W tym temacie, co jakiś czas będą pojawiać się scenariusze mojego autorstwa. Teraz zamieszczam pierwszy z nich. Po przeczytaniu zachęcam do komentowania i oceniania.
[center]
"Złodziej"[/center]
Opis: Z toalety na piętrze Ferdka i Paździocha zaczyna ginąć wyposażenie. Sąsiedzi próbują ustalić, kto jest winny kradzieżom. Pierwsze podejrzenia padają na Boczka.
Scena 1
(Ferdek idzie do toalety. Przed drzwiami stoi Paździoch.)
Ferdek: O! Dzień dobry panie Paździoch. Co tam u pana słychać?
Paździoch: No, nie taki dobry jak się panu wydaje sąsiedzie.
Ferdek: No, ale panie, o co się panu rozchodzi, co?
Paździoch: Powiem wprost. Wejdź tam pan i się pan przekonasz.
(Ferdek otwiera drzwi do toalety i widać, że na klozecie niema deski.)
Paździoch: I co. Zatkało kakało?
Ferdek: No, ale, ale gdzie jest kurde ta deska, no?
Paździoch: A co ja wróżka?
Ferdek: O nie panie Paździoch. Ja to widzę po pana kociej mordzie, że to pan za tym stoisz. Proszę w tej chwili zwrócić to co żeś pan ukradł, złodzieju jeden, albo ja idę na pana doniesę na kolegium!
Paździoch: O nie! Co do mnie to koło mnie! I proszę mi się tu nie wykręcać. Hehe, pewnie znowu żona zostawiła pana z gołą dupą, nie miałeś pan na wódkę i żeś pan sprzedał deskę klozetową, tylko po to, aby następnie alkoholizować się u Stasia!
Ferdek: Nie no kurde! Ja tego nie wytrzymie! Panie! Po co ja miałbym sprzedawać deske klozetowe. Przecież jak ja bym se chciał coś sprzedać, to bym mógł panie, telewizor, lodówkę, laczki mógłbym se swoje sprzedać no i za to to bym panie se mógł troche browarów nakupić, ale po pierwsze primo to ja nic żem nie sprzedawał, po drugie primo, niewiem gdzie jest deska. A po trzecie primo to pan żeś podpierdzielał z kibla żarówki i nowiuśkie rolki papierów toaletowych no a teraż żeś pan jeszcze deske ukradł i jeszcze bezczelnie zwalasz pan na mnie! Sodomia i Gomoria!
Paździoch: Wypraszam sobie! Co to to nie ja!
Ferdek: No to skoro ja nie ukradłem i pan nie ukradłeś…
(Ferdek wygląda na zdziwionego a w tym momencie przychodzi Boczek.)
Boczek: O dzień dobry panom, sąsiadom kochanym. Jak tam zdrówko?
Ferdek: No to wiadomo kto ukradł.
(Ferdek z Paździochem patrzą na Boczka groźnym wzrokiem a ten jest przestraszony.)
Boczek: Ale co ukradł? Jak ukradł? Panowie, jak wy mnie o coś podejrzewacie to ja se normalnie przysięgam, że ja złodziejem nie jestem i ja nic nie ukradłem.
Paździoch: Panie, nie udawaj pan Greka bo my nie w Szwecji jesteśmy. Oddawaj pan deske klozetową złodzieju jeden!
Boczek: Jaką deske klozetową panie Paździoch? Przecież po co by mi była wasza deska?
Ferdek: No jak to po co? Bo przecież pan jak tu na dół przychodzisz się wypróżniać to znaczy, że pan u siebie nie masz tej deski i teraz żeś pan zapierdzielił do siebie i będziesz se pan u siebie korzystał. I to nadal nielegalnie.
Paździoch: Masz pan rację, panie Ferdku. Wiesz pan co panie Boczek? Skoro nie stać pana na zakup własnej, prywatnej deski klozetowej to nie wydawaj pan tyle pieniędzy na te kiełbachy, co pan się od nich tylko co raz grubszy robisz!
Boczek: Panie nie obrażaj pan, dobre!? Ja w ogóle niewiem o co się panom rozchodzi w mordę jeża. Jak wam ukradli to se idźcie na policje a najlepiej, o, do Malinowskiego. On to wam normialnie tą deske znjadzie tak hop-siup, hihihi.
Ferdek: Uważaj pan panie Boczek, bo niedługo będziesz się pan śmiał baranim głosem.
