Ja mam od lat rozkminę czy dobrze interpretuję następujący tekst: "Chciałem być sobą za wielką wodą, Na czekoladę poczułem chęć, Była namiętna, bardzo nieletnia". Ja mam 2 interpretacje. Jedna to, że chciał zjeść/napić się czekolady, a ta była gorąca (namiętna), ale dopiero niedawno przyrządzona (tu: nieletnia; może by smak tej czekolady był dobry, trzeba było poczekać, coś jak z winem). I ta czekolada dobrze znała sens refrenu. A druga to taka trochę jakby Yokowa, tzn. kobieciarz przebywający tymczasowo za wielką wodą, tj. za Morzem Śródziemnym, czyli w Afryce, chciał być sobą, więc zapragnął kobiety. Określił ją "czekoladą", więc zapewne złapał ochotę na Murzynkę. Jaka była, to już dobrze wiemy z kolejnego wersu. Trochę to dziwne (przypadek 1) lub zboczone (przypadek 2). Więc tekst lipny. I co do tego ma potem mój ulubiony fragment tej piosenki "Spotkałem narzeczoną..."? No trochę jak "Dwadzieścia procent pobiera tutaj kasa.
Ruda Grażyna, ty jesteś ekstraklasa.
Szpan na maks, ja ostro jeżdżę,
Chodź na parking, przejedziemy przez zaplecze.", co jest już szczytem śpiewania od rzeczy.
... Bo byłem bezdomny, a ugościłeś mnie,
byłem głodny, a nakarmiłeś mnie,
było mi zimno, a odziałeś mnie...