Wychowanie
Scena pierwsza (Paździoch i Paździochowa stoją przed ubikacją, ze swojego mieszkania wychodzi Ferdek)
Ferdek: A co państwo tutaj tak stoicie pod tym kiblem, co?
Paździoch: No niech pan zobaczy, jak ktoś tam naświnił! Chamstwo w państwie! Bród, smród i ubóstwo w jedynym! Syf i malaria! Ja dzisiaj jadę do marketu budowlanego i swój kibel w domu buduję!
Ferdek: Ooo, to pan teraz będziesz miał luksusowy tryb życia…
Paździoch: Owszem. Bo z tego co tutaj jest, to można się chorób nabawić!
Ferdek: Panie, nie przeżywej pan! Od lat pan korzystasz z tego kibla, i jakoś pan ciągle żyjesz, na moje nieszczęście…
Pażdzioch: Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr! Kiedyś ja dużo rzeczy robiłem i to takich, że pan od nich to byś kopytami do przodu leżał.
Ferdek: Niby jakich, co?
Paździoch: Ja się nie będę przed panem spowiadał, ale żałuj pan, że mnie nie znałeś od czasu moich narodzin.
Ferdek: Jakoś specjalnie nie żałuję…
Paździochowa: Panowie. My tu gadu, gadu a tu pozostaje kwestia zasranego kibla!
Ferdek: No właśnie. Kto tu tak nasyfił?
Paździochowa: Pewnie Boczek, grubas jeden, nawet papieru toaletowego używać nie umie!
(słychać jęki Boczka: Oj, jak boli, o jeny)
Paździoch: Cicho, idzie!
Paździochowa: Schowajmy się do wnęki.
(cała trójka chowie się, wchodzi Boczek)
Boczek: O matko kochana. Jak boli, ja nie mogę…
(Boczek wchodzi do kibla, gdzie słychać znowu jego jęki, po chwili Boczek wychodzi, Ferdek podchodzi do niego, zagląda do kibla)
Ferdek: Panie Boczek, czekaj pan! Ładnie to tak syfić w cudzej toalecie?! Ładnie to tak?!
Boczek: To nie ja, to już było!
Ferdek: Gówno było. Gówno było! Było mniej teraz więcej jest! Pan żeś tam świni, tylko ja nie wiem czemu!
(Wychodzi Paździoch z Paździochową)
Paździochowa: No i co, nie wstyd panu?
Ferdek: Właśnie! Pan nie jesteś u siebie na wsi pod Ełkiem, gdzie każdy na każdego robi! Tu jest Wrocław, kulturalni ludzie, publiczny kibel, kamienica!
Boczek: Ja żem nie mieszkał pod Ełkiem ino pod Elblągiem.
Ferdek: Jedna dupa.
Boczek: Jaka dupa? Jak pan nie wiesz, gdzie leży Elbląg a gdzie Ełk, to se pan we atlasie geograficznym na mapie sprawdź!
Ferdek: Pan się nie wymiguj! Powiedz pan lepiej czemuś pan ten kibel tak zasyfił, co?
Boczek: Boleści okropne mam.
Ferdek: Jak pan kupujesz żarcie na promocji w super markiecie to się pan nie dziw…
Boczek: Jak ja to z biedy robię! A tam mięsko wczoraj było po 4.99 za kilo!
Paździochowa: Pewnie jakieś stare. Umyte płynem do naczyń!
Boczek: Ja tam nie wiem! Smaczne było, a że ja żem kupił trzy kila, to ja musiałem to wszystko zjeść, żeby się nie zaśmiardło.
Paździoch: To co pan lodówki w domu nie masz?
Boczek: Kiedy mnie się ta moja popsuła, i żem na śmietniku, tu, u nas, znalazł taką malutką, turystyczną. To tam tylko margarynę mam, kawałek sera, i dwie laski kiełbasy. A mięso to zamrożenia wymagało!
Paździochowa: I co, pan żeś pożarł trzy kilo mięcha?
Boczek: No, jak było…
Ferdek: Dobra, dobra. Sraty taty. Pozostaje kwestia kibla!
Paździochowa: Właśnie!
