WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Scena 1:
Barbara Bezdomna, Żytomir Ż. i ręcznik prasowy na plus.
Tekst o rozbieraniu siostry i czasie antenowym także fajny.
Boczek mylący judasza z Piłatem też OK. Tańczący kret też dobry. Scena na wielki plus.
Scena 2:
-Gdzie puka? -Do drzwi. . Scena na plus
Scena 3:
Ferdek mylący porywacza z Paździochem na plus
Scena 4:
Rozmowa Boczka i Ferdka, wyplucie kiełbasy i mylenie porywacza z Rysiem sprawiają
,ze scena jest na plus
Scena 5:
Helena z siekierą dobra ale mogłeś ten dialog bardziej rozbudować. Neutral
Scena 6:
Wszystkie dialogi przezabawne. Scena na plus.
Scena 7:
Pijani sąsiedzi i Boczek o kiełbasie na plus
Scena 8:
Rozmowa kobiet też jakaś krótka ale padały w niej dobre teksty Heleny. Scena na plus.
Scena 9:
Pijani sąsiedzi, tekst Boczka ,że są wielkimi osobistościami i śpiewanie "Sto lat" na plus.
Scena 10:
Minister Chorób i zdrowia, sąsiedzi w każdej stacji telewizyjnej
i cytat porywacza sprawiają, że scena jest na plus.
Scena 11:
Trochę skrócona, ale dzięki półnagiej ladacznicy i Paździochowi scena jest na plus.
Scena 12:
Rym Edzia dobry, ale ja bym go wsadził gdzieś w 11 scenie.
Że niby listonosz przyniósł list do psychiatryka i zauważył Paździocha. Neutral.
11 scen na plus, 2 sceny neutralne i żadna na minus co daje ocenę 11/12
Średnia odcinka PORWANIE to 9,15/10, co daje ocenę 9/10
Ostatnio zmieniony 2013-09-21, 11:53 przez Derek187, łącznie zmieniany 1 raz.
Pazdzioch96, taa ? nie robie se jaj,to po co oni te scenariusze pisza ?ja nie wiem,sorry nowy jestem
scenariusze mi sie podobaja,chociaz moga byc dluzsze, watpie aby starczylo to na 22 minut odcinka
Ostatnio zmieniony 2013-09-21, 20:15 przez Ukash, łącznie zmieniany 1 raz.
Akurat teraz odbywa się konkurs na najlepsze scenariusze. 3 z nich pojawią się na stronie kiepscy.org.pl. Mamy nadzieję, że tam ktoś je dostrzeże i zostaną wykorzystane w serialu.
Poważnie ? To ci co kręcą kiepskich zaglądają na tej stronie ? A to nie jest tak,że oni mają to wszystko w dupie ? W w ogóle to jakiś scenariusz został kiedyś wykorzystany od fanów ŚWK ?
Oni na pewno nie beda krecic odcinkow proponowanych przez fanow,bo ludzie moga sobie cos o nich pomyslec,ze sa niezaradni,jedyne co zrobia to przerobia taki odcinek i bedzie podobny.
GigiLacrimoso pisze:Wszystkie odcinki super, szczególnie odcinek 12. Jestem pewien, że gdyby Jan Paweł II abdykował w 2000, a konklawe wybrałoby Franciszka, na drugi dzień Okił z Sadzą natychmiast zrobiliby dokładnie taki odcinek.
Ale musiałoby to być z pomocą Sobiszewskiego, bo to taki bardziej poziom piątego sezonu.
Nie sądzę Przecież Walduś jest, interes jest, rymowanka Edzia jest. Dlatego ten odcinek pasuje bardziej na lata 1999-2001.
Natomiast odcinek 13 musi nawiązywać do filmu "Hot Chick".
Postanowiłem napisać propozycję ostatniego w historii odcinka "Świata według Kiepskich". Wytłuszczoną czcionką są opisane sceny, które dzieją się w retrospekcji, czyli kilkadziesiąt lat wcześniej. Jak zawsze poproszę o opinie i oceny.
