowskiego. Jakaś szklaneczka, z herbatką niedopitą... Halinka: Jełopie, a ja się jej tyle naszukałam w chałupie. Trza było przynajmniej powiedzieć, że ją tam zostawiłeś... Boczek: ...Ooo, ogóreczki kiszone, moje ulubiene. Pan prezes to jednak o ludzi potrafi zadbać. Paździoch: Panie, nie pierdziel pan! Jest pająk?!
[Pająk wybiega z pustostanu i wbiega do mieszkania Paździochów.]
Boczek: Aaaaaaaaa, w mordę jeża! Po nodze mie przeleciał! Helena: Marian, tylko mi stary dziadu nie mów, że drzwi do mieszkania nie domknąłeś...! Paździoch: Jasna cholera... Nie wiem jak to się stało, przecież... Helena: Ty stara pierdoło. I co teraz? W piwnicy będziemy spać durniu? Halinka: Ale proszę państwa, nie kłóćmy się. Jest dopiero w pół do ósmej, ja mam dzisiaj urlopik, złapiemy dziada.
[Halinka zamyka niedomknięte drzwi od mieszkania Paździochów.] SCENA 4
[Salon Kiepskich. Ferdek, Halinka, Paździoch, Helena i Boczek planują schwytanie pająka.]
Boczek: Duże to bydle było, jak se tak pomyślę, żeby mi to do łóżka w nocy wlezło, to mnie normalnie tak kręci, tak, o. Ferdek: Panie Boczek, nie świruj że pan pawiana, dobre? Po co w ogóle ten pająk miałby panu do łóżka włazić? Normalnie to on by se tam zdechł. Boczek: Panie, nie obrażaj pan, dobre? Ferdek: Panie, ja tylko stwierdzam fakty. Halinka: Ferdek, weźże ucisz się wreszcie. Lepiej pomyśl, jak tu tego pająka złapać. Ferdek: Jak, jak. No normalnie. Trza tam wejść... Niech mi pani siekierkę da pani Helenko... i rozdupcyć dziadowi łeb.
[Ferdek wstaje z fotela i zamierza iść do mieszkania Paździochów.]
Boczek: Ale panie Ferdku, nie idźże pan tam. To pana zeżre! Ferdek: Gówno z gadania, trza tam iść i zatłuc dziada! Halina: Ferdek, spokojnie! Trzeba jakiś plan obmyślić, a nie. Wleziesz tam i co? Spierniczy Ci jak panu Boczkowi i tyle będzie. Ferdek: Niekoniecznie, Halinka, niekoniecznie. Helena: Ale co pan masz na myśli konkretnie, panie Ferdku? Ferdek: Wcześniej uciekł, boś pan, panie Paździoch, drzwi nie domknął i do pustostanu i do mieszkania. A teraz jak się dziada wykurzy z mieszkania to gdzie ucieknie? Halinka: No w sumie masz rację Ferdziu. Ale co, wleziesz tam? Ferdek: No jak nie, jak tak, Halinka. Helena: Pan to żeś jest chłop jednak, nie to co Marian. Dziad by tam za żadne skarby nie wszedł. Paździoch: Co ty pieprzysz, Helena? Kto powiedział, że tam nie wejdę? Ferdek: No to jak żeś pan jest taki mądry, to niech pan idzie. Proszę bardzo, masz pan siekierkę.
[Ferdek daje Paździochowi siekierę.]
Paździoch: Ja bym wszedł, ale jak pan Ferdek tak bardzo chce to nie robię przeszkód... Helena: A nie mówiłam, łysy dziad zdziadziały i tyle. Ferdek: No to co, idziemy? SCENA 5
[Korytarz. Ferdek, Halinka, Paździoch, Helena i Boczek stoją na korytarzu przed drzwiami Paździochów.]
Ferdek: To tak. Pan, panie Boczek, idź pan do kibla, możesz se pan lekko drzwi podchylić, ale jak pająk wylezie to panie zamykaj pan od razu. Pan, panie Paździoch, idź pan do pustostanu, też se pan możesz drzwi podchylić, ale wie pan, jak pan dziada zobaczysz, to zamykaj pan od razu. Paździoch: Ale panie, nie łatwiej, żebyśmy wszyscy do pana mieszkania wleźli? Boczek: No właśnie, w mordę jeża. Ferdek: Panowie, mieszkanie jest zarezerwowane dla kobiet. Każdy musi obserwować skurczybyka. Pan panie Boczek i pan, panie Paździoch będziecie obserwować z kibla i z pustostanu. A Halinka i pani Paździochowa przez Judasza i przez zamek. Wszystko jasne? Paździoch: No dobra, niech będzie, wchodzimy, panie Boczku. Boczek: No dobre. Halinka: No, to ty też wchodź, Ferdek. Tylko uważaj. No, zwijamy się pani Helenko. Ferdek: Halinka, nie bój żaby. Już ja se z dziadem dam rady.
SCENA 6
[Ferdek wchodzi do mieszkania Paździochów. Na stole stoi butelka wódki.]
Ferdek: Ooo, wódkie mają. A pierdzielę, co mi tam zaszkodzi.
[Ferdek wypija pół butelki wódki z gwinta.]
Tajemniczy głos: Panie Ferdku, sam pan tak będziesz pił? Ferdek: Aaaaa, kto tu jest?! Tajemniczy głos: Panie, tutaj jestem. Na kanapie. Ferdek: Ooo, to pan panie Kozłowski? O kurde. Kozłowski: No jak nie ja, jak ja.
[Kozłowski pół pająk, pół człowiek.]
Ferdek: Ale kurde, przecie pan to żeś człowiek jest przecie cywilizowany, nie jakiś pająk. Kozłowski: Błąd, błąd panie Ferdku. Byłem człowiekiem, ale już nie jestem. Ferdek: Ale jak, czemu? Kozłowski: A idź pan. Zapieprzanie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ciągle papiery, telefony. To nie dla mnie. Postanowiłem z tym skończyć. I jeszcze ta moja foka, wredne babsko, że hej. Normalnie kasa, kasa, kasa. Ciągle tylko kasa, kasa. Ferdek: Ale panie, dlaczego akurat pan żeś se teraz pająkiem jest, a nie na przykład psem jakimś czy coś? Kozłowski: Gdzie tam pies, pchły by mie zagryzły normalnie. A taki pajączek to w sam raz. Ludzie się mie boją, mam spokój, ciszę, w pustostanie to sobie na stałe zamieszkam chyba, o ile się pan zgodzisz. Ferdek: Nie no, ja nie mam nic przeciwko. A słuchaj pan... Kozłowski: No? Ferdek: Bo ten... no.... kurde... bo ja to też bym se chciał się tak zamienić w takiego pająka, normalnie. Kozłowski: Ale żaden problem! Ferdek: No i gitara! Ale wiesz pan, to jeszcze nie teraz. Muszę wrócić, wyjaśnić wszystkim, że zatłukłem pana, to znaczy pająka i wypierdzieliłem do kibla. Wchodź pan do kieszeni, wypuszczę pana w moim domu i wtedy mie zmienimy.
SCENA 7
[Salon Kiepskich. Ferdek i Halina siedzą w fotelach.]
Halinka: Ferdek, ja nie wiedziałam, że ty taki odważny jesteś. Ferdek: Halinka, ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. Halinka: No ale tak po prostu wszedłeś i żeś go zabił? Ferdek: No wszedłem, siadłem se na kanapie, poczekałem chwilkę no i się dziad zza szafy wyłonił. Podszedł do mnie, ja żem se normalnie laczka ściągnął no i przypierdzieliłem mu. Miałem siekierą dziada rozwalić, ale szkoda mie się biedaka zrobiło. Halinka: Oh Ferdek, ty mój bohaterze. Masz tu 20 zł na to twoje piwsko, a co mi tam. Ja idę na zakupy.
[Halinka wychodzi z mieszkania.]
Ferdek: No i gitara, kurde. Hehehehehehehehehehehehehe. Dobra, panie prezesie, teren czysty.
[Ferdek wyjmuje Kozłowskiego z kieszeni.]
