Druga część, trochę bardziej niegrzeczna, być może także nieco nudniejsza i przewidywalna, ale cóż poradzić. Zapraszam.
------------------------------------------------------
Ferdek siedzi nerwowo przed telewizorem, popija piwo. Nagle ktoś puka.
FERDEK: Otwarte! -
Wchodzi Boczek z plikiem gazet.
BOCZEK: Jestem panie Ferdku, tak jak żeś pan chciał, w mordę jeża.
FERDEK: No widzę! Masz pan te gazetki dla mnie?
BOCZEK: Mam, aż dwadzieścia parę, wygrzebałem ze śmietnika.
FERDEK: No to dobrze, daj no mnie pan je.
BOCZEK: Ej no, zara, daj to był chiński sprzedawca jaj! Pan żeś mnie coś w zamian obiecał za te pisemka..
FERDEK: Ale pan jesteś świnia pazerna. -
Wyciąga z kieszeni pieniądz, lecz wstrzymuje się z zapłatą - Zara, ale ja bym chciał normalnie wiedzieć, co ja kupuje panie! Bo na ślepo to żadnego gówna nie biorę
BOCZEK: No panie Ferdku, same ekskluziwy! Mamo-sex, Wieczorne zabawy, magazyn Riki-tiki, a nawet znalazłem jeden egzemplarz.. Srayboya!
FERDEK: Dobra, niech już będzie, masz pan 2 złote i idź mnie pan stąd - Bierze bierze monetę, lecz nie daje Ferdkowi pisemek.
BOCZEK: Ale pan żeś miał mi kopsnąć pińc złoty, a pan tylko dwa żeś dał..
FERDEK: Panie Boczek, nie bądź pan pazerny! Resztę dam, jak będę miał, teraz ni mam. Dawaj pan no te gazetki.
BOCZEK: A gówno! Za dwa złote to ja panu sprzedam tylko tego zasranego Srayboya, i ani pisemka więcej, w dupę węża.
FERDEK: Ale panie Boczku, mnie jedno nie wystarczy, no! Ja więcej tego potrzebuje kurde!
BOCZEK: A co? Na starość się panu przypomniało, żeś pan jest mężczyzną? Pewnie żona przestawiła się na tryb „czuwanie” -
Śmiech.
FERDEK: Panie nie bądź pan mądry panie. Ja to robię w celach edukacyjno-społecznościowych a nie w celu prywatnym, jak to pan myślisz, erosomanie jeden ty!
BOCZEK: Panie, nie obrażej pan, dobre?! Już ja znam te pana cele edukacyjne.. Płacisz pan 5 złociszy, czy bieresz pan tylko tego Srayboya?
FERDEK: Wiesz pan co? Dawaj pan tego Sralboya i wypierdzielaj mnie pan z mojego mieszkania, won! -
Boczek daje gazetę Ferdkowi.
BOCZEK: No i gitara -
Śmiech - A ja se ide teraz poczytać pozostałe gazetki w kibelku, dowidzenia się z panem.
FERDEK: Ani mi się pan wasz w naszym prywatnym publicznym klozecie! U siebie na górę! -
Boczek wychodzi.
FERDEK: Szantażysta, zasrany.. -
Do siebie - Dobra kurde, teraz tylko bez emocjów.. bez emocjów.. -
Spokojnie otwiera pierwszą stronę - Bez emocjów, bez.. -
Zaczyna się podniecać - O żesz kurde, ale donice! Hihih, ale laska! -
Przewraca stronę - Ooo! A tu jaka panna, ja pierdzielę.. -
Przewraca stronę - A ta jaka!
Sypialnia. Ferdek rozmyśla, Halina śpi.
FERDEK: Halinka, śpisz?
HALINA: No śpię, bo co?
FERDEK: Bo Halinka.. Czy ty nie myślałaś kiedyś czasem o naszym życiu.. prywatnym? -
Halina zaskoczona.
HALINA: Ferdek, ty chyba nie myślisz o….?
FERDEK: No a czemu niby nie?
HALINA: Ferdek, co Ci się stało? -
Zaczyna się lekko uśmiechać.
FERDEK: No nic, czemu pytasz?
HALINA: No bo ty mi takiej propozycji nie złożyłeś, czy ja wiem.. już od 20 lat!
FERDEK: No ale Halińcia, przecie każdy mężczyzna musi poczuć się czasami jak mężczyzna, no nie?
