WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Witam. W tym wątku będę zamieszczał scenariusze do ŚWK mojego autorstwa. Proszę o opinie i oceny od 1-10.
To mój pierwszy scenariusz:
Świat według Kiepskich odc. 406 „Tak być nie bedzie”
Scena 1
(Akcja dzieje się w mieszkaniu Waldka i Jolaśki. Pokój w którym dzieje się akcja jest cały różowy, Jolaśka ubrana jest cała na różowo, a Waldek ma na sobie różowy dres).
Waldek: Jolańcu, pupciu ty moja. No przecie nawet jakbym chciał Ci kupić te kolczyki to mnie wszystkie dolary wyjszły.
Jolaśka: Nie kłam mnie, kłamco jeden, bo widziałam jak żeś dolary za szafą chował.
Waldek: Przecie wtedy zamarzyłaś se auto, więc teraz wyjszły nam dolary i gówno mamy!
Jolaśka: Masz mi dać kasę na te kolczyki, bo jak cię walnę w cymbał to ci dyńka z patyka zleci.
Waldek: Nie dam, bo nie mam! Do grosza żeś mnie z forsy oskubała!.
Jolaśka: Chłop bez forsy jest jak dupa. A z dupą małżeństwo me sensu bynajmniej nie ma. Dawaj dolary, albo adwokat Cię czeka kochany!
Waldek: W takim razie oświadczam Ci, że spotkamy się u adwokata!
Scena 2
(Ktoś puka do drzwi Kiepskich. W swoim tradycyjnym ubraniu Ferdek idzie do drzwi).
Ferdek: Idę. Nie pali się.
(Ferdek otwiera drzwi a za nimi stoi Waldek z 2 walizkami)
Waldek: Cześć tatu.
Ferdek: Walduś! Synku mój! Wchodź w me skromnie progi.
(Waldek wchodzi z walizką. Idzie z Ferdkiem do salonu, zostawia tam walizkę i siada w fotelu po prawej stronie. Jest wyraźnie zasmucony).
Ferdek: Co masz taką minę jak kastrat jaki?
Waldek: Tatu, bo ja chyba bede się rozwodzić, bo z tą moją Jolaśką to już wytrzymać nie mogię.
Ferdek: Cycu, nie mazgaj się. Zaraz o tym pogadamy. Ale nie na trzeźwo. Zaraz flaszkie z lodówki przyniose.
Waldek: Nie trzeba, tatu.
(Waldek wstaje smutny, idzie do jednej z walizek, otwiera ją, a tam walizka jest wypełniona po brzegi Mocnym Fullem).
Ferdek: No i to ja rozumie!
Scena 3
(Walduś siedzi w fotelu, Ferdek również. Obaj pija piwo)
Walduś: No i ona wtedy mnie mówi, że się rozwodzić bedzie ze mną, bo jestem dupa czy jakieś cóś takie. No i ja żem wtedy jej powiedział, że się u adwokata spotkamy, bo se tak myśluje, że ona to mnie nie kochała, tylko doiła kasiore ze mnie.
Ferdek: I bardzo dobrze, żeś cycu zrobił. Baba nie może rządzić. To chłop musi być głową rodziny. Niech ta cała Jolaśka tera pod mostem pokazuje, jak takiego fajnego chłopaka jak ty dla forsy wykorzystała.
Waldek: Ale tatu… Bo ja ją kocham jeszcze.
Ferdek: A dupa tam. Walduś, ty fajny chłopak jesteś. Jeszcze się przez ciebie zabijać bedą, zobaczysz.
Waldek: Tak myślisz, ojciec?
Ferdek: No jak nie jak tak… Puszczę Ci teraz telewizorka i idę do kibla.
Walduś: Dzięki tatuś.
Scena 4
(Ferdek wychodzi z mieszkania, w tym samym momencie wychodzi Paździoch. Ścigają się do kibla)
Ferdek: Panie, dlaczego się Panu chce wtedy kiedy mnie?
Paździoch: To Panu się zawsze chce wtedy kiedy mnie. A poza tym Pan jesteś pod wpływem alkoholu.
Ferdek: Tragedię przeżywam.
Paździoch: Żona znów goni Pana do roboty?
Ferdek: Panie, gorzej. Syn mój Walduś bedzie się rozwodził.
Paździoch: Panie, nie pierwszy i nie ostatni raz. Ja z Heleną to już powinienem 5 razy się rozwieść. Ale ona jest jak grzybica. Nie da się jej pozbyć.
Ferdek: Ale teraz to coś poważnego. Cycu się od niej wyprowadził.
Marian: Panie, to doprawdy smutna i tragiczna historia, ale mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę odebrać gacie, biustonosze i berety, wyprać ja i dotachać na bazar!
(Wychodzi z mieszkania Helena)
Helena: Marian? Co tak tu stoisz dupa łysa?
Marian: Rozmawiam z Panem Ferdkiem.
Helena: Leć na bazar i to migiem, bo jak nie to taką pogawędkę Ci urządzę, że ruski miesiąc popamiętasz!
Marian: Ale ja muszę iść do kibla!
Helena: Miałeś czas na kibel. A teraz leć do roboty i to na jednej nodze, bo gacie same się nie sprzedadzą.
Marian: Ale ja nie wytrzymam!
Helena: To zrobisz pod siebie. Nie pierwszy raz zresztą. Wychodzisz?! Czy mam Ci pomóc do jasnej cholery!
Marian: Helenko, nie kłopocz się. Już lecę. Do widzenia, Panie Ferdku.
Ferdek: Do widzenia.
(Ferdek wchodzi do kibla)
Helena do siebie: Boże, co ja mam z tą łysą pierdołą.
Scena 5
(Waldek siedzi w fotelu. Do pokoju wchodzi Ferdek)
Walduś: Dobrze tatuś, że jesteś, bo zara fajny program bedzie.
(Na ekranie telewizora nie ma napisu Okił, ale widać ramkę pokazującą, że to telewizor. Może na nim na przykład pisać szarp, co byłoby parodią firmy Sharp. W programie telewizyjnym widać parodie czołówki programu telewizyjnego „Kuchenne Rewolucje” o nazwie „Kuchenne Obstrukcje”. W scenie z nożami w parodii noże nie zatrzymują się, a prowadząca upada na podłogę).
Prowadząca: Genowefa Kmin, witam i zapraszam na kolejny odcinek Kuchennych Obstrukcji. Przed chwilą zamówiłam wątróbkę po niemiecku i jajecznicę.
Kelnerka: Proszę bardzo. Wątróbka po niemiecku.