Kozłowski: No nareszcie! Myślałem, że się tam uduszę. Ferdek: No i co, zmieniasz mie pan? Kozłowski: Jak nie, jak tak, panie Ferdku? Wolisz pan ptasznika, czy krzyżaka? Ferdek: Ja... ja to se nie wiem, normalnie. A pan czym jest? Kozłowski: Ja żem jest ptasznik, kurka wódka. Ferdek: No to tego... a pierdzielę, zmieniaj mie pan w krzyżaka!
[Ferdek zmienia się w pająka krzyżaka.]
Ferdek: O kurde, ale jaja.
SCENA 8
[Korytarz. Ferdek i Kozłowski stoją pod rowerem. Nagle na korytarz wchodzi Boczek.
Boczek: Lajlalalajalajlajlaj, to ja, machina seksu, aha aha aha. To ja... Ferdek: Dzień dobry, panie Boczek. Jak tam zdrówko? Boczek: Pan Ferdek? Gdzie żeś pan jest, bo ja pana normalnie nie widzę, w mordę jeża. Kozłowski: Panie, to se pan kup okulary, kurka wódka. Boczek: Pan prezes? W mordę jeża, o co tutaj chodzi?! Ferdek: O jajco, hehehehehehe.
[Boczek przerażony. Ferdek i Kozłowski zaczynają biegać koło Boczka.]
[Paździoch wychodzi z mieszkania, Ferdek i Kozłowski uciekają pod rower.]
Paździoch: No i co pan tak gonisz jak zwierz jakiś. Boczek: Panie, pająki mie oblazły, w mordę jeża! Paździoch: Jakie pająki, karwasz twarz?! Nic tu nie ma, do jasnej cholery. Pan to rzeczywiście żeś jest debil... Boczek: O żesz kurde, co jest?!...
SCENA 9
[Sypialnia Kiepskich. Ferdek kładzie się do łóżka, Halinka już śpi. Jednak Ferdek ją budzi. Halinka jest odwrócona do Ferdka.]
Halinka: No i gdzie żeś był, jak cię nie było?
Ferdek: A byłem se tam pozałatwiać różne sprawy.
Halinka: A w pośredniaku byłeś?
Ferdek: No byłem, ale kolejka straszna była, nie chciało mie sie czekać.
Halinka: Zaraz, dlaczego ty masz taki dziwny głos?
[Halinka odwraca się do Ferdka.]
Halinka: Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Jezus Maria!
[Ferdek w szybkim tempie mruga oczami.]
JEST TO MÓJ PIERWSZY SCENARIUSZ. PROSZĘ O SZCZERE OPINIE I OCENY [1/10].
Ostatnio zmieniony 2016-05-29, 16:04 przez Luko, łącznie zmieniany 2 razy.
Do piątej sceny sceny bardzo dobry scenariusz, ale jak tylko się okazało, że Kozłowski był tym pająkiem i jeszcze brak wytłumaczenia jak on i Ferdek się w niego zamienili i pomniejszyli to to jest największy minus tego opowiadania. W scenie 5. jest mówione, że Boczek ma czekać w kiblu, więc jak Ferdek potem mógł powiedzieć, że spuścił pająka w kiblu? Boczek musiałby to widzieć. Widzę też nawiązanie do odcinka "Diabelski młyn": Prezes w pustostanie, szklanka herbaty, ogórki.
W zasadzie Kiepski Widz już wszystko napisał, ta dziura fabularna jednak trochę razi. Wiem, ze i w Kiepskich nieraz coś dzieje się z d*** i tego nie wyjaśniają, ale akurat tego nie lubię. Teksty bohaterów dobrze odwzorowane, jak będziesz pisał częściej pewnie dojdziesz to wprawy i zaczniesz też wymyślać komiczne dialogi na własną rękę. 6/10.
(Noc, sypialnia Kiepskich. Halinka i Ferdek śpią. Nagle ktoś puka do drzwi. Ferdek wstaje z łóżka, żeby otworzyć.)
Ferdek: Co jest kurde, noc jest kurde! Idę kurde, no nie rozerwie się przecie, kurde!
(Ferdek otwiera drzwi, a przed nim stoi Paździoch.)
Ferdek: Czego?
Paździoch: Dobry wieczór panie Ferdku.
Ferdek: Jaki wieczór panie, pierwsza w nocy jest!
Paździoch: Bardzo pana przepraszam, że tak nachodzę w nocy, ale spać po prostu nie mogę. Całą noc zastanawiam się nad...
(Paździoch wyciąga ze swojego szlafroka wódkę.)
Paździoch: Można?
Ferdek: O, to zupełnie zmienia postać rzeczy. Bardzo proszę, tylko cicho, żebyś mi pan żony nie obudził.
SCENA 2
(Kuchnia. Na stole stoi pół litra, słoik kiszonych ogórków i słoik marynowanych grzybków.)
Ferdek: No, mów pan o co się panu rozchodzi, bo ja muszę spać, żeby rano wstać.
Paździoch: Słuchaj pan, ile pan tu już mieszkasz?
Ferdek: No, tak ze trzydzieści lat to bedzie chyba, nie?
Paździoch: No właśnie, panie Ferdku. Ja również z 30 lat tu mieszkam, i wyobrażasz se pan, że ja ani razu w domu naszego sąsiada, Arnolda Boczka za przeproszeniem, nie byłem?
Ferdek: No w sumie, tak cofając się głęboko w przeszłość... Panie, ja też nigdy żem u grubasa nie był. O żesz, kurde!
Paździoch: No właśnie, panie Ferdku. Po to właśnie do pana przyszedłem. Pomyśl se pan, ile razy Boczek upił się u nas do nieprzytomności? Ile naszego żarcia wchłonął ten mięsisty osobnik? Przez trzydzieści lat wpraszał się do nas a to na urodzinki, a to na imieninki. A nas do siebie nie zaprosił nigdy. Nie wydaje się to panu podejrzane?
Ferdek: Masz pan rację, panie Paździoch. Ale co on takiego może ukrywać? Przecież burdlu w chałupie chyba nie ma, nie?
Paździoch: Nie wiem, panie Ferdku. Wszystko jest możliwe.
Ferdek: No to co pan proponujesz?
Paździoch: Hmm. Niech pomyślę. Spotkajmy się jutro po południu w piwnicy, o dwunastej. Będziesz pan?
Ferdek: Oczywiście.
Paździoch: No to jak pan to mówisz... jedzie ksiądz na karuzeli. (śmieją się)
(Ferdek i Paździoch piją po kieliszku.)
SCENA 3
[Piwnica. Ferdek i Paździoch siedzą przy stoliku pijąc wódkę.]
Ferdek: Panie, po mojemu to grubas jest po prostu taki... no wie pan... nietowarzyski, o.
Paździoch: Panie Ferdku, Boczek nietowarzyski? Przecież on się wszędzie wpieprza, bezwstydnik jeden...
Ferdek: No w sumie masz pan rację. No ale ja pojęcia nie mam co dziad tam ukrywa... Może rzeczywiście burdel świnia otworzyła?
Paździoch: Jeszcze raz powtórzę, wszystko jest możliwe, ale nie wydaje mi się. To jest grubsza sprawa.
Ferdek: O kurde. Aż strach pomyśleć.
Paździoch: Wiadomo, że strach. Jak się pomyśli o takim salcesonie... Ale nic z gadania, trzeba działać.
Ferdek: Panie, ale co my możemy zrobić? Gówno.
Paździoch: I tu się pan mylisz! Słuchaj pan...
[Nagle słychać Boczka schodzącego do piwnicy.]
Ferdek: O kurde, grubas nadchodzi! Chowaj się pan!
Paździoch: Ale gdzie, karwasz twarz?!
Ferdek: Chodź pan za szafę! Szybko!
[Boczek wchodzi do piwnicy.]
Boczek: (śpiewa) Ogórek, ogórek, ogórek, zielony ma garniturek, lalajlalalaj.
[Boczek bierze słoik kiszonych ogórków z szafy.]
Ferdek: (szeptem) Patrz pan... Debil jeden. O żarciu tylko potrafi śpiewać.
Boczek: Ooo, wódkię ktoś zostawił. (zaciera ręce i szybko mruga oczami).
[Boczek wychodzi z piwnicy i zabiera wódkę. Ferdek i Paździoch wychodzą zza szafy.]
