WAŻNE:
Pomóż przetrwać forum - zbiórka na dalszą działalność! Przekaż dowolną kwotę przelewem poprzez PATRONITE lub PAYPAL
- KLIKNIJ po szczegóły!
Możesz nas wesprzeć poprzez: Blik, przelew SMS | PATRONITE.PL || PayPal.com (kliknij: paypal lub płatność kartą)
Dla osób, które pomogą ranga Zasłużeni + wyróżnienie nicka kolorem i pogrubieniem. DZIĘKUJEMY!
Niestety nie podobała mi się zbytnio, za bardzo niedorzeczna. Bonzo niesamowicie denerwujący, scena w sądzie Bożym miała jakiś taki naciągany humor, bijatyka z Boczkiem też jakoś mi tak nie pasowała do Ferdka. Ale są też plusy - pijany Paździoch i zakończenie.
Za tą część w sumie mogę dać 6/10.
Sumując wszystkie trzy oceny, końcowa wynosi - 7,83/10. W zaokrągleniu daję 8/10 czyli jest bardzo dobrze
(Ferdek wychodzi do kibla. W tym samym momencie do kibla wychodzi Paździoch. Ścigają się do „Prywatnej Publicznej Toalety”)
Ferdek: Panie, dlaczego się Panu zawsze chce wtedy kiedy mnie?
Paździoch: Panie, to Panu się zawsze chce wtedy kiedy mnie!
Ferdek: Dobre Panie, dogadajmy się. Ja Panie pójdę pierwszy, bo mnie się tylko siku chce.
Paździoch: No to masz Pan szczęście. Właź Pan, bo ja tu długo nie ustoję.
(Ferdek próbuje otworzyć drzwi od kibla)
Boczek (z kibla): Zajęte!
Ferdek: Panie Boczek, wypierdzielaj Pan stąd do siebie na górę powietrze zanieczyszczać!
Boczek: Panie, ale tu we tym kiblu coś zepsute normalnie jest!
Paździoch: Co zepsute, jak zepsute?! Znowu żes Pan spłuczkę urwał?
Boczek (z kibla): Jakie spłuczkie Panie, jak ja żem normalnie nigdy niczego nie zepsuł.
Ferdek: Tak? A kto proszę Pana zjeżdżalnie na placu zabaw dziecinnych rozpierdzielił?
Boczek: Panie, odwal się Pan, ja nic se nie pamiętam normalnie!
Paździoch: Jak to Panie, to Boczek to zrobił?
Ferdek: Panie, ja żem wszystko widział. Grubas pod wpływem napojów wyskokowych wspiął się na zjeżdżalnie dziecinną, która pod ciężarem jego cielska proszę Pana nie wytrzymała i się rozdupcyła.
Paździoch: Panie Boczek, wyłaź Pan!
(Boczek wychodzi przerażony z kibla. Ma wybałuszone gały)
Ferdek: Panie, co Pan tak bały wygałuszasz?
Paździoch: Mów Pan, coś Pan zdewastował!
Boczek: Ja nic, w mordę jeża. To tak samo się wzięło i rozpierdzieliło. Przepraszam Panów, ale ja to zasadniczo „Mongolski balet” zaraz będę se we telewizorze oglądał.
(Boczek się cofa do wyjścia. Ferdek wchodzi do kibla)
Ferdek: Panie! Stój Pan!
Boczek: Panie, ale ja…
Paździoch: Panie Ferdku, co on tam zrobił?
Boczek: Panie, ja żem nic nie zrobił.
Ferdek: Panie, nie łżyj Pan, bo żeś Pan kibel cały zatkał!
Boczek: Daj mnie Pan spokój, Panie! Ja żem se siedział normalnie a ta woda sama se wezbrała Panie i do góry wypłynęła, jak tsunami jakie potężne.
Paździoch: Panie, będziesz Pan bulił za naprawę kibla.
Boczek: Srali muchy będzie wiosna, Panie! Nie moja wina, że ten kibel to takie rozklekotane gówno jest!
Ferdek: To wypierdzielaj Pan na górę!
Boczek: A żebyś Pan wiedział, w dupę węża.
Paździoch: I żeby twoja krzywa noga grubasie tu już nigdy nie powstała, karwasz twarz!
(Boczek wychodzi)
Ferdek: Nie no Panie, tak dalej być nie będzie.
Paździoch: Co Pan masz na myśli?
Ferdek: No jak to co, Panie, nie będzie grubas nam kibla dewastował. Trzeba zakazać mu wypróżniania się u nas na dole.
Paździoch: Panie, przecież wiesz Pan, że grubas jest niereformowalny. Mało to już razy próbowaliśmy go wykurzyć stąd raz na zawsze? A on ciągle wraca, jak jakiś bumerang zasrany.
Ferdek: Musimy Panie zwołać zebranie.
Paździoch: Jakie zebranie?
Ferdek: Jak to jakie, lokatorskie, Panie! Przyjdź Pan z żoną do mnie o osiemnastej.
Scena 2
(W salonie Kiepskich znajdują się: Ferdek, Mariolka, Paździoch, Helena oraz Halinka)
Ferdek: Witam wszystkich bardzo kurde serdecznie. Zebraliśmy się tu w sprawie wielkiej wagi, a konkretniej mówiąc, w sprawie Arnolda za przeproszeniem Boczka.
Mariolka: Ojciec, streszczaj się, bo ja zaraz spotkanie mam.
Ferdek: Jakie kurde spotkanie, co?
Mariolka: Towarzyskie, ojciec.
Ferdek: I co wy tam robic będziecie na tym spotkaniu, co?
Mariolka (kpiąco): No jak to ojciec, co, uczyć się do nowej matury.
Ferdek: Ty wężu jeden, trochi kultury!
Halinka: Ferdek, jełopie! Czy ty możesz przejść do sedna sprawy? W odróżnieniu od Ciebie ludzie mają co robić w domu.
Paździoch: Chodzi o to, że grubas beszczelnie zapchał dzisiaj rano kibel, skutkiem czego uniemożliwił lokatorom wypróżnianie.
Halinka: No to w czym problem? Niech wezwie specjalistę i zapłaci.
Ferdek: No, Halincia, tylko że on nie chce zapłacić i głupa udaje.
Helena: Ja to bym przymusiła jakoś grubasa.
Halinka: No ale jak, Pani Helenko?
Helena: To ja może zademonstruje na Marianie, ma Pani jakiś nóż?
Paździoch: Jezus Maria, Helena! Opamiętaj się!
Helena: Cicho bądź, kapucynie! To dla dobra kamienicy!
Paździoch: Ja spieprzam!
(Paździoch wybiega z salonu)
Helena: Tchórz!
Halinka: Ferduś! Może niech nam pani Helenka zademonstruje to na Tobie?
Helena: Pani Halinko, to niestety nie to samo. Pani mąż po pierwsze nie jest moim mężem, a po drugie nie jest łysą kreaturą.
Halinka: No dobrze, ale proszę państwa, co robić w tej sytuacji?
Ferdek: Ja proponuję bezwzględnie zakazać grubasowi wypróźniania się na tym piętrze.
Halinka: Ferdek, który to już raz? Sam wielokrotnie przy mnie mu tego zabraniałeś, a on i tak przychodził.
Ferdek: No to masz lepszego pomysła?
Helena: A gdyby tak ustanowić wartę przy kiblu?
Halinka: Ale to jest świetny pomysl pani Helenko! Nawet wiem, kto mógłby na tej warcie stanąć.
(Halinka patrzy znacząco na Ferdka)
Ferdek: Halincia, ale ja nie mogie na warcie stać, bo ja muszę do pośredniaka chodzić, pracy szukać.
Halinka: Ferdek, jełopie. Ty mnie nie uruchamiaj.
Ferdek: No ale przecie ja nie bede dwadzieścia cztery godziny pod kiblem siedział!
Helena: No to, umówmy się tak, że na warcie będą zmiany. Dajmy na to Pan popilnujesz od 6 rano do 15, ja od 15 do 23, a Marian od 23 do 6 rano.
Halinka: Pani Helenko, ale kiedy Pan Marian będzie spał? Przecież on idzie na bazar od rana.
Helena: Nie wiem i szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi.
Scena 3
(Scena ma miejsce na korytarzu pod kiblem. Ferdek siedzi przy stoliku z napisem „Klozetowa straż”. Na korytarz wchodzi Boczek)
Boczek: O, dzień dobry Panie Ferdku!
Ferdek: Panie, czego Pan tu chcesz? Bo jak Pan do kibla przyszedłeś to od razu wypierdzielaj Pan stąd w podskokach!
Boczek: Panie, ja tak se tu przyszedłem, spacer urządzić, rekreacyjnie, w mordę jeża.
Ferdek: Tak? No to proszę bardzo, spaceruj Pan!
(Boczek chodzi po korytarzu z uśmiechem na twarzy)
Boczek: Panie, tu mała przestrzeń na spacery jest. Może ja bym se tak do kibla, w celach oczywiście spacerowych Panie wszedł tylko na chwilę, w celach krajoznawczych.
Ferdek: A zasadził Panu ktoś kiedyś kopa w dupę?
Boczek: Panie, o co się Panu rozchodzi w dupę węża? I co to w ogóle za straż jest?
Ferdek: To jest proszę Pana straż klozetowa, proszę Pana, która ma uchronić nasze wspólne dobra przed takimi osobnikami jak Pan, co to przyjdą, rozdupcą i uciekną jak gdyby nigdy nic!
Boczek: Panie, ale mnie się chce w mordę jeża!
Ferdek: To wypierdzielaj Pan do siebie na górę!
Boczek: Ale przecież ja żem kiedyś mówił Panu, że tam straszy!
Ferdek: Panie, gówno mnie to obchodzi. Paszoł won!
Boczek: A żebyś Pan wiedział, że ja se teraz pójdę, ale ja tu jeszcze wrócę.
(Boczek wychodzi)
Ferdek: Spacerowicz się znalazł proszę państwa, Wojciech Cejracki, zasrany.
(Na ekranie pojawia się napis: Trzy godziny później. Ferdek siedzi nadal na straży. Na korytarz ponownie wchodzi Boczek. Mężczyzna jest cały spocony i jest mu ciężko)
Boczek: Panie Ferdku, to ja żem se przyszedł.
Ferdek: Panie, idź Pan stąd bo ja w ogóle nie chce na Pana patrzeć, Panie.
Boczek: Ale czemu?
Ferdek: Bo żeś się Pan spocił jak świnia proszę Pana, a poza tym i bez tego wyglądasz Pan paskudnie.
Boczek: Panie, bo ja już wytrzymać nie mogie.
Ferdek: Masz Pan kibel na górze to Pan tam idź i mnie Pan nie zawracaj dupy.
Boczek: Panie, a wiesz Pan że ja żem niedawno w zoo był?
Ferdek: I co z tego?
Boczek: I tam różne źwierzęta były Panie: lwy, słonie, żyrafy i nawet takie jedne małpkie żem widział.
Ferdek: Jaką małpkie?
Boczek: A taką!
(Boczek wyjmuje małą buteleczkę wódki)
Ferdek: Proszę Pana, myślisz Pan, że mnie Pan przekupisz alkoholem? Nie rozśmieszaj mnie Pan.
Boczek: Panie, ale ja tu jeszcze drugie małpkie mam.
(Boczek wyciąga drugą buteleczkę wódki)
Ferdek: Panie, ale niczego Pan nie rozpierdzielisz?
Boczek: Panie, oczywiście że nie, ja się tylko wypróżnić chcę.
Ferdek: Ale wódkie Pan daj najpierw.
(Boczek daje Ferdkowi wódkę, Ferdek ją chowa jak gdyby pod stolikiem)
Ferdek: No dobre Panie, właź Pan.
(W tym momencie na korytarz wchodzi Paździoch) w berecie z siatami z bazaru)
Paździoch: Co się tu dzieje do jasnej cholery?!
Ferdek: Panie Boczek, wypierdzielaj Pan stąd!
Boczek: Ale Pan żeś mówił, że ja tam wejść mogię!
Paździoch: Panie Ferdku, Pan chciałeś tam wpuścić grubasa?!
Ferdek: Panie, nigdy w życiu! Grubas się zaczadził wewnętrznie i pieprzy głupoty!
Boczek: Taak? A wódkie kto przed chwilę wziął?
Ferdek: Jakie wódkie Panie? Widzisz Pan tu gdzieś wódkie?
Boczek: Pod stolik żeś Pan schował!
(Paździoch i Boczek spoglądają pod stolik. Niczego tam nie ma).
Boczek: Przed chwilą tu były, w mordę jeża!
Paździoch: Panie Boczek, idź Pan stąd, bo po policję zadzwonie!
Boczek: A żebyś Pan wiedział, że pójdę, a Pan, Panie Ferdku to jest normalnie świnia ludzka!
(Boczek wychodzi)
Paździoch: Jak można tak łżeć, Panie Ferdku?
Ferdek: No ja nie wiem Panie, grubasowi się już totalnie we łbie poprzewracało.