Paździoch: Tak, albo nawet jelenim! Panie Boczek, ja panu przyrzekam, że jeżeli tylko coś zauważę, że pan kradniesz, to będziesz pan bulił do usranej śmierci!
Boczek: No to życzę powodzenia w śledztwie panowie detektywi.
(Boczek wychodzi.)
Paździoch: Widziałeś go pan jaki uśmiechnięty?
Ferdek: Spokojnie panie Marianie. Już niedługo ten jego debilny chichot ucichnie.
Scena 2
(Na korytarzu przy ścianach stoją dwa pudła. Przychodzi Boczek, który wchodzi do kibla. W tym momencie zza pudeł wyskakują Ferdek i Paździoch. Po jakimś czasie Boczek wychodzi z toalety.)
Paździoch: Stój pan panie Boczek! Co żeś pan ukradł, co?
Boczek: Panie odpierdziel się pan z tymi kradzieżami. Czepiasz się pan normalnie jak mucha do krowiego placka.
Ferdek: Zamilcz pan grubasie jeden! Panie Paździoch przeszukujemy go.
Boczek: O! Widzę panowie, że szybko zmieniliście zawód i teraz jesteście poszukiwaczami skarbów. Panie Ferdku, w pana przypadku to może i dobrze, że pan nie masz pracy, bo z takim podejściem to byś pan nigdzie długo nie porobił hihihi.
Ferdek: Nie no kurde, ja tego nie wytrzymie! Zamknij się pan do jasnej cholery!
Paździoch: Karwasz twarz, chyba jest czysty. Idź pan panie Ferdku zobacz czy z kibla nic nie zginęło.
Ferdek: No, panie Marianie, wygląda na to, że nasz sąsiad jest jednak brudny i do tego udupiony.
Paździoch: Aaa. Czyli jednak! Będziesz pan bulił do usranej śmierci panie Boczek.
Boczek: Panie Ferdku, ale o co się rozchodzi w mordę jeża?
Ferdek: O co? Pan już dobrze wiesz o co, ale panu przypomne. Otóż, trzydzieści minut temu przyniosłem do klozetu nową, nieużywaną rolkę srajtaśmy a teraz jest tylko pół rolki! Oddawaj pan srajtaśmę złodzieju!
Boczek: Panie, czekaj pan! No, ale to czym miałem się podetrzeć, ręką?
Paździoch: Heh, ciekawe kto panu uwierzy w takie pierdoły żeś pan pół rolki papieru do podtarcia zużył.
Boczek: A jak nie jak tak? I zresztą kto mi broni co? Biere se jak se chce i ile se chce. I do widzenia panom, bo właśnie balet mongolski się zaczyna i muszę iść oglądać.
(Boczek szybko ucieka.)
Ferdek: Stój pan złodzieju! Nie no kurde, krew mnie zaleje. Ale czekaj pan a może rzeczywiście on się tylko podtarł?
Paździoch: Co pan pieprzysz do jasnej cholery? Przecież to jest fizjologicznie nie możliwe. A z drugiej strony no to może grubas dostał jakiejś niekontrolowanej erekcji…
Ferdek: Nie no, niech mnie pan nie obrzydza. W jego wieku? Heh, no chyba, że mówimy o erekcji obstrukcyjnej to by było możliwe.
(Ferdek i Paździoch głośno się śmieją.)
Ferdek: No, ale czekaj pan.
Paździoch: No?
Ferdek: Kurde, to przecież…nie no kurde panie, przecież on się musiał na stojąco wypróżniać jak deski niema
Paździoch: Panie, a co mnie to gówno obchodzi. Ja nie wiem jak pan panie Ferdku, ale ja...muszę się napić.
Ferdek: No, panie Paździoch, generalnie to ja się z panem zazwyczaj nie zgadzam. Jednak w tej nadzwyczajnej sytuacji muszę się z panem zgodzić.
(Paździoch wyciąga flaszkę spod swetra.)
Paździoch: No to co? U mnie czy u pana?
Ferdek: Zapraszam do mnie.
Scena 3
(Paździoch i Ferdek wznoszą toast przy stole.)
Paździoch: Muszę przyznać panie Ferdku, że ja grubasa nie doceniałem. Nigdy bym nie przypuszczał, że z niego to jest taki chytry lis
Ferdek: Panie, jaki chytry lis? To wszystko przez pana jest, bo żeś go pan puścił i nam spieprzył.
