WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Witajcie! Niedawno razem z Pabferem wpadliśmy na pomysł aby połączyć siły i razem zacząć wydawać odcinki Świata według Kiepskich. Zapraszamy na pierwszy sezon naszych wspólnych odcinków! Ten sezon nazywamy potocznie również ''Światem według Staśka Kiepskiego'', który dołączy do obsady. Odcinki publikować będziemy co jakiś czas na zmianę.
Scenariusze do ''Kiepskich'' by Pabfer & Fredzio i Edzio
Odcinek 1
KLEJNOTY
''Pewnego razu brat Ferdynanda Kiepskiego, Stasiek postanawia wysłać mu paczkę z kosztownościami. Po otrzymaniu jej Ferdek jest zadowolony, podobnie jak jego rodzina. Nikt nie wie jednak, że przedmioty posiadane są przez nich nielegalnie.''
_____________________________________________________________
SCENA 1. Salon. Ferdek czyta gazetę ''Dziennik codzienny'' i popija browara. Słychać pukanie do drzwi.
Ferdek: Otwarte! (chwila ciszy) No przecież mówię że otwarte! Kurde, no! (wstaje i idzie otworzyć drzwi; kamera pokazuje przedpokój; Ferdek otwiera drzwi; za nimi stoi Listonosz Edzio z paczką w rękach)
Ferdek: Panie Edziu co pan odpierdzielasz? Nie słyszysz pan jak wołam?!
Edzio: Panie Ferdku, słyszę kurde mole, tylko wejść nie mogę.
Ferdek: A niby czemu?
Edzio: A bo poczta zabroniła wchodzić, tylko listonosz ma zadzwonić. A z racji tego że pan nie dzwonka, walę w drzwi.
Ferdek: Dobra, co pan tam masz?
Edzio: Paczkę pan dostałeś i nie mogę powiedzieć, że pan nie podpisałeś. A więc podpisuj pan panie Ferdynandzie, tylko się pan w nazwisku nie pomyl.
Edzio podaje Ferdkowi dokument do podpisanie, ten spogląda na niego, w końcu podpisuje.
Ferdek: Dawaj pan!
Edzio: Proszę bardzo panie Ferdku. (podaje paczkę Ferdkowi) A teraz pozwolisz pan, że polecę na kiece.
Ferdek: Dobra, dobra, idź pan panie Edziu bo panu zaraz z tego śmiechu listy z torby wypadną i pana wywalą.
Ferdek zamyka drzwi i idzie z paczką do salonu.
Ferdek: Co to może być kurde?
Ferdek otwiera paczkę, po chwili wyciąga z niej wszelkiego rodzaju kolorowe zapakowane w kilka worków. Są to między innymi wisiorki, łańcuchy, dolary zwinięte w gumkę oraz list, który zaczyna czytać.
Ferdek: ''Dla Ferdynanda Kiepskiego od brata, który przyjedzie i znowu da.'' Kurde, Stasiek mnie paczkę podarował, a ja na niego tak plułem ostatnio! E tam pijany byłem, ale trzeba to kurde uczcić!
Po tych słowach zaczyna stroić mieszkanie łańcuchami.
SCENA 2. Salon. Rozradowany Ferdek dzwoni przez telefon do Staśka aby podziękować mu za otrzymane prezenty.
Ferdek: Dzięki Stasiu! Bracie kochany! Ale za co to?
Stasiek: Mówisz o tych klejnotach?
Ferdek: Tak, królu złoty!
Stasiek: To nie ciesz się zbytnio, bo to tylko na przechowanie...
Ferdek: Osz ty gadzie! Ty gnido! Ty frędzlu! A ja już prawie zapomniałem o tych dwóch pożyczonych stówach!
Stasiek: A szkoda, bo to ty pożyczałeś...
Ferdek; Serio?
Stasiek: Serio serio... Ale nie musisz oddawać...
Ferdek: Wiem przecież... jak masz tyle kasy, to jaką różnicę ci robią dwie głupie stówki?
Stasiek: Nie musisz oddawać, jeśli nikomu nie powiesz, że masz to ode mnie...
Ferdek: To co mam mówić?
Stasiek: Wymyśl coś! Cześć
SCENA 3. Przedpokój. Halinka w stroju pielęgniarki wraca z pracy. Wchodząc zaczyna się potykać o worki, w których są kosztowności z paczki.
Halinka: Ferdek coś ty tu znowu za szkła na niósł? Śmieci się chyba wynosi, a nie wnosi.
Ferdek: (idąc) Ale że jakie śmieci Halinka?
Halinka: Sprzątnij mi te śmieci spod nóg bo zaraz zęby wybijemy na tym.
Ferdek: A co ja mam Halinka z tym zrobić? (śmieje się)
Halinka: Wywal do kontenera, choć już jest i tak cały przebrany.
Ferdek: Proszę bardzo Halinka.
Ferdek podnosi ciężki worek, ten zaczyna wydawać dźwięk szkła.
Halinka: A co w tym masz?
Ferdek: No zobacz Halinka, na przykład to (wyciąga z worka lampę z kryształów), albo to (wyciąga z worka telefon w kształcie muszli).
Halinka: A skąd ty to masz?
Ferdek: No jak skąd Halinka? Z Ameryki, kurde!
Halinka: Ferdek, jeśli wydałeś na to pieniądze, które chowałam przed tobą za szafą to wierz mi że cię uduszę.
Ferdek: Ale skąd Halinka.
Halinka: To skąd?
Ferdek: Halinka to nie jest tak jak ty myślisz.
Halinka: Dobra Ferdek, nie kłóćmy się.
Kiepscy wracają do salonu. Ferdek siada w fotelu, Halinka zaczyna grzebać w szafie. Po chwili wyciąga sznur, podbiega do Ferdka i zaczyna go przywiązywać do fotela.
Ferdek: (skomląc) Co ty robisz kobieto?!
SCENA 4. Salon. Cała rodzina Kiepskich stoi przed związanym Ferdkiem.
Ferdek: Ratunku!!! Pomocy kurde!!!
Halinka: Cicho... Spokojnie... Nic ci się nie stanie, ale gadaj skąd to masz...
Ferdek: Najpierw ty gadaj czemu mnie związałaś!
Halinka: Dla twojego dobra. Jeśli masz dostęp do takiej fortuny, to zaraz to przepijesz. A w tej sytuacji, w której się znajdujesz, nie możesz...
Ferdek: Pomóżcie dobrzy ludzie!!! Ratunku!!!
Halinka: Ty mnie nie słuchasz! Ja ci sama pomogę, ale powiedz mi skąd to masz...
Ferdek: Czekaj... jeszcze nie zdążyłem wymyślić...
Halinka: Słucham?
Ferdek: Badura mi dał.
Halinka: Łżesz!
Ferdek: Ojej... Bo tobie nie można powiedzieć prawdy... To je kurde z mojego biznesa...
Halinka: Jakiego? Tylko mów prawdę, bo się spotkamy wiesz gdzie...
Ferdek: Ciekawe jak tam dojdę z fotelem na plecach...
Halinka: Mów jaki to biznes!
Ferdek: Ty mnie nie słuchasz i za karę się spotkamy wiesz gdzie... Tyle ci mówiłem, a ty nic nie pamiętasz?
Halinka: Nie pamiętam!
Ferdek: To za karę już do ciebie gęby nie otworzę!
Halinka: To jak będzie obiad, też nie otwieraj, bo nic nie dostaniesz...
Ferdek: Dobre... Sprzedałem stary rower Waldusia, a potem zainwestowałem i znowu zainwestowałem i znowu i znowu i mam...
Halina: Przecież to niebezpieczne! A jakbyśmy wszystko stracili?
Walduś: A ja tam wierzę w tatusia! Tatuś to cudotwórca!
Halina: Tak? A skąd wysuwasz takie wnioski?
Waldek: No jak tatu sprzedał rower, a ten rower dalej leży w szafie, to znaczy, że go nie straciliśmy... Więc tych innych rzeczy też byśmy nie stracili. Jak ty to tatu robisz?
Ferdek (załamuje się): Idiota...
Halinka: Leży w szafie, tak? (zagląda) No rzeczywiście...
Mariolka (Śmieje się): Ups! Chyba wpadka, Zgredzik... Hahaha...
Halinka: Mów mi zaraz skąd miałeś na to pieniądze!
Do mieszkania Kiepskich wbiega Paździoch.
Paździoch (wbiegając): Pieniądze? Gdzie pieniądze? Ja też chcę!
Halinka: Do widzenia panu...
Paździoch: Ale ta diamentowa kolia to jest moja!
Halinka: Okradłeś pana Mariana?
Mariolka: Spokojnie mama... Okraść złodzieja to nic takiego!
Paździoch: To są kłamstwa i kalumnie! Ja sobie nie życzę!
Waldek: A to nie jest koncert życzeń!
Mariolka: Za to to są drzwi (pokazuje) Do widzenia...
Halinka: Okradłeś sąsiada?
Paździoch: Nie... To moje za liczne długi pani męża i za jeszcze większe odsetki... Nie mam jak tego wyegzekwować w gotówce, więc biorę diamenty...
Halinka: To tyle pierdzisz bezczynnie w fotel i nawet zniedołężniałego sąsiada nie potrafisz okraść jełopie? Przecież by cię nie dogonił z tym swoim artretyzmem, osteoporozą, reumatyzmem... Pierdoła! No po prostu pierdoła! Za kogo ja wyszłam...
Ferdek: O co ci chodzi Halinka?
Halinka: Żebyś powiedział prawdę skąd to masz!
Ferdek: No dobre... To ja ci powiem... Znalazłem...
Halina (Odwiązuje go, mówi łagodnie): Nie można było tak od razu...?
Ferdek: Z tobą nie można!
Halinka: Co byś zjadł?
Ferdek: Kopytka jeśli można...
Halinka: Pewnie, że można, tylko musisz trochę poczekać, bo zrobiłam pierogi, a jak chcesz kopytka, to muszę najpierw iść do sklepu... A właśnie! Kupić ci coś?
Ferdek: No w sumie...
Halinka: To ci kupię... Papa
Ferdek: Czekaj! Idziesz kupić, a nie wiesz co...
Halina: Wiem wiem... Każdy wie... Mocne ciemne...
Ferdek: A właśnie, że nie! Dzisiaj mam ochotę na cztery mocne ciemne, nie jedno!
Halina: Cztery? To się nie opłaca! Lepiej od razu całą zgrzewkę!
Ferdek: Przecież ci tłumaczę, że cztery zgrzewki, a nie jedną masz kupić!
Halina: To może pięć? tak dla równego rachunku...
Ferdek: Oj żono! Ty to masz łeb... Po mężusiu...
SCENA 5. Korytarz. Halinka wraca od Stasia z zakupami. Na korytarzu stoi Helena i pali papierosa.
Helena (pali na korytarzu): O! Dzień dobry! A czemu ta moja małpa tak szybko do państwa pobiegła?
Halinka: Mój mąż się nieoczekiwanie wzbogacił.
Helena: Ooo! I nie pożałował pani i dzieciom pieniędzy na zakupy! Widzę, że dziś kupiła pani dużo więcej niż zwykle...