"POCZĄTEK KOŃCA"
Scena 1
Telewizor Okil: Zostaje pokazany uciekający mężczyzna, za nim jedzie radiowóz policyjny a na końcu ksiądz na starym składaku. Wszystko dzieje się na wiejskiej drodze, w tle gra wesoła melodyjka. Po chwili ksiądz zeskakuje z roweru i rzuca się na mężczyznę, zakuwa go w kajdanki i patrzy się do kamery. W tym momencie pojawia się napis „Ojciec Tadeusz” odcinek 549. Kamera pokazuje Ferdka i Halinę siedzących w fotelach.
Ferdek: Halina przełącz te pierdoły, zara mecz będzie.
Halina: Oj, cicho. Ja muszę zobaczyć czy dojdzie dziś do zamachu na ojca Tadeusza.
Ferdek: A ja muszę zobaczyć czy Polska dziś wygra!
Halina: Ferdziu, my oboje dobrze wiemy, że te patałachy to nawet z San Mariano nie umieją wygrać.
Ferdek: Tak? A ja wiem, że ten twój ksiądz zgwałci dzisiaj gospodynię.
Halina (zaciekawiona): Tak? A skąd wiesz?
Ferdek: Ostatnie obrady sejmu były poświęcone temu tematowi.
Halina: No i bardzo dobrze. Wreszcie politycy wzięli się za jakieś konkretne problemy.
W tym momencie rozlega się pukanie do drzwi.
Ferdek: Otwarte!
Wchodzi jakiś facet w garniturze.
Facet: Dzień dobry.
Ferdek: Dzień dobry. Czego?
Facet: Kulturalniej proszę, kulturalniej! Jestem Malinowski, nowy prezes spółdzielni.
Halina: No i co z tego?
Facet: Pan Kozłowski postanowił zrezygnować z pełnionej funkcji, teraz to ja jestem tu najważniejszy. Proszę bardzo.
Malinowski wyjmuje jakiś papier z teczki, daje go Kiepskim do przeczytania.
Halina: Co to jest?
Malinowski: Proszę czytać.
Halina (czyta): Zgodnie z decyzją konserwatora zabytków kamienica przy ulicy Ćwiartki 3/4 grozi zawaleniem w trybie nagłym. Mieszkańcom zaleca się ewakuację, najlepiej w trybie nagłym.
Ferdek: Co, to jakieś jajca są?
Malinowski: Żadne jajca. To są poważne rzeczy. W zamian dostaniecie zupełnie darmo nowy dom na luksusowym osiedlu.
Halina: Ale jak to?
Malinowski: Normalnie. Trzeba sobie go wybrać, tu mają państwo zdjęcia. Są bliźniaki, ale są i też domy pojedyncze lub wielorodzinne.
Ferdek: Panie Malinowski, bez urazy. Ale mnie to gówno obchodzi. Ja się nigdzie nie wyprowadzam.
Malinowski: No przykro mi, ale to obowiązek. Macie tydzień, po tym czasie zburzą ten burdel ekologicznie i postawią market.
Halina: Czyli jeśli dobrze rozumiem, to za tydzień będziemy mieszkać w zupełnie nowym domu?
Malinowski: Dokładnie.
Halina (bardzo uradowana): To świetnie! Ferdek, no nie cieszysz się?
Ferdek: A niby z czego? Ja tu mieszkam od 40 lat i się nigdzie nie ruszam.
Halina: Widzi pan, jaki to jest jełop? Nic, tylko by w zapierdziałym dresie siedział z piwem w ręku.
Ferdek: Tak? A ty byś tylko gospodynię księdzem gwałciła w telewizji!
Halina: Co ty za bzdury opowiadasz?! Ja jestem Polka i katoliczka!
Ferdek: Tak? A...
Malinowski: Przepraszam, że przerwę tę jakże ostrą wymianę zdań, ale zależy mi na czasie. Proszę się decydować, (wydziera się) bo ja nie mam czasu na pierdoły!!!
Halina ogląda zdjęcia.
Malinowski: Chciałbym tylko podpowiedzieć, że domy bliźniaki są tańsze w utrzymaniu, jednakże...
Halina: Ten mi się podoba, co powiesz Ferdziu?
