WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
W porządku ten scenariusz, ale momentami był słaby. Fatalne było nawiązanie do polityki, szczególnie w V scenie. I te przekręcenia TVN-u też słabe... Jednak tych śmiesznych akcentów trochę było, m.in. sceny z Paździochami, zakończenie i rewelacyjna scena IV. Padłem czytając fragment:
Ferdek: No i bardzo dobrze Panie, bo sprzedajecie gówno w tej waszej rzeźni proszę Pana. Moja żona kupiła ostatnio u was kiełbasę i tak od niej proszę Pana śmierdziało, że rzuciła psom, a te psy proszę Pana ją zjadły i pozdychały proszę Pana.
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan. Nie nasza wina, że Masłowska takie gówno do sklepu nam sprowadza. Prawdę mówiąc Panie, to ja sam bym nic tam nie kupił, bo to gówno a nie mięso jest.
Ferdek: No to widzisz Pan, taka kontrola to przydatna rzecz jest.
Boczek: Ale Panie, jak przyjdzie kontrola to nas za dupe weźmie, a nie Masłowską, bo ona ma Panie znajomości.
Ferdek: Jakie znajomości?
Boczek: Nielegalne w mordę jeża. Raz jak taki jeden Wiesiek na nią doniósł, że sprzedaje stare mięso, to na następny dzień znaleźli go Panie uduszonego Podwawelską.
Ferdek: Co Pan powiesz?
Boczek: Do teraz jak se to Panie przypomnę, to mną trzęsie, o tak. (Boczek zaczyna się trząść)
Scena I w miarę dobra, ciekawe było to nawiązanie do chłopów. Do tego plus za coś, na co ja osobiście nie wpadłem, a mianowicie wyjaśnienie dlaczego w referendum miało pojawić się pytanie o alkohol. Wystawiam - podobnie jak Miguel - 6/10.
... Bo byłem bezdomny, a ugościłeś mnie,
byłem głodny, a nakarmiłeś mnie,
było mi zimno, a odziałeś mnie...
Podobny do poprzednich ten scenariusz. Początek był nudnawy, lecz później zrobiło się ciekawie. Na plus przede wszystkim dość ciekawe fabuła oraz zakończenie. Pierwsza scena oraz ta cała akcja z meczem nie za bardzo mnie rozśmieszyły. Akcja z Paździochem i narada w kuchni już tak. Za dobrze ukazaną prostotę i zakończenie z jajem wystawiam ocenę o stopień wyższą.
Plusy:
+ tłumaczenie Waldkowi jaki alkohol jest najlepszy na daną porę roku
+ nazwiska: Barbara Makwonchała, Monika Ojajnik, Anna Ralafafa i Jan Lewacki
+ Dialog:
Waldek: To gdzie ty tatu idziesz?
Ferdek: Na kiepa.
+ Ferdek palący "Kiepy" pod kiblem, kłótnia z Paździochem, dialog:
Ferdek: Panie, a mam Panu przypomnieć jak Pan żeś zanieczyszczał plac zabaw dziecinnych pod wpływem alkoholu?
Paździoch: Panie Boczek, będziesz Pan świadkiem, że zostałem zniesławiony.
Boczek: Że co?
Paździoch: Gówno. Idę stąd, bo zaraz dusznicy dostanę.
+ oglądanie meczu
+ wynoszenie Paździocha na noszach
+ rozmowa Ferdka z Heleną, "Gdyby to ode mnie zależało, to leżałby tam do teraz"
+ rozmowa Ferdka z Boczkiem, "No i bardzo dobrze Panie, bo sprzedajecie gówno w tej waszej rzeźni proszę Pana. Moja żona kupiła ostatnio u was kiełbasę i tak od niej proszę Pana śmierdziało, że rzuciła psom, a te psy proszę Pana ją zjadły i pozdychały proszę Pana."
+ Dialog:
Boczek: Panie Ferdku, ta Ralafafa to wygląda jak babochłop jakiś, w dupę węża.
Ferdek: No widzisz Pan, podobna do Pana.
+ kłótnia w programie "Kropka nad J"
+ wizyta Kozłowskiego, dialog:
Ferdek: Panie Prezesie, musisz Pan tłumaczyć dokładniej, bo Pan Boczek jest, no wiesz Pan, ociężały intelektualnie.
Boczek: Bo ja żem mądry Panie jest!
Ferdek: Sam Pan widzisz.
+ losowanie pytania do referendum
+ referendum w sprawie referendum i końcowy tekst Ferdka
Rozpocząłem właśnie pracę nad odcinkiem specjalnym, który ukazany będzie albo w formie scenariusza do trzech odcinków, albo w formie scenariusza do filmu.
[center]Świat według Kiepskich
„Utracony raj część 1”
Scena 1
(Jest noc. Słychać mocne pukanie do drzwi)
Ferdek: Idę kurde, co jest kurde, noc jest kurde.
(Ferdek otwiera drzwi, za którymi stoi Paździoch w szlafroku i wełnianym berecie na głowie)
Ferdek: Czego?
Paździoch: Panie Ferdku, ja czekam.
Ferdek: Panie, trzecia w nocy jest!
Paździoch: Gówno mnie to obchodzi. Proszę mi w tym momencie oddać 100 złotych!
Ferdek: Zara, Panie, jakie 100 złotych? Jak ja żem tylko dziesięc pożyczał!
Paździoch: Panie, nie łżyj Pan, bo dobrze Pan wiesz, że to nieprawda.
Ferdek: Tak? No to proszę bardzo, udowodnij mnie to Pan tu i teraz.
Paździoch: Proszę bardzo.
(Paździoch wyciąga notes ze szlafroka i otwiera go)
Paździoch: Dnia 1 stycznia 2016 roku, minutę po północy, przylazłeś Pan do mnie pod wpływem alkoholu z prośbą o pożyczkę 30 złotych na wódkę, której butelkę opróżniłeś Pan ze swoim synem Waldemarem na placu zabaw dziecinnych, drąc się jak gacie na dupie i śpiewając ordynarne piosenki, na mój temat zresztą.
Ferdek: Panie, nie pierdziel Pan. Pan byś mi nigdy tyle pieniędzy nie pożyczył, bo Pan żeś jest świnia łysa i chytra na dodatek.
Paździoch: Dnia 9 stycznia, o godzinie 03:33 czasu polskiego, przysłałeś Pan do mnie grubasa, który turlał się jak baryła po korytarzu, a następnie pożyczył ode mnie 60 złotych na allkohol.
Ferdek: Panie, nie kłam Pan! Ja żem żadnego Boczka tu nie wysyłał, bo ja w ogóle z nim kontaktów towarzyskich nie utrzymuję.
Paździoch: Gówno mnie to obchodzi. Boczek powiedział, że ta pożyczka idzie na pański koszt, więc tak też się stało.
Ferdek: A to świnia jedna przebrzydła. Panie, przecież Pan wiesz, że ja to tego Boczka w ogóle Panie nie lubię i to nawet jeszcze bardziej niż Pana.
(Na korytarz wchodzi Boczek)
Boczek: Ooo! Dobry wieczór panowie! Panie Ferdku, przyszedłem tak jak żeśmy się umawiali.
Ferdek: Co pan pieprzysz, Panie Boczek? Niby na co?
Boczek: No jak to na co, na wódkie! Nie mówiłeś Pan, że Pan Marian też będzie z nami pił.
Ferdek: Panie Boczek, wypierdzielaj Pan!
Boczek: Ale jak to? Ja wódkie mam!
Ferdek: Panie idź Pan stąd, bo Pan jesteś świnia zakamuflowana i Pan kredyty na moje nazwisko zaciągasz!
Boczek: Sam Pan mówiłeś, że mam iść po piniendze do tego łysego wrzoda, a teraz Pan wyzywasz!
Ferdek: Paszoł Won!
Boczek: A żebyś Pan wiedział! Jak Pan będziesz chciał chlać, to jeszcze Pan sam przyjdziesz!
(Boczek wychodzi)
Paździoch: Dnia 18 stycznia…
Ferdek: Panie, nie męcz Pan. Przyjdź Pan jutro, oddam Panu te pieniądze.
Paździoch: Dobrze, ja poczekam do jutra. Ale jeżeli Pan do godziny dwunastej w południe nie przyniesiesz mi moich stu złotych polskich, to ja czym prędzej idę na policję. Żegnam.
(Ferdek zamyka drzwi)
Ferdek: Menda.
(Z sypialni wychodzi Halinka)
Halinka: Co się tu dzieje do jasnej cholery?
Ferdek: Nic, Halincia, idź spać bo musisz rano do roboty wstać.
Halinka: No tak, w odróżnieniu od Ciebie, dbam o to, aby było co do gara włożyć. Dobranoc, jełopie.
(Halinka wraca do sypialni)
Ferdek: No i co teraz kurde będzie?
Scena 2
(Jest ranek. Ferdek szuka po szafkach w salonie pieniędzy. Do salonu wchodzi Halinka w stroju pielęgniarki).
Halinka: Ferdek, co ty tam tak majdrujesz i majdrujesz?
Ferdek: A nic Halincia, tak se patrzę.
Halinka: Ferdek,popatrz mi prosto w oczy.
Ferdek: No patrzę, no i co.
Halinka: Szukasz pieniędzy, prawda?
Ferdek: Jakich pieniędzy, ja?
Halinka: Nie łżyj jełopie, bo ja dobrze wiem, że ty wiesz.
Ferdek: O czym kurde?
Halinka: O bombonierce. I to nie takiej z czekoladkami, tylko takiej z pieniędzmi na czarną godzinę, które zresztą regularnie mi podkradałeś na alkohol.
Ferdek: No nie, to już są regularnie pomówienia, Halinka!
Halinka: Tak? No to czego tam niby jełopie szukasz, godności?!
Ferdek: O nie, Halincia tak dalej być nie będzie. Tu się obraża mój honor!
