Dziękujemy za opinię dotyczące scenariusza "Ogień w sercach". Ci, którzy jeszcze go nie przeczytali, mogą to później nadrobić. Zapraszamy teraz na premierę kolejnego scenariusza:
[center]
[/center]
[center]Scena 1
(Ferdek leży w łóżku. Do sypialni wchodzi Halinka w dość skąpym stroju ukrytym pod szlafrokiem)
Halinka: Ferdek, może byśmy w coś zagrali?
Ferdek: Niby w co?
(Halinka zdejmuje szlafrok)
Halinka: No wiesz, w to i owo.
Ferdek: O co Ci się rozchodzi, bo ja nie rozumie?
Halinka: No wiesz Ferdziu, bum bum.
Ferdek: Halincia, ty żeś przypadkiem się nie nawdychała jakiej formaliny albo czegóś takiego we tej twojej służbie zdrowia?
Halinka: Nie, a czemu pytasz?
Ferdek: Bo pieprzysz jak niezdrowa.
Halinka: Widzę Ferdek że załapałeś.
Ferdek: Mnie się o słowne pieprzenie rozchodzi.
Halinka: Ale Ferdek…
Ferdek: A w ogóle to trzeba zgasić światło i iść spać, bo jutro do roboty musisz wstać.
(Ferdek gasi światło. Halinka stoi nadal nad łóżkiem)
Halinka: k#$@a mać!
Scena 2
(Halinka jest ubrana w strój pielęgniarki. Ferdek siedzi przed telewizorem, a Halinka wchodzi do salonu)
Halinka: Ferdek, chodź tu na chwilę, sprawę mam.
Ferdek: Halincia, noga mnie w biedrze boli, nie możesz se ty podejść?
Halinka: Ferdek, nie uruchamiaj mnie.
(Ferdek podnosi się z fotela jęcząc przy tym i wzdychając)
Ferdek: No, co chciałaś?
Halinka: Poszedłbyś do Malinowskiej do warzywniaka i nakupił z 5 kilo kartofli i śmietane. Masz tu 10 złotych.
Ferdek: No dobre Halinka, ale teraz wszystko drogie jest, może mi braknie i co wtedy będzie?
Halinka: Ferdek, więcej nie dam, bo nie mam. Poza tym wszysto dokładnie wyliczyłam.
Ferdek: No dobre.
Halinka: Tylko ostrzegam Cię, że jeżeli za te pieniądze przyniesiesz do domu jakikolwiek alkohol to będziesz musiał się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami.
Ferdek: Niby jakimi?
Halinka: Nie pytaj głupio, idę do roboty, jak wrócę kartofle i śmietana mają być kupione.
Scena 3
(Halina wchodzi na korytarz w stroju pielęgniarki. Z mieszkania wychodzi Paździoch)
Halinka: O, dzień dobry Panie Paździoch.
Paździoch: Dla kogo dobry, dla tego dobry.
Halinka: Nie rozumiem.
Paździoch: 20 złotych poproszę.
Halinka: Jakie dwadzieścia złotych?
Paździoch: Te, które pożyczył ode mnie dziś rano Pani mąż.
Halinka: Jezus Maria! Na co?
Paździoch: Mówił, że na produkty spożywcze, ale sądząc po śpiewach, jakie Pani małżonek chucznie wykonał na osiedlu zostały one przeznaczone na wysokoprocentowy alkohol w dużej ilości.
Halinka: Tak dalej być nie będzie.
(Halinka idzie w stronę mieszkania)
Paździoch: Zaraz, a moje dwadzieścia złotych?
Halinka: Po pierwsze trzeba było nie pożyczać, bo wszyscy wiemy na co pieniądze pożyczone przez mojego męża są przeznaczone, po drugie nie dam bo nie mam, a po trzecie nie odpowiadam za długi tego darmozjada, żegnam.
(Halinka otwiera drzwi i wchodzi do salonu. W salonie leży potłuczona flaszka po wódce, a na kanapie śpi Ferdek)
Halinka: Ferdek, obudź się, jełopie!
(Ferdek się budzi i jest pijany)
Ferdek: O Halincia, słonko ty moje kochane, dziecinko ty moja, kwiecie ty mój złocisty, jak było w pracy?
Halinka: Srak! Co to za chlew zrobiłeś z tego salonu?!
Ferdek: Ja żem właśnie szedł po te kartofelki i śmietankie tylko że normalnie mną coś zachwiało tak i boleśnie przewróciło.
Halinka: Nie kłam! Ja dobrze wiem, że na wódce byłeś i wódkę piłeś! Paździoch mi powiedział!
