[center]
Scena 1
(Ferdek z Waldkiem siedzą przed telewizorem i oglądają mecz)
Waldek: Tatu, tobie też się zdaje nomalnie, że my byśmy lepiej tego mecza rozegrali? Przecie te cymbały to nomalnie grać nie umią.
Ferdek: No Walduś, ja to mógłbym zagrać, bo te kutafony to nawet piłki kopnąć nie potrafią. Wyjdzie se rozumisz taki frędzel jeden z drugim na boisko, pobiega trochę, spoci się jak nie przymierzając Boczek we rzeźni a jak się rozumisz wywróci przez swój debilizm pernamiętny to od razu na noszach go bedą wynosili, bo to gwiazda wielka jest że pobiegał przez chwilę, kurde.
(Do salonu wbiega Halinka)
Halinka: Ferdek, włączaj szybko na wiadomości, mają mówić o moim szpitalu.
Ferdek: Halincia, nie widzisz kurde, że mecza oglądam?
Halinka: A w pośredniaku byłeś?
Ferdek: No dobre, włączę Ci te wiadomości, ale zakończmy temat pośredniaka, kurde.
Halinka: I gitara.
(Kamera pokazuje ekran TV)
Prezenterka: Wacka Trzewiczek - Bochenek, witam i zapraszam na kolejne wydanie Faktów.
Waldek: Tatu, to ona ma fujarkę?
Halinka: Milcz, erotomanie!
Prezenterka: Zacznijmy od skandalu, który miał miejsce w jednym z wrocławskich szpitali. Ordynator szpitala Kamil Ostrojechaczew został przyłapany na wzięciu łapówki w postaci dwóch bombonierek firmy „Bandzioch”, dezodorantu firmy „Wasistdas” oraz kawałka ciasta czekoladowego z nutą ajerkoniaku. Sprawą zajęli się policjanci, którzy wyprowadzili ordynatora ze szpitala podczas zadawania lewatywy w twarz jednemu z pacjentów w ramach zemsty za obrazę ów lekarza od gołodupca. Nowy ordynator ma pojawić się w szpitalu od po weekendzie.
Ferdek: Halincia, ty żeś mnie nie mówiła, że u Was łapówki bierą.
Halinka: Bo nie wiedziałam, jełopie!
Waldek: Mamuśka, a może ty byś se też coś tak nomalnie wzięła i ze szpitala wyniosła, na sam przykład tego, wózka inwalindzkiego żebymy se mogli z tatusiem po piwo do „Stasia” jeździć?
Halinka: No nie. Żyję wśród debili.
(Halinka wychodzi)
Ferdek: No i widzisz cycu, jak matka nas nie szanuje. A jak żem się z nią żenił to latała koło mnie jak muchy koło gówna.
Halinka: Ferdek, chodź tu natychmiast!
(Ferdek idzie do kuchni)
Ferdek: Idę Halincia, nie rozerwie się.
(Halinka pokazuje Ferdkowi przepełniony śmietnik)
Halinka: Możesz mi wyjaśnić, co to jest?
Ferdek: No jak to co, surowce wtórne, bo co?
Halinka: Bo jajco. Nie mogłeś łaskawie wyrzucić tych śmieci, a nie robić tu chlewu?!
Ferdek: Ale tak się Halincia składa, że przy pośredniaku śmietników nie ma, wiem bo żem był i nie miałem jak wyrzucić.
Halinka: Milcz! Idź w tej chwili wyrzucić te śmieci, bo jak nie to spotkamy się u adwokata.
Ferdek: No dobre.
(Ferdek przerzuca śmieci do wora i zaczyna wychodzić z kuchni)
Halinka: I nawet nie próbuj wyrzucać ich przez okno jak ostatnio, bo dostanę regularnego szału!
Scena 2
(Ferdek idzie przez korytarz z workiem ze śmieciami. Z kibla wychodzi Paździoch)
Paździoch: O, kogo moje oczy widzą! Ferdynand Kiepski idzie z całym swoim dobytkiem w worku. Widzę, że Pani Halina wreszcie zmądrzała i postanowiła się pozbyć darmozjada.
Ferdek: A zasadził Panu ktoś kiedyś kopa w dupę?
Paździoch: Ja, na Pana miejscu zachowywałbym się trochę kulturalniej do osoby obsadzonej na tak wysokim stanowisku.