Halinka: Dosyć! Ja nie mam czasu na takie pierdoły, bo w odróżnieniu od Ciebie idę na dyżur. I nie szukaj tam tak, bo mi tylko bajzlu narobisz. Pieniążki już od dawna są na moim koncie.
Ferdek: A dlaczego ja nic o tym nie wiem, co?! Przecież to są nasze wspólne pieniądze!
Halinka: Nie nasze Ferdek, tylko moje i to ciężko zapracowane dziesiątkami lewatyw, które z uśmiechem muszę dawać chorym ludziom każdego dnia!
Ferdek: Halincia, no zara kurde, przecież ja mam potrzeby!
Halinka: Niby jakie?
Ferdek: Jak to Halincia jakie, do teatra chciałem se iść na Baby.
Halinka: Jezus Maria, Ferdek! Jakie baby?!
Ferdek: No jak to kurde Halincia, jakie, Miśkiewicza Stanisława zresztą.
Halinka: Ferdek, po pierwsze żadne Baby tylko Dziady, a po drugie to nie kompromituj się i nie kłam. Na piwsko i tak nie dostaniesz i tylko tyle mam Ci do powiedzenia, mój drogi. A teraz muszę iść, żegnam szanownego Pana i to oschle.
(Halinka wychodzi)
Ferdek: Kurde, co za Baba Jaga, ukurturalniać się nie pozwoli człowiekowi, chamstwo w państwie.
Scena 3
(Zegar w salonie Kiepskich pokazuje 9:00. Ferdek zniecierpliwiony siedzi w fotelu i stuka palcami o stół. Kamera pokazuje TV w której zaczyna się program „Nienormalne i paranormalne, czyli o pieprzniętych dla pieprzniętych)
Prezenter: Stefan Zabobon. witam wszystkich widzów bardzo serdecznie. Dzisiejszym gościem dnia jest profesor i profeta Pan Bogdan Brzeziczyżywarzęcki. Panie Bogdanie, co Pan przewidział.
Bogdan: Ciemność…
(W tle słychać klimatyczną muzykę(
Prezenter: A poza ciemnością?
Bogdan: Ciemność jak w dupie u Murzyna… A potem wiatr i to proszę Pana taki, co by to Wasze studio rodupcył.
Prezenter: No dobrze Panie Bogdanie, ale widział Pan coś jeszcze…
Bogdan: Zgadza się, widziałem. Ziemia się proszę Pana zatrzęsła i pojawił się On.
Prezenter: Czyli że kto dokładnie?
Bogdan: Panie, ja tu napięcie buduje a Pan mi się wpieprzasz!
(Chwila ciszy zapadła w studio)
Bogdan: To był Bóg!
(Kamera pokazuje Ferdka)
Ferdek: Świrować pawiana to każden jeden by chciał ale robić to ni ma komu.
(Kamera pokazuje TV)
Bogdan: Stał i patrzył… I powiedział tak: „Powiadam Wam, nadejdzie dzień próby. I kiedy będziecie na skraju wycieńczenia, w najmniej oczekiwanych dla Was momencie, zjawię się. Piorun pierdyknie i jeden z Was zostanie wybrany. I to od tegoż wybrańca zależne będą dalsze ludzkie losy. Pamiętajcie, nie znacie dnia ani godziny!”
Prezenter: I co było dalej?
Bogdan: Nie pamiętam. Obudziłem się nagi w swoim łóżku, u boku mojej żony Marleny, która prawdopodobnie wykorzystała mnie seksualnie podczas snu. Mówię Panu, taki z niej belzebub, że aż strach się bać.
Prezenter: Moim i państwa gościem był Bogdan Brzeziczyżywarzęcki.
(Kamera pokazuje Ferdka i salon. Ktoś puka do drzwi)
Ferdek: Otwarte!
(Do salonu wchodzi Boczek)
Boczek: Panie Ferdku, afera jest!
Ferdek: Panie, idź Pan stąd, bo ja przez Pana problemy mam!
Boczek: Niby jakie?
Ferdek: Finansowe Panie! Bo Pan żeś napożyczał, a ja teraz muszę oddać!
Boczek: Ja? To Pan mnie kazałeś!
Ferdek: Ja Panu kazałem?! Panie, nie łżyj Pan!
Boczek: Panie, Pan mnie wrobić chcesz, bo Pan myślisz, że ja taki głupi żem jest, a ja mądry jestem, w mordę jeża.
(Zapada chwila ciszy)
Ferdek: Zara! Czekaj Pan. Chodź Pan.
Boczek: Niby gdzie?
Ferdek: Do Paździocha, tam się wszystko wyjaśni, kłamco jeden zakłamany!
Scena 4
(Ferdek i Boczek stoją przed drzwiami do mieszkania Paździochów. Ferdek zaczyna pukać do drzwi)
Paździoch (za drzwiami): Helena, otwórz!
Helena (za drzwiami): Serial mam!
Paździoch: A ja mam reumatyzm! Otwieraj, kobieto!
Helena: Po moim trupie!
Paździoch: Nawet nie wiesz jakbym chciał to zobaczyć.
Helena: Przestań pieprzyć dziadu, bo nie słyszę, co mówi Mustafa.
Ferdek: Panie Paździoch, otwieraj Pan!
Paździoch: Helena, a jak Ci dam dolara?
Helena: Dolarem to ty się możesz co najwyżej podetrzeć stara pierdoło.
Paździoch: A za euro?
Helena: Ale za ile?
Paździoch: 2.
Helena: Daj 5, to otworzę.
Paździoch: Niech będzie moja strata.
(Drzwi otwiera Helena)
Helena: Czego?
Ferdek: My to zasadniczo do Pani męża żeśmy przyszli.
Helena: Marian leży. Nie wiadomo kiedy wstanie i zasadniczo gówno mnie to obchodzi. Wchodzicie panowie czy nie? Bo ja serial mam.
Boczek: Nie no w mordę jeża, wchodzimy!
Scena 5
(Scena ma miejsce w mieszkaniu Paździochów. Mieszkanie to wygląda niemal identycznie jak w najnowszych odcinkach „Świata według Kiepskich”. Paździoch leży w łóżku, do pokoju wchodzi Ferdek i Boczek)
Paździoch: O, kogo ja widzę, Pan Ferdek i to nawet z obstawą. Masz Pan moją stówę?
Ferdek: Panie, powiedz mnie Pan kiedy ja żem niby dokładnie te 60 złotych polskich pożyczył?
Paździoch: Helena! Przynieś mi mój notes!
Helena: Serial mam, dziadu!
Paździoch: Miałaś się mną opiekować za euro! Obiecałaś!
Helena: Czekaj chwile! Muszę zobaczyć czy Nefretetetete ma romans z Abdullachem.
Boczek: Nie ma, Pani Helenko! Pani jakieś powtórki ogląda, normalnie. Ja żem to we rzeźni tydzień temu oglądał i się okazało, że ta Nefretetetete to jest normalnie siostrą jego córki, znaczy się siostrą córki Abdullacha, ale to nie jest Pani Helenko córka Abdullacha, bo ona adoptowana normalnie jest.
(Do pokoju wchodzi Helena)
Helena: Panie Boczek, a nie wiesz Pan może czy ta Ismena, co to ją do sułtana przyprowadzili, to czy ona przypadkiem w ciąży nie jest?
Boczek: Gdzie tam w ciąży, pani Helenko. Nażarła się normalnie kebabów tureckich i ją wzdęło tak potężnie, że tylko tak wygląda. Sam tak czasem mam, zwłaszcza jak se zrobie kapuśniak na świńskim ryju, mój ulubieny!
Paździoch: Koniec tego pieprzenia! Helena, masz mój notes?
Helena: Zaraz, zaraz Marian. Najpierw kasa!
Paździoch: Masz, żmijo.
(Paździoch daje Helenie 5 Euro)
Helena: Dziękuję, dziadu! A z Panem, Panie Boczek to ja muszę jeszcze poważnie porozmawiać. Bo ja widzę, że mamy o czym.
Boczek: Jak nie jak tak, w mordę jeża.
(Helena wychodzi z pokoju)
Paździoch: 60 złotych pożyczałeś Pan za pośrednictwem 09 stycznia o 03:33 czasu polskiego.
Ferdek: Panie, ale to nie byłem ja!
Boczek: Jak to żeś nie był Pan, jak mnie Pan kazałeś!
Ferdek: Tak się składa Panie Boczek, że 9 stycznia to ja proszę Pana byłem na imieninach u wujka Władka we wsi Zgnijewskiej, no i co? Zatkało kakało?
Boczek: Na jakiej wsi, Panie?! Nie kłam Pan, Pan żeś tu był i Pan żeś wódkie pił!
Ferdek: Gówno prawda, kłamco jeden zakłamany!
Boczek: To Pan Paździoch na pewno błąd we tym swoim notesie ma!
Paździoch: Panie, ja tu mam wszystko proszę Pana zapisane elegancko, proszę Pana i to od 1980 roku, kiedy poczyniłeś Pan pierwsze nielegalne wypróżnienie na naszym piętrze.
Ferdek: Oddawaj pieniądze, oszuście jeden ty!
Boczek: A skąd ja mam wiedzieć w dupę węża, że Pan nie kłamie, co?
Ferdek: Panie, nie drażnij mnie Pan, bo zaraz Panu takiego kopa zasadzę, że Pan do tej swojej Turcji polecisz kebaby żreć!
Paździoch: Panowie! Mnie to gówno obchodzi, kto mi jest winien. Mnie tylko interesuje, kiedy mi je oddacie karwasz twarz!
Boczek: Ja to wszystko normalnie we dupie mam, bo ja żem sam tego nie pożyczał! Pocałujcie misia w dupę, o!
(Boczek pokazuje gest Kozakiewicza i wychodzi)
Paździoch: No, Panie Ferdku, widzę, że musieliście Panowie nieźle się zabawić, skoro nie jesteście w stanie ustalić, kto tak naprawdę te pieniądze pożyczył.