Paździoch: No to mógł żeś pan mi pomóc do jasnej cholery! Co pan myślisz, że ćwierć tony to jest tak leciutko utrzymać?
Ferdek: A daj pan spokój. Nie ma o czym mówić w ogóle. Po mojemu, to trzeba by go jakoś podstępem wziąć.
Paździoch: A co pan masz na myśli?
Ferdek: No jak to co? Kiełbasy toruńskiej się kupi z 10 kilo, później nam zwróci to co zabrał i gitara.
Paździoch: Sratatata. Zwrócił by co najwyżej przeterminowany salceson z żołądka i to prosto na nas. Mówię panu, panie Ferdku, że on za chytry jest.
Ferdek: No to wymyśl pan coś lepsze.
Paździoch: (Po chwili) Mam! Panie przecież my możemy własnoręcznie pójść do niego na górę, zakraść się i odzyskać to co nasze?
Ferdek: Mówisz pan?
Paździoch: No a masz pan coś lpszego panie Ferdku?
Ferdek: No nie. No to co, chluśniem bo uśniem!
Scena 4
(Ferdek z Paździochem znajdują się na korytarzu, na piętrze Boczka, który wygląda tak jak w odcinku „Wrota piekieł”.)
Paździoch: Yyy, panie Ferdku, czekaj pan.
Ferdek: No?
Paździoch: Może najpierw zajrzymy do kibla?
Ferdek: A no to jest dobry pomysł.
Paździoch: Nie no. Klucza niema.
Ferdek: No to gdzie jest?
Paździoch: No jak to gdzie? U Boczka!
Ferdek: O kurde! Panie Boczek otwieraj pan!
(Wali w drzwi, a po chwili wychodzi Boczek, który je kiełbasę)
Boczek: O co się rozchodzi, w mordę jeża?
Paździoch: Oddawaj pan deske klozetową złodzieju!
Boczek: Ee, panie, pan mi tu nie będziesz groził normalnie, bo ja se na milicje zadzwonię i pana za dupe wezmą, o!
Ferdek: Dobra, spokojnie panie Marianie. Panie Boczek, ja mam jedno zasadnicze pytanie.
Boczek: A jakie?
Ferdek: Masz pan kluczyk do tego kibla?
Boczek: No mam se. A co mam nie mieć, w mordę jeża? Hihihihi.
Ferdek: Nie chichol się pan tylko proszę, żebyś mi pan dał ten kluczyk.
Boczek: Wiesz pan co, panie Ferdku? Po całuj mnie pan w dupe, o.
Paździoch: Aaaaaaaaaaaaa!
Ferdek: Uspokój się pan, panie Paździoch. No to jest szczyt chamstwa i bezczelności. Jak cię jeszcze raz grubasie spotkam, to ci nogi z dupy powyrywam! Panie Paździoch no i co my zrobimy z tym fantem, co?
Paździoch: No jak to co? Wywalamy te cholerne drzwi od kibla!
Ferdek: Zara kurde, czekaj pan! Panie, przecież pan nie wiesz, ile se pan tym problemów narobisz. Panie, jak tu grubas milicjów nawzywa, to dopiero afera będzie.
Paździoch: Panie Ferdku, powiem panu jedno, JP, mówi to panu coś? No, to puszczaj mnie pan. Aaaaaa! (Kopie w drzwi.) O Jezu! Moje kolano!
Ferdek: Hehe, z buta wjeżdżam kurde.
Scena 5
(Ferdek rozmawia z Haliną w kuchni.)
Ferdek: I wtedy Halinka, on tak kopnął w te drzwi, zajęczał jakby kurde gacie z bazaru kradli, złapał się za noge i od tej pory chodzić nie może, menda jedna. Wiesz co ja ci powiem Halinka?
Halinka: No, ciekawa jestem.
Ferdek: Ten Paździoch, to jest taki debil, że ja się czasami wstydzę, że ja go znam.
Halinka: No to ja tak samo wstydze się, że znam wąsatego nieroba i alkoholika, który od trzydziestu siedzi przed telewizorem w zapierdzianych dresach z dziurą na dupie. A najgorsze jest to, że jestem z nim żonata!
Ferdek: Halincia, proszę cię, przestań gęgać, bo to nie o mnie jest mowa w tej chwili.
(W tym momencie do kuchni wbiega przerażony Boczek.)
Boczek: Panie Ferdku, afera jest!
Ferdek: Co kurde? Jaka afera?
Boczek: No bo wiesz pan, bo ja się przyszedłem wypróżnić nie?