Boczek: No bo ja nie chciałem , ja naprawdę, żem nie chciał. Tylko, że ja papieru żem zapomniał, a tutaj też nic nie było.. a w spłuczce woda się skończyła…
Paździoch: To trzeba było poczekać aż doleci, a nie zostawiać, zanieczyszczać, jak zwierze jakieś!
Boczek: Ale ja to wszystko sprzątnę…Ja za chwilę wodę we wiadrze przyniosę i to posprzątam…
Paździochowa: No mam cichą nadzieję…
Ferdek: Dobrze, rozejdźmy się teraz w pokoju ducha i ciała. A pan panie Boczek posprzątaj pan ten syf, bo to aż człowieka odrzuca…
(Boczek trzymając się za brzuch, kiwa potakująco głową, Paździochowie i Ferdek rozchodzą się do swoich mieszkań.
Scena druga.(Halina wchodzi do salonu. Cała jest ubrudzona śmieciami, na głowie ma skórki od banana, na plecach jakieś papiery. Ferdek siedzi na fotelu przed telewizorem)
Ferdek: O Matko. Halincia, a co tobie się stało?
Halina: No normalnie se ide i nagle otwiera się okno Boczka. Patrzę czego on chce, a on hop, śmiecie z kubła wywala. Prosto na mnie! To ja się patrzę w to okno, drę się na niego a ten tylko zaśmiał się tak złośliwie, okno zamknął, zasłonkę zasłonił i tyle go było widać!
Ferdek: No nie. A ty wiesz, że Boczek, świnia gruba kibel zanieczyścił dzisiaj?
Halina: Skąd wiesz, że to Boczek?
Ferdek: Bo żem go z Paździochami w kiblu zamknął i jak wylazł, to nasyfione było tak, że lepiej nie mówić. I miał to posprzątać. Swoją drogą, ciekawe, czy grubas do roboty się wziął…
Halina: Z niego to się normalny regularny cham zrobił!
(Ferdek wstaje, ściąga skórkę od banana z głowy Haliny)
Ferdek: Patrz, a mówił, że pieniędzy nie ma. A banany wyżera!
Halina: Dobra Ferdek. Mniejsza o to. Ja idę się umyć, bo ja nie wiem co Boczek w tym kuble miał i wolę nie wiedzieć.
Ferdek: No idź Halincia, a ja do kibla pójdę, sprawdzę, czy grubas rzeczywiście posprzątał.
Scena trzecia(Ferdek wychodzi z mieszkania, pod kiblem stoi Paździoch)
Paździoch: Widzi pan. Grubas miał sprzątnąć a nie sprzątnął!
Ferdek: A wiesz pan, że on na moją żonę to kubeł ze śmieciami wywalił. Żona się teraz myje, bo śmierdziała niemożliwe!
Paździoch: Trzeba się za Boczka wziąć i to czym prędzej, zanim nam wszystkim coś nawywija.
Ferdek: No ale jak. Jak on wbrew pozorom cwany jest i się wszystkiego wyprze.
Paździoch: Gówno cwany. Ociężały fizycznie i umysłowo i tyle. Przyciśnie się go trochę, z kilo serdelowej kupi, to zaraz zacznie śpiewać jak operetka w operze.
Ferdek: No dobre. Pan powie żonie, przyjdźcie do mnie dzisiaj o osiemnastej. Pasuje?
Paźdizoch: Powiem krótko. Jak nie, jak tak?
Scena czwarta. (Ferdek siedzi w fotelu po lewej stronie, Halina po prawej. Na kanapie siedzą: Walduś, Mariolka, Jolasia. Na dodatkowych krzesłach, Paździochowie)
Ferdek: W wyniku wandalizmu który występuje w naszej kamienicy… (Walduś przerywa mu)
Waldek: Ale tatuś, przecie wandale to se zawsze były. Nawet ja kilka razy z chłopakami żem se te ściane pomalował w rysunki takie śmieszne, ładne…
Jolasia: Ty cycu jeden głupi, nie przerywaj ojcu swemu jak przemawia do mieszkańców kamienicy…
Ferdek: Cicho! Wandalizmu tego dokonuje się mieszkaniec naszej kamienicy, którego nie ma między nami niejaki Arnold Boczek.