HALINA: I ty my teraz chcesz powiedzieć, że nadszedł ten czas, tak?
FERDEK: No.. nie dosłownie Halinka…!
HALINA: Ale ja już wiem, czego ty chcesz Ferdziu, no choć. Zrobimy to dyskretnie.. -
Przykrywa siebie i Ferdka kołdrą, jednak ten od razu zrzuca pościel z siebie.
FERDEK: Zara no, Halinka! Co ty robisz?
HALINA: No jak to co..? Przecież sam mówiłeś, że nadszedł ten czas.
FERDEK: No ale ja żem nie o takim czasie mówiłem. Nie możemy najsampierw tak wczuć się bardziej oficjalnie w swoje role?
HALINA: To znaczy co ty masz na myśli?
FERDEK: No normalnie no, ty se ściągniesz ten szlafroczek, ja se tą piżamkie ściągnę, potem se tak razem postoimy i tralala no! -
lekki, fałszywy śmiech.
HALINA: No a nie możemy tego robić jak wszyscy? Dyskretnie, pod naszą wspólną, małżeńską kołdrą?
FERDEK: No jasne że możemy Halinka, jasne… -
Halina znów zarzuca na Ferdka kołdrę, ale ten znów ją zrzuca z siebie - …ale Halinka! Ja bym se wolał jednak to robić tak jak ja se to wyobrażam..
HALINA: Niby dlaczego?
FERDEK: No bo jakoś.. no..
HALINA: Wiesz co jełopie?! Nie kończ. Ja doskonale wiem, o co Ci chodzi.
FERDEK: No o co?
HALINA: Po prostu chcesz sprawdzić, czy ja gruba jestem! Tylko o to ci chodzi, idioto!
FERDEK: Nie, ja po prostu chciałem..
HALINA: Zamknij się! Nie dotykaj mnie nawet, żółtobrzeszku. Nawet mnie nie dotykaj! I w ogóle odsuń się ode mnie jak najdalej.. -
Odsuwa się na kant łóżka.
FERDEK: No ale Halinka.. - Zaczyna głaskać żonę po ręce, lecz ta się odgarnia.
HALINA: Bierz ta pijacką łapę! Nie dotykaj mnie powiedziałam.
FERDEK: A idź że kurde! A idź! Dobranoc Halinka. -
Odwraca się tyłem do Haliny, przesuwa się na kant łóżka - I wiesz co Ci jeszcze kurde powiem? To Ci powiem, że nawet bez sprawdzania wiem, że ty żeś kilkanaście kilo przybyła w biedrach, wiesz?
HALINA: Ooo.. To grubo teraz przesadziłeś Ferdek. A wiesz co ja Ci powiem?!
FERDEK: Co?
HALINA: Ja jeszcze nie powiedział ostatniego słowa będąc w stroju kąpielowym. I wspomnisz moje słowa na koniec odcinka, jełopie.
Godzinę później. Ferdek rozmyśla, Halina śpi. Kiepski po kilku chwilach zastanawiania się, delikatnie wychodzi z łóżka, nie budząc przy tym Haliny (Obraca się jedynie na drugi bok). Zakłada laczki i wychodzi z sypialni. Po chwili wchodzi do pokoju gościnnego, działa bardzo delikatnie. Bierze pilot w ręce, oglądając się jednocześnie kilka razy za siebie.
FERDEK: No kurde. Teraz tylko bez emocjów, bez emocjów, bez emocjów -
Do pilota. Załącza nim program TV, a w nim skąpo ubraną kobietę na czerwonym tle. Ferdek zaczyna się podniecać.
DZIEWCZYNA: Jeśli chcesz poznać smak mojego rozkosznego ciała, zadzwoń.. 0, 999, 999, 998. Czekam, cukiereczku -
Ferdek jeszcze bardziej podniecony.
FERDEK: Aaa, dupa tam! -
Bierze słuchawkę telefonu i zaczyna wykręcać numer.
Noc przeminęła po znakiem miłosnych uniesień Ferdka przed telewizorem. Kiepski je śniadanie. Halina wyciera meble w kuchni.
HALINA: Ferdek, powiedz mi, gdzie ty żeś był przez godzinę w nocy, co?
FERDEK: Ja? Ja zem był.. no..
HALINA: No… No właśnie..
FERDEK: No w kiblu żem był no!
HALINA: Godzinę?!
FERDEK: No a co ty se myślisz Halinka, azyl każdego porządnego mężczyzny znajduje się we sraczu, wiesz?
