Perypetie rodziny Griffinów mieszkających w miasteczku Quahog, w stanie Rhode Island. Głową rodziny jest otyły i niezbyt inteligentny pracownik browaru, Peter. Jego żona Lois, matka zajmująca się domem stara się hamować wariackie zapędy męża. Peter i Lois mają troje dzieci: nastoletnią córkę Meg, która jest powszechnym obiektem żartów i kpin, nastoletniego Chrisa, który pod wieloma aspektami przypomina młodszą wersję Petera oraz niezwykle inteligentnego niemowlaka Stewie'ego, którego nadrzędnym celem jest zniszczenie świata. Grono rodziny uzupełnia gadający pies Brian, niespełniony pisarz, który często topi smutki w alkoholu. Dużą rolę pełnią także przyjaciele Petera: seksoholik Quagmire, niepełnosprawny policjant Joe Swanson i czarnoskóry Cleveland Brown.
Gówniany serial, Simpsonom i South Parkowi do pięt nie dorasta nawet w swoich najlepszych momentach, ale i tak go nawet lubię pooglądać.
To co mnie najbardziej gryzie to kompletny brak fabuły, a raczej fakt że istnieje ona tylko w teorii - no nie oszukujmy się 95 proc odcinków to po prostu zlepki gagów które akurat przyszły scenarzystom do głowy połączone jakimś motywem przewodnim żeby nie było.
Ale same gagi są często śmieszne (niektóre nawet BARDZO śmieszne) i spoko, ale to dalej trochę gryzie, jak się zacznie lecieć maratonem to po czasie można dostrzec jaka to strata czasu.
Niemniej lubię pierwsze sezony kiedy Peter był po prostu głupkiem a nie kompletnym bezmózgiem i socjopatą, a Stewie żądnym władzy psycholem, a nie karykaturą homoseksualisty.
No i późniejsze serie też miały sporo fajnych odcinków, całość siadła dopiero na 12 sezonie który nie tylko uśmiercił na kilka odcinków jedną z najważniejszych postaci kompletnie bez powodu, ale i sam w sobie był gwałtownym zjazdem w dół z odcinkami nie mającymi już kompletnie żadnego celu poza tanim zniesmaczeniem widza.
Niemniej za takie sceny :
https://www.youtube.com/watch?v=xrziHnudx3g lubię zerknąć od czasu do czasu na kilka odcinków.