Ferdek: (strasznie wkurzony) A to świnia jedna pornograficzna, grubas jeden, erotoman pieprzony, złodziej bezwstydny... (głośniej) Wrzód na zdrowym organizmie narodu!
Paździoch: Panie Ferdku, spokojnie... Mam tutaj w szafie ukryte kilka flaszek, spokojna pańska rozczochrana.
Ferdek: Uff. Kamień z serca, panie.
Paździoch: Słuchaj pan, nie dokończyłem tego co wcześniej zacząłem. Mówiłeś pan, że gówno możemy zrobić.
Ferdek: No tak.
Paździoch: No to się pan mylisz. I to grubo.
Ferdek: Bo co?
Paździoch: Słuchaj pan, mam plan. Grubas przychodzi z roboty o osiemnastej, my będziemy czekać na niego na jego piętrze tuż przez osiemnastą właśnie. Pan będziesz czekał w kiblu, a ja za drzwiami na korytarzu. Jak dziada zobaczę, pójdę za nim po cichutku, na paluszkach. I wtedy jak grubas otworzy drzwi, pan wyjdziesz z kibla i go zawołasz, że coś tam się zepsuło, wiesz pan o co chodzi. A ja wtedy wyjdę ze schodów i wejdę niezauważony do jego mieszkania. Wchodzisz pan w to?
Ferdek: No jak nie, jak tak, kurde. Ale nie boisz się pan, że pana przyłapie?
Paździoch: A co mi może zrobić taki dziad spod Elbląga?
[Ferdek przytakuje głową.]
SCENA 4
[Salon Kiepskich. Ferdek i Halinka oglądają telewizję.]
Ferdek: Halinka, powiem ci, że ten Boczek to jest jednak świnia przebrzydła.
Halinka: Co ty nie powiesz? Ja to słyszę nieprzerwanie od 25 lat...
Ferdek: Ale powiedz mi Halinka, czy ty kiedyś u niego byłaś?
Halinka: A co to za pytanie w ogóle?
Ferdek: No byłaś u niego czy nie?
Halinka: No nie byłam, a coś ty się tak przyczepił tego mieszkania Boczka?
Ferdek: No bo dziś żeśmy se z panem Marianem rozmawiali i doszliśmy do tego, że my nigdy u grubasa nie byliśmy. Nie wydaje ci się to ciut podejrzane?
Halinka: No ja to się mu akurat nie dziwię.
Ferdek: Bo co?
Halinka: A po co miałby do swojej chałupy pijaków wpuszczać? Chociaż wy trzej to tacy sami jesteście...
Ferdek: Oooo proszę pani, tak to my nie będziemy rozmawiać, droga pani... (głośniej) Ja wychodzę z tego domu i ja nie wiem kiedy wrócę! I czy w ogóle wrócę!
[Ferdek wstaje z fotela, lecz w tym samym momencie dzwoni telefon. Kamera pokazuje Ferdka i Paździocha po dwóch stronach ekranu.]
Ferdek: Haloo.
Paździoch: Panie, już w pół do szóstej. Chodź pan szybko pod kibel. Grubas zaraz powinien przyjść.
Ferdek: Idę, idę!
[Ferdek odkłada telefon i wstaje z fotela.]
Halinka: A gdzie ty się wybierasz? Miałeś kartofli naobierać, frytki miałam smażyć przecież.
Ferdek: Bardzo ważna sprawa, życia i śmierci, Halinka.
[Ferdek wychodzi z mieszkania.]
Halinka: No tak, wóda...
SCENA 5
[Korytarz. Ferdek i Paździoch wychodzą ze swoich mieszkań]
Paździoch: Ooo, jesteś pan. Musimy się pospieszyć, bo grubas będzie tu lada moment.
Ferdek: Dobre, ale przypomnij mi pan, jak ta cała akcja ma wyglądać, bo żem se zapomniał.
Paździoch: No pan zaraz pójdziesz do grubasa na górę do kibla a ja będę czekał za drzwiami na korytarza, tu na naszym piętrze. Jak skurczybyka zobaczę, pójdę za nim na górę... a pan masz mieć cały czas uchylone drzwi od kibla... i wtedy go pan zawołasz, zagadasz, a ja wejdę do jego mieszkania.
Ferdek: No dobre, ale jak on tych drzwi swoich nie otworzy?
Paździoch: Jak nie otworzy, jak otworzy. Pan go zawołasz dopiero, jak otworzy.
Ferdek: A, no to dobre, to idziemy, nie?
Paździoch: Nie, pan idziesz, ja zostaję. (śmieją się)
Paździoch: Aha, zabrałeś pan telefon? Bo jak zobaczę Boczka będę musiał po pana zadzwonić.
Ferdek: No oczywiście, żem wziął.
(Ferdek wyjmuje stacjonarny telefon z kieszeni i pokazuje Paździochowi.)
SCENA 6
[Korytarz na piętrze Kiepskich i Paździochów/Kibel Boczka. Paździoch dzwoni do Ferdka. Kamera pokazuje Ferdka i Paździocha po dwóch stronach ekranu.]
Paździoch: Jedynka do dwójki, jak na razie teren czysty. Na horyzoncie nie widać niepożądanych obiektów.
Ferdek: Dwó... dwó... Dwójka do jedynki. Czekam tu 25 minut i się nudzę, proszę pana i zaraz stąd wypierdzielam, panie.
Paździoch: Cierpliwości, może jakiś korek jest czy coś.
Ferdek: Dupa nie korek. Panie, ja tu dłużej nie wytrzymie.
[Paździoch patrzy przez dziurkę od drzwi na korytarz.]
Paździoch: Panie, jest! Przyszedł. Karwasz twarz, idzie w moją stronę, chyba do kibla!
Ferdek: Spierdzielaj pan, bo pan spieprzysz całą akcję!
[Paździoch chowa się pod rowerem, Boczek wchodzi do kibla.]
Ferdek: I co? Widział pana?
Paździoch: Na szczęście nie, w ostatniej chwili schowałem się pod rower.
Ferdek: (z ulgą) To dobrze, ale weź się pan przenieś w jakieś bezpieczniejsze miejsce, bo grubas jak z kibla wyjdzie to pana zauważy.
[Paździoch przechodzi w próg swojego mieszkania.]
[Na ekranie widać czarne tło i napis: 20 minut później...]
Ferdek: Panie, kurde! Tak dalej być nie będzie! Czemu to tak długo trwa?!
Paździoch: A bo ja wiem...! Grubas się musiał czego nażreć i teraz pewnie obstrukcję ma, bolesną z resztą...
Ferdek: Kurde no, już siódma jest, panie.
Paździoch: (szeptem) Sytuacja opanowana! Wychodzi grubas jeden.
[Boczek wychodzi z kibla i z korytarza.]
Paździoch: Dobra, pamiętaj pan, podchyl se pan drzwi.
Ferdek: Pamiętam, pamiętam...
SCENA 7
[Korytarz Boczka, udekorowany jak w odcinku "Wrota piekieł".]
[Boczek wchodzi do siebie na górę. Idzie w stronę drzwi do mieszkania, ale zauważa uchylone drzwi od kibla.]
Boczek: O w mordę jeża! A co to...
[Boczek podchodzi pod kibel i otwiera drzwi, w tym samym momencie Ferdek wychodzi z kibla a Paździoch podsłuchuje ze schodów.]
Boczek: Panie, a co pan tu, pan tu nie mieszkasz!
Ferdek: Panie, pan też u nas na dole nie mieszkasz i ja jakoś panu nic nie mówię.
Boczek: Pan mi nic nie mówisz, pan mi nic nie mówisz? Pan mie zawsze wypierdzielasz ze waszego piętra, normalnie.
[Na korytarz ze schodów wchodzi Paździoch.]
Paździoch: Panie Boczek, spokojnie! U nas na dole się spłuczka zepsuła, a pan już mordę drzesz jak zwierzę jakieś.
Ferdek: No właśnie, pan się u nas 25 lat wypróżniałeś to my u pana też się będziemy wypróżniać, o.
Boczek: No dobre, ale ja dosłownie przed chwileczką korzystałem u was na dole i wszystko działało, w mordę jeża.
Paździoch: Działało, ale pan żeś spieprzył.
Ferdek: No! I będziesz pan bulił.