(Prezenterka parodiująca Magdę Gessler wypluwa wątróbkę na kelnerkę).
Genowefa: To jest okropnie tłuste!
Kelnerka: Na pewno nie bardziej niż pani!
(Druga kelnerka przynosi jajecznicę prosto z patelni).
Kelnerka II: Proszę bardzo, smacznego.
(Genowefa bierze jajecznicę do ust, wypluwa ją).
Genowefa: Co za kretyn mógł tak zepsuć jajecznicę.
Kelnerka II: Ja ją robiłam
Genowefa: Można było się domyślić. Nie wyglądasz na zbyt mądrą.
(Kelnerka II uderza Genowefę patelnią. Na ekranie TV widnieje napis koniec. Teraz kamera pokazuje Waldka, który śmieje się z tego, co zobaczył w telewizji)
Ferdek: Walduś, to nie jest śmieszne!
(Słychać pukanie do drzwi)
Ferdek: Otwarte!
(Do pokoju wchodzi Edzio.)
Edzio: Dzień dobry, panie Ferdku.
Ferdek: Czego?
Edzio: Miłości nadszedł kres, do Waldka wezwanie jest. Rozwodowa będzie sprawa, z żoną skończy się zabawa.
Ferdek: Panie Edziu, daj Pan, co masz dać i idź Pan stąd.
Edzio: Dałbym jeszcze rachuneczki, ale nie zmieściły się do teczki. (Śmieje się)
Scena 6
(Jest to scena w sypialni. Halinka śpi, a Ferdek myśli)
Ferdek: Halinka, śpisz?
Halina: Śpię, bo co.
Ferdek: Bo myślę. Myślę o synu naszym i o małżeństwie jego bez perspektyw, które niedługo skończy się w sądzie.
Halina: No, to jest smutne. Wiesz co, nawet się dziwie jak ta Joasia mogła Waldka tak skrzywdzić. Początkowo fajna dziewczyna się z niej wydawała, a teraz rozwodzić się będą.
Ferdek: Gówno prawda. Ja żem od początku wiedział, że tylko do dolarów ją ciągnie. Omamiła naszego synka, a on dawał jej na wszystkie zachcianki pieniądze.
Halinka: A propos pieniędzy, w pośredniaku byłeś?
Ferdek: Nie byłem, bo się synem opiekowałem.
Halinka: Patrzcie Państwo, troskliwy tatuś się znalazł. Pomógłbyś mu lepiej pieniądze na adwokata zarobić, a ty tylko w stołek pierdzisz przed telewizorem w tym swoim zapierdziałym dresie!
Ferdek: Halinka ty się nie uruchamiaj!
Halinka: Ja już się uruchomiłam. Dobrze wiesz, że Waldek pieniędzy teraz nie ma, a adwokat kosztuje!
Ferdek: Spokojna twoja lokowana. Znajdę dowody przeciwko Jolaśce do sądu i to ją obwinią o rozpad małżeństwa naszego syna.
Scena 7
(Ferdek i Waldek stoją w kiblu.)
Waldek: Tatuś, a na co my tak se tu czekamy?
Ferdek: Zobaczysz, cycu, zobaczysz. Masz komórkie?
Waldek: No jak nie jak tak.
Ferdek: A dyktafona w niej masz.
Waldek: No przecie. Tatu,. albo mnie sie zdaje, albo ty jakiego takiego pomysła, albo takie cóś masz?
Ferdek: Porozmawiamy później, włącz dyktafona.
(Na korytarz wchodzi Jolaśka i idzie do mieszkania Paździochów. Ferdek próbuje zobaczyć coś przez dziurkę od klucza. Jolaśka puka do mieszkania Paździochów. Paździoch otwiera jej drzwi. Ferdek cicho uchyla drzwi do kibla i wystawia dyktafon)
Marian: O Jolasia, czego?
Jolaśka: Nie wiem, czy słyszał Pan nowinę, czy też nie, ale związek mój z Waldemarem co robił pod siebie dolarem końca dobiegł swego i związku naszego bynajmniej nie ma.
Marian: A co mnie to gówno obchodzi?
Jolaśka: No bo Panie Paździoch, podczas rozprawy sędzia wypytywać będzie o pożycie małżeńskie wszędzie. Pana pewnie też wezmą na świadka.
Jolaśka: A gdybyż tak za kilkaset dolarów byłby Pan po mojej stronie, a nie po stronie Waldemara bynajmniej , to dostałby Pan dolary na berety, gacie i browary.
Marian: Ale to jest kryminał! Za to się idzie do pierdla!
Jolaśka: Panie Paździochu, będąc o poranku na bazarku widziałam jak żeś Pan sprzedawał gacie mafii, a to chyba kryminał większy za to grozi niż za minięcie się z prawdą.
Marian: Ja z czarnym rynkiem tekstylnym nie mam nic wspólnego! Oni sami do mnie przychodzą, a jak wiadomo jestem człowiekiem serdecznym, który bliźniemu gaci nie odmówi.
Jolaśka: Pierdu pierdu będzie wiosna. Oferuję 500 dolarów.
Marian: Za pięćset dolarów to ci mogę co najwyżej biustonosz grecki sprzedać, albo włoskie stringi, a nie kłamać przed sądem.
(Helena wewnątrz)
Helena: Marian, ty wielbłądzie, z kim ty tak tam pieprzysz od rzeczy?!
Marian: Czego się drzesz jak zwierze jakieś. Już idę żmijo jadowita! Jolasiu, daj 700 dolarów, a tak Waldka załatwię, że skończy z gołą dupą na mrowisku, albo z Bzdurą na wysypisku.
Jolaśka: Zdzierca!
(Jolaśka wyjmuje pieniądze)
Jolaśka: Drugą połowę dostaniesz Pan po rozprawie!
(Jolaśka wychodzi, Paździoch wchodzi do mieszkania. Waldek i Ferdek wychodzą z kibla).
Walduś: Ale ta Jolaśka to jest zdzira nomalnie, a ja jej żem dolary na pierdoły dawał!
Ferdek: Spokojnie cycu, wszystko jest na dyktafonie nagrane. Jolaśka ma przejebane.
Walduś: Tatu, a skąd żeś ty wiedział że ona tu przydzie?
Ferdek: To jest bardzo proste. Wiadomo, że Jolaśka to żmija jest jadowita, która chce swoim jadem wyssać z Ciebie resztki pieniędzy. Ale nie będziesz żyć Cycu aż w takiej nędzy. Na wezwaniu widniała data rozprawy, tak? A przecie to już jutro, więc jeżeliby chciała kogoś przekupić zrobiłaby to właśnie dzisiaj.
