Nawet niezły odcinek, a spodziewałem się totalnego dna, czego na szczęście nie uświadczyłem.
Najazd rodzinki z Kazachstanu - ok, zawsze to jakaś okazja, by przemycić coś ze Wschodu, w czym pewnie lubował się Okił, tutaj był ten rosyjski akcent, wyszło to wszystko nie najgorzej. Generalnie odcinek bardzo mi się podobał do wypowiedzenia słów o "kasiorze" i biznesie z tym wężem, mina od razu mi zrzedła.
Ale na szczęście nie było tragedii, niemniej no można było już spróbować bez tych biznesów.
Standardowo to Paździoch zrobił robotę z tymi 45 procentami i potem jak nakablował.
Bardzo dziwny wątek tego plutona i uranu, no ale rozumiem, że coś musieli wymyśleć, żeby pozbyć się kazachskiej rodzinki z Wrocławia. Niemniej ta "radioaktywność" bohaterów strasznie słaba.
Z tymi antyterrorystami to też tak na siłę, zresztą od tej sceny z plutonem to tylko równia pochyła, bo zakończenie też słabe.
Wątek zakochanego Boczka niewykorzystany i wręcz zbędnie zapychający czas.
6/10.
PS A, no i dobrze, że nie było Waldka.