Odcinek 8. Po przeczytaniu proszę o opinie i oceny.
"MENNIK POLSKI"
Scena 1
Sypialnia. Ferdek i Halina leżą w łózkach.
Ferdek: Halinka, śpisz?
Halina: No śpię, bo co?
Ferdek: Bo coś śmierdzi.
Halina: Co ci śmierdzi, chyba twoje przepocone skarpety, w których śpisz od 30 lat. Mógłbyś je wreszcie wyprać.
Ferdek: Nie, ja czuję jakby spaleniznę przeplatającą się z kapustą.
Halina: To więcej pij. A teraz dobranoc, bo ja muszę spać, żeby rano wstać.
Ferdek: Eee, dupa tam!
Ferdek wstaje, wychodzi na korytarz. Tam też przenosi się akcja. Po chwili z mieszkania wychodzi Paździoch.
Paździoch: O, witam panie Ferdku, dobrze, że pana widzę.
Ferdek: No właśnie. Czy to od pana tak śmierdzi?
Paździoch: Jak ode mnie? Ja przecież nie gotuję kapuśniaku o trzeciej w nocy!
Ferdek: To kto?
Paździoch: A jak pan myśli? Właśnie tam idę, żeby mu nakopać do dupy.
Ferdek: To ja pójdę z panem.
W tym momencie na korytarz wchodzi Boczek ubrany w zimową kurtkę i czapkę, ma ze sobą reklamówkę.
Boczek: O, witam panów moich szanownych sąsiadów! Jak tam zdrówko?
Paździoch: Panie, czy pan jesteś normalny?!
Boczek: No chyba tak, a bo co?
Ferdek: Bo my przez pana zapachy spać nie możemy.
Boczek: Jakie zapachy? Ja żem się mył przecież rano, wczoraj, a teraz żem se akurat jak raz do Tusco poszedł po kiełbasę, bo rodzina se do mnie jutro przyjeżdża i muszę im coś na obiad zrobić. Panowie zobaczą, jaka piękna, pachnąca, krakowska.
Paździoch: Panie!!! Nie czujesz pan tej spalenizny?!
Boczek wącha.
Boczek: Rzeczywiście, coś jakby kapusta, ryj też świński czuć. O w dupę węża!
Boczek wybiega szybko do siebie do domu.
Scena 2
Rano. Korytarz.
Paździoch: Panie, no kto normalny kapuśniak gotuje o trzeciej w nocy?!
Boczek: No ja mówiłem już, że mi się spieszyło, bo zara goście przyjadą. W przepisie pisze, że godzinę ma się gotować. To mówię Tusco całą dobę otwarte, to se skocze, a zupka niech się gotuje.
Paździoch: Ale co mnie to gówno obchodzi?! Przez pana cała kamienica musi zostać zdesynfekowana, smród jest wyczuwalny w odległości 200 metrów!
Boczek: Ja przepraszam, nie chciałem.
Paździoch: Pierdu, pierdu, bedzie wiosna. A teraz idź pan stąd i mnie nie denerwuj! Jak to mówi pan Ferdek: Paszoł won, świniaku jeden!
Boczek wychodzi. Paździoch wyjmuje z kieszeni spray i zaczyna dezynfekcję.
Paździoch (sam do siebie): Grubas zasrany, bedzie se obiadki gotował. Niech zaprosi lepiej tę swoją rodzinę do Mak Donaldu albo do jadłodajni miejskiej.
Paździoch wchodzi do kibla.
Scena 3
Kibel. Ferdek spuszcza wodę i zauważa stojącą butelkę ze sprayem Paździocha. Bierze ją do ręki i pryska na rękę.
Ferdek: Ładnie nawet pachnie. Wezmę Halince, ucieszy się.
Akcja przenosi się do kuchni Kiepskich, Halina robi obiad. Wchodzi Ferdek.
Ferdek: Halińcia, ja mam prezent dla ciebie! Zobacz.
Daje jej butelkę ze sprayem.
Halina: A co to jest?
Ferdek: Nie wiem co, ale bardzo ładnie pachnie. Powąchaj.