Halina: No nielegalnie jak zwykle zresztą no i co? (Ferdek przytakuje Halince.)
Boczek: No i chciałem se wode spuścić, patrze, a tam normalnie spłuczki niema.
Ferdek: Jak niema!? No to gdzie jest!?
Boczek: Niewiem panie Ferdku, ale umówmy się, że teraz mnie pan nie wrobisz w żadne kradzieże, w mordę jeża.
Ferdek: Nie no kurde, tak być nie będzie!
(Ferdek z Boczkiem wybiegają z kuchni.)
Scena 6
(Ferdek, Boczek i Paździoch stoją pod kiblem, który jest otwarty. Paździoch ma zabandażowaną nogę. )
Boczek: Panowie, teraz to ja się normalnie na Boga przyrzekam (klęka), że ja żem wam nic nie ukradł.
Paździoch: Dobra, nie świruj pan pawiana, bo nie jesteśmy w cyrku, ani w zoo.
Ferdek: Po mojemu, to trzeba by było coś z tym zrobić, no!
Paździoch: No to na początek zróbmy najlepiej pod siebie.
Boczek: Ale o co się panu rozchodzi, panie Paździoch?
Paździoch: Nie no, panowie! Ja jestem po prostu sfrustrowany! Jak to jest możliwe, że taki złodziej jeden z drugim przyjdzie w biały dzień, ukradnie i gra gitara i wszyscy się cieszą. A gdzie jest w tym kraju milicja!? Gdzie jest prokuratura ja się pytam!?
Ferdek: Milicja, tak? Wczoraj JP, a dzisiaj milicja. Widzę, że pan szybko zmieniasz poglądy, panie Paździoch.
Paździoch: Noo mniejsza z tym…
Ferdek: Ale zara, kurde, co tu tak śmierdzi? To z kibla idzie. (Ferdek spogląda na Boczka, a ten udaje zamyślonego,) Panie to pan żeś był w kiblu? Panie, nie gadaj pan żeś pan to zrobił?
Boczek: No, ale panie Ferdku, ja nie wiedziełam, że tej spłuczki już niema. Zrobiłem swoje, chciałem spuścić, no i dopiero wtedy zauważyłem.
Ferdek: W takim razie proszę to teraz przepchać!
Paździoch: No właśnie i to swoją tłustą łapą.
Boczek: Jaką łapą, panie Paździoch, jaką łapą? Do tego to normalnie szczotka specjalna służy, o…no…tu gdzieś była, w mordę jeża.
Paździoch: No była dopóki żeś jej pan nie złamał, huliganie jeden!
Boczek: (Przestraszony.) No to co teraz będzie?
Ferdek: No co, no gówno będzie. A właściwie to już jest.
Paździoch: Ja myślę, że powinniśmy obmyślić jakiś plan, dzięki któremu będziemy mogli dorwać tych złodziejaszków raz na zawsze.
Ferdek: No zasadniczo, to ja o tym samym myślałem, ale ja planów na sucho nie obmyślam.
Paździoch: A kto powiedział, że na sucho?
(Paździoch wyjmuje flaszkę spod swetra i wszyscy się śmieją.)
Scena 7
(Cała trójka siedzi przy stole. Ferdek polewa i wypijają.)
Boczek: Panowie, bo ja to se myślę, że my to normalnie kupilibyśmy se taką kamerke małą, co to ich te obiektywy mają.
Paździoch: Chyba detektywi, panie Boczek.
Ferdek: No właśnie.
Boczek: Oj to wszystko jedno i to samo.
Ferdek: No dobre, tylko ile takie cuś kosztuje?
Paździoch: No ze 150 zł jak nie więcej.
Boczek: No to co panowie, robimy składkę?
Ferdek: Dobre, tylko że ja uprzedam, że ja jestem bezrobotny i nie mam pieniędzy.
Paździoch: Ja też mam mało i nie dam.
Boczek: Ale to niema problemu. Ja pojutrze dostaję wypłatę w rzeźni i załatwię.
Paździoch: Niestety, ale musimy być przygotowani już na jutro. Skoro złodziej atakował dwa dni pod rząd, to zaatakuje też i trzeci.
Ferdek: Tak? No to wymyśl pan coś lepsze.
Paździoch: (Po chwili zastanowienia.) Mam! Schowam się za tą starą szafą, co stoi na klatce schodowej i będę obserwował!
