Jeśli wszedłeś z ciekawości to proszę i zachęcam byś też z niej przeczytał. I zostawił ocenę. Dzięki
Obiad niedzielny
Scena 1.
Obiadek. Przy stole siedzą Ferdek, Jolasia, Waldek i Mariolka.
Jolasia: No kuźwa! No ile jeszcze mamy czekać zaczekać na to jedzenie pożywienie kuźwa?!
Waldek:N-no! Bo my se są strasznie głodne. Ode rana se nic nie jadły.(wymachuje widelcem)
Ferdek:Cicho siedzieć węże łyse! Boście u mnie są. I będzie wtedy jedzenie kiedy ja powiem kurde!
Mariolka:To dla mnie w ogóle nie możesz mówić.
Ferdek:A to czemu kurde?
Waldek:N-no!
Mariolka:No bo odchudzam się.
Ferdek:Gdzie ty się smarku odchudzasz! Z czego kurde?
Jolasia:Może bynajmniej, curunia tatunia nie chce pójść w tatusiowe ślady kuźwa bynajmniej.(dotyka Ferdka w brzuch)
Ferdek:Zaraz! Kurde! Proszę mnie nie obmacywać i nie dotykać, bo ja nie wydałem zezwoleństwa. I albo proszę się zamknąć albo wypierdzielać mnie stąd! (pokazuje na drzwi)
Mariolka: Wiesz co ojciec. Idźże tam matkę podgoń bo my se tu zaraz centralnie normalnie wbijemy zaraz noże w gardło. A tak to se przynajmniej mordy zamkniemy tym żarciem.
Ferdek: Wiesz co Mariolka?! To jest dobry pomysł. (wstaje i idzie do kuchni) To bardzo dobry pomysł. Mądra głowisia po tatusiu. Bardzo dobry pomysł kurde. No kurde!
Ferdek wchodzi do kuchni. Halina jest trochę zdenerwowana. Na stole leży spalony kurczak.
Ferdek:Halinka! Dawaj już tego kuraka kurde. Bo tam są awantury jedzeniowo polityczno wyglądowo i są one skierowane kurde w moją osobę.
Halinka:(zdenerwowana). Olaboga! Olaboga! (przeciera mokre czoło ręką)
Ferdek:Co jest Halinka?
Halinka:No patrz! (pokazuje mu na spalonego kurczaka) Olaboga! Olaboga!
Ferdek:Co się stało kurde z tym kurakiem?! (dotyka kurczaka)
Halinka: Jak to co spalił się! (rzuca fartuchem) Ziemniaki przegotowały się, a surówkę żem spieprzyłą bożeś dał smalca do słoika po majonezie!
Ferdek:No i co teraz my będziemy jeść?
Halinka: Ferdek ty się nami nie przejmuj! Tam są dzieci! (pokazuje na salon)
Ferdek:A co ty się nimi przejmujesz. Pójdą se zaraz kupią se pizzę. Strawią, wypróżnią się i pójdą dalej!
Halinka: Zaraz ja mam jeszcze murzynka na deser! (podbiega do piekarnika i go otwiera)
Halinka:Cholera jasna!
Ferdek:Co Halinka? Co kurde?!
Halinka:Kakao zapomniałam dodać! Olaboga! Olaboga!
Scena 2
Ferdek i Halinka stoją naprzeciwko stołu od strony kuchni. Na stole leży biały „murzynek“. Waldek, Jolaśka i Mariolka go oglądają.
Halinka: No i właśnie w ten sposób nie mamy dzisiaj obiadu dzieci. Przepraszam, ale zaraz damy wam pieniążki to sobie kupicie pizzę.Ale najpierw zjedzmy tego murzynka.
Ferdek:Halinka! Ale co ty się tak nimi przejmujesz jak se raz u nas nie zjedzą to się nic kurde nie stanie.
Jolasia:Ale mamciś... Czemu ten murzynek (robi dziurę w murzynku palcem) jest biały. On taki raczej nie murzynek jest...
Halinka:No wiesz Jolasiu. Zwyczajnie zapomniałam o kakale.
Jolasia:A szkoda wiesz mamciś. Bo ja raczej w ogóle to ja bardziej raczej murzynków takich prawdziwych wolę wszem i w obec bo one to fajne zaje**iste kuźwa są zawsze i we wszystkim a szczególnie w tym (zaczyna wkładać palec do zrobionej dziury w murzynku w jednoznaczny sposób)
Waldek: Ale zaraz jakichś murzynków kurna? Co Jolanta?