Halinka: A nie... To za moje...
Helena: To za swoje mu pani piwo kupuje?
Halinka: Tak! Żeby uśpić jego czujność, potem go spić, a potem go wybadać skąd ma tyle pieniędzy...
Helena: To pani nie wie? Dorobił się w tajemnicy?
Halinka: Tak... Ale już lepsze to niż długi w tajemnicy...
Helena: No tak... tak...
Halinka: Ale skąd on miał tyle pieniędzy...?
Helena: Wie pani... Wczoraj nas ktoś okradł...
Halinka: Coś takiego?
Helena: No a co? Nie wie pani, że w tym kraju złodziej złodziejowi dupę obrabia... Tym razem padło na nas, uczciwych.
Halinka: No, tego to ja bym nie powiedziała pani Helenko. Pani mąż nie raz w czarne interesy wchodził, z Edziem złodziejem z poczty w dodatku i Boczkiem co kiełbasę z rzeźni do dzisiaj kradnie.
Na korytarz wchodzi Boczek obładowany siatami z bazaru.
Boczek: (wchodzi obładowany siatami z bazaru): To już ostatnia z piętnastu tur pani Helenko! To mogie tego serdelka?
Helena: (robi kwaśną minę): Bujać to my, ale nie nas!
Helena rzuca papierosa na podłogę i wchodzi do swojego mieszkania.
Boczek: Pani Paździochowa, to jest chamstwo, w mordę jeża!
Halinka: No właśnie panie Boczek, a niby tacy święci ludzie.
Boczek: Pani Halinko, w tej kamienicy to tylko pani, pani rodzina i ja jesteśmy uczciwi, w mordę jeża!
Halinka: No właśnie panie Boczek, święta racja. Zapraszam pana dziś do nas na wieczerzę, musimy oblać sukces mój i mojej rodziny.
Boczek: Kolację? A z jakiej to okazji?
Halinka: A z takiej, że bujać to my, ale nie nas... Wszystkiego się pan dowiesz na miejscu.
Boczek: I to ja rozumiem, w mordę jeża!
Halinka i Boczek wchodzą do mieszkania Kiepskich.
SCENA 6. Halinka i Mariolka robią kolację w kuchni, a w salonie Ferdek razem z Boczkiem i Waldkiem piją browary.
Boczek: Panie Ferdku zainwestowałeś pan w jakieś ozdoby, że tu tak świecąco pan masz.
Ferdek: A nie panie Boczku, ja to żem... znalazł.
Boczek: A gdzie?
Ferdek: No jak gdzie panie Boczek, na chodniku, jakiś bogacz wydupczył.
Boczek: Panie, a było tak coś jeszcze?
Ferdek: No jak nie, jak tak panie Boczek, nawet dolary były, aż se muszę jutro je wydać u Stasia.
Boczek: To powiedz panie Ferdku, jak pan będziesz szedł to pójdę razem z panem.
Ferdek: Że co? Zapomnij pan! To jest tylko moje, Halinki, Waldusia, Mariolki i jeszcze raz moje.
Boczek: Panie Ferdku, nie być pan cham.
Ferdek: Że co? Ja cham? Panie pan się w ogóle ciesz że pan tu możesz być, bo tak już pan z Paździochem siedział upity w piwnicy... Co nie Walduś?
Waldek: No jak nie jak tak, kurna!
Ferdek i Waldek zaczynają się śmiać. Z kuchni wychodzą Halinka i Mariolka niosące kolejno zimną płytę oraz frankurterki.
Halinka: (idąc) No zrób jakoś normalnie ten stół Ferdek, przecież to nie jest jakaś byle jaka kolacja, tylko gościa na niej mamy.
Mariolka: No właśnie, ojciec bo to gorące jest i ja to zaraz spuszczę.
Ferdek z Waldkiem przestawiają stół, a Halinka i Mariolka kładą pierwsze potrawy na stole. Boczek od razu bierzę frankurterkę.
Boczek: Uuu frankurterki, moje ulubiene! Co jeszcze będzie pani Halinko?
Halinka: Chyba tak... Kopa na drogę na przykład...
Boczek (widzi pudełko pralinek na szafie): Ooo! Czekoladki pani ma! Rumowe? To moje ulubiene! Mogie się poczęstować na drogę? Ja tak bardzo lubię rumowe...
Halinka: Skoro tak, to bym panu chętnie dała jakąś rumową czekoladkę... Tyle, że one są z likierem...
Boczek: Z likierem? Ooo! To moje...
Halnka: Tak, wiem jakie, nie musi pan kończyć...
Boczek: Bo ja mam wszystkie ulubiene...
Halinka: Dobrze... Bierz pan...
Boczek: Czyli mogie się jednym poczęstować?
Halinka: Mówi się ,,jedną''.
Boczek: Ale dobrze mówię. Jednym pudełkiem... O jedną pralinkę bym pani głowy nie zawracał...
Halinka: Ale...
Boczek (Bierze czekoladki pod pachę i ucieka): Do widzenia w mordę jeża!
SCENA 7. Korytarz, wieczór. Na korytarz wchodzi Boczek, a w WC czai się Halinka, po chwili go tam wciąga.
Boczek: Ja już zjadłem! Za późno w mordę jeża!
Halinka: To na zdrowie. Ale czekoladki nie były za darmo... Pomóż mi pan wyśledzić skąd mój jełop bierze te bogactwa...
(Boczek się wychyla. Akurat Ferdek i Walduś wychodzą z mieszkania. Grzebią po kieszeniach i liczą pieniądze)
Ferdek (wyjmuje pieniądze): osiem!
Waldek (wyjmuje pieniądze): osiem pięćdziesiąt!
Ferdek (wyjmuje pieniądze): dziewięć!
Boczek (chowa się): Uprzejmie donoszę, że z kieszeni!
Halinka (załamuje się): Idiota! Po pierwsze primo ciszej, a po drugie primo nie te bogactwa... Chodzi mi o te klejnoty z salonu..
Boczek: Aaa... To o to chodzi... To znalazł!
Halinka (załamuje się): Idiota!
Ferdek i Waldek wychodzą z korytarza. Kamera pokazuje WC. Boczek robi wystraszoną minę.
Halinka: Słuchaj pan uważnie panie Boczek, bo powtarzać nie będę!
Boczek: Ale że czego?
Halinka: Idź pan za nimi i patrz pan uważnie na każdy szczegół, albo doniosię Paździochowi że pan papier z kibla wczoraj wieczorem ukradł!
Boczek: Ale ja nie ukradłem pani Halinko...
Halinka: Nie?... A kto tak w muszli napaskudził?
Boczek: No dobre, ale tylko ten jeden raz.
Halinka: No właśnie więc doganiaj pan ich!
Halinka wypycha Boczka z kibla, ten w biegu wybiega na klatkę schodową.
SCENA 8. Klatka schodowa. Ferdek z Waldkiem schodzą już na parter. Kamera pokazuje Boczka spoglądającego z góry, po chwili znowu ich.
Waldek: Tatuś, a gdzie my tak zasadniczo idziemy?
Ferdek: No jak gdzie Cycu? Po browarki do Stasia.
W tej chwili na klatkę schodową wchodzi Edzio z torbą pełną listów.
Edzio: Dzień dobry panie Ferdku! Drugi dzień, a we mnie nadal nie uderza leń. Znowu się widzimy!
Ferdek: No niestety.
Edzio: Dobra, zaraz panu dam tu papierek do podpisania. (szuka w torbie, po chwili wyjmuje rachunek) Podpisz pan tu że otrzymałeś. (Podaje Ferdkowi, ten podpisuje)No i tu jeszcze jedna koperta dla pana.
Ferdek: A od kogo?
Edzio: Od tego świrusa co chciał z nami striptizusa robić. (podaje kopertę wypchaną dolarami)
Ferdek: Dziękuję najmocniej.
Edzio: To ja dziękuję, że nie będę musiał się z pańską małżonką użerać, a teraz pozwól pan że zanosię Paździochowi mandat za złe zaparkowanie samochodu, który i tak już mu nie jeździ. (śmieje się)
Ferdek: To do widzenia panie Edziu.
Edzio idzie dalej do góry. Waldek zauważa, że z torby wypadła mi jakaś koperta, podnosi ją.
Ferdek: Walduś, choć bo browary nam wykupią.
Waldek: Tatuś, patrz co kurduplowi wypadło. (pokazuje Ferdkowi)
Ferdek: No widzisz Walduś, szczęście sprzyja lepszym. Za to se więcej browarków kupimy, a za to drugie matce sukienkę bo obrażona dalej jest.
Waldek: Widzisz tatuś, ludzie nie mają co zrobić z pieniędzmi i je wysyłają.
Ferdek i Waldek zaczynają się śmiać oraz wychodzą na korytarz. Kamera pokazuje Boczka biegnącego powiedzieć o tym Halince.
Edzio: (nadbiegając) Panie Boczek nie uciekaj pan, bo przede mną się pan nie ukryjesz!
SCENA 9. Kuchnia. Halinka zmywa po kolacji, wbiega Boczek.
Boczek: (wbiegając) Pani Halinko, już wiem!
Halinka: Co pan wiesz?
Boczek: Ja chyba wiem skąd pani mąż na to wszystko wziął.
Halinka: No, skąd?
Boczek: Bo on z Edziem w jakieś czarne interesy wchodzi.
Halinka: A niby skąd to pan wiesz?
Boczek: No bo podsłuchałem ich rozmowę na klatce i widziałem jak pani mąż i Walduś wychodzą z kopertami.
Halinka: A to dlaczego pan za niby nie szedł dalej?
Boczek: No... Bo ja wiem na co oni tą kasiorę wydadzą.
Halinka: Na co?
Boczek: No, na piwo i sukienkę dla pani. Pan Ferdek tak mówił.
Halinka: Wiesz pan co panie Boczek, z pana to mało pożytku. Idź pan lepiej.
Boczek: Dobra, pójdę, ale jak pani będzie znowu robiła jakąś kolację to wie pani gdzie mnie szukać. (śmieje się)
Halinka: Zapomnij pan... Tym razem pan wyniosłeś pralinki, to nie wiadomo co pan za drugim razem wyniesiesz. Żegnam.
SCENA 10. Salon, późny wieczór. Halinka ogląda serial. Po chwili wchodzą Ferdek z Waldkiem. Ferdek trzyma w ręku dużą czarną siatkę, a Waldek siatkę browarów.
Ferdek: Halinka! Halinka!
Halinka: Ferdek cicho, serial oglądam.
Ferdek: Ale Halinka, zobacz coś my ci kupili?
Halinka: No co niby?
Ferdek: No powiedz Walduś.
Waldek: Mamuśka, tatuś ci mini zafundował.
Ferdek: A dupa tam mini! Sukienkę żem ci kupiłem żoneczko!
Ferdek wyciąga z siatki sukienkę. Halinka zakrywa usta.
Halinka: A skąd ty na to miałeś pieniądze?
Ferdek: A co nie podoba ci się?
Halinka: Ależ Ferdziu podoba mi się bardzo, tylko pytam skąd na to wziąłeś.