Walduś: Tatu, ty to masz łeb!
Scena 8
(Scena ma akcję w sądzie. Jest to parodia serialu „Sąd rodzinny”)
(Na salę rozpraw wchodzi sędzia. W tym czasie wszyscy wstają, a Walduś dłubie sobie w nosie. Ferdek przywołuje go do porządku i też wstaje)
(Na tabliczce sędziego jest napis Dariusz Zmielił)
Sędzia: Proszę usiąść. Przed sądem rozpatrzymy sprawę rozwodową Waldemara Kiepskiego i Jolanty Dupci (po chwili namysłu), przepraszam literówka się wkradła chodziło mi o sprawę Waldemara Kiepskiego i Jolanty Pupci. Jako pierwsza wypowie się Jolanta, Pani Jolanto proszę podejść do barierki i opowiedzieć sądowi o Pani małżeństwie.
(Jolaśka podchodzi do barierki)
Jolaśka: Jestem przy barierce i opowiadać mi się nie chce. Ta łysa kreatura zostawiła mnie bez pieniędzy, żyję teraz w nędzy! Ten debil mnie oszukał
(Waldek się zrywa)
Waldek: Nie gadaj tych głupich głupotów, bo mie rozerwie! Sama jesteś plastikiem i byłaś ze mną tylko dla pieniędzy. Ten rozpad to twoja wina!
Jolaśka: No więc, ja jako kochana żona gotowałam mężowi swemu, prałam, prasowałam.
Waldek: Co ty pieprzysz Jolaśka! Przecie ty pralki nie umujesz se włączyć, a co dopiero coś wyprać. Obiadów nie gotowałaś, tylko żeś obiady w restauracjach żarłaś jak królewna jaka albo cóś inne takie.
Jolaśka: Ja tam się kłócić z tym oszustem bynajmniej nie będę. Niech świadkowie się wypowiedzą.
Sędzia: A teraz poproszę do barierki Ferdynanda Kiepskiego.
(Ferdek podchodzi do barierki)
Sędzia: Proszę opowiedzieć o małżeństwie syna pańskiego i Jolaśki Dupci vel Pupci.
Jolaśka: Jak już to Pupci vel Dupci platfusie!
Sędzia: Dość tego. Grzywna w wysokości 500zł. I radzę Pani żeby się pani powstrzymała od obrazy pani.
Ferdek: Jak widać ta pani, która dzisiaj przestanie być żoną syna mojego jest tak żałosna, że szkoda słów. Żyła z Waldemarem tylko dla kasy, doiła go z dolarów jak krowę z mleka. A poza tym ukradła mi frytkownicę i mikrowalówke zresztą. Według mnie to ta cała Jolaśka za to w pierdlu powinna skończyć!
Jolaśka: Ja nic nie ukradłam bynajmniej! Mamusia, żona tatusia dała mikrofalówkę mi bo mnie kocha, a tatuś nie!
Ferdek: Srutututu. Dupa z drutu. Zresztą niech wypowie się na ten temat moja żona, Halincia.
Sędzia: Prosimy do barierki Panią Halinę Kiepską.
(Ferdek siada na miejsce)
Halinka: Dzień dobry wysoki sądzie. Jestem tu tylko po to, żeby powiedzieć prawdę, całą prawdę, a nie gówno prawdę jak to Pupcia uczyniła. To rozpieszczone babsko myśli, że wszystko się jej należy, ale to nie prawda. Stałego zatrudnienia nie miała, jak mój mąż wieloletni nierób zresztą. Dolary od niego ciągła, ale przykro mi Jolasiu bo Bank „Waldemar” się dla ciebie skończył!
Sędzia: Dziękuję pani bardzo. A teraz poprosimy sąsiada zaprzyjaźnionego…
Ferdek: Bez przesady…
Sędzia: Panie Paździoch, proszę podejść do barierki.
(Paździoch podchodzi do barierki)
Marian Paździoch: Nazywam się Marian Paździoch i pracuję w branży odzieżowej na wysoko postawionych stanowisku.
Waldek: Przecie Pan na bazarze gaćmi handlowujesz!
Marian Paździoch: W każdym razie, w małżeństwie Cyca i Pupci nie układało się najlepiej. Prawda jest taka, że to Jolaśka usługiwała Waldkowi, a on nie chciał dać jej pieniędzy na życie.
Ferdek: Gówno prawda. Mów Pan prawdę!
Marian Paździoch: Panie, nie broń Pan synka, wiemy jak było!
Ferdek: Dosyć tego! Proszę sądu, mam tu nagranie, które pokazuje łapówkę przyjętą przez tego łysego impotenta od tej zołzy, wybranki syna mojego!
Sędzia: Zaniosę to nagranie Pani Zdzisławie Konklawie aby to zapuściła.
(Na ekranie pojawia się nagranie rozmowy Paździocha i Jolaśki. Co chwilę pokazywane są reakcje Paździocha i Jolaśki na nagranie)
Marian: O Jolasia, czego?
Jolaśka: Nie wiem, czy słyszał Pan nowinę, czy też nie, ale związek mój z Waldemarem co robił pod siebie dolarem końca dobiegł swego i związku naszego bynajmniej nie ma.
Marian: A co mnie to gówno obchodzi?
Jolaśka: No bo Panie Paździoch, podczas rozprawy sędzia wypytywać będzie o pożycie małżeńskie wszędzie. Pana pewnie też wezmą na świadka.
Jolaśka: A gdybyż tak za kilkaset dolarów byłby Pan po mojej stronie, a nie po stronie Waldemara bynajmniej , to dostałby Pan dolary na berety, gacie i browary.
Marian: Ale to jest kryminał! Za to się idzie do pierdla!
Jolaśka: Panie Paździochu, będąc o poranku na bazarku widziałam jak żeś Pan sprzedawał gacie mafii, a to chyba kryminał większy za to grozi niż za minięcie się z prawdą.
Marian: Ja z czarnym rynkiem tekstylnym nie mam nic wspólnego! Oni sami do mnie przychodzą, a jak wiadomo jestem człowiekiem serdecznym, który bliźniemu gaci nie odmówi.
Jolaśka: Pierdu pierdu będzie wiosna. Oferuję 500 dolarów.
Marian: Za pięćset dolarów to ci mogę co najwyżej biustonosz grecki sprzedać, albo włoskie stringi, a nie kłamać przed sądem.
(Helena wewnątrz)
Helena: Marian, ty wielbłądzie, z kim ty tak tam pieprzysz od rzeczy?!
