Pojechałem polskim busem ze znajomym, na miejscu okropny upał, autokar dojechał godzinę wcześniej, więc o piątej rano już byliśmy w zupełnie obcym nam mieście, do tego na uboczu był ten dworzec autobusowy
Trzeba było dwie linie metra przejechać, żeby dotrzeć do stacji kolei podmiejskiej, bo stamtąd odchodził pociąg na stację Hungaroring. Tutaj mieliśmy małe zaskoczenie i jednocześnie wpadkę, podchodzimy do kasy kupić bilety, węgierskiego nie znamy, więc pytam po angielsku czy tutaj bilety można kupić, starsza Pani odpowiedziała tylko, że nie zna angielskiego. W tym momencie rzuciliśmy do siebie polskim przecinkiem zwanym K*%@ą
A Pani do nas po polsku: A Panowie to pewnie na Kubicę jadą
Okazała się polką, poinstruowała nas jak po wyjściu z pociągu udać się na tor, życzyła miłego dnia
Po wyjściu z pociągu lekki szok, wylądowaliśmy na kompletnym pustkowiu, w upale trzeba była dymać jeszcze ładne kilka kilometrów (Nie drogą, przez czyjeś łąki i pola, poważnie xD). Wejście na tor, mała kontrola antyalkoholowa
i już byliśmy na zadaszonej trybunie (wcale chłodniej nie było
), wielu Polaków, mnóstwo flag...no piękna atmosfera - akurat załapaliśmy się na pierwszy wyjazd Roberta z garażu (tak, te słynne zrzucenie Hulkenberga xD). Testy trwały do 17, doping bez przerwy był, ja przesiedziałem zafascynowany całe testy przy piwie
Swoją drogą na żywo te silniki aż tak ciche nie są i fajnie mruczą
Aż mi mała kartka z pamiętnika wyszła