HALINA: Pewnie, ciekawe jaki mi jeszcze kit dzisiaj wciśniesz..
FERDEK: Halinka.. Ja żem cie kiedyś kita wciskał? Nigdy, przenigdy!
HALINA: Ferdek, jak ja się dowiem znowu o jakimś skoku w boku, to gorzko tego pożałujesz.
FERDEK: No jaki tam skok w bok Halinka.. Przecie mnie znasz. Ja żem jest polak katolik, a nie żaden faryzejusz..
HALINA: Jesteś gorszym Faryzeuszem niż myślisz jełopie! A tej ostatniej nocy to już Ci w ogóle nie zapomnę. Myślałam, że ty raz na 35 lat naszego pożycia małżeńskiego zdecydujesz się podjąć ten krok, o którym nawet pan Bóg mówi, a ty się okazałeś po prostu obłudną świnią Ferdek!
FERDEK: Ale Halinka, ja żem naprawdę miał na to ochotę, tylko ja żem miał starego twojego systema w głowie.
HALINA: Co proszę?!
FERDEK: No że ja żem cie ostatnio widział i żem z tobą no wiesz.. ten tego 30 lat temu...
HALINA: A ja Cię zapewniam, że ja od tego czasu dbam o swój własny wygląd i o własne ciało, w przeciwieństwie do ciebie.
FERDEK: Halińcia, czy ty mi coś sugierujesz?
HALINA: Owszem, sugeruję. Wystarczy, że spojrzysz na swój ohydny, spasły bandzioch. Przypomnij sobie Ferdek! Jak żeśmy się poznali, jaki ty byłeś wysportowany i męski. Jaki ty byłeś przystojny.. A teraz co? Spójrz na siebie!
FERDEK: Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. I jak se będę chciał, to se normalnie pójdę nawet na golasa na plażę, bo jest co pokazywać, kurde.
HALINA: Hahaha! Co pokazywać? Haha.. Fistaszek, hahaha! -
Ferdek robi zdenerwowaną minę, dzwoni telefon stacjonarny, Halina odbiera.
HALINA: Halo? A, no cześć Grażynka! No jasne, mam czas. No ależ oczywiście, musimy to wszystko obgadać, no pewnie. Tak, no.. Poczekaj chwilę kotek. -
Zaczyna mówić do Ferdka - Ferdek, jazda mi stąd, ale już.
FERDEK: No ale czemu niby?
HALINA: Bo ja se chce porozmawiać z Grażynką w cztery oczy, wypad mi stąd. -
Wraca do rozmowy - No, już jestem, mysiu. Nie, nic, tylko ten mój chłop tutaj siedzi i słyszy wszystko. No wiem, gówno to go obchodzi, poczekaj no jeszcze sekundkę -
Do Ferdka - Ferdek, nie słyszałeś? Won mi z kuchni!
FERDEK: Nie!
HALINA: Co znaczy nie?
FERDEK: No nie! To też moje mieszkanie i ja będę siedział gdzie mi się podoba…!
HALINA: Jełop.. -
Wraca do rozmowy - No Grażynka, jestem. Ten mój nie chce ruszyć dupy z krzesła, będziemy się musieli porozumiewać szyfrem. No, jasne kociaku. A więc. Byłam dzisiaj w zaopatrzeniówce, oglądałam różnego tam rozmiarów opatrunki, aż w końcu spodobał mi się taki jeden, w kolorze zapalenia migdałków u Wieleńskiego. No pewnie, że przymierzałam! Pasuje jak ulał! Idealne do mojego bandaża z myszką. -
Ferdek mocno zdziwiony - Nie gadaj! Ty! Mówisz, że w Kornakowskiemu trzeci raz się rana na udzie otwarła? No pewnie kotek! Ale słuchaj, nie za duża? Przecież ty nosisz na siebie rany oparzenia III stopnia, a nie IV! Nie było trzeciego? Oj kurcze, to nie dobrze. A pasuje Ci chociaż. No to super Grażynka, już nie mogę się doczekać!
Chwilę później, Ferdek wychodzi na korytarz, spotyka Paździocha
PAŹDZIOCH: O, panie Ferdku! I jak tam przygotowania?
FERDEK: Srak panie, wszystkie próby o dupę potłuc..
PAŹDZIOCH: Przyznam się panu, że mi te zadania poszły dostatecznie zadowalająco. W pana przypadku musi być podobnie!