Marian: Czego się drzesz jak zwierze jakieś. Już idę żmijo jadowita! Jolasiu, daj 700 dolarów, a tak Waldka załatwię, że skończy z gołą dupą na mrowisku, albo z Bzdurą na wysypisku.
Jolaśka: Zdzierca!
(Jolaśka wyjmuje pieniądze)
Jolaśka: Drugą połowę dostaniesz Pan po rozprawie!
(Po nagraniu)
Sędzia: W tym wypadku Pan Panie Paździoch zostanie wyprowadzony z sądu prosto do aresztu.
(Ochroniarze wyprowadzają Paździocha)
Paździoch: Precz z komuną!
Sędzia: Zaraz ogłosimy wyrok, ale najpierw muszę iść do kibla.
(Sędzia wychodzi chwila ciszy, słychać strzał, sędzia wraca)
Sędzia: Od razu lepiej. Wyrok w imieniu V Rzeczpospolitej. Sąd Rejonowy we Wrocławiu przy ulicy Dziewicy 15 ogłasza, iż małżeństwo Waldemara Kiepskiego i Jolanty Pupci zostało rozwiązane z wyłącznej winy pani Jolanty. Dziękuję, do widzenia, idę do burdelu.
Scena 9
(Ferdek wychodzi z kibla, a z mieszkania wychodzi Paździochowa)
Helena: No i jak tam Panie Ferdku nasz plan się powiódł?
Ferdek: No jak nie jak tak.
Helena: Mówiłam Panu, że to dobry plan. Widać było, że Jolaśka się tu kręci i czeka na odpowiedni moment w którym wręczyłaby łapówkę, a przecież wiadomo, że Marian – świnia pazerna na pewno by ją przyjął. Dzięki temu zamieszaniu z sądem Marian z pierdla długo nie wyjdzie, a ja będę miała kilka lat spokoju od tej łysej pierdoły.
Ferdek: A syn mój wrócił wreszcie na łono rodziny. Bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halinka – Marzena Kipiel – Sztuka
Paździoch – Ryszard Kotys
Waldek – Bartosz Żukowski
Jolaśka – Anna Ilczuk
Paździochowa – Renata Pałys
Listonosz – Bohdan Smoleń
Jak myślicie nadałby się do serialu?
Proszę o opinie.
Ostatnio zmieniony 2012-12-26, 15:00 przez Brady, łącznie zmieniany 2 razy.
Scenariusz całkiem ciekawy, ale nie podobały mi się się krótkie sceny szczególnie na początku. Poza tym gdzieniegdzie Jolasi słownictwo nie było podobne do jej prawdziwego. Paździoch jak zwykle menda... to mi się podoba. Zakończenie było bardzo fajne. Nie było niestety Boczka za co ocena będzie gorsza 6/10 Miało być 7
Ostatnio zmieniony 2012-10-11, 15:53 przez Adam908, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ale deska się rozdupcyła
- No rozdupcyła się, ale przecie nie dlatego, że Niemiecka
- A niby dlaczego ?
- A dlatego, że pan źle na nią dupą siadasz o
Przede wszystkim w tym odcinku pozbylibyśmy się raz na zawsze Jolaśki to na wielki plus, rymy też niezłe, sceny w sądzie nie chciało mnie się oglądac, bo wydaje mnie się nudna, szkoda że nie ma Boczka. 8/10.
Uśmiałem się nieźle czytając ten scenariusz
Bardzo realistycznie napisany, już samo czytanie poszczególnych kwestii, ( no może z wyjątkiem jolasi ) przypomniało mi starych kiepskich
Najlepszy był Ferdek i Paździoch. Szkoda że nie było Boczka Mógł być też wątek np że Jolasia Boczka przekupiła kilogramem serdelowej albo krakowskiej kiełbasy żeby w sądzie zeznawał przeciw Waldkowi i wtedy nagrani zostali by razem z Pażdziohem i obaj do pierdla by poszli. Helenka by była uradowana że Marian jest w pierdlu a Ferdek że Boczek nie będzie się tu więcej wypróżniał ( oczywiście od następnego odcinka wszystko by wróciło po staremu) Najważniejsze że Jolasia byłą by OUT Scena z programem telewizyjnym świetna, edzio listonosz też
Scena w sądzie średnia, trochę długa ale ogólne moje wrażenie jest bardzo pozytywne.
Daję 9/10 Dobra robota, gdyby jeszcze scenarzyści i reżyser to wykorzystali to byłoby miodzio
- Za te kamizeleczke to ile Pan gęgasz?
- 35
- Co??? Panie, przecież ona cała centralnie jest normalnie wyżarta przez mole!
- Pan jesteś wyżarty!!! 30 powiedziałem a jak nie to pocałuj mnie Pan w dupę!
Dobry scenariusz. Język bohaterów dobry - podobny jak w serialu. Dobry był program w TV, rozmowa Ferdka i Paździocha na korytarzu, rymy Edzia i akcja w sądzie. Było parę słabszych tekstów typu: " Dziękuję, do widzenia, idę do burdelu ". Takich tekstów po prostu nie chce. Ale ogólnie bardzo dobrze, estetycznie napisane. 8/10. Czekam na więcej.
Narzekacie na brak Boczka, ale dla mnie nie ma w tym nic nadzwyczajnego - zauważcie, że w niektórych starych odcinkach też nie było Boczka (chociażby "Zrób sobie babkę"), a te odcinki wychodziły świetnie.
Brady, bardzo Ci dziękuję za stworzenie tego wspaniałego scenariusza, o wiele lepszego od kaszanki Sobiszewskiego. Ja nawet marzę o nakręceniu tego odcinka i wyemitowaniu go w TV. Wszystko wyszło bardzo śmiesznie (poza wypowiedziami Jolaśki), wypowiedzi wszystkich były takie, jakie powinny być! Na minus zaliczam jedynie ten fragment, napisany chyba na odpierdziel:
Brady pisze:Dziękuję, do widzenia, idę do burdelu.
Powiedz mi, po co bawić się w prapremiery, na dodatek tajemniczo przekazywanych na PW? To tylko scenariusz, publikuj tu i nie baw się w iplę.
A sam scenariusz świetny, czapki z głów. Przede wszystkim na plus swietnie odwzorowany jezyk bohaterów, przejrzystość tekstu i świetne teksty:
- Ale ona jest jak grzybica. Nie da się jej pozbyć.