Paździoch: Idę zanieść te gacie do domu.
(Paździoch wchodzi do mieszkania. Kamera pokazuje Fedka, który podwija nogawki od spodni. Za skarpetki ma wsadzone dwie małe buteleczki wódki)
Ferdek: I gitara!
Scena 4
(Ferdek siedzi na fotelu przed telewizorem. W telewizji emitowane są „Fakty”)
Prezenterka: Barbara Duposwąd, witam i zapraszam na „Fakty”. A proszę państwa, co tu dużo mówić, dzieje się w naszym kraju, oj dzieje.
Ferdek: A niby kurde co?
Prezenterka: Ufo. Tak jest proszę państwa, zbliża się do nas z prędkością światła statek kosmiczny i to proszę państwa z samego Marsa. Potwierdzili to naukowcy ze Stanów Zjednoczonych. Nie wiemy jeszcze co prawda, czy dotrą na Ziemię, ale wreszcie wiemy, że obca cywilizacja istnieje. Wszystko za sprawą nie tylko wody występującej na Marsie ale również czegoś na miarę polskiej wódki, znalezionej przez badaczy w jednym z uskoków na tejże planecie. Nie wiem jak państwo, ale ja jestem podekscytowana jakbym się nażarła dopalacza „Rozpierdacza”. A teraz prognozę pogody zapowie Bożena Rzężoła. Bożeno, jesteś z nami?
Ferdek: Kurde, nie mają już o czym gadać we tym telewizorze.
(Do salonu wbiega Paździoch).
Paździoch: Panie Ferdku, chodź Pan na korytarz, szybko.
Ferdek: Co się kurde dzieje?
Paździoch: Moja żona Helena goni Boczka z siekierą po korytarzu.
Ferdek: O kurde!
Scena 5
(Ferdek i Paździoch wychodzą na korytarz. Na korytarzu Boczek ucieka przed Heleną)
Helena: Spieprzaj Pan stąd, bo Panu łeb urżnę przy samej dupie!
Boczek: Ale Pani Helenko, ja żem tylko skorzystać kurturalnie chciał.
Helena: To trzeba było skorzystać z wiadra, wandalu jeden!
Paździoch: Helena! Uspokój się! To tylko Boczek!
Helena: Marian, nie fikaj! Ja tu teraz zmianę mam i ja tutaj rządzę!
Boczek: Ratunku, w mordę jeża!
(Boczek wybiega z korytarza)
Paździoch: Jezus Maria! Helena! Czym on Cie tak rozwścieczył?
Helena: A widziałeś rachunek za naprawę kibla?
Ferdek: Ale Pani Helenko, ile takie odetkanie może kosztować, bez przesady, kurde.
Helena: Tylko że ten Boczek nie zatkał kibla, tylko całą kanalizację w przeciągu kilkuset metrów!
Ferdek: O kurde, a to świnia jedna przebrzydła.
Paździoch: To co my teraz zrobimy, karwasz twarz?!
Helena: Wymyślcie coś, w końcu jesteście głową rodziny, a zachowujecie się jakbyście byli co najwyżej dupą.
Scena 6
(Jest noc. Kamera pokazuje korytarz. Paździoch siedzi na straży i chrapie. Na korytarz wchodzi po cichu Boczek. Jak na razie nie obudził Paździocha. Skrada się do kibla i delikatnie otwiera do niego drzwi. Na korytarz wychodzi Ferdek w piżamie)
Ferdek: Co jest, kurde?! Panie Paździoch, uważaj Pan na Boczka!
(Boczek wchodzi do kibla i zamyka za sobą drzwi)
Paździoch: Co jest karwasz twarz?!
Ferdek: Jak to co, Panie? Boczek się wkradł do kibla?
Paździoch: Jak się wkradł, jak ja tu Panie pilnuję.
Ferdek: Pilnujesz Pan? Śpisz Pan, a nie pilnujesz!
(W kiblu słychać trzask)
Boczek: Jezusie NazarejskI!
Ferdek: Panie Boczek, proszę natychmiast opuścić Prywatną Publiczną Toaletę!
Boczek: Panie, ale tu się coś rozdupcyło normalnie!
Paździoch: Niby co, karwasz twarz?
(Z kibla wychodzi przerażony Boczek. Kamera pokazuje kibel i tryskającą z niego niczym z fontanny wodę)
Boczek: To ja se już pójdę w mordę jeża.
Paździoch: Nie no, zastrzelę grubasa!
(Paździoch biegnie do mieszkania i wybiega ze strzelbą. Boczek w tym samym momencie ucieka na klatkę schodową)
Ferdek: Panie Paździoch, nie szalej Pan, to nic nie da. Musiałbyś Pan kilogram ołowiu wpakować w tego człowieka, żeby poskutkowało.
Paździoch: To co Pan proponujesz?
Ferdek: Najsampierw to proponuję się napić, a potem obmyśleć plan jak raz na zawsze pozbyć się stąd tego wandala.
Paździoch: Ale zaraz, Panie Ferdku, jaki plan?
Ferdek: A dlaczego grubas nie wypróżnia się u siebie?
Paździoch: Mówiła świnia, że tam straszy.
Ferdek: No właśnie, Panie Marianie. Tak się składa, że ja mam kurde pomysła!
Paździoch: Ale jakiego?
Ferdek: Panie, no chyba nie będziemy o tym rozmawiać na sucho, co?
Paździoch: Czekaj Pan, pójdę po pół litra i powiem Helenie żeby zadzwoniła po jakiegoś specjalistę od tego klozetu.
Ferdek: A ja naszykuję kieliszki. To co, Panie Paździoch, za dziesięć minut u mnie?
Paździoch: Jak nie jak tak.
Scena 7
(Scena ma miejsce w kuchni Kiepskich. Ferdek i Paździoch wypijają po kieliszku)
Ferdek: Oglądałeś Pan ostatnio wiadomości?
Paździoch: Oglądałem, bo co?
Ferdek: A słyszałeś Pan o UFO?
Paździoch: Panie przecież to są brednie dla debili.
Ferdek: No właśnie, a przypominam Panu, że tak się składa, że mamy z takim jednym osobnikiem do czynienia.
Paździoch: Panie, ale Pan myślisz, że on się na to nabierze?
Ferdek: Powiem Panu więcej, Panie Paździoch, jestem tego pewien.
(Do kuchni wchodzi Halinka w szlafroku)
Halinka: Ferdek, co wy tu robicie, środek nocy jest.
Ferdek: Boczek zdewastował znowu kibel.
Halinka: Jak to znowu?
Paździoch: Normalnie, Pani Halino. Cieknie z niego teraz jak z jakiejś Niagary zasranej.
Halinka: Nie no, Panowie, zróbcie z tym jakiś porządek.
Ferdek: Halincia, pamiętasz jak mówiłaś, że na bal karnawałowy twoja koleżanka z mężem przebrała się za kosmitów?
Halinka: No coś pamiętam, jak przez mglę, a o co chodzi?
Ferdek: Zadzwoń do niej i postaraj się załatwić taki kostium. Mam kurde świetnego plana!
Scena 8
(Jest popołudnie. Stolik przy którym trwała warta jest pusty. Na korytarz wchodzi przyczajony Boczek)
Boczek: No nareszcie, w dupę węża!
(Boczek otwiera drzwi od kibla, a z niego wyskakuje kosmita – zielony ludzik z czułkami, które świecą. Jest nim przebrany Ferdek)
Boczek: Chryste Panie! UFO! W mordę jeża!
Ferdek (zmienionym głosem): Ty grubasie niszczycielski! Przylecieliśmy specjalnie dla Ciebie.
Boczek: Dla mnie, ale po co w mordę jeża?
Ferdek (zmienionym głosem): Żeby Cię ukarać za wandalizm, obżarstwo, pijaństwo i erotomaństwo!
(Boczek próbuje uciec na klatkę schodową, ale z klatki schodowej na korytarz wchodzi Paździoch w stroju Ufoludka)
Paździoch (zmienionym głosem): Nie uciekniesz stąd, galareto!
Boczek: Błagam, nie jedzcie mnie!
Paździoch (zmienionym głosem): To przestań tu przychodzić na to piętro, bo inaczej spotka Cię klątwa, piorun pierdyknie w Ciebie knurze opasły i zamieni twoje cielsko w popiół i dym.
Boczek: Jezusie Nazarejski!
Paździoch (zmienionym głosem): Napraw wyrządzone szkody i nigdy więcej nie przychodź tu do kibla, bo wody z wnętrza ziemi wciągną cię do głębin i skończysz marnie!
Boczek: Jezu Chryste!
(Boczek wybiega z korytarza przerażony. Ferdek i Paździoch zdejmują maski)
Ferdek: No, Panie Paździoch udało się.
Paździoch: Trzeba to oblać, Panie Ferdku!
Ferdek: No dobre kurde, ale gdzie?
Paździoch: Jak to gdzie, kurde? U Stasia!
Scena 9
(Halinka leży w łóżku. Do sypialni wchodzi Ufoludek. Halinka się budzi)
Halinka: Jezus Maria! Kim ty jesteś?
(Ufoludek kładzie się koło Halinki w łóżku)
Halinka: A, to ty Ferdek. Już się bałam, że to jakiś bandzior. Załatwiliście problem z Boczkiem?
Ufoludek: Uhm.
(Ufoludek przybliża się do Halinki i zaczyna ją delikatnie szczypać)
Halinka (delikatnie się śmieje): Ferdek! Nie teraz, zmęczona jestem.
Ufoludek: Uhm!
Halinka: No dobrze, ty wariacie, niech Ci będzie!
(Do sypialni wchodzi w piżamie)
Ferdek: Halinka, do kogo ty kurde mówisz?
Halinka: Ferdek? Co ty tu robisz?
Ferdek: No jak to kurde, co. Od Stasia żem wrócił.
Halinka: Zaraz zaraz, jeżeli ty jesteś tu, to kto leży obok mnie?
(Ufoludek się uśmiecha, Halinka zaczyna krzyczeć)
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halinka – Marzena Kipiel – Sztuka
Boczek – Dariusz Gnatowski
Mariolka – Basia Mularczyk
Paździoch – Ryszard Kotys
Helena – Renata Pałys
Prezenterka TV – Beata Rakowska
[/center]
Zapraszam do oceny mojego najnowszego scenariusza! Powstał on między innymi dzięki pomysłowi Kiepskiego Widza, który wykorzystałem w pewnym stopniu.
Ostatnio zmieniony 2016-02-26, 20:00 przez Brady, łącznie zmieniany 1 raz.
Bardzo dobry scenariusz, sporo świetnych tekstów jak np.:
Panie, tu mała przestrzeń na spacery jest. Może ja bym se tak do kibla, w celach oczywiście spacerowych Panie wszedł tylko na chwilę, w celach krajoznawczych
Spacerowicz się znalazł proszę państwa, Wojciech Cejracki, zasrany.
Na początku zajeżdżało trochę "Dniem w którym zapchał się kibel" i "Portierem", ale pomysł z kosmitami świetny Zakończenie zrodziło we mnie pytanie: czy tym kosmitą obok Halinki był prawdziwy kosmita czy też Paździoch?
Niestety, znowu znalazłem błędy:
Halinka: No ale jak, Pani Halinko?
Powinno chyba być "Pani Helenko"
ponadto "beszczelnie" bezczelnie i niezrozumiałe zdanie:
No ale przecie ja nie przyszedłem dwadzieścia cztery godziny pod kiblem siedział!
Wszystko w fajnym klimacie 5. sezonu, bez zbędnego gadania
Dziękuję za opinię. Błędy poprawiłem, to z pośpiechu. Tytuł do odcinka został zaproponowany przez Fredzia i Edzia. Myślę że pasuje To ostatni scenariusz w najbliższym czasie. Na razie nie planuję kolejnych ze względu na liczne obowiązki.
Plusy:
+ Wyścig do kibla, kłótnia sąsiadów i przepędzanie Boczka
+ Początek narady w salonie
+ Ferdek na straży i wpuszczenie Boczka za ''małpki''
+ ''Fakty''
+ Helena przepędzająca Boczka i wymienianie szkód jakie wyrządził
+ Narada przy piciu wódki
+ Przepędzanie Boczka przez ''kosmitów''
+ Zakończenie
Neutral:
+/- Paździoch wybiegający z mieszkania Kiepskich
+/- Narada przy piciu wódki
Ocena: 9/10
Ostatnio zmieniony 2016-02-26, 21:45 przez Fredzio i Edzio, łącznie zmieniany 1 raz.
Super scenariusz!
Czytało się bardzo lekko, szybko i przyjemnie.
Do 8. sceny mógłbym wystawić pełną dychę, nawet bym się nie wahał (klimat, teksty, zachowania Boczka) - idealnie Ale później z tymi ufokami już mi nie pasowało, głupie to było jak nie wiem co
Rozumiem, że tak musiało być, bo ciężko pewnie wymyślić inne rozwiązanie takiej fabuły. Zakończenie ciekawe, można się zastanawiać czy to Paździoch czy rzeczywiście kosmita. Ale raczej zakładam, że to kosmita, Paździoch by się raczej na taką sytuację nie posunął.