Halina: Ferdek, ja nie mam czasu na pierdoły! Muszę obiad zrobić, a potem jeszcze wyprać, wyprasować i umyć podłogę.
Ferdek: No tak, a potem to będziesz mi wypominać, że ja to ci nigdy prezentów nie dawałem, że nic ode mnie nie dostałaś.
Halina: No bo tak jest. Kiedy ty mi ostatnio dałeś prezent z prawdziwego zdarzenia?
Ferdek: No jak kiedy, jak Mariolka się urodziła to żeś ode mnie nożyk do kartofli dostała.
Halina: Wiesz co, nie rozśmieszaj mnie. Nożyk za 5 złotych...
Ferdek: Wtedy to był towar luksusowy. Z Chin sprowadzali i nie było tak jak teraz, że do Tusca se idziesz i wszystko masz.
Halina podaje Ferdkowi obiad.
Halina: Masz, żryj.
Ferdek spogląda na swoją rękę, na której są banknoty 100- i 200-złotowe.
Ferdek: O kurde!
Halina: Co?! Nie smakuje ci?!
Ferdek: Nie, zobacz!
Halina: O kurde! (
Halina siada z wrażenia) Co to jest?
Ferdek: Ja pierdzielę, kasiora!
Ferdek bierze banknot do ręki.
Ferdek: Prawdziwe!
Halina: Pokaż! No rzeczywiście! Skąd ty to masz?
Ferdek: Nie wiem, se tylko prysnąłem trochę tego.. O kurde! To od tych perfum!
Halina: Od tych, co mi je chciałeś dać w prezencie?
Ferdek: No! Prysnę se na drugą rękę.
Ferdek pryska. Po dłuższej chwili powoli pojawiają się pieniądze.
Ferdek: Kurde, działa! Halińcia, jesteśmy bogaci!
Rozlega się pukanie do drzwi.
Ferdek: Halinka, schowaj szybko te pieniądze i tego szpreja. Zara, kurde, chwilę!
Halinka w tym czasie chowa, wchodzi Paździoch.
Paździoch: Dzień dobry, czy nie widzieli może państwo takiej buteleczki ze sprayem do dezynfekcji?
Ferdek: Nie, a na co to panu?
Paździoch: To był jedyny egzemplarz na całą kamienicę, gdzieś rano pryskałem i go zostawiłem, tylko nie pamiętam gdzie.
Ferdek: No tu na pewno nie.
Paździoch: Ale jak by pan znalazł, to proszę o zwrot. Idę szukać dalej. Do widzenia.
Halina: Do widzenia.
Ferdek: Uff, mało brakowało.
Scena 4
Salon. Halina i Ferdek siedzą w fotelach.
Ferdek: No, Halinka. To se prysnę na głowę. Co ma być to bedzie.
Ferdek pryska, po chwili zamiast włosów na głowie ma pieniądze.
Halina: Ferdek, to działa. Znowu jest kasa, i to ile!
Ferdek: To tera se bede rwał włosy z głowy!
Ferdek położył pieniądze na stole, ale okazało się, że jest łysy.
Halina: Ferdek, ty łysy jesteś.
Ferdek: A, dupa tam! Za tyle kasiory to ja se perukę kupię! Halinka, pryśnij se też, to będzie więcej tego szmalcu.
Halina: Przestań, przecież ja kobietą jestem. Widziałeś kiedyś łysą babę? A z resztą ja muszę do roboty chodzić, nie.
Ferdek: Tylko ja cię proszę, ty nic nikomu nie mów, bo znowu będą przychodzić i się zacznie: "Panie Ferdku, ale tylko 5 złotych do jutra, panie Ferdku, ale to niedużo jest". A co ja jestem - PeCeK albo inny Rarytas?
Halina: No właśnie Ferdek, ja sobie tak pomyślałam, że ty powinieneś się z tym talentem ujawnić. Przecież ty możesz wspomóc polską, a może i światową gospodarkę, załatać dziurę budżetową. Ty się nad tym zastanów. Zostaniesz bohaterem narodowym.
Ferdek: Ty wiesz, że może i masz rację? Ja se spróbuję!
Halina: No i gitarka!
Scena 5
Telewizor Okil.