Boczek: Ja? Ja tylko obstrukcję bolesną miałem.
[Ferdek i Paździoch patrzą na siebie potakując głowami.]
Ferdek: I tak pan będziesz bulił. Chodź pan, panie Paździoch.
Ferdek: Aaa, wchodzisz pan do siebie?
[Boczek idzie w stronę mieszkania przegrzebując kieszenie.]
Boczek: O w mordę jeża! Kluczy zapomniałem...
SCENA 8
[Salon Kiepskich. Na stole stoi pół litra i paluszki.]
Paździoch: Patrz pan, musiał dziad tych pieprzonych kluczy zapomnieć, karwasz twarz...
Ferdek: Panie, trudno. Trzeba próbować dalej.
Paździoch: Ale ma pan jakiegoś pomysła?
Ferdek: Pewnie, że mam (śmieje się)
Ferdek: Zakradniemy się do dziada w nocy, panie.
Paździoch: A jak będzie zamknięte?
Ferdek: A nie pamiętasz pan jak grubas mówił raz na przyjęciu w piwnicy, że mu się zamek we drzwiach zepsuł?
Paździoch: No pamiętam, ale to było parę lat temu.
Ferdek: I co z tego? Myślisz pan, że przez ten czas on se nowy zamek kupił? Przecież on wszystko na żarcie przepieprza całe życie.
Paździoch: No w sumie masz pan rację.
Ferdek: No, no to jeszcze dzisiaj przed północą trza się do dziada włamać i się rozwikła tajemnice, kurde.
[Ferdek i Paździoch piją po kieliszku.]
SCENA 9
[Noc, korytarz Boczka udekorowany jak w odcinku "Wrota piekieł".]
Paździoch: Panie, wchodź pan pierwszy.
Ferdek: A czemu ja?
Paździoch: No bo pan żeś wymyślił to całe włamanie.
Ferdek: No dobre...
[Ferdek otwiera drzwi Boczka i wchodzi do jego mieszkania, tuż za nim idzie Paździoch.]
Boczek: Aaaa! W mordę jeża, kto tu jest?! Ludzie, ratunku! Złodzieje!
Ferdek: Panie, zamknij żesz się pan!
Boczek: Pan Ferdek?
[Ferdek włącza światło.]
Boczek: Pan Marian? A co tu panowie mie okraść przyszli, w mordę jeża?!
Paździoch: Panie Boczek, pan tu mieszkasz?
Boczek: (zawstydzony) No tu...
Ferdek: Panie, myśmy tu przyszli, bo myśmy myśleli, że pan tu burdel masz normalnie i żeśmy przyszli zapytać, czemu pan żeś tu nikogo nie zapraszał?
Boczek: Panie, jaki burdel...
Paździoch: A co pan taki smutny żeś jest, jak gacie na bazarze?
Boczek: Panowie, bo ja to se normalnie nikogo tu nie zapraszałem, bo normalnie ja to się wstydzę swojego mieszkania... Jeden pokój, łóżko koło kuchenki...
Ferdek: Panie Boczek... Ludzie w gorszych warunkach mieszkają... Pamiętaj pan, chałupka - choć ciasna, to własna.
[/center]
Scenariusz przypomniał mi odcinki "Szara strefa", "Biedny kraj bogatych ludzi" i "Eldorado". Jednak tutaj nie chodziło o mieszkanie Paździocha, czy pustostan, ale o mieszkanie Boczka. Pierwsza i druga scena to klasyka "Kiepskich", tylko że trochę krótko trwa, jak i cały scenariusz (Solorz by puszczał cały czas, bo więcej reklam można wcisnąć ludziom podczas przerwy ) Scena trzecia to de facto kontynuacja sceny drugiej, ale w piwnicy. Podobało mi się występ Boczka w tej scenie i kradzież wódki. Scena czwarta, krótka, wciśnięta trochę na siłę, mogłeś z niej wycisnąć więcej. Sceny piąta i szósta - nawet fajna intryga i telefon stacjonarny , które przywołały klimat starszych odcinków. Scena siódma dobra, odwróciłeś schemat i teraz to Ferdek jest nieleganie w Boczkowym kiblu. Fajnie Paździoch zgasił Arnolda z tą spłuczką. Zapomnienie kluczy też na plus. W scenie ósmej, kolejna intryga, ale popełniłeś błąd logiczny. Skoro zamek Boczka się zepsuł, to dlaczego zgubienie kluczy miałoby uniemożliwić Boczkowi wejście w scenie 7? Początek sceny 9 dobry, ale zakończenie trochę mnie zbiło z tropu, nie tego się spodziewałem. Ogólnie scenariusz był zbyt krótki i zawierał za mało śmiesznych scen. Na szczęście nie denerwował i nawet przywołał ducha starych odcinków. Moja ocena to 6/10. Nie jest źle, ale postaraj się lepiej dopracować kolejne prace.
Całkiem przyjemnie się czytało, chociaż scena 6 mnie trochę skołowała ale ogarnąłem o co chodzi. Generalnie fajnie, czterech bohaterów, ciekawa tajemnicza akcja, tylko zakończenie mogłoby być bardziej zaskakujące. 7/10
Bardzo zabawny i klimatyczny scenariusz. Fajnie, że nie naćkałeś nie wiadomo ilu bohaterów . Na największy plus szósta scena, bo lubię zamieszanie. Ponadto dobre były kradzież wódki oraz zakończenie.
Scenariusz na dobrym poziomie, choć zarbakło trochę humoru (np. w scenie telefonicznej pomiędzy Ferdkiem i Paździocha, mogła nagle u Paździocha przyjść Helena i na niego nakrzyczeć).
Ale poza tym 9/10
Ostatnio zmieniony 2016-08-03, 12:47 przez WitchWizard, łącznie zmieniany 1 raz.
Scenariusz bardzo dobry, humorystyczny. Fabuła niepoplątana, bohaterów trochę mało, ale to nic. Szkoda tylko, że tak krótko (za to zabieram 0,5 pkt).
Ocena: 8,5/10
Plusy:
+Zorientowanie się Paździocha, że razem z Ferdkiem nigdy nie byli u Boczka
+Śpiew Boczka
+Plany Ferdka i Paździocha
+Obstrukcja Boczka
+Boczek myślący, że Paździoch i Boczek to złodzieje
+Ferdek w toalecie u Boczka i jego dialog z Boczkiem
Neutralne:
+/- Zakończenie
+/- Trochę krótki scenariusz, ale był ciekawy, lepszy taki niż "długi i nudny"
Dobry scenariusz, byłem bardzo ciekawy jak pierwszy plan pójdzie Ferdkowi i Paździochowi. Czytało się też bardzo przyjemnie. Nie było też żadnych dużych minusów.
Ocena: 10/10.
Ostatnio zmieniony 2016-08-03, 18:26 przez Ferdek56, łącznie zmieniany 2 razy.
Zapowiedź kolejnego odcinka: (kontynuacja "Szczura lądowego")
Szczury lądowe
Marian Paździoch po raz kolejny postanawia spełnić swoje wielkie marzenie: pływanie po morzach i oceanach. Do przygody namawia Ferdka i Boczka, który ostatnio zniszczył mu łódkę i zrujnował marzenia.
Scenariusz średni. Trochę za dużo powielonych schematów, za mało własnych pomysłów. Zabrakło mi śmiesznych tekstów innych poza tymi, które już w tym serialu słyszałem. Czuć było klimat odcinków z lat 2007-2008. Jednakże czytałem go zainteresowany co takiego znajduje się w mieszkaniu Boczka. Zakończenie trochę rozczarowało, spodziewałem się czegoś więcej. Ogólnie scenariusz prosty, mało skomplikowany, rewelacyjny nie był, więc daję 6/10.
- dobre odwzorowanie języka bohaterów
- świetna scena w piwnicy
- "(zaciera ręce i szybko mruga oczami)", to mnie rozwaliło
- akcja Ferdka i Paździocha
- Boczek nakrywający Ferdka w kiblu i dialog pomiędzy nimi
- mała liczba bohaterów
Neutral:
- zakończenie, nie było złe, ale spodziewałem się czegoś lepszego
Minusy:
- scena w salonie
Jak już wspomniałem jest to dobry scenariusz, ale trochę za krótki. Czegoś tez tutaj zabrakło.
