Wróciłem po dłuższej przerwie z nowym scenariuszem! Zapraszam serdecznie do przeczytania!
"Gry wojenne"
"Sąsiedzi późna porą oglądają program o II wojnie światowej. Paździoch wychwala Niemcy, Boczek Rosję, a Ferdek Polskę. Skłóceni sąsiedzi wypowiadają sobie wojnę, której celem jest zdobycie prywatnej-publicznej toalety..."
Scena 1. Korytarz, wieczór. Ferdek idzie w kierunku toalety, z mieszkania wychodzi Paździoch.
Marian: Dobry wieczór, panie Ferdku. Mam rozumieć, że dzisiaj u pana?
Ferdek: No ba! Żona zaraz wychodzi do teatra na jakieś gówno operowe, zanim wróci to my już zalani w trupa będziemy.
Marian: Nie, nie. Przykro mi, ale ja nie mogę przesadzać z alkoholem.
Ferdek: A to dlaczego? Przecież pan zawsze lubiałeś się porządnie napić!
Marian: Nadal mam ochotę nabombić się jak Messerschmitt, ale wie pan...
Ferdek: Co? Serce, czy może wątroba?
Marian: Moja żona Helena! Jak przekroczę pół promila to zagroziła mi rozwaleniem czaski toporem, a następnie wyrzuceniem jej do rzeki w worku celofanowym!
Ferdek: O panie, pół promila? Przecież pół promila to jedno piwo, we słońcu.
Marian: Niestety, i zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie martw się pan, więcej dla pana!
Z kibla wychyla głowę Boczek.
Boczek: A co to za popijawa będzie, w mordę jeża?
Ferdek: Panie Boczek, nie podsłuchuj pan i wypieprzaj pan stąd, najlepiej w podskokach!
Boczek: Panie, lepiej pan powiedz, bo ja se też chce iść do pana.
Ferdek: Ale ja pana kurde nie zapraszałem!
Boczek: A, to se pójdę do pani Halineczki i se powiem co pan będziesz pił, i w jakich ilościach w czasie jej nieobecności.
Marian: Karwasz twarz, grubas cwany jest. Chyba nie mamy wyjścia, panie Ferdku...
Ferdek: Ja pierdziele... No dobre, możesz pan przyjść. Ale pod warunkiem.
Boczek: Jakim?
Ferdek: Wstęp na godzinę - pół litra, na dwie - litr plus 3 browary.
Boczek: W dupę węża, wpuść mnie pan na półtorej to panu pół litry dam i kilo kiełbasy podwawelskiej, naczosnkowanej.
Ferdek: Stoi! (śmieje się)
Scena 2. Salon, jest ciemno. Ferdek z Paździochem siedzą w fotelach, Boczek na kanapie. Na stole stoi pięć flaszek wódki, skrzynka browarów i słoik ogórków.
Marian: Panie, co pan tak skaczesz po tych kanałach jak małpa na drzewie?
Ferdek: Mecza kurde szukam, a mecza ni ma.
Boczek: Panie, na trójkę pan przełącz, na trójce zawsze mecze lecą!
Ferdek: Panie, dziesięć razy na trójce byłem, a tam gówno nie mecz. Co ci we tej telewizji się z ch*jem na łby pozamieniali?
Boczek: No to panie, na czwórkie pan dej.
Marian: Panie Boczek, nie. Na czwórce lecą filmy erotyczne, których zwolennikiem jesteś tylko pan, grubasie pornograficzny!
Boczek: Panie, nie obrażaj pan, dobre? Lepsza goła dupa niż brak meczu, w mordę jeża.
Ferdek przełącza ostatecznie kanał, w telewizji emitują film o II wojnie światowej.
Ferdek: O, to może być dobre.
Boczek: Panie, przecież to gówno jakieś czarno-białe jest. Ja tam wole kolorowe.
Marian: Bo pan jesteś niedorozwinięty, i panu wszystko trzeba przedstawiać w barwach!
Ferdek: Panie Paździoch, nie pierdziel pan, tylko otwieraj pan gorzołe i lej pan do kieliszków.
Pojawia się ekran telewizora. Napis "Straty poniesione przez Niemców podczas II wojny światowej".
Marian: Karwasz twarz, podgłośnij pan. Może mój dziadek będzie w telewizji!
Ferdek: O ty folksdojczu jeden! Jak Niemcy to od razu wielkie zainteresowanie z pana strony! Gęba otwarta i oczy wpatrzone w tych zasranych szkopów!