Ferdek (od niechcenia zerka na zdjęcie): No, ładny. Bierz.
Halina: To my poprosimy ten z numerem 13. Bliźniak, bo bliźniak, ale niech będzie.
Malinowski: Ale...
Halina: Ja nie jestem przesądna, daj pan umowę, jak za darmo to podpisuję i bedzie gitara, nie Ferdziu?
Kamera pokazuje wkurzonego Ferdka. Halina podpisuje umowę.
Malinowski: No to dobrze, idę teraz do Paździochów. Do widzenia państwu.
Prezes wychodzi.
Ferdek: Przepraszam bardzo! Czemu mnie się tu nie pyta o zdanie?
Halina: Ale jakie zdanie? Mamy obowiązek się stąd wynieść i już. Dają ci chałupę za darmo, to się ciesz!
Ferdek: Ale z czego się tu cieszyć? Że to na co pracowaliśmy tyle lat zburzą i wywalą na fajans?!
Halina: Ferdek, nie my, tylko ja pracowałam, a poza tym wszystkie meble i inne rzeczy przeniesiemy do nowego domu.
Ferdek: A co ty mu tak ufasz, co? Przyszedł gnój jeden młody nie wiadomo skąd i się zaczął rządzić, że niby będzie burzył. Jak to się okaże nieprawdą to ja osobiście natłukę mu w ten pusty łeb.
Halina: Jaka nieprawda, to wszystko prawda. Dzwonię po transport i się wynosimy z tego chlewu. Czy chcesz czy nie.
Halina wychodzi do kuchni.
Scena 2
Korytarz. Ferdek idzie do kibla, z klatki schodowej wchodzi smutny Boczek.
Boczek: Dzień dobry, panie Ferdku.
Ferdek: Dzień dobry.
Boczek: To chyba jedno z naszych ostatnich spotkań tutaj.
Ferdek: No, na szczęście tak. Nie będę wreszcie oglądał pana wstrętnej, pijackiej mordy. Odsuń się pan.
Ferdek wchodzi do kibla.
Boczek: Ale panie! Jak pijackiej? Nie obrażaj pan w tych ostatnich chwilach!
Ferdek (z kibla): Won stąd, bo pan tu wcale nie mieszkasz!
Boczek: Pan już też niedługo. Wywalą pana tak jak i mnie na zbity ryj.
Ferdek wychodzi z toalety.
Ferdek: Panie, ciesz się pan, że będziesz pan mieszkał w luksusach z własnym kiblem.
Boczek: A ja się wcale nie cieszę. Ja mam sentyment do tej kamienicy, 30 lat se tu mieszkam i mi tu dobrze jest, w mordę jeża.
Ferdek: Tak? To tak samo jak mi.
Boczek: Pan też nie chcesz iść do luksusów?
Ferdek: Oczywiście, że nie. Tutaj to chociaż się coś dzieje, wyjdę se na korytarz, spotkam pana albo tą mendę Paździocha, a w takim domu co? Wyjdę se do ogrodu i spotkam najwyżej gówno na trawniku albo stare gacie wiszące na sznurku.
Boczek: To jak? Zostajemy?
Ferdek: Zostajemy!
Scena 3
Kuchnia. Ferdek z Boczkiem siedzą przy wódce. Obydwaj bohaterowie są bardzo zamyśleni.
Ferdek: 40 lat...
Boczek: I całe te 40 lat rozdupcą i postawią markiet.
Ferdek: Ja panu powiem, że lepiej było za czasów Kozłowskiego. Wszystko było takie fajne, klimatyczne, można byłoby sobie siedzieć nadal w domu, a Malinowski przyszedł, wprowadził swoje rządy i nasza kamienica straciła już swój klimat.
Boczek: No... Będzie mi brakować tych naszych spotkań pod kibelkiem i tego dziada Paździocha.
Ferdek: A mi właśnie jego najmniej. Wrzód to był i alkoholik, dobrze że go już nie będę widywał.
Do kuchni wchodzi Halina.
Halina: No co wy tak siedzicie? Idźcie stąd, bo zaraz przyjdzie pan Zdzichu zabrać stół i lodówkę.