Mariolka: No dokładnie. Ja sobie szłam, normalnie dzisiaj przed południem to było i Boczek to normalnie w piaskownicy na golasa się tarzał! I jeszcze sobie coś podśpiewywał!
Waldek: A jak ja se normalnie szłem z Jolaśką to widzeliśmy jak Boczek na huśtawce bujawce się bujał z dupą tłustą i na końcu ta huśtawka się rozpierniczyła i grubas zleciał dupą na ziemię.
Halina: No właśnie. To kolejne akty wandalizmu! Że o śmieciach wyrzucanych przez okno nie wspomnę!
Paźdizochowa: Trzeba coś z tym zrobić. Bo tutaj się żyć nie da!
Halinka: Co racja, to racja! Co prawda syf tutaj był od zawsze, ale to w pojedynczych przypadkach! A nie, żeby jedna osoba dopuszczała się tylu szkód, w jeden dzień!
Paździoch: Ja to powiem tak: Boczka trzeba trzymać krótko. Zamknąć grubasa na kilka dni, niech kibluje!
Halina: U nas Boczek kary odbywać na pewno nie będzie! Co to to nie! Przecież on w dwa dni przeżre całą moją pensję!
Paździochowa: Spokojnie pani Halinko. Ale Marian ma rację. Boczka trzeba gdzieś zamknąć. Może w końcu zrozumie!
Halina: No dobrze, niech sobie odbywa, byle nie w naszym mieszkaniu i nie w kiblu!
Ferdek: O właśnie, w kiblu na pewno nie!
Paździoch: Ja mogę kupić klatkę. U mnie na bazarze, taki jedne gruby chciał sprzedać.
Halina: O i to jest dobry pomysł!
Paździochowa: (szeptem) Marian, zgłupiałeś?! Klatkę chcesz kupować? Przecież to będzie majątek kosztować!
Paźdizoch: Grubas chciał za klatkę trzy dychy. Chyba lepsze to, niż żywienie Boczka przez tydzień!
Paździochowa: Ty to Marian, czasami jesteś inteligentny…
Halina: Chwileczkę, ja się nie zgadzam! Pan kupisz klatkę za trzy dychy, a ja będę Boczka żywić? Co to, to nie!
Ferdek: Cicho Halinka! Posiedzi grubas o chlebie i wodzie, to przy okazji schudnie!
Paździochowa: Chwileczkę, to my mamy wydać trzydzieści złotych na klatkę do Boczka, a państwo nic?
Halina: Ale ja będę Boczka żywić! I owszem na śniadanie chleb i woda, ale obiadu, to mu u mnie nigdy nie zabraknie! Głodem go nie będę brać!
Ferdek: Ale Boczek siedzieć będzie na korytarzu?
Paździoch: No nie! Skoro my kupujemy klatkę, to Boczek siedzi u was!
Halina: Ciekawe gdzie?! Bo tu w salonie nie zamierzam go trzymać!
Paździochowa: Dobrze! Boczka zamknie się na korytarzu, tak żeby nie było kłopotów z odwiedzinami.
Halina: No i to ja rozumiem.
Paździoch: To ja jutro kupię klatkę, a państwo przygotujcie mu jakąś kozetkę.
Paźdizochowa: Ale jak grubasa złapać?
Halina: Na pewno przyjdzie do kibla, powie się mu, żeby wszedł do klatki pod jakimś byle pretekstem i już!
Ferdek: O Halinko, ja nie wiedziałem że z ciebie taka bojowa kobieta jest…
Halina: Ty Ferdek, wielu rzeczy o mnie nie wiesz…
Scena piąta. (Na korytarzu stoi klatka, Boczek siedzi w niej na krześle, wstaje i siada, chce przegryźć kraty)
Boczek: Panie Paźdzochu, wypuście mnie! Ja się nie zgadzam, za co ja siedzę?!