Marian: To takie samo zainteresowanie, jak pana. Tylko, że dzieli nas dosyć spora różnica. Dla mnie Niemcy, dla pana wódka.
Ferdek: Panie, a zasadził panu kiedyś kopa czymś w dupe gdzieś?
Marian: Nie nakręcaj się pan. Prawda jest taka, że Niemcy są potężni, skopaliby dupe każdemu kto stanie na ich drodze.
Ferdek: Gówno prawda, proszę pana! To są ludzie niedorozwinięci psychologicznie, i pan do nich należysz.
Marian: Nie należę, ale jestem za nimi przy każdej okazji. Poza tym znam świetnie język niemiecki, dogadałbym się z Niemcem lepiej niż z Polakiem!
Ferdek: Folksdojcz pan jesteś, i bolszewik!
Na ekranie telewizora pojawia się napis: "W czym tkwił sukces Polaków podczas II wojny światowej".
Ferdek: O, i widzi pan. Od razu inna rozmowa!
Marian: Lepiej mi pan wódki nalej jak mam słuchać tych pierdół.
Ferdek: Zamknij się pan, bo to ciekawe jest. Co nie, panie Boczek?
Boczek: (przysypiając) Ale, że co?
Ferdek: No program we telewizji.
Boczek: Nudne jak flaki z olejem! ...Aż bym se jakichś flaczków zjadł. Masz pan, panie Ferdku jakieś flaczki we garnku?
Ferdek: Nie mam!
Boczek: A kiełbasy jakiej pan nie masz?
Ferdek: Kiełbasa jest, ale nie dla pana!
Boczek: Panie, ale ja wódkie przyniesłem.
Ferdek: I żeś pan ją wypił całą, kiełbasę też żeś pan zeżarł, co żeś pan ją przyniósł, grubasie alkoholiczny!
Pokazany ekran TV. Kończy się część o Polakach.
Ferdek: No i kurde przez takie męczydupy jak pan, panie Boczek żem se nie obejrzał najważniejszego!
Boczek: A to nie moja wina, żem głodny se jest w dupę węża.
Pokazany ekran TV - napis "Rosja czyli wielka potęga".
Boczek: O w mordę jeża! Ruskie!
Marian: Panie Ferdku, lepiej pan to wyłącz, bo ja na te pijackie mordy patrzeć nie mogę.
Ferdek: I ja, kurde.
Ferdek próbuje wyłączyć telewizor pilotem, ale Boczek wyrywa mu go z rąk.
Boczek: Kto ma zmieniarkę, ten ma władzę! (śmieje się)
Ferdek: Panie, nie jesteś pan u siebie w rzeźni! Oddawaj pan zmieniaczkę!
Boczek: Nie, bo to najciekawsze jest. Ruskie silni są, w mordę jeża.
Marian: Panie, jak panu Ruskie do Polski przyjadą wojnę zrobić to inaczej pan będziesz śpiewał!
Boczek: A dupa tam wojna, wojny żadnej nie będzie. Wódki się da i po kłopocie! A co do wódki, to ruska najlepsza jest i najlepiej popalić w dekiel daje. A kiełbasa rosyjska to najlepiej naczosnkowana jest.
Marian: Fascynujące panie Boczek, fascynujące...
Boczek: No, a pierogi ruskie to najlepsze pierogi pod słońcem są, w mordę jeża!
Ferdek: Panie, ale pierogi ruskie nie są z Rosji tylko się tak nazywają!
Boczek: A to gówno prawda jest! Ja se wiem lepiej, bo ja se tyle wiem, co se zjem.
Ferdek: Panie, pan jesteś idiota. I w ogóle wypierdzielaj pan stąd, bo cisza nocna jest, a pan mi tu hałasujesz i butelkami trzaskasz! Pan, panie Paździoch zresztą też, folksdojczu jeden.
Boczek z Marianem wychodzą z salonu.
Marian: Auf Viedersehen, panie Ferdku.
Boczek: Do svidaniya, w mordę jeża!
Scena 3. Sypialnia. Ferdek z Halinką leżą w łóżku. Ferdek nie może zasnąć.
Ferdek: Halina, śpisz?
Halinka: No śpię, bo co?
Ferdek: Bo ja nie mogę.
Halinka: O nie, nie myśl że ja ci na piwo pieniądze dam, bo ja pieniędzy nie mam, a nawet jakbym miała to bym nie dała!