Ferdek: Panie, mnie wtedy w ogóle w domu nie było, bo ja żem na imieninach był.
Paździoch: Dobrze Pan wiesz, że mnie to naprawdę nie interesuje, gdzie Pan żeś był i z kim żeś Pan te wódkę pił. Mnie interesuje tylko to, że ten precedens odbywał się za moje pieniądze. Jako, że poleżę tu jeszcze bez ruchu przez pewien czas, mogę wydłużyć czas spłaty do jutra, także lepiej ustal Pan wspólną wersję z grubasem.
Ferdek: Prawda wyjdzie na jaw, kurde!
Scena 6
(Do mieszkania Kiepskich wchodzi Halinka w stroju pielęgniarki z siatkami w ręce)
Ferdek: Halincia, słoneczko ty moje, już wróciłaś?
Halinka: Jakie już, Ferdek? Osiemnasta godzina jest!
Ferdek: Chodź do salonu, Halincia. Herbatkie żem Ci zrobił, malinową, taką jak lubisz.
(Do salonu wchodzi Halinka i siada w fotelu)
Halinka: No, dziękuję Ci bardzo.
Ferdek: Opowiadaj Halinka, co tam we tej twojej służbie zdrowia słychać?
Halinka: To, co zawsze Ferdek, lewatywa, kaczka, lewatywa i tak do usranej śmierci. A u Ciebie? Jak spędziłeś ten dzień poza aktywnym siedzeniem w fotelu i oglądaniem telewizji?
Ferdek: A daj spokój, Halinka. Powiem Ci, że ten Boczek to normalnie świnia zakłamana i oszust jest.
Halinka: A niby dlaczego?
Ferdek: A dlatego, proszę ja Ciebie, że ten alkoholik beszczelnie pożyczył od Paździocha sześćdziesiąt złotych, rzekomo w moim imieniu, na wódkę.
Halinka: Chcesz mi jełopie powiedzieć, że zadłużasz się u ludzi, żeby się nachlać?
Ferdek: No coś ty Halinka, ja? Nachlać? Przecie wiesz, że to niemożliwe jest, tym bardziej, że grubas to 9 stycznia wziął pożyczył, jak my żeśmy na wsi u wujka Władka na imieninach byli.
Halinka: Zaraz, zaraz Ferdek. Na imieninach to my byliśmy, ale 19 stycznia.
Ferdek: No jak dziewiętnastego, jak dziewiątego?
Halinka: No jak dziewiątego, jak dziewiętnastego. Doskonale to pamiętam, bo z tej okazji wypiliście z wujkeim Władkiem 19 butelek wódki.
Ferdek: O kurde.
Halinka: Ferdek, pożyczałeś te pieniądze od Paździocha za pośrednictwem Boczka, czy nie?
(Ferdek zaczyna nerwowo rozglądać się po pokoju)
Halinka: Tak czy nie?
(Ferdek nadal nie odpowiada)
Halinka: Tak czy nie, nierobie?!
(Ferdek milczy)
Halinka: Pożyczyłeś Ferdek.
Ferdek: Ale na pewno nie aż tyle, Halincia.
Halinka: Pałka się przegła jełopie. Ty już normalnie na głodzie zadłużasz się u ludzi, alkoholiku!
Ferdek: Jaki alkoholiku, Halinka.
Halinka: Najpierw napożyczasz, a potem ja będę musiała oczami świecić za Ciebie przed ludźmi.
Ferdek: Halincia, ty się nie uruchamiaj.
Halinka: Ja już się uruchomiłam Ferdek i to na bardzo wysokich obrotach. I tym razem, nawet nie chce mi się straszyć Ciebie rozwodem, bo to i tak nie zadziała.
Ferdek: Halincia, to co ty chcesz normalnie zrobić?
Halinka: Ty się musisz Ferdek leczyć.
Ferdek: Jakie leczyć, jak ja katara żadnego nie mam!
Halinka: Zapiszesz się na terapię odwykową do Anonimowych Alkoholików.
Ferdek: Po moim trupie! Ja nie będę się zadawał z alkoholikami!
Halinka: W takim razie, Ferdynand, pakuj się.
Ferdek: Gdzie?
Halinka: Jak najdalej stąd, a w twoim przypadku to najlepiej do monopolowego!
Scena 7
(Ferdek stoi pod kiblem i pali papierosa. Na korytarz wchodzi Mariolka ze swoim nowym chłopakiem, którego namiętnie całuje. Bonzo ma na głowie czapkę z daszkiem, oraz okulary przeciwsłoneczne. Na szyi wisi mu łańcuch)
(Ferdek wytrzeszcza oczy)
Ferdek: Mariolka! Co ty tu kurde, robisz?
Mariolka: O, cześć ojciec, nie zauważyłam Cie.
Ferdek: Co to za fagasa żeś tu znowu przyprowadziła?
Mariolka: Żadnego fagasa, ojciec. To jest Bonzo i jest raperem.
(Bonzo wyciąga rękę do Ferdka)
Bonzo: Joł, ziomeczku!
Ferdek: Zaraz kurde, trochi kultury!
Mariolka:Ojciec, zluzuj kitę, bo Ci odpadnie z tej spiny.
Ferdek: Grzeczniej Mariolcia, bo Ci zakręce kurek i się skończą randki z tymi Bonanzami.
Mariolka: Jak chcesz ojciec, to możesz zakręcić. Tak się składa, że ja już randek żadnych nie potrzebuję.
Ferdek: O, proszę! No, to idź się uczyć do nowej matury.
Mariolka: Nie mogę ojciec, muszę zaplanować ślub i w ogóle, dalsze swoje życie i egzystencję, o ile Ci to coś mówi, oczywiście.
Ferdek: Zara, kurde, jaki ślub, co?!
Mariolka: No jak to ojciec, jaki, kościelny. Bonzo, to mój narzeczony.
Bonzo: Joł, madafaka.
Ferdek: Dupa, dupa, dupa! Do książek, uczyć się, a nie!
Mariolka: Przykro mi ojciec, ale to już jest wszystko prawie ustalone. Musimy się z Bonzem streszczać, bo tak się składa, że mamy niecałe 8 miesięcy.
Ferdek: Niby na co?
Mariolka: A to ja nie wspomniałam? Jestem w ciąży.
Ferdek: O żesz k#$@a mać!
Mariolka: Ojciec! Nie przeklinaj przy dziecku, bo dziecko wszystko słyszy.
Ferdek: Ja się na żadne dzieci nie zgadzam!
Mariolka: Sorry ojciec, ale tak jakby, to nie ty odpowiadasz za proces twórczy, co nie, Bonzo?
Bonzo: Aha Aha.
Mariolka: No, to tyle chciałam Ci ojciec oznajmić. A teraz sorry Gregory, ale idziemy z Bonzem do mnie. Niech chłopak zobaczy gdzie będzie mieszkał.
Ferdek: Po moim trupie!
(Mariolka i Bonzo wychodzą)
Ferdek: Muszę się kurde napić, nie chcem, ale muszem!
Scena 8
(Ferdek stoi pod sklepem. Scena nie jest w greenboksie, tylko w plenerze. Przed sklepem stoi Kozłowski)
Ferdek: O, dzień dobry, Panie Prezesie.
Kozłowski: Jaki dobry Panie, zobacz Pan.
(Ferdek podchodzi pod drzwi do sklepu i czyta ogłoszenie)
Ferdek: Jak to kurde? Zamknięte? Dlaczego?
Kozłowski: Krążą słuchy Panie, że inspekcja była i takie kary za nieprzestrzeganie licznych norm właścicielowi dosrali, że wziął chłopina i zamknął sklep.
Ferdek: Zaraz, kurde! To gdzie ja teraz wódkie będę mógł kupić?
Kozłowski: Uuu, Panie, teraz to będziesz Pan musiał do centrum miasta autobusem jechać, bo to jedyny sklep na osiedlu był.
Ferdek: Zaraz kurde, a markiet na Lelewela?
Kozłowski: Już dawno przerobili go na sklep z używanymi ciuchami. Wiesz Pan, te całe second- handy zasrane.
Ferdek: To co ja teraz robić mam?
Kozłowski: Nie wiem, Panie Ferdku, ale ja spieprzam, bo zaraz posiedzenie mam, kurka wódka.
(Kozłowski odchodzi. Zaczyna padać ulewny deszcz)
Ferdek: No nie, kurde. Ja zaraz nie wytrzymie!
(Ferdek pada na kolana)
Ferdek: Boże, co ja żem takiego zrobił? Paździoch mnie truje, żona mnie truje, Mariolka to już w ogóle do nerw mnie takich doprowadza, że aż się we mnie kotłuje, a na dodatek sklepa mnie zamkli. Za co, Boże, za co?
(Zaczynają się grzmoty)
Bóg: Za jajco, Ferdynand.
Ferdek: O kurde! Chyba zwida mam!
Bóg: Żadnego zwida, Ferdynandzie. Zostałeś wybrany.
Ferdek: Ja? Ale dlaczego?
Bóg: Jako głowa przeciętnej polskiej rodziny zostałeś wybrany do testu.
Ferdek: Jakiego kurde testu?
Bóg: Od Ciebie teraz zależy, czy na Ziemię powróci utracony niegdyś przez ludzi raj!
Ferdek: No dobre, ale co ja mam zasadniczo robić?
Bóg: Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Nie mogę zdradzić dokładnego przebiegu tej myśli. Będę Cię obserwował w różnorodnych sytuacjach przez tydzień. Jutro rano, gdy się obudzisz i włączysz telewizor, otrzymasz szczegółowe wytyczne. Od Ciebie zależy, czy przywrócony zostanie ludziom utracony raj.
