A co! Napiszę opowiadanie na pdst. mojego pomysłu na odcinek.
Opowiadanie będzie tak jak Własna wersja ŚwK, pisana w jednym poście. PS: Chyba wkrótce będę kontynuował "ŚWB", by serial nie został zapamiętany jako szmira
[center]
Część pierwsza.[/center]
Ferdek siedzi w pokoju gościnnym i śpi. Nagle ktoś puka
Ferdek: Y! Y! Co!? Otwarte je kurde! (wyciera ślinę, która mu wyleciała z zakamarka ust) (wchodzi Marcin P.) Dobry, a pan to kto?
Marcin P.: Marcin Pe(ciszej)eeeee(głośniej)eederasta, miło mi.
Ferdek: (podaje rękę) No, (zabiera i wyciera o bluzę) mi też, ale po co żeś pan przylazł?
Marin P.: Chciałbym poprosić o nocleg.
Ferdek: Paszoł won! Już jedną mendę, śmieciarza żem przetrzymywał, za darmo w dodatku... no chyba, że mi pan piknie zapłacisz...
hie, hie
Marcin P.: A pewnię. Toż ja kurna śmierdzę poważnym groszem, a dokładnie... złotem (wyciąga sztabkę z kieszeni)
Ferdek: Panie, chowaj pan tego fal... llus... felsyf... faj... syfiktaka, bo mi się o co innego rozchodzi.
Marcin P.: A o co konkretnie?
Ferdek: Widzę, że mnie pan nie znasz... o piwo panie, o piwo kurde!
Marcin P.: Może być... złote?
Ferdek: Yhe, yhe, kurde!
Dawaj pan! (wygarnia mu piwo z ręki) Ale panie! Piwo to nie wszystko! Siadaj pan i się pan nie ruszaj!
[center]
Część druga[/center]
Scenka pod kiblem
Ferdek: To pan go znasz?
Paździoch: Panie, to jest wysokiej klasy przestępca! Kiedyś on prowadził obok mnie swój bazar. Niby się kolegował, niby był miły i to wszystko, ale prędzej czy później wyjawił moją robotę na czarno, którą sam uprawiał. W dodatku, żeby się oczyścić z zarzutów i współpracy, to zakończył działalność swego bazaru i rozpoczął swą firmę Amber Gold... k***s złamany! Przez niego przesiedziałem pół roku w więzieniu, pfu!
Ferdek: No wie pan, on tak jak i pan powinien siedzieć, i to w pierdlu, no ale cóż... prawo do dupy, to i kraj do dupy.
Paździoch: Panie, nie obrażaj pan sąsiada, dobre?
Ferdek: Lepiej chodźmy coś z tym dziadygą zrobić!
[size=0]Edit[/size]
[center]
Część trzecia[/center]
Paździoch: (wchodzi przebrany w kapelusz i garnitur do pokoju gościnnego) Dzień dobry.
Marcin P.: Dobry.
Paździoch: Nazywam się Marian Jarosław Gołota, prawnik.
Marcin P.: Chwila... ja pana gdzieś widziałem... Marian?
Październik, Paździoch, Januszowy?
Paździoch: Dobra, masz mnie Marcin... Chciałem tylko w przebraniu sie spytać czego tak dokładnie szukasz?
Marcin: No chyba wiadomo Maniuś, trohcę muszę odzipnąć od roboty. Rozumiesz, te sprawy...
Paździoch: Dobra, Marcin, już nie oblizuj dupy, bo wiem, że ty mnie wrobiłeś. Gadajmy na poziomie. Jak ludzie wykształceni. Czemu się chowasz i przed kim?
Marcin: Przed prawnikami i rozprawą. Pomożesz? Może uda nam się uratować przyjaźń.
Paździoch: Tylko pójdę po Ferdynanda, mojego sąsiada.
[center]
Część czwarta[/center]
Trzej panowie wraz ze sprowadzonym Arnoldem Boczkiem siedzą w pokoju gościnnym.
Marcin: To jak panie Kiepski, mogę u pana przynajmniej przenocować?