Ferdek: No jak skąd Halinka? Przecież żem ci mówił że ostatnio dolary znalazłem, to żeśmy wymienili z Waldusiem w kantorze.
Halinka: O nie Ferdek. Te dolary, które rzekomo znalazłeś wymieniłeś wczoraj i wszystkie wydałeś na piwsko i gorzałę.
Ferdek: Ale ich trochę zostawiłem Halinka, no dla ciebie.
Halinka: Ferdek, nie kłam!
Ferdek: Czy ja cię kiedykolwiek okłamałem?
Halinka: Następne pytanie.
SCENA 11. Salon. Ferdek ogląda telewizję. Zaczyna dzwonić telefon stojący na stole. Ferdek odbiera.
Ferdek: Halo?
Stanley: To ja. Jutro przyjeżdżam po fanty. Mam nadzieję, że ich nie sprzedałeś.
Ferdek: Nie sprzedałem. Mam.
Stanley: To dobrze, bo jutro robię ważny biznes i mi potrzebna ta kopertka, co wysłałem w drugiej turze.
Ferdek: E... Nie mówiłeś, że ona też jest na przechowanie...
SCENA 12. Salon. Ferdek, teraz już z Waldkiem dalej ogląda telewizję. Do salonu wchodzi Stasiek.
Stanley: Cześć Ferdas!
Ferdek: Cześć!
Stanley: No... To daj mi te brylanty...
Ferdek: Tak brata traktujesz?
Stanley: Muszę. To nie moje.
Do salonu wpada oddział antyterrorystów
Antyterrorysta: Pierwszy raz powiedziałeś prawdę Stanisławie K.
Ferdek: O co chodzi?
Antyterrorysta: Te kosztowności należą do Imperium Brytyjskiego. Najcenniejsza jest kolia króla Artura.
Ferdek: Że jaka?
Waldek: Ta, którą zabrał Paździoch.
Antyterrorysta: Marian P?
Ferdek: Tak. A skąd go znacie?
Antyterrorysta: To międzynarodowy oszust bazarowo-matrymonialny. Tyle lat tu mieszka i pan o tym nie wie? Przyprowadzić drania!
Antyterrorysta 2: Tak jest! (wychodzi)
Zza chwilę drugi Antyterrorysta przyprowadza Paździocha.
Paździoch: Już to sprzedałem! Możecie mi nas...
Antyterrorysta: A skąd wiesz o czym mówimy?
Paździoch: Jak to o czym? Wiadomo przecież, że o tym Ferrari...
Antyterrorysta: To zdążyłeś jeszcze ukraść Ferrari?
Paździoch: Eee... Ja tylko żartowałem. Jakie Ferrari?
Antyterrorysta: Zaraz nie będzie ci do śmiechu! Oddawaj kolię!
Paździoch: Ją też sprzedałem.
Antyterrorysta: Więc pan Stanisław K. pójdzie do więzienia.
Antyterrorysta 2: Nie no... W więzieniu będzie mu się żyło tak dobrze,jakby miał pensję dwa razy większą od naszej... Niech lepiej ma areszt domowy w tej norze...
Antyterrorysta: No i gitara, wyrok zapada!
Kamera pokazuje Ferdka, który jakby miał się rozpłakać.
Ferdek: NIEEEEEEEEEEEEE!!!
Koniec!
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halinka - Marzena Kipiel-Sztuka
Waldek - Bartosz Żukowski
Mariolka - Barbara Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Edzio - Bohdan Smoleń
Stasiek - Marcin Troński
Antyterrorysta 1 - Wojciech Dąbrowski
Antyterrorysta 2 - Lech Dyblik
Prosimy o oceny i opinie.
Zapowiedź kolejnego odcinka: Halinkę od pewnego czasu zaczynają zaciekawiać informacje Staśka. Mężczyzna wszystko wie o wszystkich, za wyjątkiem Paździocha, o którym nie przepada rozmawiać. Kiepska zleca Ferdkowi i Waldkowi śledztwo w sprawie poznania tożsamości Paździocha. Wkrótce Ferdek i Waldek dokonują wiele zaskakujących odkryć. Paździoch w celu odwetu planuje zemstę.
Ostatnio zmieniony 2016-02-12, 19:40 przez Fredzio i Edzio, łącznie zmieniany 7 razy.
Chcieliście zrobić odcinek w klimacie pierwszego sezonu, ale nie wyszło.
Minusy:
-Błędy! Brak przecinków w niektórych miejscach, oprócz tego: "dokument do podpisanie, na niósł, nie być pan cham"
-Co to są "frankurterki"? Frankfurterki to znam, takie parówki
-Moim zdaniem bez sensu, aby Halina wiązała Ferdka za takie coś
-Rower w szafie? To chyba w częściach
-Boczek na kolacji i nawet na nią nie poczekał?
-zakończenie też słabe
Całość ogólnie chaotyczna, mało śmiesznych tekstów, a w zasadzie żadnego. Takie "pierdzielenie na przeciętnym poziomie" jak zwykłem mówić.
Ostatnio zmieniony 2016-01-09, 21:04 przez Kiepski Widz, łącznie zmieniany 3 razy.
Tego się nie da czytać, jeden ze słabszych scenariuszy na tym forum, pomysł może i dobry, ale wykonanie okropne. Podstawowe błędy i minusy wymienił już Widz, ja tylko dodam, że ani razu się nawet nie uśmiechnęłam czytając waszą pracę.
Jeśli chodzi o samą fabułę zgadzam się z Kiepskim Widzem że było to takie pierdzielenie na przeciętnym poziomie. ŚWK nie jest głupawym sitcomem gdyż twórcy często wzbogacają fabułę głębszymi treściami. Nie zawsze są to treści wyjątkowo celne czy odkrywcze ale są. Nie mówię że prace tworzone przez osoby z tego forum mają pod tym względem dorównywać najbardziej głębokim odcinkom tv, takich wymagań nie stawiam. Jednak fajnie jeśli są one wzbogacane o jakieś nawiązania do otaczającej nas rzeczywistości. Odnosząc to co napisałem do tego opowiadania jest ono komedia dobrą, jednak płytką, jednowarstwową ze tak się wyrażę. Mimo tego nie jest to opowiadanie złe. Ma to co najważniejsze czyli dużo dobrego humoru. Wyróżnię:
nazwa gazety: ''Dziennik codzienny''
Halinka: Ferdek, jeśli wydałeś na to pieniądze, które chowałam przed tobą za szafą to wierz mi że cię uduszę. Halinka: Ja ci sama pomogę, ale powiedz mi skąd to masz...
Ferdek: Czekaj... jeszcze nie zdążyłem wymyślić... Halinka: Jakiego? Tylko mów prawdę, bo się spotkamy wiesz gdzie...
Ferdek: Ciekawe jak tam dojdę z fotelem na plecach... Ferdek: To za karę już do ciebie gęby nie otworzę!
Halinka: To jak będzie obiad, też nie otwieraj, bo nic nie dostaniesz...
Ferdek: Dobre... Sprzedałem stary rower Waldusia, a potem zainwestowałem i znowu zainwestowałem i znowu i znowu i mam... Walduś: A ja tam wierzę w tatusia! Tatuś to cudotwórca!
Halina: Tak? A skąd wysuwasz takie wnioski?
Waldek: No jak tatu sprzedał rower, a ten rower dalej leży w szafie
Mariolka: Spokojnie mama... Okraść złodzieja to nic takiego!
Paździoch (wbiegając): Pieniądze? Gdzie pieniądze? Ja też chcę!
Helena A czemu ta moja małpa tak szybko do państwa pobiegła?
Helena: Nie wie pani, że w tym kraju złodziej złodziejowi dupę obrabia... Tym razem padło na nas, uczciwych.
Ferdek: To jest tylko moje, Halinki, Waldusia, Mariolki i jeszcze raz moje.
Halinka: Idź pan za nimi i patrz pan uważnie na każdy szczegół, albo doniosię Paździochowi że pan papier z kibla wczoraj wieczorem ukradł!
Edzio: Dzień dobry panie Ferdku! Drugi dzień, a we mnie nadal nie uderza leń.
Boczek: Dobra, pójdę, ale jak pani będzie znowu robiła jakąś kolację to wie pani gdzie mnie szukać.
Antyterrorysta: To międzynarodowy oszust bazarowo-matrymonialny.
Jakby tego było mało udało ci się Fredzio i Edzio stworzyć nie tylko pojedyncze śmieszne teksty ale też rozbudowane, humorystyczne scenki dialogowe (czy jak to się nazywa) za co muszę cię pochwalić: ------------------------------
Ferdek: Dzięki Stasiu! Bracie kochany! Ale za co to?
Stasiek: Mówisz o tych klejnotach?
Ferdek: Tak, królu złoty!
Stasiek: To nie ciesz się zbytnio, bo to tylko na przechowanie...
Ferdek: Osz ty gadzie! Ty gnido! Ty frędzlu! A ja już prawie zapomniałem o tych dwóch pożyczonych stówach!
Stasiek: A szkoda, bo to ty pożyczałeś... ------------------------------
Ferdek: Czekaj! Idziesz kupić, a nie wiesz co...
Halina: Wiem wiem... Każdy wie... Mocne ciemne...
Ferdek: A właśnie, że nie! Dzisiaj mam ochotę na cztery mocne ciemne, nie jedno!
Halina: Cztery? To się nie opłaca! Lepiej od razu całą zgrzewkę!
Ferdek: Przecież ci tłumaczę, że cztery zgrzewki, a nie jedną masz kupić! ------------------------------
Boczek Ooo! Czekoladki pani ma! Rumowe? To moje ulubiene! Mogie się poczęstować na drogę? Ja tak bardzo lubię rumowe...
Halinka: Skoro tak, to bym panu chętnie dała jakąś rumową czekoladkę... Tyle, że one są z likierem...
Boczek: Z likierem? Ooo! To moje...
Halnka: Tak, wiem jakie, nie musi pan kończyć...
Boczek: Bo ja mam wszystkie ulubiene...
Halinka: Dobrze... Bierz pan...
Boczek: Czyli mogie się jednym poczęstować?
Halinka: Mówi się ,,jedną''.
Boczek: Ale dobrze mówię. Jednym pudełkiem... O jedną pralinkę bym pani głowy nie zawracał... ------------------------------
Halinka: Pomóż mi pan wyśledzić skąd mój jełop bierze te bogactwa...
(Boczek się wychyla. Akurat Ferdek i Walduś wychodzą z mieszkania. Grzebią po kieszeniach i liczą pieniądze)
Ferdek (wyjmuje pieniądze): osiem!
Waldek (wyjmuje pieniądze): osiem pięćdziesiąt!
Ferdek (wyjmuje pieniądze): dziewięć!
Boczek (chowa się): Uprzejmie donoszę, że z kieszeni! ------------------------------ Na plus wymienię jeszcze:
- Chytra menda Paździoch który chce przywłaszczyć sobie kosztowności w zamian za domniemane długi Ferdka.
- Tekst Edzia: ,,Od tego świrusa co chciał z nami striptizusa robić." nawiązujący do odcinka ,,Chłopaki Okej".