KONIEC CZĘŚCI 1
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel Sztuka
Mariolka – Basia Mularczyk
Boczek – Dariusz Gnatowski
Paździoch – Ryszard Kotys
Paździochowa – Renata Pałys
Prezenter TV – Krzysztof Dracz
Bogdan – Jerzy Mularczyk
Bonzo – Maciej Prusak
Bóg (głos) – Krzysztof Dracz[/center]
Liczę na liczne oceny i komentarze! Kolejna część za kilka dni!
Ostatnio zmieniony 2016-02-16, 11:37 przez Brady, łącznie zmieniany 1 raz.
Jak zwykle u Brady'ego świetny scenariusz. Krótko, na temat i dowcipnie.
Wszystkie scenki bardzo śmieszne, dobre teksty, ale najbardziej rozwalił mnie ten dialog
Helena: Czekaj chwile! Muszę zobaczyć czy Nefretetetete ma romans z Abdullachem.
Boczek: Nie ma, Pani Helenko! Pani jakieś powtórki ogląda, normalnie. Ja żem to we rzeźni tydzień temu oglądał i się okazało, że ta Nefretetetete to jest normalnie siostrą jego córki, znaczy się siostrą córki Abdullacha, ale to nie jest Pani Helenko córka Abdullacha, bo ona adoptowana normalnie jest.
Początek trochę zajechał "Grzałką" i "Zaskórniakiem", ale potem już pomysły były bardziej oryginalne. Aha, no i pojawił się jeden rażący błąd - "dla czego" Czekam na dalszą część, bo zaczyna się robić ciekawie.
Jak na razie jak zwykle bardzo dobrze, z pomysłem i humorkiem. Najbardziej podobały mi się kłótnie Kiepskich, długi Ferdka, Mariolka z chłopakiem i dialog z Kozłowskim, czyli prawie wszystko. Jestem bardzo ciekawy dalszej części i czy będzie kontynuowany wątek z tą całą ciążą Mariolki, no i oczywiście w jaki sposób Ferdek będzie miał uratować ten świat.
Wróciłeś w dobrej formie. Bardzo zabawna pierwsza scena z tekstem:
Dnia 1 stycznia 2016 roku, minutę po północy, przylazłeś Pan do mnie pod wpływem alkoholu z prośbą o pożyczkę 30 złotych na wódkę, której butelkę opróżniłeś Pan ze swoim synem Waldemarem na placu zabaw dziecinnych, drąc się jak gacie na dupie i śpiewając ordynarne piosenki, na mój temat zresztą.
Ten notes generalnie bardzo w stylu Paździocha, a do tego jak skrupulatnie prowadzony . Wstawka o tureckim serialu na czasie i dość zgrabna, fabuła otwarta i ciekawa, czekam co będzie dalej.
Brady pisze: Dnia 1 stycznia 2016 roku, minutę po północy, przylazłeś Pan do mnie pod wpływem alkoholu z prośbą o pożyczkę 30 złotych na wódkę, której butelkę opróżniłeś Pan ze swoim synem Waldemarem na placu zabaw dziecinnych, drąc się jak gacie na dupie i śpiewając ordynarne piosenki, na mój temat zresztą.
Brady pisze:Jak to Halincia jakie, do teatra chciałem se iść na Baby.
Halinka: Jezus Maria, Ferdek! Jakie baby?!
Ferdek: No jak to kurde Halincia, jakie, Miśkiewicza Stanisława zresztą.
Halinka: Ferdek, po pierwsze żadne Baby tylko Dziady, a po drugie to nie kompromituj się i nie kłam. Na piwsko i tak nie dostaniesz i tylko tyle mam Ci do powiedzenia, mój drogi. A teraz muszę iść, żegnam szanownego Pana i to oschle.
Brady pisze:Czekaj chwile! Muszę zobaczyć czy Nefretetetete ma romans z Abdullachem.
Boczek: Nie ma, Pani Helenko! Pani jakieś powtórki ogląda, normalnie. Ja żem to we rzeźni tydzień temu oglądał i się okazało, że ta Nefretetetete to jest normalnie siostrą jego córki, znaczy się siostrą córki Abdullacha, ale to nie jest Pani Helenko córka Abdullacha, bo ona adoptowana normalnie jest.
Bardzo fajny scenariusz. Właściwie każda scena na wysokim poziomie. Na plus chłopak Mariolki, Bonzo, turecki serial, notes Paździocha, dialogi Ferdka z Halinką, Helena opiekująca się Paździochem z pieniądze. Zapowiada się bardzo dobrze.
Dobry scenariusz z zabawnymi dialogami.
Plusy:
- genialna pierwsza scena z Paździochem i tekst "Dnia 9 stycznia, o godzinie 03:33 czasu polskiego, przysłałeś Pan do mnie grubasa, który turlał się jak baryła po korytarzu, a następnie pożyczył ode mnie 60 złotych na alkohol."
- dialog w drugiej scenie:
Ferdek: Halincia, no zara kurde, przecież ja mam potrzeby!
Halinka: Niby jakie?
Ferdek: Jak to Halincia jakie, do teatra chciałem se iść na Baby.
Halinka: Jezus Maria, Ferdek! Jakie baby?!
Ferdek: No jak to kurde Halincia, jakie, Miśkiewicza Stanisława zresztą.
- rozmowa Boczka i Heleny o serialu
- scena 6 i pomysł Haliny na terapię odwykową
Neutral:
- program w TV
- Mariolka i jej narzeczony
Minusy:
- występ Kozłowskiego
- końcówka
Ocena: pomimo słabej końcówki kolejna część nieźle się zapowiada, na razie daję 8/10
Ostatnio zmieniony 2016-02-16, 21:01 przez murao22, łącznie zmieniany 1 raz.
Ferdek: O kurde!
Halinka: Czego się drzesz jełopie?
Ferdek: Koszmara żem strasznego Halincia miał.
Halinka: Tak? Niby jakiego?
Ferdek: Śniło mi się, że z Bogiem rozmawiałem pod Stasiem.
Halinka: Tak? Co ty nie powiesz?
Ferdek: Halincia, ty tego nie lekceważ normalnie.
Halinka: No i co tam robił? Pewnie wódkę Ci przyniósł, święconą.
Ferdek: Halincia, co ty taka kąśliwa?
Halinka: Bo w odróżnieniu od Ciebie nie mam czasu na takie pierdoły, dobranoc.
Scena 2
(Ferdek śpi w sypialni. Jest już widno. Ktoś puka do drzwi. Ferdek budzi się. Na zegarku jest dziesiąta godzina)
Ferdek: Co jest, kurde, świt jest kurde. Idę, kurde.
(Ferdek otwiera drzwi. Za drzwiami stoi Paździoch)
Paździoch: Dzień dobry, Panie Ferdku.
Ferdek: Panie, jaki dzień, dziesiąta rano jest, Panie. Koguty jeszcze nie pieli.
Paździoch: Ja w sprawie pieniędzy.
Ferdek: Panie, do dwunastej jeszcze czas.
Paździoch: Wiem, ale potem jadę po nową dostawę stringów i mnie nie będzie.
Ferdek: Panie, gówno mnie to obchodzi. Zostały jeszcze dwie godziny.
Paździoch: Panie, coś Pan taki naburmuszony, jak za przeproszeniem moja żona Helena. Ja tu do Pana przychodzę, żeby Panu dług oddać, a Pan się zachowujesz, jakbyś to Pan coś napożyczał ode mnie.
Ferdek: Panie, co Pan se jajca ze mnie robisz?
Paździoch: Panie, bierzesz Pan, czy nie? Bo jak nie to ja idę, Panie.
Ferdek: Panie, Pan mnie nie oszukasz. Pan potem pójdziesz do grubasa, przekupisz go kiełbasą Panie i to jakąś starą, co to nawet jest starsza od Pana, proszę Pana i potem mnie Pan o kradzież osądzisz.
Paździoch: Panie, Pan się dobrze czujesz? Jaką kradzież? Dzięki Panu mogę dumnie nosić ten piękny wełniany beret.
Ferdek: Panie, co Pan pierdzielisz, co Pański beret do tego ma, co?
Paździoch: Jak to co, Panie, nie pamiętasz Pan?
Ferdek: No tak się składa, że nie bardzo.
Paździoch: To ja Panu przypomnę.
(Obraz się rozmazuje, kamera pokazuje mieszkanie Paździochów. Z mieszkania wypada Paździoch, a za nim jego walizki)
Paździoch: Helena! Uspokój się!
Helena: Ostrzegałam Cię dziadu, żebyś tego nie robił!
Paździoch: Ale skąd ja mogłem wiedzieć, że ten twój zasrany serial jest?
Helena: Zasrany to jest ten twój wełniany beret! Mówiłam Ci, dziadu, żebyś się nie odzywał jak oglądam!
Paździoch: Serce mnie bolało, ty głupia wiedźmo!
Helena: Gówno mnie to obchodzi. Trzeba było na pogotowie dzwonić, a nie zawracać mi dupę. Przez ciebie nie wiem, czy Halejlamabasofsama ożenił się z Nefretetetete.
(Paździoch wstaje. Chce wejść do mieszkania)
Helena: Marian, nie fikaj.
Paździoch: Beret tam zostawiłem!
Helena: Czekaj chwile.
(Helena wraca do mieszkania i po chwili przynosi Paździochowi jego beret w dwóch kawałkach)
Paździoch: Coś ty mu zrobiła?
Helena: Potargałam, a co, nie widać?
(Paździoch zaczyna płakać)
Paździoch: Ale to był mój beret, moje bereciątko. Jak mogłaś?
Helena: Trzeba było mi nie przeszkadzać. A poza tym nie rycz dziadu, bo takie zmechacone gówno to już od dawna nadaje się do śmieci.
Paździoch: Sama wcześniej mówiłaś, że mam nosić ten beret, żeby ludzie odróżniali, gdzie mam twarz, a gdzie dupę!
Helena: Teraz to już bez znaczenia. Od pewnego czasu i tak nie było widać różnicy, nawet w berecie!