Jolasia: Obojętnie, byle czarnych a nie takich jak ty ani to ładne ani to fajne takie do dupy Waldemar. Waldemar do dupy jesteś i tyle...
Waldek: Ale zaraz bo co ja żem ci takiego zrobił. Co? I mnie ty tu nie denerwowywuj (zdenerwowany, trzęsie nim) bo ja tu zaraz centralnie nie wytrzymię i zaraz zobaczyszm se co ja nomalnie!
Jolasia:Cichaj kuźwa. Napij się kompotu. Albo nie murzynka se zjedz! (wciera „murzynka“ w twarz Waldka) HAHAHHA!
Ferdek i Halinka patrzą na to kwaśnie.
SCENA 3
Mieszkanie Waldka i Jolasii. Jolaśka płacze. Waldek zdenerwowany. Chodzi wokół łożka.
Jolasia: (wyje) Aaa! Waldemar to wszystko wina twoich rodziców. Twojej matki kiepskiej i ojca twego kiepskiego.
Waldek: No, ale co ja Jolancia mam teraz zrobić. Co no powiedz?
Jolasia: (zrywa się nagle, widać że udawała) Zadzwoń do nich teraz nagle w tej chwili momencie i opieprz ich, że przez nich mam teraz straszliwe bóle żołądka z powodu nie zjedzenia kurczątka! Kuźwa. (znowu zaczyna udawać)
Waldek:(trzęsie się) No a może, ja ci jakiegoś Asrapu dam czy jakieś inne.
Jolasia:Nie Waldemar. Albo dzwonisz, albo się rozwodzisz!
Waldek:No, ale Jolańcia.
Jolasia: Waldemar (znów przestaje). Ja cię ostrzegam. Jeśli ty nie zadzwonisz. To ja zadzwonię. I powiem, że mnie bijesz w miejsca czułe Waldemar. Kuźwa.
Waldek trzęsie ręcami.
Waldek:Dobre, no dej tą komórkę. Zadzwonię no!
Jolasia:No, tylko podejdź bliżej niech słyszą jak mnie głodzą.
Mieszkanie Kiepskich. Sypialnia. Kiepscy spią. Dzwoni telefon. Halinka odbiera.
Halinka: Tak?! Słucham? A to ty Walduś? A kto to tam płacze?
Waldek:No to se Jolaśka głodna jest.. (nie dokańcza)
Jolaśka: Mamciś! Ja żem chciała powiedzieć, że u nas lodóweczka pusta a i dzisiaj stoliczek obiadowy też puściutki był. I dlatego mam bóle żołądka straszne potworne.
Halinka: No, ale przecież my wam dali po dwadzieścia złoty na jakieś jedzonko.
Jolaśka: Ja wiem mamciś, ale Waldemar kupił sobie za nie browarów skrzynkę..
Waldemar:Jak ja co zaraz! Przecież to ty se kupiłaś za to pończochów. Kurna!
Jolaśka: Oj zamknij ten cymbał. No i..
Ferdek się budzi.
Ferdek:Halinka? Kto dzwoni?
Halinka:Dzieci.
Ferdek:A co chcą?
Halinka:No bo ponoć są zagłodzeni bo dziś obiadu nie było.
Ferdek: Taa? Daj mni to kurde (wyrywa telefon Halince)
Ferdek: Halo. Ojciec przy telefonie. Taaa? Taaaa? To nie trzabyło mu murzynka na łbie rozpieprzać. Coo? Taaa! Ta?! A ty mnie frytkownicę oddaj złodziejko jedna. No zobaczymy! Zobaczymy kurde!
Halinka: Wiesz co Ferdek, myślę, że za ostro im to powiedziałeś?
Ferdek:Halinka! Tak trzeba tak trzeba. A teraz śpij bo musisz rano do roboty wstać.
SCENA 4
Ferdek śpi w fotleu. Wchodzą Waldek i Jolasia.
Jolasia:Puk puk. Można?
Ferdek się zrywa.
Ferdek:Nie! Nie można i proszę mnie stąd wypierdzielać.
Jolasia: A czemuż to tatulek ojczulek taki zły.
Ferdek:Ty wiesz czemu złodziejko jedna. Kurde jego macia no!
Jolasia: Właśnie nie wiem. Nie poczuwam się do winy żadnej.
Ferdek: Taaa! A kto wczoraj w nocy wypominał zagłodzenia w wyniku nie strawienia.