FERDEK: Gówno, nie podobnie! Pan wie, że ja żem do tej baby z nocnych igraszków zadzwonił nawet? Przecie to jest dupa, a nie dobre przygotowanie..
PAŹDZIOCH: Spokojnie, sąsiedzie, czasem nie każdy sprosta takiemu kuszącemu zadaniu.
FERDEK: A pan sprostał pewnie..? -
Z ironią.
PAŹDZIOCH: W.. pewnym sensie tak.
FERDEK: Nie ma w pewnym sensie panie, tak albo nie!
PAŹDZIOCH: Szczerze? To nie. Ale byłem bardzo blisko!
FERDEK: Tak, pewnie. Ja w ogóle uważam, że ten cały pomysł to do dupy jest i ja się z tego wszystkiego chyba wycofam.
PAŹDZIOCH: Oj nie, Panie Ferdynandzie! Tylko nie to! Gdy już zdecydował się pan na ten wyczyn, musi pan dojść do samego końca!
FERDEK: No ale jak?
PAŹDZIOCH: Normalnie! Poprzez odwagę i niezły wyczyn.
FERDEK: Ale jak panie, do jasnej cholery! Boczek przyniósł mi te pisemka, dupa. Potem z riki tiki z Halinką, nie wyszło. Następnie ten wybryk z tą lalką z 0 700, spierniczone. Co ja mam jeszcze zrobić, kurde?! -
Chwila przerwy.
PAŹDZIOCH: Musimy zdecydować się, na ostateczny.. krok.
Akcja przenosi się do dziennego pokoju „Kiepskich” Ferdek siedzi na fotelu z niezadowoloną miną. Obok niego stoi Paździoch
FERDEK: Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie będę przed panem publicznie ściągał gaciów i koniec!
PAŹDZIOCH: Ale dlaczego? Jesteśmy sami swoi sąsiedzie! Jesteśmy przecież mężczyznami!
FERDEK: Gówno mnie to obchodzi! Gówno mnie to obchodzi! Ja przed panem nie będę pokazywał swoich klejnotów, nie na to godność nie pozwala!
PAŹDZIOCH: To w takim razie jak pan chcesz się pokazać nago przed setkami innych naturystów?
FERDEK: Nie wiem, ale pan żeś jest gorszy od tych wszystkich co tam będą! Pan jest żeś menda, gnida, świnia, złodziej, erosoman i wrzód na dupie narodu polskiego!
PAŹDZIOCH: No i po co te obelgi? No po co? Co to panu da? Zaproponuję panu każdą cenę, byle by pan był ze mną. -
Ferdek siedzi nadal obrażony w fotelu, nie odzywa się.
PAŹDZIOCH: 4 piwa. -
Brak odpowiedzi - No dobra, 8! -
Brak odpowiedzi - 10? -
Brak odpowiedzi - 20? -
Brak odpowiedzi - 50, i ani litra więcej! -
Brak odpowiedzi.
PAŹDZIOCH: To ile pan chcesz tego do cholery?
FERDEK: Nic panie Paździoch, honor mój nie jest do kupienia.
PAŹDZIOCH: 100 piw, karwasz twarz!
FERDEK: Zgoda -
Zmienia nastrój, z ponurego na wesoły, podaje rękę Paździochowi.
Ferdek i Paździoch stoją na korytarzu w stroju wakacyjnym - koszula, krótkie spodenki, przyciemniane okulary. Gotowi są do wyjścia na plażę.
FERDEK: Panie Paździoch, kurde, ale tak jak my se obiecali?
PAŹDZIOCH: Oczywiście, panie Ferdku, sto piw w pana rękach.
FERDEK: 100 piw? Pan se chyba ze mnie żartujesz kurde.
PAŹDZIOCH: Słucham? Przecież podaliśmy sobie ręce na zgodę, wypowiadając tą sumkę!
FERDEK: Zgadza się, tylko my nic nie wspominali o bardziej wyskokowym napoju niż piwo.
PAŹDZIOCH: Dobra już dobra, dorzucę panu do tych browców pół litra i będzie pan szczęśliwy.
FERDEK: Oooo, w takim razie widzę, że nie mamy o czym rozmawiać! Do widzenia.. -
Kieruje się w stronę swojego mieszkania.
PAŹDZIOCH: Ej no, stój pan! 10 flaszek może być?
FERDEK: No, to kiedy wychodzimy? -
Wraca.