Daję mocne 9/10, jest to jeden z lepszych Twoich scenariuszy, według mnie
Plusy:
+ Ferdek opowiadający o rozdupceniu zjeżdżalni przez Boczka, wyjście Arnolda z toalety, zatkany kibel
+ zebranie w salonie, "To ja może zademonstruje na Marianie, ma Pani jakiś nóż?"
+ Ferdek o wyglądzie Boczka, Arnold próbujący dostać się do kibla, "Panie, tu mała przestrzeń na spacery jest. Może ja bym se tak do kibla, w celach oczywiście spacerowych Panie wszedł tylko na chwilę, w celach krajoznawczych"
+ nazwiska: Wojciech Cejracki, Bożena Rzężoła
+ Boczek próbujący przekupić Ferdka, schowanie wódki za skarpetkami
+ wkradnięcie się Boczka do toalety, cieknięcie wody z kibla
+ Paździoch chcący zastrzelić Boczka, "Musiałbyś Pan kilogram ołowiu wpakować w tego człowieka, żeby poskutkowało"
+ Ferdek i Paździoch przebrani za kosmitów
+ zakończenie
Neutral:
+/- program informacyjny w tv
+/- scena w kuchni Kiepskich
(Paździoch wychodzi z mieszkania i zmierza w kierunku kibla. Na korytarz wchodzi Boczek)
Boczek: Ooo, dzień dobry Panie Marianie! Co tam u Pana słychać?
Paździoch: Nie interesuj się Pan.
Boczek: Panie, coś Pan taki kąsający jest jak szerszeń jaki. Wiosna idzie Panie, zaraz grilla se odpale w mordę jeża i kaszankie zjem taką ze cebulką Panie, moją ulubieną.
Paździoch: Wiesz Pan co, Pan to jednak prymitywny jesteś.
Boczek: Panie, nie obrazaj Pan.
Paździoch: Pan to byś tylko żarł, a potem wydalał to nielegalnie na naszym piętrze. A właśnie, a propo wydalania, po coś Pan tu przyszedł?!
Boczek: Ja? Tak sobie przyszłem Panie, po sąsiedzku, na pogawędkie.
(Do Paździocha dzwoni telefon. Paździoch wyciąga stary telefon komórkowy z antenką. Paździoch odbiera telefon)
Paździoch: Słucham.
(Następuje chwila ciszy)
Paździoch: Kto mówi, karwasz twarz?!
(Paździoch zaczyna się denerwować)
Paździoch: Kto?! Ale zaraz… Przecież…. To jest jakiś nieśmieszny żart! Proszę do mnie nie dzwonić, bo po policję zadzwonie!
(Paździoch odkłada telefon)
Paździoch: A Pan co tak gały wybałuszasz?!
Boczek: Panie, bo Pan żeś się cały czerwony normalnie zrobił.
(Telefon dzwoni drugi raz)
Paździoch: Czego?!
(Paździoch zaczyna dyszeć)
Paździoch: Ale jak… Przecież… Udowodnij mi to!
(Zapada chwila ciszy)
Paździoch: Jezus Maria! Helena!!! Mam zawał.
(Paździoch pada na podłogę)
Scena 2
(Ferdek i Halinka siedzą przed telewizorem. Do salonu wbiega Boczek)
Boczek: Ludzie, afera jest!
Ferdek: Panie, gdzie mi Pan tu do domu bez pukania wbiegasz, co? Trochi kultury!
Halinka: Ale tak zasadniczo Panie Boczku to o co się rozchodzi?
Boczek: Paździocha przed chwilą na Bonifratrów wywieźli, ataku serca dostał bolesnego.
Halinka: Jezus Maria!
Ferdek: Skończyłeś Pan? To wypierdzielaj Pan stąd bo my ze żoną zaraz filma będziemy oglądać.
Halinka: Ferdek! Twój sąsiad w szpitalu umiera, a ty chcesz jakiś durny film oglądać?
Ferdek: Halincia, nie wiem czy wiesz, ale Paździoch średnio raz w tygodniu ląduje z zawałem w szpitalu, a ten osobnik o tutaj stojący, zwany również Arnoldem Boczkiem, przynajmniej raz w tygodniu wbiega tu trzęsąc się jak galareta i wmawia nam że Paździoch nie żyje.
Halinka: Ferdek, przesadzasz. To na pewno coś poważnego.
(Ktoś puka do drzwi)
Ferdek: Widzisz Pan? Kurturalne ludzie pukają, ucz się Pan. Otwarte!
(Do salonu wchodzi Helena)
Helena: Dzień dobry, przepraszam, że tak nachodzę, ale chciałam spytać, czy działa u Państwa przypadkiem telewizor? Marian coś ostatnio ustawiał w tym naszym i gówno w nim widać, a zaraz film mają puszczać dobry, sensacyjny.
Halinka: A co z Pani mężem Pani Helenko?
Helena: A nic. Leży dziadzisko, lekarze mówią, że jak na czterysta dwudziesty piąty zawał w życiu dobrze się trzyma. Znając życie jutro wróci do zdrowia, nawpieprza się sucharów i znowu będzie mi zawracał głowę swoim beznadziejnym istnieniem.
Ferdek: Widzisz Halincia, a ty żeś się kurde martwiła.
Helena: To mogę z Państwem obejrzeć ten film?
Halinka: Oczywiście, że tak chodzi Pani o Amstaffa?
Ferdek: Halincia, jakiego kurde Amstaffa jak Pitbulla.
Halinka: Co za różnica. Pies to pies.
Boczek: A jak też bym se mógł obejrzeć z Państwem film?
Ferdek: Pan Panie Boczek, to byś się zezwymiotował tu na napisach początkowych ze strachu, proszę Pana.
Halinka: Ferdek, nie bądź niemiły. Niech Pan siada Panie Boczek.
Scena 3
(Ferdek idzie korytarzem do kibla. Puka do drzwi od kibla, gdyż są zamknięte)
Ferdek: Panie Boczek, wypierdzielaj Pan stąd do siebie na górę!
(Z kibla wychodzi Paździoch)
Ferdek: To Pan? Ale przecież wczoraj wywieźli Pana na sygnale na Bonifratrów z zawałem.
Paździoch: Proszę Pana, jakby Pan miał tyle piw ile ja zawałów, to by Pan chodził pijany przez pół roku! Wprawę mam, więc szybko potrafię wyzdrowieć.
(Do Paździocha dzwoni telefon. Paździoch robi kocią mordę)
Ferdek: Panie, telefon Panu dzwoni.
Paździoch: Przecież słyszę.
Ferdek: No to może odbierz Pan, czy co.
Paździoch: Panie, co Pan żony nie masz?
Ferdek: A co, Panie, martwi się?
Paździoch: Oj martwi. Tylko widzisz Pan, Pańska żona martwiłaby się, że może coś Panu dolegać, moja natomiast martwi się, że jeszcze żyję.
Ferdek: Dobre Panie, przepuść mnie Pan, bo ja potrzebe mam.
(Ferdek wchodzi do kibla. Paździoch odbiera telefon)
Paździoch: Słucham.
(Chwila ciszy)
Paździoch: Mówiłem żebyś do mnie nie dzwoniła. Jakie pieniądze?! Po moim trupie!
(Chwila ciszy)
Paździoch: Co zrobisz? To jest szantaż i działalność przestępcza!
(Chwila ciszy)
Paździoch: Dobra, dobra! Nie szalej! Spotkajmy się jutro u mnie w mieszkaniu, tylko do południa! Później Helena wraca z siłowni.
(Paździoch się rozłącza)
Paździoch: Szantażystka zasrana.
Scena 4
(Kamera pokazuje korytarz. Z mieszkania wychodzi Paździoch w berecie na głowie z jakąś dziewczyną)
Paździoch: Masz tu dwieście złotych na te swoje zasrane studia i nie zawracaj mi dupy.
Dziewczyna: Dwieście? Tyle to ja wydam na sam podręcznik do angielskiego.
Paździoch: Ty to się lepiej języka ojczystego ucz, a nie jakichś angielskich pierdół, karwasz twarz.
Dziewczyna: Oj, dziadek. Ja studentką jestem, ja pieniędzy potrzebuje.
Paździoch: To idź i zarób!
Dziewczyna: Nie krzycz dziadziusiu, bo wszyscy się dowiedzą kim jestem.
Paździoch: Ani mi się waż! Umawialiśmy się przecież, morda w kubeł i ani słowa!
(Na korytarz wchodzi Helena)
Helena: Marian?!
Paździoch: Helena!
Helena: O, widzę że sobie jakąś lafiryndę sprowadziłeś!
Paździoch: Lafiryndą to ty jesteś Helena! A ta dziewczynka to studentka jest.
Helena: Tak? To co niby Pani studiuje?
Dziewczyna: Przedsiębiorczość. Słyszałam, że tu mieszka biznesmen, więc przyszłam aby poradzić się u fachowca.
Helena: U kogo przepraszam?
Paździoch: No u mnie.
Helena: Dziecko drogie! Uciekaj stąd. Jak zaczniesz słuchać tego dziadziska to wylądujesz z torbą dziurawych gaci i skarpet na bazarze!
Paździoch: Helena! Przestań pieprzyć! To są luksusowe wyroby tekstylne!
Helena: Sam jesteś wyrób i to nieudany!
Dziewczyna: No tak, to może ja już pójdę. Do widzenia.
(Dziewczyna wychodzi)
Helena: Doradca się znalazł, zasrany.
(Helena i Paździoch wchodzą do mieszkania. Z kibla wychodzi Boczek i wytrzeszcza oczy ze zdziwienia).
Boczek: Ale afera, w dupę węża!
Scena 5
(Ferdek śpi w fotelu. Do salonu wbiega Boczek)
Boczek: Panie Ferdku, afera jest!
(Ferdek się budzi)
Ferdek: Panie, nie jesteś Pan u siebie na wsi, tu jest miasto i tu się kurde puka!
Boczek: Panie, ale Paździoch…
Ferdek: Gówno mnie jego kolejny zawał obchodzi. Wypierdzielaj Pan mnie stąd, bo ja zajęty jestem.
Boczek: A co Pan niby robisz w mordę jeża, jak Pan żeś przed chwilą chrapał we fotelu jak źwierze?
Ferdek: Panie, ja nie chrapałem, tylko ja medytowałem proszę Pana nad losem ojczyzny naszej, którą proszę Pana takie osobniki jak Pan doprowadzają do degradacji.
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan!
Ferdek: Panie, powiedz mnie Pan konkretnie. Wódkie Pan masz?
Boczek: To znaczy… Zasadniczo to nie, bo ja żem prosto ze kibla do Pana przybiegł.
Ferdek: No to Panie… Z czym do ludzi? Jak Pan przyniesiesz wódkie, to wtedy ewentualnie możemy porozmawiać.
Boczek: Panie, ale to gruba afera jest!
Ferdek: Po pierwsze primo, gruby to Pan żeś jest, a po drugie primo przynieś Pan wódkę to porozmawiamy.
(Boczek wychodzi)
Ferdek: Plotkarz się znalazł, aferzysta z rzeźni, kurde.
Scena 6
(Jest noc. Ferdek i Halinka śpią w łóżku. Ktoś puka do drzwi)
Ferdek: Nie no kurde, tak być nie będzie.
(Ferdek wstaje i idzie otworzyć drzwi)
Ferdek: Co jest kurde, noc jest kurde.
(Ferdek otwiera drzwi. Za drzwiami stoi Boczek cały spocony)
Boczek: Mam! Panie Ferdku!
Ferdek: Panie, Pan wiesz która godzina jest?
Boczek: Panie, nie narzekaj Pan, bo ja cały Wrocław za tą wódką zasraną zjeździłem. U Stasia zamknięte Panie, a na Lelewela wychlali.
Ferdek: To coś Pan nie mógł gdzieś indziej do sklepu iść?
Boczek: Panie, chciałem, ale żem w autobus wsiadł i mnie Panie wywiozło na jakie pętle, gdzie psy dupami szczekali.
Ferdek: Dobre Panie, nie pierdziel Pan, tylko Pan właź.
(Boczek wchodzi. Razem z Ferdkiem idzie do kuchni. Ferdek wyciąga kieliszki i wraz z Boczkiem zasiada do stołu)
Ferdek: Mów Pan, bo ja nie mam czasu na pierdoły.
Boczek: Przyszłem se do kibla Panie, bo po golonce wierciło mnie okrutnie…
Ferdek: Panie, pan żeś tu miał do kibla nie przychodzić!
Boczek: Panie, daj mnie Pan skończyć. Myślę sobie: Sprawdzę czy na dole u moich sąsiadów kochanych ktoś nie ukradł papieru toaletowego i żarówki.
Ferdek: Panie, nie łżyj Pan, bo wszyscy wiedzą, że to Pan kradniesz.
Boczek: Panie, jak ja kradnę, jak ja nie kradnę!
Ferdek: Kradniesz Pan!
