Z okazji 10. urodzin serialu postanowiłem sobie przypomnieć pierwszy odcinek i jak to się wszystko zaczęło:
-już od pierwszej sceny było fajnie - Mietek jak Boczek, a to kiełbasa, a to serniczek, "grzech nie spróbować"
-potem dobre jak Piotr i Natalia wzięli Mateusza za złodzieja i "Nie wygląda ksiądz na księdza"
-mała wpadka na mszy, a potem to już ksiądz się wziął za sprawę jak w (prawie) każdym kolejnym odcinku
-Piotr obiecał Matce Boskiej wyrzeczenie i "Ja dołożę"
W ogóle fajne wtedy były te wątki braku talentu kulinarnego Natalii
-komenda jakaś taka inna, pomieszczenie chyba to samo, ale przed remontem. Możejce od samego początku się nie podobało zaangażowanie księdza w sprawę
-"jakiś wariat" - fajną opinię miał Mateusz u progu swojej sandomierskiej kariery
-doskonała scena u biskupa z wymianą zdań pomiędzy księdzem Jackiem a Mateuszem i spojrzenia biskupa
-Mietek jeszcze per "pan" do Możejki
W tym serialu nic poza czołówką się nie zmieniło i to jest ogromny plus. Aktorzy też tak samo wyglądają, no może poza Natalią i Możejką, który ma dziś więcej siwych włosów, ale poza tym to ciężko odróżnić czy to rok 2008 czy 2018. Klimacik ten sam, muzyka ta sama, poziom aktorstwa ten sam czyli bardzo wysoki, realizacja na najwyższym poziomie tak samo jak dziś. W "Kiepskich" czy w innych serialach widać, że w pierwszych odcinkach aktorzy jeszcze nie bardzo umieją odnaleźć swój styl, natomiast w przypadku "Ojca Mateusza" wszyscy zagrali swoje role tak, jakby to robili już od dawna. Chyba skuszę się na przypomnienie sobie całego serialu od początku, gdy będę miał trochę wolnego czasu.