(Paździoch wychodzi ze swojego mieszkania)
Paździoch: Pan dobrze wiesz za co. Za ogólny wandalizm tj: zasyfienie kibla, wyrzucanie śmieci przez okno na sąsiadkę Halinę Kiepską, siedzenie na golasa w piaskownicy dal dzieci i zajmowanie huśtawki a na końcu jej zniszczenie! Mało panu?!
Boczek: Jakie mało, panie, jakie mało? Ja żem nic nie zrobił. Pan żeś mnie podstępem do klatki zwabił, kiełbasy dało. Pan mnie normalnie potraktowałeś jak małpę w zoo. Sam żem kiedyś był to widziałem…
(Z mieszkania kiepskich wychodzą: Ferdek, Halina, Mariolka, Jolasia i Waldek)
Halina: I po co to panu było, panie Boczek, co?
Boczek: Ja żem nic nie zrobił. Jak cię mogę!
Mariolka: Panie Boczek. Nie zawracaj pan gitary, bo sama widziałam jak pan żeś w piaskownicy dziecinnej się tarzał na golasa w dodatku. I to był dla mnie straszny widok!
Boczek: Bo tam ten piasek taki mięciutki był jak nad morzem… Tylko jak ja się tak tarzałem, to nagle, na nieczystość wpadłem, chyba kocią, to mnie się zara odechciało…
Waldek: No, a ja to normalnie widziałem jak pan żeś się bujał huśtał na bujawce dziecinnej i potem ona spadła pod wpływem pana ciężkiej dupy!
Boczek: Bo mnie tak gorąco było, a jak ja się żem tak bujał to chłodniej, wiatr we włosach…
Paździoch: A widzicie! Przed chwilą wszystkiego się wypierał, grubas jeden!
Boczek: Jaki grubas? Nie obrażaj pan…
Halina: A te śmiecie z okna, coś pan na mnie wysypał?
Boczek: Bo mnie się nie chciało na dół latać w te i w nazad to ja żem sypnął przez okno…
Halina: I akurat na mnie?!
Boczek: A to nie moja wina, że pani akurat przechodziła pod oknem moim!
Halina: To już szczyt wszystkiego! Jeszcze wyjdzie na to, że to ja jestem winna!
Ferdek: Dobra pan siedzisz. Wyrok zapadła na tydzień pozbawienia wolności. Na śniadanie i kolację chleb i woda. Obiad pan ciepły dostaniesz. A jak się będziesz sprawował dobrze to nawet kawałek kiełbasy!
Boczek: Ja nie wytrzymam o chlebie i wodzie!
Ferdek: Wytrzymasz pan wytrzymasz! Schudniesz pan!
Boczek: A gdzie ja mam spać?
Halina: Mąż z Waldkiem za chwilę przyniosą panu stary materac po Mariolce.
(Wszyscy rozchodzą się do mieszkań)
Scena szósta(Ferdek i Halinka leżą w sypialni, śpią. Nagle słychać donośny głos Boczka. Ferdek i Halina budzą się)
Boczek: Wypuścić mnie!!!
Ferdek: Patrz, ten znowu wyje…
Halina: Może byśmy go w końcu wypuścili. Przecież to nieludzkie tak trzymać człowieka na uwięzi!
Ferdek: Po pierwsze Boczek to nie człowiek a po drugie to sobie zasłużył,
(Słychać z korytarza)
Boczek: Jestem głodny!!!
Paździoch: Cicho pan będziesz , czy nie?
Boczek: Jestem głodny!!!
(W sypialni)
Halina: Chodź, zobaczymy co tam się dzieje.
(Kiepscy szykują się do wyjścia, Halina zakłada szlafrok, wychodzą na korytarz, przy klatce Boczka stoją Paździochowie)
Paździochowa: Panie przestań pan drzeć mordę po nocy! Marian musi spać!
Boczek: Ja też muszę, tylko jestem głodny!!!
Halina: Co tu się dzieje!
Paździoch: Więzień się awanturuje!
Boczek: Bo jestem głodny!!!
Ferdek: Schudniesz pan!
Halina: Nie, spokojnie. Ja za chwilę panu przyniosę kanapkę, co?
Ferdek: Jaką kanapkę Halina? Jaką kanapkę? O chlebie i wodzie miał siedzieć!