Prezenterka: Witam państwa w programie Człowiek wyjątkowy. Naszym dzisiejszym gościem jest pan Ferdynand Kiepski z Wrocławia, któremu zamiast włosów od pewnego czasu rosną pieniądze. Dzień dobry panie Ferdynandzie.
Ferdek: Dzień dobry.
Prezenterka: Niech pan nam powie, jak to się zaczęło.
Ferdek: No normalnie no, wstałem se któregoś dnia, poszłem do kibla i se przyszłem. Potem patrze se, a tu na głowie mam piniądze. Myślę se, pewnie jakaś fotomorgana, bo poprzedniego dnia miałem imieniny sąsiada, ale patrzę - nie. Prawdziwe. No i w taki właśnie sposób jestem bogaty, kurde.
Prezenterka: To bardzo ciekawa historia, a teraz poprosimy do studia ministra zarobków i pieniędzy, pana Alfonsa Dusigrosza.
Wchodzi minister.
Minister: W imieniu Ministerstwa Zarobków i Pieniędzy wręczam panu ten oto order producenta pieniędzy, czyli Mennika Polskiego. Jednocześnie zostaje pan wiceministrem finansów.
Ferdek: Bardzo mie miło jest i se chciałem pozdrowić z tego miejsca mojego kochanego sąsiada Mariana Paździocha. Maniuś, ty dobrze wiesz, że ja wiem, że ty wiesz.
Ferdek się śmieje.
Scena 6
Noc. Ktoś puka do drzwi. Ferdek w peruce idzie otworzyć.
Ferdek: Idę, noc jest kurde.
Otwiera drzwi, w których stoi Paździoch.
Ferdek: Czego?
Paździoch: Powiem wprost: 60%.
Ferdek: Co 60%?
Paździoch: Żądam 60% kwoty, która panu wyrosła.
Ferdek: Panie, po pierwsze primo gówno mnie obchodzi co pan żądasz, a po drugie primo ja nie załatwiam takich spraw na sucho.
Paździoch: A kto powiedział, że na sucho?
Paździoch pokazuje butelkę wódki.
Ferdek: Proszę.
Scena 7
Kuchnia.
Ferdek: Czego pan chcesz?
Paździoch: 60% kwoty pieniężnej, którą pan wyprodukował.
Ferdek: Ale z jakiej racji ja mam panu cokolwiek dawać?
Paździoch: A z takiej, że to ja zakupiłem szprej do dezynfekcji.
Ferdek: Ale mnie to w ogóle nie interesuje. Trzeba było się samemu popryskać, to byś pan miał, a nie żerować na bezrobotnych sąsiadach.
Paździoch: Próbowałem, ale mi włosy nie rosną już od dawna.
Ferdek: No przykro mi, ma pan pecha.
Paździoch: Ale dogadajmy się! Ja od samego początku wiedziałem, że ten szprej ma specjalną substancję, dzięki której pojawiają się pieniądze, więc mi się należy!
Ferdek: Panie, to idź se pan do Tusca i se pan kup!
Paździoch: To był jedyny egzemplarz, specjalnie zamówiony przeze mnie!
Ferdek: To w takim razie, zamów pan drugi dla siebie, a ode mnie i od moich pieniędzy się pan odczep!
Paździoch: No dobra, ale jedna buteleczka kosztuje 500 złotych. Poproszę 300 do ręki.
Ferdek: Do ręki to ja mogę panu co najwyżej nasrać.
Paździoch: Nie, to nie. Ja teraz wstaję i idę do Ministra Dusigrosza i mu powiem, jaki pan skąpy jesteś.
Ferdek: A co ma do tego minister?!
Paździoch: A to, że on powiedział w wywiadzie, że jeśli pan będziesz dawał 90% kwoty na państwo, to on będzie panu płacił miesięcznie 10000 złotych i będziesz pan może nawet ministrem finansów!
Ferdek: To w takim razie panie Paździoch, dostaniesz pan ode mnie te 300 złotych, a spróbuj pan iść tylko do telewizji, to panu tą łysą czaszkę ciupagą rozdupcę!