Ferdek: Paździoch to Halincia kłamca jest, świnia i menda i on to robi żeby nasze piękne pożycie małżeńskie zresztą rozpieprzyć.
Halinka: To już nie jest pożycie i nie ma z nim nic wspólnego. Ja Ci oświadczam Ferdek z tego miejsca, że pałka się przegła. Jutro dzwonie do adwokata w sprawie rozwodu.
Ferdek: Jakiego rozwoda, co?
Halinka: Naszego Ferdek, naszego.
Scena 4
(Halinka leży w sypialni na środku łóżka i czyta poradnik „Jak się pozbyć darmozjada, czyli rozwód krok po kroku”. Do sypialni wchodzi Ferdek)
Ferdek: Halincia, posuńże się, bo nie mam jak się legnąć.
Halinka: Ja z Panem nie rozmawiam, proszę się skontaktować z mecenasem Brzytewszczerzyńskim, on udzieli Panu informacji na temat postępowania wszczętego z powództwa cywilnego.
Ferdek: Halincia, nie wydurniaj się. Przesuńże się, bo żem jest zmęczony.
Halinka: Dla Pana zostało przygotowane łoże w salonie, a jak się coś szanownemu Panu nie podoba, to proszę bardzo paszoł won pod most do kartonu po telewizorze, w którym prędzej czy później Pan wyląduje.
Ferdek: Halincia, co ty pieprzysz? Może Ci przynieść kurwosol na nerwy, żebyś się trochę uspokoiła, boś nerwowa i kąśliwa jak żmija jakaś jadowita.
Halinka: Zakończyłam z Panem na dziś rozmowę, proszę opuścić to pomieszczenie, albo zostanie Pan oskarżony o napastowanie.
Ferdek: Ale Halincia…
Halinka: Ja muszę spać, żeby rano wstać. Ariwederczi roma.
Ferdek: Dobre, w takim razie ja wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Halinka: Bardzo dobrze, zostanie to Panu wpisane do akt, żegnam.
Scena 5
(Ferdek siedzi pod kiblem i pali „Kiepy”. Z kibla wychodzi Paździoch)
Paździoch: O dobry wieczór, Panie Ferdku, główka nie boli po tym alkoholowych śpiewach pod kamienicą?
Ferdek: Panie, nie mów Pan do mnie i opuść mnie Pan, bo same problemy przez Pana mam.
Paździoch: Jakież to?
Ferdek: Małżeńskie, żona mnie Panie dupe rozwodem truje.
Paździoch: Z tego co mi wiadomo, to chyba nie pierwszy raz?
Ferdek: Tylko, że tera Panie na poważnie to wzięła jakiegoś mecenosa Brzeszczęchrzęszcze coś wynajęła i zbiera na mnie dowody do sąda.
Pażdzioch: No to ciesz się Pan, będziesz Pan wreszcie wolny od żony.
Ferdek: Co z tego Panie, że wolny jak z gołą dupą pod mostem?
Paździoch: Panie, ja to nawet wtedy bym się cieszył. Oddałbym wszystko co mam, byle tylko uwolnić się od tej żmiji Heleny.
Ferdek: Panie, no to weź się Pan spakuj jak jej nie będzie i wyjdź, a nie pierdziel Pan. ‘
Paździoch: Myślisz Pan, że nie próbowałem? Opalałem się nawet już w Gdańsku, gdy nagle usłyszałem: „Marian, bibelocie przebrzydły, wracaj do domu, albo Ci łeb przy samej dupie odstrzele”.
Ferdek: Przecie tak tylko gadała, do pierdla by nie poszła.
Paździoch: Nie byłbym taki pewny, miała przy sobie strzelbę. Podejrzewam, że kiedy spałem, wszczepiła mi do mózgu albo do dupy czipa namierzającego.
Ferdek: Uuu, Panie, to jesteś Pan udupiony.
Paździoch: Dlatego ja na Pana miejscu nie narzekałbym, tylko spojrzałbym na dobre strony tego rozwodu i wynajął dobrego mecenasa.
Ferdek: Tak Pan mówisz?
Paździoch: Pewnie, a teraz przepraszam, muszę iść, dzisiaj Helena znów chce żebym jej pomasował te jej kościste plecy, będę potem musiał wyparzyć ręce. Żegnam.
Scena 6
(Scena w sypialni. Ferdek ogląda telewizję. Ktoś puka do drzwi. W tle słychać jak Halinka wita Pana mecenasa)
Halinka: Dzień dobry Panie mecenasie, proszę tędy.