Ferdek: Ale Halincia, my se tu wspominamy.
Halina: Ferdek, mnie to gówno obchodzi. Powspominaj se gdzie indziej.
Ferdek: Ciesz się pan, że nie masz pan żony. Zdrowie.
Ferdek polewa, wypijają.
Scena 4
Sypialnia. Ferdek leży w łóżku, po chwili obok kładzie się Halina.
Halina: No. To mamy jeszcze 2 dni. Jutro przyjadą po meble z pokoju i sypialni a po jutrze po sprzęt AGD.
Ferdek: Nie szkoda ci?
Halina: Czego? Tego bajzlu? Ja Panu Bogu dziękuję, że się wreszcie stąd wynosimy. Będziemy mieszkać jak normalni, cywilizowani ludzie. A jak się tobie nie podoba, to zostań, proszę bardzo. Wywiozą cię razem z tym gruzem.
Ferdek: A nie będzie ci brakować sąsiadów, otoczenia?
Halina: No, może pani Helenki mi szkoda, ale będę ją odwiedzać, a reszta to menelstwo i pijaństwo, nie mówiąc już o tych nocnych libacjach.
Ferdek: Jakich libacjach?
Halina: Ty nie udawaj Greka, ja doskonale wiem, że ty od wielu lat spożywasz wódkę z Marianem Januszem Paździochem i to w nocy.
Ferdek: Ja?
Halina: Tylko się nie wymiguj, bo oboje wiemy jaka jest prawda.
Ferdek: No dobrze, ale czy ja z nim piję za twoje?
Halina: Jeszcze by tego brakowało! A właśnie, w pośredniaku byłeś?
Ferdek: Dobranoc.
Halina: Jełop!
Scena 5
Puste mieszkanie Paździochów. Stoi jedynie wersalka, na której leży Marian w berecie, na środku pokoju z walizkami stoi Helena.
Helena: Marian, no co tak leżysz jak nieboszczyk w trumnie?! Rusz że się i wynieś te walizy do samochodu.
Paździoch: Helena, ja nie chcę.
Helena: Aaa, gówno mnie to obchodzi! Idę sama, a ciebie zabiorą razem z tą wersalką.
Akcja przenosi się na korytarz, Helena wychodzi z walizkami. Przy kiblu stoi zamyślony Boczek wpatrujący się w drzwi WC.
Helena: Panie, no pomóż mi pan znieść te walizki!
Boczek milczy. Helena do niego podchodzi, patrzy tam gdzie on.
Helena: No i co? Zwyczajny kibel!
Boczek: Nie, pani Helenko. To nie jest zwyczajny kibel. Przeżyliśmy tu razem tyle pięknych chwil.
Helena: Kto? My?
Boczek: Nie. Ja, ten kibel, pani mąż i pan Ferdek.
Helena: Panie, przestań pan pierdzielić jak stara baba.
Helena bierze walizki i wychodzi. W drzwiach spotyka dwóch facetów.
Helena: O, panowie. Wersalka jest w pokoju.
Mężczyźni wchodzą do mieszkania Paździochów, Boczek cały czas wpatruje się w drzwi od kibla. Po chwili wynoszą wersalkę razem z Paździochem, za nimi od Kiepskich wychodzi dwóch innych mężczyzn niosących wersalkę na której leży Ferdek.
Facet (do Boczka): Odsuń się pan, grubasie jeden, bo ciasno tu!
Panowie stawiają wersalki, Marian i Ferdek z nich schodzą, stają obok Boczka.
Paździoch: Panowie, zabierzcie to.
Facet: Panowie to, panowie tamto. A sami se to bierzta!
Mężczyźni wynoszą wersalki, sąsiedzi stoją przy toalecie.
Ferdek: Pozwolą panowie, że skorzystam po raz ostatni.
Paździoch: Nie, panie Ferdku. To ja najpierw skorzystam.
Ferdek: Czy panu się musi chcieć zawsze wtedy, kiedy mi? Nawet w tych ostatnich chwilach?
Paździoch: Nie, to panu się chce wtedy kiedy mi!