- Boczek detektyw. Dobre wszystkie fragmenty z tym związane. Przyczepię się do:
- myślę że fabuła byłaby ciekawsza gdyby nie zostało już na wstępie powiedziane skąd Ferdek ma te kosztowności. Taka tajemnica do wyjaśnienia zwiększyła by zainteresowanie fabułą.
- ,,Halinka w stroju pielęgniarki wraca z pracy. Wchodząc zaczyna się potykać o worki, w których są kosztowności z paczki."
To ile tego było? A to że Edzio zwyczajnie przynosi paczkę i podaje ja Ferdkowi sugeruje ze nie była ona dużych rozmiarów.
- ,,Halinka: Pani mąż nie raz w czarne interesy wchodził, z Edziem złodziejem."
Z tego co wiem w żadnym odcinku Edzio nie kradł, dziwne że dla Haliny to złodziej. Myślę że pisząc opowiadania powinno się trzymać charakterystyki postaci wykreowanej w odcinkach tv.
- Ta cała kolacja to takie uatrakcyjnianie fabuły na siłę, równie dobrze Halina mogłaby po prostu dać Ferdkowi do wypicia piwo które kupiła. Na plus wymienię tutaj wyrachowanie Haliny która potraktowała Boczka instrumentalnie. Zaprosiła go uzasadniając w ten sposób zorganizowanie wystawnej kolacji, a gdy Boczek spełnił swoje zadanie bezceremonialnie wyprosiła go z domu:
Boczek: Uuu frankurterki, moje ulubiene! Co jeszcze będzie pani Halinko?
Halinka: Chyba tak... Kopa na drogę na przykład...
- Paździoch który przyznał się do kradzieży kolii i nie został za to aresztowany, policjanci mu odpuścili.
- Ferdek który na wieść że zamieszka z nim brat Stasiek, wydaje z siebie dramatyczny okrzyk: NIEEEEEEEEEEEEE!!! A przecież Ferdek lubi Staśka.
- Strasznie sztampowe te pojawienie się policjantów na koniec. Po przeczytaniu opisu na takie zakończenie bym postawił. O ten fragment opisu mi chodzi:
Nikt nie wie jednak, że przedmioty posiadane są przez nich nielegalnie.''
- antyterroryści którzy wydają wyrok na Staśka. Logiczniej by było gdyby był z nimi prokurator i to on wydał wyrok. Podsumowując: KLEJNOTY to kawał solidnej dawki humoru, opartego niestety na średniej, nie pozbawionej minusów fabule. Za samą fabułę dał bym 4-5/10 ale za dobre teksty podwyższam do 7/10.
Oceniam odcinek "Klejnoty". Na samym początku scenariusz zapowiadał się ciekawy i interesujący, ale potem ta chęć przeczytania spadła. Dziwne to było, gdy Waldek powiedział, że rower znajduje się w szafie. Przecież na pewno rower by tam się nie zmieścił i to jest właśnie tak wszystko przekręcone, na plus mogę dać to, jak Halina związała Ferdka i żądała zeznań. Pracuj dalej i na pewno dam Ci wyższą ocenę za ten scenariusz.
Plusy:
+ Ferdek wyzywający Staśka przez telefon, "A szkoda, bo to ty pożyczałeś"
+ Ferdek tłumaczący się skąd ma kosztowności, "Ciekawe jak tam dojdę z fotelem na plecach", wpadka, wejście Paździocha
+ Dialog:
Ferdek: Czekaj! Idziesz kupić, a nie wiesz co...
Halina: Wiem wiem... Każdy wie... Mocne ciemne...
Ferdek: A właśnie, że nie! Dzisiaj mam ochotę na cztery mocne ciemne, nie jedno!
Halina: Cztery? To się nie opłaca! Lepiej od razu całą zgrzewkę!
Ferdek: Przecież ci tłumaczę, że cztery zgrzewki, a nie jedną masz kupić!
+ "Nie wie pani, że w tym kraju złodziej złodziejowi dupę obrabia... Tym razem padło na nas, uczciwych"
+ Dialog:
Boczek: Czyli mogie się jednym poczęstować?
Halinka: Mówi się ,,jedną''.
Boczek: Ale dobrze mówię. Jednym pudełkiem... O jedną pralinkę bym pani głowy nie zawracał...
+ Boczek wychylający się z kibla, "Uprzejmie donoszę, że z kieszeni!"
+ śledzenie Ferdka i Waldka
+ Boczek informujący Halinę o zdarzeniu na klatce schodowej
+ przyprowadzenie Paździocha przez Antyterrorystę
Minusy:
- początkowa rozmowa Ferdka z Edziem
- scena w przedpokoju
- przywiązanie Ferdka do fotela
- Halina zapraszająca Boczka na kolację
- rozmowa Boczka z Ferdkiem i Waldkiem
- powrót Ferdka i Waldka od Stasia i rozmowa z Haliną
- druga rozmowa Ferdka ze Staśkiem przez telefon
- zakończenie
Scenariusz średni, ale jak na możliwości Fredzia i Edzia z Pabferem to nie ma takiej tragedii. Nawet udało mi się znaleźć dużo wyróżniających się plusów:
-związanie Ferdka i dialogi w tej scenie
-Boczek i jego pudełko czekoladek, a potem późniejsza scena w toalecie
-Boczek psujący całe śledztwo
Minusów jest jednak więcej, a pierwszy, który mi przychodzi na myśl to postać Edzia wykreowana przez was, masakra... Układanie rymów na siłę nie zawsze daje dobre efekty. Tekst "Bujać to my, a nie nas" irytujący. Zakończenie poprowadzone za szybko, byle by skończyć scenariusz. Sama fabuła nie powala, ale da się przeżyć.
''Halinkę od pewnego czasu zaczynają zaciekawiać informacje Staśka. Mężczyzna wszystko wie o wszystkich, za wyjątkiem Paździocha, o którym nie przepada rozmawiać. Kiepska zleca Ferdkowi i Waldkowi śledztwo w sprawie poznania tożsamości Paździocha. Wkrótce Ferdek i Waldek dokonują wiele zaskakujących odkryć. Paździoch w celu odwetu planuje zemstę.''
________________________________________________________________
SCENA 1. Kuchnia. Cała rodzina Kiepskich je śniadanie, za wyjątkiem Ferdka który siedzi zdenerwowany na swoim miejscu.
Ferdek: No chamstwo Walduś! Chamstwo kurde! Nie mamy piwka do śniadanka, bo Malinowska nie chciała sprzedać!
Halinka: Bardzo dobrze!
Stanley: Wspomnij jej o Zatoce Perskiej, to ci da za darmo całą zgrzewkę.
Ferdek: Że co? Skąd wiesz?
Stanley: Nieważne... Zaufaj mi...
Krzyk Paździocha na korytarzu: Panie Boczek! Tyle się panu mówiło, żebyś pan tu nie przychodził
Głos Boczka na korytarzu: Ale ja tylko na momencik w mordę jeża...
Krzyk Paździocha: U pana tu zawsze jest momencik, a posiedzenie trwa dłużej niż posiedzenie Kiepskiego
Ferdek: Ech ten grubas i ta menda...
Stanley: Postrasz go bułką, to już nigdy nie przyjdzie.
Ferdek: Bułką? Przecież ją wtedy zeżre...
Stanley: Jak będzie tarta, to nie ruszy, tylko... a zresztą... (śmieje się) Sam zobaczysz, nie chcę ci psuć zabawy... (śmieje się)
Ferdek: A skąd to wiesz?
Stanley: Nieważne... Zaufaj mi...
Halinka: Ten Boczek to jest czasem bardziej denerwujący niż ta wredna Paździochowa...
Stanley: Jak ci następnym razem coś powie, to zażartuj o pączkach. Da ci spokój do końca życia. Może nawet polubisz tę babę jagę...
Ferdek: Że co? Skąd wiesz?
Stanley: Nieważne... Zaufaj mi...
Ferdek (śmieje się): A na jej łysego mężusia co masz? To jest najciekawsze i najważniejsze...
Stanley: Dziękuję.. Smaczne było... Muszę iść...
Po tych słowach Stanley wstaje od stołu i wychodzi.
Halinka: Stasiek! Śniadania nie dokończyłeś! Co mu się stało?
Ferdek: Nie wiem Halinka, ale widzisz że wspomnienie o Paździochu może nawet takiemu Stachowi humor spieprzyć.
Halinka robi zdziwioną minę.
SCENA 2. Korytarz. Ferdek wychodzi ze swojego mieszkania i zmierza w kierunku kibla. Po chwili słyszy krzyk Boczka dobiegający z klatki schodowej ''Afera jest!''.
Ferdek: Co ten grubas znowu świruje?! Panie Boczek zamknij się pan!
Na korytarz wpada przestraszony Boczek.
Ferdek: Czego pan mordę drzesz?
Boczek: Panie Ferdku, pan wiesz jaka jest afera? Michael Jackson w naszej piwnicy się chowa...To znaczy Paździoch nim jest!
Ferdek: Co pan znowu pierdzielisz, jak po grzybkach halucynogennych?
Boczek: Po czym?... Zresztą nieważne. Panie Ferdku, z tym trzeba iść do gazety, sensacja normalnie będzie!
Ferdek: Panie Boczek, jeśli tutaj z czymś trzeba iść do gazety, to z panem i z pana bulimią, albo kłamstwem niczym Paździoch z piekła rodem.
Boczek: Właśnie panie Ferdku, Paździoch! Paździoch! On się przebrał za Jacksona i po piwnicy biega!
Ferdek: Nie rozśmieszaj mnie pan.
Boczek: Panie Ferdku, jak Boga kocham.
Ferdek: Panie Boczek, daj pan spokój normalnym ludziom i nie drzyj się pan, a pan zajdziesz krok dalej, niż pan setki kroki do tyłu jesteś. Żegnam pana.
Ferdek wchodzi do kibla. Boczek robi zawiedzioną minę.
SCENA 3. Salon. Ferdek popija browara w fotelu. Do salonu wbiega Boczek trzaskając drzwiami.
Boczek: (wbiegając) Panie Ferdku! Paździoch to jest złodziej!
Ferdek: Wiem. A pan jego wspólnik.
Boczek: Ja? A o co chodzi w mordę jeża?
Ferdek: O papier i żarówki w kiblu!
Boczek: Etam... Ja panu o poważnych sprawach, a pan o pierdołach w mordę jeża! Paździoch to Ryszard Kotys, który udaje ,,Krawca''- przyjaciela Henryka Kwinto, który udaje Mariana Gottlieba Janusza Patryka Paździocha, który udaje naszego sąsiada. Rozumiesz pan?
Ferdek: Rozumiem i to od dawna. Pan jesteś skończony debil! Nigdy nie słyszałem nic głupszego!
Boczek: Ja sobie w mordę jeża nie życzę!
Ferdek:A to nie jest koncert życzeń. Jak usłyszę kiedyś coś głupszego, to dostaniesz pan dychę!
Waldek: (wbiegając) Tatu! Tatu! Paździoch to Hitler!
