https://www.facebook.com/nieperfekcyjny ... =3&theater
Jaki macie stosunek do Adwentu? Ja kiedyś dziecinnie do tego podchodziłem i nie rozumiałem w jaki sposób to bedzie pożyteczne, że nie będę np. jadł słodyczy czy grał na komputerze. Jeszcze mnie drażniło jak słyszałem, że to radosny czas oczekiwania. Jaki radosny jak z wyrzeczeniami? Potem zacząłem myśleć o kształtowaniu swojego charakteru, ale to jeszcze nie ostateczny krok w tym rozwoju. Już lepszy, ale ze zbyt małym udziałem religii w tym toku myślenia. Potem pod wpływem o. Szustaka zrozumiałem. Chodzi o budowanie relacji z Bogiem i pobudzanie się do rozwoju. Jakieś słodycze czy komputer są trochę prymitywne. W pewnym sensie dobrze uosabiają "nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną", ale gdzie tu reszta przykazań i gdzie tu szczera, dobrowolna relacja zamiast przymusu? Postanowienie adwentowe powinno być czymś, co zbliża człowieka do Nieba. W ten sposób ten czas serio jest radosny. Najpierw cieszy samo w sobie budowanie relacji z Bogiem, a potem ma się satysfakcję. W ramach postanowienia adwentowego nakupiłem sobie książek o rozwoju osobistym w aspekcie religijnym i jestem z siebie dumny :) A jak mi wcześniej szły różne postanowienia? Oczywiście, że źle! :P Na szczęście teraz mam do tego inny stosunek. Chodzi o sam sobie proces regularnych prób, będących wyrazem miłości do Boga i nie ma kompletnie żadnego znaczenia ile razy się nie uda. Tak nietypowo, gdzie indziej w życiu tak nie ma, ale tutaj jest! :)
A Wy jaki macie do tego wszystkiego stosunek?