Budkowicze cały czas coraz bardziej "łagodzili swoje kompozycje", kiedy Cugowski odszedł i zastąpił go Czystaw, było pewne, że nie podoła kompozycjom, które nagrali z Cugowskim, więc Lipko uprościł swoje granie. Zresztą dwie pierwsze płyty, mimo że fantastyczne, postawiły poprzeczkę zbyt wysoko. Potem trafiały się bardziej skomplikowane utwory, m.in. "Planeta smoka", "Czas czekania, czas olśnienia" czy też instrumentalny "Upiór" (w wersji 7-minutowej). Nawet Urszula wyśpiewała raz nieco dłuższy utwór - "Brazylia mieszka we mnie". I pięknie było aż do "Nic nie boli, tak jak życie", gdzie Budka skręciła w pop, ale nie za ostro, dzięki czemu otrzymaliśmy jeszcze parę rockowych piosenek, np. "Głodny" czy utwór tytułowy. Reszta płyt, niestety, miała już bardzo mało wspólnego z rockiem.
A skoro już jestem przy Urszuli, to właśnie odsłuchałem reedycji jej płyt nagranych z Budką i mimo że zgrywane z winyli, nie z taśm-matek (swoją drogą to bardzo dziwne, nawet Janiszewski kiedyś pisał, że taśmy są, chyba że ich już nie ma), to dźwięk brzmi bajecznie (jedynie w "Urszula 3" są lekkie szumy).
Widzę, że się rozpisałem, ale mam nadzieję, że ktoś to przeczyta.