Ferdek: Cycu! Daj panu Boczku dychę.
Waldek: A za co?
Ferdek: Boś debil kurde!
SCENA 4. Salon, wieczór. Halinka ogląda horror w salonie. Co chwilę słychać krzyki. Do salonu wchodzi Ferdek, przypatruje się, siada obok.
Halinka: O matko!
Ferdek: Rzeczywiście... Ta ma maszkara trochę przypomina Babkę kurde...
Halinka: Tam na drugim planie był Paździoch...
Ferdek: Gdzie?
Halinka: Już się schował jełopie... Musisz to wyjaśnić... Ja się boję...
Ferdek: Ale Halinka, czego ty się boisz? Czy wy wszyscy zwidy macie?
Halinka: Jak to wszyscy?
Ferdek: No jak to jak? Dziś rano Boczek z Waldusiem, potem Mariolka się skarży, że Paździoch w przebraniu baby po kiblach w dyskotece lata, a jeszcze potem Stasiek rozmawiać na temat tej mendy nie chce.
Halinka: No widzisz Ferdek... Paździoch jest niebezpieczny dla otoczenia. Ty wiesz, że on opowiadał że Adolf podobno się gdzieś w Polsce ukrywa?
Ferdek: Jaki Adolf?
Halinka: Hitler!
Kamera pokazuje Ferdka, który robi wystraszoną minę.
SCENA 5. Korytarz. Z mieszkania Kiepskich wychodzi Stanley i idzie w kierunku kibla. Z kibla wybiega Paździoch w przebraniu Wojciecha Jaruzelskiego.
Stanley: Przepraszam pana, kim pan jesteś?
Paździoch: Ja...?
Stanley: No nie ja, możesz pan powiedzieć dlaczego ludziom wodę klozetową z mózgu pan robisz ?
Paździoch: Trochę szacunku dla zmarłych, panie Stanisławie Kiepski.
Stanley: Jakich zmarłych, jak pan żywy jak świnia przed rzeźnią jesteś?
Paździoch: Jakich to się pan dowiesz w swoim czasie, a teraz nie zawracaj mi pan głowy, bo wybrałem czas w którym nikt mnie nie zauważy.
Stanley: Ciekawe jak pan zagospodarowałeś ten czas, panie Paździoch.
Paździoch: Szklana kula, Dynamo... Mówi to panu coś?
Stanley: No może i mówi.
Paździoch: To zejdź mi pan z drogi, żegnam.
''Paździoch'' wychodzi z korytarza. Stanley stanowczym krokiem wraca do mieszkania Kiepskich. Kamera pokazuje salon do którego wchodzi Stanley. Ferdek ogląda telewizję.
Stanley: To już przechodzi wszelkie granice!
Ferdek: (obraca się) Jakie granice? O co się rozchodzi?
Stanley: Ten wasz sąsiad mendowaty, nie... Muszę wam coś o nim powiedzieć, tylko wyłącz telewizor Ferdas.
Ferdek: Stasiek czekaj, bo Telependolino zaraz będzie.
Kamera pokazuje telewizor. W telewizorze pokazana jest scena na złomowisku przy kamienicy Kiepskich. Prezenterka TV zadaje pytania Badurze i Bocianowi.
Prezenterka: Dzień dobry państwu. Agata Kurna-Olek. Dziś specjalne wydanie Telependolino, a mianowicie jesteśmy na osiedli Kosmonautów we Wrocławiu. Są razem z nami menele, to znaczy obywatele tego terenu, którym zadam zaraz pytania. Najpierw prosiłabym więc pana w czapce, o opowiedzenie tego co miało miejsce wczoraj.
Podaje mikrofon Badurze.
Badura: Witam. Nazywam się Kazimierz Badura i wczoraj jak ten piorun czerwony pierdyknął, to sami zgadnijcie państwo kto nas odwiedził. Powiedz Tadek.
Podaje mikrofon Bocianowi.
Bocian: No jak kto? Michael Jackson karwasz twarz.
Prezenterka: A czym ten Jackson mówił coś państwu?
Bocian: Nie mówił, tylko darł mordę śpiewając jakiś amerykański rock.
Prezenterka: No więc jak sami państwo widzicie, jeśli to prawda to w naszym kraju zaczynają znowu dziać się dziwne rzeczy. Oddajemy głos do studia programu Miasto w państwie, a panom serdecznie dziękujemy.
Ferdek wyłącza telewizor.
Ferdek: To o co się Stasiek rozchodzi?
Stanley: Już o nic.
SCENA 6. Salon. Ferdek z Stanleyem siedzą znudzeni w fotelach.
Stanley: Ferdas...
Ferdek: No...
Stanley: A ty wiesz, że my możemy zarobić na tym Paździochu?
Ferdek: Niby jak?
Stanley: Porwiemy go i będziemy go trzymać w klatce. Najpierw nam zapłacą za bilety za występy Jacksona, a potem nam dadzą order za schwytanie Hitlera...
Ferdek: A to nie jest ryzykowne?
Stanley: Pewnie, że jest, ale co z tego? Bez risku nie ma zysku! Just trust!
Ferdek: To co robimy?
Stanley: Słuchaj no...
Po czym nachyla się nad Ferdek i zaczyna szeptać mu do ucha.
SCENA 7. Sypialnia. Ferdek leży cały zalany potem i nie może zasnąć. Po chwili przytyka głowę poduszką.
Ferdek: (mamrocze) Nie no... to świństwo... To świństwo!
Sen Ferdka. Korytarz. Na lekko przyjaśnionym tle pokazany pokazany jest Paździoch uwięziony w klatce. Próbuje śpiewać, ale nie umie. Coraz bardziej traci siły. Tłum widzów (Malinowska, Kopciński, Badura, Bocian, Kolęda oraz dalsi inni sąsiedzi) zaczyna buczeć. Na koncert nagle wpadają alianci z karabinami. Jeden z nich strzela w Paździocha. W konsekwencji go zabija. Ferdek budzi się zalany potem.
Ferdek: Nie!!!
SCENA 8. Piwnica. Ferdek zbiera ziemniaki do worka. Nagle pojawia się Paździoch.
Paździoch (pojawia się nagle): Nie spodziewał się mnie pan tu, co?
Ferdek: Jezus Maria!
Paździoch: Spokojnie... Przyszedłem tylko na moment... Słyszałem, że coś pan knujesz przeciw mnie...
Ferdek: Ja? Nigdy w życiu!
Paździoch: I tak znam prawdę... Pokażę coś panu... (wyświetla oczami na ścianie hologram Babki) Jeśli pan nie przestaniesz, to ona wróci...
Ferdek: To fajnie... rentka będzie...
Paździoch: No... i tak i nie...
Ferdek: Co to znaczy?
Paździoch: Ona wróci w gorszej wersji... (Hologram Babki zmienia się powoli w hologram Jolaśki)
Ferdek: O... Jaka fajna laska. Przydałaby się taka Waldusiowi.
Paździoch: No... i tak i nie...
Ferdek: Co to znaczy?
Paździoch: Patrz pan! (wyświetla oczami na ścianie miniscenkę Edzio idzie dać rentę staremu, choremu Ferdkowi. Jolaśka napada Edzia i zabiera rentę. Ucieka. W ostatnim ujęciu okazuje się, że ciągnie ze sobą Waldusia uwiązanego na smyczy.)
Ferdek: Nie! Co to jest kurde? Jak pan to żeś zrobił?
Paździoch: Patrz pan!
Po czym zamienia się w Patricka Yokę i diabelsko śmieje.
Ferdek: Nieeeeeeeeeeeeeeeee!!!
SCENA 9. Sypialnia, rano. Ferdek budzi się i wstaje. Wychodzi na korytarz. Idąc spada na niego klatka. Z pokoju kompielowego wychodzi Stanley.
Stanley: (wychodząc) Oj sorry... Nie spodziewałem się ciebie tak wcześniej... Ale cóż... Nie ma risku, nie ma zysku...
Ferdek: Właśnie przychodzę powiedzieć, że zmiana planu. Zysk będzie inny...
Stanley: Jaki?
Ferdek: Nieważne... Just trust jak mawiali starożytni Rosjanie... (śmieje się)
SCENA 10. Korytarz. Ze swojego mieszkania wychodzi Paździoch i idzie w kierunku WC. Wchodzi. Ferdek wybiegający z ''pokoju kompielowego'' wbiega za nim.
Paździoch: Panie... Co pan... Czy panu się zawsze musi chcieć wtedy, kiedy mnie...
Ferdek: To panu się zawsze chce wtedy, kiedy ja muszę!
Paździoch: Ale ja...
Ferdek: Cicho! Baczność! Słuchaj pan! Wiem o wszystkim!
Paździoch: Ale to Boczek mnie namówił...
Ferdek: Na co?
Paździoch: Żeby na pana donieść na kolegium.
Ferdek: To doniósł pan na mnie na kolegium?
Paździoch(zmieszany): E... (ma pomysł na kłamstwo): Nie no! Co pan? Właśnie mówię, że to ta świnia Boczek!
Ferdek: Dobre, nieważne... ja nie o tym... Wiem o pana niezwykłych właściwościach i mógłbym też donieść i zarobić, ale nie zrobię tego... Mam lepszego pomysła!
Paździoch: Jakiego?
Ferdek: To słuchaj pan... (nachyla się i szepcze) To umowa?
Paździoch (podaje rękę z uśmiechem): Umowa!
Ferdek: To odmaszerować!
Paździoch wychodzi z WC i idzie w kierunku swojego mieszkania. Z mieszkania Paździochów dobiega następujący krzyk Heleny.
Helena: Jak już wychodzisz, to wynieś śmieci zgredzie! Słyszysz czy nie?!
Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena.
Paździoch (zamienia się w Bruce'a Willisa): Excuse me? I don't speak Polish... (robi kwaśną minę)
Helena: Ach! Przepraszam bardzo.
SCENA 11. Kuchnia. Halinka zmywa naczynia. Do pomieszczenia wchodzi bardzo przystojny mężczyzna, wykładowca pośredniaka.
Halinka (zauroczona): Oooo! Dzień dobry... Halina Kiepska... Kawki? Herbatki?
Mężczyzna: Nie nie... ja tylko na moment... Jan Galimatias z pośredniaka...
Halinka: Aaa... Już wołam męża... Chociaż wolałabym, żeby nam nie przeszkadzał...
Mężczyzna: ja właśnie w tej sprawie... Pani mąż już u nas dziś był i mam gorącą prośbę...
Halinka: Pana życzenie jest dla mnie rozkazem...
Mężczyzna: Bardzo proszę, żeby już więcej do nas nie przychodził... I tak w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem... To znaczy jest posada... Nawet 460... Ale do tego trzeba mieć znajomości, więc i tak mu się nie uda...
Halinka: Rozumiem... Za to będę tam zaglądać co jakiś czas...
Mężczyzna: Serdecznie zapraszam, a tymczasem do widzenia...
Halinka: Do widzenia...
Kamera pokazuje salon. Mężczyzna zamienia się w Paździocha i przybija ''piątkę'' Ferdkowi. Śmieją się.