Jolasia: Mój żołądek bynajmniej. On zmusił mnie do tego oskarżenia koniecznego potrzebnego które wystąpiło wnet.
Ferdek:Taa! Jak żeście raz nic ni zjadły to się nic nie dzieje! Komuna mówi wam to coś?! Pozatym wy mnie żeście nigdy nic kurde żadnego obiada nie dały.
Jolasia:Aż do niedzieli.
Ferdek:Jak to do niedzieli.
Waldek: A tak to. Grilla se odpalamy elegancko w niedzielę. I se przyszliśmy was kurna zaprosić.
Jolasia: Wiesz co Waldemar?! Cymbał jesteś!
Waldek: A to niby czemu?!
Jolasia: Bo ja żem miała to kuźwa mówić bynajmniej.
Waldek:Jak ty jak ja.
Jolasia: Waldemar, ja cię ostrzegam.
Waldek: A ja się nie boję..
Ferdek: Cisza!!!
Waldek i Jolasia uciszają się i patrzą na Ferdka.
Ferdek:Bo my i tak nie jesteśmy zainteresowani.
Waldek:Ale że jak to?
Ferdek:Bo ja w niedzielę nie grilluję. Bo niedziela to dzień święty.
Jolasia:Ale co ma gówno do wiatraka.
Wchodzi Halinka. Niesie torby z zakupami.
Halinka: O dzieci! Chodźcie właśnie kupiłam frytki mrożone, to chodźcie to zrobię wam w rekompensatę za wczoraj.
Ferdek:Jak mrożone. Normalnych nie mamy bo frytkownicy nie mamy. Proszę oddać frytkownicę.
Halinka: Wiesz co Ferdek?
Ferdek:Co?
Halinka:Zamknij się! No dzieci chodźcie.
Jolasia:A tym razem to nie, tylko my zapraszamy na grilla w niedzielę po kościole w zamian za obiada niedzielnego.
Halinka:No to wspaniale, napewno przyjdziemy.
Jolasia:No właśnie tatuś tatulek, nie zamierza przyjść.
Halinka: A to czemu.
Ferdek: Bo ja grilluje w niedzielę, a tym bardziej po kościele.
Waldek:No co ty tatu no! Browarka się napijemy. Kurna fajnie będzie.
Ferdek:Ty mnie browarem mordy nie zamkniesz.
Halinka: A no tak bo tatuś już piwa nie pije. Teraz tatuś woli pić wino z menelami. Z takim Badurą na przykład.
Ferdek: O nie ja mam tego dość! To jest potwarz i ja wychodzę.
Halinka: No idź idź. Wynocha do Stasia.
SCENA 5
Kolejka u Stasia. W kolejności Kopciński - Ferdek- Badura.
Kopciński: Salceson ze 20 deka.
Malinowska: Nie ma salcesonu.
Kopciński: A co jest?
Malinowska: Gówno!
Kopciński: To pocałuj się pani w dupę. (wychodzi)
Ferdek:Dwa leśne.
Malinowska: Proszę bardzo jeszcze kiełbaska do tego.
Ferdek: Jaka kiełbaska?
Badura łapie Ferdka za ramię.
Badura: Bo panie taka promocja jest! Karwa kafka! Za dwa wina kiełbasa z grilla.
Ferdek: Jak to z grilla! Przecież dziś poniedziałek jest.
Badura: No i co ma gówno do wiatraka.
Ferdek: Że poniedziałek jest dniem pierwszym po niedzieli, a niedziela jest dniem świętym.
Malinowska: Bierzesz pan tą kiełbasę czy nie w końcu!
Ferdek:Nie!(zabiera wina z lady)
Badura: Pani Malinowska to ja wezmę (podnosi rękę)
SCENA 6
Pod Stasiem. Badura i Ferdek siedzą.
Badura: Panie ja mam pytanie.
Ferdek:No wal pan kurde.
Badura: Czemu pan nie chciałeś tej kiełbasy karwa kafka.
Ferdek:Panie dostałeś pan za darmo to się pan ciesz. Bo w tym kraju to w ogóle cieżko dostać panie w mordę za darmo. A jak już ktoś coś za darmo dostanie to nie pasuje tak jak synowej mojej na przykład i tak jak panu zresztą w tym momencie.
Badura: Panie mnie pasuje wszystko tylko ja się pytam dlaczego.
Ferdek: Dlaczego?