Boczek: Panie, ja nawet już w domu miejsca na to nie mam! Wszystkie szuflady mam przepełnione od tych żar…
Ferdek: Czyli jednak Pan kradniesz!
Boczek: Panie, nie mówmy o mnie, bo to nie o mnie się w tej historii rozchodzi. Siedzę ja we tym kiblu, kontrole robię Panie, a tam głos Paździocha słyszę i jakiejś dziewuchy. I wiesz Pan co ona do niego mówiła?
Ferdek: No niby co?
Boczek: Ona do niego dziadku mówiła.
Ferdek: No i dobrze Panie, bo to dziad jest zdziadziały, próchno stare, zwłoki ledwo żywe.
Boczek: Panie, ale ona nie mówiła dziadu, tylko dziadku, no wiesz Pan, tak jakby to jego wnuczka była w mordę jeża.
Ferdek: Panie, co Pan pieprzysz? Jaka wnuczka? Żeby mieć wnuczkę to trzeba najpierw syna albo córkę mieć, a przecie menda niczego takiego nie ma.
Boczek: A skąd Pan wiesz? Może on jakiś romans na bazarze regularny miał i dzieciaka zrobił.
Ferdek: Panie, to już plotki jakieś są, dla bab dobre, a nie dla nas. Poza tym to musiałoby się zdarzyć jakieś 40 lat temu, bo przecież teraz dziad jedyne co potrafi zrobić to zawału dostać.
Boczek: Panie, ale ta wnuczka już studentką jest, to gdzieś ze dwadzieścia lat to ma jak nic.
Ferdek: No to w czym problem Panie. Był Paździoch, była jakaś baba, poświntuszyli Panie, bachora zrobili, za dwadzieścia lat ten bachor zrobił bachora i po problemie.
Boczek: Pan myślisz, że to możliwe jest?
Ferdek: Nie wiem Panie i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi.
Boczek: A tak swoją drogą to jak Pan myślisz, ile Paździoch ma lat?
Ferdek: Uuu Panie, na moje oko to ze dziewięćdziesiąt jak nic. A jak włoży ten dziadowski beret to nawet ze sto!
Boczek: Panie, a jak to nie jego wnuczka była tylko jakaś, no wiesz Pan, w mordę jeża, ladacznica?
Ferdek: Panie, co się Pan tak wtrącasz! Jak Pan chcesz się dowiedzieć, to idź Pan i zapytaj Paździocha, a nie będziesz mnie Pan dupy po nocy truł.
Boczek: A żebyś Pan wiedział, że pójdę!
Ferdek: Czekaj Pan, idę z Panem.
Boczek: Przyznaj Pan, że Pana też to obchodzi.
Ferdek: Ani trochę, ale wolę iść tam z Panem, bo Pan wszystkie informacje do góry dupą od wrócisz i gówno będziemy wiedzieć.
(Ferdek i Boczek wstają od stołu i wychodzą)
Scena 7
(Boczek puka do mieszkania Paździocha. Obok Boczka stoi Ferdek. Drzwi otwiera Paździoch.)
Paździoch: Co się tak Pan tłuczesz? Środek nocy jest!
Boczek: Bo ja żem chciał Panu pytanie zadać, w mordę jeża.
Paździoch: To nie mogłeś Pan poczekać do jutra? Zresztą nieważne. Pytaj Pan.
Boczek: Pan masz wnuczkie?
(Paździoch robi wystraszoną minę)
Paździoch: Panie, ciszej trochę. Oszalałeś Pan? Helena śpi za ścianą.
Ferdek: No ale kurde to masz Pan czy nie? Konkretnie Panie.
Paździoch: Szczerze? Nie wiem. Wyjaśnię Panom wszystko, ale nie tutaj.
Ferdek: A gdzie?
Paździoch: W piwnicy.
Scena 8
(Ferdek, Paździoch i Boczek siedzą w piwnicy)
Paździoch: Pamiętasz Pan, Panie Boczek jak dostałem zawału? No wiesz Pan, tego ostatniego.
Boczek: Jak nie jak tak, w dupę węża.
Paździoch: Zadzwoniła wtedy do mnie młoda dziewczyna, pytając mnie czy ją pamiętam. Przedstawiła się i powiedziała, że jest moją wnuczką.
Ferdek: No dobre kurde, ale żeby mieć wnuczkie to trzeba najpierw syna mieć albo córkę.
Paździoch: No właśnie. Problem w tym, że ja nie wiem czy mam czy też nie. Widzisz Pan, wszystko zaczęło się dobrych kilkadziesiąt lat temu. Wtedy zdobycie gaci nie było takie proste jak dziś. Wyjechałem do Niemiec żeby przywieźć trochę nowych towarów. Jak wiadomo , nie tylko to miałem w głowie będąc z dala od Heleny. Ogarnęła mnie dzika rządza romansu. A te Niemki, które spotykałem każdego dnia przypominały mi moją mamusię.
Boczek: Tą, która wyglądała jak chłop?
(Boczek zaczyna się śmiać)
Ferdek: Panie Boczek, nie śmiej się Pan. To że ona była bardziej męska od Pana to wcale nie jest powód do dumy.
Paździoch: Poznałem taką jedną Teresę. Szalona to była dziewczyna. Poszliśmy raz na dyskotekę i to było zgubne. Ja co prawda niewiele pamiętam z tamtej nocy, ale pamiętam tylko, że zadymiła mi fajka, jeśli wiesz Pan co mam na myśli.
Boczek: Panie, ja żem nie wiedział, że Pan palisz w mordę jeża.
Ferdek: Panie Boczek, Pan się już lepiej nie odzywaj.
Paździoch: Dziewczyna, która rzekomo jest moją wnuczką przypomniała mi historię Teresy. Nie wiem skąd miałaby ją znać, więc jedynym prawdopodobnym uzasadnieniem jest to, że naprawdę jest ona również jej wnuczką.
Ferdek: Uuu, Panie, jak się Pana żona dowie to Panu nogi z dupy powyrywa.
Paździoch: Dlatego muszę to uchować w tajemnicy. Panowie, morda w kubeł i ani słowa nikomu, zrozumiano?
Ferdek: Jak nie jak tak.
Paździoch: Panie Boczek, rozumiesz Pan?
Boczek: Ale że co zasadniczo?
Ferdek: Jajco, proszę Pana.
Paździoch: Panowie, najchętniej pozbyłbym się tej zasranej wnuczki, tylko jak?
Ferdek: Czekaj Pan, mam pomysła!
Paździoch: Jakiego?
Ferdek: Sprawdzimy, czy to rzeczywiście jest Pańska wnuczka. Słuchaj Pan uważnie…
Scena 9
(Kamera pokazuje korytarz. Na korytarz wchodzi młoda dziewczyna – wnuczka Paździocha. Podchodzi do mieszkania Paździocha i zaczyna pukać do drzwi. Paździoch je otwiera)
Dziewczyna: Cześć dziadek, słuchaj no, sprawę mam.
Paździoch: Nie wątpię.
Dziewczyna: Bo widzisz dziadek, hajs zasadniczo mi się skończył.
Paździoch: Co ty nie powiesz?
Dziewczyna: Także wiesz dziadek, jakbyś tam zarzucił jakimś banknocikiem, to generalnie bym się nie pogniewała.
(Paździoch nagle dostaje wytrzeszczu)
Paździoch: JEZU!
Dziewczyna: Co jest, dziadek?!
Paździoch: Mam zawał! Ratuj mnie!
(Paździoch pada na ziemię i traci przytomność)
Dziewczyna: k#$@a mać! Co ja teraz robić mam?
(Dziewczyna wyciąga telefon i dzwoni do znajomego)
Dziewczyna: Halo, Gruby? Ten stary ramol chyba się przekręcił! Co nie panikuj, co?! Mówiłam żeby takiego starego przedwojennego zgreda nie brać pod uwagę, bo prędzej czy później kitę odwinie!
Ja w dupie mam ten interes! Sam się podawaj za wnuczka, biznesmenie zasrany! Ja spieprzam!
(Dziewczyna zmierza w kierunku korytarza. Gdy otwiera drzwi na korytarz za nimi stoi Boczek i blokuje przejście)
Boczek: Nie tak szybko w mordę jeża.
Dziewczyna: Panie, odsuń się Pan, bo mi Pan przejście blokujesz.
(Paździoch wstaje z podłogi)
Paździoch: I co wnusiu, zatkało kakało?!
Dziewczyna: O ty zgredzie jeden oszukańczy, symulowałeś?
Paździoch: Może i jestem stary, ale nie jestem debilem.
(Z kibla wychodzi Ferdek)
Ferdek: I co Panie Marianie, udało się?
Paździoch: I to jak. Poznaj proszę moja ukochana „wnuczko” mojego sąsiada Ferdynanda. Miałeś Pan rację. Ta próba ewidentnie rozwiązała mój problem.
Dziewczyna: Co to ma być za cyrk do jasnej cholery?!
Paździoch: Nie wiedziałem, czy jesteś rzeczywiście moją wnuczką czy nie, ale teraz już wiem. Zaraz zajmie się Tobą twój nowy opiekun.
Dziewczyna: Że niby jaki?
Paździoch: Funkcjonariusz policji! A Panu, Panie Ferdku jestem zmuszony podziękować. Dostaniesz Pan jutro ode mnie Mocnego Fulla.
Boczek: A ja w mordę jeża?
Paździoch: A Pan, a co mi tam, przez tydzień będziesz mógł Pan korzystać bezpłatnie z naszej Prywatnej Publicznej Toalety.
(Boczek zaczyna się śmiać)
Ferdek: I gitara!
KONIEC
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel – Sztuka
Boczek – Dariusz Gnatowski
Paździoch – Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Dziewczyna – Aleksandra Hamkało[/center]
Prosty, ale naprawdę śmieszny scenariusz. Właściwie był zabawny w każdej scenie, szczególnie w 4, gdzie rozbawił mnie między innymi ten tekst:"Sam jesteś wyrób i to nieudany! ". Fajnie, że sąsiedzi sobie pomagali, a mimo to nie szczędzili docinków. Brakowało tu Twojej twórczosci, dam Ci 10, a co mi tam .
Swoją drogą sam się zastanawiam ile Paździoch ma lat
Bardzo fajny scenariusz. Nie brakowało śmiesznych scen. Ogólnie naprawdę bardzo ciekawa fabuła, z chęcią zobaczyłbym odcinek zrobiony na podstawie Twojego scenariusza.
Scenariusz bardzo fajny. Najlepsza była scena, gdy sąsiedzi dyskutowali na temat tej dziewczyny w piwnicy, a potem akcja przyłapania jej na gorącym uczynku. W każdej scenie było coś śmiesznego i to za to ten scenariusz jest jak najbardziej świetny. 10/10
Scenariusz bardzo mi się spodobał. Jest lekki i przyjemny w czytaniu, napisany prosto i ładnie.
Fajnie napisałeś pierwszą scenę, która fajnie wprowadza w akcję i zaciekawia czytelnika. Potem klasyczny zawał Paździocha i zabawa zaczęła się rozkręcać. Fajnie, że tak jak za dawnych lat sąsiedzi wyzywali się, ale sobie pomagali. Wypierdzielanie i jeżdżenie po Boczku na plus, mocne było to jak wygadał się o tych żarówkach. Ferdek świetnie udawał niezainteresowanego, a tak naprawdę chciał tylko wiadomości o Paździochu. Rozmowa o filmie też niezła, ale rozmowa z Paździochem o jego matce była najlepsza Mnóstwo zabawnych tekstów i zakończenie dobrze spinające całość, choć brakowało mi w nim czegoś. Brady, masz talent i oby więcej takich scenariuszy!
I dobrze, że nie było scen poza kamienicą i Pupcińskich...
Dobre były te telefony do Paździocha, Boczek z aferą, oglądanie filmu, jak Boczek przyszedł z wódką w nocy i nie najgorsza była scena w piwnicy.
Na minus natomiast słaba Helena i blade zakończenie. Ciekawy temat z wyłudzaniem pieniędzy metodą "na wnuczka", bo to jest w sumie na czasie. Ale bardzo szybko się to rozegrało, sztucznie według mnie.
Fajny scenariusz, tylko trochę krótki. Najlepsze teksty to:
"Pan Panie Boczek, to byś się zezwymiotował tu na napisach początkowych ze strachu, proszę Pana."
"Dziecko drogie! Uciekaj stąd. Jak zaczniesz słuchać tego dziadziska to wylądujesz z torbą dziurawych gaci i skarpet na bazarze!"
"No i dobrze Panie, bo to dziad jest zdziadziały, próchno stare, zwłoki ledwo żywe."
Fajna była scena w salonie jak Paździochowa przyszła na film i Boczek nie rozumiejący o czym mówi Paździoch w piwnicy. Jak zawsze bez zbędnego pierdzielenia i do rzeczy.