Koniec!
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Waldek - Bartosz Żukowski
Mariola - Barbara Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Stasiek - Marcin Troński
Edzio - Bohdan Smoleń
Badura - Lech Dyblik
Bocian - Henryk Gołębiowski
Kolęda - Marek Pyś
Malinowska - Zofia Czerwińska
Sąsiadka I - Zuzanna Helska
Sąsiadka II - Stanisława Cielińska
Sąsiad - Jerzy Mularczyk
Prezenterka TV - Dorota Zięciowska
Reżyser - Patrick Yoka
Jolaśka- Anna Ilczuk
Plusy:
- Scena początkowa (Stasiek wie wszystko o sąsiadach )
- Zmienianie się Babki w Jolaśkę
- Paździoch mający wiele twarzy
- Wywiad w Telependolino z Tadkiem i Kazimierzem (również Agata Kurna-Olek)
- Pomysł zarobku Staśka
- Końcowe sceny z Paździochem i Kiepskim
- Praktycznie brak nudy
- Dość dużo śmiechu
Minusy:
- Paździoch zmieniający się w Patricka Yokę (wygląda to trochę jak niechęć do tego reżysera)
- Boczek informujący Ferdka że Paździoch to Ryszard Kotys (choć nawiązanie do filmu "Vabank" fajne)
Jakiś czas temu oceniałem scenariusz użytkownika Fredzio i Edzio, rozumiem, że jest to zmodyfikowana wersja "PAŹDZIOCHOWE WCIELENIA". Już w tamtym temacie pisałem, że nie jestem fanem tego pomysłu na epizod, tutaj pomimo sporej ilości zmian mam niestety takie samo zdanie. Pomijam też to, że wątek różnych wcieleń Paździocha był wielokrotnie przerabiany w serialu. Może zacznę od plusów, dalej uważam, że w fajny sposób potraficie odwzorować język jakim posługują się bohaterowie. Jeśli chodzi o wątki humorystyczne, to do lepszych momentów zaliczyć mogę początek 10 sceny, kiedy Paździoch przyznaje się do napisania donosu i od razu zrzuca winę na Boczka. Całość w moim odczuciu nie jest do końca jasna, na początku Stasiek chwali się "sposobami" na różne osoby, niby wspomnienie o Zatoce Perskiej ma sprawić, że Malinowska odda Ferdkowi całą zgrzewkę piwa, ani to śmieszne, ani z sensem. Pogrożenie Boczkowi bułką tartą, tutaj też nie wiem o co chodzi. Następnie Ferdek dostaje informacje, że Paździoch wciela się w różne dziwne osoby, no i jaki ma to związek z pierwszą sceną? Kolejno Ferdynand i Stasiek knują plan schwytania i zarobku na Paździochu, powiedzmy, że ma to jakiś sens. Następna scena to spotkanie Ferdka z Paździochem w piwnicy, tutaj dzieją się naprawdę dziwne rzeczy, Paździoch grozi Ferdkowi, żeby przestał przeciw niemu knuć, wyświetla oczami hologram, Babki która ma wrócić w gorszej wersji jako Jolaśka i kraść rentę schorowanemu Ferdynandowi. Na koniec zmiana w Yoke, kolejny motyw którego nie rozumiem i w ogóle nie przypadł mi do gustu. Tutaj sprawa się nieco komplikuje, bo na początku zrozumiałem, że Paździoch przebiera się w różne osoby, scena z "Jaruzelskim" zasugerowała mi to, kiedy Stasiek rozpoznał Paździocha. Jednak ze sceny w piwnicy wynika, że Paździoch to osoba o nadnaturalnych zdolnościach i najprawdopodobniej zmienia się w te wszystkie postacie. Zakończenie jest już dla mnie kompletnie niezrozumiałe, teraz nagle to Ferdek szantażuje Paździocha i mówi, że wie o jego zdolnościach oraz doniesie na niego, to jest bardzo dziwne w obliczu tego, że dwie sceny wcześniej sam Paździoch wyjawił Ferdkowi ten sekret i to on go szantażował. Ostatnia scena powiedzmy, że ujdzie, jeśli nie uwzględni się absurdów poprzednich wydarzeń. Podsumowując, scenariusz raczej poniżej średniej, znów moim zdaniem niepotrzebne kombinacje, zbyt skomplikowane to wszystko i niezrozumiałe. Oczywiście są plusy, do których zaliczam między innymi, tak jak już wspominałem dobre odwzorowanie języka jakim posługują się bohaterowie.
3/10
Ostatnio zmieniony 2016-01-23, 16:45 przez StorN, łącznie zmieniany 2 razy.
Związek między pierwszą sceną, a resztą był taki, że Stasiek nie chce gadać o Paździochu, bo się boi. Reszta scenariusza pokazuje dlaczego.
Scenariusz był absurdalny, bo był w stylu 1. Sezonu - mojego ulubionego. Tu nic nie mogę dopracować, bo to nie obiektywne wady, tylko kwestia gustu. Wiem, że czasem jest niezrozumiale, ale w prawdziwych "Kiepskich " też są czasem niezrozumiałe wątki i chciałem to odwzorować.
Niechęć do Yoki nie jest przypadkowa. Obaj panowie są łysi i Yoka na niektórych zdjęciach przypomina mi Paździocha, więc mi się skojarzyło. Poza tym wszystkim uważam, że wątek bohatera- reżysera jest bardzo oryginalny a ja lubię szokować. (Może ktoś powie, że mi nie wychodzi, ale chodzi mi o samą tendencję.)
Średni scenariusz, chociaż pierwsze cztery sceny zapowiadały, że będzie dużo lepszy
Plusy:
+ Paździoch zwracający uwagę Boczkowi
+ dialog:
Stanley: Postrasz go bułką, to już nigdy nie przyjdzie.
Ferdek: Bułką? Przecież ją wtedy zeżre...
+ rozmowa Ferdka z Boczkiem na korytarzu
+ wizyta Boczka, wejście Waldka
+ tytuł programu tv
+ nazwisko prezenterki
+ Paździoch przyznający się do doniesienia na Ferdka i zrzucający winę na Boczka
+ zakończenie
Minusy:
- rozmowa Staśka z Paździochem
- wywiad z Badurą i Bocianem
- sen Ferdka
- Paździoch grożący Ferdkowi w piwnicy
Kiepski Widz pisze:
Całość ogólnie chaotyczna, mało śmiesznych tekstów, a w zasadzie żadnego. Takie "pierdzielenie na przeciętnym poziomie" jak zwykłem mówić.
Muszę się niestety tutaj zgodzić z Kiepskim Widzem, ale ten odcinek po prostu wam nie wyszedł. Według mnie od początku do końca był głupi i nudny, poza tym nie lubię odcinków stylu 1 sezonu. Ogólnie cała fabuła taka sobie. I czytałem ten odcinek po łebkach, bo po prostu to było nudne. I niestety muszę powiedzieć, że jest to najgorszy scenariusz w waszym wykonaniu.
Ostatnio zmieniony 2016-01-29, 20:46 przez Adam908, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ale deska się rozdupcyła
- No rozdupcyła się, ale przecie nie dlatego, że Niemiecka
- A niby dlaczego ?
- A dlatego, że pan źle na nią dupą siadasz o
Abstrahując od średniej treści, powyższe scenariusze są zwyczajnie za krótkie. Jeśli odcinek ma trwać 25 minut, to powinien liczyć od 20 do 25 stron - w formacie scenariusza bądź dokumentu Word.
Zapraszamy na premierę trzeciego już scenariusza. Tym razem również nie zabrakło w nim fantazji, no ale tworzymy w klimacie pierwszego sezonu. Tak czy inaczej zapraszam do przeczytania i ocenienia go opinią oraz zwróciłbym uwagę wystawienie oceny w skali 0-10/10, co ostatnio pominęło dwóch userów.
Odcinek 3
PODRÓŻ W CZASIE FERDYNANDA KIEPSKIEGO - CZĘŚC I
SPŁUCZKA PONADCZASOWA
''Stanley podejrzewany przez Paździocha o zniszczenie spłuczki jest zmuszony do naprawienia jej. Mężczyzna nie wie co robić, aż do momentu kiedy sprawą zaczynają interesować się miejscowi złomiarze. Kiepski montuje spłuczkę w kiblu. Później okazuje się, że ma ona niezwykłe moce.''
___________________________________________________________
SCENA 1. Sypialnia Kiepskich, noc. Halinka śpi, Ferdek przewraca się z boku na bok. Nagle słyszy głośne odgłosy dobiegające z kuchni.
Ferdek: Co jest kurde? Walduś...! Walduś...!
Wstaje z łóżka i zmierza do kuchni. Kamera pokazuje kuchnie w której Stasiek szuka wódki po szafkach. Ferdek wchodzi do pomieszczenia i zapala światło.
Ferdek: Stasiek? Co ty tu kurde robisz?
Stanley: Ja? A nic Ferdas, tak nie mam co robić i sobie po kuchni chodzę.
Ferdek: Stasiek, nie podoba mi się to. Czegoś tam szukał?
Stanley: Ja? A wiesz Ferdas, naszła mnie ochota na alkohol i znaleźć go nie umiem.
Ferdek: No to trzeba było tak od razu. Wódkę Walduś wczoraj w zamrażalce, z tyłu schował.
Stanley: W zamrażalce...?
Ferdek: No żeby Halinka nie znalazła.
Stanley: Albo przecież w zamrażalce, to zzamrażalnieje.
Ferdek: Widzisz Stasiek, znowu nie pomyślał, kurde, co ja z nim mam.
Stanley: No to może browarka się napijemy?
Ferdek: A browarka to również bardzo chętnie. W pralce trzymiemy.
Ferdek wyciąga z pralki dwa ''Mocne Fulle'' i siada ze Stanley'em do stołu. Otwierają i robią dużego łyka.
Stanley: Ferdas...
Ferdek: No...
Stanley: A nie obraziłbyś się jakbym teraz do kibelka wyskoczył.
Ferdek: Ale co ty Stasiek, idź tylko sobie na wszelki wypadek papier weź.
Stanley: Ok, a gdzie jest?
Ferdek: Na szafce w salonie, tego chować nie muszę. (śmieje się)
SCENA 2. Korytarz, noc. Stanley idzie z papierem do kibla. Ciągnie drzwi, okazuje się że toaleta jest zamknięta.
Paździoch: (z kibla) Zajęte!
Stanley: Kto w kiblu, o trzeciej w nocy przesiaduje, kruca?
Paździoch: To pan, panie Stanisławie Kiepski?
Stanley: Nie, wie pan, Tadeusz Bocian, w którego się pan jeszcze nie wcieliłeś.
Paździoch: Ja tu pana nie wpuszczę!
Stanley: Niby dlaczego?
Paździoch lekko otwiera drzwi z kibla i się przez nie wychyla.
Paździoch: Bo pan wczoraj ukradłeś żarówkę z kibla i zostawiłeś pusty klosz... i oczywiście też ten papier co pan w tym momencie trzymasz.
Stanley: Ja? W życiu...