Ferdek: Ale mnie się o alkohol nie rozchodzi, bo ja w ogóle alkoholu nie pije.
Halinka: No co ty powiesz...?
Ferdek: Ja nie mogę spać wśród ludzi, którzy wokół mnie mieszkają.
Halinka: Ferdek, ja mam nadzieję, że ty nie mówisz o mnie.
Ferdek: Nie no coś ty Halincia. Ty to porządna kobita jesteś, patriotka.
Halinka: Ale co ma patriotyzm do tego?
Ferdek: A to, że Paździoch to Folksdojcz, a Boczek ruski agent!
Halinka: Co ty pieprzysz Ferdek? Paździoch przecież jest z Zamościa, a Boczek spod Elbląga.
Ferdek: No i co z tego? To na jaw wyszło, że one we dwójkę zakłamane świnie są! I ja ostrzegam, że jak jednego z nich jeszcze raz zobacze to idę do gazety i pisze artykuł, niech ludzie wiedzą z kim żyją pod jednym niebem kurde!
Halinka: Uspokój się, tobie już ta wódka szkodzi i ty człowieku nie wiesz kto jest kto.
Ferdek: Oj licz się ze słowami Halińcia, bo się jeszcze zdziwisz jak tu w tym miejscu Trzecia Wojna Światowa się rozpęta!
Scena 4. Korytarz. Ferdek wychodzi z mieszkania i kieruje się w stronę WC, z mieszkania wychodzi Paździoch. Sąsiedzi ścigają się do toalety.
Ferdek: Panie, dlaczego panu zawsze się chce wtedy kiedy mnie się chce, co?
Marian: To panu się zawsze chce wtedy kiedy mnie sie chce, w tym samym czasie i w tym samym miejscu!
Ferdek: Przykro mi, panie Paździoch, ale u mnie grubsza sprawa, więc pozwoli pan, ale mam pierwszeństwo.
Ferdek próbuje wejść do toalety, Paździoch zastawia drzwi.
Marian: Hola, hola panie Ferdku! To ja mam pierwszeństwo, bo mam papier w ręce.
Ferdek wyjmuje z kieszeni żarówkę.
Ferdek: Tak? A ja mam żarówkie i co teraz pan powiesz? Łyso panu, co?
Ferdek zaczyna się śmiać, na korytarz wchodzi Boczek. W rękach ma papier toaletowy i żarówkę, a w bocznej kieszeni koszuli kawałek kiełbasy.
Boczek: Panowie, przepuśćcie mnie, bo ja se mam immunitet. (pokazuje papier i żarówkę)
Marian: Przepraszam bardzo, ale dlaczego żeś pan tu znowu przylazł jak u siebie masz pan kibel i tam masz się pan wypróżniać!
Boczek: Bo u mnie straszy w mordę jeża.
Ferdek: Gówno straszy, nic nie straszy. Jak pan tyle kiełbasy żresz to potem pan omamy masz od przejedzenia!
Boczek: A pan jak tyle wódki pijesz to też pan omamy w dupe węża masz!
Ferdek: Panie Paździoch, weź pan mu coś powiedz, bo mnie zaraz szlag trafi!
Marian: Przykro mi, ale Boczek ma rację. (podśmiechuję)
Ferdek: A więc to tak. Widzę, że tu się tworzy koalicja niemiecko-rosyjska wobec mnie! Dobrze, chcecie wojny to będziecie ją mieli kurde!
Boczek: A więc wojna?
Ferdek: Wojna!
Wraca do mieszkania, Paździoch też. Boczek ukradkiem skrada się do toalety.
Scena 5. Salon. Ferdek siedzi w fotelu, do pokoju wchodzi Waldek.
Waldek: Dzwoniłeś tatu.
Ferdek: Siadaj synek, sprawa jest ważna do omówienia.
Waldek: (siada w fotelu) No nawijaj kurna.
Ferdek: ...Wojna będzie.
Waldek: Ale że jak? Że co normalnie? Ten cały Rasputin na Polskie napadł?
Ferdek: Dupa tam Putin czy jakiś Rasputin, żaden Putin. Paździoch-Folksdojcz razem z tym debilem Boczkiem knują coś przeciwko mnie!
Waldek: Ale że co one knują?