Scena 1. Wprowadzenie w fabułę mało oryginalne. Kłótnia na korytarzu, Ferdek który wypiera się pożyczenia pieniędzy, pieniądze oczywiście wydane na alkohol. Tekst Haliny przypominającej że to ona dba o dom i rodzinę też typowy. Niezbyt zachęcająco wypadła ta scena jako wprowadzenie, sugerując dość wtórną fabułę o Ferdku starającym się różnymi sposobami zdobyć pieniądze. Mimo powyższego scena nie była zła dzięki talentowi autora do pisania lekkostrawnych, zabawnych dialogów. Taki styl pisania sprawia że sceny nie nudzą nawet jeśli nic wyjątkowo ciekawego się w nich nie dzieje. Tu, w pierwszej scenie była właśnie taką typową kłótnia sąsiadów pełna jednak pozytywnej, komediowej energii. Na plus:
- skrupulatny Paździoch zapisujący wszystko w zeszycie,
- Ferdek wypierający się pożyczenia pieniędzy i kontaktów z Boczkiem,
- Boczek który pogrąża Ferdka, Dobre teksty oprócz tego co wymienili inni: Paździoch: ...przysłałeś Pan do mnie grubasa, który turlał się jak baryła po korytarzu,
Ferdek: ...Ja żem żadnego Boczka tu nie wysyłał, bo ja w ogóle z nim kontaktów towarzyskich nie utrzymuję.
Ferdek: ...Pan wiesz, że ja to tego Boczka w ogóle Panie nie lubię i to nawet jeszcze bardziej niż Pana.
Ferdek: ...Pan jesteś świnia zakamuflowana i Pan kredyty na moje nazwisko zaciągasz! Scena 2. Zastrzeżenie mogę mieć jak w przypadku sceny 1. Ferdek szukający pieniędzy podtrzymał moje przekonanie że właśnie o tym będzie opowiadanie. Na plus potyczka słowna między Ferdkiem a Haliną oraz Ferdek mylący ,,Dziady" z babami. Dobre teksty: Halinka: ...No to czego tam niby jełopie szukasz, godności?!
Halinka: Nie nasze Ferdek, tylko moje i to ciężko zapracowane dziesiątkami lewatyw, które z uśmiechem muszę dawać chorym ludziom każdego dnia! Ferdek: Jak to Halincia jakie, do teatra chciałem se iść na Baby.
Halinka: Jezus Maria, Ferdek! Jakie baby?!
Ferdek: No jak to kurde Halincia, jakie, Miśkiewicza Stanisława zresztą.
Ferdek: Kurde, co za Baba Jaga, ukurturalniać się nie pozwoli człowiekowi. Scena 3.Tu wreszcie zobaczyłem że opowiadanie będzie miało jednak ciekawą, nieszablonowa fabułę. Spodobało mi się jak prosto, zaledwie kilkoma zdaniami wypowiedzianymi przez profesora udało ci się przedstawić pomysł z dniem próby i bożym wybrańcem. Owszem, zapachniało tutaj odcinkiem 113,,Armagiedon" nie będę jednak po zaledwie 3 scenach stawiał zarzutu wtórności. Na plus nazwisko Stefan Zabobon i dwa teksty: Bogdan: Panie, ja tu napięcie buduje a Pan mi się wpieprzasz!
Bogdan: ...Obudziłem się nagi w swoim łóżku, u boku mojej żony Marleny, która prawdopodobnie wykorzystała mnie seksualnie podczas snu. Scena 4. Takie kłótnie między Paździochami to nic oryginalnego ale pomysł z przekupywaniem Heleny pieniędzmi przez Mariana dobry więc i dobra była cała scena. Scena 5. to właściwie powtórzenie sceny 1. Paździoch za pomocą notesu stara się udowodnić że Ferdek jest mu winien pieniądze, Ferdek który się tego wypiera, teksty Boczka też podobne. Na szczęście udało ci się ubarwić scenę rozmową Boczka z Heleną o serialu. Na plus jeszcze Paździoch który powiedział że zapisuje wszystko od 1980 roku oraz tekst: Boczek: Gdzie tam w ciąży, pani Helenko. Nażarła się normalnie kebabów tureckich i ją wzdęło tak potężnie, że tylko tak wygląda. Sam tak czasem mam, zwłaszcza jak se zrobie kapuśniak na świńskim ryju, mój ulubieny! Scena 6. Potyczka słowna Ferdka z Haliną wypadła naturalnie i z humorem. choć kłotnia małżeńska na bazie alkoholowych wybryków Ferdka oryginalnością nie grzeszy. Dobre było gdy się okazało że jednak Ferdek jest winny pieniądze Paździochowi i teksty: Halinka: To, co zawsze Ferdek, lewatywa, kaczka, lewatywa i tak do usranej śmierci.
Halinka: No jak dziewiątego, jak dziewiętnastego. Doskonale to pamiętam, bo z tej okazji wypiliście z wujkeim Władkiem 19 butelek wódki.
Halinka: Ja już się uruchomiłam Ferdek i to na bardzo wysokich obrotach. Halinka: Ty się musisz Ferdek leczyć.
Ferdek: Jakie leczyć, jak ja katara żadnego nie mam! Scena 7. Dobrze ukazana różnica między starszym a młodszym pokoleniem w podejściu do poważnych spraw jakimi są tu ciąża i planowany ślub. Z jednej strony przejęty tym Ferdek a z drugiej młodzi podchodzący do tematu na luzie, nie zdający sobie sprawy z powagi sytuacji. Fajne teksty miała Mariola: Ojciec, zluzuj kitę, bo Ci odpadnie z tej spiny, Ojciec! Nie przeklinaj przy dziecku, bo dziecko wszystko słyszy, Sorry ojciec, ale tak jakby, to nie ty odpowiadasz za proces twórczy, co nie, Bonzo?
Dobrze wypadł też Bonzo a konkretnie te jego sztampowe, raperskie odzywki. Scena 8. Ferdek pod ciężarem problemów padający na kolana w strugach deszczu i zawołujący dramatycznie: Za co, Boże, za co?. Bardzo to takie filmowe. Świetnie by się nadawało do pokazania w odcinku tv. o ile Grabowski nie zagrałby tego na odpierdziel. Narzuca się tu porównanie do filmu ,,Bruce wszechmogący". W tym filmie też główny bohater załamuje się pod naporem nieszczęść i też ukazuje mu się Bóg. Podobieństwo te jednak zaliczam na plus. Fajne kiedy Kiepscy nawiązują do motywów z kultury wysokiej bądź popkultury. Słowa Boga o wybraniu Ferdka do testu dobrze nastrajają czytelnika na dalsza część, od razu sobie pomyślałem: Będzie się działo! Na plus tekst: Ferdek: ...Za co, Boże, za co?
Bóg: Za jajco, Ferdynand.
Przyczepić sie mogę do konkretnych nieszczęść spotykających Ferdka:
- dług pieniężny którego nie może spłacić, było w odcinku tv.
- Halina wkurzona na Ferdka z powodu jego pijaństwa, częsty motyw.
- Mariola w ciąży, było w odcinku tv.
- zamknięcie sklepu gdzie Ferdek kupuje alkohol, średni pomysł.
Utracony raj część 2
Scena 1. Niezły pomysł aby Ferdek myślał że spotkanie z Bogiem było tylko snem. Choć potem gdy Bóg zaczął do niego przemawiać nie widać było po Ferdku zaskoczenia że to jednak nie sen. Dobry dialog: Ferdek: Śniło mi się, że z Bogiem rozmawiałem pod Stasiem.
Halinka: No i co tam robił? Pewnie wódkę Ci przyniósł, święconą.[color]
Scena 2. Dobre było: odwrócenie sytuacji z długiem i związane z tym nieporozumienie z początku sceny. Beret Paździocha. Zgrany motyw kłótni Paździochów który uratowały dobre teksty: Paździoch: Coś ty mu zrobiła?
Helena: Potargałam, a co, nie widać?
Paździoch: Ale to był mój beret, moje bereciątko. Paździoch: Sama wcześniej mówiłaś, że mam nosić ten beret, żeby ludzie odróżniali, gdzie mam twarz, a gdzie dupę!
Helena: ...Od pewnego czasu i tak nie było widać różnicy, nawet w berecie!
Paździoch: No to masz Pan tu sto złotych polskich, w imieniu swoim i mojego beretu Scena 3. Mariola Kiepska jako pani profesor - niezłe jajca zwłaszcza w kontekście jej występu w scenie 7 części 1. To się nazywa dobry pomysł. Dlatego właśnie wypominam zgrane motywy typu kłótnie Paździochów czy narzekanie Haliny na Ferdka kiedy wiem że autora stać na tworzenie oryginalniejszych scen. Kłótnia z Pawłowską oparta na prawdziwej sytuacji z ławy sejmowej nadała scenie nieco głębszy, satyryczny wymiar. Podobnie temat spotkania czyli JOW-y o których swego czasu dyskutowali wszyscy i wszędzie. Dobre teksty to: Mariola: ...nie wiem czy ludzie chcą patrzeć, jak ktoś beszczelnie podczas obrad zżera sałatę jak zwierze jakieś w sejmie.
Krystyna: Panie Bogdanie, jest Pan świadkiem zniesławienia!
Mariola: Żarła Pani i to na dodatek tak przepadziście, że ubrudziła Pani fotele sosem do sałatek.
Mariola: Niech Pani uważa, bo Pani gul skoczy!
Po wejściu Boczka praktycznie każdy teks był zabawny więc wymienię tylko według mnie najlepszy: Ferdek: ...Pana życie to jest proszę złożone z dwóch części, a konkretniej to układów.
Boczek: Że niby jakich?
Ferdek: Pokarmowego i wydalniczego, proszę Pana. Minusy: pojawienie się Boczka nic do fabuły nie wniosło. I skoro inni się przemienili fajnym pomysłem by było przemienienie się też Boczka. Mógł np. dla kontrastu być wegetarianinem i pracować nie w rzeźni przy mięsie ale w szklarni przy warzywach Albo być lovelasem do którego lgną kobiety. Coś w tym stylu. Scena 4. Na plus ,,wielki cud" czyli Marian Paździoch mający włosy. Nieprzemyślany był ten fragment: Ferdek: Panie, co Pan masz na głowie.
Paździoch: Jak to co Panie, to co zwykle, bo co? Tutaj dla Paździocha jego włosy to nic nadzwyczajnego a zaraz potem mówi że jest nimi zaskoczony. Helena miła dla Paździocha to zawsze jakaś odmiana. Reszta części 2. Plusy: Halina mówiąca o piwie w lodówce i tekst Ferdka: No co ty, Halincia, ja i piwo?
Nazwisko Pukał i związany z tym żart na początku sceny 6.
Praca dla Ferdka: siedzenie na dupie przed telewizorem i picie piwa. Dobrze pokazana ekscytacja Ferdka nowa pracą: ...Miesięcznie zarobi Pan dzięki temu około 800 złotych. To nie dużo, ale jak na początek…
Ferdek: Panie! Ja to bym nawet mógł za darmo robić!
Świetny teks Boga: Żaden sen, Ferdynand. To jest wizja Raju, świata w którym dzieją się cuda. Świata, w którym płacą za chlanie piwska. Świata, w którym nawet Marian Paździoch ma włosy.
Zapowiedź Boga że w dalszej części będzie już nie miło a straszno, co zapowiadało jeszcze ciekawszą fabułę: ...czeka Cię piekło, którego wizję poznasz już niedługo. Na minus to że był już odcinek tv. gdzie Ferdek miał zostać czy tez został testerem piwa.
Utracony raj część 3
Plusy to: mocno ,,piekielne" niespodzianki czekające na Ferdka czyli fakt że już nie mieszka u siebie i Boczek który zajął jego miejsce choć przypominało to odcinek 340 ,,Jesień Średniowiecza" gdzie Paździoch związał się z Haliną. Już nie tak mocny ale spoko był motyw z dzieckiem Marioli. Pomysł z sądem Bożym ciekawy a najlepsze było jak Bóg zgodził się odstąpić od kary przyznając że przesadził z tym piekłem dla Ferdka i zrozumiał ze w takiej sytuacji Ferdek miał prawo się napić. Charakter Boga pasował do komediowego stylu opowiadania. Pokazałeś go jako spoko gościa z którym idzie się dogadać i który jest otwarty na argumenty innych. Dobrze że nie powiązałeś Boga z żadną religią dzięki czemu nikt wierzący nie może poczuć się obrażony. A kontrowersyjnie w scenie 5 na pewno było. Na plus jeszcze dobry pomysł z tym przeskokiem czasowym, Ferdek który nie wie że w tej wersji rzeczywistości nieźle nawywijał i dowiaduje się tego od innych . Paździoch zamieniony w szczura. Szczęśliwe dla Ferdka zakończenie opisane w zabawny sposób: (Ferdek wyjmuje z pod stołu karton w którym są puszki piwa „Mocny Full”. Wyciąga jedną z nich i otwiera. Zaczyna je pić)
Halinka: Mogę wiedzieć, co ty robisz?
Ferdek: Jak to co, Halincia? Pracuję, kurde! Dobre teksty tej części to: Ferdek: Co jest, kurde? Famatorgana jakaś, czy co?