(Helena zamyka drzwi. Obraz znowu się rozmazał. Kamera z powrotem pokazuje Ferdka i Paździocha).
Paździoch: No a potem przyszedłem do Pana. Pan żeś powiedział, że za 100 złotych Pan go naprawisz, no i Pan naprawiłeś. Nie pamiętasz Pan?
Ferdek: Aaa! No tak kurde, Panie, pamiętam.
Paździoch: No to masz Pan tu sto złotych polskich, w imieniu swoim i mojego beretu, dziękuję Panu bardzo.
Ferdek: Cała przyjemność po mojej stronie, do widzenia.
(Ferdek zamyka drzwi)
Ferdek: Nie no, kurde, oszalała menda na starość.
Scena 3
(Ferdek siedzi przed telewizorem. Ogląda program w telewizji zatytułowany „Kawa na stół” i pije piwo)
Prezenter: Roman Bogdanowski, witam i zapraszam na program „Kawa na stół”. Moimi i państwa gośćmi są pani profesor Krystyna Pawłowska i pani profesor Mariola Kiepska.
(Ferdek wypluwa piwo)
Ferdek: Mariolka?
Prezenter: Co sądzicie Panie na temat wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych?
Krystyna: Cóż, Panie Bogdanie. Ja osobiście uważam, że ten pomysł jest po prostu idiotyczny. Część ludzi myśli, że to zwiększy reprezentatywność parlamentu, ale to jest nieprawda.
Mariola: Pani profesor Pawłowska boi się po prostu, że nikt na nią nie zagłosuje. Obecnie liczy się, przypomnijmy liczba głosów oddanych na partię, a nie na jednostkę. Wprowadzenie JOW-ów da możliwość wyboru konkretnego przedstawiciela, a nie partii.
Krystyna: Ale czego ja się mam proszę Pani bać? Pani jest jakaś nienormalna. Co Pani myśli, że na mnie by ludzie nie głosowali?
Mariola: Z całym szacunkiem, ale nie wiem czy ludzie chcą patrzeć, jak ktoś beszczelnie podczas obrad zżera sałatę jak zwierze jakieś w sejmie.
Krystyna: Panie Bogdanie, jest Pan świadkiem zniesławienia!
Prezenter: No, ale chwileczkę, Pani Krystyno, przecież wszyscy wiemy, że Pani żarła.
Krystyna: Ja niczego nie żarłam!
Mariola: Żarła Pani i to na dodatek tak przepadziście, że ubrudziła Pani fotele sosem do sałatek.
Krystyna: A wiecie, co? Weźcie wy się odwalcie! Co wy kuźwa, nic nie jedzie? A Pani, Panno Kiepska to niech nie fika, bo Pani jeszcze młoda jest i życia Pani nie zna!
Mariola: Proszę Pani, ja w odróżnieniu od Pani nie skończyłam prawa z wyróżnieniem tylko i wyłącznie dlatego, że potrafiłam drzeć gumiora. Ja zostałam wychowana tak, żeby za przeproszeniem nie świrować za wszelką cenę pawiana, tylko pokonać swoich przeciwników wiedzą, co dzisiaj uczyniłam.
Ferdek: Moja krew, kurde!
Krystyna: Tak? A wiecie co, pocałujcie misia w dupę. Inteligencja zasrana!
(Krystyna wychodzi)
Mariola: Niech Pani uważa, bo Pani gul skoczy!
Prezenter: Moimi i państwa gośćmi byli Krystyna Pawłowska i Mariola Kiepska. Dziękuję za uwagę.
(Ktoś puka do drzwi)
Ferdek: Otwarte!
(Do salonu wchodzi Boczek)
Boczek: Dzień dobry, Panie Ferdku. Oglądałem „Kawę na stół”.
Ferdek: No i co z tego, Panie?
Boczek: Ja żem Panie nie wiedział, że Pana córka taka mądra jest.
Ferdek: Panie, no co ja tu Panu będę dużo mówił, niedaleko pada jabłko od jabłoni, proszę Pana.
Boczek: Ale Panie, kiedy ona na te studia poszła, jak ona ciągle z blokersami pod bramą stała?
Ferdek: Panie, ona ich przeganiała, bo wiedziała, że to bandyci są.
Boczek: Panie, jak przeganiała jak z nimi takie zielone coś paliła i się z nimi migdaliła, Panie.
Ferdek: Panie, chyba się coś Panu pomyliło. Widziałeś Pan, jaka to mądra dziewczyna jest, po tatusiu zresztą.
Boczek: Może i mądra, Panie Ferdku, ale samotna.
Ferdek: Jaka samotna, Panie. Rodzinę ma, koleżanki jakieś pewnie też gdzieś tam ma we urzędach Panie czy tam we sejmie jak na profesorkę przystało, Panie, dziewczyna bójne życie ma, w odróżnieniu od Pana.
Boczek: Jak ode mnie, że niby co?
Ferdek: No jak to Panie, Pana życie to jest proszę złożone z dwóch części, a konkretniej to układów.
Boczek: Że niby jakich?
Ferdek: Pokarmowego i wydalniczego, proszę Pana.
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan. Nie moja wina Panie, że te baby to jakieś nienormalne są. A taka Mariola, Panie, to co innego. Siedzieć na czym ma i takie dwa globusy ma Panie, że ja to bym na nich nawet się geografii uczyć mógł, w dupę węża.
(Ferdek wytrzeszcza oczy)
Ferdek: O żesz ty grubasie pornograficzny! Wypierdzielaj stąd, pedofilu jeden ty!
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan! Ja żem tylko tak sobie powiedział, towarzysko.
Ferdek: Paszoł won!
(Boczek wychodzi przyspieszonym krokiem)
Ferdek: Erosoman, zasrany.
Scena 4
(Ferdek idzie korytarzem do kibla. Kibel jest zamknięty).
Ferdek: Kto tam kurde jest?
Paździoch: To ja.
Ferdek: Dlaczego Panu się chce zawsze wtedy kiedy mnie!
Paździoch: Panie, nie męcz Pan! Ja tu obstrukcje bolesną mam!
Ferdek: Gówno mnie to obchodzi, proszę natychmiast zwolnić miejsce publicznego wypróżnienia!
(Paździoch spuszcza wodę, otwiera drzwi i wychodzi z kibla. Ma na głowie mnóstwo długich włosów).
Ferdek: Panie, co Pan masz na głowie.
Paździoch: Jak to co Panie, to co zwykle, bo co?
Ferdek: Jak to kurde co, Pan żeś łysy był, a teraz Pan włosy masz.
Paździoch: Jaki łysy, co? Ja sobie wypraszam!
Ferdek: No jak to Panie, przecież Pan żeś zawsze łysą pałą był, odkąd kurde pamiętam.
Paździoch: Panie, nie przypominaj Pan. Sam jestem zaskoczony tym, co mam na głowie. Chodzę teraz w ciągłym strachu, bojąc się, że to sen. Wiesz Pan, że się obudzę i będę łysy jak prosiak.
Ferdek: Nie no kurde, to są jakieś jajca normalne.
(Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena)
Helena: Marianku, słońce ty moje, chodź na obiadek. Zrobiłam kurczaka z rożna, twojego ulubionego.
Paździoch: A obrałaś go?
Helena: Oczywiście. Nie chciała bym przecież, żeby mój kochany Marianek się zadławił.
Paździoch: Zaraz przyjdę.
Helena: Dobrze kochanie, tylko pospiesz się zanim wystygnie.
(Helena wraca do domu. Ferdek przygląda się ze zdumieniem)
Ferdek: Co się tu kurde dzieje?
Paździoch: O co się Panu rozchodzi?
Ferdek: Przecież rano Pan mówiłeś, żeś się Pan pokłócił z żoną.
Paździoch: Tak, ale się pogodziliśmy Panie. Czuję, że czeka nas druga młodość. Helena nie tylko zaproponowała mi zgodę, ale nawet, co wydaje się kompletnie niemożliwe, seks i to proszę Pana ze mną. A teraz przepraszam, ale obiad na mnie czeka.
(Paździoch wchodzi do mieszkania)
Ferdek: Kurde, o co się rozchodzi, mnie się to śni, czy co?
(W głowie Ferdka oddzywa się głos Boga)
Bóg: To jeszcze nie wszystko.
Scena 5
(Ferdek wchodzi do kuchni i zagląda do lodówki)
Ferdek: Nie no kurde, ja się muszem napić, nie chcem ale muszem.
(W tym momencie do kuchni wchodzi podekscytowana Halinka w stroju pielęgniarki)
Halinka: Ferdziu, nie uwierzysz, co mi się dziś przytrafiło!
(Halinka zauważa, że Ferdek grzebie w lodówce)
Halinka: Ferdek, a czego ty tam szukasz?
Ferdek: A tak se, Halincia patrzę, co we lodówce jest.
Halinka: Piwo jest na drugiej półce za margaryną.
Ferdek: No co ty, Halincia, ja i piwo?
Halinka: Dobra, dobra. Słuchaj jełopie, znalazłam dla Ciebie pracę!
Ferdek: Jaką pracę, gdzie kurde, co?
Halinka: W gazecie. Ogłoszenie było!
Ferdek: Zara, zara, Halinka. Przecież w tym kraju nie ma pra…
Halinka: Jest Ferdziu i to idealna dla Ciebie. Umówiłam Cię na 18.
Ferdek: Gdzie?
Halinka: Jak to, gdzie. Na rozmowę, dzięki której podejmiesz pracę, celem zasilenia rodzinnego budżetu.
Ferdek: Halincia, ale ja…
Halinka: Żadnego ale, Ferdek. Pan Pukał będzie na Ciebie czekał w pośredniaku o godzinie 18:00.
Ferdek: Ale Halinka…
Halinka: Ja Ciebie bardzo proszę Ferdynand, ty mnie nie uruchamiaj, bo dobrze wiesz, co się stanie.