Ferdek: Myślałby kto, Panie, sprzedawca dziurawych gaciów na bazarze, też mi wysokie stanowisko, kurde, menda bazarowa.
Paździoch: Już niedługo Panie Ferdku, już nie długo.
Ferdek: Bo co?
Paździoch: Bo tak się składa, że dostałem bardzo ciekawą ofertę pracy.
Ferdek: Niby gdzie?
Paździoch: Nie interesuj się Pan. Wkrótce wszystkiego się Pan dowiesz.
(Paździoch zaczyna się śmiać. Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena)
Helena: Marian, przestań się śmiać jak pawian w zoo i wracaj do domu, ale już!
Paździoch: Bo co?
Helena: Bo musisz przymierzyć koszule i spodnie.
Paździoch: Na co?
Helena: Na dupe!
Paździoch: Nie bluźnij, wiedźmo. Do widzenia, Panie Ferdku.
(Paździoch wraca do mieszkania i zamyka drzwi)
Ferdek (do siebie): Pewnie menda we psychiatryku robote dostała, żeby świrować pawiana, kurde.
Scena 3
(Ferdek ogląda mecz w telewizji i popija piwo. Do mieszkania wbiega Boczek)
Boczek: Dzień dobry Panie Ferdku
Ferdek: Czego?
Boczek: Przyszłem se telewizora obejrzeć.
Ferdek: Przecie Pan masz telewizora.
Boczek: Ale mnie kablówkie odcieli.
Ferdek: Żeś Pan podkradał to odcieli.
Boczek: Panie, nie obrażaj Pan. Paluszki słone przyniesłem.
Ferdek: Panie, ja tak na sucho to tych Pańskich pierdół nie zniosę.
Boczek: A kto powiedział, że na sucho, w mordę jeża.
(Boczek wyciąga flaszkę)
Ferdek: Dobre, to Pan se przełącz na co Pan chcesz, a ja lecę po kieliszki.
(Ferdek idzie do kuchni)
Boczek: Przynieś mnie Pan przy okazji kartkie.
Ferdek (w tle): Panie, nie przeginaj Pan pałąga, to są drogie rzeczy.
Boczek: Dam Panu pięć złotych.
Ferdek(w tle): No dobre.
(Boczek bierze pilota od telewizora i przełącza kanał, do salonu wchodzi Ferdek)
Ferdek: Panie, coś Pan włączył?
Boczek: Programa kulinarnego, dzisiaj bedom przygotowywać zupkie czosnkowo – serową, moją ulubieną.
Ferdek: Ja żem myślał, że Pan kapuśniak na świńskim ryju żryć najbardziej lubisz.
Boczek: Bo żem lubiał, ale jak żem był na wakacjach, to tam żem we restauracji po promocji takie zupkie zjadł.
Ferdek: A no chyba, że tak.
(Ferdek otwiera flaszkę i polewa)
Ferdek: No to jak to mówią: Uderzył dzwonnik we dzwona.
(Ferdek wypija kieliszek)
Boczek: Cicho Panie, bo się zaczyna)
(Kamera pokazuje telewizor Okił. Na ekranie pojawia się starsza kobieta)
Kobieta: Witam Państwa i zapraszam wszystkich głodomorów na kolejny odcinek programu „Z Bożeną Dekiel na ostrzu noża”. Dzisiaj nauczymy się jak ugotować niebanalną, zajebistą zupę serowo – czosnkową tak, że wszystkim podczas konsumpcji gacie z dup pospadają. Potrzebne nam będą: Czosnek, sól, pieprz, woda i dużo sera, najlepiej śmierdzącego, takiego że po wąchnięciu mordę wykrzywia.
(Kamera pokazuje Boczka, który wszystko zapisuje)
Ferdek: Panie, co Pan tak tam bazgrzesz. Przecie na razie ta baba gada od rzeczy.
Boczek: Panie, pijesz Pan, to Pan pij.
Ferdek: A żebyś Pan wiedział.
(Ferdek bierze flaszkę i wypija sporą część jej zawartości. Do salonu wbiega Halinka, bierze pilota i przełącza kanał)
Boczek: Co jest, w dupę węża?! Ja żem se tu programa oglądał.
Halinka: Panie Boczek, idź Pan stąd!
