Ogląda ktoś nowy serial TVP "Pod wspólnym niebem"? W teorii miał on wyśmiewać wady mocherów i lemingów, dziwnym zbiegiem okoliczności zmuszonych do mieszkania pod jednym dachem. W tle miłość-mezalians. Jakby "Romeo i Julia" na tle wojny polsko-polskiej.
W obsadzie - kilku niezłych aktorów, których wspomaga paru młodych, teoretycznie zdolnych. Młoda para, którą połączyć ma uczucie, jest rzeczywiście urodziwa. Zwłaszcza grająca Julię Ewa Mosakowska może wywołać przyśpieszone bicie serca (wziąwszy pod uwagę uwarunkowania rodzimej kinematografii i TV, w ciemno można postawić, że dziewczyna - bez względu na to, jaką jest aktorką - zrobi karierę
)... Widać również, iż aktorzy się starają...
Po paru odcinkach zauważyć można, że wiele rzeczy poprawnie zaobserwowano bądź wyśmiano. Nie opisując niczego szczegółowo, twórcy nieźle jadą po jednych i po drugich. Niestety, o ile reżyseria ujdzie, o tyle scenariusz nie jest najwyższych lotów. Owszem, jest lekko, łatwo i nawet przyjemnie. Problem jednak w tym, iż dialogi, a także gagi i żarty nie stoją na zbyt wysokim poziomie. Szkoda, że do pracy nad serialem nie zatrudniono nadwornego scenarzysty TVP - Roberta Bruttera. Marek Śledziewski nie jest fachowcem z najwyższej półki.
Do tego pora emisji - 22.15 w piątek. Przy wspomnianych wadach serialu i niechętnym przyjęciu ze strony lewicy i podejrzliwym prawicy - jak można wnioskować z opinii na forach - było to samobójstwo.
5/10 z mojej strony.