Ferdek: Proszę przy mnie po murzyńsku nie mówić!
Mariolka: Jak to ojciec skąd? Na melanżu byłam, wściekłego psa wypiłam.
Ferdek: Trzeba było dupą gołą na imprezach nie świecić i wściekłych zwierząt nie spożywać! Ferdek: No piwo, to nie jest Panie alkohol.
Bóg: A niby co?
Ferdek: Napój orzeźwiający.
Bóg: No dobra, panowie. Zarządzam oficjalną degustację.
Bóg: Stefan! Nie bądź taki pazerny, to grzech jest!
Bóg: Dlaczego z Wami zawsze muszą się dziać problemy. Jak jedna nie zeżre jabłka, to drugi wypije browara, Ferdek: ...no Panie Boczek z moją żoną, przecie to obrzydliwe jest.
Bóg: ...może faktycznie trochę z tym przesadziłem. Grubas faktycznie może obrzydzić.
Halinka: Do dupy, Kopciński szalał i musiałam uśpić gnoja. Na minus: Słaby pomysł na test dla Ferdka. Bóg uzależnia losy całej ludzkości od tego czy Ferdek spożyje alkohol w ciągu 24 godzin? Zbyt naciągane jak dla mnie.
Chamskie teksty których udało ci się unikać w poprzednich częściach. Konkretnie: Mariolka: Bonzo, debilu! ...to na dupę a nie na głowę jest!
Bonzo (do Ferdka): Chcesz wpierdol?
Ferdek: ...w dupę jebany! Wypierdzielaj stąd!
Ferdek: Milcz, knurze opasły!
Halinka: Przynajmniej nie jest impotentem, jełopie!
Ferdek: Odebrałeś mi żonę, gnoju jeden!
Negatywnie je oceniam nawet jeśli to był celowy zabieg mający wzmocnić odczucie piekielności świata stworzonego przez Boga. Kolejny minus to bójka Ferdka z Boczkiem. Myślę że kłótnie, obrażanie oponenta, krzyki, ew. jakieś szarpaniny to max co można pokazać w Kiepskich, bicie to już przesada. Mogłeś też Brady darować sobie gówniane żarty. Najpierw się zesrał dzieciak Marioli a następnie Boczek. Podsumowując: Znakomite opowiadanie pod względem humoru. Pomysł na fabułę przez dwie pierwsze sceny wzbudzał zaciekawienie i zachęcał do dalszego czytania. Niestety rozwiązanie jakie zaproponowałeś Brady w części 3 mogę opisać słowami: z dużej chmury mały deszcz. No bo tak: proroctwo profesora w scenie 3 cz.1, czas próby z konsekwencjami dla całej ludzkości, Ferdek wybraniec od którego zależą losy świata, tajemnicza misja dla Ferdka, dwie wersje rzeczywistości: rajska i piekielna... to wszystko nastawiło mnie na jakieś epickie zakończenie którego się nie doczekałem. Zamiast tego po króciutkiej rozmowie z Ferdkiem Bóg stwierdza że pal licho cały dotychczasowy, skomplikowany plan i niech na świecie będzie jak do tej pory. Przyczepie się jeszcze do wtórności jak kłótnie Paździochów czy narzekania Haliny na Ferdka. Niepotrzebny był dla mnie motyw zmiennych relacji między Paździochami. Rozumiem że te wizje raju i piekła były skierowane do Ferdka, na niego miały wpłynąć, zatem jakie z jego perspektywy miało znaczenie czy Paździochy się kłócą czy kochają. Ocenę znacznie obniżam za chamskie teksty i gówniane pomysły z części 3. Ocena 7/10
Chciałbym teraz zaprosić wszystkich do przeczytania mojego najnowszego scenariusza pod tytułem "Pokemun", który powstał na podstawie pomysłu Szwejka!
[center]Świat według Kiepskich
Pokemun [/center]
[center]Scena 1
(Ferdek i Halinka śpią w sypialni. Nagle w mieszkaniu rozlega się pukanie do drzwi. Halinka się budzi, a Ferdek leżący obok niej nadal śpi i głośno ptzy tym chrapie)
Halinka: Ferdziu., idź otwórz, bo ktoś nam zaraz drzwi rozwali tym waleniem.
(Ferdek nadal chrapie)
Halinka: Ferdziu...
(Ferdek chrapie jeszcze głośniej)
Halinka: Ferdek!
(Halinka zaczyna potrząsać Ferdkiem, on nadal chrapie)
Halinka: Ferdek, Paździoch na wódkę przyszedł!
(Ferdek budzi się)
Ferdek: O kurde! Gdzie?
Halinka: No idźże otwórz drzwi!
Ferdek: Halincia, ale skąd ty kurde wiesz, że to Paździoch za przeproszeniem jest?
Halinka: Bo tak się jełopie składa, że jest trzecia w nocy, a ja dobrze wiem, kto tu wtedy przychodzi i po co.
Ferdek: Jak wiesz, jak se kurde śpisz.
Halinka: Pozory mylą, jełopie. A teraz otwórz te drzwi, bo nam w końcu ktoś je rozdupcy. Tylko cicho mi tam bądź, bo jak mnie obudzicie, to ostrzegam, że nie ręczę za siebie.
(Ferdek wstaje i powoli idzie do drzwi)
Ferdek: Co jest, kurde! Noc jest, kurde!
(Ferdek otwiera drzwi. Za drzwiami stoi młody chłopak, z telefonem w ręce i włączoną latarką. Ferdek na widok mocnego światła zasłania oczy)
Ferdek: Co jest, kurde?
Chłopak: Strzałka, zgredzik.
(Ferdek wybałusza oczy)
Chłopak: Znaczy się… Dobry wieczór.
Ferdek: Jaki kurde wieczór? Trzecia w nocy jest!
Chłopak: Czaje czaje.
Ferdek: No to kurde, mów człowieku o co Ci się rozchodzi, a jak nie to won na trzepak wiszeć dupą do góry.
Chłopak: Pokemunów szukam.
Ferdek: Czego?
Chłopak: No nie, kolejny zacofany zgred mi się trafił. Gra taka jest, czai Pan. Tam się takich różnych stworków szuka po świecie, normalnie.
Ferdek: No dobre. A co mnie to gówno obchodzi?
Chłopak: Bo ten Pokemun u Pana w domu jest.
Ferdek: Niby kurde gdzie?
Chłopak: Za panem.
Ferdek: O kurde!
(Ferdek się odwraca i nie widzi Pokemuna)
Ferdek: Jak jest, jak kurde nie ma!
Chłopak: Jest, jest!
Ferdek: Gdzie?
Chłopak: W telefonie, o, zobacz Pan!
(Ferdek patrzy w ekran telefonu i nic tam nie widzi)
Ferdek: Gówno tu widać!
Chłopak: Bo Pan stary jesteś. Ja tam młody jestem to widzę.
Ferdek: O ty glucie jeden!
Chłopak: To jak będzie z tym Pokemunem? Da mi go Pan złapać, czy będziemy tutaj stali jak te dupy na fajansie?
Ferdek: No dobre, możesz sobie złapać, smarku, ale to są drogie rzeczy.
Chłopak: Tyle, że hajs mi się skończył.
Ferdek: To żegnam oschle.
Chłopak: Czekaj Pan! Fajki mam, mogą być?
Ferdek: Zależy jakie?
Chłopak: No jak to jakie, Kiepy normalne. Jak się je zapali to z dupy dym!
Ferdek: No dobre, to łap tego Pokemuna, byle szybko.
(Chłopak wchodzi do przedpokoju nachyla się i naciskając guziki w telefonie łapie Pokemuna)
Chłopak: Kurna, patrz Pan! Psajdacza złapałem! Jak powiem to swoim ziomkom to im normalnie taki gul skoczy! No nic, ja spadam. Czujnik mi wykrył, że coś jeszcze jest piętro wyżej. To elo melo, zgredziku!
(Chłopak wychodzi)
Ferdek: Co za melon? Nie rozumie, kurde.
Scena 2
(Mieszkanie Paździochów. Paździoch i Helena śpią w łóżku. Nagle słuchać dźwięk tłukącego się okna)
Helena: Marian, badylu! Wstawaj.
Paździoch: Czego chcesz, karwasz twarz!
Helena: Ktoś się chyba włamał do mieszkania!
Paździoch: Przestań pieprzyć. Naoglądałaś się tych horrorów w telewizji i mi dupę trujesz.
Helena: Rusz się, albo przez tydzień nie będziesz żarł.
Paździoch: No dobrze.
Helena: Strzelbę weź, żebyś w razie potrzeby mógł komuś łeb odstrzelić.
(Paździoch wchodzi do salonu, a tam stoi dziewczyna z telefonem).
Paździoch: Nie ruszaj się, karwasz twarz!
Dziewczyna: Zluzuj majty, dziadek Pokemunów szukam.
Paździoch: Gówno mnie to obchodzi! Idź stąd, albo Ci łeb odstrzelę przy samej dupie!
Dziewczyna: Nie szalej!
Paździoch: To paszoł won!
Dziewczyna: Dobra, już złapałam. Nie gęgaj, flecie. Gdzie są drzwi?
Paździoch: Tam.
Dziewczyna: No to nara. Już dostałam, co chciałam.
Paździoch: Boże, widzisz i nie grzmisz!
Scena 3
(Ferdek i Halinka siedzą w kuchni i jedzą śniadanie)
Ferdek: I on mnie wtedy mówi, Halincia, że on jakiegoś pokemuna chce złapać, czy coś takiego.
Halinka: Ferdek, ty coś piłeś?
Ferdek: Jak żem pił, jak żem nie pił.
Halinka: No nie wiem, nie wiem. Jakoś nie chce mi się wierzyć w te twoje pierdoły.
(Do kuchni wchodzi Mariolka z telefonem w dłoni. Siada i zaczyna jeść)
Ferdek: Mariolka, gilu jeden! Dzień dobry byś jakieś powiedziała, kurde. Trochi kultury!
Mariolka: Nie męcz, ojciec. Pokemuny łapię.
Ferdek: Widzisz, Halincia? A ty mnie kurde nie wierzyłaś.
Mariolka: Ojciec! Nie ruszaj się! Pokemun na Tobie siedzi!
(Ferdek odruchowo macha rękoma)
Ferdek: Kurde, gdzie?
Mariolka: Na nosie! Czekaj ojciec!
(Mariolka wstaje, przykłada telefon blisko twarzy Ferdka i łapie Pokemuna)
Mariolka: Dżizys Krajs, znowu miaua złapałam.
Halinka: Czy wyście wszyscy powariowali?
Mariolka: Mamo, ty niczego nie kumasz. Te pokemuny to totalna zajawka jest. Hicior normalnie.
(Mariolka zaczyna jeść szybko śniadanie)
Halinka: Ale z tego, co mówił ojciec, wynika, że przez tę grę jakiś chłopak dobijał się do naszych drzwi
w nocy.
Mariolka: A to świnie, zakamuflowane. Ojciec, kojarzysz, kto to był? Dorwe gnoja.
Ferdek: Taki jakiś kudłaty, wysoki. Męczydupa straszna.
Mariolka: A to menda jedna. A mówił mi, że pod dom mnie prowadzi, bo się o mnie troszczy. A jemu
o znalezienie pokemuna chodziło!
Halinka: Że co?
Mariolka: Faceci to normalne świnie są, zakamuflowane.
(Mariolka wstaje i wychodzi)
Halinka: Rozumiesz coś z tego, Ferdek?
Ferdek: Ani trochę.
Scena 4
(Ferdek wychodzi do kibla. Na korytarzu stoi siedmioro młodych ludzi. Każdy z telefonem w ręce. Ferdek przyspiesza kroku i zaczyna krzyczeć)
Ferdek: Co się tu kurde dzieje, co?!
Dziewczyna: Jak to co? Pokestop tu jest!
Ferdek: Że co?
Dziewczyna: Jajco!
Ferdek: O ty gilu jeden! Wypierdzielajcie stąd, bo po policję zadzwonię!
(Na korytarz wychodzi Paździoch)
Paździoch: Co się tu dzieje, karwasz twarz?! Czemu Pan tak mordę drzesz!
Ferdek: Jak to czemu, Panie? Nie widzisz Pan, co się tu wyrabia?! Ci gówniarze mnie wypróżnienie zakłócać będą z powodu jakiś zasranych Pokemunów!
(Do Paździocha podchodzi młody chłopak)
Paździoch: Czego?
Chłopak: Jak to Panie, czego? Ja płacę i wymagam! Zabierz Pan stąd tego zgredzika, bo szaleje.
Ferdek: Ty frendzlu zadyndany jeden, jak płacisz, co?
Chłopak: Normalnie, jak wszyscy, za wynajem korytarza do Pokemunów.
Paździoch: Morda w kubeł!
Ferdek: Ooo nie, Panie Paździoch. Tak być nie będzie. Ja zaraz idę do administracji i skończy się Panu to Eldorado!
Paździoch: Panie, nie szalej Pan!