- W scenie z nożami w parodii noże nie zatrzymują się, a prowadząca upada na podłogę
- Panie Paździochu, będąc o poranku na bazarku widziałam jak żeś Pan sprzedawał gacie mafii
I wiele, wiele innych. Te powyższe miażdżą jaja Tak ja mówię, nie baw się w prapremiery, tylko publikuj swoje prace na bieżąco w tym temacie, jesli są tak samo świetne jak ta 10/10.
Ha, w piątek (czyli dzień przed przeczytaniem scenariusza) sama wymyśliłam kilka scenek do podobnego odcinka - Waldek kłóci się o coś z Jolaśką, zagraża rozwodem, idzie do Ferdka poinformować go o tym, a później to już z górki Pomysł na odcinek, tak jak scenariusz ogółem jest moim zdaniem dobry. Podoba mi się. Ale zmieniłabym reakcję Ferdka na wieść o rozwodzie Waldka z Jolaśką - w moim zamyśle powinien on cieszyć się, wręcz skakać z radości, tak jakby tylko czekał na tę wiadomość. I oczywiście przydałby się tekst "no to trzeba to oblać Cycu, he he. Skiknij po browarki do Stasia" (przynajmniej ja sobie tak to wyobrażałam przed przeczytaniem Twojego scenariusza). Jolaśka trochę wkurzająca, jak zawsze zresztą, jednak w takim odcinku nie wyszłoby to na złe - pod koniec jej "kariery" dobrze ją pokazać jako totalną idiotkę (chociaż ona zawsze taka jest) i dwulicową dziewuchę. Dobrze, że po tyłku jej się dostało, a jej fałszywość wyszła na jaw i została udokumentowana To mi pasuje. Reżyser i scenarzyści powinni zaczerpnąć co nieco z Twojego dzieła i, jeśli ma powstać kolejna seria, mogliby nakręcić taki (lub podobny) odcinek, najlepiej na początku sezonu. Wreszcie byśmy się jej pozbyli, raz na zawsze mam nadzieję.
Plusy:
- ciekawa akcja, dużo się działo,
- jak już wcześniej wspomniano, język bohaterów bardzo zbliżony do tego z serialu,
- brak nudy,
- śmieszne teksty,
- poprawnie (nie ma błędów ortograficznych, stylistycznych, interpunkcyjnych), przejrzyście napisany tekst,
- Jolaśka przekupująca Paździocha i nakłaniająca go do składania fałszywych zeznać w sądzie (przeciwko Waldkowi) oraz przewidzenie przez Ferdka takiej sytuacji,
- nagranie Jolaśki i Paździocha przez Ferdka (nie zgadza mi się tu tylko jedno - na początku jest mowa o dyktafonie, czyli powinien nagrać się sam dźwięk, natomiast w sądzie zgromadzeni oglądają całe zajście, czyli wychodzi na to, że zostało nagrane na kamerę),
- Halinka wreszcie nie broniąca Jolaśki (tzn. broni ją w prawdziwych odcinkach ŚwK, co okropnie działa mi na nerwy),
- spotkanie Ferdka z Paździochem pod kiblem i tekst "panu się zawsze chce wtedy kiedy mnie",
- scena w sądzie, choć mogłaby być trochę lepsza, no ale generalnie nie jest źle,
- udupienie Jolaśki (można by do tego dodać jeszcze, że wszystko po rozwodzie należy do Waldka, a Jolaśka zostaje goła i "wesoła"),
- rozwód Cyca i Jolaśki! To w zasadzie powinno być wymienione jako pierwsze.
Minusy:
- Waldek ubrany na różowo w pierwszej scenie! Po mojemu mogłoby być tak, że Waldek ma na sobie jakieś pedalskie ciuszki, ale bez przesady z tym różowym, po czym z tego powodu wywiązuje się kłótnia między Cycem a Jolaśką (Waldek np. ma dość ubierania się tak, jak chce żona i planuje wrócić do starego stylu - tanie dresiki, adidaski, natomiast Jolaśkę strasznie zaczyna to denerwować, bo od razu uważa, że Waldek jej nie kocha i coraz mniej robi dla niej - już nawet nie chce zakładać tego, co ona mu wybiera).
- momentami teksty Jolaśki mnie denerwowały, jednak są one charakterystyczne dla jej prawdziwej postaci (w sensie tej w prawdziwych Kiepskich), więc właściwie nie powinnam się czepiać.
Moja ocena końcowa to porządne 8,5/10. Mogłoby być trochę więcej scen, a na końcu mogłoby zostać pokazane życie po powrocie do normalności (czyli powrocie Waldka na łono rodziny, bez tej idiotki) i jakiś pomysł Ferdka (wystarczyło by np. samo "mam pomysła Cycu" i na tym koniec odcinka). Ale to też już taka moja luźna uwaga (po prostu piszę, jak ja sobie wyobrażam dalszą część).
Oby tak dalej
Ostatnio zmieniony 2012-10-14, 17:30 przez Sara 666, łącznie zmieniany 1 raz.
Odcinek 406 przeczytało i oceniło na razie 11 osób. Jego średnia to 8,2. Kierując się radą Dawida, publikuję scenariusz odcinka 407. Proszę o oceny i komentarze.
Świat według Kiepskich odc. 407 „Żarłok”
Scena 1
(Ktoś puka do drzwi. Jest noc)
Ferdek: Co jest kurde, noc jest kurde!
(Ferdek otwiera drzwi)
Boczek: Dobry wieczór Panie Ferdku.
Ferdek: Panie, co pan za pierdoły pociskasz, jaki wieczór, trzecia w nocy jest!
Boczek: Przyszłem se do Pana, bo żem se zgłodniał.
Ferdek: Panie! Mam w głębokim poważaniu to, że Panu się chcę żryć po nocy, świniaku nienażyrty
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan. Ja żem przyszedł z prośbą o pożyczenie kawałeczka kiełbaski, bo chciałem se ją ugotować i chociaż ze samym chlebkiem zjeść, bom głodny.
Ferdek: Panie, to są drogie, luksusowe towary, panie. Export, import, takich rzeczy nie daje się byle komu.
Boczek: Ale Panie Ferdku, przecież nie urodziłem się wczoraj. Jutro przyniese Panu zgrzewkę piwa z podziękczynieniem zresztą i kapuśniaku nawet na świńskim ryju może se zrobie, tylko że dzisiaj już nic do żarcia nie mam w dupę węża, a jeść mi się chce.
Ferdek: Zasadniczo, to mogę Panu dać kawałek, oczywiście mały, tej kiełbasy, ale jak mnie Pan oszukasz to będziesz Pan miał zakaz korzystania z kibla dożywotnio na dole! Stoi?