Ferdek: Nie no, kurde. To jest normalny regularny szantaż we własnym domu!
Halinka: Nie dramatyzuj, jełopie. Idź na tę rozmowę, a nie pożałujesz.
Scena 6
(Scena ma miejsce w pośredniaku. Nie jest to greenboks. Przy stoliku siedzi facet w okularach. Podchodzi do niego Ferdynand)
Ferdek: Dzień dobry. Pan Pukał?
Mężczyzna: Ale kogo?
Ferdek: Nie wiem, co, ja Pana Pukała szukam, bo ja na rozmowę kwalifikacyjną przyszedłem.
Mężczyzna: A, tak, dzien dobry, czekałem na Pana. Podobno szuka Pan pracy.
Ferdek: Wie Pan, z tym szukaniem to tak różnie bywa. Żona mnie Panie przysłała, bo mnie dupe o robocie truje.
Mężczyzna: Spokojnie, Panie Ferdku. Myślę, że jako przedstawiciel firmy Mocny Full, mam dla Pana ciekawą ofertę.
Ferdek: O kurde! To Pan jest od tych browarów?!
Mężczyzna: Tak. To my każdego dnia produkujemy kolejne puszki piwa Mocny Full, które przez wiele lat miało wielu smakoszy. Niestety ostatnio sprzedaż naszego piwa spada. Z tego, co mówiła Pańska żona, kiedy do nas dzwoniła, aby umówić to spotkanie, Pan od wielu lat namiętnie spożywa nasz produkt.
Ferdek: No, wie Pan, jak jest dobre, to piję!
Mężczyzna: No właśnie, dlatego zwracam się do Pana. Proponuję Panu posadę oficjalnego testera piw „Mocny Full”. Planujemy niedługo skorzystać z nowej receptury, dzięki której piwo zmieni nieco swój smak na miejmy nadzieję, jeszcze lepszy. Pan, jako stały nabywca pomoże nam w stwierdzeniu, czy zmierzamy w dobrą stronę. Codziennie dostarczane będą Panu browary, a Pana zadaniem będzie je pić. Miesięcznie zarobi Pan dzięki temu około 800 złotych. To nie dużo, ale jak na początek…
Ferdek: Panie! Ja to bym nawet mógł za darmo robić!
Mężczyzna: Czyli zgadza się Pan?
Ferdek: Jak nie jak tak, kurde! Marzenia się jednak spełniają!
Mężczyzna: Jutro o 9 rano przyślemy do Pana pierwsze próbki.
Scena 7
(Ferdek siedzi w fotelu. Wokół niego znajdują się kartony pełne piw marki „Mocny Full”. Ferdek otwiera nową puszkę piwa)
Ferdek: O kurde, dobre! Jeszcze tylko meczyk i gitara!
(Ferdek włącza telewizor. Nagle słyszy głos Boga)
Bóg: No i co, Ferdynand? Podoba Ci się?
Ferdek: Panie, to jest sen, czy co, bo ja normalnie uwierzyć nie mogę?
Bóg: Żaden sen, Ferdynand. To jest wizja Raju, świata w którym dzieją się cuda. Świata, w którym płacą za chlanie piwska. Świata, w którym nawet Marian Paździoch ma włosy.
Ferdek: No dobre, Panie Boże, ale to już tak zawsze będzie?
Bóg: Tak jak mówiłem, jełopie. Wszystko zależy od Ciebie. Jeśli uda Ci się spełnić swoją misję, twoje życie będzie wyglądało tak jak ostatnio, lecz jeśli nie, czeka Cię piekło, którego wizję poznasz już niedługo.
KONIEC CZĘŚCI 2
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel – Sztuka
Paździoch – Ryszard Kotys
Helena – Renata Pałys
Boczek – Dariusz Gnatowski
Mariolka – Basia Mularczyk
Prezenter TV – Krzysztof Dracz
Krystyna Pawłowska – Dominika Kurdziel
Pracodawca – Adam Ferency
Bóg (głos) – Krzysztof Dracz
[/center]
Ostatnio zmieniony 2016-02-18, 15:38 przez Brady, łącznie zmieniany 1 raz.
Plusy:
+ Pobudka Ferdka
+ Obrót sprawy z pieniędzmi
+ Mariolka w programie TV
+ Kłótnie Ferdka z Paździochem
+ Rozmowa kwalifikacyjna
+ Dialog Ferdka z Bogiem, zakończenie części II
Śmieszne teksty:
Brady pisze:Wiem, ale potem jadę po nową dostawę stringów i mnie nie będzie.
Brady pisze:Ferdek: Dzień dobry. Pan Pukał?
Mężczyzna: Ale kogo?
Ferdek: Nie wiem, co, ja Pana Pukała szukam, bo ja na rozmowę kwalifikacyjną przyszedłem.
Mężczyzna: A, tak, dzien dobry, czekałem na Pana. Podobno szuka Pan pracy.
Ferdek: Wie Pan, z tym szukaniem to tak różnie bywa. Żona mnie Panie przysłała, bo mnie dupe o robocie truje.
Mężczyzna: Spokojnie, Panie Ferdku. Myślę, że jako przedstawiciel firmy Mocny Full, mam dla Pana ciekawą ofertę.
Ferdek: O kurde! To Pan jest od tych browarów?!
Mężczyzna: Tak. To my każdego dnia produkujemy kolejne puszki piwa Mocny Full, które przez wiele lat miało wielu smakoszy. Niestety ostatnio sprzedaż naszego piwa spada. Z tego, co mówiła Pańska żona, kiedy do nas dzwoniła, aby umówić to spotkanie, Pan od wielu lat namiętnie spożywa nasz produkt.
Brady pisze:Halinka: Ferdek, a czego ty tam szukasz?
Ferdek: A tak se, Halincia patrzę, co we lodówce jest.
Halinka: Piwo jest na drugiej półce za margaryną.
Ferdek: No co ty, Halincia, ja i piwo?
Do tego sporo innych świetnych zwrotów akcji oraz niesamowita fabuła. Od oceny na razie się wstrzymam i wystawię po wyemitowaniu III części.
Świetny scenariusz, akcja się powoli rozwija, chociaż Paździoch z długimi włosami i Ferdek jako tester piwa już kiedyś był, a przynajmniej miał nim być. Fajna scena z Boczkiem i genialna z Pawłowską
No i jak zwykle znalazłem błędy :
"nic nie jedzie" - wnioskując z kontekstu powinno chyba być "nie jecie", "chciała bym".
9/10, jak poprzednio, czekam na III część
Ostatnio zmieniony 2016-02-18, 19:19 przez Kiepski Widz, łącznie zmieniany 2 razy.
Za wszelkie błędy przepraszam, niestety już ich nie mogę edytować. Wynika to z pośpiechu. Postaram się, aby w kolejnej części takowych nie było. Dziękuję za opinie i czekam na kolejne
[center]Świat według Kiepskich
„Utracony raj część 3”
Scena 1
(Ferdek z powrotem znajduje się w fotelu. Jest cały spocony i przestraszony. W telewizorze słyszy głos Boga)
Bóg: Ferdynandzie, znajdujesz się aktualnie w swojej wizji Piekła. Twoje najskrytsze obawy i lęki teraz staną się rzeczywiste. Czeka Cię również test, od którego zależeć będą losy ludzkości.
Ferdek: No dobre, kurde, mów Boże co to za test.
Bóg: Przez cały dzień będziesz się musiał oprzeć pokusie.
Ferdek: Jakiej kurde pokusie?
Bóg: Nie wolno Ci w ciągu tych 24 godzin spożyć napojów alkoholowych. Jeżeli się powstrzymasz, ludzkość będzie żyła w raju. Natomiast jeżeli nie, czeka Was wszystkich potężna rozpierducha.
Ferdek: E, kurde. Dzień to ja wytrzymam. Przecie ze mnie nie jest jakiś alkoholik ani nic takiego.
(Nagle słychać płacz dziecka dobiegający z sypialni)
Ferdek: Co jest, kurde? Famatorgana jakaś, czy co?
(Słychać krzyki Mariolki)
Mariolka: Bonzo, debilu! Gdzie ty mu tę pieluchę wkładasz, jak to na dupę a nie na głowę jest!
Ferdek: O żesz kurde.
(Ferdek zrywa się z fotela i biegnie do sypialni)
Ferdek: Co się tu kurde, dzieje?!
Mariolka: Ojciec? A co ty tu robisz?
Ferdek: Jak to, co ja tu robię, mieszkam, bo co?
Mariolka: Nie no, nic. Myślałam że… A nieważne. Weź no przewiń Iwa, bo wziął i nasrał?
Ferdek: Co mam przewinąć?
Mariolka: Jak to co, ojciec, wnuka swojego, póki co jedynego, Iwa Kiepskiego.
Ferdek: Zara kurde, czyli że ty z tym Bonzem dziecko rodziłaś?
Mariolka: Jezu, ojciec. Przecież mi mówiłam pod kiblem. Zaczadziło Cie od tych papierochów, czy co?
Ferdek: Zara kurde, ale to przedwczoraj było!
Mariolka: Jakie przedwczoraj, zgredzik. Przecież już z 10 miesięcy minęło jak nic.
Ferdek: O kurde.
Mariolka: Dobra ojciec, pomożesz mi? Bo Bonzo jeszcze się nie nauczył.
Bonzo: Joł, madafaka.
Ferdek: Proszę przy mnie po murzyńsku nie mówić!
Mariolka: A poza tym Bonzo, nie przeklinaj przy dziecku!
Bonzo: Sorry, Mariola.
Ferdek: Nie no, kurde, Mariolka, skąd ty go wytrzasnęłaś?
Mariolka: Jak to ojciec skąd? Na melanżu byłam, wściekłego psa wypiłam, a potem przyszedł i o to jest.
Ferdek: A on coś mówi po polsku w ogóle?
