Dzisiejszy konkurs bardzo dobry w wykonaniu Polaków. Tak jak wspomnieli przedmówcy szkoda trochę drugiej próby Kamila, bo jednak po pierwszym skoku zaostrzył nam apetyty na powtórkę z 2014 roku, ale musiał jednak uznać wyższość Freitaga, Tandego i... Kubackiego, któremu należą się szczere gratulacje. Również Hula po raz kolejny w ścisłej czołówce i to bardzo cieszy. Żyła jak na obecny sezon skoczył swoje, natomiast Kot wpadł trochę w dołek. Boję się, że jak tak będzie nadal, to za tydzień możemy być świadkami sytuacji, która 11 miesięcy temu byłaby wręcz niewyobrażalna - że zabraknie go w walce indywidualnej. Ale co zrobić jak Kubacki, Stoch i Hula prezentują taki poziom, że niemal na pewno zostaną wystawieni do pierwszego składu. Więc walka o miejsce nr 4 będzie między Piotrkiem, a Maćkiem. Zobaczymy jak będzie jutro. Ciekaw jestem kto ostatecznie wygra Wilingen Five.
Nie miałem okazji podsumować zawodów w Zakopanem. W skrócie, ale jednak muszę to zrobić.
Drużynówka była fantastyczna. Wszyscy skakali świetnie, a szczególnie Hula i Stoch. I ten rekord skoczni Kamila na zakończenie konkursu... coś pięknego! Dzień później... pech Kamila. Byłem przekonany, że w takiej formie nawet przy fatalnych warunkach da radę skoczyć dobrze, ale niestety miał miejsce mały wypadek przy pracy. Ale wtedy miałem nadzieję na powtórkę z 2011 roku. Niestety Stefanowi zabrakło niewiele. Szkoda, choć i tak osiągnął życiowy sukces. Ale ta cisza po skoku Kamila... aż wodzirej musiał pobudzić trybuny, bo przerażająco zamilkły.
I jeszcze jedna sprawa: podobnie jak Kamil dziś i Stefan w niedzielę, na Mistrzostwach Świata Juniorów Tomasz Pilch przegrał podium o ułamek punktu. Wielka szkoda, bo widać, że chłopak ma talent i potencjał, ale niestety zabrakło trochę szczęścia. Z drugiej strony ten młody Lindvik może wkrótce stać się mocnym punktem reprezentacji Norwegii. O ile nie będzie z nim tak jak ze Sjoeenem czy Rutkowskim.
... Bo byłem bezdomny, a ugościłeś mnie,
byłem głodny, a nakarmiłeś mnie,
było mi zimno, a odziałeś mnie...