PAŹDZIOCH: Już tylko kilka chwil, kochany sąsiedzie! Za chwilę na zawsze odmieni pan swoje smutne jak dotąd życie! Wkroczy pan w świat, w którym każdy każdemu jest sobie równy. Każdy każdemu jest taki sam. Nikt nie zna wstydu ani przykrości. Wszyscy są tam jedną, wielką rodziną, do której trzeba dołączać, by nie wyginął nasz ród!
FERDEK: Panie, nie pierdziel pan po biblijnemu tylko choć pan już na tą plażę. -
Obaj wychodzą, w tym czasie zaczyna słychać melodię, wykorzystaną w następnej scenie.
Scena kolejna z udziałem sąsiadów. Ferdek i Paździoch przechadzają się spokojnie przez las śpiewając jednocześnie piosenkę „My jesteśmy krasnoludki”, ze zmienionym tekstem:
My jesteśmy naturyści, hopa sa sa, hop sa sa
Paradujemy wśród liści, tra la la, tra la la
Bez ubrania i bez gaci, bum cyk cyk, bum cyk
Tacy jesteśmy wariaci, try ry ry, try ry ry
--------
My jesteśmy golasami, hop sa sa, hop sa sa
I to z gołymi dupami, srala la la, du-upa
Wystawiamy na publikę, bim bam bom, bim bam bom
Naszą małą republikę oł oł oł, oł oł oł.
--------
Nasza plaża jest już blisko, ula la la, ula la la,
Więc ściągamy z siebie wszystko, pa pa pa, pa pa pa
Majtki, spodnie i skarpietki, bum bum bum, bum bum bum
Wszystko żeby czuć się letkim, sru ru rum, sru ru rum
--------
Panie Ferdku, co pan na to, hop sa sa, hop sa sa
A ja na to jak na lato, tra ta ta, tra ta ta
Obaj zgodni, więc wkraczamy, ajć ajć ajć, ajć ajć ajć
I golaski zaliczamy, no a jak, kur*a mać!
FERDEK: My jesteśmy naturyści.
OBAJ: Hop sa sa, hop sa sa.
PAŹDZIOCH: Maszerujemy wśród liści.
OBAJ: Tra la la, tra la la.
FERDEK: Bez ubrania i bez gaci.
OBAJ: Bum cyk cyk, bum cyk cyk.
PAŹDZIOCH: Tacy jesteśmy wariaci.
OBAJ: try ry ry, try ry ry.
Chwila przerwy w tekście, muzyka nadal odtwarzana, jak w oryginale.
PAŹDZIOCH: My jesteśmy golasami.
OBAJ: Hop sa sa, hop sa sa.
FERDEK: I to z gołymi dupami.
OBAJ: Sra la la, du-upa.
PAŹDZIOCH: Wystawiamy na publikę.
OBAJ: Bim bam bom, bim bam bom.
FERDEK: Naszą małą republikę.
OBAJ: Oło oł oł, oł oł oł.
Chwila przerwy w tekście piosenki, w tym czasie Paździoch przemawia do Ferdka.
PAŹDZIOCH: Panie Ferdku, jest! Jest! Widzę plażę! -
Znów zaczynają śpiewać następną zwrotkę.
FERDEK: Nasza plaża jest już blisko,
OBAJ: U la la, u la la
PAŹDZIOCH: Więc ściągamy z siebie wszystko
OBAJ: Pa pa pa, pa pa pa
FERDEK: Majtki, spodnie i skarpetki,
OBAJ: Bum bum bum, bum bum bum
PAŹDZIOCH: Wszystko żeby czuć się letkim
OBAJ: Sru ru rum, sru ru rum
Kolejna chwila przerwy.
PAŹDZIOCH: Panie Ferdku, co pan na to?
OBAJ: Hop sa sa, hop sa sa.
FERDEK: A ja na to jak na lato.
OBAJ: Tra ta ta, tra ta ta.
PAŹDZIOCH: Obaj zgodni więc wkraczamy.
OBAJ: Ajć ajć ajć, ajć ajć ajć.
FERDEK: I golaski zaliczamy.
OBAJ: No a jak, ku*wa mać!
Minęło trochę czasu, Ferdek i Paździoch wchodzą na korytarz. Obydwaj są mocno zdenerwowani. Ferdek ma podbite lewe oko, a Paździoch prawe.
PAŹDZIOCH: Wygnani z Edenu, karwasz twarz!
FERDEK: A idź ty mendo jedna do diabła! W dupie mam taką wolność! W dupie mam!