Mariolka: Czekaj, ojciec. Bonzo, tell him something in Polish.
Bonzo (do Ferdka): Chcesz wpierdol?
Ferdek: O ty kutafonie jeden! Trochi kultury, w dupę jebany! Wypierdzielaj stąd!
Mariolka: Ojciec, zluzuj kitę. Pomylił się.
Ferdek: Nie no kurde, tak być nie będzie. On ma stąd zniknąć i to w trybie natychmiastowym!
Mariolka: Ale to ojciec mojego dziecka jest!
Ferdek: Trzeba było dupą gołą na imprezach nie świecić i wściekłych zwierząt nie spożywać! Imprezowiczka zasrana.
(Ferdek wychodzi)
Bonzo: Joł, madafaka.
Mariolka: A zamknij się już. Raper zasrany.
Scena 2
(Ferdek pali papierosa pod kiblem. Z kibla wychodzi Paździoch. Nadal ma długie włosy)
Paździoch: Panie, co Pan tu robisz?
Ferdek: Fajkę palę, nie widać?
Paździoch: Panie, ale ja sobie nie życzę.
Ferdek: I bardzo dobrze, proszę Pana, bo to nie jest koncert życzeń. Przesuń się Pan, bo muszę skorzystać.
Paździoch: Zaraz, zaraz. Dokąd to, szanowny Panie?!
Ferdek: Jak to kurde, do kibla. Panie, odsuń się Pan, nie drażnij mnie Pan.
Paździoch: Prywatna publiczna toaleta jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla mieszkańców tej kamienicy.
Ferdek: Panie, pan coś piłeś? Mieszkam tu od 30 lat.
Paździoch: Zaraz, zaraz. Mieszkałeś Pan.
Ferdek: Panie, a zasadził ktoś Panu kiedyś kopa w dupę?
Paździoch: Grzeczniej Panie, grzeczniej, bo po policję zadzwonię! Wracaj Pan lepiej na ten swój śmietnik, póki jeszcze go Pan masz.
Ferdek: Panie, co Pan pierdzielisz? Przecież ja tam se mieszkam!
(Ferdek wskazuje na drzwi do swojego mieszkania)
Paździoch: Raczej mieszkałeś Pan, dopóki Pańska żona Halina nie wywaliła Pana za pijaństwo na zbity ryj.
Fredek: Jak to wywaliła, kiedy, co?
Paździoch: Z jakieś 8 miesięcy temu. Znietrzeźwiłeś się Pan wtedy tak okrutnie, że omal nie puściłeś Pan kamienicy z dymem. A teraz przepraszam, ale nie mam czasu na rozmowę z degeneratami, do widzenia.
Ferdek: Mnie na zbity ryj? Nie no, kurde, mnie? Po moim trupie.
(Paździoch wchodzi do mieszkania. Ferdek zmierza w kierunku swojego mieszkania. Słysząc rozmowę Paździoch zatrzymuje się i nasłuchuje)
Paździoch: Jestem, Helenko!
Helena: To świetnie, kochanie, zaraz dam Ci kotlecika.
Paździoch: Z kartoflami?
Helena: Tak jak lu… Jezus Maria, Marian!
Paździoch: Czego się drzesz?
Helena: Gdzie są twoje włosy?
Paździoch: Jak to, gdzie. Na gło… Nie mam!
Helena: Nawet włosy z Tobą długo nie wytrzymały, dziadu!
Paździoch: Helena! Chyba mam zawał!
Helena: Gówno mnie to obchodzi. Aha i ten obiad to sam sobie podgrzej, ty łysa pało.
(Ferdek zaczyna się śmiać)
Ferdek: Przynajmniej pokarało dziada!
Scena 3
(Kamera pokazuje sypialnię. W niej nadal znajdują się Mariolka, Bonzo i Iwo. Do sypialni wchodzi Ferdek)
Ferdek: Mariolka!
Mariolka: O, ojciec! Załatwiłeś już najważniejszą sprawę w swoim życiu?
Ferdek: Ty, gilu jeden, nie drwij z ojca swego pierworodnego, tylko na pytanie odpowiedz mi!
Mariolka: No dobra, ojciec. Wal jak w dym.
Ferdek: Czy matka mnie wyrzuciła z domu?
Mariolka: No coś tam takiego miało miejsce chyba. Tak, pamiętam, że wtedy to normalnie nieźle ojciec po bandzie pojechałeś.
Ferdek: Ale ja kurde nic nie pamiętam!
Mariolka: No ojciec, biorąc pod uwagę twój stan, wcale mnie to nie dziwi.
(Mariolka zaczyna się śmiać)
Ferdek: Ciebie to bawi, że ojciec twój brutalnie dachu nad głową został pozbawiony?
Mariolka: Wiesz ojciec, mi to w sumie lotto. Jak byłeś to w sumie też cie nie było.
Ferdek: Jak mnie nie było, jak żem kurde cały czas był.
Mariolka: Ja mówię ojciec o sensie duchowym, a nie cielesnym.
Ferdek: Nie rozumie.
Mariolka: Szczerze mówiąc ojciec, jakoś mnie to nie dziwi.
(Nagle słychać jak drzwi od mieszkania się otwierają)
Halinka: Mariolka, wróciliśmy!
(Do sypialni wchodzi opalona Halinka, trzyma Arnolda Boczka za rękę. Są opaleni, mają na sobie okulary przeciwsłoneczne oraz wieńce z kwiatów)
Halinka: Ferdek? Co ty tu robisz do jasnej cholery?
Ferdek: Jak to, co, mieszkam.
Halinka: Nie no, chwileczkę wywaliłam Cię na zbity ryj!
Ferdek: Ale ja mam prawo tu wrócić.
Halinka: Arnold, powiedz mu coś!
Ferdek: A od kiedy ty z grubasem na ty jesteś?
Boczek: Panie, nie interesuj się Pan. Jak żeś Pan wódkie chlał i kamienicę żeś Pan spalić chciał to jakoś nic Pana nie interesowało.
Ferdek: Milcz, knurze opasły!
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan, bo Pan to teraz na śmieciach se śpisz, jak źwierze jakieś, a ja Panie, rodzinę teraz mam, w dupę węża i to Pana boli.
Ferdek: Jaką kurde rodzinę, co?
Halinka: Tak się składa Ferdynand, że odkąd chwiejnym krokiem opuściłeś raz na zawsze miejsce pobytu swego, ja i Arnold zbliżyliśmy się do Ciebie.
Ferdek: Ty i ten grubas? Przecie to normalny debil regularny jest!
Halinka: Przynajmniej nie jest impotentem, jełopie!
(Ferdek rzuca się na Boczka. Zaczynają się bić)
Ferdek: Ty erosomanie przebrzydły, do mojej żony!
Halinka: Jezus Maria! Dzwonię na policję!
Boczek: Panie, puszczaj mnie Pan!
Ferdek: Odebrałeś mi żonę, gnoju jeden!
Boczek: Wódka ją Panu odebrała! Panie, puszczaj mnie Pan, bo mnie rwie!
(Boczek wybałusza oczy)
Ferdek: A niech Cie rwie, grubasie pornograficzny!
Boczek: Panie, ale ja nie wytrzymie!
(Ferdek uderza Boczka w brzuch)
Halinka: Jezus Maria!
(Boczek robi zawstydzoną minę)
Boczek: Już mi przeszło.
Mariolka: Dżizys krajst, co tu tak wali? Iwo to znowu ty?
Boczek: To nie Iwo, Mariolka.
(Do pokoju wchodzi Policjant)
Policjant: Co się tu dzieje? Wezwanie otrzymałem!
Halinka: Już nic, ten Pan właśnie wychodzi.
Ferdek: Ale Halinka!
Halinka: Ariwederczi Roma!
(Ferdek wychodzi, a za nim wychodzi policjant)
Scena 4
(Kamera pokazuje piwnicę. Do piwnicy schodzi Ferdek)
Ferdek: Nie no, kurde, muszę się czegoś napić bo nie wytrzymie.
(Ferdek zauważa Paździocha leżącego na podłodze pod wpływem alkoholu. Mężczyzna jest łysy, a na dodatek ma podbite oko)
Paździoch: Ooo! Pan Ferdek, kochany, kochanieńki.
Ferdek: Panie, odwal się Pan. Już mnie Pan wystarczająco wnerwiłeś pod kiblem.
Paździoch: Panie, wszystko mi przepadło. Razem z włosami, straciłem wszystko.
Ferdek: Panie, a masz tam wódkie?
Paździoch: Nie mam, Panie. Wypiłem wszystko do zera. Po tym jak ta żmija podbiła mi oko tłuczkiem do mięsa, musiałem się upić i zapomnieć.
Ferdek: Czekaj Pan, ja tu gdzieś browara miałem.
(Ferdek otwiera jedną szafkę głęboko w niej znajduje puszkę Mocnego Fulla. Otwiera ją, a następnie zaczyna pić. Nagle w piwnicy zaczyna mrugać światło)
Bóg: Co ty zrobiłeś, jełopie?! Złamałeś zakaz!
Paździoch: Co się tu dzieje do jasnej cholery?!
Bóg: Zamknij się, łysy szczurze!
Paździoch: No no, chwileczkę. Tylko nie szczurze, ja żądam, aby mnie tak nie nazywać, kimkolwiek jesteś!
Bóg: Tak? No to zobaczymy!
(W Paździocha uderza piorun i zamienia się w szczura)
Ferdek: O kurde! Panie Boże, to nie tak jak Pan myślisz!
Bóg: Milcz, grzeszniku. Miałeś nie spożywać alkoholu, a spożywałeś, więc spotka Was wszystkich sroga kara!
Ferdek: Nie no, kurde. Panie Boże, chwila. Przecie piwo to nie jest alkohol.
Bóg: Co?
Ferdek: No piwo, to nie jest Panie alkohol.
Bóg: A niby co?