Ferdek: No to co panowie? Żeby się wszystko udało to jeszcze po jednym.
(Ferdek polewa i wypijają.)
Scena 8
(Helena wychodzi z mieszkania na klatkę schodową, a po chwili słychać jej głos.)
Helena: Marian? A co ty tam robisz dziadu za tą szafą? Nie chowaj się, bo cię widzę!
Paździoch: (Szeptem.) Cicho Helena. Jestem na służbie.
Helena: A gówno mnie obchodzi co ty tu robisz i po co tu stoisz, jak widły w gnoju. Zapieprzaj do domu, ale już! I przestań udawać, że cię ta noga boli, bo jak ci kopa z laczka zasadzę, to ci normalnie włosy wyrosną na tej małpiej czaszce!
Paździoch: Zamknij już tą mordę, wiedźmo!
Helena: Do chałupy mi ziemniaki obierać, ale już!
Paździoch: Spieprzaj mi z oczu! Karwasz twarz. (Zdenerwowany wraca do mieszkania.)
Scena 9
( Ferdek z Paździochem siedzą w salonie.)
Paździoch: No i dupa. Nie udało się.
Ferdek: Spokojnie panie Marianie. Nie tragizuj pan.
(Do salonu wchodzi Boczek.)
Ferdek: No nareszcie panie Boczek. Masz pan?
Boczek: A gówno panie. Rzeźnia nam bankrutuje, w mordę jeża. 10 zł żem tylko dostał, o. Jezu, przecież mi tylko 20 kilo kapuśniaku na świnskim ryju zostało i 5 kilo kiełbasy podwawelskiej! To mi nawet na tydzień nie starczy, w dupe węża.
Paździoch: Panie Boczek, nie gadaj pan od rzeczy. My mamy większe problemy.
Ferdek: W takim wypadku, nie pozostaje nam nic innego, jak zadzwonić na policję.
Boczek: E tam. Jak już, to Malinowski lepszy jest.
Ferdek: Weź mnie pan nie zawracaj dupy tym Malinowskim.
Scena 10
(Pod kiblem cała trójka składa zeznania policjantowi.)
Paździoch: Złodzieje przyszli i ukradli spłuczkę do kibla i deske klozetową. O proszę, tu był górnopłuk, a teraz go niema.
Boczek: A tu na kiblu to se była deska klozetowa i też jej nima.
Policjant: Dobrze panowie. Wszystko się zgadza, ale powstaje jedno zasadnicze pytanie.
Ferdek: Jakie?
Policjant: Co to mnie to wszystko obchodzi?
Paździoch: Ale co pan pieprzysz do jasnej cholery!? Masz pan złapać złodzieja i ch**!
Ferdek: No właśnie kurde, co pan gada?
Policjant: Jajco. Jak chcecie to łapcie sobie tego złodzieja sami. A pan, panie łysy, to niech tak nie fika, bo zaraz se pan na drugą nóżkę fikniesz i będziesz pan miał.
Paździoch: O nie!! Panie Ferdku! Przynieś mi pan ciupagę! Zabiję gnoja!
Policjant: No to teraz żeś się pan doigrał. Za takie groźby to jest w tym kraju kara pozbawienia wolności. Tak pan pierdniesz, że się pan nie pozbierasz. Do widzenia.
Paździoch: Mam zawał!
Scena 11
(Na korytarz wchodzi Edzio z deską klozetową i górnopłukiem. Z kibla wychodzi Boczek.)
Edzio: O, dzień dobry. Oddaje to co pożyczyłem, panie Boczek.
Boczek: Ludzie! Złodzieja złapałem!! Teraz to już się pan nie wywiniesz, panie Edziu!
(Ferdek i Paździoch wybiegają z mieszkań.)
Ferdek: O kurde!
Paździoch: To Edzio.
Ferdek: Panie Edziu, pocoś pan to kurde kradł!?
Edzio: Dla jaj. Hahahahaha!
(Na korytarz wchodzą policjanci.)
Policjant I: O, Grzesiu, to ten łysy mi groził wczoraj. Bierzemy go!
Paździoch: Zaraz, co jest!
Boczek: Ale myśmy se normalnie złodzieja złapali. O, tu stoi.
Policjant II: A wsadźcie sobie tego waszego złodzieja w dupe!
Paździoch: Precz z komuną! JP!
( Ferdek i Boczek wybiegają za policjantami, którzy wynoszą Paździocha.)
Edzio: Ale jaja!
KONIEC!