Boczek: Pani Halinko, dlaczego Pani na mnie krzyczy? Ja do Pani z sercem na talerzu, a Pani się drze.
Halinka: Won stąd!
(Boczek wybiega przestraszony)
Ferdek: Halinka, coś ty się taka ordynarna wobec Pana Boczka zrobiła, co?
Halinka: Pijesz, to pij.
(Na ekranie telewizora pojawia się ten program, co w scenie pierwszej)
Prezenterka: Wacka Trzewiczek – Bochenek, witam i zapraszam na wiadomości. Dzisiaj wracamy do szpitala, o którym mówiliśmy we wczorajszym wydaniu. Dzisiaj na stanowisku ordynatora pojawił się zupełnie nowy człowiek. Gdy na bazarze sprzedawał dziurawe gacie, nikt nie podejrzewał go o to, że w niedługim czasie zostanie ordynatorem jednego z wrocławskich szpitali. Barbara Twardozmiękczona rozmawiała z Marianem Paździochem.
(Kamera pokazuje Ferdka, który wypluwa wódkę)
Ferdek: Co, kurde?!
(Kamera pokazuje TV. W telewizorze jest Paździoch i Barbara Twardozmiękczona)
Barbara: Panie Marianie, pomimo, że tyle razy kupowałam u Pana gacie, nie wiedziałam, że Pan ma wykształcenie medyczne i że kiedykolwiek obejmie Pan tak wysokie stanowisko.
Paździoch: Bo, Pani redaktor, Pani jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wie.
Barbara: Skąd Pan otrzymał takową propozycję pozostania ordynatorem?
Paździoch: Z całym szacunkiem Pani redaktor, ale nie mogę Pani powiedzieć.
Barbara: Oj, kręcisz Pan coś Panie Paździoch, jak jaki tani kamerzysta. Mów Pan prawdę.
Paździoch (sztucznie): O mój Boże! Niech Pani dzwoni po pogotowie, mam zawał!
Barbara: No cóż, proszę Państwa. Jak widać nowy ordynator nie jest zbyt piękny i rozmowny. Przypomina trochę łysą wesz na dupie narodu. Czy to jednak oznacza, że przez znajomości kolejny fałszywy oszust dorwał się do koryta? Więcej informacji postaramy się zdobyć wkrótce. Na pewno nie zakończymy tak szybko tego śledztwa. Z wrocławskiego szpitala mówiła dla Państwa Barbara Twardozmiękczona.
(Halinka wyłącza telewizor)
Halinka: A to symulant jeden zakłamany.
Ferdek: Halincia, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to, co mówili we telewizorze jest prawdą.
Halinka: Niestety jest.
Ferdek: Ale Halincia, jak takie nic, takie zero łyse jak dupa, obślizgłe takie jak Paździoch może być twoim szefem?
Halinka: No widzisz Ferdziu, mówiąc, że są na tym świecie rzeczy, o których się fizjologom nie śniło, miałeś jednak rację.
Scena 4
(Jest noc, ktoś puka do drzwi. Ferdek wstaje z łóżka i idzie je otworzyć)
Ferdek: Zara, idę.
(Ferdek otwiera drzwi, a za nimi stoi przestraszony Boczek)
Ferdek: Panie, nie uczyli Pana z zegarka korzystać, trzecia w nocy jest!
Boczek: Panie Ferdku, afera jest!
Ferdek: Jaka afera, gdzie?
Boczek: We piwnicy Panie, chodź Pan.
Ferdek: Panie, ostrzegam, że jak Pan sobie robisz jajca to takiego kopa Panu zobaczysz że będziesz Pan wyglądał jak łysy u fryzjera.
Boczek: Dobra, dobra, nie gęgaj Pan. Chodź Pan, tylko szybko.
(Z mieszkania Paździochów wychodzi Helena)
Helena: A co Panowie tu knujecie po nocy?!
Ferdek: By se z Panem Boczkiem idziemy gwiazdy pooglądać.
Helena: Już ja znam te Wasze gwiazdy. Panu, Panie Boczek to się nie dziwie, bo Pan żeś zawsze był erosoman, ale Pan Panie Ferdku, tego się po Panu nie spodziewałam.
Boczek: Niech Pani mnie nie obraża, Pani Heleno!