Ferdek: No pewnie, ale coś za coś, bo bez tego to nawet środkowego palca nie jestem w stanie pokazać, hie, hie...
Marcin: Mów pan, złożę zamówienie.
Ferdek: No to zapisuj pan: 25% alkoholu etylowanego...
Marcin: Ile Kurna?
Ferdek: Tyle co w Boczka brzuchu.
Boczek: Nie obrażaj pan, dobre?
Paździoch: Ode mnie
Nimmendo 3D HD Portalbul + Decha Z Gwoździami Classic
Boczek: A ode mnie dłuuugie pęto kiełubasy jak z tąd do Giżycka i Schabowe... Mmm...
Mniam... Aż mi ślinka leci w mordę jeża.
Marcin: Dobra. Zamówienie złożone. Towar będzie za... (rozlega się pukanie)
Paździoch: Oni nigdy się nie spóźniają karwasz twarz!
Część piąta
Czwórka panów z Waldusiem tańczy i śpiewa pod wpływem alkoholu.
Wszyscy: Jeszcze Polska nie zgineeeła póki my pijemy. Flaszka pusta, lecz co z tego, jeśli dokupimy.
Ferdek: Inna pieśń.
Wszyscy: (w rytmie Alejandro) Ale wódka, ale wódka. Ale dobra wódka. Ale dobra wódkaaaa... Ja lubię tą, ja lubię tą przezroczystą... I chyba, i chyba, także czystąąąą...
Boczek: Innom.
Wszyscy: Przybieżeli do butelki we cztereeech, grając skocznie przy butelce we cztereeech. Chwaaaała alkoholowi, wódce szpirytusowi, a pokój... pijakom!
Paździoch: Inną!
Wszyscy: Pije Kuba do Jakuba, Jakub do Michała. Pije on, pije ja, kompanija cała. A kto nie wypijeee, ten nam butle myyje. Łupu-cupu, łupu-cupu, bo i tak się zbije.
Walduś: Jeszcze inną!
Wszyscy: (w rytmie piosenki Hans In The Air) Wypijemy jeszcze raz, lubię tą zgodę, my siedzimy na krzesłach... Butle we góre, butle we góre x2
Wszyscy: Niech ta gwiazdka pomyślności nigdy nieee zagaśnie, nigdy nieee zagaśnie! A kto z nami nie wypije niech piorun trzaśnie!
Wszyscy: Godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy płakaaaałaaa! Lalalalala, banananana, nie jedna paaaannaaa...
Wszyscy: Latała pani z panem, z areełoplanem. Puszczałli sobie pszczoły, na dupy goły. Param pam, pam, param, pam, pam, pam, pam. Paraaaararam... Dajcie browarara.
Ferdek: Dobera. (pijany) No to gdzie cie Czesiu zanieść?
Marcin: (mało się nie wywraca przy wymachu ręki) A do dupy na raki!
Paździoch: A meże być Czernobyl?
Boczek: Nieee... pynowie... Przecie mamy poblysky las...
Ferdek: No to idziemy! (idą do wyjścia)
Wszyscy: Ludzie listy piszą, piwo wypijają. Ale gówno z tego, jak fajki nam wyjarają.
[center]
Część szósta[/center]
Ferdek: No las. Jakoś się doczołgaliśmy.
Edzio: (wyłania się z krzaków) O ho, ho. Panowie! Widzę, że pany to nie wytrzeźwiejecie do niedzieli Palmowej.
Ferdek: Gówno dupa, betoniara! Yhe, yhe!
Waldek: Panie Edziu, a pan to co nomanie tu robisz?
Edzio: Aaa... Hy, hy. Tak se okazyjnie przyszedłem... pozwiedzać łono przyrody... No to do widzenia, ślepa Gienia, kupcie trąbkę do jedzenia.
Edzio poszedł
Ferdek: No to Marcin, my cie tu zostawiamy z tym progwintem w plecaku, masz tam kiełub-b-basię i pserdelelka. Możesz se wzionć i pociamkać. My idziemy panowie.
Wszyscy do Marcina: Pa paaa!
Marcina: Do wydzeńa pszybysze! (macha po czym pada)
... CDN