Paździoch: A po cóż ja mam iść do telewizji, skoro ja chcę wypróbować to na Helenie.
Ferdek: Jak na Helenie?
Paździoch: Skoro na mnie pieniądze nie urosną, to popryskam Helenę i ta skąpa baba wyłysieje!
Ferdek: Panie Paździoch, pan to jesteś menda!
Ferdek polewa, wypijają.
Scena 8
Przedpokój. Ktoś puka, Ferdek idzie otworzyć.
Ferdek: Idę kurde, nie rozerwię się, no. Przecie się nie pali.
Otwiera drzwi.
Ferdek: Czego?
Paździoch: Panie Ferdku, gdzie jest butelka ze sprayem?
Ferdek: No ja mam swoją w domu, a panu już dowieźli?
Paździoch: Właśnie problem w tym, że dowieźli, tylko że ją gdzieś znowu zgubiłem.
Ferdek: No nie wiem, a szukałeś pan w kiblu, pod kiblem, koło kibla?
Paździoch: Tak, cały korytarz i mieszkanie przeczesałem i nic!
Ferdek: Dam panu te 500 złotych, to se pan kupisz drugą.
Paździoch: Naprawdę?
Ferdek: Nie.
Paździoch: Panie Ferdku, przestań się pan ze mną tutaj bawić w kotka i myszkę, trzeba coś poradzić.
Ferdek: Ja nawet wiem co. Od początku ta buteleczka nie była panu przeznaczona, dlatego to ja cieszę się mianem wiceministra finansów, a pan prostej pospolitej mendy bazarowej. No właśnie, apropo finansów. Nie ma buteleczki, nie ma 300 złotych. Oddawaj pan.
Paździoch: Co oddawaj? Ja ją kupiłem, ale zgubiłem.
Ferdek: No, to w takim razie pan będziesz robił pod siebie teraz i zawsze i na wieki wieków.
Paździoch: Amen.
Ferdek zamyka Paździochowi drzwi przed nosem, wraca do pokoju, gdzie przenosi się akcja. Na fotelu siedzi Halina.
Halina: Kto to był?
Ferdek: Paździoch buteleczkę zgubił.
Halina: Słuchaj, ja tak sobie pomyślałam, że skoro ty jesteś teraz tym wiceministrem finansów polskich, to może byśmy wybrali się w jakąś egzotyczną podróż, w jakieś przepiękne i luksusowe miejsce.
Ferdek: Oczywiście, że tak. Ja mam dla ciebie świetną ofertę.
Halina: Tak, a jaką?
Ferdek: Idź do śmietnika i wyrzuć śmieci, a po drodze skocz do Stasia po browarka.
Halina (zła): Ferdek...
Ferdek: No co, egzotycznie jest, bo ty do Stasia to nie chodzisz, pięknie też bo śmietnik ostatnio pomalowali, a luksusowo, że nie musisz zapierniczać za miasto na wysypisko.
Ferdek pryska się sprayem.
Ferdek: No, to czekamy, aż pieniążki wyrosną.
Scena 9
Telewizor Okil.
Prezenterka: W tym tygodniu pan Ferdynand Kiepski wyprodukował za darmo aż 67450 złotych. To właśnie on swoimi spracowanymi rękami łata dziurę budżetową. I co ministry, nie wstyd wam?
Salon.
Ferdek: No i widzisz Halinka? Lepiej se pracuję, niż te ministry zasrane.
Halina: A tam, tej dziury i tak nie da się załatać, bo oni co i rusz będą brać nowe pożyczki, zadłużać się, a ty nie nadążysz robić.
Ferdek: Nadążę, nadążę. Zobacz, jeszcze pół butelki szpreja jest.
Z korytarza słychać krzyk Paździocha "Jezus Maria, mam zawał!", Ferdek z Haliną wybiegają na korytarz. Paździoch siedzi na podłodze przy swoich drzwiach.
Halina: Panie Marianie, co się stało?
Paździoch: Bo, bo, bo...
Ferdek: Bo co?
Paździoch: Bocz... Bocz...
Ferdek: Co, znowu Boczek przypalił kapuśniak? O nie! Pałka się przegła, idę zasadzić dziadu kopa w dupę!