Helena: Niby czemu? Boczek – Zboczek, tak na Pana mówią w kamienicy. Ja sama nie raz widziałam, jak żeś Pan po pijaku lafiryndy sprowadzał. Ale w końcu wszystkie chłopy takie same. Marian miał to samo, ale jak go przyłapałam, to tak dziada załatwiłam, że do dziś nie może z bólu usiedzieć na dupie. I uważaj Pan, Panie Ferdku, bo wątpię by Pani Halinka była tym zachwycona.
Boczek: Taa, niech se Pani zobaczy, gdzie ten Pani małżonek jest. On we piwnicy spiski knuje, a my go idziemy przyłapać.
Helena: Co Pan pieprzysz, od tej słoniny w głowie się Panu poprzewracało. Marian leżał obok mnie jak do kibla wstawałam. Zaraz go tu przyprowadzę.
(Helena wchodzi do mieszkania. Po chwili słychać jej krzyk i wychodzi)
Helena: A to dziadzisko! Wziął poduszki pod kołdrę wsadził, bo myślał, że mnie przechytrzy. Zaczekajcie na mnie Panowie, wezmę kamerę.
Boczek: Po co?
Helena: Muszę dziadowi udowodnić zdradę zanim mu czaszkę rozdupce.
Scena 5
(Boczek, Ferdek i Helena po cichu skradają się po schodach. Boczek wszystko kręci. W piwnicy siedzi Paździoch przy stole. W kolejce stoi do niego kilka staruszek)
Staruszka I: Panie Marianie, to jak będzie? Ulży mi Pan?
Paździoch: No cóż Pani Jadziu, to są drogie rzeczy.
Staruszka I: Kiedy ja mało pieniędzy mam.
Paździoch: Niby ile?
Kobieta I: Sto złotych, dla wnuczka na urodziny.
Paździoch: No cóż, trudno. Niech mi Pani da te pieniądze. Jutro o 15:00 na sali operacyjnej to załatwimy.
Helena: O ty dziadu pornograficzny! Starsze Panie będziesz wykorzystywał? Zaraz Ci rozłupie ten czerep!
Paździoch: Helena, nie szalej!
Kobieta I: Niech się Pani w kolejce ustawi, a nie po chamsku się wpycha!
Helena: Proszę Pani, co Pani w nim widzi? Przecież dżdżownica ma więcej włosów niż on.
Kobieta I: O czym Pani mówi? My tu wszystkie stoimy w kolejce na zabiegi. Pan Marian jest taki miły, że za opłatą przyspiesza nam różne operacje i zabiegi.
Ferdek (do Boczka) szeptem: Panie, chodź Pan stąd.
Helena: Marian, wyjaśnij mi to!
Paździoch: Helena! Mam zawał!
Scena 6
(Ferdek siedzi w kuchni z Boczkiem i piją wódkę)
Ferdek: No Panie Boczek, to się menda doigrała.
Boczek: Nie rozumie?
Ferdek: No Panie, mógłbyś Pan chociaż przez chwilę nie być ociężały umysłowo?
Boczek: Że niby jak?
Ferdek: Zobacz Pan. Mamy nagrane na kamerze jak menda świruje pawiana z emerytkami.
Boczek: To nie pacjentki były?
Ferdek: No przecie, a Pan myślałeś, że one z agencji towarzyskiej „Wesołego Emeryta” są?
Boczek: No dobra Panie Ferdku, chyba rozumie. Ale, w jakim sensie chcesz Pan wykorzystać Paździocha?
Ferdek: No przecie nie w erotycznym Panie. Menda tera ordynatorem jest. Jemu tam we tym szpitalu na pewno dużo kapuchy płacą.
Boczek: Zjadłbym se kapusty… Najlepiej z grochem.
Ferdek: Przestań Pan ciągle gadać o tym żarciu! Wyciśniemy Paździocha jak cytrynę. Halinka dostanie wreszcie wymarzonego awansa i przestanie mnie truć o pośredniaku.
Boczek: A Paździoch mnie wreszcie będzie musiał zezwolić na korzystanie z dolnej publicznej toalety kiedy bede chciał i co bede chciał.
Ferdek: Z tym to bym akurat nie przesadzał.
Boczek: Bo co?
Ferdek: Bo jak Pan wchodzisz do naszego kibla to Pan żarówki z kibla kradniesz i papier?