Boczek: Jasne, że tak Panie Ferdku. To ja se wezme tej kiełbasy.
(Boczek idzie do kuchni, Ferdek wchodzi za nim. Boczek urywa kawałek kiełbasy, zostawia Ferdkowi na spodeczku i wychodzi zabierając ze sobą kawał kiełbasy).
Ferdek: Panie Boczek, wracaj Pan tu! Kawałek żeś Pan miał wziąć, a nie całą kiełbache zachachmęcić!
Boczek: Jutro się Panu odwdzięczę, idę teraz se ugotować te pyszności.
(Ferdek zamyka drzwi)
Ferdek: Grubas jeden. Bedzie się nocą kiełbachą obżerał
(Ferdek wraca do sypialni).
Scena 2
(Ferdek śpi przed telewizorem, Halinka wraca z siatami do domu z roboty i widzi Ferdka śpiącego w fotelu)
Halinka: Boże, ty widzisz i nie grzmisz!
(Słychać grzmot. Halinka idzie do kuchni i zauważa, że z wielkiej kiełbasy został mały kawałek).
Halinka: Tak być nie będzie. Ferdek, jełopie, chodź tutaj!
(Ferdek idzie i jęczy)
Ferdek: Halinka, czemuś mnie obudziła. Czy ja nie mogie się chwilke zdrzemnąć?
Halinka: Dlaczego z dwóch kilogramów Podrąbanej Śląskiej został taki kawałek, możesz mi to łaskawie wyjaśnić.
Ferdek: Ale zasadniczo, o co się Tobie rozchodzi?
Halinka: O to, że dzisiaj mam urodziny i specjalnie ją wczoraj na nie kupiłam, bo chciałam leczo zrobić.
Ferdek: A ja myślałem, że w twoim wieku urodzin się już nie obchodzi, bo to wstyd.
Halinka: No nie. Tego już za wiele. Won mi stąd, ale już!
Ferdek: Halinka, widzę że tu w tym polskim domu męża żona nie szanuje, i ja jak tu stoję w tych laczkach oświadczam Tobie, że opuszczam to pomieszczenie i wychodzę. Nie wiem czy wrócę, ale jest to bardzo wątpliwe, żegnam Panią.
Halinka: Miłej podróży! Żarłok zasrany.
Scena 3
(Ferdek stoi pod kiblem i pali papierosa. Przed drzwi korytarza wchodzi Boczek)
Boczek: O, dzień dobry Panie Ferdku. Jak tam zdrówko?
Ferdek: Panie, idź Pan stąd.
Boczek: Panie, coś Pan taki zły. Na dworze słońce świeci, zieleń piękna kwitnie, ptactwo leśne śpiewa, a Pan żeś smutny i nadąsany jest.
Ferdek: Przez Pana obżarstwo kryzys małżeński mam. A w ogóle masz Pan dla mnie te browary?
Boczek: Jakie browary?
Ferdek: Panie, nie wnerwiaj mnie Pan. Pytam o te browary, które żeś mi Pan po nocy obiecał za kiełbasę.
Boczek: Panie, odczep się Pan. Ja nic takiego nie pamiętam, ja żem w kościele był w nocy, religijnie.
Ferdek: Gówno prawda, przyszedłeś Pan w nocy kiełbache od ludzi uczciwych, ciężko pracujących podjadać.
Boczek: Akurat Pan to zapracowany nie jesteś, bo Pan nawet do pośredniaka starać się nie chodzisz. Tylko pierdzisz Pan przed telewizorem i wszystko krytykujesz i obrażasz!
Ferdek: Wypierdzielać mi stąd, wieprzu opojny!
(Boczek wychodzi)
Ferdek: Oszust pieprzony.
(Ferdek wchodzi do kibla)
Scena 4
(Scena dzieje się w salonie Kiepskich. Na stole znajdują się sałatki, kanapki, pasztety i chleb. Halinka siedzi w sukience w fotelu, a Ferdek wchodzi do pokoju)
Halinka: Patrzcie Państwo, obżartuch wrócił, chociaż pewnie nietrzeźwy, jak zwykle zresztą Ferdek: Halinka, nie uruchamiaj się. Ja żem przyszedł prawdę Ci wyznać, bo ta złość twoja to wywołana została przez Boczka Arnolda urodzonego pod Elblągiem na wsi, który mieszka piętro wyżej. Bo ja żem mu z dobroci serca te kiełbasę pożyczył, a ty mnie o obżarstwo osądzasz.
Halinka: A od kiedy tyś się taki dobroduszny zrobił? Ferdek: Ja żem taki był od zawsze, tylko żem dobrze to ukrywał. Halinka: Niech Ci będzie. Przebieraj się, bo zaraz goście przyjdą. Ferdek: To znaczy kto?
Halinka: Paździoch, Paździochowa, Boczek
Ferdek: O nie! Ta galareta nie ma tu wstępu!
Halinka: A to niby dlaczego?
Ferdek: Bo to pijak jest i złodziej!
Halinka: Abstynent się znalazł. Boczek tu przyjdzie, razem z Paździochami czy Ci się to podoba czy nie. A ty masz być miły dla moich gości, albo spotkamy się u adwokata!
Ferdek: Idę się przebrać.
Scena 5
(Paździochowa siedzą na kanapie, Boczek w fotelu, Halinka w fotelu, a Ferdek na krzesełku).
Helena: Muszę przyznać Pani Halinko, że ten pasztet wyborny jest.
Halinka: Dziękuję Pani bardzo.
Boczek: Mogie skosztować?
Halinka: Proszę Panie Boczek, częstuj się Pan
(Halinka podaje Boczkowi tacę z kawałkami pasztetu. Boczek nabija na widelec wszystkie kawałki i wpycha do ust)
Paździoch: Panie Boczek, kultury trochę. Nie jesteś Pan u siebie w chlewie
Ferdek: Całkowicie się z Panem zgadzam, Panie Paździoch.
Boczek: Panowie, o co Wam chodzi, w mordę jeża! Głodny żem jest, to se biere, mogie Pani Halinko?
Halinka: Taa, proszę się częstować.
Boczek: Ooo! Śledzie są we śmietanie, moje ulubienie!
(Boczek mierze talerz i zaczyna z niego wszystko wyjadać. Wszyscy patrzą na niego z obrzydzeniem. Ferdek nagle wstaje i uderza ręką w stół)
Ferdek: Panie Boczek, dosyć tego! Proszę natychmiast opuścić to pomieszczenie!
Boczek: Człowiekowi jedzenia żałują, też coś.