(Ferdek wyłącza telewizor. Do salonu wchodzi Halinka i mecenas Brzytewszczerzyński)
Halinka: A to jest właśnie główny powód rozpadu mojego małżeństwa.
Ferdek: Dzień dobry, Panie mecenosie.
Mecenas: Dzień dobry, dzień dobry. Pan tu tak za przeproszeniem na tej dupie to tak długo siedzi?
Ferdek: Panie mecenosie, ja żem właśnie szedł do pośredniaka.
Halinka: Sprzeciw Panie mecenasie, ten Pan nie był w pośredniaku nigdy, co najwyżej w sklepie monopolowym, gdzie w zeszycie pani Malinowskiej ma liczne długi za kupowanie alkoholu wysokoprocentowego na kredyt.
Ferdek: Sprzeciw Panie mecenosie, piwo to nie jest alkohol.
Mecenas: Jak rozumiem, nie zamierza Pan zaprzestać tego nieróbstwa i mówiąc kolokwialnie iść do roboty?
Ferdek: Ja bym chciał Panie mecenosie, tylko że we tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem.
Halinka: Sprzeciw Panie mecenasie, ten Pan nie ma żadnego wykształcenia i już w dzieciństwie był darmozjadem.
Ferdek: Halinka, nie zagalopowywuj się.
Mecenas: Z zeznań Pani Haliny wynika, że od dawna państwa pożycie i współżycie erotyczne nie istnieje, jak Pan się do tego odniesie?
Ferdek: To jest kłamstwo i pomówienie Panie mecenosie. Przecie mamy dwoje dzieci Waldemara i Mariolkę Kiepską, a dzieci przecie ze kapusty się nie biorą, kurde.
Halinka: Sprzeciw, Panie mecenasie, Waldemar ma 30 lat, a Mariolka 25. Od tego czasu ten wąsaty Pan nawet nie raczył na mnie pożądliwie spojrzeć.
Ferdek: Sprzeciw Panie mecenosie, trzy lata temu proponowałem mojej małżonce współżycie, ale ona nie chciała.
Halinka: Bo byłeś pijany w trzy dupy!
Mecenas: No cóż Pani Halino, z wizytacji mogę powiedzieć tylko jedno, współczuję Pani.
Halinka: Dziękuję.
Mecenas: Jutro, przejrzę jeszcze raz wszystkie materiały dowodowe, a jest w czym wybierać.
Ferdek: Że niby jak dużo, co?
Mecenas: Jajco, do widzenia.
Scena 7
(Ferdek pali papierosa pod kiblem).
Ferdek: Mecenos, kurde, Chrząszczybrzęszyk zasrany.
(Na korytarz wchodzi Boczek)
Boczek: O, dzień dobry Panie Ferdku, co u Pana?
Ferdek: Panie, nie interesuj się Pan, zostaw se Pan to co masz Pan we kiblu zostawić i opuść mnie Pan.
Boczek: Ale ja żem se chciał tylko tak po sąsiedzku porozmawiać, w mordę jeża.
Ferdek: Panie, nie męcz Pan, rozwoda mam na karku, żona mnie Panie truje, mecenosa wynajęła, na zbity ryj mnie Panie pod most chce wywalić i świadków powoływać k#$@a mać!
Boczek: O w dupę węża, to w niezłe szambo żeś Pan wszedł.
Ferdek: W dupę ją coś ukąsało i teraz pluje jadem, we mnie.
Boczek: Wiesz Pan, tak z drugiej strony to Pan tylko żeś siedział na dupie przed telewizorem z piwem we ręce, także Pani Halincia mogła się wkurzyć.
Ferdek: Panie, po czyjej Pan jesteś stronie, co?!
Boczek: Panie, nie szalej Pan, ja tylko stwierdzam se fakta obiektywistycznie.
Ferdek: A zasadził Panu ktoś kiedyś obiektywistycznie kopa w dupe?
Boczek: Panie, nie strasz Pan bo to groźba karalna jest w mordę jęża i ja do sąda mogie iść.
Ferdek: Ja też mogę iść do sąda i powiedzieć, kto papier i żarówki z kibla podpierdziela, bo to wszyscy Panie wiedzą.
Boczek: Jak wiedzą, co wiedzą, gówno wiedzą. Wiedzą tylko tyle, żeś Pan jest alkoholik i że Pani Halinka jest umęczona jako Pańska żona.
Ferdek: Paszoł Won mi stąd grubasie jeden babiloński!
Boczek: Pójdę pójdę, tylko nie ździw się Pan jak z gołą dupą Pan wylądujesz pod mostem we kartonie po telewizorze.