Ferdek: No spisek Waldusiu, spisek! I ja właśnie mam do ciebie takie jedne prośbę, żebyś ty staremu ojcu pomógł zwalczyć tę hołotę.
Waldek: Ale ojciec, przecież ja nie umiem i ja się kurna trochę boje.
Ferdek: Co ty pierdzielisz synek. Lata podnoszenia hantelków chyba nie poszły na marne?
Ferdek się uśmiecha, Waldek zaczyna się śmiać.
Waldek: No dobre, ja to se nawet tej mendy Paździocha nie lubie, to czemu kurna nie?
Ferdek: No Cycu! To tera otwórz szafę i bier te stare mundury wojskowe! Idziemy na front!
Waldek: Ale zara tatu, moment. A o co wy się tak w ogóle wojujecie niby?
Ferdek: ...Dobre pytanie, synek.
Scena 6. Kuchnia. Ferdek, Paździoch, Boczek siedzą przy stole, na którym stoi butelka wódki i talerz kiełbasy.
Paździoch: Panie Boczek, częstuj się pan! Kiełbaska prosto z Niemiec!
Boczek: Panie Paździoch, a skosztuj pan tej wódeczki. Antarktyda w mordę jeża, prosto od ruskich! (nalewa i podaje kieliszek wódki)
Ferdek: Przepraszam, że przerwię. Ale o co my się właściwie kurde wojujemy, co?
Boczek: Panie, na razie o nic. Ja se teraz wódkie pije!
Marian: Karwasz twarz, panie Boczek! Ta wódka myszami zajeżdza!
Boczek: Głupoty pan gadasz! Niebo w ziemi normalnie.
Marian: Gówno prawda, niedobrze mi!
Paździoch wstaje od stołu i zwraca się w kierunku wyjścia. Zatrzymuje go Ferdek.
Ferdek: Zaraz panie, a gdzie to się panu tak śpieszy?
Marian: Jak to gdzie? Do kibla!
Ferdek: Przepraszam bardzo, ale ja idę pierwszy, bo mnie się siku chce.
Marian: Panie, ale ja mam obstrukcję!
Ferdek: Przykro mi, trzeba było nie pić tego bimbru od Boczka z nieznanych źródeł.
Boczek: Panie, jakie nieznane? Od kuzyna żem przywiózł.
Ferdek wychodzi z kuchni, Paździoch biegnie za nim. Boczek zostaje.
Boczek: W mordę jeża, wszystko dla mnie! (wypija kieliszek wódki i zagryza kiełbasą, po chwili łapie się za brzuch) W dupe węża, jaka obrzydliwa kiełbasa, nigdy żem takiej nie jadł!
Boczek wychodzi z kuchni trzymając się za brzuch.
Scena 7. Paździoch z Boczkiem stoją przy WC i czekają na swoją kolej. Z kibla wychodzi zadowolony Ferdek.
Ferdek: No panowie, skończyłem. Kto następny?
Marian: Ja, karwasz twarz barabasz!
Boczek: A gówno, ja ide! Pan żeś mnie chciał otruć tą kiełbasą z Niemiec!
Marian: A pan tą swoją cholerną wódką od Ruskich! Spieprzaj pan do siebie na górę!
Boczek: Nigdy w życiu, ja tu zostaje i tu się będę wypróżniał!
Ferdek: Wiem!
Marian: Co pan wiesz?
Ferdek: Skoro wywołaliśmy sobie wojnę, to naszym głównym celem będzie kibel na tym piętrze!
Boczek: Dobre, panie Ferdku. Ja sobie nie odpuszczę!
Marian: I ja też!
Ferdek: Właściwie ja już swoje zrobiłem, więc nic tu po mnie. A panowie niech sobie walczą ile chcą. (śmieje się)
Ferdek wraca do domu, sąsiedzi dalej wykłócają się o toaletę.
Scena 8. Sypialnia. Ferdek z Haliną leżą w łóżku. Ferdek czyta gazetę na temat broni oraz ciężkiej artylerii.
Ferdek: O kurde... Ale on wielki!
Halinka: Ferdek! Zboczeńcu jeden!
Ferdek: Ale o co ci się Halińcia rozchodzi?
Halinka: O to, na co ty w tej gazecie patrzysz!
Ferdek: Na pistolet się patrze normalnie. I kto tu jest zboczony, kurde?
Halinka: Czekaj, czekaj... A po co tobie pistolet, co?
Ferdek: Nie po co, tylko na co.
Halinka: No to na co?