Boczek: Panowie, uspokójcie się. Pomyślcie, ile miłych chwil was tutaj spotkało.
Ferdek: No. A ile niemiłych.
Paździoch: Pamiętam jak się tutaj wprowadziłem...
Korytarz. Otwierają się drzwi od klatki schodowej. Wchodzi Paździoch z długimi włosami, za nim Helena pchająca walizkę. Marian próbuje otworzyć drzwi od kibla.
Paździoch: Helena, ty dobre dostałaś klucze? Bo za cholerę nie chcą tu pasować.
Helena: Pokaż to, łamago!
Helena kręci w zamku od kibla. Ciągnie za klamkę, która się urywa.
Paździoch: No i co żeś zrobiła! Klamkę rozdupcyłaś!
Helena: Ha! No tak! Przecież pisze tu wyraźnie: WC! Gdzie ty masz oczy ślepy durniu!
Marian podchodzi do swoich drzwi, otwiera je bez problemu.
Paździoch: To tu.
Helena: No widzę przecież!
Paździoch zabiera walizki, oboje z żoną wchodzą do mieszkania.
Ferdek: A! To teraz wiem czemu od 40 lat nie było klamki w tym kiblu! Pan żeś ją urwał na samym wstępie!
Paździoch: Nie ja, tylko moja żona, której było szkoda pieniędzy na nową. Wie pan ile czasu trzeba było w tamtych czasach stać w kolejce, żeby dostać klamkę!
Ferdek: Wiem, pamiętam jak otworzyli sklep „U Stasia”. To chyba było parę dni po tym jak się tu wprowadziłem. Pamiętam, jak dziś.
Korytarz. Z klatki schodowej wchodzą Ferdek w długich włosach i Halina z torbami.
Ferdek: To tu?
Halina: No tu, tu. To chyba te drzwi na wprost. No idź żesz jełopie no!
Podchodzą do swoich drzwi, otwierają je. Akcja przenosi się do pustego pokoju Kiepskich. Halina stawia torby.
Ferdek: No, nawet tu ładnie.
Halina: Powiedzmy, na razie wszystko ładne i nowe, zobaczymy za 30 lat.
Ferdek: Wiesz co, Halincia. Siku mnie się chce, ty rozpakuj te torby a ja pójdę do kibelka.
Akcja przenosi się na korytarz. Z mieszkania wychodzi Ferdek, gdy podchodzi do toalety, dobiega do niego Paździoch.
Paździoch: Zaraz! Kim pan jest?
Ferdek: A pan?
Paździoch: Ja tu mieszkam!
Ferdek: Tak? Ja też. Odsuń się pan.
Paździoch: Nie widziałem pana tu jeszcze!
Ferdek: Bo się dzisiaj wprowadziłem.
Paździoch: Ja mam pierwszeństwo!
Ferdek: Nie! To ja mam pierwszeństwo, bo jestem tu nowy!
Paździoch: Ale mi się chce!
Ferdek: Mi też!
Paździoch: Dlaczego panu się chce akurat teraz, w tym samym momencie co mi?
Ferdek: Nie, to panu się chce, ja byłem pierwszy!
Paździoch wbiega do toalety, Ferdek zaczyna walić do drzwi.
Ferdek: Chamstwo w państwie, kurde! Żeby tak potraktować nowego lokatora! Menda jedna łysa.
Paździoch (z kibla): Słyszałem to! I trochę więcej szacunku!
Po chwili w drzwiach mieszkania staje Halina.
Halina: Ferdek, no długo jeszcze?
Ferdek: Kolejka jest.
Halina: Jak kolejka? Do kibla?
Ferdek: Tu nie jest takie hop siup jak u wujka Władka na wsi, że pójdziesz za stodołę i zawsze wolne.
Halina kiwa przecząco głową i wraca do mieszkania, z toalety wychodzi Marian.
Paździoch: Proszę, już wolne.
Ferdek: Co?! Nasmrodził pan tam i mam teraz iść?
Paździoch: Jak się nie podoba, to do wujka Władka, za stodołę!
Ferdek: O żesz ty gnoju jeden!
Ferdek zaczyna gonić Paździocha, on ucieka do swojego mieszkania.