Paździoch: Nie kłam pan! Tak czy owak nie mam papieru, więc sam pan rozumiesz że wyjść nie mogę. (zamyka drzwi)
Stanley: No co pan powiesz...
Paździoch: (z kibla) Powiem więcej, zepsułeś pan spłuczkę i jeśli jej pan nie naprawisz to doniosę na kolegium!
Stanley: A idź pan w cholerę!
Stanley opuszcza korytarz.
SCENA 3. Salon, rano. Ferdek, Waldek i Stanley oglądają telewizję i piją browara.
Waldek: Tatuś, a gdzie ty wódeczkę ostatnio dałeś? Bo mnie wczoraj w nocy suszyło i znaleźć żem nie umiał.
Ferdek: Jak to gdzie ja dawałem? Przecież tyś ją ostatnio jak matka wróciła z roboty do zamrażalki wciskał.
Waldek: Ale nie tą. Tatuś, to już dawno było, tą co jak wujek Stasiek miał przyjechać, coś szykował.
Ferdek: No przecież żem ci ją dał schować, Cycu jeden!
Waldek: Ale że mi?
Ferdek: No tobie, a komu?
Stanley: Panowie, tam nie kłóćcie się o wódę, dolary są, to i wódka się znajdzie.
Waldek: No jak nie jak tak, wujek! (śmieje się)
Pukanie do drzwi.
Ferdek: Kogo to znowu niesie? Otwarte!
Do salonu wchodzi Paździoch, z pismem w ręce.
Ferdek: Czego pan tu chcesz?
Paździoch: No właśnie. Na wódkę to ja tutaj tym razem nie przyszedłem!
Stanley: Panie, gibnij się pan bo my seriala oglądamy!
Paździoch: Pan to się już lepiej nie odzywaj, panie Stanisławie Kiepski.
Stanley: A bo co?
Paździoch: Bo to. (wręcza kartkę Stanleyowi)
Stanley: A co to kruca jest?
Paździoch: Przeczytaj pan.
Stanley: (czyta)...Panie Paździoch, przecież to groźba jakaś jest!
Paździoch: To nie jest groźba, tylko poważne ostrzeżenie, jeśli nowa spłuczka w kiblu się pojawi do jutra rana, to ja idę z tym na kolegium...
Stanley: Ale...
Paździoch: Żadne ale, panie Stanisławie Kiepski, masz pan co do roboty!
Po tych słowach wychodzi z mieszkania Kiepskich.
Stanley: Ferdas...
Ferdek: No...
Stanley: No i co ja mam teraz z tym czymś zrobić?
Ferdek: No nie wiem Stasiek, idź z tym może do Badura bo on tam pełno gratów ma, to pożycz coś i zamontujemy jako spłuczkę od siedmiu boleści Paździocha.
Stanley: No dobra...
Ferdek: A jak już załatwisz, to skocz do Stasia po tą wódkę. (śmieje się)
SCENA 4. Złomowisko. Badura, Bocian i Kolęda piją browara i siedzą na ławce zrobionej z rupieci. Przychodzi Stanley.
Stanley: Dzień dobry panom!
Badura: Szcześ Boże.
Kolęda: Co pana do nas sprowadza? Napijesz się pan z nami?
Stanley: Tym razem niestety nie. Przyszłem panów prosić o pomoc.
Kolęda: No to w czym możemy pomóc?
Stanley: Panowie macie tu pełno różnych rupieci...
Bocian: Panie, jakich rupieci? To są nowoczesne, albo zabytkowe rzeczy.
Stanley: Mniejsza o to... Nie mielibyście czegoś na spłuczkę?
Kolęda: No jaką spłuczkę, w dupę węża?
Stanley: No do kibelka, bo ostatnio nieprzyjemny wypadek się przytrafił.
Kolęda: Panie, a skąd my spłuczkę weźmiemy? My za park chodzimy jak już musimy.
Badura: Stachu, oszczędź szczegółów.
Stanley: No, ale naprawdę panowie nic nie mają... Wiecie mógłbym panom zapłacić...Dolarami.
Kolęda: No może by się tu coś znalazło... Tadek, przynieś że tą muszlę coś ostatnio pod urzędem znalazł.
Bocian: Stachu, ale to nie do dania jest?
Kolęda: Tadek, myśl od dolarach.
Bocian odchodzi na chwilę na bok. Po chwili wraca z muszlą przypominającą słuchawkę telefonu. Podaje muszlę Stanleyowi.
Kolęda: I co? Może być?
Stanley: No... Nie wiem...
Kolęda: Panie, podepniecie sobie to z panem Ferdkiem do tego całego kibla i produkt będzie niczym z Ameryki.
Stanley: No niech będzie że się zgadzam. Ile płacę?
Kolęda: A daj pan z trzy banknoty na bułkę.
Stanley podaje trzy banknoty Kolędzie.
SCENA 5. Korytarz. Kamera pokazuje Ferdka i Stanleya montujących spłuczkę przy lekko przymkniętych drzwiach z kibla.
Stanley: Ferdas!
Ferdek: Co, kurde?
Stanley: Ty nie naciskaj tak mocno tego, bo mi woda na głowę leci!
Ferdek: Stasiek, nie szalej, przecież od wody jeszcze nikt nie umarł.
Stanley: No właśnie, jeszcze.
Na korytarz wchodzi Boczek i zmierza w kierunku WC. Zauważając Kiepskich zatrzymuje się.
Boczek: A co se tam pany robicie, panie Ferdku?
Ferdek: Nie pański interes panie Boczek. Po coś pan tu w ogóle przyszedł?
Boczek: Ja?... No jak to po co? Do kibla se przyszłem...
Ferdek: Przecież mówiło się panu, żebyś tu pan nie przychodził, a pan przychodzisz!
Boczek: A gdzie mam chodzić, w mordę jeża?
Ferdek: No jak to gdzie panie Boczek? Do siebie, do siebie na górę.
Boczek: A niby dlaczego nie mogię tu?
Ferdek: Bo pan niszczysz dobre mienie spółdzielni mieszkaniowej!
Boczek: Chodzi panu o tę spłuczkę?... E panie, to stara spłuczka była.
Ferdek wychodzi z WC.
Ferdek: Że co?
Boczek: No normalnie panie... Wstawał żem se z klopa i się podparłem o to gówno, i pierdyknęło.
Ferdek: Dlaczego pan tego nie zgłosiłeś? Pan jesteś normalny, pospolity debil!
Z mieszkania Paździochów wychodzi Paździoch.
Paździoch: Czy mnie słuch myli, czy właśnie zdemaskowaliśmy sprawcę?... A właściwie to sprawca sam się wydał?
Boczek: Jakiego sprawcę, w mordę jeża?
Paździoch: Panie Boczek, nie bądź pan głupszy niż pan jesteś. Od dziś masz pan tu bezwzględno-kategoryczny zakaz korzystania z publicznej-prywatnej toalety. Rozumiesz pan?
Boczek: Pocałujta mnie w dupę! Idę do bloku obok.
Paździoch: Widzieliście panowie chama?
Stanley: (wychodząc z WC) Menda!
Paździoch robi kocią mordę i wraca do swojego mieszkania.
SCENA 6. Salon. Ferdek, Waldek i Stanley piją browara i oglądają mecz.
Waldek: Tatuś, ale ci kurna powiem że nasze to dzisiaj kurna grają jak po mocarzu.
Ferdek: A bo widzisz Walduś, przyszedł nowy trener i potrzepał nimi, jak szef kuchni kelnerami.
Stanley: Ferdas, byś ty widział jak u nas grają... Chłopczyku, prawdziwa Ameryka.
Ferdek: A dupa tam Stasiek, bo u was tylko se w tego basenbola grają albo w koszykówkę pod blokiem, kurde.
Do salonu wbiega wstrząśnięty Paździoch.
Paździoch: Myślałem, że ten cyrk już zażegnamy, ale to jest skandal!
Stanley: Panie, nie zawracaj pan dupy. Kazałeś pan zrobić to pan masz spłuczkę niczym z Ameryki.
Paździoch: Ale to nie jest spłuczka, tylko jakieś gówno za przeproszeniem! To coś chciało mnie wciągnąć!
Stanley: Nie szalej pan, bo pana w kaftanie za ocean odwiozą.
Waldek: Panie Paździoch, to żona chyba chciała pana ostatnio wciągnąć do mieszkania jak pan antyterrorysty wyciągały.(śmieje się)
Stanley: W kaftanie. (śmieje się)
Paździoch: Ja panom oświadczam, że jeżeli do jutra nie pojawi się nowa spłuczka to z tym do Kozłowskiego pójdę.
Stanley: Ferdas, mogę mu zasadzić kopa w dupę?
Ferdek: Masz moje pozwolenie.
Paździoch wychodzi spluwając na dywan.
Stanley: I jeszcze napluła małpa na dywan, jak poseł ostatnio w Chicago wdowie na mini.
Waldek: A ciekawe co ta menda od naszej spłuczki chciała.
Ferdek: Nie wiem Walduś, ale zaraz kończy pierwszą połowę i pójdę to sprawdzić.
SCENA 7. Korytarz. Ferdek wychodzi ze swojego mieszkania i zmierza w kierunku WC. Wchodzi. Kamera pokazuje pomieszczenie od środka.
Ferdek: Kurde, spłukać się nie da, no rzeczywiście coś jest nie tak kurde... Aaaa!
Spłuczka wciąga Ferdka. Pokazany jest komputer w którym stoi Ferdek. Zaczyna mówić do niego podejrzany głos.
Komputer: Kim jesteś bracie czy siostro?
Ferdek: Co jest kurde? Gdzie ja jestem?
Komputer: Nieważne. Podawaj swoje imię i nazwisko bo Cię wyślę na sam koniec świata albo jeszcze dalej!
Ferdek: No kurde...
Komputer: No tak się na pewno nie nazywasz.
Ferdek: Ja jestem Ferdynand Kiepski, bo co?
Komputer: Bo to, że ja jestem muszla z czasów, gdy ciebie jeszcze na świecie nie było człowieku...
Ferdek: No i co kurde? Wypuść mnie ty...
Komputer: No, no, no... Nie zapędzaj się facet bo stąd nigdy nie wyleziesz.
Ferdek: Czego ty ode mnie chcesz?
Komputer: Będzie krótko i zwięźle. Masz jakieś marzenia bracie Kiepski?
Ferdek: No...
Komputer: No na pewno, nawet ktoś taki jak ty je ma. Powiedz mi, a ja cię połączę z tunelem czasoprzestrzennym i pomogę ci je spełnić.
Ferdek: No bo ja bym chciał, żeby Paździoch i Boczek nie byli moimi sąsiadami.
Komputer: Paździoch czy Boczek? Na jednego się mogę zgodzić bo byłoby ci za dobrze.
Ferdek: No to... Ta menda Paździoch!
Komputer: Dobrze więc wysyłam cię na ten czas, przed którym się ta menda narodziła.
Ferdek: Że co?
Komputer: Nie ważne. Masz zabić jego rodziców. (śmiech)
SCENA 8. Greenbox centrum pewnego miasta. Przed pewną kamienicą nagle pojawia się Ferdek. Nasz bohater jest tak samo ubrany jak podczas poprzednich scen.
