Wycofanie z programu nauczania języka polskiego dzieł Mickiewicza i Sienkiewicza to coś, co od lat postuluje komuno-lewactwo - to najlepsza droga do rugowania polskości - tak w sensie literackim, ale też kulturowym. I najlepsza droga, byśmy się stali duchową pustynią - najpierw czerwono-tęczową (i kolejnym landem Niemiec, którym w dziedzinach prasy i handlu już de facto jesteśmy), zaś w przyszłości - kalifatem, co już na Zachodzie następuje.
Oczywiście, że powinno być więcej lektur współczesnych, także tych po 1989 r., a wartościowych - niekoniecznie arcydzieł - nie brakuje (vide twórczość Sapkowskiego, Hłaski, Iwaszkiewicza czy Pilcha).
Poza tym jestem zwolennikiem tego, aby czytanie, było nie obowiązkiem, ale przywilejem - tak, jak kończenie studiów. Niech absolwentów wyższych uczelni będzie, nie 80, a 25%. Chcesz mieć wykształcenie? Musisz czytać! Nie? Jest sporo zawodów technicznych.
Niech ci, co kończą studia, reprezentują jakiś poziom wiedzy i oczytania.
Tak było kiedyś i myślę, iż jest to najlepszy wzorzec edukacyjny.