Ferdek: I tak żeśmy się z panem Marianem poznali.
Paździoch: No, pamiętam ten dzień. Tak mnie pan wtedy wnerwił, że myślałem nawet, żeby pobierać opłaty za toaletę, ale Helena się nie zgodziła.
Boczek: A ja się tu wprowadziłem najpóźniej. Pamiętam, jak pierwszy raz korzystałem z waszej toalety.
Korytarz. Z klatki schodowej wchodzi Boczek w długich włosach, wchodzi do toalety. Z mieszkania wychodzi Paździoch, gdy podchodzi do toalety słyszy dźwięki wydawane przez Boczka.
Paździoch: Panie Ferdynandzie! Proszę się pospieszyć i ciszej trochę, cholera jasna!
Boczek (z kibla): Ale to nie jest pan Ferdynand.
Paździoch: A kto do jasnej cholery?
Boczek wychodzi z kibla.
Boczek: Arnold Boczek się nazywam.
Paździoch: No i co z tego?
Boczek: Mieszkam se piętro wyżej, będziemy sąsiadami.
Paździoch: A co mnie to gówno obchodzi?! Idź pan stąd, bo pójdę do administracji albo na milicję!
Boczek: Tak właśnie poznałem mojego serdecznego sąsiada, pana Mariana. Jak pan widzi, panie Ferdku, od samego początku pan Paździoch darzył mnie dużym szacunkiem.
Ferdek: No, a ja pamiętam co stało się później.
Boczek: Tak? A co?
Ferdek: To było tak:
Noc, przedpokój Kiepskich. Ktoś puka do drzwi. Ferdek wychodzi z sypialni, idzie otworzyć.
Ferdek: Zara kurde, noc jest kurde!
Otwiera drzwi, w których stoi Paździoch z wódką.
Ferdek: Czego?
Paździoch: Możemy?
Ferdek: Proszę.
Akcja przenosi się do kuchni. Ferdek i Marian siedzą przy stole, na której jest wódka i ogórki kiszone.
Paździoch: I ten grubas mi mówi, że się nazywa Arnold Boczek.
Ferdek: Nie no, to jest skandal.
Paździoch: I powiem panu więcej. To w dodatku jest jakiś cham i to mówił, że ze wsi spod Elbląga.
Ferdek: Nie, no tak być nie może. Jeżeli ten dziad waży ze 200 kilo to zagraża bezpieczeństwu naszej toalety. Ja panu mówię, kiedyś jak usiądzie na kiblu to poleci razem z nim prosto do piwnicy!
Paździoch: Trzeba mu zakazać wypróżniać się na naszym piętrze.
Ferdek: Dokładnie tak. To zdrowie.
Ferdek polewa, wypijają.
Boczek: A ja zawsze myślałem, że wy mnie lubicie.
Paździoch: To jest pan w bardzo poważnym błędzie.
Ferdek: Tak właśnie było 40 lat temu, a teraz niestety musimy się stąd wynieść. No to panowie. Na nas już czas. Panie Marianku, no byłeś pan, jesteś i pozostaniesz mendą.
Paździoch: Tak samo jak pan pijakiem i alkoholikiem.
Ferdek i Marian podają sobie ręce na pożegnanie.
Ferdek: A pan panie Boczek, na zawsze pozostaniesz dla mnie grubasem pornograficznym i świnią przebrzydłą.
Boczek zaczyna płakać.
Paździoch: No już, nie rycz pan. Nie rób pan z siebie większego debila niż jesteś. No to co? Do widzenia, jest mi bardzo przykro, było miło i takie tam pierdoły. Idziemy.
Mężczyźni wychodzą z korytarza na klatkę.
Scena 6
Ferdek i Halina są w nowym, pustym domu.
Halina: Ależ tu pięknie!
Ferdek: Halinka, a gdzie jest kibel?
Halina: A ten tylko o kiblu no! Nie wiem, poszukaj!
Akcja przenosi się na taras, Ferdek znajduje toaletę. Naciska na klamkę, okazuje się, że tam ktoś jest.
Ferdek: Co jest kurde? Kto tam jest!