Ferdek: Gdzie ja jestem kurde?
Przechodzi mężczyzna.
Ferdek: Przepraszam pana, co to za miasto?
Mężczyzna: Jak to jakie? Welcome to Wąchock bracie!
Ferdek: Kurde, no... Ja się na to nie zgadzałem!
Mężczyzna: Na co niby?
Ferdek: Nie ważne... Nie wie pan gdzie tu mieszkają Paździochy.
Mężczyzna: Te mendy? W tamtej kamienicy (pokazuje).
Ferdek: Aha, dziękuję.
Mężczyzna: Panie, a skąd pan takie fajne laczki?
Ferdek: Z przyszłości.
SCENA 9. Przedpokój. Ktoś puka do drzwi. Halinka idzie otworzyć. Po chwili otwiera. Za drzwiami stoi Boczek.
Halinka: Czego?
Boczek: O... Dzień dobry pani Halinko. Jak tam zdrówko?
Halinka: Panie Boczek, do rzeczy.
Boczek: No dobre... Pan Ferdek jest?
Halinka: Nie ma tego jełopa. Gdyby był to bym była w pracy, a tak muszę po tych trzech już jełopach chałupę sprzątać. Jeszcze coś?
Boczek: A kiedy przyjdzie?
Halinka: Nie wiem, idź pan na złomowisko, tam pan wśród Badurów i innych Bocianów go pan znajdziesz.
Halinka zamyka drzwi. Kamera pokazuje idącego Boczka.
Boczek: (idąc) No to idziemy szukać pana Ferdka, w mordę jeża.
Koniec.
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halinka - Marzena Kipiel-Sztuka
Waldek - Bartosz Żukowski
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Stasiek - Marcin Troński
Badura - Lech Dyblik
Bocian - Henryk Gołębiowski
Kolęda - Marek Pyś
Mężczyzna - Mariusz Czajka
Scenariusz napisali:
Fredzio i Edzio
Pabfer
W tworzenie scenariusza również swój wkład mieli:
Nirvana
KDD
Kizior
Vito_Corleone
Ostatnio zmieniony 2016-02-01, 19:02 przez Fredzio i Edzio, łącznie zmieniany 1 raz.
Przeczytałem jeszcze raz i może jest lepiej. Ogólny pomysł ze spłuczką dobry ale za dużo scen wprowadzających do głównego tematu odcinka. Na zachętę 4/10 dam.
- Panie, nie dam bo nie mam, nawet jakbym chciał dać to nie dam bo mnie wyżarli do zera, do cna !
- Ale kto pana wyżarł ?
- Jak to kto, Pażdziochy biznesmeny zasrane...
- To u pana też byli ?
Nie do końca rozumiem czym dla was jest klimat pierwszego sezonu, ponieważ w moim odczuciu jest go tutaj niewiele. Jest dużo postaci, które niewiele wnoszą do odcinka, np. Badura, Kolęda i Bocian, z których ten ostatni w epizodzie wypowiedział dokładnie dwa zdania. Ogólnie ta scena na złomowisku, niewiele wnosi bo właściwie nie musiała być w ogóle pokazana, a jest to wspomniane w opisie odcinka jak coś naprawdę znaczące dla fabuły. Sam motyw z kiblem przenoszącym w czasie, jest całkiem niezły, chociaż dość wtórny bo i podróże w czasie były ("Wio!","Jesień Średniowiecza") i działy się różne rzeczy z toaletą w kamienicy Kiepskich ("Dzień, w którym zapchał się kibel"), ale nie ma co się tego czepiać, po prostu moim zdaniem jest to dość dobry pomysł. Jakoś żadnych bardzo zabawnych tekstów nie zauważyłem w scenariuszu, ale jest on napisany językiem całkiem nieźle pasującym do Kiepskich, tutaj nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Jak rozumiem, jest to swego rodzaju wprowadzenie do historii bo właściwie to odcinek był o zepsutej spłuczce, a nie o magicznych właściwościach kibla i jeśli chodzi o samą akcję to niewiele się działo, dopiero ostatnie trzy sceny mają się jakoś do tytułu odcinka i jego opisu. Nie jestem zbytnio fanem rozciągania fabuły na kilka odcinków w sitcomach, jestem pewny, że wszystkie wydarzenia jakie chcecie przekazać zmieściłyby się w jednym epizodzie gdyby wywalić te wszystkie zapychacze na początku. Ogólnie jest to dość dziwne, bo niby chcecie przedstawić dużo wydarzeń, nie starcza wam na nie czasu w jednym odcinku, a wypełniacie go jakimiś nic nie wnoszącym scenami na złomowisku, szukanie flaszki itd. O ile motyw z podróżami w czasie za pomocą toalety jest niezły, to już pomysł z tym, że Ferdek ma zabić rodziców Paździocha, moim zdaniem nietrafiony. Też nie do końca rozumie, skoro kibel potrafi przenosić w czasie, to dlaczego pyta Ferdka o marzenia, w końcu to maszyna przenosząca w czasie czy złota rybka spełniają życzenia? Podsumowując, nie jest źle, nie jest też dobrze, jest przeciętnie. Scenariusz na pewno wypada lepiej niż poprzedni, ma większy sens, lepszy pomysł, ale wciąż brakuje jakiejś konkretnej akcji, wstępu, rozwinięcia i zakończenia, bo zakończenie tego odcinka jest okropnie nijakie, można to oczywiście usprawiedliwiać tym, że wątek będzie kontynuowany w kolejnym epizodzie, ale ten również powinien mieć jakieś w miarę charakterystyczne zakończenie. Sam nie wiem, czy nie lepiej byłoby zakończyć odcinek na przedostatniej scenie, chyba, że wątek poszukiwań Ferdka przez Boczka będzie ważny w kolejnym epizodzie, więc na razie nie będę bardzo krytykował tego zakończenia.
Ciężko tu cokolwiek ocenić bo prawdziwa akcja będzie chyba w drugiej części? Podróże w czasie już co prawda były, ale motyw jest fajny i można z niego wiele wyciągnąć, więc powodzenia! Stanley mógłby jakieś amerykanizmy wtrącać na przykład, ale generalnie język bohaterów jest dobrze odwzorowany. Czekam na następną część. Tymczasem dam 5/10 na zachętę, bo praktycznie nic ciekawego się jeszcze nie zadziało. Mogliście to trochę przyspieszyć, po co ten wstęp na początku? Przecież mogłoby się spokojnie zacząć od tego, że Paździoch wykrywa awarię spłuczki.
Dobry pomysł ze spłuczką, ale jest za dużo scen wprowadzających. Bardzo mi się tu podoba obecność Staśka, jednak mógłby mówić trochę bardziej ,,Amerykańsko''. Jednak występ Bociana, Kolędy i Badury już nie za bardzo, raczej do mnie przemawiają scenariusze w starym stylu. Pomysł z zabiciem Paździocha mi się podobał. Nie potrafię ocenić tego scenariusza, rozwój akcji jest za wolny, język bohaterów jest w miarę dobrze odwzorowany.
Plusy:
+Halina pytająca Ferdka skąd ma te bogactwa
+ ''Halinka: Jakiego? Tylko mów prawdę, bo się spotkamy wiesz gdzie...
Ferdek: Ciekawe jak tam dojdę z fotelem na plecach...''
+Dialog:
Fredzio i Edzio pisze:Ferdek: Czekaj! Idziesz kupić, a nie wiesz co...
Halina: Wiem wiem... Każdy wie... Mocne ciemne...
Ferdek: A właśnie, że nie! Dzisiaj mam ochotę na cztery mocne ciemne, nie jedno!
Halina: Cztery? To się nie opłaca! Lepiej od razu całą zgrzewkę!
Ferdek: Przecież ci tłumaczę, że cztery zgrzewki, a nie jedną masz kupić!
Halina: To może pięć? tak dla równego rachunku...
Ferdek: Oj żono! Ty to masz łeb... Po mężusiu...
+Kolejny dialog:
Fredzio i Edzio pisze:Boczek (widzi pudełko pralinek na szafie): Ooo! Czekoladki pani ma! Rumowe? To moje ulubiene! Mogie się poczęstować na drogę? Ja tak bardzo lubię rumowe...
Halinka: Skoro tak, to bym panu chętnie dała jakąś rumową czekoladkę... Tyle, że one są z likierem...
Boczek: Z likierem? Ooo! To moje...
Halnka: Tak, wiem jakie, nie musi pan kończyć...
Boczek: Bo ja mam wszystkie ulubiene...
Halinka: Dobrze... Bierz pan...
Boczek: Czyli mogie się jednym poczęstować?
Halinka: Mówi się ,,jedną''.
Boczek: Ale dobrze mówię. Jednym pudełkiem... O jedną pralinkę bym pani głowy nie zawracał...
Halinka: Ale...
Boczek (Bierze czekoladki pod pachę i ucieka): Do widzenia w mordę jeża!
+''No a co? Nie wie pani, że w tym kraju złodziej złodziejowi dupę obrabia... Tym razem padło na nas, uczciwych''
+Spotkanie i rozmowa Ferdka i Waldka z Edziem na korytarzu
+Boczek podsłuchujący rozmowę Edzia z Ferdkiem i Waldkiem i mówiący Halinie o czarnych interesach
+Druga rozmowa Ferdka ze Stanleyem przez telefon
Ocena odcinka 1: Scenariusz raczej słaby, sprawia wrażenie pisanego na siłę. Przede wszystkim nie do końca odwzorowany został język bohaterów. Część ich zachowań jest wymuszona i nienaturalna - miało to być śmieszne, ale nie wyszło. Na plus tekst Waldusia o rowerze i pomysł na fabułę. Reszta neutralna - nudna i sztuczna. 2/10
Moja ocena "Spłuczki". Tragedii nie ma, ale rewelacji też nie. Fabuła całkiem zgrabna, to na spory plus, podobało mi się wprowadzenie Staśka Kiepskiego, ale niestety jego język nie był dobrze oddany. Podobnie zresztą jak innych bohaterów, może za wyjątkiem Boczka To niestety na dość spory minus. Było kilka dobrych tekstów, m.in. pytanie Staśka o zasadzenie kopa Paździochowi, albo tekst "Panie, a skąd pan ma takie fajne laczki?". Reszta neutralna, złomowisko byłoby na minus, ale nawet się broni, więc też na neutral. I choć błędów już nie tak dużo, to nadal jednak są. 3.5 punktu.
... Bo byłem bezdomny, a ugościłeś mnie,
byłem głodny, a nakarmiłeś mnie,
było mi zimno, a odziałeś mnie...
Na plus:
+ montowanie spłuczki, wygadanie się Boczka
+ "Ferdas, mogę mu zasadzić kopa w dupę?"
+ wciągnięcie Ferdka przez spłuczkę
+ rozmowa Ferdka z mężczyzną
Neutral:
+/- początkowa rozmowa w kuchni
+/- nocna rozmowa Staśka z Paździochem
+/- obie wizyty Paździocha
+/- scena na złomowisku
+/- Boczek pytający o Ferdka