7/10
Ostatnio zmieniony 2016-08-04, 09:52 przez Ferdas Kiepski, łącznie zmieniany 1 raz.
WitchWizard pisze:Scenariusz na dobrym poziomie, choć zarbakło trochę humoru (np. w scenie telefonicznej pomiędzy Ferdkiem i Paździocha, mogła nagle u Paździocha przyjść Helena i na niego nakrzyczeć).
Ale poza tym 9/10
Moim zdaniem właśnie bardzo dobrze, ze nie przyszła Helena, bo to jej ciągłe opieprzanie Mariana już robi się nudne. Ile można...
Średni scenariusz, nie przynudzał za bardzo, ale też i nie powalał humorem. W pierwszej kolejności wyróżnić muszę całą scenę ósmą, która zdecydowanie najbardziej mnie rozśmieszyła. Paździoch zapominający dwukrotnie o domknięciu drzwi również bardzo dobry. Na pochwałę zasługuje także Helena wyganiająca Mariana, aby domknął drzwi, wejście Boczka do pustostanu, tekst "Po co w ogóle ten pająk miałby panu do łóżka włazić? Normalnie to on by se tam zdechł" i wypicie przez Ferdka pół butelki wódki z gwinta. Z plusów to by było na tyle. Na minus z kolei obmawianie planu złapania pająka, rozmowa Ferdka z Kozłowskim, błąd w fabule i zamiana Ferdka w krzyżaka. Zakończenie oceniam neutralnie.
Poprawny scenariusz, najlepsza zdecydowanie scena w piwnicy i Boczek kradnący wódkę. Trochę zawiodło mnie zakończenie, nie było złe, ale takie przyziemne. Myślałem, że w mieszkaniu Boczka jest coś nietypowego, śmiesznego. Ważne, że byłem ciekaw jak to się rozwinie, a to już dużo.
Fabuła logiczna, ale mogło być nieco śmieszniej, 6/10 dam .
Odcinek 1 - Pająk
Generalnie przyzwoity scenariusz. Najbardziej podobało mi się budowanie lekkiego klimatu grozy w kilku pierwszych scenach (Boczek przesądny i strachliwy, Marian ostrożny, Helena stanowcza). Jednak druga część scenariusza podobała mi się już mniej, nie przepadam za takimi elementami, powiedzmy, fantastycznymi, tym bardziej, że nie wytłumaczyłeś jak doszło do tej przemiany.
Ogółem 6/10
Odcinek 2 - Dom snów
Ten scenariusz podobał mi się dużo bardziej, tym bardziej, że została podjęta próba zbadania nieznanych dotąd zakamarków kamienicy w postaci mieszkania Boczka. Dialogi zostały napisane na tyle dobrze, że czuć było klimat odcinków w okolicach 7-8 sezonu. Dobra akcja z Boczkiem w piwnicy. Czuję jedynie niedosyt czytając końcówkę, liczyłem na bardziej zaawansowaną akcję w tej części.
Z czystym sumieniem 8/10
Scena 1. Plusy:
- Ferdek który idzie w nocy otworzyć drzwi zazwyczaj zastaje tam Paździocha. To że odwiedzili go Paździoch, Helena i Boczek jest udanym odejściem od tego schematu.
- pomysł z pająkiem w pustostanie. Niby prosty ale wystarczający aby zaciekawić czytelnika. Scena 2. Plusy:
- ogólnie dobrze przedstawiona dyskusja, narada sąsiadów. Miał komediowa energię, nie nudziła, czuć było że coś się dzieje.
- Przestraszony, zaaferowany Boczek opowiadający o spotkaniu z pająkiem by był świetny do obejrzenia w odcinku tv.
- Dobry tekst: Paździoch: ...Ja mam własny papier toaletowy i w przeciwieństwie do pana ciężko haruję, żeby mieć się czym podetrzeć.
Minusy:
- Trochę na siłę zrobiona kłótnia Ferdka z Paździochem,
- Kozłowski który nie mieszka w kamienicy a nie wiedzieć czemu zostawia (wg. słów Ferdka) papier w pustostanie
- na czym polega ,,marszczenie siekiery"? Scena 3. Plusy:
- znany motyw czyli straszenie Boczka zakazem korzystania z kibla aby coś na nim wymusić,
- zrzucenie zadania zabicia pająka na Boczka. Ta postać ma największy komediowy potencjał i dobrze że ją wybrałeś Lukovsky do zbadania pustostanu.
- teksty Boczka relacjonującego co widzi w środku: Tu nic nie ma, ciemno jak w dupie u murzyna.
...Skarpety śmierdzące jakieś, chyba Kozłowskiego. Jakaś szklaneczka, z herbatką niedopitą...
...Ooo, ogóreczki kiszone, moje ulubiene.
- Dobry tekst: Paździoch: ...właź pan a nie trzęsiesz się pan jak jaka galareta wieprzowa.
Minusy:
- mimo powyższego dziwne że sąsiedzi do rozwiązania problemu pająka wybrali tchórzliwego Boczka. Choć może sami się bali a wiedzieli że Boczek ,,galareta społeczna" ulegnie namowom.
- Boczek znajduje w pustostanie słoik ogórków i mówi: ...Ooo, ogóreczki kiszone, moje ulubiene. Pan prezes to jednak o ludzi potrafi zadbać. Skąd Boczek wiedział że to Kozłowski je tam zostawił.
- Ferdek: Bo pan żeś jest największy i pana się ten padalec nie przestraszy, o. Chyba im ktoś większy tym bardziej pająk powinien się go bać a nie odwrotnie. Scena 4. Na plus Ferdek który zaczyna działać i chce coś zrobić z pająkiem. Ogólnie dobrze zrealizowane rozmowy między sąsiadami, trochę się kłócą, trochę kombinują. Czuć w nich ,,kiepski" klimat choć komediowo były średnie. Wyróżnię: Boczek: Duże to bydle było, jak se tak pomyślę, żeby mi to do łóżka w nocy wlezło, to mnie normalnie tak kręci, tak, o.
Ferdek: ...Po co w ogóle ten pająk miałby panu do łóżka włazić? Normalnie to on by se tam zdechł.
Helena: Pan to żeś jest chłop jednak, nie to co Marian. Dziad by tam za żadne skarby nie wszedł. Scena 5. Plan złapania pająka przejrzyście opisany słowami Ferdka, prosty i w ten sposób pasujący do króciutkiego scenariusza. Z drugiej strony nic tu nie było ciekawego czy zabawnego. Resztę scenariusza dobrze podsumowują słowa Kiepskiego Widza: Do piątej sceny bardzo dobry scenariusz, ale jak tylko się okazało, że Kozłowski był tym pająkiem i jeszcze brak wytłumaczenia jak on i Ferdek się w niego zamienili i pomniejszyli to to jest największy minus tego opowiadania.
Prawdę mówiąc sam pomysł z pająkiem którym okazał się Kozłowski ma swój urok, jest pozytywnie zakręcony ale mogłeś Lukovsky dać jakieś wyjaśnienie tej przemiany. Nawet mało oryginalne typu: czar rzucony przez jakąś wiedźmę, wypita mikstura, itp. Tutaj prezes Kozłowski stwierdza że znudziło mu się dotychczasowe życie więc ot tak zamienia się w pająka, podobnie Ferdek. To sprawiło że pomysł z przemianą stał się dość głupi, niestrawny. Na minus jeszcze:
- Kozłowski pół pająk pół człowiek, nie próbuje sobie nawet wyobrażać jakby to wyglądało w odcinku tv.
- Ferdek który decyduje się zostać pająkiem choć po akcji sąsiadów którzy próbowali zabić pająka-Kozłowskiego powinien wiedzieć że bycie nim to nic fajnego.