Boczek: Ja nie kradnę.
Ferdek: Przysięgnij Pan, na kiełbasę.
Boczek: Muszę już iść. Powtórka mongolskiego baletu leci we telewizorze. (
(Boczek wstaje i wychodzi)
Ferdek: Zara, przecie grubas ma telewizora zepsutego. Wracaj tu złodzieju!
Scena 7
(Ferdek idzie do kibla, z klatki schodowej na korytarz wchodzi Paździoch)
Ferdek: To Pan nie w szpitalu?
Paździoch: Tak się składa, że jestem ordynatorem i mogę wychodzić kiedy chcę i gdzie chcę.
Ferdek: Taak, chyba zrobić pod siebie.
Paździoch: Panie! Nie fikaj Pan, bo Pańska żona fiknie z posady i wylądujecie pod mostem w kartonie po telewizorze.
Ferdek: Panie Paździoch, gardzę Panem.
Paździoch: No nie. Ja w tym momencie idę do szpitala i wywalam z niego Pańską małżonkę na zbity…
Ferdek: Nie kończ Pan, bo Panu kopa zasadzę. A z tymi groźbami to ja bym się tak na Pana miejscu nie śpieszył.
Paździoch: Bo co?
Ferdek: Chodź Pan, to się Pan dowiesz.
Scena 8
(Ferdek i Paździoch siedzą przed telewizorem. Ferdek wyłącza telewizor)
Ferdek: No i co Pan powiesz?
Paździoch: Skąd Pan to masz?
Ferdek: Nie interesuj się Pan.
Paździoch: To są jakieś brednie i kalumnie.
Ferdek: No wiesz Pan, we sądzie to dowód mocny bedzie i polecisz Pan ze szpitala na zbity ryj.
Paździoch: Panie, nie zachowujmy się jak dzieci. Znamy się nie od dziś, dogadamy się, przyjacielu.
Ferdek: Przyjacielu? Milcz, wężu łysy! Przed chwilą mi groziłeś wyrzuceniem mojej żony, robiłeś na moją wycieraczkę i oszukałeś nie raz, szczurze obślizgły.
Paździoch: Panie Ferdku, błagam!
(Paździoch klęka)
Paździoch: Niech Pan nie zanosi tego na policję, bo Helena mnie zabije. Zrobię wszystko, co Pan chcesz.
Ferdek: No, Panie Paździochu, jak wszystko, to wszystko kurde. A tera wsłuchaj się Pan, bo dwa razy powtarzał nie będę.
Scena 9
(Ferdek siedzi w fotelu i nogą wyrzuca kapcia w powietrze, który upada mu na nogę. Trwa to około 20 sekund. Po tym czasie do salonu wbiega Halinka)
Halinka: Ferdziu! Nie uwierzysz, co się stało!
Ferdek: Niby co?
Halinka: Paździoch wezwał mnie do gabinetu.
Ferdek (sztucznie): Nie może być.
Halinka: No poważnie. Myślałam, że menda chce mnie ze szpitala wywalić, żeby nam życie utruć, ale ja wchodzę, a on wyobraź sobie mówi do mnie z uśmiechem na twarzy, że jestem najlepszą pracownicą szpitala i że podwoi mi pensję. Wiesz, no ja z początku myślałam, że dziad sobie jaja ze mnie robi, ale dał mi tę gotówkę do ręki.
Ferdek (sztucznie): NIEMOŻLIWE!
Halinka: No poważnie. A teraz chodź, musimy iść.
Ferdek: Niby gdzie?
Halinka: Do szpitala.
Ferdek: Ale ja żem zdrowy przecie jest.
Halinka: Tak, wiem, ale Paździoch obiecał mi jeszcze, że znajdzie w szpitalu pracę dla człowieka z twoim wykształceniem.
Ferdek: MENDA!
Wystąpili:
Ferdek – Andrzej Grabowski
Halina – Marzena Kipiel – Sztuka
Waldek – Bartosz Żukowski
Boczek – Dariusz Gnatowski
Paździoch – Ryszard Kotys
Paździochowa – Renata Pałys
Prezenterka – Dominika Kurdziel
Barbara – Beata Rakowska
Kobieta I – Krystyna Dmochowska
Kobieta II – Kaja Paschalska
Kobieta III – Ewa Wyszomirska[/center]