Ferdek: Na Paździocha. Na Boczka to ja bym musiał zainwestować w jakiś lepszy kaliber, strzelbę jakąś albo coś, bo wiesz Halińcia, on to dosyć gruby jest, nie?
Halinka: Ale Ferdek, co ty pieprzysz?!
Ferdek: No kurde Halina, mówiłem ci, że wojna zbliża się na naszą kamienice dużymi krokami!
Halinka: Ja byłam święcie przekonana, że ty jednak żartowałeś z tą wojną... Jełop jesteś i tyle!
Ferdek: Może i jełop, ale za to patriota. Nie to co te ruskie kacapy Boczki i folksdojcze Paździochy.
Halinka: Boże, daj mi siły na tego człowieka! (wstaje z łóżka)
Ferdek: A ty gdzie leziesz?
Halinka: Do toalety.
Ferdek: Ani mi się waż!
Halinka: Przepraszam bardzo, to ja już się załatwić nie mogę?
Ferdek: Mówię ci, to dla twojego dobra Halińcia.
Halinka: A to dlaczego?
Ferdek: Bo my się wojujemy o kibel na korytarzu, a że ty jesteś ode mnie, to taka menda Paździoch albo grubas Boczek ci mogą jakiegoś granata podrzucić!
Halinka: Wiesz co, Ferdynand. Pałka się przegła! Tyle różnych celów, a święta trójca musiała sobie akurat kibel za cel obrać!
Scena 9. Mieszkanie Paździochów. Sypialnia. Marian z Heleną leżą w łóżku.
Helena: Marian, muszę do toalety.
Marian: Gdzie do jasnej cholery?!
Helena: Głuchy jesteś dziadu? Do toalety muszę!
Marian: Pod żadnym pozorem Helena, ja tobie przygotowałem tutaj wiaderko.
Helena: Marian... Nawet mnie nie denerwuj! Zwierzę chcesz ze mnie zrobić?!
Marian: Właściwie to już nie muszę, bo z ciebie to żmija jadowita jest.
Helena: Przeginasz dzisiaj, łysa małpo! Patrzcie państwo, nie chce mnie dziad do toalety puścić!
Marian: Jak chcesz to idź, ale jak coś ci się stanie to już nie mój problem.
Helena: Przepraszam, a co mi się może stać jak toaleta jest tuż za drzwiami? Ty już ze starości omamy masz Marian!
Marian: Nie mam żadnych omamów, tylko uważaj na pana Ferdka albo na Boczka.
Helena: A pocałuj ty mnie w dupę.
Helena wychodzi z mieszkania, nagle słychać okrzyk Boczka. Marian się uśmiecha.
Przejście sceny, korytarz. Helena ma ręce w górze, Boczek stoi naprzeciw ze strzelbą skierowaną na nią.
Boczek: A pani gdzie?
Helena: Skorzystać chciałam.
Boczek: Nie tak prędko! Toaleta nieczynna!
Helena: Jak to nieczynna do jasnej cholery? Panie Boczek, chcesz pan kopa w dupe?!
Boczek: Może mnie pani skopać, ale ja się w mordę jeża nie poddam. Nadejszła wojna, i naszym celem jest ten kibel!
Helena: Co pan za głupoty pieprzy? Jaka wojna? Tutaj?
Boczek: No tutaj, we tej kamienicy. Na tym korytarzu.
Helena: I kto się niby wojuje?
Boczek: Jak kto? Polska, Niemcy, Rosja w dupę węża!
Helena: Pieprzenie o Szopenie! Przepuść mnie pan.
Boczek zastawia drzwi Paździochowej.
Boczek: Hola, Hola! Książeczka wojskowa jest?
Helena: Jaka znowu książeczka?
Boczek: Bo może dam pani skorzystać z kibla, jak mi pani swoją książeczkę wojskową pokaże.
Helena: Panie Boczek, durnia pan ze mnie robisz? Jak ja nigdy w wojsku nie byłam!
Boczek: A wygląda pani na taką jakby była.
Helena: Nie no dosyć! Mam potrzebę, a pan mi to utrudniasz! I w ogóle wypieprzaj pan do siebie na górę, bo to nie pana kibel!
Boczek: Kto wie, może wkrótce będzie mój.
Scena 10. Ferdek z Waldkiem po cichu otwierają drzwi od swojego mieszkania i wychylają głowy.
Ferdek: (szeptem) Cycu, czysto!