(Boczek wychodzi)
Ferdek: No, to napijmy się.
Scena 6
(Waldek idzie z siatami. W jednej ma browary, w drugiej kilo kartofli. Z kibla wychodzi Boczek).
Boczek: Ooo, Walduś! Co tam u Ciebie? Tatuś zdrowy?
Waldemar: No zdrowy, ale Panie, tatu mi mówił, żeś Pan pożar prawie całe jedzenie na przyjęciu, nomalnie, więc nie bede z panem rozmawiał, do widzenia.
(Boczek chwyta się za brzuch i głośno jęczy)
Waldek: Panie Boczku, co Panu se jest?
Boczek: Walduś, daj mnie kartofelka, bo żem głodny jest, a nie mam nic do jedzenia.
Walduś: No dobre, masz Pan, weź se Pan jakiego chcesz, nomalnie.
(Boczek wyrywa Waldkowi siatę z kartoflami i ucieka).
Waldek: Panie Boczek, wracaj Pan tu! Kurna, jak się ojciec dowie to Panu nogi z tej spasłej dupy urwie!
(Waldek idzie do domu)
Scena 7
Waldek: No i on wtedy, wziął mi wyrwał karftofelów siate i zaczął spier… to znaczy uciekać zaczął, nomalnie.
Ferdek: A to złodziej przebrzydły jeden. Tak być nie będzie.
(Ferdek wstaje z fotela)
Walduś: Tatu, dokąd ty idziesz?
Ferdek: Nakopać grubasowi do dupy.
(W tle słychać krzyk Boczka)
Boczek: Ludzie! Umieram!
(Waldek i Ferdek wybiegają na korytarz, zobaczyć co się dzieje. Gdy są już na korytarzu widzą Boczka, który trzyma się za brzuch i jęczy z bólu.)
Walduś: No nie, ja się drugi raz na tego oszusta oszustwa oszukańcze nie dam się nabrać.
(Boczek traci przytomność)
Waldek: Tatu, czy on się nie zamarł, albo jakieś takie coś?
Ferdek: Czekaj, sprawdzimy oszusta.
(Ferdek idzie w stronę drzwi do mieszkania)
Waldek: Tatuś, gdzie ty se idziesz?
Ferdek: Do lodówki po kiełbasę. Trzeba spróbować ocucić grubasa. Czekaj tu na mnie.
Waldek: No dobre.
(Waldek stoi nad Boczkiem i mówi do niego)
Waldek: No i Panie Boczek, po co żeś Pan tyle żarł? Masz Pan za swoje tera.
(Ferdek wraca z kiełbasą)
Ferdek: Poczekaj, synek odsuń się.
(Ferdek nachyla się nad Boczkiem i wymachuje kiełbasą mówiąc)
Ferdek: Panie Boczek, mam dla Pana Podwawelską Duszoną. Świeżutka, pachnąca, mięsista i tłuściutka jak Pan lubisz.
(Boczek się nie rusza, Ferdek zaczyna go policzkować kiełbasą)
Ferdek: Panie, kurde, obudź że się Pan!
(Boczek się nie rusza)
Ferdek: Walduś, lecz po komórkie.
Waldek: A po co tatu?
Ferdek: Jak to po co, na pogotowie trzeba będzie dzwonić.
(Waldek biegnie po telefon)
Ferdek: Oszukałeś Pan człowieka, teraz prosektorium Pana czeka.
(Waldek wraca z komórką)
Ferdek: No Walduś dzwoń.
Waldek: Tatu, ale jaki tam jest ten numer?
Ferdek: Nie wiesz jaki tam jest numer? Walduś, przecie tam się dzwoni na… ten… no… jak to tam szło…
Waldek: Może 0700?
Ferdek: Nie, to na staż pożarną przecie.
Waldek: To ja nie wiem, chociaż se myśle, to se przypomnieć kurna nie mogę.
Ferdek: Dobra, słuchaj synek. Przytachamy grubasa do naszego mieszkania, a potem pójdę po Doktora Zdzisława Donicę, dobre?
Waldek: No dobre, dobre.
(Waldek podnosi Boczka za nogi, a Ferdek za ręce).
Ferdek: Dawaj Walduś, musimy dotachać go aż do salonu.
Walduś: Kurna, nawet moje hantelki takie ciężkie nie są.
Scena 8
(Boczek leży na kanapie, nieprzytomny. Waldek stoi przy nim i patrzy na zegarek).
Waldek: Kurna, gdzie ten doktór jest?
Ferdek: Proszę tędy, Panie doktorze. Stan pacjenta jest ciężki trochi.
(Lekarz podchodzi do Waldka i zaczyna go badać).
Waldek: Panie, ja jestem zdrowy, tu jest chory.
Doktor: Aha, przepraszam za omyłkę. Pan też na zdrowego nie wyglądasz.
Waldek: Panie, nie wnerwiaj mnie Pan!
Ferdek: Spokojnie Waldusiu, idź sobie hantelki podźwignąć.
Walduś: No dobre (Śmieje się)
(Lekarz zaczyna badanie Boczka).
Doktor: Aha, yhy. Łohoho.
Ferdek: Panie, mów Pan po ludzku. On w ogóle żyje.
Doktor: Może być Pan spokojny, żyje.
Ferdek: To mnie Pan kurde pocieszył.
Doktor: Masz Pan coś do jedzenia?
Ferdek: Kiełbasy trochę mam.
Doktor: Dawaj Pan.
Ferdek: Ale po co?
Doktor: Pacjent jest wy-gło-dzo-ny.
Ferdek: Panie, to jest niemożliwe. Wczoraj u mojej żony na kolacji zżarł cały pasztet, śledzie i bochen chleba, a dzisiaj zapierdzielił synowi mojemu karftoflów kilo i pewnie też zżarł.
Doktor: To doprawdy dziwne, ciekawe i inspirujące, ale nie wiem czy Pan wiesz, są na tym świecie rzeczy, które się nawet fizjologom nie śniły.
Ferdek: Dobre, idę po tą kiełbasę, coś jeszcze mam przynieść?
Doktor: Proszę przynieść łyżkę.
(Ferdek idzie po łyżkę, doktor dalej osłuchuje Boczka i patrzy na jego brzuch)
Doktor: Ciężki przypadek.
Ferdek: Mam, proszę bardzo.
Doktor: Złap Pan go za kinola.
Ferdek: Panie ja jestem Polak i katolik!
Doktor: Złap żeś go Pan za nos, do cholery!
Ferdek: Dobre.