Ferdek: Bo co?
Paździoch: Bo tak się składa, że właśnie zostałeś Pan moim wspólnikiem. Chodź Pan.
Ferdek: Gdzie?
Paździoch: Na wódkę.
Ferdek: O kurde! Zara, Panie, ale ja muszę skorzystać.
Paździoch: No dobra czekaj Pan.
(Paździoch wychodzi na środek korytarza)
Paździoch: Ogłoszenie, karwasz twarz! Darmowe ładowanie baterii telefonicznych tylko teraz w moim mieszkaniu! Zapraszam! Tylko gnoju mi tam nie nanieść!
(Cała młodzież biegnie szybko do mieszkania Paździocha)
Paździoch: Idź Pan. Ja ich muszę przypilnować, żeby mi mieszkania nie rozdupcyli.
(Ferdek wchodzi do kibla)
Scena 5
(Ferdek i Paździoch siedzą w mieszkaniu Mariana. Piją wódkę)
Ferdek: Ja to w ogóle nie wiem, o co tym kretynom się rozchodzi z tymi Pokemunami.
Paździoch: Ja też nie, chociaż próbowałem. Cała idea tej gównianej gry polega na tym, żeby złapać jak najwięcej Pokemunów. Przekonałem się o tym, kiedy jakaś gówniara włamała się do mojego domu.
Ferdek: Po co, Panie?
Paździoch: Żeby wygrać. Wiesz Pan, Ci młodzi ciągle ze sobą rywalizują, a zresztą nie tylko młodzi. Niektórzy zrobią wszystko, żeby wygrać. Sam Pan widzisz. Są nawet skłonni zapłacić.
Ferdek: No dobre, Panie, ale to jakieś chore jest, kurde, żeby do mnie po nocy gówniarze przychodzili grać.
Paździoch: Panie Ferdku, może to i jest nienormalne, ale zdaniem młodzieży normalność nudzi. Poza tym to jest doskonały pretekst, żeby wycisnąć ich jak cytrynę.
Ferdek: Ale Panie, to młode ludzie są, biedne.
Paździoch: Oj, Panie Ferdku, zdziwiłbyś się Pan. Za takie stanie na korytarzu wiesz Pan, ile oni płacą?
Ferdek: No ile?
Paździoch: 10 złotych od łebka za godzinę, proszę Pana.
Ferdek: O kurde!
Paździoch: Los szczęśliwie się do nas uśmiechnął, Panie Ferdku. Pożyczyłem niedawno telefon od takiego młodego gnoja, co ciągle w bramie stoi, i wyobraź Pan sobie, że wykryłem nim tu, na obszarze kamienicy, ponad 100 Pokemunów! Wiesz Pan, co tu się będzie działo, jak wszyscy się o tym dowiedzą?
Ferdek: Pewnie, taka kasiora!
Paździoch: Dokładnie. Jest jednak jedna rzecz, która mnie martwi.
Ferdek: Niby jaka?
Paździoch: Najważniejszy z tych wszystkich Pokemunów, Pukaczu, znajduje się piętro wyżej, w mieszkaniu Arnolda Boczka.
Ferdek: Nie no, Panie, nie gęgaj Pan. Grubas na pewno w to nie gra.
Paździoch: Nie o to chodzi, karwasz twarz.
Ferdek: A o co?
Paździoch: Grubasowi nie spodoba się, gdy nagle jakieś czterdzieści osób postanowi odwiedzić jego mieszkanie!
Ferdek: Chyba, żeby go w nim nie było.
Paździoch: Nie rozumiem.
Ferdek: Chyba mam pomysła, kurde!
Scena 6
(Jest wieczór. Na korytarzu już nikogo nie ma, poza Ferdkiem i Paździochem, którzy czekają na przyjście Boczka)
Paździoch: Idzie!
(Boczek otwiera drzwi od klatki schodowej i wchodzi na korytarz. W ręce trzyma telefon komórkowy).
Boczek: O! Dobry wieczór Panowie!
Ferdek: Dobry wieczór, Panie Boczku. Co tam u Pana słychać?
Boczek: A nic, Panie. W Pokemuny se gram, stworki takie fajne kororowe, moje ulubiene!
Paździoch: To się bardzo dobrze składa, proszę Pana.
(Paździoch znacząco patrzy na Ferdka)
Boczek: Tak? Bo co?
Ferdek: Jak to Panie, co? Pukaczu we naszym kiblu Panie jest.
Boczek: Pukaczu? W mordę jeża, tylko jego mi brakuje!
Paździoch: Jak to tylko jego?
Boczek: Normalnie, Panie. To jedyny Pokemun, którego nie mam. Resztę we rzeźni se złapałem, jak żem kichę kręcił.
Paździoch: No to idź, Pan, złapać, karwasz twarz!
Boczek: Dziękuję Panowie, za informację.
Ferdek: Nie ma za co, kurde.
(Boczek wchodzi do kibla. Zapomniał wyjąć kluczyka z drugiej strony drzwi. Ferdek przekręca kluczyk i zamyka Boczka w kiblu)
Ferdek: No i gitara!
Scena 7
(Jest godzina szósta rano. Ferdek wychodzi na korytarz. Przechodzi obok kibla i przypomina sobie, że jest tam Boczek)
Ferdek: Panie Boczek, żyjesz Pan tam?
Boczek: Żyję. Drzwi się trochę zatrzasnęli, ale gówno mnie to obchodzi, Panie. Coś czuje, że zaraz Pokemuna będę miał.
Ferdek: Życzę powodzenia!
Boczek: Dziękuję.
(Ferdek otwiera drzwi od korytarza, za którymi stoi młodzież z telefonami komórkowymi)
Ferdek: Moi drodzy! Dzisiaj zapraszam Was wyjątkowo piętro wyżej.
Dziewczyna: Niby czemu, co?
Ferdek: A kurde temu, że tam Pukaczu jest. Zatkało kakało?
Dziewczyna: Mówisz Pan poważnie?
Ferdek: Jak nie, jak tak. Chodźcie za mną, kurde!
Scena 8
(Korytarz na którym znajduje się mieszkanie Boczka. Jest podobny do korytarza Kiepskich, jednak o wiele bardziej zadbany. Na korytarzu stoi stół, przy którym znajduje się Paździoch trzymający młotek w ręce. Stopniowo korytarz zapełnia się młodzieżą, która żąda Pokemunów.)
Paździoch: Proszę o ciszę!
(Na korytarzu jest nadal głośno)
Paździoch: Ciszej, karwasz twarz!
(Głosy młodzieży wciąż nie cichną)
Paździoch: Cicho, bo zaraz Wam rozdupce te zasrane smartfony!
Ferdek: No, kurde. Spokoj ma być.
(Na korytarzu zapanowała cisza)
Paździoch: Prawdopodobnie nie jesteście świadomi tego, po co znaleźliście się na tym piętrze. Ja to w ogóle nie wiem, po co znaleźliście się na tym świecie, darmozjady, ale to tylko moja osobista opinia. Za drzwiami tego mieszkania znajduje się najbardziej poszukiwany Pokemun Pukaczu)
(Jakaś dziewczyna zaczyna piskliwie krzyczeć)
Dziewczyna: Taaaak!!!!
Paździoch: Proszę o spokój! Za chwilę rozpoczniemy licytację, której zwycięzca wygra wejście do tego mieszkania. Cena początkowa: 500 złotych!
Chłopak: Może lepiej euro, przepadzisty dziadu?!
Paździoch: Słucham?!
Chłopak: Chcesz nas naciągnąć, stary pierdzielu.
Paździoch: Grzeczniej, karwasz twarz!
Dziewczyna: Ja to dziesięć złotych, co najwyżej mogę dać.
Ferdek: Za dziesięć złotych, smarku jeden, to ty se możesz do makdunaldu iść, zimne frytki wpierdzielać, wiesz?
Paździoch: Albo płacicie, albo paszoł won!
Chłopak: Patrzcie, jaki się dziadyga wyszczekany zrobił. Uważaj dziadek, bo Ci zaraz żyłka pęknie.
Dziewczyna: Co robimy?
Chłopak: Nie wiem jak wy, ale ja proponuję rozdupcyć to wszystko w drobny mak!
Dziewczyna: No i to jest świetny pomysł.
(Młodzież na czele z młodą dziewczyną i chłopakiem zaczynają kopać i uderzać w drzwi)
Paździoch: Spokój, karwasz twarz!
Chłopak: Uspokój się, zgredzie, bo Ci ktoś strzała w kitę odwinie.
Ferdek: Trochi kultury!
Paździoch: Panie Ferdku, co teraz?
Ferdek: Nie wiem, jak Pan, ale ja spierdzielam!
Paździoch: Idę z Panem.
(Kamera pokazuje korytarz piętro niżej. Na korytarz wbiegają Paździoch i Boczek)
Paździoch: To są zwierzęta, nie ludzie!
Ferdek: Co to jest Panie za społeczeństwo, kurde? Ja w ich wieku to w piłkie grałem, a nie biegałem z telefonem jak debil.
Paździoch: Panie, daj Pan spokój. To jest zwykły upadek cywilizacji. Daj Pan kluczyk.
Ferdek: Jaki kluczyk?
Paździoch: Od kibla. Chyba obstrukcji dostałem.
(Ferdek otwiera drzwi od kibla. Na kiblu siedzi zmęczony, ale szczęśliwy Boczek. Uśmiecha się)
Paździoch: Panie, a Pan co tak mordę cieszysz?
Boczek: Pokemuna złapałem!
Ferdek: Niby jakiego?
Boczek: No jak to, jakiego, Pukaczu, w mordę jeża!
Paździoch: He… He… Helena!
(Paździoch upada na ścianę)
Paździoch: Mam zawał!
Scena 9
(Fedek ogląda telewizję. W telewizji emitowany jest program Życie na topie)
Prezenter: Dobry wieczór Państwu. Dzisiaj w programie „Życie na topie” gościmy Pana Arnolda Boczka, który jako pierwszy gracz na świecie złapał wszystkie Pokemuny.
Boczek: Dobry wieczór, w mordę jeża.
Prezenter: Panie Boczek, jak Pan tego dokonał?
Boczek: Wiesz Pan, jak to jest. Szłem se to tu, to tam, kiche kręciłem i tak od rzeźni do kamienicy i z powrotem żem złapał.
Prezenter: Niech nam Pan powie, gdzie Pan złapał najbardziej poszukiwanego Pokemuna Pukaczu.
Boczek: We kiblu.
(Boczek zaczyna się śmiać)
Boczek: Chciałem w tym miejscu podziękować moim sąsiadom, którzy wskazali mi miejsce jego pobytu!
(Do salonu wchodzi Mariolka)
Mariolka: Jezu, ojciec. Weźże przełącz ten przypał.
Ferdek: Zajmij się swoimi Pokemunami.
Mariolka: Daj spokój, odkąd Boczek nas wszystkich ograł, ta gra stała się siarą i totalnym obciachem.
Ferdek: Niby dlaczego, co?
Mariolka: Jezu ojciec, jak ty nic nie kumasz. Skoro taki zgred mógł to wygrać, to ta gra była po prostu debilna.
Ferdek: Według mnie, to była debilna już wcześniej.
Mariolka: Może i tak. Ale wcześniej była na topie, a teraz, odkąd Boczek wygrał, każdy ma ją w dupie.
Ferdek: To, co wy teraz bez tej gry robić będziecie?
Mariolka: A bo ja wiem. Pójdę może na miasto, ze znajomymi się spotkać, pogadać. Dawno się z nimi nie widziałam, bo za tym gównem ganiałam.
Ferdek: No i to jest świetny pomysł, Mariolcia!
Mariolka: Myślisz, ojciec?
Ferdek: No jak nie jak tak. Może ja i jestem zgredem, ale musisz mnie przyznać jedno.
Mariolka: Niby co?
Ferdek: Że żadna zasrana gra nie zastąpi tego, co najważniejsze, kontaktu z drugim człowiekiem.
Mariolka: Czyli mogę iść w melo?
Ferdek: Idź gdzie chcesz, Mariolka! Byle nie za Pokemunami!
Wystąpili:
Ferdek - Andrzej Grabowski
Halinka - Marzena Kipiel - Sztuka
Mariolka - Basia Mularczyk
Paździoch - Ryszard Kotys
Paździochowa - Renata Pałys
Boczek - Dariusz Gnatowski
Prezenter - Krzysztof Dracz
Chłopak - Mateusz Banasiuk
Dziewczyna - Aleksandra Hamkało
[/center]
Ostatnio zmieniony 2016-08-10, 10:35 przez Brady, łącznie zmieniany 1 raz.
Fajny scenariusz, było też kilka zabawnych tekstów/sytuacji.
PLUSY:
+nocna wizyta chłopaka u Kiepskich
+szukanie przez dziewczynę pokemunów w mieszkaniu Paździochów
+scena na korytarzu
+Paździoch menda
+zamknięcie Boczka w kiblu
+rozdupcanie drzwi Boczka
+Boczek łapiący Pukaczu
+Paździoch uciszający młodzież
+zawał Paździocha
+Boczek w TV
NEUTRAL:
+/- scena w kuchni
+/- zakończenie - spodziewałem się czegoś innego
Scenariusz dość fajny, widzę ze wycisnąłeś z mojego pomysłu dużo. Ale po kolei...