Paździoch: Nie, panie Ferdku! Boczki się rozmnożyły i mają kasę!
Ferdek: Jakie Boczki, przecież grubas nie ma żony!
Paździoch: Rodzina jego! Cali w pieniądzach, widziałem jak szli z kibla!
Halina: Panie Marianie, może ja po pogotowie zadzwonię.
Ferdek: Nie! W takim wypadku ja zapraszam pana na moją własną terapię. I mnie się przyda, i panu!
Scena 10
Salon. Ferdek, Halina i Marian siedzą przy stole. Ferdek polewa.
Halina: No, no. Tylko nie za dużo.
Paździoch: Ale jak na takim czymś jak Boczki mogły wyrosnąć pieniądze?
Ferdek: No właśnie, przecież to jest niezgodne z naturą.
Halina: Ja jednak myślę, że ten spray po prostu wpadł im w ręce.
Ferdek: No właśnie, to przez pana, boś pan go zgubił, sklerotyku łysy!
Paździoch: No, no, no. Wypraszam sobie!
Prezenterka z telewizora: Wiadomość z ostatniej chwili. Jak podaje Ministerstwo Zarobków i Pieniędzy, minister Dusigrosz jest właśnie na spotkaniu z kandydatami na stanowisko wiceministra. Łączymy się ze studiem.
W studiu są minister oraz Boczek z matką, bratem i siostrą.
Minister: Z dniem dzisiejszym ze stanowiska wiceministra finansów wywalam pana Ferdynanda Kiepskiego. Nowymi wiceministrami zostaje rodzina państwa Boczków, którzy w ciągu tygodnia potrafią wyprodukować 4 razy więcej pieniędzy, niż wspomniany Kiepski Ferdynand. Brawo.
Zostaje pokazany salon.
Ferdek: Jakie brawo?! Kurde! Boczki zasrane! Niech ja tylko spotkam tą świnię!
Telewizor:
Boczek: No, na wstępie to ja se pozdrawiam moich ulubionych sąsiadów: Mariana Paździocha oraz Ferdynanda Kiepskiego. Panowie, dziękuję wam za tą buteleczkę co ją we kiblu zostawiliście.
Minister: Zaraz, zaraz. Jaką buteleczkę?
Boczek: No tą, żeby pieniądze se rosły. Bo to Paździoch we Tusco kupił, a sklerozę ma dziad jeden, to zostawił w kiblu.
Minister: Proszę państwa, to jest oszustwo! Paszoł won świnie jedne! Ja myślałem, że to naturalnie wyrasta!
Minister wygania Boczków, którzy uciekają ze studia. Ferdek się śmieje.
Salon:
Ferdek: No i gitara! Jest jeszcze sprawiedliwość w tym kraju!
Paździoch: Z czego się pan tak cieszysz, przecież wywalili pana ze stołka!
Ferdek: Panie Marianie, to jest w tym momencie mało istotne. Najważniejsze, że mam jeszcze moją buteleczkę i że ministrem finansów nie są te świnie Boczki!
Scena 11
Korytarz. Ferdek idzie do kibla, z którego wychodzi Boczek.
Ferdek: Ooo, kogóż moje piękne oczy widzą! Co tam u pana?
Boczek: Panie, daj mi pan trochę kasy.
Ferdek: Daj to był chiński sprzedawca jaj.
Boczek: Panie, ale rodzina wyjechała, szpreja zabrali i zostałem z ręką w nocniku.
Ferdek: Panie Boczek. Pan się urodziłeś z ręką w nocniku.
Boczek: Panie, nie obrażaj pan, dobre? Ja biedny jestem i chcę mieć więcej pieniędzy!
Ferdek: Mnie osobiście to gówno obchodzi. Jak masz pan mało, to idź pan do Tusca!
Ferdek wchodzi do kibla, Boczek zdziwiony zostaje na korytarzu.
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Prezenterka - Marta Libner
Minister - Juliusz Rodziewicz
Matka Boczka - Irena Szymkiewicz
Siostra Boczka - Dominika Kurdziel
Brat Boczka - Andrzej Pośniak