Choć wyjaśnienie zagadki pająka mnie nie usatysfakcjonowało to od sceny 6 do 9 było trochę ciekawych momentów:
- Ferdek wypijający pół butelki wódki
- rozsądne wyjaśnienie Kozłowskiego co go pchnęło do zmiany i dlaczego postanowił zostać akurat pająkiem,
- Ferdek i Kozłowski jako pająki straszący Boczka. Świetny tekst wystraszonego Boczka: Boczek: Jezusie Nazaryjski, ludzie! Ratunku! Pająk następny! Ludzie, armagiedon, zagłada! Podsumowując: Scenariusz dobry w kategorii prostych, lekkich historyjek do szybkiego przeczytania i zaśmiania się kilka razy pod nosem. Plusy to jak napisał Procjon lekki klimat grozy. Dobrze rozłożony na kolejne sceny pomysł z pojawieniem się pająka, z zaciekawieniem czytałem aby sprawdzić co się za tym kryje. Wzorowo przedstawieni bohaterowie: najlepszy był panikujący Boczek, po za tym rozsądna Halina, jędzowata Helena, Ferdek który bierze sprawy w swoje spracowane ręce. Na minus przemiana w pająki która była dla Kozłowskiego i Ferdka łatwa i zwyczajna niczym zmiana ubrania oraz mało konkretnych żartów słownych. Neutralnie oceniam zakończenie. Ferdek pająk straszący Halinę to dobry pomysł na którąś tam z kolei scenę jednak jako zakończenie wypada średnio. Ocena 6/10.
Powiedzieć że scenariusz słaby to przesada, jest po prostu średni. Szwejk wspomniał podobieństwo do odcinka ,,Szara Strefa". Dla mnie ,,Dom snów" to taka uproszczona wersja tego odcinka. Największy minus to ogólnie mało pomysłowa fabuła. Zabrakło mi tu jakiejś ciekawej sceny wprowadzającej w akcję, pokazującej jak Boczek broni się przed wpuszczeniem kogokolwiek do mieszkania. Byłaby ona dobrym wstępem i pretekstem do rozmowy Ferdka z Paździochem w scenie 1-2. Rozpoczęcie od nocnej wizyty Paździocha który dzieli się z Ferdkiem swoimi przemyśleniami owszem, nie psuło fabuły ale było pójściem na skróty. Na minus zaliczam też nie satysfakcjonujące mnie zakończenie choć miało swój sens. Ferdek i Paździoch organizują akcję, nakręcają się myśląc że odkryją nie wiadomo co, a wyjaśnienie okazuje się banalne. Jak w prawdziwym życiu gdzie ludzi nieraz ponosi wyobraźnia i odrzucają proste wyjaśnienia. Znaleziono starożytną budowlę - kosmici ja zrobili. Na zdjęciu jeden człowiek jest ubrany inaczej od innych - to podróżnik w czasie, itp. Tak samo każdy czytelnik tego scenariusza zapewne spodziewał się nierealistycznego rozwiązania podobnego do tego ze scenariusza ,,Pająk". Można zatem powiedzieć że było ono na swój sposób zaskakujące. Kolejny minus to tytuł nie mający uzasadnienia w fabule. Coś mi się wydaje Lukovsky że na początku chciałeś pójść w kierunku fantastyki i pod to wymyśliłeś tytuł. Niestety zabrakło ci pomysłów więc postawiłeś na proste i przyziemne wyjaśnienie tajemnicy mieszkania Boczka zapominając dostosować tytuł. Ostatni minus to podobnie jak w poprzednim scenariuszu mało konkretnych żartów słownych. Plusy scenariusza to:
- Ferdek i Paździoch którym wydaje się że mieszkanie Boczka to tajemnica warta zbadania, że to jak powiedział Paździoch: ,,grubsza sprawa". Przypomniało mi to odcinek 205 ,,Afera kryminalna" gdzie Ferdek i Boczek wyolbrzymili sprawę dłuższej nieobecności Paździocha.
- Sceny gdy sąsiedzi planują a następnie realizują plan dostania się do mieszkania. Dobrze jeśli bohaterowie nie tylko siedzą i gadają ale tez biorą się do działania. Podobnie jak z akcją złapania pająka w poprzednim scenariuszu tu też było czuć dynamikę i pozytywną energię. Ogólnie dobrze ci wychodzą sceny akcji, słabiej te statyczne gdzie liczy się wysoki poziom humoru w wypowiedziach bohaterów.
- Ciekawy pomysł do odcinka tv. czyli podzielenie ekranu na dwie części aby pokazać jednocześnie dwa miejsca akcji.
- Boczek kradnący wódkę
- Boczek który siedzi 20 minut w kiblu i niecierpliwiący się Ferdek.
- Morał na koniec, pasujący, przyzwoicie zamykający scenariusz. - Dobre teksty: Paździoch: ...Pomyśl se pan, ile razy Boczek upił się u nas do nieprzytomności? Ile naszego żarcia wchłonął ten mięsisty osobnik?
Ferdek: No ale ja pojęcia nie mam co dziad tam ukrywa... Może rzeczywiście burdel świnia otworzyła?
Ferdek: Patrz pan... Debil jeden. O żarciu tylko potrafi śpiewać.
Boczek: Ooo, wódkię ktoś zostawił. (zaciera ręce i szybko mruga oczami). Paździoch: Panie Ferdku, spokojnie... Mam tutaj w szafie ukryte kilka flaszek, spokojna pańska rozczochrana.
Ferdek: Uff. Kamień z serca, panie.
Paździoch: A co mi może zrobić taki dziad spod Elbląga? Ferdek: Bardzo ważna sprawa, życia i śmierci, Halinka.
Halinka: No tak, wóda... Paździoch: Jedynka do dwójki, jak na razie teren czysty. Na horyzoncie nie widać niepożądanych obiektów.
Ferdek: Dwó... dwó... Dwójka do jedynki. Czekam tu 25 minut i się nudzę, proszę pana i zaraz stąd wypierdzielam, panie.
Boczek: Ja? Ja tylko obstrukcję bolesną miałem. Rzeczy nie psujące fabuły ale przyczepić się można:
- Nie wiadomo po co Ferdek i Paździoch chowający się przed Boczkiem w scenie 3 i Paździoch chowający się przed Boczkiem w scenie 6. Boczek by ich zobaczył i co z tego?
- Ferdek który dopiero po akcji wymyślonej przez Paździocha proponuje o wiele łatwiejszy sposób na dostanie się do mieszkania. Zabrakło tekstu Ferdka (w scenie 8 ) że dopiero teraz przypomniał sobie o zepsutym zamku.
- nieudana próba dostania się do mieszkania Boczka prosto ale fajnie wymyślona i ukazana. Jednak druga udana próba mało pomysłowa jakbyś Lukovski chciał jak najszybciej i najprościej doprowadzić do finału. Podsumowując zdecydowanie większa część scenariusza było dobra lecz zawiodło zakończenie. Skoro scenariusz był jak najbardziej na poziomie, czytało się dobrze, to moje oczekiwania względem zakończenia były dość wysokie. Do tego tajemniczy tytuł ,,Dom Snów" sugerował że wyjaśnienie zagadki mieszkania Boczka będzie w zupełnie innym stylu niż te które otrzymałem. Za mało pomysłowy wstęp i zakończenie ale dobre sceny środkowe daje jak poprzednio 6/10.
Scena 1 (Korytarz, Ferdek idzie do kibla, z którego wychodzi Paździoch.)
Paździoch: Ooo, dzień dobry panie Ferdku.
Ferdek: A dzień dobry, dzień dobry, panie Marianie.
Paździoch: No i jak tam zdrówko u pana?
Ferdek: A dziękuję bardzo, wszystko w porządku. Dzisiaj żem se z samego rana piwko pierdyknął, zimne, smaczniutkie. Dzień można powiedzieć rozpoczął się miło. Hehehe.
Paździoch: Bardzo mnie to cieszy, drogi sąsiedzie. Ale za chwilę jeszcze bardziej umilę panu dzień.
Ferdek: No to mów pan, kurde. Tylko szybko, bo się muszę jeszcze wyobstrukcjonizować.
Paździoch: Słuchaj pan, był u mnie wczoraj wieczorem Boczek i zgadnij pan, gdzie mnie zaprosił.
Ferdek: Pewnie do rzeźni na wycieczkę pracoznawczą?
Paździoch: Nie, zaprosił mnie na swoje imieniny! Pomyśl pan tylko, grill na dachu kamienicy pod blaskiem pełni księżyca. Na stole dwie skrzynki wódki, kiełbaski, ogóreczki...! Aaa, no i oczywiście wszystko zafunduje Boczek.
