Ależ to beznadziejny odcinek.
Scenarzyści mieli naprawdę fajny pomysł na epizod,jednak został on rozwinięty w bardzo nieumiejętny sposób.
Realizacja fabuły bardzo wymuszona,a zakończenie urwane,wręcz irytujące.
No to po kolei:
Odcinek rozpoczynamy od wizyty Prezesa,jak we wcześniejszych sezonach go lubiłem,tak tu bardzo wymuszona i nieśmieszna scena,sztucznie rozepchana by wydłużyć odcinek,plus teksty beznadziejne.
Dalej to zbieranie podpisów. Akcja z Boczkiem,nijaka,jak większość scen w nowszych epizodach,a obiadek to znowu sztucznie rozepchana scena,okropny zapychacz,choć tu pojawił się pierwszy zabawny tekst w odcinku ''Sto lat,ciężkich robót''.
Potem wizyta u Paździochów i najlepszy moment odcinka,jedyny serio zabawny,Helena jak zwykle błyszczy.
Teraz przechodzimy do akcji w kinie (jeszcze w międzyczasie było coś pod Stasiem,ale znowu takie to meh że nic z tego nie pamiętam.)
Scena w kinie ma fajny klimat i ogląda się nawet nieźle,niestety zawodzi scenariusz,niewykorzystany potencjał,choć pomysł na przepychanki w kinie świetny,to okropnie niezrealizowany.
Następnie bohaterowie wychodzą z kina,tu przynajmniej się nieco pośmiałem,parę zabawnych tekstów,a potem przybywa ksiądz Stanisław-kiczowate to i żałosne,ale przynajmniej można to zaliczyć do guilty pleasure. Scena na plus.
Klątwa wywołała koszmary u Ferdka,ale ciężko tu coś powiedzieć,bo niby to ważne dla fabuły,ale ponownie bardzo nijakie,a fragmentu w sypialni po przebudzeniu Ferdka również nie potrafię ocenić ponieważ zagłuszyli moi domownicy,a jakość audio pozostawia do życzenia.
Ferdynand przybywa do kościoła,a tam Kozłowski szatan z żoną-Podoba mi się kontekst,ale strasznie to wymuszone,plus ta gra aktorksa,ech...
A dalej to już nic ciekawego. Tańcujące Chearlederki i piosenka,do zapomnienia.
Naprawdę to mógł być dobry epizod z przesłaniem,ale został położony przez szereg minusów charakterystycznych dla ostatnich sezonów Kiepskich.
Nie wiem jak to ocenić. 2?3?4? Dobra dam to 4/10 bo był jakiś pomysł i w paru momentach śmiechłem,choć i tak zawyżam.