Halina: No bez przesady, Ferdek. Już chyba mogę uszykować dwie skibki chleba z pasztetową!
Boczek: Kiełbasy mi dajecie! Najlepiej serdelowej! Bo ja jestem od niej uzależniony!
Paździochowa: To idź pan na odwyk! A teraz siedź pan cicho i daj ludziom spać!
Paźdizoch: Właśnie, trzecia w nocy jest!
Boczek: A pani Halinka da mi te kanapki?
Halina: No pewnie, że dam. Ale tylko dwie, bo już mało chleba mam.
Boczek: A nie mogła by tak pani ze trzy mi uszykować…
Halina: Panie Boczek, nie przeginaj pan pały!
(Boczek siada zrezygnowany na materacu, wszyscy udają się do mieszkań)
Scena siódma: (Ferdek i Halina siedzą w kuchni przy stole, Halina szykuje kanapki z pasztetową)
Ferdek: Żeby Boczek wyżerał takie rarytasy jakimi jest pasztetowa!
Halina: No już nie przesadzaj! Nie możemy go głodem brać, bo to karalne!
Ferdek: Dupa a nie karalne. Posiedziałby kilka dni o głodzie i chłodzie, to by się przyznał! A jak my go tak bendziem karmić to mu się za dobrze zrobi i grubas nigdy z klatki nie wyjdzie!
(Słychać krzyk Boczka)
Boczek: Ludzie, Ludzie, pomocy!!!
Ferdek: Znowu się drze!
(Kiepscy wybiegają na korytarz)
Ferdek: I czego się pan drzesz. Jest trzecia trzydzieści!
Paździoch: Co tu się dzieje. Ledwo zasnąłem!
Boczek: Ja muszę do kibla!
Paździochowa: I znowu pan nasyfisz!
Boczek: Nie! Tylko papier mnie dajcie bo swojego aktualnie nie posiadam!
Paździoch: Jeszcze papieru chce! To już chamstwo!
Boczek: Bo ja zaraz nie wytrzymie!
Paździoch: To rób pan pod siebie!
Boczek: Żeby potem nie było na mnie!
Ferdek: No co pan? Zgłupiałeś pan? Ani mi się waż panie Boczek!
Boczek: Ludzie, decydujta się szybciej, bo ja już normalnie nie mogie!
Paździoch: Niech robi pod siebie!
Halina: Ciekawe kto to potem będzie wszystko sprzątać? Bo na pewno nie ja!
Paździoch: Boczek posprząta, jak odsiedzi wyrok!
Ferdek: A tutaj będzie śmierdzieć, przez cały tydzień?!
Paździoch: Lepsze to od zasyfionego kibla!
Boczek: Ja nie wytrzymię!
Ferdek: Cicho!
Boczek: Za późno… Już państwo nie musicie się głowić….
DWA DNI PÓŹNIEJ
Scena ósma (Paździochowie i Kiepscy stoją przed klatką Boczka)
Ferdek: No to żeś jest pan wolny. Panie Pażdziochu odkluczaj pan.
Boczek: Będę wolny! Wolny jak ptak!
Paździoch: Mam nadzieję, że przemyślałeś pan swoje naganne zachowanie i zmądrzejesz pan!
Boczek: Jak nie jak tak. W mordę jeża!
Paździoch: To posprzątaj pan tu ten syf.
Boczek: No dobre.
(Boczek bierze od Paździocha miotłę, a pozostali rozchodzą się do mieszkań.
Scena dziewiąta(Ferdek i Halina leżą w łóżku, Boczek nagle śpiewa)
Boczek: Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce…
Ferdek: Znowu się grubas drze!
Halina: To powiedz mu coś!
(Ferdek wstaje do okna)
Ferdek: Panie Boczek, cisza nocna jest!
Boczek: A gówno mnie to obchodzi.
(Słychać dźwięk wybijanej szyby)
Halina: Jasna cholera, Boczek okno wybił!
Wstawiam mój drugi scenariusz. Wydaje mi się, że nie jest tak dobry jak ten pierwszy. Ale czekam na wasze opinie