PAŹDZIOCH: No i co pan się tak rzucasz jak mucha w gównie?! To pan jesteś głównym sprawcą tego armagiedonu!
FERDEK: Ja..? Ja?! To pan żeś jest menda, zboczeniec i pedofil w jednym! I to wszystko przez pana jest!
PAŹDZIOCH: Przeze mnie?! Co ja słyszę, karwasz barabasz! To jest wszystko pana wina!
FERDEK: Nie, to pana zasrana wina!
PAŹDZIOCH: To panu od razu przy wejściu na plażę stanęło narzędzie pracy, jak żeś pan spojrzał na tą cycatkę z kolczykiem w pępku! Myślisz pan, że nie widziałem?
FERDEK: A kto od razu przy wejściu zaczął przystawiać się do tej rudej z okularami?! Ona mogła być jeszcze niepełnoletnia panie!
PAŹDZIOCH: No i co pan pieprzysz za pierdoły panie Ferdku?! Ja ją tylko zapytałem o pogodę, a to już nie moja wina, że akurat w tym samym momencie obróciła się, i uderzyła mnie swoimi piersiami w moje ręce! Za to pan już się lepiej nie kompromituj, pijaku jeden! Doskonale widziałem, jak pan żeś paradował wśród seniorek i to w gotowości do działania!
FERDEK: A pan żeś jest łysy jak kanion i gupi jak osioł!
PAŹDZIOCH: A pan jest ohydny jak małpa i wredny jak ch*j!
FERDEK: Dupa dupa dupa dupa! Ja już nigdy więcej się do pana nie odezwię, dupa!
PAŹDZIOCH: I wice versa panie Pierdku! Pfu!
FERDEK: Pfu! -
Obaj groźnym krokiem wchodzą do swojego mieszkania.
Ferdek wchodzi zdenerwowany do pokoju, załącza telewizor.
FERDEK: Nie no kurde, ja se musze odpocząć przed telewizorkiem, bo mnie zara przetrzepie tu kur*a! -
W telewizorze pokazywana jest redaktorka wraz z Grażynką i Haliną, które ubrane są w stroje kąpielowe. Ferdek zaskoczony - Ha.. Halińcia?
REDKATORKA: Witam państwa gorąco w naszym programie edukacyjno-dokumentalnym. Kolejny odcinek przyniesie nam jakże wiele emocji! Dzisiejszymi gośćmi są pielęgniarki Szpiala Miejskiego imienia Konstantego Ildefonsa Kochanowskiego we Wrocławiu. Pani Halino, do pani skieruję pierwsze pytanie. Skąd zrodził się pomysł wystąpienia w tym programie?
HALINA: Powiem tak. Jesteśmy kobietami, które pragną od życia zawsze więcej! Swoją inicjatywą chcemy pokazać, że w takim wieku, jakim jesteśmy my, nadal można pokazywać się publiczności w takich skromnych strojach.
REDAKTORKA: Łał! A pani, pani Grażyno, zechce nam pani powiedzieć kilka zdań do kamery?
GRAŻYNA: Pani redaktor, kuźwa, jesteśmy kobietami z seksapilem i nie zmierzamy pierdzieć w fotelach całe życie! Jesteśmy wartościowe, piękne i seksowne, karwasz twarz! I nie będzie nam żaden stary dziad mąż pluł nam w twarz! Aaa, wlaśnie! Korzystając z okazji, chciałabym serdecznie pozdrowić mojego chłopa, który jak zawsze pewnie siedzi samotnie na dupie przed telewizorem. A żeby Cie tam jasny pieron trafił, dziadzie jeden! Prędko do ciebie nie wrócę!
HALINA: No właśnie kotek, no właśnie! Ja też chciałabym pozdrowić mojego męża, Ferdynanda Kiepskiego, który dla wiadomości publicznych, od dwudziestu lat jest pierdzącym w fotelu alkoholikiem, nierobem i impotentem. I jeśli mnie teraz słyszysz jełopie, to wiedz, że twoja żona ma jeszcze co do pokazania. Aha! Nie myśl, że nie wiem o tej czerwonej landrynce z nocnych igraszek. Jak wrócę do chałupy, dostaniesz za swoje.
FERDEK: O żesz kurde.. - F
erdek zostaje w szoku do końca tej opowieści. Halina z Grażynką śmieją się i uśmiechają, mówiąc przy tym słowa typu „Uśmiech do kamery!”, „Uśmiechnij się kochana!”.