Ferdek: Napój orzeźwiający.
Bóg: A to się dopiero okaże.
Ferdek: Nie no, kurde, Boże, piwo to nie jest alkohol.
Bóg: Przekonamy się w sądzie.
Ferdek: W jakim kurde sądzie?
Bóg: W Bożym Sądzie, jełopie.
(Nagle w piwnicy pojawia się smuga światła, która zabiera Ferdka do nieba)
Ferdek: O kurde!
Scena 5
(Ferdek siedzi na krześle, znajduje się w białym pomieszczeniu. Przed nim znajduje się „Sąd Boży” w którym siedzi dwóch ławników. Są w kapturach nie widać ich twarzy. Nagle słychać głos Boga)
Bóg: Piotrek, przymknij no trochę tę bramę, bo mi dupę zawiewa!
(Na ekranie pojawia się postać w kapturze niemal trzykrotnie większa od innych)
Bóg: Drogi Ferdynandzie Kiepski, znalazłeś się tutaj, ponieważ spożyłeś alkohol.
Ferdek: Panie Boże, piwo to nie jest alkohol!
Bóg: Zaraz to ocenimy! Łysa pała, dziad zdziadziały, niech tu staną trzy browary!
(Na stole ławy przysięgłych pojawiają się trzy puszki piwa „Mocny Full”)
Bóg: No dobra, panowie. Zarządzam oficjalną degustację.
(Trzej zakapturzeni mężczyźni wypijają po łyku)
Bóg: Dobre, takie orzeźwiające.
(Jeden mężczyzna w kapturze pije piwo ciągiem)
Bóg: Stefan! Nie bądź taki pazerny, to grzech jest!
Stefan: Ale…
Bóg: Żadnego ale, bo skończysz jak Judasz!
Ferdek: No i co, Boże, dobre?
Bóg: No, muszę przyznać, że smaczne, smaczne. Ale zaraz, w składzie jest chmiel…
Ferdek: No, bo Panie Boże, to roślina lecznicza jest.
Stefan: On może mówić prawdę. Trochę to podobne do tego, co tam za bramą zasadziliśmy, no wiesz Boże, mówię o mari…
Bóg: Nie wszyscy muszą wiedzieć, co tam jest, Stefan! Uspokój się, albo Cie zamienię w szczura!
Ferdek: No ale, Boże, co to ze mną teraz będzie?
Bóg: Dlaczego z Wami zawsze muszą się dziać problemy. Jak jedna nie zeżre jabłka, to drugi wypije browara, który rzekomo alkoholem nie jest.
Ferdek: Bo, Panie Boże, to przez to piekło, co żeś mnie Pan ukazał, no Panie Boczek z moją żoną, przecie to obrzydliwe jest.
Bóg: No dobra, może faktycznie trochę z tym przesadziłem. Grubas faktycznie może obrzydzić.
Stefan: Darujmy mu, Boże. Nieszkodliwy jest.
Bóg: Milcz!
(Uderzają pioruny. Stefan został zamieniony w szczura)
Ferdek: No to kurde, co teraz ze mną będzie?
Bóg: Nie otrzymacie Raju.
Ferdek: Ale…
Bóg: Piekła też nie. Złamałeś mimo wszystko zakaz. Wrócisz do siebie i będziecie żyć tak jak dawniej.
Ferdek: No ale, kurde, starałem się.
Bóg: Dobra Ferdynand, skoro tak ci zależy to co najwyżej, mogę spełnić jedno twoje życzenie…
Scena 6
(Ferdek siedzi w fotelu przed telewizorem. Do salonu wchodzi Halinka w stroju pielęgniarki)
Ferdek: O, cześć Halincia, jak tam w pracy?
Halinka: Do dupy, Kopciński szalał i musiałam uśpić gnoja. A ty, co jełopie, cały dzień przed telewizorem znowu spędziłeś?
Ferdek: Halincia, nie denerwuj się.
Halinka: Poszedłbyś do jakiejś pracy, a nie siedział i pierdoły pociskał.
Ferdek: A żebyś kurde wiedziała, że poszedłem.
Halinka: Dostałeś pracę? Gdzie?
Ferdek: Tutaj, na tym fotelu.
(Ferdek wyjmuje z pod stołu karton w którym są puszki piwa „Mocny Full”. Wyciąga jedną z nich i otwiera. Zaczyna je pić)
Halinka: Mogę wiedzieć, co ty robisz?
Ferdek: Jak to co, Halincia? Pracuję, kurde!
KONIEC
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halinka – Marzena Kipiel – Sztuka
Mariolka – Basia Mularczyk
Paździoch – Ryszard Kotys
Paździochowa – Renata Pałys
Boczek – Dariusz Gnatowski
Bóg (głos) – Krzysztof Dracz
Stefan (głos) – Jerzy Cnota
Policjant – Lech Dyblik
Bonzo – Maciej Prusak.
[/center]
To już koniec trylogii zatytułowanej "Utracony raj". Czekam na Wasze komentarze i mam nadzieję, że będzie ich jak najwięcej
Plusy:
+ Mariolka przewijająca dziecko i dialog Ferdka z Bonzem
+ Rozmowa Ferdka z Paździochem pod kiblem
+ Ferdek rzucający się na Boczka, który chodzi z Halinką
+ Zakończenie
Minusy:
- Scena w piwnicy
- Scena w Sądzie Bożym
- Ukaranie Stefana
Ocena: Za całą trylogię wystawiam Ci ocenę 9/10 mimo iż słabo odegrałeś ostatnią część. Uważam, że poprzedni tryptyk ''Kiepskie wakacje'' był lepszy.
Ocena cz. II:
Plusy:
- kąśliwa Halina w pierwszej scenie
- wspomnienie o berecie
- program "Kawa na stół" w TV
- dialog Ferdka i Boczka:
Ferdek: No jak to Panie, Pana życie to jest proszę złożone z dwóch części, a konkretniej to układów.
Boczek: Że niby jakich?
Ferdek: Pokarmowego i wydalniczego, proszę Pana.
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan. Nie moja wina Panie, że te baby to jakieś nienormalne są. A taka Mariola, Panie, to co innego. Siedzieć na czym ma i takie dwa globusy ma Panie, że ja to bym na nich nawet się geografii uczyć mógł, w dupę węża.
(Ferdek wytrzeszcza oczy)
Ferdek: O żesz ty grubasie pornograficzny! Wypierdzielaj stąd, pedofilu jeden ty!
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan! Ja żem tylko tak sobie powiedział, towarzysko.
Ferdek: Paszoł won!
- Paździoch z długimi włosami
- oferta pracy testera piwa dla Ferdka
- rozmowa Ferdka z Bogiem
Ocena: 10/10
Ocena cz. III:
Plusy:
- zawał Paździocha
- scena w piwnicy
- Paździoch jako szczur
- końcówka
Neutral:
- sceny z Mariolką i Bonzem
- pojedynek Boczka i Ferdka
- degustacja piwa w Sądzie Bożym
Minusy:
- zbyt absurdalna fabuła
Jako całość bardzo dobrze, choć najbardziej podobała mi się część numer 1. Bardzo dobrze wykorzystałeś Mariolę (jakkolwiek to brzmi ), w końcu odegrała jakąś rolę, nie tak jak w serialu, gdzie od lat się marnuje. Boczek i Halina też fajny pomysł, trochę jak w tym odcinku gdzie Arnold miał fotograficzne hobby, świetnie go wtedy Ferdek z domu wypierdzielił.
Jak dla mnie to bardzo wysoki poziom, dawno nie czytałem nic tak dobrego. Dialogi, teksty, riposty Paździochów, zapiski w notesie - majstersztyk! Wszystko fajnie poprowadzone, jestem ciekaw co będzie dalej po monologu Boga. Gdybym mógł, wystawiłbym dychę. Ale, że to pierwsza część, a mam jeszcze przed sobą dwie, to wstrzymuję się z oceną do końca. Brawo
Na początek drobna uwaga - wulgaryzmy lepiej cenzurować gwiazdkami albo innymi symbolami
Co do samej III części to niestety wyszła najsłabsza. Nie za bardzo podobała mi się scena w piwnicy i zamiana Paździocha w szczura, dziwne też dla mnie jest, że Paździoch stracił tak nagle włosy i że od razu, po chwili pojawił się policjant w scenie bójki Ferdka z Boczkiem, która też mi jakoś nie przypasowała. Fajny Sąd Boży, tekst o zamykaniu bramy i o tym co pod nią zasadzili Nie ukrywam, że zakończenie pozostawiło pewien niesmak, spodziewałem się czegoś więcej.
Tą część oceniam na 7/10
Całe opowiadanie natomiast oczywiście na wysokim poziomie, jak widać ze starych, dobrych tekstów można zrobić dobrą komedię, za całość wystawiam ocenę 8,5/10.
Tu już niestety kilka rzeczy mi się nie podobało, szczególnie naciągany był humor widoczny najbardziej w programie telewizyjnym "Kawa na stół" czy coś takiego, oraz niesmaczna dla mnie momentami późniejsza rozmowa z Boczkiem Reszta jak najbardziej na plus, chociaż testowanie piwa jest już tak do bólu oklepane, to przy takiej fabule mogę to zaakceptować. Najlepsi jak zwykle Paździochowie i dialog z beretem
Ocena 1 części:
Bardzo sympatyczna praca, rewelacyjny program telewizyjny (postać Bogdana szczególnie), ogólnie całość jest dobrze rozpisana na sceny. Największe plusy to oczywiście notes Paździocha, Boczek znawcą serialu, spektakl "Baby" i kwestie Haliny (np. "Ty już normalnie na głodzie zadłużasz się u ludzi, alkoholiku!"). Fajna dyskusja Paździochów za drzwiami o otwarciu drzwi. I tekst Marioli ("Sorry ojciec, ale tak jakby, to nie ty odpowiadasz za proces twórczy, co nie, Bonzo?") mocny