Słychać spuszczanie wody, z toalety wychodzi Paździoch.
Ferdek: Co?! To pan? Co pan robi w moim kiblu?!
Paździoch: Zaraz, jak w pana, jak to jest mój kibel.
Ferdek: Nie. To jest mój dom i mój kibel i wara mi od niego!
Paździoch: Jak pana dom, jak to mój dom.
Ferdek (przestraszony): Nie.
Paździoch: Nie. Tylko mi pan nie mów, że znowu będziemy...
Ferdek: Niestety, sąsiadami.
Paździoch: Czegoś tu nie rozumiem. Chwileczkę.
Paździoch wyjmuje telefon i dzwoni.
Scena 7
Nowy salon Kiepskich. Jest pusty, stoi tylko stół, krzesła i wersalka. Są tam Kiepscy, Paździochowie i prezes Malinowski.
Halina: Panie Malinowski, nie taka była umowa! Kibel miał być własny!
Malinowski: Ale droga pani, w umowie jest wyraźny zapis, że wybierając dom typu bliźniak należy liczyć się z prywatną-publiczną toaletą współdzieloną przez współlokatora tegoż domu.
Paździoch: I co? I tak już zostanie?
Malinowski: No niestety, domek tańszy w utrzymaniu, ale coś za coś jak to się mówi.
Rozlega się dzwonek telefonu, prezes odbiera.
Malinowski: Halo? Tak. Gdzie? Kibel? A, no tak. 15. Tak jak jest w umowie, tak, proszę nie krzyczeć, sam pan podpisał taką umowę. Inaczej się nie da. Do widzenia.
Chowa telefon.
Malinowski: Aż to gnój jeden. Państwo się cieszcie, że w ogóle macie kibel! Dzwonił do mnie taki jeden idiota, który się zakwaterował w domu bez kibla! To dopiero jest dramat.
Ferdek: I co on teraz zrobi?
Paździoch: Jak to co? Pod siebie!
Scena 8.
Taras. Na wprost są pokazane drzwi od kibla, z lewej biegnie do niego Ferdek, a z prawej Paździoch.
Ferdek: Panie, czemu się panu chce zawsze wtedy, kiedy mi?
Paździoch: Nie, to panu się chce. I to nawet w takiej willi! Ze wspólnym kiblem.
Słychać spuszczanie wody. Z toalety wychodzi Boczek.
Boczek: O! Kogóż to moje piękne oczy widzą?! Kochani moi panowie sąsiedzi!
Ferdek: I jeszcze pan?!
Paździoch: Co pan tu robisz?!
Boczek: Jak to co? Mieszkam se o tu, przez płot. Kibla nie ma u mnie w domu, więc zgodnie z umową mam prawo korzystać z waszego, spod trzynastki.
Ferdek i Paździoch: NIE!!!
Boczek: A właśnie, że tak panowie. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, w mordę jeża!
Paździoch: Czy pan się nigdy od nas nie odczepisz?
Boczek: To chyba dobrze, w końcu kibel, jaki by nie był, zawsze nas łączył i umacniał naszą przyjaźń. To jak panowie? Trzeba to uczcić.
Ferdek: No jak nie jak tak? Zapraszam, tradycyjnie do siebie.
Paździoch: O nie, tym razem to ja zapraszam.
Ferdek: Wiecie co, panowie? Tak sobie myślałem, jeszcze tam na Ćwiartki, że to już koniec, ale widzę, że to dopiero początek.
Paździoch: Bo to niestety jest koniec, panie Ferdku. Dla nas może nie, ale dla naszych najwierniejszych przyjaciół, którzy byli z nami od początku na Ćwiartki 3/4, to niestety koniec naszych kłótni, wyzwisk i libacji nocnych.
Ferdek, Paździoch i Boczek: Było śmiesznie, wesoło i miło, ale niestety się skończyło.
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halina - Marzena Kipiel-Sztuka
Paździoch - Ryszard Kotys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Paździochowa - Renata Pałys
Prezes - Krzysztof Dracz
Ksiądz - Jerzy Łapicki
Facet - Piotr Gąsowski