Kapitalny odcinek i bezwzględnie lepszy od wspomnianej wyżej 'egzekucji'. Odcinek szcególnie mi bliski, obrazując kpine wymiany sprawiedliwości. Już tytulatura samosąd koleżeńsko-sąsiedzki, urząd sędziego Pazdziocha czy wożnego Waldka kapitalnie obrazuje komizm sytuacji. Każdy zagrał niesamowicie. Pazdzioch i jego akcent wymawiający swoją funkcję 'najtwardzielszy twardziel ze wszystkich twardzieli z Teksasu'
. Waldek, jego przebranie, beret i 'szlafrok' woznego
czy sposób w jaki zapowiadał w chodzenie Pazdziocha jako najwyższej instancji 'uprasza się państwo u wstanie bo sąd idzie z wyrokiem i z prostotą'
. Rozwala mnie też moment jak Rajmund Kotek dogaduje z Ferdkiem wszczęcie postępowania i te jego dopytywanie, kto będzie sędzią prowadzącym sprawę, - to sędzia prostata. Ten prostata? Z Teksasu?
.
Pózniej było gorzej, odcinek 3/4 genialny, koncówka gorsza. A i jeszcze jedno, dobre było to ciągłe powtarzanie 'kara mustafa' jakby to była jakas prawnicza maksyma
10/10