Ferdek: A to świnia jedna, a mnie to dziad nie zaprosił?!
Paździoch: Spokojnie, panie Ferdku. Kazał przekazać, że jak tylko będzie miał czas, to i pana zaprosi. Wczoraj po prostu nie dał rady, coś mu pewnie wypadło.
Ferdek: No ja mam taką nadzieję, kurde. A teraz przepraszam, potrzebę fizjologiczną mam.
(Ferdek wchodzi do kibla.)
Scena 2 (Salon Kiepskich, Ferdek siedzi na fotelu przed telewizorem, wchodzi Boczek.)
Boczek: Dzień dobry, nie przeszkadzam?
Ferdek: Owszem, proszę mówić o co chodzi bo nie ukrywam, że nie mam aktualnie czasu na pierdoły.
Boczek: No to jak tak, to walnę prosto z mostu. Panie Ferdku, oficjalnie i uroczyście chciałbym zaprosić pana na moje imieniny, w mordę jeża!
Ferdek: Wie pan, ja osobiście to alkoholu nie piję, chyba że okazjonalnie. Ale wiesz pan, imieniny to wielka okazja, raz w roku można zaszaleć, nie? Hehehe.
Boczek: Panie, jak nie, jak tak, w mordę jeża. Czyli co, przyjdziesz pan?
Ferdek: Panie, pytasz pan dzika czy sra w lesie? No oczywiście, że będę. Hehehe. A kiedy Arnolda jest?
Boczek: No w sobotę, pojutrze, w mordę jeża.
Ferdek: A jeśli można spytać, ilu będzie gości, bo to by trza było zaplanować ile alkoholu zakupić, prawda, bo wiesz pan, na mnie jednego to skrzynka wódki pójdzie jak nic.
Boczek: Panie Ferdku, spokojna pańska rozczochrana. Będę tylko ja, pan i pan Paździoch.
Ferdek: A co tak skąpie?... ...Chociaż, może to i lepiej.
Boczek: Pewnie, że lepiej, panie. A kogo jeszcze miałbym zapraszać? Badura menel, Malinowska idiotka, Kozłowski jakby nie patrzeć głowa osiedla. Kto wie, co by jeszcze ludziom nagadał. O rodzinie to już nawet nie wspominam, bo jakby przyjechali, to by wszystko wyżarli i nic by nie zostało, w mordę jeża. Już o pana żonie i o pani Helence nie mówiąc. Przecież jakbym je zaprosił, to byśmy się nie napili, a tak to narąbiemy się jak dzikie małpy w Afryce, w mordę jeża!
(Śmieją się.)
Scena 3 (Kuchnia Kiepskich, w której siedzą Ferdek, Paździoch i Boczek. Na stole stoi pół litra, słoik kiszonych ogórków i 3 kieliszki.)
Ferdek: No to jedzie ksiądz na karuzeli, co? Hehehe.
(Piją po kieliszku.)
Paździoch: Panowie, musimy szybko wymyślić sposób, jak pozbyć się naszych żon, bo inaczej libacja się nie odbędzie...
Boczek: Panie, nie dogryzej mie pan, dobre? Bo jak ja bym se chciał mieć babę, to bym se miał, w mordę jeża!...
Ferdek: Taa, chyba sprzedawczynię jaką ze mięsnego. Hehehe.
(Ferdek i Paździoch się śmieją.)
Boczek: Panowie, bo ja to se normalnie mogę odwołać całe te imieniny i sam się mogę narżnąć we trzy dupy...
Paździoch: Spokojnie, panie Boczek... Lepiej pomóż nam pan wymyślić sposób na pozbycie się Heleny i pani Halinki.
Ferdek: Zara, panie. A na cholerę się pan chcesz ich pozbywać? Przecie zaproszenia nie dostaną i będą siedzieć na dupach przed telewizorem, dobrze mówię, panie Boczek?
Boczek: No jak nie, jak tak. Hehehe.
Paździoch: Panowie, Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji. Przecież jak one zostaną w kamienicy, to na pewno nas usłyszą, a szczególnie pana, panie Boczek, bo jak pan za dużo wypijesz, to się pan drzesz na pół osiedla śpiewając przy tym niecenzuralne piosenki, których pozwolę sobie nie zacytować.
Boczek: Panie, pan też żeś jest dobry...
Paździoch: Tak? A to bardzo ciekawe, bo ja będąc w stanie nietrzeźwym potrafię się zachować, w przeciwieństwie do pana...
Boczek: Patrzcie państwo! A mam zacytować piosenkę, którą żeś pan ostatnio o swojej żonie śpiewał?
Ferdek: Panowie, nie kłóćmy się! Może rzeczywiście pomyślmy, jak tu się pozbyć tych bab.
Paździoch: Panie Ferdku, proponuję najprostszy sposób... porozmawiać.
Scena 4 (Salon Kiepskich, Ferdek i Halina siedzą na fotelach i oglądają telewizję.)
Halina: Ale pierdoły pokazują w tym telewizorze...
Ferdek: No, normalnie Ci powiem, że tera to samych pedałów w tym pudle tylko pokazują, a potem się dziwią, że świat głupieje...
Halina: A żebyś wiedział Ferdek, żebyś wiedział...
Ferdek: A słuchaj Halincia, tak se pomyślałem, może byś... Albo nie...
Halina: Ale słucham. Zacząłeś, więc dokończ...
Ferdek: No bo żem se tak pomyślał teraz, że ty to ciągle tylko praca, dom, gary i tak do usranej śmierci prawdopodobnie. No i może byś se tak wyjechała na parę dni czy coś, co?
Halina: No proszę, a od kiedy ty taki troskliwy się zrobiłeś, co?
Ferdek: Halincia, chciałem zauważyć, że powoli zaczynasz się uruchamiać...
Halina: Ja już się... Chociaż, tak sobie teraz myślę. Czemu nie?
Scena 5 (Salon Paździochów, Paździoch i Helena siedzą na kanapie i oglądają telewizję.)
Helena: Marian, ja cię ostrzegam. Albo natychmiast przestaniesz chrząkać, albo rozwalę ci ten łysy łeb młotkiem z szuflady!
Paździoch: Helutka, spokojnie, już będę cicho, się nie odezwę ani słowem.
Helena: Marian, mógłbyś wreszcie przestać gadać?
Paździoch: To się nie będę odzywał...
Helena: Cały czas gadasz!
Paździoch: Nie gadam...
Helena: No dobra...
(Helena wyłącza telewizor.)
Helena: O co chodzi?...
Paździoch: Nie można było tak od razu? A nie od razu z młotkiem wyskakiwać!...
Helena: Moja cierpliwość się kończy, przestań pieprzyć od rzeczy!
Paździoch: No dobra, już powiem. Niespodziankę mam.
Helena: Ta, ciekawe jaką.
Paździoch: Mam dwa bilety na "Zesrasz się ze strachu!".
Helena: O cholera! To ten film, w którym ta psychiczna kobieta w średnim wieku próbuje zabić męża?!
Paździoch: Dokładnie. (pod nosem) Powinnaś dostać w tym filmie pierwszoplanową rolę i Oskara z wyprzedzeniem...
Helena: Mówiłeś coś?...
Paździoch: Nie, nie... Tak sobie teraz myślę, że mogłabyś zabrać ze sobą panią Halinkę na przykład, z tego co wiem też się gdzieś wybiera na urlopik. Aaa, zapomniałbym. Po seansie wykupiłem ci dwie noce w niejakim hotelu "Zimna wódka". Również zapłaciłem za dwie osoby. Sam miałem jechać, ale mam pełno roboty na bazarze...
Helena: Zaraz zaraz... Kręcisz coś! No widzę po tej twojej kociej mordzie, że coś kręcisz!
(Paździoch robi kocią mordę.)
Paździoch: Co ty pieprzysz! Bierzesz te bilety, czy nie? Bo jak nie, to ja pieprzę cały ten bazar i jadę z panem Ferdkiem!
Helena: No dobra już, dobra...
Scena 6 (Salon Kiepskich, Ferdek i Halina siedzą na fotelach, wchodzi Helena.)
Helena: Puk puk, dzień dobry. Nie przeszkadzam państwu?
(Ferdek ożywiony.)