Badura: No dlaczego.
Ferdek: Dlaczego panie Badura... a dlatego że nie wolno jeść kiełbasy grillowanej w poniedziałek.
Badura:Panie co pan pieprzysz jak nie można jak można?!
Ferdek: No bo panie niedziela to dzień święty a poniedziałek to poświętny, ale ciągle święty.
A w dni święte się nie bawi a grilluje młodzież, proszę pana i one się bawią.
Badura: Nie rozumiem. Mów pan jaśniej karwa kafka.
Ferdek:No panie załóżmy że pan wczoraj umarłeś. No i co pan teraz czujesz.
Badura: No chyba panie nic.
Ferdek: Ale że pan się cieszysz czy smucisz.
Badura: No nie wiem, chyba smucę.
Ferdek: No a dlaczego?
Badura: Bo se wina nie mogę pić.
Ferdek: No to rozumiesz pan teraz?
Badura:Nie.
Ferdek:To wiesz pan co?
Badura: Nie.
Ferdek: To pan jesteś w ogóle nie chrześcijański.
Badura: No co pan panie Ferdek! Ja jestem bardzo chrześcijański.
Ferdek: A to niby dlaczego?
Badura: Patrz pan, ja żeby na Wielkanoc jaja mieć to żem ja je ukradł gołębiowi, gdy ten se akurat na parapet srał. I co pan panie na to?
Ferdek: A o przykazaniach Bożych pan słyszałeś?
Badura: Słyszałem.
Ferdek:To pan nie kradnij.
Badura: Ale się wyspowiadałem.
Ferdek: I co pan dostał?
Badura:Dziesięć zdrowasiek! Karwa kawka.
SCENA 7
Sypialnia. Ferdek i Halinka śpią.
Ferdek: Halinka? Śpisz?
Halinka:Śpię a bo co?
Ferdek: No bo ja się pytam czy się zastonowiłaś czy na tego grilla w niedzielę po kościole chcesz iść.
Halinka:Ferdek bez dyskusji idziemy.
Ferdek: Ale ja nie mogę.
Halinka: No, ale powiedz czemu?
Ferdek:Bo mnie sumienie nie pozwala.
Halinka: Ferdek daj spokój. Ty już od trzydziestu lat nie masz sumienia.
Ferdek: Halinka ja bym poszedł, ale nie w niedzielę.
Halinka: Ferdek, ale ja oprócz niedzieli cały tydzień mam na noc do roboty.
Ferdek: Halinka no popatrz no ty chcesz po kościele się bawić.
Halinka: Ferdek daj spokój proszę no.
Fedrek:(wstaje) Nie no ja nie mogę kurde! No szatanistka.
Scena 8
Ferdek pali papierosa na korytarzu. Wchodzi Boczek.
Boczek: Panie co pan tak smolisz w mordę jeżą?!
Ferdek: Panie, problema mam.
Boczek: A jakiego panie?
Ferdek: A panie daj pan spokój. Na grilla mam iść i to panie w niedzielę po kościele zamiast obiadu niedzielnego.
Boczek: Panie grill! (przestraszony) Panie to zbrodniarstwo jest!
Ferdek:No mówię panie dla ducha zbrodniarstwo.
Boczek: Pal pan licho ducha, kiełbasę pan ratuj!
Ferdek: A to niby dlaczego (kończy palić)
Boczek: Panie ja teraz skorzystam i panu zaraz pokaże dobre?
Ferdek:No dobre!
SCENA 9. Piwnica. Boczek grilluje kiełbasę.
Boczek(trzyma w ręce kiełbasę): Patrz pan tu kuźwa. Oto panie kiełbasa. Normala ze marketu. Powaniaj pan (Ferdek wącha) I co pan czujesz.
Ferdek:No świeżość czuje. Taką kiełbaskę. Taką po byku panie.
Boczek: I tak ma kuźwa być. Teraz panie patrz pan ja teraz pokażę panu to co ugrilllowałem i pan se to porównasz teraz komisyjnie. Ała jakie gorące kuźwa (podnosi z grilla) No waniaj pan. No i co pan czujesz.
Ferdek: No panie popiół czuje taką waleniznę.
Boczek:No panie dokładnie. Powiem więcej ja tu gówno czuję. I patrz pan tu cały tłuszcz się wylał nie ma nic. A ta zwykła panie to po byku. Żyć nie umierać. I mówię panu nie idź pan nie marnuj pan kiełbasy.