Waldek: Kurna, to że co normalnie? Żeśmy se wygrali?
Ferdek: No chyba Walduś, syneczku!
Wychodzą małymi krokami z mieszkania. Nagle otwierają się drzwi od mieszkania Paździochów, wychodzi Paździoch ze strzelbą.
Marian: Rückzug, karwasz twarz!
Waldek: Ooo, pan Marianek.
Ferdek: No i co pan biednych ludzi strzelbą straszysz, co?
Marian: Bo ja dobrze wiem i pan dobrze wiesz, co chcesz pan zrobić.
Ferdek: A dlaczego panu się zawsze chce, wtedy kiedy mnie się chce, co?
Marian: To chyba panu zawsze się chce, wtedy kiedy mnie się chce!
Na korytarz wchodzi Boczek.
Boczek: To wam się chce, wtedy kiedy mnie się chce!
Paździoch odchyla głowę w stronę mieszkania.
Marian: Helena, granat! Raus!
Boczek: O w dupę węża! (wybiega z korytarza)
Ferdek z Waldkiem wracają do domu i zamykają drzwi. Po chwili wychodzi Helena z granatem w ręce.
Helena: No i czego się drzesz, durniu? Przecież to atrapa.
Marian: Wiem! (śmieje się)
Scena 11. Salon. Ferdek z Halinką siedzą na fotelach, na kanapie Walduś i Mariolka.
Halinka: Nie no, dosyć! To już drugi tydzień bez toalety, bo naszej durnej świętej trójcy się ubzdurało wojnę uprawiać!
Ferdek: Ale Halinka...
Halinka: Żadne ale, bo ja zaraz tam pójdę i wam tą całą wojnę skończę!
Ferdek: W życiu, to jest walka na śmierć i życie! Tu się liczy nasz honor, co nie Walduś?
Walduś: No jak nie jak tak, kurna.
Mariolka: A wy to niby jak chcecie wygrać tą wojnę?
Ferdek: No jak to jak? Wspólnie!
Mariolka: Z waszymi nędznymi umiejętnościami... Już to widzę! Paździochowie to już nawet czołg własny mają, a wy co?
Ferdek bierze łyk piwa w słowach Marioli, po chwili je wypluwa.
Ferdek: Jak kurde czołg?
Halinka: Boże, ty widzisz i nie grzmisz...
Mariolka: No normalnie, od wczoraj stoi na podwórku, a Paździoch go dzisiaj cały dzień pucował. Może z Boczkiem macie jakieś szanse, bo on to tylko jeść potrafi.
Ferdek: Ja pierdziele, Waldusiu. Poddajemy się?
Walduś: No co ty ojciec, w życiu! Przecież po krzakach się nie będziemy wypróżniać!
Ferdek: No masz racje, synek. Masz racje. Ale co my w takim razie zrobimy?
Walduś: (po chwili namysłu wyciąga komórkę z kieszeni) Kurna, tatuś. Mam pomysła!
Śmieje się razem z Ferdkiem.
Scena 12. Korytarz. Paździoch z Boczkiem stoją naprzeciwko siebie pod toaletą w wojskowych mundurach, w rękach mają karabiny.
Boczek: No rybiata! Ostatnia szansa!
Marian: Nein, nie poddam się ty ruski kacapie!
Boczek: O żesz ty przebrzydła szkopska świnio! (wymierza karabin w jego stronę)
Z mieszkania wychodzą zadowoleni Ferdek z Waldkiem.
Marian: A panom co tak wesoło, karwasz twarz?
Boczek: No właśnie, wojna nadal nie rozstrzygnięta!
Ferdek: Czy ja wiem, czy nie rozstrzygnięta? To tylko kwestia kilku sekund.
Marian: Jak to kilku sekund?
Na korytarz wchodzi tłum kibiców Śląsk Wrocław, w kominiarkach, z pałkami w ręku.
Ferdek: Panowie, to tych dwóch delikwentów! (pokazuje na Paździocha i Boczka) To oni kibicują Lech Poznań!
Tłum rzuca się na Paździocha i Boczka i wynosi ich z korytarza.
Marian: Nigdy tego panu nie wybaczę!
Ferdek z Waldkiem wybuchają śmiechem.
Ferdek: Widzisz Walduś, ty to masz jednak łeb, po tatusiu! Jeden telefon i cała wojna poszła się... No.
Walduś: Ojciec! Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!
Koniec.