Halina: Ależ skąd, właśnie ucinaliśmy z mężem krótką pogawędkę. O co chodzi?
Helena: A bo widzi pani, Marian wspominał coś, że planuje się pani wybrać na jakiś mały urlopik. I widzi pani, bo mam dwa bilety na zarąbisty film plus dwie noce w pięciogwiazdkowym hotelu, a nie mam z kim iść...
(Ferdek jeszcze bardziej ożywiony.)
Halina: Ależ oczywiście, ja... no zgadzam się!
Scena 7 (Piwnica, Ferdek, Paździoch i Boczek siedzą na stołkach w piwnicy, na stole stoi pół litra.)
Ferdek: No to co panowie, za te baby nasze, co? Hehehe.
Boczek: Panie...
Paździoch: Panie, dla pana to powinien być komplement.
Ferdek: No to hop siup.
(Piją po kieliszku.)
Boczek: Dobra, to tak. Panie Marianie, wódkię pan masz?
Paździoch: Tak jak się umawialiśmy panie Boczku, dwie skrzynki czystej polskiej!
Boczek: No i gitara. A pan panie Ferdku co przygotowujesz?
Ferdek: Ja?... No wie pan... Ja to... ja to mogę zapałki przynieść, żeby grilla, prawda, rozpalić jakoś.
Boczek: No dobre, niech będzie.
Paździoch: Zaraz zaraz... Ja się wykosztowałem a pan tylko paczuszkę zapałek za 15 groszy zamierzasz przynieść?...
Boczek: No w sumie, pan Marian dobrze mówi.
Ferdek: No dobra, może znajdę coś w lodówce.
Boczek: No dobre, czyli mamy tak...
(Zaczyna pisać na kartce.)
Boczek: Dwie skrzynki wódki, zapałki, coś tam z lodówki od pana Ferdka...
Paździoch: A pan?
Boczek: No rusz pan tą łysą czaszką... Ja odpowiadam za jedzenie.
Paździoch: A no tak, w sumie nie trudno się było tego domyślić...
Ferdek: No to co panowie, jutro, punkt 19, co? Hehehe.
(Piją po kieliszku.)
Scena 8 (Korytarz, Halina i Helena ustrojone i z walizkami, Ferdek i Paździoch obok nich.)
Halina: Pamiętaj Ferdziu, w lodówce zostawiłam ci pierogi, to se je najwyżej na kaloryferze podgrzejesz. Aaa, i zupę ci jeszcze zostawiłam, także przez te dwa dni nie umrzesz. A, i żadnego picia!
Ferdek: Ja picia, ależ skąd! Przecież wiesz, że ja tylko okazjonalnie...
(Spogląda na Mariana.)
Ferdek: ...piję...
Helena: No, to na razie Marian...
Paździoch: Papa, Helutka, papatki. (kocia morda)
Scena 9 (Kino, Halina i Helena próbują wejść na salę.)
Mężczyzna: Przepraszam bardzo, ale te bilety są sfałszowane.
Helena: Ależ to niemożliwe, proszę przyjrzeć się jeszcze raz...
(Mężczyzna dokładniej ogląda bilety.)
Mężczyzna: Przykro mi, nic nie poradzę. Te bilety ktoś po prostu sfałszował. Pewnie była to osoba, która wyjątkowo pani nie lubi...
Helena: Jasna cholera, niech no ja tylko dorwę tego sku*****na to mu nogi z dupy powyrywam!
Scena 10 (Hotel "Zimna Wódka".)
Halina: Dzień dobry, my z koleżanką miałyśmy tutaj zarezerwowany pokoik.
Kobieta: Proszę podać numer.
Helena: Pani sprawdzi "23".
Kobieta: Hmm. Przykro mi, ale ten pokój jest już zajęty. Proszę poczekać... No niestety, żaden pokój nie jest wolny, przykro mi...
Halina: O żesz ku**a m*ć!
Scena 11 (Dach kamienicy, Ferdek, Paździoch i Boczek tańczą coś na wzór Ferdka z "Imprezy" pijani w trzy dupy.)
Ferdek: Miała matka synaaaaaaa.
Boczek: Syna jeeeedynegooooooo.
Paździoch: Chciała go wychować, na pana wielkiegooooooo.
Ferdek/Paździoch/Boczek: Niech żyje wooooooolność, wolność i swobodaaaa. Niech żyje zabawaaaa i dziewczyna młodaaa.
Scena 12 (Podwórko przed kamienicą, Halina i Helena stoją wkurzone z walizkami przed wejściem.)
Halina: Jełop wąsaty!
Helena: Łysy szczur!
(W tle słychać śpiewających Ferdka, Paździocha i Boczka.)
Ostatnio zmieniony 2017-02-18, 19:27 przez Luko, łącznie zmieniany 1 raz.
Fajna pierwsza scena, niby taka normalna pogawedka Ferdka i Paździocha pod kiblem, ale jednak było bardzo zabawnie. Spodobała mi się rozmowa Ferdka z Boczkiem, fajnie, że Ferdek nie wrzeszczał na Boczka. Wyjątkowo spodobał mi się tekst Boczka:
Boczek: Pewnie, że lepiej, panie. A kogo jeszcze miałbym zapraszać? Badura menel, Malinowska idiotka, Kozłowski jakby nie patrzeć głowa osiedla. Kto wie, co by jeszcze ludziom nagadał. O rodzinie to już nawet nie wspominam, bo jakby przyjechali, to by wszystko wyżarli i nic by nie zostało, w mordę jeża. Już o pana żonie i o pani Helence nie mówiąc. Przecież jakbym je zaprosił, to byśmy się nie napili, a tak to narąbiemy się jak dzikie małpy w Afryce, w mordę jeża!
Więc zaczęło się od razu i treściwie. Scenę trzecią już znamy z "Kiepskiego show" oczywiście :-p Można powiedzieć, że był to swoisty zwiastun twojego scenariusza :-p
Fajnie Ferdek przekonał Halinę do wyjechania, ale wydaję mi się, że halina powinna zacząć coś podejrzewać. Genialna tez scena u Paździochów,
Paździoch: Mam dwa bilety na "Zesrasz się ze strachu!".
Helena: O cholera! To ten film, w którym ta psychiczna kobieta w średnim wieku próbuje zabić męża?!
Paździoch: Dokładnie. (pod nosem) Powinnaś dostać w tym filmie pierwszoplanową rolę i Oskara z wyprzedzeniem...
Fajnie też połączyłeś wątki obu żon (Scena kiedy Helena przychodzi do Haliny)
Ferdek: No to co panowie, za te baby nasze, co? Hehehe.
Boczek: Panie...
Paździoch: Panie, dla pana to powinien być komplement.
Świetna scena w piwnicy :-p
Zakończenie dobre, ale przewidywalne.
Fajny klimat miał ten odcinek, oraz największym plusem jest to, że wymyśliłeś dużo zabawnych tekstów, pomysł życiowy i prosty, choć trochę odgrzany (Ale mi to nie przeszkadza), a takie lubię najbardziej. Zakończenie jedynie zbyt przewidywalne, ale innego być w sumie nie mogło więc:
Zapomniałeś nazwać tego odcinka. 8+/10
Ostatnio zmieniony 2017-02-18, 19:21 przez Bździuch, łącznie zmieniany 2 razy.
"Nie lubię kiedy się mnie cytuje"
- Neil deGrasse Tyson
Odcinek miał dużo humoru i naprawdę ciekawą fabułę. Pierwsza scena dobra, tekst: "...bo się muszę jeszcze wyobstrukcjonizować" na plus. Druga scena jeszcze lepsza, dobry tekst o Badurze i Malinowskiej, a trzecia już była znana wcześniej, więc niczym wielce nie zaskoczyła. Ciekawe próby pozbycia się żon, tak coś od początku przeczuwałem, że te bilety nie mogą być prawdziwe. Zresztą sam tytuł "Zesrasz się ze strachu!", aż musiałem zrobić sobie przerwę w czytaniu, świetne! Tekst o Oscarze już trochę słabszy, ale trzyma poziom humoru. Zakończenie oczywiście również przewidywalne, ale zabawne, już sobie wyobrażam wściekłą Paździochową, jak przeklina na swojego męża bez cenzury!
A co mi tam, dam 10/10!