Ferdek:No panie to może, teraz se coś do tej kiełbaski popijemy.
Boczek: A jużci kuźwa.
Wchodzi Paździoch.
Marian:Co jest karwasz twarz. W kamienicy się nie grilluje mogliście panowie zaczadzić wszystkich lokatorów.
Ferdek:Panie uspokój się pan i napij się wódki z nami.
Boczek:Panie Ferdku?
Ferdek:Co?
Boczek:Wódka się skończyła.
Ferdek:No to panie co za problem do Stasia się skoczy.
SCENA 10
Ferdek, Boczek i Paździoch pod Stasiem.
Marian:Panie ja też jestem za nie grillowaniem kiełbasy. Pozatym jak to mówią palenie zabija. A tu kiełbasę trzeba właśnie spalić. O zaczadzenie też nie daleko.
Boczek:No i panie kiełbasa tak jak panu mówię do dupy jest.
Ferdek:Panie a ja się też nigdzie nie wybieram. Ja idę w niedzielę do kościoła na obiad do domu, a nie jak moja żona na grilla.
Boczek: Panie ja taką inicjatywę to poprę i pan możesz nawet do mnie na obiad przyjść, który elegancko popijemy wódką.
Ferdek:No panie to ja rozumiem. Ale oczywiście na lepsze trawienie.
Boczek:A jużci panie, a jużci.
Marian: Ja panom powiem, że osobiście do obiadu lubię wypić lampkę wina, ale tylko gdy sobie jem homara, jeśli jem coś innego to whisky.
Boczek: Panie jakiego Homera?
Marian: Panie sam pan jesteś Homer.
Ferdek:Zaraz Homer to taki piosenkarz był co on se śpiewał. Pamiętasz pan panie Boczek.
Boczek:No tak mnie panie po języku lata.
Marian: Widać że u panów na języku to lotnisko źle presparuje.
Nagle wchodzi Helena.
Helena: Marian łysy szczurze. W domu jest mucha i spać nie mogę bo brzęczy.
Marian:Nie moja wina, że zepsułaś łapkę bo za mocno waliłaś.
Helena:A gówno mnie to obchodzi, masz coś z nia zrobić.
Marian:Ale co?
Helena:Nie wiem! Możesz ją nawet zjeść! I popić winem! W dupę węża!
SCENA 11
Kiepscy szykują się do wyjścia do kościoła. Przedpokój
Ferdek:Halinka a gdzie jest jakis obiad na potem.
Halinka:(szminkuje)Przecież potem lecimy, do Waldka i Jolasi na grilla.
Ferdek:Przecież wiesz, że ja nie idę na żadnego grilla.
Halinka:Pójdziesz, pójdziesz.
Ferdek:A niby dlaczego?
Halinka:No bo jak ty nie pójdziesz to ja też nie pójdę. Ale pójdę gdzieś indziej.
Ferdek:A gdzie?
Halinka: Do adwokata.
SCENA 12
Kościoł. Msza się kończy. Ferdek jest niezadowolony.
Ferdek:No, ale Halinka ja nie mogę w niedzielę po kościole się bawić muszę refleksję przemyśleć.
Halinka:Możesz możesz. Zresztą wiesz co Ferdek. Ty może idź do zachrystii i sie spytaj.
Ferdek:Halinka! Ja wiem, że nie mogę i żadnych rad mnie nie trzeba.
Halinka:Ale Ferdek idź jak ci powie, że nie możesz to nie pójdziemy.
Ferdek:A jak powie że mogię to co?
Halinka:To idziesz.
Ferdek: To ja tam idę! A żebyś wiedziała! To idę.
Ferdek puka do zachrystii. Ale nikt nie otwiera. Patrzy przez dziurkę od klucza. A tam jednoznaczna sytuacja.
Ferdek:O cholera! I to jeszcze z kościelną.
SCENA 13
Grill. Na tarnogaju. Ferdek, Halinka i Jolasia siedzą przy stole Waldek skoczył po browarki.
Jolasia: A miał tatuś nie iść.
Halinka:Tatuś najwyraźniej zmądrzał.
Ferdek:Przestałem wierzyć, że tak powiem w zabobony i pierdoły.
Waldek wchodzi z browarami.
Waldek:O tatu! A jednak przyszłeś. No i fajnie kurna! Że żeś zmienił zdanie.
Ferdek:A zmieniłem, bo ja ci powiem cycu „teraz tak zaraz srak“
KONIEC.