(Ferdek łapie Boczka za nos, Boczek otwiera gębę, doktor wsadza mu tam kiełbasę i ugniata łyżką).
Doktor: Już możesz Pan puścić.
(Doktor podnosi głowę Boczka i zaczyna nią trząść. Boczek połyka kiełbasę i odzyskuje przytomność)
Boczek: Gdzie ja jestem?
Ferdek: Straciłeś Pan przytomność, z niedożywienia.
Doktor: Ja już muszę iść, do widzenia.
Boczek: Głodny jestem.
Ferdek: Panie, wyjaśnij mi Pan coś! Jak to jest możliwe, że Pan ludziom zapasy podkradasz i wyżerasz wszystko na przyjęciu i nadal żeś Pan jest głodny.
Boczek: Panie, ale to co ja żem pożyczył…
Ferdek: Ukradł pernamiętnie.
Boczek: Nazywaj se Pan to jak chcesz. Ja żem to dla mamusi mej kradł, bo niestety przyjechała do mnie na tydzień.
Ferdek: Panie, nie wmówisz mi Pan że Pana matka potrafi nocą zeżreć kiełbasy kilo i na dodatek kartofli wiadro prawie na śniadanie!
Boczek: Pan żeś nie widział mojej mamusi. Ona jest trzy razy szersza ode mnie.
(Trzęsie się ziemia…)
Matka Boczka zniekształconym głosem: Arnold, gdzie jesteś?! Jestem głodna!!
(Boczek robi przestraszoną minę).
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halinka – Marzena Kipiel – Sztuka
Paździoch – Ryszard Kotys
Boczek – Dariusz Gnatowski
Waldek – Bartosz Żukowski
Helena – Renata Pałys
Doktor - Michał Gruziński
Odcinek trochę krótszy od poprzedniego, ale moje odcinki będą miały nieregularny czas (tak jak odcinki Okiła). Ci, którzy nie przeczytali jeszcze poprzedniego odcinka, mogą go oceniać nadal. Proszę o opinie dotyczące tego epizodu. Jeżeli macie jakieś pomysły na fabułę to piszcie na PW!
Ostatnio zmieniony 2012-10-14, 18:12 przez Brady, łącznie zmieniany 1 raz.
Odcinek zarąbisty! Lepszy od poprzedniego! Najbardziej rozbawiły mnie momenty: początkowa scena (przedpokój, kuchnia), na urodzinach, na korytarzu z siatką ziemniaków - mistrzostwo, kolejna scena na korytarzu z ubolewającym i tracącym przytomność Boczkiem Na lekki minus końcówka z krzykiem Matki Boczka. Ale i tak stawiam 10/10
Odcinek nawet fajny, aczkolwiek trochę mniej od poprzedniego
Trochę wydaje mi się za krótki, trzeba by go rozbudować,
Poza tym to jest to jak gdyby coś trochę podobne do odcinka "Grubas" i jednocześnie " Gość w dom, nie ma kołaczy"
Same scenki jednak nie są złe, w niektórych momentach lekko przynudzały ale niedużo, a już na pewno jest to lepszy scenariusz niż te co nasi kochani scenarzyści prezentują w aktualnych odcinkach ( w większości )
Cieszę się że ktoś zajmuje się taką twórczością Za odcinek daję 8/10
Czekam na kolejne i Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 2012-10-14, 18:47 przez wiesław92, łącznie zmieniany 1 raz.
- Za te kamizeleczke to ile Pan gęgasz?
- 35
- Co??? Panie, przecież ona cała centralnie jest normalnie wyżarta przez mole!
- Pan jesteś wyżarty!!! 30 powiedziałem a jak nie to pocałuj mnie Pan w dupę!
Chociaż głównym bohaterem był Boczek, to odcinek mi nie podszedł. Gdzieniegdzie były błędy w pisowni i nie tylko, bo były też techniczne co utrudniało czytanie. Tekst bohaterów gdzieniegdzie tak jak w tamtym odcinku nie dopasowany, szczególnie u Boczka. Gdy pojawił się Walduś wiedziałem, że będzie potem scena razem z Ferdkiem, a ja za tym nie przepadam, bo wolę odcinki gdy nie było Waldusia i jestem po prostu do tego przyzwyczajony, ale jak tobie się to podoba to niech będzie, za to ci oceny nie obniżę . Reasumując odcinek: Taki sobie i krótki, ale mi jakoś nie podszedł i nie podobał mi się za bardzo. Niestety ocena będzie słabsza od poprzedniej. Zapomniałem o jednym, wolę Boczka bardziej głupiego, a nie takiego mądrego jak w starych odcinkach, chodzi mi głównie o słownictwo 5/10
- Ale deska się rozdupcyła
- No rozdupcyła się, ale przecie nie dlatego, że Niemiecka
- A niby dlaczego ?
- A dlatego, że pan źle na nią dupą siadasz o
Przestańcie mówić, że coś było podobnego do jakiegoś odcinka "Świat według Kiepskich", bo było już tyle odcinków, że ciężko wymyślić coś co w ani trochę nie będzie podobnego.
Co do scenariusza znowu bardzo dobrze. Mógł być trochę dłuższy i sceny mogły być trochę bardziej rozbudowane, przez co scenariusz byłby ciekawszy. Ale może następnym razem. Na plus na pewno, to, że głównym bohaterem był Boczek, bardzo lubię czytać jego kwestię - bo zawsze znajduje się w nich humor (Jeśli oczywiście jest podobny do tego w serialu). Oprócz tego na plus prosta fabuła bez jakichś dziwnych scen, akcja na urodzinach, początkowa rozmowa Boczka z Ferdkiem i zakończenie. Mogło być lepiej, ale i tak jest dobrze. Rób na przyszłość bardziej rozbudowane sceny - oczywiście nie przesadzając. 8/10
Ostatnio zmieniony 2012-10-14, 21:38 przez MarcinKiepski, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak dla mnie odcinek był bardzo dobry, było dużo śmiesznych momentów, jak kradzież kiełbasy i kartofli, a także wyżeranie potraw z urodzin Halinki - przypomniało mi to odcinek "Bogacz", gdy Paździochowie zabierali żarcie Kiepskich do pojemników. Język bohaterów też prawie że idealnie odwzorowany - jedynym błędem w tekście było wołanie Ferdka "polecę po doktora Zdzisława Donicę" - takie teksty raczej nie są w stylu Ferdka, w rzeczywistości powiedziałby "a ja pójdę po lekarza", czy coś w tym stylu. Do minusów zaliczam zakończenie - nie przypadło mi zbyt do gustu.