Ferdek: Wynocha!
(Boczek wychodzi)
Ferdek: Znalazł się znawca pożycia małżeńskiego, kawaler zasrany. Jeszcze Wam kurde pokaże!
Scena 8
(Ferdek czeka przy drzwiach od mieszkania. Gdy Halinka je otwiera Ferdek udaje że upada na ziemie i traci przytomność)
Halinka: Jezus Maria, Ferdek!
(Ferdek leży nieprzytomny. Na przedpokój wychodzi Mariolka)
Mariolka: Dziżas matka, co ty się tak drzesz?
Halinka: No nie stój tak, no dzwoń po pogotowie, ojciec ma stan agonalny.
Mariolka: Luzik, paznokcie mi doschną to zadzwonię, nie pali się przecież.
Halinka: Dzwoń teraz k#$@a mać!
Mariolka: Jezu matka, ty to se chyba powinnaś lewatywę zrobić, już dzwonie.
Scena 9
(Ferdek leży na kanapie, do salonu wchodzi Halinka i doktor)
Halinka: Tu leży chory, Panie doktorze.
Doktor: Widzę, widzę. Nono, zaraz zobaczymy co tu się stało.
Halinka: To może ja kawy zrobię?
Doktor: A, bardzo chętnie. Tylko taką, żeby mi kofeina dupę rozerwała.
Halinka: Już się robi.
(Halinka, wychodzi, doktor nachyla się nad Ferdkiem. Ferdek budzi się).
Ferdek: Panie, ratuj mnie Pan!
Doktor: Panie, to nic Panu nie jest?!
Ferdek: Ciszej Panie, jest, jest i tego się trzymajmy, najlepiej jakby to było coś przewlekłego, rozumiesz Pan?
Doktor: Zaraz, zaraz, nie rozumiem.
Ferdek: Panie, żona mnie chce wypierdzielić pod most, rozwoda ze mną wziąć, jak zobaczy żem jest chory to odpuści, nie rozumiesz Pan?
Doktor: Czyli Pan chcesz, żebym ja wymyślił Panu chorobę?
Ferdek: No tak, taką jakąś co najlepiej śmiertelna jest i co dużo piwa trzeba pić.
Doktor: Takiej to nie mam.
Ferdek: Panie, wymyśl Pan, coś!
Doktor: Dobra, to na co chcesz Pan chorować? Mam trzy propozycje: cukrzyca, alzheimer i parkinson.
Ferdek: Co jest najlepsze?
Doktor: Chyba Alzheimer, nie musisz Pan o niczym pamiętać.
Ferdek: Dobre Panie, to ja to biorę.
Doktor: Zaraz, zaraz, to nie są tanie rzeczy.
Ferdek: Dobre, zajrzyj Pan za Pana Tadeusza.
(Doktor zagląda za Pana Tadeusza za którym jest litr wódki)
Doktor: Teraz jesteśmy kwita. Tylko będziesz Pan musiał na tym opuścić dom, niby że na badania.
Ferdek: Nie ma problema.
(Do salonu wchodzi Halinka. Ferdek udaje nieprzytomnego)
Halinka: Panie doktorze co z nim?
Doktor: Ciężko, ciężko Pani Halino. Będziemy musieli zrobić w szpitalu dodatkowe badania. Podejrzewamy Alzheimera
Halinka: Jezus Maria! Ferdziu!
(Ferdek się budzi)
Ferdek: Halincia, serce ty moje, pamiętaj że ja zawsze będę cię kochał.
(Ferdek i Doktor powoli wychodzą)
Scena 10
(Miesiąc później. Ferdek leży w sypialni, do sypialni wchodzi Halinka)
Halinka: Udało mi się Ferdziu wycofać pozew, cieszysz się?
Ferdek: Jak nie jak tak Halencia.
Halinka: Halincia jestem.
Ferdek: No przecież mówię.
Halinka: Ferdziu, a może masz chrapkę na babkę?
Ferdek: Jaką babkę, kurde?
Halinka: No na mnie.
Ferdek: Halencia, przykro mi jest, ale ja kurde normalnie zapomniałem jak się to robi.
Halinka: No nic, nie szkodzi Ferdziu, nie przejmuj się.
(Halinka gasi światło i kładzie się spać)
Ferdek: No i gitara.
KONIEC[/center]
Zapowiedź odcinka 007: Ferdynand Kiepski dowiaduje się od Badury, że Marian Paździoch przechodzi mroczną transformację, której skutkiem może być wojna na terenach Europy. Wraz z synem Waldkiem postanawia temu zapobiec.