Pierwsza scena fajna (najlepsze wyłudzenie papierosów ), choć miałem nadzieje, że Ferdek wypierdzieli młodzika z mieszkania. W drugiej scenie świetni Paździochowie, scena była krótka, ale dobra. Trzecia scena nic śmiesznego nie wniosła, za to w czwartej i piątej świetnie wykorzystałeś pazerność Paździocha. Boczek grający w Pokemuny wniósł trochę humoru, fajny był też spisek sąsiadów przeciw niemu. Tylko nie rozumiem jednego: skoro Pukaczu był w kiblu, to dlaczego telefon pokazał tego Pokemuna na górze? W ósmej scenie zaszalałeś z pazernością Mariana, podkoloryzowałeś też histerię młodzieży dotyczącą gry. Zakończenie trochę przypomniało odcinek "Trendi", moim zdaniem niepotrzebnie i na siłę wcisnąłeś tam morał.
Dobre opowiadanie. Genialna pierwsza scena i ogólnie fajne stracie Mariana i Ferdka z młodymi (teksty). Podobało mi się, że Boczek łapał Pokemony i wygrał. Morał do przewidzenia, mam trochę podobne uczucie jak Szwejk, ale ok, niech będzie, można było tak zakończyć.
Sam mam Lumię (więc nie mam Kupemonów i mogę się mylić), ale częściej łapie się je na zewnątrz, bo tam działa GPS, wewnątrz raczej, by tylu nie złapali. W mieszkaniu dostaje się tylko startowego stworka.
Nazwy Pokemonów i sam tytuł też na plus
Scenariusz bardzo dopracowany, dam 9/10.
Ostatnio zmieniony 2016-08-11, 22:06 przez Miguel, łącznie zmieniany 1 raz.
Bardzo dobry scenariusz, ale do ideału trochę mu brakowało. Na plus Halina budząca Ferdka, rozmowa z chłopakiem, dziewczyna szukająca Pokemunów w mieszkaniu Paździochów, młodzież zakłócająca Ferdkowi wypróżnienie, pomysł Kiepskiego, chłopak wyzywający Paździocha i ogólnie cała akcja na piętrze Boczka oraz program "Życie na topie". Dobre były także teksty "Marian, badylu! Wstawaj" , "Przestań pieprzyć. Naoglądałaś się tych horrorów w telewizji i mi dupę trujesz", "Ojciec! Nie ruszaj się! Pokemun na Tobie siedzi!" czy też "Resztę we rzeźni se złapałem, jak żem kichę kręcił". Nudziła mnie natomiast rozmowa Ferdka z Marianem przy wódce. Zakończenie raczej dość średnie. Całość oceniam na 8/10.
Bardzo fajny scenariusz, tylko troszeczkę za krótki. Fajna scena jak Ferdek rozmawiał z chłopakiem w drzwiach i pomysł na zamknięcie Boczka w kiblu. Trochę dziwny mi się wydał włam dziewczyny do Paździochów. Zakończenie bardzo dobre, nie mam się do czego przyczepić, jedynie do tego, że pan nie złożył jeszcze CV do ATM-u na stanowisko głównego scenarzysty
Dziękuję bardzo za wszystkie opinie! Cieszę się że są one pozytywne. Niestety Atm nie byłby chyba zainteresowany moją kandydaturą Co do postaci dziewczyny włamującej się do Paździochów - wprowadziłem ją bo słyszałem historię (być może zmyśloną) że jakiś koleś w USA włamał się komuś do domu w poszukiwaniu pokemonów. Chciałem tym ukazać głupotę młodzieży i mam nadzieję że chociaż trochę mi się udało
W porządku scenariusz. Boczek kradł każdą scenę, w której się pojawiał, głównie dzięki niemu zakończenie wyszło całkiem nieźle Podobała mi się też chytrość Paździocha i Ferdka i ich sposoby na zarobienie pieniędzy. Największym minusem jest fakt, że nie jest możliwe zebranie tylu Pokemonów w jakiejś kamienicy. Sam Pikaczu jest słabym Pokemonem, więc nie wiem czy jest taki najważniejszy Pokestop na korytarzu da się akurat zrozumieć. I jak Halinka wiedziała czy to Paździoch puka skoro cały czas powtarzała, że KTOŚ drzwi pukaniem rozwali? Ogólnie 7,5/10, udało się Tobie stworzyć parodię tej gry.
Teraz ocenię twoje najnowsze ,,dzieło" ale jak będę miał czas to przeczytam i ocenią wcześniejsze. Scena 1. Dużo udało ci się zmieścić w tak krótkiej scenie. Na plus:
- Ferdek który budzi się dopiero kiedy Halina mówi: Ferdek, Paździoch na wódkę przyszedł!
- Halina która jak się okazało wie o nocnych wizytach Paździocha z wódką.
- Ferdek jako przedstawiciel starszego pokolenia który nie wie co to te pokemuny i obrazujący to fragment: Chłopak: Bo ten Pokemun u Pana w domu jest.
Ferdek: Niby kurde gdzie?
Chłopak: Za panem.
Ferdek: O kurde!
(Ferdek się odwraca i nie widzi Pokemuna)
Ferdek: Jak jest, jak kurde nie ma!
- paczka fajek jako cena za pokemuna. Dobre teksty: Ferdek: ...won na trzepak wiszeć dupą do góry.
Chłopak: To jak będzie z tym Pokemunem? Da mi go Pan złapać, czy będziemy tutaj stali jak te dupy na fajansie?
Chłopak: No jak to jakie, Kiepy normalne. Jak się je zapali to z dupy dym!
Chłopak: ...Jak powiem to swoim ziomkom to im normalnie taki gul skoczy! Scena 2. Dobrze że kolejne pojawienie się łowcy pokemunów pokazałeś już w inny sposób czyli wejście przez okno a nie drzwi. Jak w innych twoich opowiadaniach wzorowo przedstawiona jędzowatość Heleny, Paździoch ze strzelbą oraz teksty: Helena: Marian, badylu! Wstawaj.
Helena: Strzelbę weź, żebyś w razie potrzeby mógł komuś łeb odstrzelić.
Dziewczyna: Zluzuj majty, dziadek Scena 3. Plusy:
- zabawny pomysł z pokemunem siedzącym Ferdkowi na nosie.
- ukazanie pokemonowego szaleństwa poprzez teksty Mariolki: Nie męcz, ojciec. Pokemuny łapię. Dżizys Krajs, znowu miaua złapałam. Te pokemuny to totalna zajawka jest. Hicior normalnie.
- pokazanie jakie gra wywołuje emocje czyli teksty Mariolki gdy dowiedziała się o nocnej wizycie chłopaka w scenie 1.
- Ferdek i Halina nieogarniający tematu.
Na minus tekst Ferdka: Mariolka, gilu jeden!. Bez sensu jest takie utrwalanie chamstwa wprowadzonego w nowszych odcinkach gdzie np. Ferdek zawsze musi opierdzielić Boczka jakby nie mógł z nim normalnie porozmawiać. Scena 4. Na plus rozkręcenie fabuły czyli aż siedmiu łowców pokemunów, Ferdek który nie może się z tego powodu wypróżnić i ogólnie dobrze przedstawiona atmosfera zamieszania i nerwowości. Dobre teksty: Ferdek: ...Ci gówniarze mnie wypróżnienie zakłócać będą z powodu jakiś zasranych Pokemunów!
Paździoch: Ogłoszenie, karwasz twarz! Darmowe ładowanie baterii telefonicznych tylko teraz w moim mieszkaniu! Zapraszam! Tylko gnoju mi tam nie nanieść!
Średnio oceniam pomysł na biznes. Pasuje do fabuły jednak to dość standardowe, żeby nie powiedzieć schematyczne rozwiązanie fabularne. Scena 5. Dobry pomysł na rozwinięcie akcji czyli słowa Paździocha że najważniejszy pokemun znajduje się w mieszkaniu Boczka i fragment mówiący ze sąsiedzi będą działać w tym kierunku: Paździoch: Grubasowi nie spodoba się, gdy nagle jakieś czterdzieści osób postanowi odwiedzić jego mieszkanie!
Ferdek: Chyba, żeby go w nim nie było.
Paździoch: Nie rozumiem.
Ferdek: Chyba mam pomysła, kurde!
Na mały minus brak konkretnych żartów słownych które mógłbym wyróżnić choć cała rozmowa zgrabnie napisana. Scena 6. Prosty ale zabawny pomysł na zwabienie Boczka do kibla i zamknięcie go tam. Dobre teksty Boczka: Boczek: ...W Pokemuny se gram, stworki takie fajne kororowe, moje ulubiene!
Boczek: ...To jedyny Pokemun, którego nie mam. Resztę we rzeźni se złapałem, jak żem kichę kręcił Scena 7. Na plus Boczek który siedzi całą noc zamknięty w kiblu ale się tym nie przejmuje bo jest skupiony na grze. Scena króciutka więc nic więcej tu nie napisze. Scena 8. Na plus prawie wszystko: pomysł na zorganizowanie przez Paździocha licytacji, Paździoch pazerna menda który ustala cenę początkowa na 500 zł, bunt młodzieży zmuszający Paździocha i Ferdka do ucieczki z piętra. Dobre teksty: Paździoch: ...Ja to w ogóle nie wiem, po co znaleźliście się na tym świecie, darmozjady, ale to tylko moja osobista opinia.
Ferdek: Za dziesięć złotych, smarku jeden, to ty se możesz do makdunaldu iść, zimne frytki wpierdzielać
Ferdek: Ja w ich wieku to w piłkie grałem, a nie biegałem z telefonem jak debil.
Na minus ocenię zawał Paździocha. Jak na mój gust Boczek który zdobywa pukaczu to za słaby powód na to. Myślę że zawały Paździocha powinny się pojawiać w o wiele mocniejszych momentach. Scena 9. Jak napisał Szwejk pomysł z Boczkiem za sprawą którego gra stała się obciachowa i odwrócili się od niej młodzi przypominał odcinek 204 ,,Trendi". Zakończenie z morałem to udana próba uderzenia w nieco poważniejsze tony choć rozumiem innych oceniających je jako średnie. Też wolę zakończenia z tzw. jajem, stawiające na rozśmieszenie widza/czytelnika a nie na wywoływanie w nim refleksji przy pomocy mało zabawnych tekstów. Ostatecznie jednak zaliczam je na plus. Na plus sceny jeszcze: cała część z Boczkiem w telewizji, Boczek który myśli że Ferdek i Paździoch mieli dobre intencje posyłając go do kibla. Podsumowując: Na plus dobre, proste wprowadzenie w akcję, sceny z młodymi ludźmi dobrze parodiują modę na łapanie pokemonów. Szwejk napisał: ...podkoloryzowałeś też histerię młodzieży dotyczącą gry. Jeśli te słowa to zarzut, powiem że właśnie o to chodzi w parodii/satyrze że przerysowuje się poruszane sprawy. Ogólnie dobrze skonstruowana fabuła, dużo dobrych tekstów i konkretne zakończenie z tzw. przesłaniem. Przyczepić się mogę do polowania na pukaczu choć być może nie do końca orientuje się w tej grze. Tzn. Boczek uwierzył że pukaczu jest w kiblu choć miał w ręku telefon i mógł zobaczyć że tam go nie ma. I z tego co wiem pokemony łapie się chodząc i ich szukając. Tutaj Boczek postanowił czekać na niego w jednym miejscu bo nie wiedzieć czemu uznał że Ferdek i Paździoch potrafią jakoś przewidzieć gdzie pokemun się pojawi i warto czyhać na niego w kiblu kilkanaście godzin. Ocena to aż 9/10 bo myślę że biorąc pod uwagę długość opowiadania nie dałoby się pomysłu z pokemonami lepiej zrealizować. Chociaż chętnie bym też przeczytał opowiadanie bardziej zwariowane, jajcarskie oparte na pomyśle Pabfera Kupemon Von! z tej strony http://forum.kiepscy.org.pl/pomysl-na-n ... 4,2075.htm.
Znakomity scenariusz. Przyznam, ze nie jestem fanem nowoczesnej technologii i nawiązywania do prawdziwego świata w takim stopniu w Kiepskich, ale w Twojej pracy wyszło to naprawdę świetnie. Akcja miała miejsce w kamienicy, to na plus. Paździoch pobierający opłatę genialny. Zabawny pomysł Ferdka i Mariana, żeby zamknąć Boczka w kiblu. Dobry występ Arnolda w telewizji i sympatyczne zakończenie. Na duży plus postacie epizodyczne. Każda scena bawiła, a na największe wyróżnienie zasługuje moim zdaniem tekst Boczka: A nic, Panie. W Pokemuny se gram, stworki takie fajne kororowe, moje ulubiene!